Przypadek Michała cz.XXXV

Przypadek Michała cz.XXXVBitewny kurz po aferze z Banasiem opadał coraz bardziej. Życie nie znosi próżni, więc w powietrzu uniosły się inne syfy. Inflacje, kryzysy, ujawniano nowe przekręty. Oczywiście, lokalnie w naszym podwarszawskim światku temat był ciągle żywy i aktualny, ale głównie za sprawą ludzkich języków. Plotki dają przemijającym zdarzeniom kolejne życia. Według ulicznych legend radny dopuścił się tylu dodatkowych przewinień, że powinien przypiekać się w głównym kotle piekielnym, w którym chochlą zawiaduje nie jakiś pomniejszy diabełek z krótkimi różkami, ale któryś ze znanych z imienia demonów. Abbadon na przykład, albo inna mroczny bestia – Sammael.  
Cóż, nie wiem, czy Lucjan zasłużył na bycie składnikiem diabelskiego gulaszu, nie mnie to oceniać. Na pewno należała mu się kara, słusznie poniósł konsekwencje swoich czynów. Dla mnie najistotniejsze było to, że udało mi się zostać całkowicie poza kręgiem, który zatoczyła afera. Sprawa na tyle spowszedniała, że poczułem się znacznie bezpieczniejszy.  

A skoro nie czułem unoszących się wokół mnie groźnych, trujących oparów, postanowiłem zabrać się za remanent w haremie. Potrzeba była zauważalna, ponieważ znacząco uszczuplił się stan liczebny moich kochanek. Nie wiem, co się działo z moim darem, ale wychodziło na to, że po wybuchu mózg stanął mi w poprzek, przez co moja tajemnicza zdolność zaczęła działać w jakiś bliżej nieokreślony, niezbyt ciekawy dla mnie sposób. Fala odejść z koła wzajemnej prokreacji pod światłym przywództwem Michała Wanata była niepokojąca. Z początku przeżywałem ten fakt, ale więcej wolnego czasu, który ostatnio miałem, pozwoliło mi dojść do pewnych wniosków, powziąć pewne postanowienia. Oczywiście, takie przemyślenia miałem również wcześniej, ale nigdy nie były skonfrontowane z rzeczywistością, w której spora część kochanek daje mi do zrozumienia, że się przejadłem. Nowe okoliczności sprawiły, że moje przemyślenia postanowiłem przekuć w zasadę. Od tej pory, jednym z podstawowych założeń moich miłosnych podbojów miało być nie utrzymywanie partnerek na siłę, w okowach mojego uzależnienia. Jeśli któraś będzie miała wątpliwości, to owszem, spróbuję ją namówić, żeby została ze mną, ale jeśli dalej nie będzie miała chęci na kontynuowanie erotycznych relacji ze mną, proszę bardzo, pełna wolność. Tego kwiatu to pół światu.  

Moje przemyślenia doprowadziły mnie również do błyskotliwego wniosku, że
przypadkowo, czy też nie, dziewczyny, które postanowiły zerwać ze mną były z grupy tych młodszych. Tym samym średnia wieku w haremie nieco się podniosła. Nie to, żebym miał coś przeciwko atrakcyjnej, dojrzałej kobiecie, ale kolejnym moim postanowieniem było znalezienie kilku nowych dziewczyn, które będą zbliżone do mnie wiekiem. Nie potrzebowałem do tego specjalnych okazji, ale jedna miała się nadarzyć w najbliższym czasie. Kilku kolesi z dwóch szkół połączyło siły, skrzyknęli ludzi i zorganizowali imprezę dla ludzi z obydwu placówek. Nawet bez daru, na pewno znalazłbym tam kilka chętnych panien, ale skoro już dostałem w prezencie od losu takie narzędzie, to moim celem staną się te szczególnie atrakcyjne i jednocześnie mniej przystępne.  

Ten plan bardzo poprawił mój humor. Czułem się nabuzowany i potrzebowałem dać upust swoim emocjom. Od ładnych paru miesięcy robiłem to najczęściej w jeden sposób. Teraz też nie zamierzałem zmieniać metodologii. Poczułem chęć posmakowania młodego, chętnego i oddanego ciała. Jedynymi w tej chwili partnerkami, które mogły uchodzić za moje rówieśniczki były bliźniaczki Sobiesiak. Postanowiłem odwiedzić dziewczyny.  
Nie spotykałem się z nimi, ani z ich matką od czasu, kiedy Laura wpadła na pomysł, żeby nas szantażować. Powinny być stęsknione, a do tego wdzięczne, za rozwiązanie problemu z Banasiówną. Zapowiadała się naprawdę gorąca randka.  

Wybrałem w telefonie numer do Dominiki, licząc, że szybko usłyszę jej stęskniony głos. Odczekałem trochę, ale odzewu nie było. Nieco zawiedziony wybrałem tym razem numer do drugiej siostry. Znów musiałem czekać, ale, kiedy chciałem przerwać połączenie, usłyszałem głos Weroniki.

- Hej Michał – przywitała się ze mną. Coś dziwnego było z jej głosem. Radość z którą mnie przywitała była jakby stłumiona. – Jak dobrze cię słyszeć.  

- Cześć Werka – rzuciłem do słuchawki. – Co tam u was? W porządku?

- Tak, jest ok – potwierdziła. Wciąż czułem, że mówi z rezerwą.  

- Jesteście w domu? Macie dla mnie czas? – spytałem.

- Michał… no nie wiem. Poczekaj sekundę, naradzę się z Domi.  – oznajmiła Weronika, po czym zamilkła. Byłem zaskoczony taką postawą. Po chwili wróciła do rozmowy.    – Jesteśmy w domu i chcemy się z tobą spotkać, ale musisz przyjechać jak najszybciej, bo niedługo przyjedzie mama i…

- A od kiedy jest to problem? – nie dałem jej dokończyć zniecierpliwiony i wkurzony ich zachowaniem.  

- Od niedawna – odparła Weronika. – Nie mamy teraz czasu na wyjaśnienia. Przyjedź, wszystko ci opowiemy na miejscu.  

- Ok. Zaraz wyruszam – zgodziłem się i rozłączyłem.

Do domu Sobiesiaków dotarłem w tempie ekspresowym, biorąc pod uwagę, że zanim wyszedłem z domu zdążyłem się jeszcze cokolwiek odświeżyć. Witając się ze mną, dziewczyny rzuciły się na mnie, całując i ściskając bez opamiętania. Były stęsknione i wyposzczone, co było doskonałym zaczynem na nadchodzące minuty.  

- Boże, jak mi będzie tego brakowało – jęknęła cicho Weronika, a siostra spojrzała na nią z wyrzutem.

- Zaraz, zaraz! – uwolniłem się z ich objęć. – O co tu chodzi? Najpierw jakieś dziwne teksty o waszej matce przez telefon, teraz to wyznanie. Możecie mnie oświecić w temacie?

- Wera jak zwykle nie potrafi się powstrzymać – oznajmiła Dominika z kwaśną miną. – Chciałyśmy ci powiedzieć dopiero jak się zabawimy, ale… chyba musimy zmienić plan. Mam tylko nadzieję, że ta wiadomość nic nie zmieni w kwestii bzykania.

- No mów wreszcie, co się dzieje! – ponagliłem ją zniecierpliwiony.  

- To prawdopodobnie nasze ostatnie spotkanie – dramatycznie oświadczyła Domi. – Mama dogadała się z ojcem. Rozstają się, a po maturze wyjeżdżamy do Bydgoszczy.  

- Zaraz… zaraz, układajcie sobie życie jak chcecie, ale dlaczego akurat teraz ma być pożegnalne spotkanie? – spytałem zdezorientowany. – Przecież do matury jeszcze sporo czasu.  

- Tak, ale mamie od czasu szantażu Laury zebrało się na przemyślenia – wtrąciła się do rozmowy Weronika. – A ich efektem był wniosek, że przy tobie zbyt wiele ryzykujemy.  

- Jak to?

- Ano tak! Ponoć jak będziemy z tobą się seksić, to wcześniej czy później znów trafi się jakiś szantażysta – wyjaśniła Dominika. – Albo nas ktoś nakryje i takie tam paranoiczne klimaty. Uparła się, nie możemy jej przekonać za żadne skarby.  

- Aż tak się nakręciła? Już nie chce się ze mną pieprzyć? Choćby tylko do czasu wyjazdu? – drążyłem temat.  

- No, hmm… wiesz, wciąż pragnie cię  mocno – oznajmiła Weronika. – Tyle, że jeszcze bardziej wierzy w swoją nową teorię. Strasznie się w niej kotłują emocje, zrobiła się nadpobudliwa. Ogólnie, przez większość czasu staramy się schodzić jej z drogi.

- Ok, ale wy jesteście pełnoletnie – zauważyłem rezolutnie. – Nie musicie słuchać matki.  

- Niby nie, ale życie jest brutalne – stwierdziła sentencjonalnie Weronika. – Prawda jest taka Michał, że mama ma świetny plan na przyszłość. Poznała młodą, mało jeszcze znaną projektantkę mody, która nie ma kasy na to, żeby zaistnieć. Po tym co matka dostanie od ojca, będzie ją stać wesprzeć ten projekt, więc dogadała się z tą dziewczyną. Słuchaj, ona… to znaczy ta projektantka, takie bajeczne rzeczy wymyśla. Strasznie chcemy być w tym projekcie, a mama postawiła sprawę jasno, albo robimy tak jak ona chce, albo możemy zapomnieć o zabawie w ten biznes.  

- Jasne, rozumiem – odparłem. – To co ja tu robię?

- Pytasz poważnie? – Dominika przewróciła oczami. – Myślisz, że o czym z Weroniką marzymy od dłuższego czasu? Twojego rznięcia nie da się zapomnieć, ot tak. Matka nie musi wiedzieć, że postanowiłyśmy się z tobą pożegnać w odpowiedni sposób.  

- Dokładnie – zawtórowała siostrze Weronika, chwytając dłonią moje krocze. – Jestem mokra od momentu, gdy do nas zadzwoniłeś. Myślę, że Domi ma tak samo.

- Zgadza się. Jestem mokra jak Wisła – potwierdziła druga z bliźniaczek. Złapała moją rękę, po czym wsunęła pod spódniczkę, dodając:  – Zresztą, sam się przekonaj.  

Poprowadziła moją dłoń głęboko. Na palcach poczułem mokrą lepkość.  
Gdy wyciągnąłem rękę spod spódnicy, zbliżyłem ją do twarzy. Zaciągnąłem się głęboko, czując charakterystyczny zapach kobiecości. Przesiąknięty żądzą i pragnieniem.  

- Rzeczywiście pachnie napaloną suczką – Błysnąłem elokwencją.  

- Chodźmy na górę! – Weronika pociągnęła mnie w stronę schodów.  

Po chwili wszyscy troje byliśmy w jej pokoju. Stałem w pobliżu łóżka, pozwalając dziewczynom się rozebrać. Dominika ściągała ze mnie koszulę i  
t-shirt, a druga bliźniaczka pozbawiała mnie reszty stroju. W mgnieniu oka byłem nagi. Weronika chwyciła mojego fiuta. Z entuzjazmem zaczęła go pieścić dłonią, a po chwili również ustami. Druga panna Sobiesiak w tym czasie wyskakiwała z ciuchów. Naga, zastąpiła siostrę, aby ta również pozbyła się domowej garderoby.  

Gdy obydwie były już gołe jak pramatka Ewa w okresie rajskim, usiadły zgodnie na brzegu wyrka, i zgodnie współpracując, zabawiały się moim kosztem. Ich pieszczoty skupiły się na prężącym się kutasie oraz jego przyległościach. Mając w perspektywie pojawienie się w domu rodzicielki narzuciły ostre tempo. Nie bez znaczenia była też tęsknota za naszymi wspólnymi igraszkami. W  każdym bądź razie, obciągały wspaniale, liżąc, ssąc i pochłaniając fiuta jakby tylko do tego były stworzone. Niejako przy okazji, korzystając z możliwości pracy w duecie, całowały moje podbrzusze i pieściły jądra. One robiły swoje, a ja rozkoszowałem się chwilą, na przemian kontemplując przyjemność z przymkniętymi powiekami albo zerkając na ich ponętne ciała wijące się przy moim kroczu.  

Cóż rzec… było świetnie. Czułem, że całe napięcie ulatuje ze mnie. Gdzieś rozmywały się niedawne stresy, wypadki i problemy. Bez znaczenia był fakt, małej ilości kochanek. W tej chwili tamto nie istniało. Były tylko dwie napalone istoty przyklejone do mojego ciała. Złożone z pożądania oraz uległości. Świadomość tego faktu sprawiała, że buzowała we mnie krew. Rozsadzały mnie emocje.  

Zerknąłem po raz kolejny w dół. Weronika trzymała właśnie w ustach połowę fiuta, a druga z sióstr całowała moje pośladki. Chwyciłem Dominikę za rękę, po czym sprawiłem, że się podniosła. Wtuliła się we mnie, podczas, gdy ja wsunąłem dłoń między jej nogi. Szybko natrafiłem na źródło pulsującej żądzy. Wsunąłem dwa palce w wilgotne wnętrze cipki. Podniecona dziewczyna drgnęła, mocniej nadziewając się na wnikających w nią gości. Ulokowawszy się dobrze w miłosnym gnieździe Dominiki, drugą dłonią otoczyłem głowę drugiej z bliźniaczek, po czym przycisnąłem mocniej do krocza. Akurat raz kolejny brała do ust członka. Odruchowo cofnęła głowę, zacharczała, ale zaraz potem poddała się, połykając całego kutasa. Wciąż przytrzymując stanowczo głowę, zacząłem rżnąć Werkę w usta.  Energicznie, ale tak aby nie zrobić dziewczynie krzywdy.  

- Co za widok! – wydyszała mi cicho do ucha Dominika, zerkając co robię  z jej siostrą. Rozumiałem ją, miała prawo być zafascynowana widokiem. Też byłem.  – Pieprz ją, aż do utraty tchu! Niech poczuje cię w gardle!

- Podoba ci się, co skarbie? – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem. Postanowiłem trochę zaskoczyć Dominikę. Zacisnąłem palce mocniej na guzku łechtaczki. Ból w połączeniu z rozkoszą, sprawił, że syknęła. – Skoro tak, to dlaczego nie miałbym zrobić tak z tobą?

Odsunąłem Weronikę, dając jej możliwość wytchnienia. Dominikę natomiast pokierowałem na wyrko. Sam również ułożyłem się na nim w pozycji półsiedzącej, opierając wygodnie o wezgłowie łóżka. Wera, doskonale wyczuwając reguły gry, wepchnęła siostrę między moje nogi. Wsunąłem dłoń we włosy Domi, a potem zacisnąłem z odpowiednią mocą. Miało być ostro, ale bez popadania w przesadę. Kiedy twarz młodej kochanki znalazła się w odpowiednim miejscu, wsadziłem kutasa w  drżące, rozchylone usta. Dociskając głowę, zacząłem energiczne rżnięcie. Dominika z trudem radziła sobie z naporem kutasa.  

- Co teraz powiesz, siostrzyczko? – wychrypiała Weronika z rozjątrzonym wzrokiem. – Jak ci jest? Michał, zerżnij ją tak, żeby nie miała sił pyskować.

Strasznie napalona, ułożyła się obok, a potem rozchyliła nogi bliźniaczej siostry. Po chwili, penetrowała już jej cipkę, niekoniecznie bawiąc się w delikatność. Scena burzyła krew w żyłach. Czułem na ciele gorące mrowienie ekscytacji. Moje skronie pulsowały niczym dźwięk w potężnym głośniku. Długo jednak nie mogliśmy traktować Dominiki w ten sposób. Po krótkiej chwili przerwałem tą zabawę, aby przejść do kolejnych etapów miłosnych zmagań.  

Chcąc dać wytchnąć Dominice, skupiłem teraz więcej uwagi na drugiej bliźniaczce. Przyciągnąłem Weronikę do siebie i posadziłem na sterczącym fiucie, plecami do siebie. Była wilgotna jak las deszczowy, więc poszło bardzo gładko. Jęknęła cicho, gdy zatrzymała się na jajach, dobijając do końca. Już po chwili bujała się na kutasie, niczym pełnokrwista tancerka. Podniecona usiadła obok mnie, by po chwili przywrzeć do mnie ustami. Całowaliśmy się namiętnie, nie szczędząc języków. Odszukałem dłonią krocze dziewczyny. Było rozgrzane i gościnne. Rozwarła uda, więc mogłem zanurzyć się w głębi jej cipki. Weronika cały ten czas tańczyła na fiucie. Kutas pulsował w niej, co chwila więziony w kleszczach zaciskających się mięśni Kegla. Rozpierało mnie podniecenie. To był lek na wszystkie bolączki. Jakkolwiek to prymitywne, ale działało. Kiedy pieprzyłem się z którąkolwiek z moich kochanek wszelkie troski ulatniały się niczym zapomniane zjawy.  

Nasyciwszy się chwilowo Weroniką, zsunąłem ją z siebie, a następnie położyłem się na boku. Druga z sióstr ułożyła się na plecach, lekko pod skosem względem mnie, tyłkiem wtulając się w moje krocze. Potem przerzuciła mi nogi nad biodrami. Na końcu odsłoniętej żołędzi penisa poczułem wilgotne muśnięcie. Doświadczony wieloma zbliżeniami wewnętrzy radar fiuta naprowadził go tam, gdzie być powinien. Pchnąłem energicznie, czując, że trafiłem idealnie. Wilgotne wargi sromowe ustąpiły pod naporem tarana. Z łatwością pokonałem kolejne centymetry miłosnej otchłani kochanki.  

Weronika zorientowawszy się w konfiguracji, położyła się, kroczem dotykając twarzy siostry. Nasze głowy znalazły się obok siebie. Tak ułożeni mogliśmy rozpocząć kolejny akt miłosnego przedstawienia. Tym razem to z Weroniką połączyły mnie kolejne minuty gorących pocałunków, podczas gdy bycie rżniętą przypadło w udziale drugiej bliźniaczce. Dominika przyjmując kolejne sztychy, ssała jednocześnie cipkę siostry. Miłosne uniesienie rozgrzewało mnie niczym jęzory ognia wnętrze pieca. Z werwą wyprowadzałem następujące po sobie pchnięcia. Mój niezmordowany druh, na którego zawsze mogłem liczyć, wbijał się w mokrą szparkę, zanurzając się za każdym razem najgłębiej jak to było możliwe. Dominika pojękiwała głucho, w rytm kolejnych uderzeń fiuta. Świat orbitował wokół łączącej nas rozkoszy. Z ciężko łomoczącym sercem pieprzyłem nieustępliwie jak rozpustny bożek.  

Ciała dziewczyn lśniły od potu. Coraz bardziej rozedrgane, wysyłały sygnały, że zbliżają się do ostatniej ścieżki prowadzącej na szczyt. Sam również czułem, że narastające podniecenie wkrótce wykipi i nastąpi wylew. Wysunąłem się spod nóg Dominiki, by zakończyć spektakl w innej pozycji. Siostry klęknęły przede mną, po czym pochyliły się, podpierając rękami. Dwie tarcze wypiętych, zgrabnych tyłków zachęcająco podrygiwały tuż przed moim sterczącym kutasem. Wsunąłem go miedzy biodra partnerek, które w lot zrozumiały czemu tam go lokuje. Przysunęły się do siebie, zwiększając uścisk. Szarpnąłem biodrami, wprowadzając penisa w ruch. Pocieranie o ciała kochanek robiło swoje. Czułem dojmującą przyjemność. W tej samej chwili pośliniłem palce środkowe obu dłoni, a potem pokonując kolejne milimetry oporu wsuwałem je w anusy dziewczyn. Gdy uznałem, że ciasne wrota odbytów są dostatecznie rozwarte, wyjąłem członka spomiędzy bioder partnerek, chwytając go u nasady. Był mokry od soków, ale dołożyłem kolejną porcję śliny. Najpierw naparłem na zadek Weroniki. Nie był to dla niej pierwszy kontakt z seksem analnym, więc napoczęcie odbytu dziewczyny poszło mi całkiem dobrze. Gdy kutas mocniej zaklinował się małej dziurce, przystąpiłem do rżnięcia. Równocześnie, nie zapominając o drugiej z bliźniaczek, cały czas penetrowałem jej anus palcem. Pęczniałem z zadowolenia. Miałem ochotę wymruczeć, chwilo trwaj!

Wokół mnie narastało przenikliwe podniecenie. Towarzyszyły mu jęki dziewczyn oraz charakterystyczne plaśnięcia, wywołane zderzeniem podbrzusza i jąder o tyłek Weroniki. Dudniące serce chciało wyskoczyć mi z piersi, gdy kolejnymi sztychami dźgałem kochankę. Dla niej nadszedł wreszcie nadszedł czas finałowych fajerwerków. Drżąc niczym w febrze, ostro szarpnęła biodrami, aż poczułem ból w kutasie, tkwiącym w jej odbycie. Poprawiła jeszcze raz równie mocno, aż zastygła niczym żona Lota. Z głębi gardła wydała z siebie przejmujący, dziki jęk. Ciałem dziewczyny wstrząsnął ostatni spazm, po czym oddała się we władanie orgazmu. Przez dobry moment, rozkoszując się spełnieniem, trwała z tyłkiem przebitym moim fiutem, ale w końcu uwolniła się od dawcy sztychów, zapadając się w skotłowaną narzutę na łóżku.  

W grze pozostała Dominika. Była mocno pobudzona wcześniejszymi przeżyciami i pieszczotami, więc liczyłem, że szybko doprowadzę ją do tego samego stanu co siostrę. Sam byłem bliski spełnienia, nie chciałem niepotrzebnych falstartów. Czułem w nogach rundę z Weroniką, dlatego ułożyłem partnerkę na boku, przylegając do jej pleców brzuchem. Domi zadarła lekko nogę, robiąc miejsce dla kutasa. Nie ociągając się, odchyliłem nieco jeden z pośladków, a potem nakierowałem odpowiednio członka. Naparłem na anus, starając się nie przesadzić z siłą. Nabrzmiała żołądź po krótkotrwałych zmaganiach wcisnęła się w otwór odbytu. Dominika zadrżała, zakwiliła cicho, a potem się rozluźniła. Zagarnąłem dłonią jedną z piersi dziewczyny i uciskają zacząłem pieścić. Równocześnie wykonałem silniejsze pchnięcie, głębiej zanurzając w ciasną czeluść. Kolejne dwa sztychy pozwoliły mi ulokować się odpowiednio w otoczonym pajączkiem oczku.  

Nie zostało mi wiele czasu, a musiałem doprowadzić partnerkę do orgazmu. Bez zwłoki zabrałem się za to, kłując swoją lancą norkę między jędrnymi pośladkami. Kolejne ciosy raziły ją, wywołując spazmatyczne drżenie ciała. Ja także byłem w stanie wskazującym na rychłą ekstazę. Odlatywałem. W mojej głowie koncert rozpoczął zespół opętanych bębniarzy. Nafaszerowany rozkoszą narzuciłem ostre tempo.  

Dynamika i moc poczynań wywołały pożądany efekt. Dominika dochodziła z zawrotną prędkością. Przytulony do partnerki, wyczuwałem każdy ruch jej ciała, najdrobniejsze drżenie. Targało dziewczyną potężne podniecenie. Sam czułem się podobnie. W moich lędźwiach budził się potwór. . Powstrzymywałem go, aby nie ulec mu przedwcześnie. Kochanka, na szczęście, była równie bliska finalnych rozkoszy. Spięła się, szarpnęła ciałem spazmatycznie, a zaraz po tym zesztywniała. Głuchymi jękami przywitała nadejście orgazmu. Kiedy kończyła szczytować, spuściłem ze smyczy coraz bardziej rozszalałego ogara. Rozkoszne gorąco zawładnęło wnętrzem mojego ciała. Podbrzusze zapłonęło, pod czaszką wybrzmiewały tryumfalne fanfary. Pchnąłem po raz ostatni, czując, że fiut ostrzeliwuje wnętrze odbytu salwami spermy. Stęknąłem niczym pracujący w kamieniołomie po wielkim wysiłku, a, gdy wytrysk ustał wyciągnąłem kutasa z tyłka Dominiki. W otworze pojawiła się perlista bańka, która przerodziła się w mazisty sopel. Patrzyłem jak odrywa się, opadając na udo dziewczyny. Po chwili pojawił się kolejny wyciek. Naciągnąłem pośladki kochanki, poszerzając otwór odbytu, tak by nasienie mogło wypływać swobodniej. Obserwowałem ten leniwy potok, ale znużony odpuściłem po krótkiej chwili. Utonąłem w odmętach błogostanu.

Chciałem chłonąć ten stan, ale pamiętałem co mówiły wcześniej siostry.  

- Kiedy wraca szanowana mamusia? Czy mam się już zwijać? – spytałem.  

- Narzuciliśmy ostre tempo – stwierdziła Dominika, zerkając na ścienny zegar. – Mamy jeszcze trochę czasu. Zostań jeszcze chwilę z nami.  

- Nie ma sprawy – odpowiedziałem. Pasowało mi to, chciałem dojść do siebie po wyczerpującej zabawie z bliźniaczkami. – Będzie mi was brakowało.  

- Nie bardziej niż nam ciebie – odparła smutno Dominika. – Tak bardzo chciałyśmy jeszcze nacieszyć się tobą.  

- No właśnie, kurde, Domi! – Weronika podskoczyła na łóżku. - Zapomniałyśmy o niespodziance!  

- Jakiej? – zaciekawiłem się.

- Skoro sobie przypomniałaś, to pokażmy jakie zabawy miałyśmy w planie. – Dominika zmarszczyła nerwowo czoło.  

Weronika, nie zważając na swoją nagość podniosła się i ruszyła w stronę szafy. Odsunęła drzwi, po czym pochyliła się szukając czegoś wyraźnie. Wyciągnęła po chwili spore pudełko i z tajemniczą miną wróciła do nas.  

- Ciekawe jesteśmy twojej reakcji – stwierdziła Dominika, kiwając głową na siostrę, by odchyliła wieko pudełka.

Zżerany przez ciekawość, zajrzałem do pojemnika. W środku znajdowały się dwa skórzane pasy z umocowanymi do nich sporych rozmiarów dildami. Oczy rozbłysły mi na ich widok jak żarówki. Wyobraźnia podsunęła natychmiast stosowne obrazy, od których krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach. Chciałem skomentować zakup sióstr dowcipnie, ale zanim to zrobiłem w prostokącie otwartych szeroko drzwi pokoju pojawiła się matka dziewczyn.  

- Dzień dobry Michał. – Skrzywiła się, patrząc na nasze nagie ciała. – Witam również kochane córki!

- Mamo, proszę wysłuchaj nas…

- Żadne tam wysłuchaj! – Rozzłoszczona Iwona zamachała nerwowo rękami. – Jaka była umowa?! Jak macie w nosie co mówię, to nie liczcie, że ja będę dotrzymywać słowa.  

- Mamo…

- Mamo, sramo!  – prychnęła matka bliźniaczek. – Sprawa jest prosta. Wolałyście się pieprzyć z nim, to zostańcie tutaj, gdy ja będę wyjeżdżać. Urządźcie się, skończcie studia i cieszcie kochankiem. Może kiedyś, za czterdzieści cztery lata wasza relacja przerodzi się w coś poważnego. Co o tym sądzisz Michał?

- Iwona, uspokój się! Zaraz ci…

- Bądź cicho! Pytałam retorycznie – Iwona nie zamierzała się uspokoić. Próbowała patrzeć mi w oczy, ale jej spojrzenie mimowolnie schodziło w dół.   – Jedyne co możesz zrobić, to ubierz się, do jasnej cholery!  

- Mamo… - Dominika podjęła kolejną próbę obrony.  

- Ani słowa! – Matka pogroziła córkom palcem. – I może też byście coś narzuciły na te gołe tyłki?!

- Iwona, daj sobie coś wytłumaczyć! – zaproponowałem stanowczo, wciągając spodnie na dupę.  

- A co tu jest do tłumaczenia? – żachnęła się, nerwowo wzruszając ramionami.

- Coś by się pewnie znalazło – stwierdziłem podchodząc bliżej do gospodyni domu. -  Poza tym, nic nie wiedziałem o twoich pomysłach, więc to może ty najpierw byś mi wytłumaczyła o co chodzi z tym unikaniem mojej osoby?

- Nie odwracaj kota ogonem – Iwona nie dała się nabrać na moją obronę poprzez atak. – Miałam umowę z córkami, której nie dotrzymały, więc skoro upominasz się o prawo do wyjaśnienia, to mówcie co macie na swoją obronę albo się żegnamy. Ty nas opuszczasz, a panny… cholera, w sumie to róbcie co chcecie! Beze mnie jednak, skoro nie zamierzacie szanować zdania matki!

- Iwonka! Przecież one cię bardzo szanują – odezwałem się widząc, że dziewczyny nie kwapią się do rozmowy. – Spotkały się ze mną tylko dlatego, że bardzo. Dawno się z wami nie widziałem, zależało mi na tym. Wiem, że one też tęskniły, ale mimo to się broniły. Powiedziały mi o twoich nowych zasadach. Chciały ich dochować, ale nie miały szans, bo byłem uparty. Zgodziły się licząc, że się nie dowiesz i pod warunkiem, że to będzie nasze pożegnanie.  

- Dlaczego się tak uparłeś? – jęknęła żałośnie Iwona. – Przecież nie jesteśmy jedyne. Masz więcej kochanek…

- Mam, ale każda jest inna – oświadczyłem. – Każda jest wyjątkowa. Weronika, Dominika i ty również.  

- No jasne – prychnęła matka bliźniaczek. Ton jej głosu wyraźnie złagodniał. Wyczułem szansę.  

- Możesz mi nie wierzyć – oznajmiłem. – Jednak takie są fakty. Tak samo jak prawdą jest, że twoje córki zgodziły się ze mną spotkać, by się pożegnać.

- I musiały to zrobić pieprząc się z tobą? – spytała z przekąsem Iwona.

- A jak inaczej miały zakończyć to co nas łączyło? – odpowiedziałem pytaniem. – Jak ty się zamierzasz pożegnać?

- Ja?!  

- Tak, ty. Nie uważasz, że wypadałoby? – Uznałem, że łagodna perswazja będzie odpowiednia na tą chwilę. – Chcesz pozostawić w mojej pamięci pożegnanie, gdy krzyczysz na córki i pokazujesz jaka potrafisz być niefajna?

- Nie o to chodziło….

- Naprawdę? – prychnąłem. – Odpowiedz, chciałaś się w ogóle ze mną pożegnać?

- Michał… nie wiem… nie myślałam o tym… chyba chciałam – tłumaczyła się zawile matka bliźniaczek.

- Chyba? – Udałem zdziwienie. - Ja wiem, że jeśli to miałoby być nasze ostatnie spotkanie, to chciałbym, żeby było godne wspominania nawet po wielu latach.

- Michał, ale… ale jak…

- Przecież dobrze wiesz – powiedziałem cicho, poprawiając niesforny kosmyk włosów na czole Iwony.- Odkąd weszłaś nie mogłaś oderwać oczu od mojego penisa. Pożerałaś mnie wzrokiem. Pragniesz tego i…

- Nie! Nie Michał! – zaprotestowała Iwona, podejmując próbę obrony. – Nie wmówisz mi tego… nie mogę… nie powinnam… nie chcę!

- Na pewno? – spytałem cicho, chwytając ją za pierś. W pierwszym odruchu odtrąciła moją rękę, ale kiedy ponowiłem próbę chwyciła mnie jedynie za nadgarstek, nie mając siły na więcej.  – Jesteś w stu procentach przekonana?

- Tak! Jestem… uważam, że tak będzie lepiej… – mówiła, uciekając przede mną wzrokiem. Mocniej zacisnąłem dłoń na piersi, wyczuwając pod bluzką nabrzmiały sutek. - … zrozum Michał…. proszę…. nie rób mi tego.

-  To chcesz się ze mną pożegnać czy nie? – Uparcie drążyłem temat, jednocześnie pocierając odstający sutek.  

- Chcę, ale… nie w taki sposób -  głos Iwony był coraz bardziej niepewny. – Nie mogę do tego dopuścić, bo….  

- Bo co? – Nie zamierzałem ustępować. Rozpiąłem trzy guziki bluzki, odsłaniając kremowy biustonosz.  

- Michał, proszę… nie baw się mną – jęknęła Iwona błagalnie. – Nie zniosę tego.

- Odkąd cię pierwszy raz przeleciałem, znosiłaś to wspaniale – mruknąłem, ściągając ramiączka stanika z ramion matki bliźniaczek. – Uwielbiałaś każdą chwilę spędzoną ze mną. Czyżbym się mylił?

- Nie, nie mylisz się – odpowiedziała Iwona. – Tak było… wciąż jak myślę o tobie, to robi mi się gorąco.  

- Co za ulga. Bałem się, że mój urok przestał działać – westchnąłem aktorsko, uwalniając obfite piersi od biustonosza.  

- Nie przestał… Michał… proszę…  

- O co prosisz tak naprawdę? – pytając, roztarłem w palcach obnażone, sterczące sutki. – Zastanów się dobrze.

- Proszę żebyś…. nie wiem… mam mętlik w głowie…

- Przecież obydwoje wiemy doskonale czego teraz chcesz. – Byłem nieustępliwy. Iwona jak zaklęta nie broniła się. Żadnych ruchów, które miałyby mi przeszkodzić w kolejnych działaniach. Zjechałem w dół suwakiem od spódnicy. – Zaufaj swoim pragnieniom.  

- To byłoby szaleństwo… nie mogę…

- Jesteś pewna? Mam przestać? – dociekałem z dłonią w majtkach rozmówczyni.

- Powinieneś… ale… co ja najlepszego robię…. nie przestawaj. – Iwona przegrywała ze swoimi pragnieniami. – Proszę cię… tylko, kurwa, nie przestawaj! Tylko… ten jeden raz.

- Cieszę się, że posłuchałaś swoich pragnień – oświadczyłem, pocierając dłonią krocze. – Jak zatem zamierzasz mnie pożegnać?

- Michał, dobrze wiesz  – jęknęła Iwona.- Jak zawsze, zrób ze mną co chcesz.  Zerżnij mnie, proszę.

Ucieszyło mnie to małe zwycięstwo. Zgodnie z powziętym postanowieniem, nie zamierzałem robić Iwonie problemów z rozstaniem ze mną. Odpuszczę całej trójce. Tylko, że na swoich zasadach. Zanim powiemy sobie „żegnaj”, zaliczę bonusowe bzykanko.

Złapałem Iwonę za rękę i poprowadziłem do skotłowanego łóżka, na którym parę minut zerżnąłem jej córki. Ponad ramieniem kobiety dałem znak bliźniaczkom, że zaczynamy miłosną grę. Wzrokiem wskazałem otwarte pudło z erotyczną uprzężą. Dominika zorientowała się najszybciej, o co mi chodzi. Jednym susem znalazła się przy wyrku, po czym zabrała pojemnik z gadżetami. Iwona była tak skołowana, że nie dostrzegła co się wokół niej dzieje.

Położyłem dojrzałą kochankę na łóżku. Pachniało wcześniejszym seksem. Udało mi się pogodzić pieszczoty, z jednoczesnym rozbieraniem matki dziewczyn. Po upływie kilku chwil leżała przede mną naga, zdana na dalszy rozwój wypadków. Rumieńce na twarzy Iwony zdradzały podniecenie. Dyskretnie drżała, promieniowała ochotą i pożądaniem.  

Rozchyliłem szerzej nogi pani Sobiesiak. Bladoróżowe wargi sromowe wabiły. Wyglądem i ulotnym zapachem seksu i pożądania. Niczym egzotyczny kwiat owady. Ja jednak nie zamierzałem zostać pożarty. W naszej rzeczywistości, to ja ulokowałem się wygodnie na samej górze łańcucha pokarmowego. Byłem gatunkiem szczytowym. Ruchaczem niepospolitym.  

Jak rzekłem, szparka matki bliźniaczek nęciła mnie, a ja uległem. Wsunąłem głowę między uda Iwony, po czym kulistymi ruchami zacząłem pocierać palcami o płatki cipki. Ciało kochanki odpowiedziało delikatną konwulsją. Drugą ręką sięgnąłem do jednej z piersi partnerki. Poczułem w dłoni słodki ciężar. Po krótkiej chwili, gdy moje zapracowane palce zagłębiły się płytko w miłosnej bruździe Iwony, wtuliłem twarz bardziej w jej krocze, po czym językiem odszukałem łechtaczkę. Drażniąc niewielki guzek, podarowałem kochance dodatkową dawkę przyjemności. Poczułem palce Iwony wplątujące się we włosy. Napierając na moją głowę, mocniej dociskała ją do własnego krocza. Czując presję w postaci ud na bokach głowy, drążyłem łapczywie miękką kobiecość partnerki.  

Pieszczota doskonale się sprawdzała w roli materii budującej podniecenie Iwony. Matka bliźniaczek coraz bardziej wiła się na łóżku, zaciskając co chwila dłonie na zmiętej narzucie. Doszedłem do wniosku, że teraz pora na więcej przyjemności dla mnie. Wydostałem się z objęć ud kochanki, a następnie klęknąłem przy jej głowie. Sterczący, nabrzmiały fiut z lśniącym łebkiem na wprost ust partnerki, nie pozostawiał wiele do domysłów. Poza tym, dla Iwony to nie była pierwszyzna, więc od razu wzięła się do roboty. W dłoniach i ustach kobiety kutas odnalazł wdzięcznych adoratorów swojej urody. Matka bliźniaczek cudownie urabiała go niczym wyśmienita kucharka ciasto, nie szczędząc mu kontaktu ze swoimi wargami. Przenikliwie dojmujące było uczucie narastającej przyjemności, gdy ssała fiuta z niepoprawną zachłannością.

W trakcie oralnych popisów Iwony dołączyć do nas postanowiły jej córki. Na powrót nagie zajęły strategiczne pozycje na łóżku.  

- Ughm… Michał… proszę bez dziewczyn – poprosiła, łapiąc oddech matka bliźniaczek. – One już swoje dostały, a ja nie chcę…

- Ciii… przestań! To moje pożegnanie. Zrób co chcesz mówiłaś, pamiętasz? – odpowiedziałem cicho, kiwając głową z dezaprobatą. Chwyciłem kutasa, wkładając go na powrót w usta kochanki.  

Drugą ręką przytrzymałem głowę Iwony, a potem zacząłem pieprzyć ją w usta. Tym samym dałem zielone światło do działania niewyżytym córkom. Leżąca za plecami matki Dominika przerzuciła nad nią rękę i zagarnęła jedną z ciążących do boku piersi. W dłoni dziewczyny dorodne grono stało się plastyczną materią. Tymczasem Weronika ulokowała się między nogami rodzicielki, skupiając się na przestrzeni przy ich zwieńczeniu. Zręczne palce dziewczyny drążyły nieustępliwie cipkę matki. Po chwili Wera dołożyła do tego pieszczoty ustami. Atakowana z trzech stron Iwona drżała na całym ciele, jęcząc na ile pozwalał jej członek w ustach.

Rozpustny pejzaż przed moimi oczami wzbudzał falę gorącego podniecenia. W komplecie z pieszczotą, którą serwowała mi Iwona sprawiał, że szybko narastała moja ekscytacja. Całe moje ciało przenikały ostre dreszcze, w głowie narastało pulsujące dudnienie. Miałem dość oralnych przyjemności. Oderwałem się od ust partnerki. Znalazłem kawałek wolnego miejsca na łóżku. Walnąłem się na plecy, zachęcająco kiwając głową do najdojrzalszej z trzech partnerek. Iwona ochoczo się poderwała, po czym dosiadła mnie, zwrócona twarzą w moją stronę. Przytrzymała kutasa w pionie, w mgnieniu oka nadziała się na niego. Jęknęła przy tym pociesznie, a potem wprawiła w ruch zadek, poruszając nim zmysłowo. Zagarnęła własne wiszące ciężko piersi, pieszcząc je zmysłowo. Była coraz mocniej podniecona. Policzki matki bliźniaczek pokryły się pąsami. Usta na przemian rozchylała lub przygryzała, dysząc przy tym głęboko i miarowo.  

Po chwili w pieszczocie piersi wyręczyły ją córki. Dziewczyny klęknęły z obu boków matki, przejmując od niej dorodne grona. Lizały, ssały i kąsały, cały czas je ugniatając. Iwona odchyliła ciało do tyłu podpierając się rękoma. Tworzyliśmy wspaniałą erotyczną figurę. Widok zapierał dech w piersiach. Rozgrzewał. Podniecał. A tymczasem fiut pulsował we wnętrzu kochanki, walcząc z napierającymi na niego mięśniami. Tarcie musi powodować skutki. Czułem żar promieniujący na całe ciało. Rozkosz była coraz bardziej przeszywająca. Uznałem, że to była najwyższa pora na sprawienie kochance niespodzianki.  

Dałem znak bliźniaczkom. Gdy się zorientowały i nieco odsunęły, złapałem Iwonę za ręce, a potem przyciągnąłem do siebie. Poleciała do przodu, lądując na mnie miękko. Zaskoczona, wysunęła się z kutasa. Od czego są jednak uczynne córki. Dominika przytrzymała, a potem z powrotem włożyła fiuta w cipkę matki. Cały czas pilnowała, żeby rodzicielka była na niego nadziana. Znowu mogliśmy swobodnie się pieprzyć. Ten moment Weronika wykorzystała na założenie pasa z dildem. Gdy Iwona na powrót skupiła się na kręceniu tyłkiem i rżnięciu, córka obleczona w erotyczną uprząż pokryła sztucznego penisa lubrykantem. Druga z bliźniaczek zaczęła pieścić pośladki matki, aż dobrała się do małego otworu między nimi ukrytego. Napoczęła go palcem, smarując porcją tej samej maści.

Iwona czuła, że cos się dzieje. Była jednak zbyt podniecona. Nie zaprzątała sobie głowy wydarzeniami, za jej plecami. Pieprząc się ze mną była w siódmym, a być może nawet w ósmym niebie. Liczył się tylko kutas, który wnikał w nią głęboko oraz pieszczoty, którymi raczyły ją córki. Z tego powodu była totalnie zaskoczona, kiedy poczuła wdzierające się między jej pośladki dildo. Otwarła szeroko zdumione oczy, cofając w odruchu obronnym tyłek. Przytrzymywana przez mnie nie miała jednak żadnych szans. Dominika też dołożyła swoje. Chwyciła biodra matki, podczas, gdy druga z sióstr, przytrzymując sztucznego członka ponownie natarła na anus rodzicielki.  

Obrona sekretnego, tylnego wejścia trwała tylko moment. Przy drugiej próbie Iwona poddała się i rozluźniała, a Weronika wcisnęła się płytko w ciemny otwór. Kolejne pchnięcia sprawiły, że mocniej osadziła się w tyłku matki.  
Jak na komendę obydwoje zaczęliśmy rżnąć Iwonę, która pogodzona z rozwojem sytuacji oddała się całkowicie we władanie ekstazie. Pieprzona podwójnie, w tempie ekspresowym zmierzała w stronę spełnienia.  

Dominika nie musiała już czuwać nad nami, ponieważ matka całkowicie dała się owładnąć gorączce ekscytacji. Iwona kręciła tyłkiem, dodatkowo stymulując własne oraz moje doznania. Domi zwolniona z obowiązku przytroczyła sobie drugi pas, po czym dała znać siostrze, że będzie chciała ją zastąpić. Najpierw jednak stanęła tuż obok głowy rodzicielki, po czym podsunęła jej sztucznego penisa pod nos. Znajdująca się w miłosnym amoku matka bliźniaczek rozchyliła szeroko usta, a córka wypełniła je imitacją kutasa. Dziewczyna uaktywniła biodra, przez dobrych parę chwil pieprzyliśmy Iwonę w trójkę.  

Wyśmienicie się czułem w takim trójkącie. Byłem jak ryba w wodzie. Pod czaszką wybuchały mi co chwila mikro wylewy upojenia. Przejmujący żar palił mi wnętrzności, pożerał kawałek po kawałku ciało. Wnikający w cipkę kochanki fiut promieniował potężną mocą. Dyszałem ciężko próbując stworzyć dwuosobowy chór z jęczącą coraz donośniej Iwoną.  

Rozpustne harce zauważalnie zmierzały do ekscytującego końca. Dominika zajęła miejsca siostry, zastępując ją w rżnięciu w tyłek rodzicielki. Weronika chcąc dalej uczestniczyć w lubieżnym spektaklu, odpięła uprząż i wcisnęła swoje krocze w usta Iwony. Ona i ja byliśmy potwornie podnieceni. Staliśmy na skraju przepaści, na której dnie czekała rwąca rzeka spełnienia. Byliśmy gotowi w każdej chwili runąć głową w dół. Pragnęliśmy tego skoku. Rżnięcie zbliżało się do finałowej kulminacji.  

Najpierw doszła Iwona. Oderwała usta od łona Weroniki. Jęcząc głośno obwieściła nadejście spełnienie. Orgazm przeniknął jej ciało spazmami, szarpnęła biodrami po raz ostatni, a potem znieruchomiała, wyginając plecy w łuk. Kiedy ona kończyła szczytować, ja dopiero zaczynałem. Podniecenie przenikało mi przez skórę. Po raz drugi, w krótkim odstępie czasu przebudzona bestia, poderwała się z głęboko ukrytego we mnie gniazda. Płynna rozkosz popłynęła zrazu leniwie, a potem coraz gwałtowniej. Rozanielona twarz Iwony zawirowała mi przed oczami, gdy wypływały ze mnie kolejne porcje spermy. Zrazu w głąb kochanki, po chwili jednak, gdy fiut wysunął się z cipki, w najbliższe cele. Na linii strzału znalazły się łono Dominiki oraz sztuczny członek.  

Oboje błogo zmęczeni opadliśmy na łóżko. Bliźniaczki na pewno miały ochotę, żebym je zerżnął ponownie. Uśmierzyłbym w ten sposób podniecenie, które w nich ponownie narosło. Nie czułem się jednak na siłach. Byłem totalnie wykończony. Zarazem jaki spełniony i zadowolony. Ten maraton pieprzenia w domu Sobiesiaków był niczym terapia u najlepszego specjalisty od szczęścia.

- Jesteś pewna, że chcesz z tego zrezygnować? – Próbując uspokoić oddech, spytałem leżącą obok Iwonę. – Zanim wyjedziecie, moglibyśmy jeszcze nie raz świetnie się zabawić.  

- To podstępne pytanie, ze względu na okoliczności w jakich je zadajesz – mruknęła matka bliźniaczek. – W tej chwili czuję tylko jedno… błogą rozkosz na całym ciele. I gdybym tylko na niej się skupiła, to odpowiedziałabym, że rób z nami co chcesz dokąd będziemy w pobliżu.

- Rozumiem, że będzie jakieś „ale” – stwierdziłem domyślnie.  

- Tak Michał, będzie – westchnęła Iwona. – To było jedno z najlepszych rżnięć jakie z tobą przeżyłam. Naprawdę… i dlatego się dziwię temu co teraz powiem. Skąd mam siłę żeby to powiedzieć? Odpuść nam, proszę cię. Wierzę w to święcie, że z tobą jest równie cudownie, co niespokojnie. Różne kłopoty pojawiły się w naszym życiu odkąd w nie wkroczyłeś. Szantaż Banasiówny był najpoważniejszy, był kumulacją, ale inne też doskwierały. Cały czas byłyśmy w stanie podwyższonego zagrożenia. To niezdrowe, nawet biorąc pod uwagę, ile dostawałyśmy od ciebie. Dlatego…. bez kombinowania, uznajmy dzisiejsze pieprzenie za prawdziwe pożegnanie.  

- Uff, poważna sprawa – mruknąłem po chwili milczenia. – Jeśli tak świetne bzykanie nie przekonało cię do zmiany zdania…? Jeśli bezpośrednio po nim oświadczasz z przekonaniem, że tak będzie dla was lepiej, to co ja mogę?

- Mamo, proszę, namyśl się jeszcze, przecież…. – błagalnie jęknęła Dominika.

- Cicho! – gwałtownie przerwała córce Iwona. – Macie skończone osiemnaście lat! Nie mogę was do niczego zmusić, ale podtrzymuję to, o czym już rozmawiałyśmy. Albo żegnacie się z Michałem, albo nie i radzicie sobie same!

- Spokojnie! Nie ma powodu do awantur – powiedziałem lekkim tonem, nie chcąc eskalować sytuacji. – Nie psujmy atmosfery po wspaniałym spektaklu.  
Jeśli tak bardzo czujesz się źle i martwisz się o waszą trójkę, to dla mnie nie ma problemu. Nie będę zawracał wam głowy swoją osobą.  

- Naprawdę? Nie będziesz nas prowokować? – spytała matka bliźniaczek, nie do końca wierząc w moją deklarację.

- Oczywiście! Nic na siłę – oznajmiłem.

- Michał, jesteś… tak bardzo się bałam, że nie będziesz chciał się pogodzić z naszym postanowieniem. – Iwona  pocałowała mnie, lgnąc do mnie nagim ciałem.  

- Nie do końca jest wasze, a raczej, z tego co słyszę, twoje, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami, prawda? – Zaśmiałem się, widząc jak reflektuje się i odrywa ode mnie. – Skoro już o tym mowa, to jestem strasznie zmarnowany po tym maratonie pieprzenia. Chciałbym skorzystać z prysznica, a ty Iwonko, pozwól swoim córkom mi towarzyszyć. Niech choć na koniec dostaną mały bonus od losu.

- Michał, ty jesteś niemożliwy – stwierdziła z przekąsem matka dziewczyn. – I co, wy się tam będziecie zabawiać, a ja, wiedząc o tym, mam się krzątać po domu?

- Coś w tym stylu – odpowiedziałem, z bezczelnym uśmiechem na gębie. – Chyba, że…

- Żadnych „chyba”! – zaprotestowała Iwona. – Idźcie! Ja zrobię wam coś do jedzenia, bo sporo kalorii zgubiliście w międzyczasie, a potem się ulotnię z domu.  

- Ok – zgodziłem się, podnosząc się z wyrka. Ucieszył mnie mały negocjacyjny sukces na koniec. Byłem mocno wypruty po takiej dawce ostrego seksu, nie planowałem kolejnej rundy dzikich harców pod strugą wody, ale czułem, że delikatnie się zabawić jeszcze mogę. – To co, gdybyśmy się już mieli nie zobaczyć, życzę ci Iwonko wszystkiego najlepszego.  

- I ja tobie również. – Matka bliźniaczek stanęła obok mnie, mocno mnie obejmując.

Wtulona, drżała na całym ciele, co doskonale wyczuwałem. Bojąc się swoich instynktów, już nie próbowała niczego więcej. Żadnych namiętnych pocałunków, niekontrolowanych dotyków. Mogłem spróbować na nią wpłynąć, ale po tym co usłyszałem, nie chciałem. Czułem, że dalsze jej przekonywanie, byłoby nie w porządku. Pomny swojego postanowienia, uznałem, że trzeba pozwolić im odejść.  

- Tylko obiecaj, że znajdziesz sobie świetnego faceta, który, nie tylko będzie dobrym partnerem, ale też kochankiem – odparłem wesoło, całując ją w policzek, po czym delikatnie trąciłem sterczący sutek. – Niech dogadza ci bardziej niż ja.  

- Jasne – skwitowała moje słowa Iwona, rumieniąc się jak pensjonarka. Zważywszy na okoliczności, było to słodkie i zaskakujące. – Niech robi to w trzech czwartych lub w połowie, to już będzie bardzo dobrze.  

Po tym stwierdzeniu, uznała, że pora zakończyć łzawe pożegnanie. Odsunęła się, po czym spojrzała mi w oczy. Głęboko i smutno. Była chyba jednak rzeczywiście mocno przekonana do swojej racji, bo szybko otrząsnęła się z tego niewesołego nastroju. Zebrała swoje rozrzucone naokoło ciuchy. Na tyłek zarzuciła majtki  i wymaszerowała, życząc nam dobrej zabawy.  

Spędziłem z bliźniaczkami jeszcze parę chwil w pokoju Weroniki, a potem we troje poszliśmy do łazienki. Tam, tak jak sobie zaplanowałem, zabawiliśmy się przyjemnie. Bez szaleństw. Było sporo przytulania, delikatnych igraszek orgazmy po oralnych pieszczotach.  

Taki był mój ostatni raz z kobietami rodziny Sobiesiaków. Na pamiątkę po tym dniu zabrałem bliźniaczkom uprzęże, które ogromnie mi się spodobały.

******

Nazajutrz, po powrocie ze szkoły do domu postanowiłem pojechać do Góralek, które doglądały remontu przyjaciółki Janiołowej. Wysłałem wiadomość, że do nich jadę. Na wszelki wypadek do obydwu. Potem wyruszyłem bez zbędnej zwłoki.  

Niecałą godzinę później byłem na miejscu.  
Na podwórzu przez domem walało się sporo budowlanych rekwizytów, sugerujących, że toczą się tu prace remontowe. Przytulone do jednej ze ścian rusztowanie również nie pozostawiało złudzeń, co dzieje się na posesji. Samochodu ekipy remontowej już nie było, domyśliłem się, że się już zwinęli. Natomiast, zupełnie nieprzepisowo przed bramą stało zaparkowane grafitowe BMW Gran Tourismo szóstej serii. Ładna bryka, tylko czemu stała właśnie tutaj? Przyszło mi do głowy, że właściciel tego wozu z jakiegoś powodu znajduje się w remontowanym budynku.  

Drzwi wejściowe były otwarte, więc szybko, bez problemu wszedłem do środka. Byłem ciekaw prawdziwości własnej teorii dotyczącej grafitowego BMW. Chciałem ją jak najszybciej zweryfikować. Stojąc na schodach natknąłem się na schodzącego z nich obcego, młodego faceta. Na samej górze dojrzałem Hankę. Zarumienioną, z niepewną miną oraz dziwnym spojrzeniem.

- Cześć Hania. Co to za gość? – przywitałem się, po czym od razu przeszedłem do fundamentalnego pytania. Jednocześnie stanąłem na środku stopniu, uniemożliwiając przejście nieznajomemu.  

- Kurwa! Co jest?! Puść mnie gnojku! – wydyszał obcy, patrząc na mnie ze złością.

- Spokojnie, zaraz cię puszczę – odparłem, ani myśląc o ustąpieniu. – Chwilę wytrzymasz, zanim dowiem się kim jesteś i co tu robisz?

- Gówno cię to obchodzi! – mruknął tamten.  

- No cóż, jeśli tak, to chciałbym się o tym przekonać – oznajmiłem. – I usłyszeć jakieś wyjaśnienie Hani.  

- To on? – spytał obcy, odwracając się w stronę młodej Góralki.  

- Tak – skinęła głową mistrzyni górskich stoków. Następnie odpowiedziała na moje pytanie. – Michał, poznaj Łukasza.

- Fajnie, że gość ma imię – skwitowałem jej krótką prezentację. – Kim on jednak jest.

- Jak byłeś w Bukowinie, mówiłam ci, że miałem wcześniej chłopaka, pamiętasz? – odparła Hanka. – Mówiłam wtedy o Łukaszu.  

- To niby ten co trudno mu się było oprzeć? – Przypomniałem sobie. – Ten z magnetycznym urokiem, tak?

Hanka potwierdziła skinieniem głowy. Przyjrzałem się kolesiowi, który wyraźnie zadowolony z mojej ostatniej uwagi, stał niewzruszony na schodach, opierając się o ścianę. Już nie sprawiał wrażenia, jakby czym prędzej chciał czmychnąć. Odzyskał pewność siebie.  

Musiałem przyznać, że sam wygląd faceta mógł wprawić w kompleksy niejednego przedstawiciela płci brzydszej. Sam uważałem się za całkiem  atrakcyjnego, ale przy tym gościu byłem niczym Shrek przy Ryanie Goslingu czy innym hollywoodzkim amancie. Mężczyzna miał ostro zarysowaną szczękę, ciemne niczym węgle oczy i usta, teraz zacięte, ale wyraźnie skłonne do uśmiechu. Jego policzki i brodę pokrywał krótki, ale wypielęgnowany zarost. Głowę ozdabiała czupryna niemal czarnych, ułożonych w modną fryzurę włosów. Sylwetce obcego również nie można było niczego zarzucić. Byłem skłonny postawić złoto przeciwko orzechom, że jest wysportowany i dobrze zbudowany. Do tego koleżka miał naprawdę świetne ciuchy i powalający zapach perfum, które były dopełnieniem idealnego obrazu. Przy takim facecie, można było wpaść w kompleksy w tempie ekspresowym.  

- Ok, to mam jasność kim jesteś  – stwierdziłem, zerkając na przybysza spode łba. – Teraz oświećcie mnie, dlaczego tutaj cię zastałem.

Łukasz spojrzał na Hankę, pytająco, po czym wzruszył ramionami.  

- Niech ona ci powie – odparł.

-  Słucham, Haniu.

- Łukasz półtora miesiąca temu wrócił do Bukowiny – zaczęła mi tłumaczyć Góralka – Spotkał się ze mną po przyjeździe i zaczął namawiać, żebyśmy do siebie wrócili. Podobno bardzo mu na tym zależy…

- Żadne tam „podobno”! – zaprotestował Łukasz. – To czysta prawda, kochanie.  

- Sam widzisz – Hanka spojrzała na byłego chłopaka niepewnie. Widać było, że jest całkowicie zdezorientowana. – Na początku kategorycznie mu odmówiłam. Pamiętałam, że wolał wyjechać niż być ze mną, a poza tym, co tu ukrywać… wciąż myślałam o tobie, Michał. Wspomnienia z czasu, gdy byłeś u nas były tak żywe…, tak gorące, że wydawało mi się całkiem nie w porządku, że mogłabym się zainteresować innym chłopakiem.  

- A potem? – zapytałem.

- Łukasz nie odpuszczał, ale był w tym  cierpliwy i uroczy. W żadnym wypadku namolny – kontynuowała opowieść młoda Góralka. –. Przysyłał kwiaty…  inne prezenty. Pomógł mi też w kilku sytuacjach. Zaczęłam coraz częściej myśleć o tym jak nam było wcześniej dobrze. Coraz bardziej dopuszczałam do głosu myśl, że moglibyśmy być parą. Jednak pamiętałam wciąż o tobie. Zdominowałeś moje myśli i pragnienia. Nie masz pojęcia jak pragnęłam znowu cię zobaczyć i…

- No właśnie! Coś ty jej zrobił?! – przerwał dziewczynie Łukasz. – Przecież to nieprawdopodobne!

- Czemu? Tylko ty możesz tak działać na kobiety? – spytałem zaczepnie.  

- Nie, ale przy niej jesteś smarkaczem, do tego, hmm… dość przeciętnym – ocenił mnie krytycznie były amant Hanki. Skrzywiłem się na tą mało przychylną laurkę. Nieźle mnie wnerwił, kurwa jego piękna mać. – Co takiego możesz zaoferować super dziewczynie jaj Hanka?

- A jednak coś jej dałem takiego, że myśli o mnie w ten sposób – oznajmiłem tryumfalnym tonem. Nie mogłem się powstrzymać.  

- Zgadza się. I to mnie mocno zastanawia – stwierdził Łukasz, nie kryjąc zdziwienia.  

- Przyjechał dzisiaj bez zapowiedzi. Nie wiedziałam, że to zrobi, naprawdę – włączyła się w naszą wymianę zdań Hanka. – Uparł się i nie odpuszcza. Chcę, żebym do niego wróciła.

- I co ty na to? – spytałem.  

- Michał, nie wiem co mam powiedzieć – wydukała Góralka. – Nie wiedziałam tego dwa tygodnie temu, ani tydzień, tym bardziej nie odpowiem teraz... tutaj… na schodach.  

- Ok, masz rację, to chyba mało sprzyjające okoliczności – przyznałem jej rację.

- Cieszę się, że mnie rozumiesz – westchnęła ciężko dziewczyna.

- Skoro, już wiesz o mnie, a Hanka nie jest w stanie podjąć decyzji, to może mnie przepuścisz? – Łukasz ruszył w moją stronę, a ja mu ustąpiłem.  

- A gdzie jest Jagna? – spytałem, przypominając sobie o Janiołowej.  

- Łukasz przyjechał do Warszawy z kumplem, którego poznał podczas wyjazdu do Stanów – odpowiedziała młoda Góralka. – Chciał ze mną spokojnie pogadać w cztery oczy, więc Jagna zabrała Tyrona na kawę i coś słodkiego.  

- Tyrona?! Ciekawe imię – zauważyłem.

- To Afroamerykanin – wyjaśniła Hanka. – Łukasz wyciągnął go z niezłego szamba, więc Tyron pomimo, że nazywany przyjacielem, bardziej przypomina wiernego poddanego.  

Wyjrzałem przez okno, patrząc na wychodzącego na podwórko Łukasza. Przy uchu trzymał telefon komórkowy. Pewnie dzwonił do wspomnianego przez Hankę ciemnego koleżki. Będąc pewnym, że dziewczyna nie widzi mojej miny, skrzywiłem się i zakląłem bezgłośnie. Jak nie urok to sraczka, kurwa mać! Musiał się akurat teraz napatoczyć ten góralski Pan Ładny?  

- Przystojniak z tego Łukasza – ni to stwierdziłem, ni zapytałem, skupiając swoją uwagę z powrotem na pogromczyni górskich stoków.  

- Tak, ale… Michał, chyba nie chcę o tym rozmawiać w ten sposób – wyznała Hanka z głębokim westchnięciem. – Mam totalny mętlik w głowie. Nie ogarniam tego. Kiedy przyjechaliśmy do was, aż do tej pory wmawiałam sobie, że wszystko jest ok. Wypierałam Łukasza z głowy, ciesząc się twoją obecnością. A jednak…

- A jednak będziemy musieli coś z tym zrobić – dokończyłem za nią, widząc, że urwała zdanie w połowie. – Hania, widzę, że nie jest ci lekko. Pomogę, żeby tylko ci ulżyć.

- Jak?! Nie masz chyba pojęcia jak mi trudno! Chyba sam nie wiesz co robisz z kobietami! – Moja rozmówczyni wybuchła. Emocje wirowały w powietrzu. – A teraz do mojego życia wrócił on i… co ci mam powiedzieć… też nie jest mi obojętny.  

Nie wiedziałem co powiedzieć. Przytuliłem ją po prostu. Czułem, że cała drży.  

- Będzie dobrze – stwierdziłem po chwili, najbanalniej jak tylko można. Cóż, w takich sytuacjach kreatywność często zawodzi.  

- No, nie wiem – odparła wątpiąco Hanka, ocierając łzy z policzków.  

- Zobaczysz, że tak – zapewniłem dziewczynę z Bukowiny. – A teraz zabierajmy się z tego bałaganu.  

- Masz rację – zgodziła się. – Pozamykam tylko okna i możemy wracać.  

- Dobra, pomogę ci… albo wiesz co… zejdę na dół i spróbuję zagadać z Łukaszem. Postaram się przełamać jego niechęć.  – oznajmiłem. Widziałem co się dzieje z Hanką, musiałem reagować na sytuację. To nie były takie okoliczności, gdzie mógłbym nabruździć facetowi i spróbować Góralkę od niego uwolnić. Ona najwyraźniej miała do pięknisia słabość. Prawdziwą, nie wspomaganą tajemniczym darem.  

Zszedłem na dół, kierując się na podwórko przed domem. Łukasza zastałem przed bramą, opartego o grafitowe BMW.  

- Słuchaj, możemy chwilę pogadać? – zacząłem niepewnie. W sumie liczyłem się z tym, że mogę dostać w pysk.  

- A o czym, gnojku? – prychnął Góral, patrząc na mnie ze złością.

- O tej sytuacji.

- Aaa, o tym chciałbyś pogadać? – Łukasz nie rezygnował z drwiącego tonu. – To może mi powiedz, co ty jej zrobiłeś dupku, że tak ją do ciebie wzięło.

- Nie mogę – odpowiedziałem. – Po pierwsze, staram się być dyskretny, a po drugie… mocno byś się wkurzył.

- Ja pierdolę…! – były chłopak Hanki zaklął siarczyście. Usłyszałem trzask kości w zaciskanych dłoniach. – Przyszedłeś mnie tu wkurwiać?!

- Nie. Musimy pomóc Hance wyprostować relacje z nami – oznajmiłem. Mówiąc to, byłem z siebie dumny. Zabrzmiało to poważnie i dojrzale. Kurwa, co to się porobiło!  

- I co?! Masz może rozwiązanie, pajacu? – spytał Łukasz nerwowo. – Mnie interesuje tylko jedno zakończenie tej sytuacji. Ty nas zostawiasz w spokoju, a ja z Hanką wracamy do siebie.

- I żyjecie długo i szczęśliwie, co? – Uśmiechnąłem się pod nosem. – Domek na zboczu góry, biały płot i tupot małych nóżek, zgadłem?

- A dlaczego nie?

- Słusznie. Warto wierzyć w sukces – potaknąłem wciąż durnie rozbawiony.  

Na tym nasza rozmowa się zakończyła, ponieważ zza rogu wychyliła się Jagna z Tyronem. Czarny kumpel Łukasza nie do końca wyglądał jak wielu Afroamerykanów z teledysków, filmów i mediów. Owszem, miał szeroki nos i wydatne usta oraz charakterystyczne, krótkie bardzo włosy. Niezgodność z moim wyobrażeniem polegała na stroju. Miał na sobie jasną koszulę świetnie kontrastującą z kolorem skóry w barwie gorzkiej czekolady, a na niej świetnie dopasowaną kamizelkę. Grafitowe spodnie, które miał na sobie też nie były żadnymi tam postrzępionymi czy luźnymi jak płachta dżinsami, tylko garderobą znaczniej elegantszą. Nie muszę dodawać, że buty nie odstawały od reszty ubioru. Żadnej wyeksponowanej złotej biżuterii na nadgarstkach, szyi czy gdziekolwiek. Jedynie mały złoty kolczyk w uchu. Tak drobny, że gdyby nie świecił, to trudno byłoby się domyślić jego obecności. Najbardziej jednak w amerykańskim przyjacielu Łukasza rzucała się w oczy sylwetka. Tyron był wysoki, potężny, w barach szeroki niczym kontener. Gdzieniegdzie, spod ciuchów wychylały się fragmenty tatuaży. Na szyi natomiast miał dziwnie wyglądającą, postrzępioną szramę.  

I ta elegancko ubrana, wielka kupa mięśni zmierzyła mnie wzrokiem jakbym był robakiem, wstrętnym pasożytem.  

- Hi, nice to meet you – wystrzeliłem siląc się na grzeczność. W odpowiedzi Tyron przeszył mnie jeszcze ostrzejszym spojrzeniem. Góral wykonał dłońmi kilka ruchów, po czym czekoladowy gość kiwnął w odpowiedzi na moje powitanie wielkim łbem.  

- Tyron nie mówi – oznajmił Góral, znacząco wskazując szyję kumpla. Po czym dodał z pozoru spokojnie, ale nie owijając zbytnio słów w woal ostrzeżenia. – Ma jednak sporo innych talentów i umiejętności.  

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy – rzuciłem pospiesznie do Łukasza, chcąc zakończyć rozmowę o relacjach między mną, nim, a Hanką.  

Przyjaciółka matki przywitała się ze mną, zerkając niepewnie to na mnie, to na przystojnego Górala. Musiała być bardzo ciekawa, co się wydarzyło, ale przezornie milczała.  

- Odwiozę was – oświadczył Łukasz, zwracając się do Jagny.

- Wielkie dzięki Łukasz, ale my pojedziemy jednak z Michałem – odparła Janiołowa. – Przyjechał specjalnie do nas, więc…

- Jego też zabiorę – mruknął Góral, mierząc mnie krzywym spojrzeniem. Dobrze, że nie miał związanych ze wzrokiem super mocy, bo unicestwiłby mnie na miejscu.  

- Dzięki – Jagna uśmiechnęła się do niego.  

- Poczekamy na was – zakomunikował Łukasz, wsiadając razem z Tyronem do BMW.  

- Co się wydarzyło? – zapytała mnie Jagna, zaraz po tym jak odciągnęła mnie na bok.  

- A co miałoby się stać? – odpowiedziałem pytaniem. – Dowiedziałem się właśnie, że Hanka ma nowego, starego adoratora, do którego chyba wciąż czuje coś dużego. Jeśli pytasz czy była jakaś awantura, to nic złego się nie stało. Ty na pewno o tym wiedziałaś! – Spojrzałem na przyjaciółkę matki z wyrzutem.  

- Wiedziałam, ale co miałam zrobić? – przyznała się Jagna. – Hanka mnie prosiła, żebym nic nie mówiła, dokąd ci nie wyjaśni całej sytuacji. Słuchaj, Michał, ona ostatnio jest całkowicie skołowana. Bardzo była wcześniej zakochana w Łukaszu i, jak sam zauważyłeś, to uczucie zupełnie nie wygasło. Jednak ma duży problem, bo w międzyczasie pojawiłeś się ty. Nie może przestać myśleć o tobie, o czasie spędzonym wspólnie, w Bukowinie.  

- Nie musisz mi tłumaczyć co się dzieje. Ogarniam okoliczności – oznajmiłem.  

- Michał, zrób coś z tym! Tylko ty możesz tu zaradzić – stwierdziła Jagna, ściskając moją rękę. – Hanka nie jest w stanie się zdecydować, Łukasz chociaż się w nim wszystko gotuje, też nie zrobi niczego, dokąd ona nie podejmie decyzji. To nie tylko przystojny chłopak, ale też niegłupi. Umie się zachować. Najchętniej pogoniłby cię siłą, ale obawia się reakcji Hani. Sytuacja jest patowa w ich przypadku, a ty…. ty możesz im pomóc. Zrozum chłopaku, ty jesteś tu pod Warszawą, a jej świat jest w Bukowinie. Wątpię, żebyś planował przenieś się do nas na stałe, a Hania też nie przyjedzie do ciebie na zawsze. Zresztą, po co by jej to było? Ma być jedną z wielu? Dla Łukasza będzie jedną, jedyną. Michał, proszę cię…

Szybką, emocjonalną wypowiedź Jagny przerwało pojawienie się Hanki na podwórku. Dziewczyna nadrabiała miną, ale widać było, że jest rozbita. Musiałem przyznać, że do tej pory bardzo skutecznie ukrywała swój problem. Być może dlatego tak chętnie zgodziła się przyjechać do nas, żeby być z dala od Łukasza. Chociaż na trochę zapomnieć o kłopocie, odciągnąć w czasie podjęcie jakichkolwiek decyzji. Rozumiałem ją, chociaż było to tylko odwlekanie w czasie. Jagna miała rację. Co ja mogłem dziewczynie zaoferować? Dwa, trzy, może kilka tygodni w roku z niezłym odlotem po ostrym pieprzeniu? Niby świetna opcja, ale blednąca wobec całego życia z oddanym, kochającym przystojniakiem. Jakie miałem prawo do niszczenia takiego uczucia? Czy to, że posiadłem dar upoważniało mnie do rozwalania tak fundamentalnych w życiu spraw jak miłość? Owszem, dokąd dziewczyny czy kobiety były w sytuacji, że seks ze mną nie robił totalnej rewolucji w ich życiu moje miłosne podchody były w jakimś stopniu akceptowalne, ale nie w przypadku takim jak Hanki i Łukasza. Wprawdzie miłość młodej Góralki nie mogła być jeszcze bezsprzeczna, bo wtedy zupełnie by straciła zainteresowanie moją osobą. Na przykładzie Kornelii widziałem przecież, co znaczy mój dar wobec siły prawdziwego uczucia, ale to nie mogło być argumentem do tego, żebym bruździł góralskiej miłości. Była szansa, że ci dwoje stworzą coś wyjątkowego. Powinni otrzymać taką szansę.  

- Nie martw się. Będzie dobrze – uspokoiłem Jagnę szybko, przekonany do tego, jak powinienem postąpić.  

Wsiedliśmy wszyscy do samochodu Łukasza i odjechaliśmy. Po drodze nie odzywaliśmy się wcale. Gdyby nie cicho przygrywające radio, w aucie panowałaby grobowa cisza. Gdy wysiedliśmy pod domem poprosiłem Hankę, żeby przeszła się ze mną kawałek. Jagna domyśliła się, że chcę z dziewczyną porozmawiać. Za plecami młodszej Góralki pokiwała głową ze zrozumieniem. Ujrzałem jej dłoń z uniesionym w górę kciukiem.  

- Hania, musimy zdecydować co dalej, – Zacząłem po krótkiej chwili. – To niezdrowe dla ciebie. Męczy cię ta sytuacja, a ja nie mogę pozwolić, żeby tak było.  

- Wiem, Michał, ale jak mam zdecydować? – zgodziła się Hanka. Słychać było w jej głosie desperację. – Mam nadzieję, że nie urażę cię tym co teraz powiem, ale wciąż chyba kocham Łukasza, a zarazem pożądam ciebie tak bardzo, że trudno to opisać.  

- Nie uraziłaś mnie – uspokoiłem młodą Góralkę. – To, że masz wątpliwość świadczy o tym, że nie jesteś jeszcze do końca pewna miłości do Łukasza. Nie pytaj skąd to wiem, ale tak jest.  

- Michał, tak jest, bo miałam żal do niego, kiedy wyjechał za granicę, przerywając nasz związek – wyznała Hanka. – Teraz zapewnia mnie, że był idiotą i więcej nie będzie niczego stawiał ponad mnie.  

- No właśnie – przytaknąłem. – Powinnaś się przekonać, co warte są jego zapewnienia, bo jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować do końca życia, że tak postąpiłaś. Tym bardziej, z takiego powodu. Cudownie było spędzać z tobą miłosne chwile, ale to jednak tylko dogadzanie swojej żądzy. Czym ono jest wobec prawdziwego, głębokiego uczucia. Kurwa, brzmię jak jakiś wycięty z komedii romantycznej dupek, ale tak właśnie myślę. Sam sobie bym nie darował, że mogłem rozpieprzyć coś wyjątkowego.

- Michał, czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że… że… chyba nie…. – dukała Hanka, nie mogąc dokończyć zdania. Zatrzymała i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.  

- Haniu, powinniśmy być przyjaciółmi. Tylko…, w końcu przyjaźń to super sprawa – oświadczyłem poważnie. – Musisz dać szansę Łukaszowi. Przekonać się, czy to prawdziwa miłość. Musisz to zrobić, bo warto. Widzę, że naprawdę tego chcesz.

- Michał, ale… co z nami?

- Tak jak powiedziałem, będziemy przyjaciółmi – odpowiedziałem.  

- Michał….

- Ciii, nie rozkminiaj tego! – Położyłem palec na ustach dziewczyny. – Sama dojdziesz do tego, że nie było innego, lepszego wyjścia.  

- Kuźwa, czemu muszę spotykać dwóch takich świetnych facetów i wybierać! – jęknęła rozżalona Góralka.  

- Hania, daj spokój! – uścisnąłem ją i przytuliłem. – Wolałabyś spotykać dupków i skurwieli? Poza tym, ja nie jestem taki cudowny. Pożądanie wypacza twoje postrzeganie mojej osoby.  

- Co ty tam wiesz, mądralo – prychnęła Hanka, ale czułem, że napięcie dziewczyny ustępuje. Wtuliła się we mnie mocno, jakby bała się, że wyrwę się z objęć i ucieknę.  

Nie odpowiedziałem. Przytuleni, resztę spaceru przeszliśmy w milczeniu. Hanka nie miała racji. Wiedziałem wszystko o tym, kim jestem, a także jak działam na kobiety. Cieszyłem się, że nie zatraciłem się w tej sytuacji i potrafiłem zachować się porządnie. W pewnym sensie, poczułem się dobrze z tym, jaką podjąłem decyzję. I wszystko byłoby super, z jednym małym zastrzeżeniem. Zastanawiało mnie, czemu w przeciągu tak krótkiego czasu tracę hurtowo kochanki?! Jak tak dalej pójdzie, niedługo zostanę sam! Plaga jakaś czy co?! To jakiś zasrany zmierzch miłosnego bożka! Powinienem ostro zabrać się za robotę i postarać o nowe kochanki.  

******

Okazałem się aniołem. Dobrym duchem rodzącego się uczucia. Męskim odpowiednikiem greckiej czy rzymskiej bogini miłości. Pieprzonym Afrodytem czy Wenusem. Łukasz nie mógł uwierzyć, że tak postąpiłem. W jednej chwili zmienił nastawienie do mnie. Nie to, żebyśmy od razu byli przyjaciółmi, w końcu miał świadomość, że bzykałem jego wybrankę serca. Docenił jednak mocno moją postawę. Ostrzegł mnie jednak, żebym ich raczej nie odwiedzał w Bukowinie. A już na pewno nie w najbliższych kilku latach. Doskonale go rozumiałem. Też bym nie chciał. Wynajął apartament, a potem zabrał tam dziewczynę. Rodzicom nietrudno było to wytłumaczyć. Po prostu, narzeczony przyjechał za nią do Warszawy i tyle. Jagna została u nas, chociaż jej pobyt zbliżał się do końca. Przeciągała powrót do domu, bo miała na wyciągniecie ręki młodego Wanata. Z drugiej strony, przejawiała znacznie mniej inicjatywy. Wcześniej wręcz dopraszała się o kolejne pieprzenia, a teraz nie miało to miejsca. Jeśli do czegoś dochodziło, to ja byłem motorem tych zdarzeń. Dziwiło mnie to, bo miałem wrażenie, że przyjaciółka matki staje się coraz bardziej rozpustna. Aż tu nagle taka powściągliwość. Co się za tym mogło kryć? Miałem wrażenie, że odkąd Łukasz zabrał Hankę do siebie, Jagna coś kombinuje. Być może byłem przewrażliwiony i szukałem problemu, tam gdzie go nie było. Czy było coś na rzeczy czy nie, ogłosiła, że za dziesięć dni nas opuści, co i tak było sporą zmianą względem pierwotnego planu.  

Janiołowa mi nie odmawiała swoich wdzięków, ale potrzebowałem też spełnienia z innymi kochankami. Z doświadczenia wiedziałem, że okoliczności poznania kandydatki na nową kochankę mogą być przeróżne, jednak imprezy i tego typu podobne zdarzenia najbardziej sprzyjają wypatrzeniu potencjalnej zdobyczy. Liczyłem więc, na najbliższą jaka się szykowała. Organizowały ją kilka osób wspólnie, zapowiadała się naprawdę niezła balanga. Na szkolnych korytarzach już można było usłyszeć wypowiadane z nadzieją pragnienia na nadchodzący melanż. Ja również miałem swoje oczekiwania, choć mniej miały wspólnego z alkoholem czy innymi używkami. Moim narkotykiem był seks i możliwości jakie w tej kwestii dawał mi dar. Z imprezy zamierzałem wrócić z dwoma trofeami w postaci zainfekowanych moim darem dziewczyn.  
Byłem święcie przekonany, że tak się stanie. Wyzwaniem pozostawało moim zdaniem wyszukanie odpowiednich dziewczyn. Mówiąc wprost, nie chciałem w swojej gromadce panien, do których zdobycia nie potrzebowałbym tak naprawdę daru. Tych, którym wystarczą okoliczności imprezy albo odrobinę więcej szumu w głowie, by wylądować z przygodnym facetem w toalecie lub innym równie uroczym miejscu, a tam oddać urokom szybkiego numerku. Snu z powiek mi to nie spędzało, bo wiedziałem, że kilka interesujących  mnie panien na tej imprezie będzie. Nie wątpiłem też, że pojawią się inne, spełniające moje warunki, na tą chwilę całkowicie mi nieznane.  

Myśl o nowych wyzwaniach nakręcała mnie. Czułem przypływ dodatkowej energii. Przestałem rozmyślać o kurczącym się haremie. Hurtowo opuszczające mnie dotychczasowe kochanki przestałby być bólem głowy. Po pierwsze, wciąż kilka przy mnie trwało, a po drugie, zacząłem myśleć o zaistniałej sytuacji jedynie w kategoriach nowego doświadczenia. Dobrego, które przyniesie mi wiele przyjemności i doznań. Nowe rozdanie. Nowi ludzie. Nowe wyzwania. W końcu kto jak nie ja? Z narzędziem w postaci daru świat kobiet leżał u moich stóp.  

I wszystko byłoby pięknie, gdyby do mojej beczki miodu, ktoś nie dodał łyżeczki dziegciu.  

Był piątek, dokładnie tydzień do imprezy, na którą mocno oczekiwałem. Siedziałem w domu nad książkami. Wiem, dziwnie to brzmi, ale matura się sama nie napisze. Czasem trzeba liznąć trochę wiedzy. To mi przyświecało, gdy z bólem zaczynałem się uczyć w piątkowe popołudnie.  
Po nieco ponad godzinie nauki w naszym domu zjawił się gość. Ku mojemu zaskoczeniu była to Kornelia. Po krótkiej, kurtuazyjnej wymianie zdań z rodzicami przyszła do mnie na piętro.  

- Cześć Michał – przywitała się radośnie.

- No cześć.

- Ty, w piątkowe popołudnie kwitniesz nad książkami – zdumiała się siostra Saby, po czym dodała wesoło. – Coś złego dzieje się ze światem. Jakaś zła koniunkcja sfer albo inne tragedie.

- Żartuj sobie ile chcesz – skrzywiłem się, dając dziewczynie do zrozumienia, że nauka idzie mi kiepsko. – Kiedyś muszę się przygotować do matury.  

- Słusznie, słusznie… ale, że w piątek. – Dziwiła się Kornelia. – Czyżby…, zresztą nic już, nie ma sprawy.

Wiedziałem o co chciała zapytać. Tak wyszło, że rzeczywiście żadna z moich kochanek nie była dostępna w dzisiejsze popołudnie. Miała też rację, domyślając się, że, gdyby było inaczej, nie sterczałbym nad książkami.  
Cóż, znała mnie od tej strony jak zły szeląg.  

- Ok. – Przytaknąłem, nie chcąc drążyć niewygodnego tematu. – A co ciebie do nas przywiało?

- Do ciebie, mój drogi, do ciebie – sprostowała. – W zasadzie to ja też w kwestii maturalnej.

- Poważnie? A to ciekawe… . - Zainteresowałem się.  

- Widzisz, wcześniej często pomagała mi Saba. Teraz jednak nie ma o tym mowy, więc pomyślałam, że moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. Wspólnie się pouczyć raz na jakiś czas. Myślę, że to dałoby nam nowe możliwości.  – wyjaśniła Kornelia.  

- Hmm, wspólna nauka…. . – Zasępiłem się. Pomysł Kornelii nie był zły, ale nieoczekiwany. Była zbyt dobrą uczennicą, żeby potrzebować mojej pomocy. Ja w sumie, kiedy nie miałem zaległości też ogarniałem wystarczająco. W pomyśle dziewczyny nie chodziło tak naprawdę o lepsze przygotowanie się do egzaminu dojrzałości. Chciała w ten sposób zyskać czas spędzany ze mną. Teraz, gdy mój kontakt z Sabiną stał się zerowy, również z nią widywałem się rzadko. Była sprytna, odmówić byłoby mi bardzo trudno. Zresztą, nie chciałem tak postąpić. Po pierwsze, nie chciałem sprawiać pannie przykrości. Po drugie, to była świetna dziewczyna, czas z nią spędzony na pewno nie byłby straconym. Natomiast istniał jeden zasadniczy, duży problem. Obwiałem się, że Kornelia będzie tez czas chciała wykorzystać, żeby się do mnie zbliżyć. I była to myśl miła, bardzo mi schlebiająca, tylko kolidująca z moim pomysłem na najbliższą przyszłość. Myślałem, że pewne rzeczy wyjaśniliśmy sobie ostatecznie. Najwyraźniej siostra Saby nie była z tych, co poddają się łatwo.  

- Cóż, czemu nie…? To może być ciekawe doświadczenie – odpowiedziałem.  

- Świetnie! To nad czym siedzisz teraz? – Kornelia zareagowała entuzjastycznie. Ściągnęła z siebie bluzę, odsłaniając koszulkę na ramiączka z naprawdę głębokim dekoltem. Byłem święcie przekonany, że nie bez powodu taką założyła. Dziewczyna przyszła tu z przygotowanym planem.  
Nie będzie lekko, pomyślałem, gdy przysiadała się do mnie.  

- Nad matmą. Z nią mam największy problem – oznajmiłem.  

- Ok, ja wprawdzie ścisłym umysłem nie jestem, ale ogarniam nie najgorzej – wyznała Kornelia, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej. Czułem ciepło ciała dziewczyny. Drżenie. Energię. W każdym innym wypadku przestałbym myśleć natychmiast o nauce, a skupiłbym się na tym jak dobrać się do towarzyszącej mi panny. Okoliczności były jednak nietypowe. Wiedziałem, że jak pozwolę sobie na takie zachowanie, będę głęboko w dupie. Kornelia będzie oczekiwać, że od teraz jest jedną jedyną. Nie pasowało mi to wcale. Jeśli natomiast dalej upierałbym się, przy swojej dotychczasowej postawie, naraziłbym się straszliwie. Nikt nie lubi być odtrącany. To prosta rachuba. Od dawna wiem, że jest we mnie zakochana. Skoro zdecydowałbym się na bliskość z nią, to byłoby jednoznaczne z tym, że się na to godzę. Z kolei nie chcąc być z nią parą, a doprowadzając do zbliżenia równałoby się to z chamskim wykorzystaniem. Tak źle, a tak jeszcze bardziej niedobrze. Jedynym wyjściem było odpowiednio się zachowywać zanim do czegokolwiek dojdzie.  

Nie było łatwo. Kornelia, jak na grzeczną dziewczyną zręcznie wykorzystywała cały repertuar zagrywek. Ocierała się, przymilała, raz nawet niby spontanicznie pocałowała mnie mocno, pod pretekstem udanego rozwiązania trudnego zadania. Do tego dochodziły wrażenie wizualne. Głęboki dekolt koszulki mocno odsłaniał piersi dziewczyny. Nie była to dla mnie nowość, bo były świetne. Idealne pod względem rozmiaru i kształtu. Przyznaję, trudno było mi się skupić na zadaniach. Co chwila zerkałem na  biust Kornelii, świdrując wzrokiem zagłębienie pomiędzy piersiami. Do tego siostra Saby przyszła w dość krótkiej spódniczce, którą pod pozorem wygodniejszego siedzenia sporo podciągnęła. Uwierzcie mi, takie nogi jakie posiadała nie ułatwiają skupienia się na matematycznych problemach.  

Przez półtorej godziny wiłem się jak piskorz, żeby nie zrobić niczego głupiego. Żadnych krzywych akcji z mojej strony. Byłem niezłomnie dzielny, co po zrodziło u Kornelii skrywaną frustrację. Nie na tyle jednak dobrze ukrytą, żebym nie rozpoznał oznak.  

- Zaraz zrobimy przerwę – oświadczyłem, po tym jak rozwiązaliśmy kolejne trudne zadanie. – Zamówię pizzę, zjemy i nabierzemy sił na kolejne wyzwania.  

- Świetnie! Widziałeś jak nam dobrze poszło! – Ucieszyła się Kornelia. Doskonale grając radość z sukcesu, pchnęła mnie niby z entuzjazmu na wyrko. Niby taka kumpelska wywrotka. Sekundę po tym leżała obok mnie, pochylając się nade mną . – Prawda, że świetnie?

- Rewelacyjnie – przyznałem, czując, że na mnie napiera. Trudno było w takiej sytuacji udawać, że nie istnieje maślane spojrzenie oczu dziewczyny. Piersi wbijające się w moje ciało, czy noga w krocze. Ryzykowałem wiele, ale zapytałem.  – Kornelia, co ty robisz?

- A jak sądzisz? – spytała głosem tak seksownym, że nie posądzałem ją o posiadanie takiego.

- Sądzę, że sytuacja jest jednoznaczna i… – odpowiedziałem, ale nie skończyłem zdania. Kornelia zamknęła mi usta pocałunkiem. Głębokim, ciepłym i drżącym. Roztopiła mnie jak masło na rozgrzanej patelni. Objąłem szczupłą talię dziewczyny, odpowiadając równie gorącym całusem.  

Trwaliśmy złączeni pocałunkiem kilkadziesiąt sekund. Kornelia lgnęła do mnie coraz mocniej. Sytuacja była idealna, żeby przejść do mocniejszych akordów. Do zmysłowego ciągu dalszego. Chwila zapomnienia trwała. Uwolniłem ciało dziewczyny od koszulki, a chwilę potem, od skąpego biustonosza. Poczułem słodki ciężar opadających na twarz piersi. Miękka, jedwabista skóra kusiła jak licho. Zagarnąłem jedno z gron, zbliżając sutek do własnych ust. I wtedy przyszło opamiętanie.

- To nie powinno się wydarzyć, Nela! – wydyszałem, odsuwając od siebie dziewczynę. Kornelia wylądowała obok mnie z zaskoczoną miną. Zaraz potem skrzywiła się i zacisnęła usta. Po zaskoczeniu szybko przyszła kolej na złość.

- Dlaczego?! Co jest ze mną nie tak?! – syknęła mi w twarz niedoszła kochanka, zasłaniając piersi.  

- Wszystko jest tak. Problem jest we mnie – odparłem, zgodnie z prawdą. – Wiem co czujesz do mnie. Dlatego nie powinienem pozwolić, żeby sprawy przybrały taki obrót.  

- Wiesz jak głupio to brzmi?! – prychnęła nerwowo Kornelia. – To co niby ma robić chłopak z dziewczyną, która jest w nim zakochana?

- Nela…

- Może było za grzecznie jak dla ciebie, Michałku?! – głos dziewczyny stawał się coraz donośniejszy. Odsłoniła piersi, zagarniając je i mało subtelnie podsuwając mi pod nos.  

- Nela, proszę… ciszej – wydukałem. – Mama jest w domu. I przestań molestować własne piersi.  

- To może pora by się dowiedziała jaki jest naprawdę jej synek? – odparła Kornelia. Posłuchała jednak, zniżając głos o kilka tonów.  

- Nela…

- To co, jak będzie ostrzej, dokończymy sprawę? – Głos dziewczyny zaczął się łamać. Wypuściła piersi z rąk, by zacząć odpinać spodnie. – Miejmy to za sobą. Zerżnij mnie i będziemy wreszcie obydwoje zakochani.  

- Nela…

- Masz zamiar do wieczora wymawiać tylko moje imię? – Kornelia nerwowo zaczęła zsuwać spodnie z bioder. – Powiedz mi coś sprośnego. Coś takiego, żeby mi kolana zmiękły… żebym chciała…

- Dość! Przestań Kornelia! – warknąłem przez zaciśnięte zęby. – Zaciągaj portki na tyłek i stanik na piersi. Ubierz się. Przez chwilę się zapomniałem, co nie powinno mieć miejsca. Przepraszam cię za to, to wyłącznie moja wina.  

- Ech, Michał, ty pieprzony pajacu – stęknęła żałośnie Kornelia, a potem z jej oczu popłynęły łzy. – Ty pieprzony, kochany dupku!

- Nela, nie chciałem twoich łez – oświadczyłem smętnie, podając dziewczynie chusteczki higieniczne. – Jeśli chodzi o nas, mam straszy mętlik w głowie, ale jestem pewien, że nie chcę cię skrzywdzić.  

- I dlatego odmawiasz mi czułości w takim momencie? – Kornelia spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. – Jesteś chyba jedynym facetem na świecie, który nie chce dziewczyny pchającej mu się do łóżka.  

- Odmawiam nie z tego powodu, dobrze o tym wiesz – odpowiedziałem z powagą. – Chodzi o to czego ty oczekujesz, a ja nie mogę ci obiecać. Teraz może myślisz inaczej, ale zrobiłem to dla ciebie. Z szacunku, może się zdziwisz, ale posiadam trochę przyzwoitości i rozsądku.  

- Michał, problem w tym, że wiem. Jesteś świetnym facetem – oznajmiła Kornelia patrząc mi głęboko w oczy. – Tylko co się z tobą porobiło?  

- Nie mam bladego pojęcia – odpowiedziałem. Nie skłamałem. Niby zostałem zdiagnozowany, ale jak dokładnie wyglądał proces, to już była wiedza tajemna. Podobnie jak to, dlaczego akurat mnie to spotkało.  

- Kocham cię – wyznała Kornelia.  

- Ja… chciałbym… powiedzieć ci to samo… - odpowiedziałem, plącząc się strasznie. -  I w pewnym sensie… też cię chyba kocham… ale…

- Co „ale”?

- Nie potrafię zrezygnować z tego jak teraz żyję – oświadczyłem. – To silniejsze ode mnie. Teraz silniejsze od wszystkiego. Tylko bym cię skrzywdził, gdybym pozwolił sobie na bliskość z tobą.  

- Tak jak mówiłam, świetny z ciebie chłopak – stwierdziła Kornelia smutno, podnosząc się z łóżka. – I gnojek zarazem.  

- Cóż.. nie zaprzeczam.

- Chyba już pójdę.

- Nie poczekaj! Zjedz z nami – zaproponowałem.

- Z tą smętną miną i zaczerwienionymi oczami? W życiu!  – Kornelia zdobyła się na żart.  

- Jak chcesz, ale…

- Wiem, jaki jesteś w domu, przy rodzicach – wyjaśniła dziewczyna. – Patrząc na ciebie takiego, jeszcze bardziej będę nieszczęśliwa, że nie mogę cię mieć dla siebie.  

- Nela, nigdy nie mów nigdy – odpowiedziałem banałem.  

- Tak, i co? Mam czekać aż się wybzykasz? – Posępnie stwierdziła Kornelia. – Ile to by trwało? Pięć lat, dziesięć, a może dwadzieścia? Może nigdy?  

- Nela…

- Poza tym, jakoś znoszę wiedzę o twoich dotychczasowych dokonaniach – Uśmiechnęła się smutno. – Jednak świadomość, że liczba twoich kochanek rośnie mogłaby w końcu pokonać moją wyrozumiałość i tolerancję.  

- Nela, ja po prostu na ciebie nie zasługuję – oznajmiłem z przekonaniem.

- Nie decyduj o tym za mnie – Kornelia spojrzała na mnie z rozgoryczoną miną. – Nie chcesz dać nam szansy, więc nie wiesz, jakby było.  

- Pewnie masz rację – zgodziłem się. – A czy wspólna nauka jest nadal aktualna?

- Nie wiem – odparła. – Dziś przeżyłam duże rozczarowanie. Odtrąciłeś mnie i tak łatwo ci to przyszło. W sumie, też jestem winna. Obiecywałam sobie i tobie, że pogodzę się z sytuacją, ale to trudne dla mnie. Musze pozbierać myśli…

- Nela, wiesz, że ja zawsze…

- Wiem. – Pocałowała mnie w policzek. Niewinnie, przyjacielsko. – Na razie, durniu.

- Cześć Kornelia.

Wyszła pospiesznie, starając się nie rzucać w oczy. Mama była zajęta w kuchni, wiec się udało. Zostawiła mnie z wątpliwościami i kłębiącymi się myślami. Cholera jasna, dlaczego życie tak często musi być skomplikowane?

*****  

Na drugi dzień próbowałem się dodzwonić do Kornelii, ale telefon dziewczyny milczał. Po kilkunastu próbach odpuściłem. Wysłałem jej wiadomość w której jeszcze raz odniosłem się do wczorajszego zdarzenia i przeprosiłem. Odpowiedzi się nie doczekałem. Nie chciała ze mną gadać. Pytanie, czy chwilowo, czy może był to początek całkowitego odpuszczenia sobie Michała Wanata.

Późnym popołudniem zadzwoniła do mnie Jagna. Cioteczka była rozkoszna jak rzadko kiedy. Umówiłem się z nią w remontowanym domu. Coraz mniej było tam do zrobienia. Drugi etap prac miał się odbywać już pod nadzorem prawdziwych właścicieli.  

Przyjechałem punktualnie, spieszyłem się do cielesnych rozkoszy. Ostatnio nie miałem ich za wiele, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę, że wciąż miałem grupkę kochanek. Dlatego na spotkanie z Janiołową szedłem z wielkim apetytem na seks. Liczyłem, że będzie długo, mocno i zajebiście.  

I już od progu poczułem silny wzwód. Przyczyną była, oczywiście, Jagna.  
Otworzyła drzwi ubrana jedynie w satynową, kusą koszulkę. W kolorze ciemnego bursztynu. Wyglądała jak wysoka wygrana na loterii.  

- Cześć Michał – przywitała mnie, zawieszając na mnie kuszące spojrzenie i prężąc się jak kotka.  

- Cześć ciotunia. – Przyciągnąłem ją do siebie, jak tylko usłyszałem trzask drzwi za plecami. – Aż tak byłaś stęskniona?  

- Na ciebie? Zawsze! – mruknęła, wijąc się w moich objęciach. Pod jedną z dłoni czułem pierś Janiołowej, pod drugą – drgający mięsień w miejscu, gdzie kończy się udo, a zaczyna pupa.  

- Gdy się zabawiamy, wciąż łapie się na myśleniu, że jesteś przyjaciółką mojej matki – oznajmiłem, unosząc wyżej dół koszulki. Lekko rozczarowany zauważyłem, że gaździna ma na sobie skąpe majtki.  

- Nie psuj nastroju, Michał! – fuknęła na mnie Jagna. – Poza tym, Basia ma rodzinę, super męża. Ja jestem sama, córka  w Nowym Targu ma własne życie. Długo starałam się być przyzwoita, ale odkąd pojawiłeś się zimą w Bukowinie przestałam. Mam swoje potrzeby, pragnienia… fantazje…

- Ok, doskonale to rozumiem. Dajmy już temu spokój. – Zgodziłem się z przyjaciółką matki. Wsunąłem dłoń pod majtki, chcąc się ich pozbyć. – Po co je nałożyłaś? Do tej koszulki nie potrzeba żadnych gatek.

- Żebyś miał trochę trudniej. – Zaśmiała się Jagna, skutecznie się broniąc przed utratą bielizną. – A wracając jeszcze do moich fantazji…

- Taak… co z nimi?

- Mam dla ciebie niespodziankę – oświadczyła Janiołowa z błyszczącymi oczami. Udało się jej zdobyć moją uwagę. Skorzystała z okazji, uwalniając się od moich uścisków.  

- Jaką?

- Dużą.

- Oooo! No to nie mogę się doczekać, żeby się przekonać co to jest – odparłem zaintrygowany. Zważywszy jak ostatnio rozwiązła stała się przyjaciółka matki spodziewałem się ostrych ekscesów lub wyszukanych gadżetów.  

- Chodź ze mną! – Jagna pociągnęła mnie za rękę, kierując się na piętro.  

Szedłem grzecznie za gaździną, obserwując z przyjemnością krągły, obfity tyłek. Z tej perspektywy kusa koszulka niewiele go zakrywała, więc było na co popatrzyć. Żałowałem tylko, że nie udało mi się ściągnąć majtek z zadka cioteczki. Ciekawość potęgowała moje podniecenie. Wzwód miałem potężny.  

Po chwili staliśmy przed drzwiami jednego z pokojów. Jeśli dobrze pamiętałem, znajdowała się tam sypialnia. Jagna otworzyła szeroko drzwi, a mnie wmurowało w podłogę. Wydawało mi się, że słyszę odgłos kości spadających na ziemię. To była moja szczęka.  

W pokoju, na szerokim łóżku leżał w swobodnej pozycji Tyron. Miał na sobie jedynie slipy oraz koszulkę na ramiączka. Mogłem przyjrzeć się jego tatuażom, których miał sporo. Szczerze jednak powiem, niezbyt ogarnąłem co przedstawiają. Zbyt byłem zszokowany. Ciemnoskóry facet spojrzał na nas, a potem rozchylił usta w szerokim uśmiechu, błyskając rzędem białych jak śnieg zębów. Wspaniały kontrast do tych szram na szyi i pysku.  

- Coo?! Co to ma znaczyć?! – wydusiłem z siebie wreszcie.  

- Przygotowałam ci pożegnanie – wyjaśniła Jagna, szukając u mnie oznak aprobaty. – Chciałam, żeby było wyjątkowe. Wyjeżdżam za trzy dni i nie wiem, kiedy się znowu zobaczymy. Pomyślałam, że zabawa w trójkącie przypadnie ci do gustu i na długo zapadanie w pamięci.  

- Tak… to naprawdę… ale dlaczego on? – Myśli kłębiły się w mojej głowie niczym macki stada ośmiornic. Czyżby mój dar się poprzestawiał po tym wypadku z wybuchem? Czy może tworzy rzeczywistość pod dyktando moich fantazji? Często zdarzało mi się oczami wyobraźni pieprzyć z partnerkami w towarzystwie drugiego faceta. – Kiedy zdążyliście się tak zbliżyć?

- Jak tylko zobaczyłam Tyrona pierwszy raz poczułam do niego coś wyjątkowego – przyznała Jagna. – Nie zajęło mi długo, żeby stwierdzić, że to pożądanie. Miałam straszną ochotę mieć takiego kochanka, a on… on się nie wzbraniał bardzo.  

- Nie wzbraniał się? – żachnąłem się, słysząc takie tłumaczenie.

- No nie. – Przytaknęła Janiołowa, rumieniąc się straszliwie. – Słuchaj, on jest niesamowity! Prawie jak ty, nie… jest wspaniały, ale inaczej.  

- To wy już się pieprzyliście?! – spytałem zdumiony.  

- Tak, dwa razy – przyznała przyjaciółka matki. – Michał, ale ja wciąż najbardziej chcę z tobą, tylko… sama nie wiem… Tyron jest taki inny… egzotyczny… i…

Spojrzałem na Jagnę i byłem pewien, że ona tego naprawdę chce. Uświadomiła sobie jednak w tym momencie, że jej fantazja niekoniecznie musi być kompatybilna z moją. Nagle dotarło do niej, że dzielenie się kochanką z innym facetem, może mi nie pasować. Była rozdarta. Nastrój pryskał, lada chwila mógł ulecieć jak latawiec na wietrze. Szybko zrobiłem bilans plusów i minusów. Werdykt był druzgocący. Klamka zapadła. Nie wiem co się porobiło z moim darem. Być może, ewoluował w bardziej zaawansowaną formę czy jakieś inne cholerstwo. Jeśli tak było, postanowiłem się nad tym zastanowić nieco później. Teraz chciałem spełnić pragnienie Jagny. Sam byłem ciekaw możliwości, tego wielkiego faceta o czekoladowej skórze.  

- To posmakujmy tej egzotyki – odparłem, wzbudzając zachwyt gaździny. Zręcznie ściągnąłem z niej koszulkę.  – Pokaż co wyjątkowego odkryłaś w naszym ciemnym przybyszu.

Objąłem Janiołową od tyłu, zagarniając zwisające ciężko grona. Ugniatając obfite piersi, obserwowałem reakcję Tyrona. Oczy ciemnoskórego mężczyzny rozjarzyły się czarnym ogniem. Oblizał szerokie usta, a potem potarł wielki wzgórek na slipach. Spodobało mu się co robię z Jagną.  

Skoro tak, to postanowiłem zrobić kolejny krok. Jedną rękę wsunąłem pod majtki bukowińskiej gaździny. Odszukałem wilgotną bruzdę, by czym prędzej zanurzyć w niej palec. Uciskając i trąc cipkę sprawiłem, że ciało kobiety zaczęło się prężyć. Każdy mój ruch palców wywoływał odruchowy spazm ciała przyjaciółki matki. Kręciła tyłkiem i biodrami, dysząc przy tym zmysłowo. Tyron coraz gwałtowniej pocierał przód swoich slipek.  

Tak się zabawiając, małymi krokami zbliżyliśmy się do łóżka. Niemy przyjaciel Łukasza uniósł się lekko, wyraźnie chcąc coś zrobić. Uprzedzając wypadki, pchnąłem Jagnę na ciemnoskórego gościa, który na powrót zapadł się w łóżko.

- Nie pozwól Tyronowi, żeby sam zajmował się swoim penisem – poleciłem gaździnie. Nie odrywając oczu od duetu na łóżku, zacząłem się rozbierać.  

W zasadzie nie musiałem tego mówić, bo zanim skończyłem zdanie, ona już ściągała slipy z czekoladowego tyłka. Gdy wykonała zadanie, ujrzałem kutasa jakby żywcem wyciętego z pornosów. To było naprawdę potężne narzędzie. Nie z gatunku tych sztucznie pompowanych, ale przez prawdopodobieństwo bycia naturalnym budzące ogromny respekt . Na samą myśl o tym, że przyjaciółka matki będzie go miała w sobie zrobiło mi się bardziej gorąco.  

Jagna, jak sama przyznała, poznała już ten walor Afroamerykanina. Jeśli przeżyła chwilę zaskoczenia i przestrachu związaną z fiutem Tyrona, to była ona przeszłością. Chwyciła potężny narząd i obciągnęła go kilkukrotnie dłonią. Odniosłem wrażenie, że ta pieszczota sprawiła, że jeszcze spotężniał. Odsłoniwszy żołądź, Janiołowa zaangażowała w oralną zabawę usta oraz język. Nie przestając pracować dłonią, lizała potężnego fiuta od nasady po czubek. Docierając do żołędzi za każdym razem połykała ją wraz z częścią sztywnego trzonu. Niemal czarny kutas ledwie mieścił się między szeroko rozciągniętymi wargami Jagny. Tyronowi ta zabawa się podobała. Przewracał oczami , zaciskając mimowolnie usta. Widok był zaiste niesamowity i podniecający. W życiu bym nie powiedział, że kiedykolwiek zobaczę ciotkę Jagnę obciągającą czarnoskóremu olbrzymowi fiuta.

Skoro jednak wydawałoby się niemożliwe stało się faktem, nie wypadało poprzestać jedynie na obserwacji. Gapiąc się na oralną grę wstępną w wykonaniu gaździny zdołałem się rozebrać. Byłem gotów do kolejnych wyzwań. Mój kutas był równie sztywny jak Tyrona, choć nie tak okazały. Nie był też powodem do kompleksów i frustracji, więc postanowiłem mieć w dupie gabaryty penisów.  

Podszedłem bliżej do baraszkującego duetu. Stanąłem tuż za wypiętym tyłkiem Jagny, po czym ściągnąłem z niego majtki. Moim oczom ukazała się lśniąca od wilgoci znajoma cipka. Zdawała się zapraszać mnie do siebie. Skorzystałem z zachęty, kierując dłoń na wargi sromowe. Pocierając je, sprawiłem, że tyłek Jagny ożył, poruszając się rozkosznie i lubieżnie. Palce ześlizgiwały się z mokrych fałd. Z łatwością zatopiłem je w ciepłym, lepkim wnętrzu. Odszukałem guzek na łechtaczce, skupiając się na nim. Jagna pojękiwała za każdym razem, gdy zaciskałem palce na niewielkim epicentrum rozkoszy. Za którymś z kolei razem, szarpnęła zadkiem gwałtowniej i wydała z siebie znacznie głośniejszy jęk. Otworzyła przy tym szeroko usta, z czego skorzystał Tyron. Chwycił głowę Janiołowej i docisnął, czym zmusił partnerkę do połknięcia fiuta. Oczywiście, nasza partnerka nie dała rady pochłonąć całego penisa, ale i tak zaimponowała mi tym, jak sobie poradziła. Czarny taran napierał jednak bardziej, a czarnoskóry kochanek nie zwalniał uścisku. W końcu Jagna się poddała. Zatrzepotała nerwowo rękami, dając znak, że ma dość. Krztusząc się, chwytała duże hausty powietrza.  

- Nie było zbyt ostro? – spytałem, szczerze zmartwiony.  

- Daj spokój! – odparła buńczucznie Janiołowa. – To dopiero początek!

Korzystając z chwili naszej krótkiej konwersacji, Tyron pozbył się koszulki. Tym sposobem, wszyscy troje byliśmy kompletnie nadzy. Czarnoskóry usiadł na łóżku, chwycił tyłek leżącej na plecach Jagny, po czym przyciągnął kochankę do siebie. Nabił ją na swojego potężnego członka. Wszedł od razu głęboko, wywołując spazm rozkoszy i głuchy jęk partnerki. Z nabożeństwem obserwowałem na wnikający w głąb przyjaciółki matki taran. Sprawiał wrażenie, że nie ma prawa się zmieścić w jej wnętrzu. Głowa Jagny niemal zwisała z brzegu wyrka. Podłożyłem pod nią poduszkę, a potem zbliżyłem penisa do ust pieprzonej przez Afroamerykanina gaździny. Wsadziłem go między rozedrgane wargi, a potem włączyłem tryb rżnięcia. Jagna przytrzymywała mojego fiuta, więc narzuciłem ostre tempo. Widok przed oczami, zmącił resztki opanowania jakie jeszcze miałem w zanadrzu. Poczułem silny skok podniecenia. Pieprzyłem Jagnę w usta, a naprzeciwko mnie ciemnoskóry olbrzym raził ją kolejnymi pchnięciami, jakby miał rozerwać. Szumiało mi w głowie od emocji i doznań. Wszelkie wątpliwości związane z zachowaniem Jagny zostawiłem na później. Na czas, kiedy ochłonę. Zważywszy na okoliczności, gdzieś za kwartał.  

Po dłuższej chwili wskazałem palcem na siebie, a Tyron od razu odgadł o co mi chodzi, przerywając bzykanie. Usiadłem na brzegu łóżka z fiutem sterczącym niczym działo. W sumie, stosowne porównanie, był wszakże uzbrojony w pociski. Przez moment przyszła mi do głowy głupia myśl, że po rżnięciu z Tyronem, kontakt z moim członkiem może nie być tak dojmujący, ale szybko pozbyłem się natrętnej idei. Nic nie wnosiła, poza niepokojem. Poza tym, czas był nieodpowiedni na niepotrzebne konkurowanie. Teraz tworzyliśmy zespół. Matematyka była prosta. Dwa penisy, dwa razy więcej przyjemności. Nie tylko dla Jagny, ale też dla nas obydwu. Tu trzeba było się ostro sprężać i czerpać radość z chwili.  

Odgoniłem niepotrzebne myśli, skupiając się na czerpaniu. Jagna rozsiadła się na moich kolanach. Wilgotne fałdki cipki niczym macki stwora przylgnęły do mojego fiuta. Przeszył mnie rozkoszny dreszcz. Ciepłe wnętrze kochanki wchłonęło całkowicie twardego jak skała kutasa. We łbie rozdzwoniły się kuranty, podkreślając wyjątkowość momentu. Chwyciłem miękkie biodra przyjaciółki matki, z lubością patrząc na okazały zadek, który zaczął się rytmicznie poruszać. Partnerka była nakręcona, narzucała własne tempo.  
Z drugiej strony ciotki, ciemnoskóry przybysz zza oceanu wsunął swojego wielkiego fiuta między obfite piersi. Gaździna z Bukowiny zagarnęła je, zaciskając na członku. Chwila trwała. Pieprzyłem Jagnę wespół z Tyronem i było mi zajebiście dobrze. Po chwili, czart mnie podkusił. Jedną ręką chwyciłem rozpuszczone w nieładzie włosy partnerki. Zacisnąłem dłoń i pchnąłem jej głowę do przodu. Afroamerykanin w lot ogarnął temat. Potężny, ciemny kutas zbliżył się do ust przyjaciółki matki. Rozwarła szeroko wargi, pozwalając mu wniknąć do środka. Byłem podniecony jak cholera. W najśmielszych oczekiwaniach nie przewidziałbym, że dzisiaj spotka mnie taka niespodzianka.  

Upłynęły kolejne minuty. Skłębione myśli, które przebijały się, gdzieś przez podniecenie i rozkosz, gnały ku oczywistej kolei rzeczy. Ponad ramieniem Jagny dałem znak Tyronowi, że pora na kulminacyjny punkt programu. Oczy czekoladowego gościa rozbłysły niczym latarnie w mroku. Był nie mniej podniecony perspektywą tego, co planowałem. W następnym sygnale w nieco zabawny sposób przekazałem mu, jak ma wyglądać podział ról. Dałem do zrozumienia, że jeśli on będzie rżnął w tyłek naszą kochankę, to grozi to katastrofą. Usta Tyrona rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, odsłaniając rząd białych zębów.  

Silny jak tur Afroamerykanin podniósł Jagnę bez problemu. Wtulona w niego dała się ponieść. Położyli się na łóżku, zajmując najlepsze pozycje. Zwrócona twarzą do Tyrona przyjaciółka matki nabiła się z głuchym jękiem na potężnego członka. Choć nie był mój, zakręciło mi się w głowie z wrażenia. Widok, naprawdę okazałego, hebanowego fiuta, pracującego niczym tłok w cipce Janiołowej był przejmujący.  

Teraz nie byłem jednak turystą. Nie chodziło o widoki. Splunąłem w dłoń, rozcierając ślinę na własnym penisie. Przytrzymując go pewnie, naprowadziłem na cel. Tyron ściskając podczas pieprzenia zadek Jagny, domyślnie rozciągnął na boki pośladki partnerki. Mały otwór między nimi był doskonale widoczny. Żar żądzy palił mnie straszliwie. Jak najszybciej chciałem sforsować zadek kochanki. Myśl o podwójnym rżnięciu oszałamiała mnie, doprowadzała do szaleństwa. Naparłem czubkiem fiuta na anus, spokojnie, badając grunt. Nasza kochanka była przygotowana na rozwój wypadków, przyjęła mnie ochoczo. Ustąpiła, pozwalając mi wniknąć w tylne, tajemne wrota.  

W moim centrum dowodzenia pod czaszką, zespół neuronów i innych cholerstw znalazł się w stanie najwyższego stopnia ekscytacji. Głowa pulsowała pompowana olbrzymią dawką podniecenia. Ciałem targały wewnętrzne żywioły rozkoszy. Byłem totalnie na ich łasce. Było mi z tym kurewsko dobrze.  

Kilkoma sztychami wprowadziłem całego fiuta w mały otwór. Nadszedł kulminacyjny moment naszej zabawy w trójkącie. Obydwaj z Tyronem nie oszczędzaliśmy się. Rżnęliśmy Jagnę na dwa kutasy niczym najlepsze męskie gwiazdy filmów porno. Nasza kochanka jęczała głośno, niekiedy z jej ust wydobywało się ciche kwilenie. Myliłby się jednak ten, kto myślałby, że były to odgłosy protestu czy bólu. Janiołowa oszalała z nadmiaru silnych emocji i doznań. Wzrok naszej partnerki zdradzał oznaki rozkoszy podszytej szaleństwem. Mokre od potu ciało kobiety prężyło się pod naszym naporem. Grzeczna i stateczna na co dzień, teraz była demonem ogarniętym przez żądze. Nie ograniczała się jedynie do przyjmowania następujących po sobie pchnięć, ale wzmacniała doznania całej naszej trójki, kręcąc biodrami i tyłkiem.

Byłem oszołomiony. Otumaniony trwającym spektaklem porno, którego byłem częścią. Krew wrzała w moich żyłach, podniecenie trawiło moje wnętrze. Przed oczami wirowały pulsujące plamy. Napędzany żądzą pieprzyłem jak szalony, zapominając, że penetruję anus, a nie cipkę.  
Na szczęście, żadna krzywda Jagnie się nie działa.

Ostre rżnięcie w trójkącie musiało mieć swoje konsekwencje. Oczywiste było, że długo nie wytrzymamy naporu tak wielkiej dawki emocji. Lada moment dopadnie nas nieuniknione. Orgazm, który nie bierze jeńców.  

I tutaj przyszła pora na małą satysfakcję dla mnie. Okazało się, że Tyron, choć obdarzony przez naturę sowicie, wykruszył się pierwszy. Zacisnął wielkie palce mocniej na biodrach Jagny i zaczął konwulsyjnie szarpać dupskiem. Zacisnął grube wargi, niemal ja przegryzając. Było o jeden krok od szczytu.  

Wysunąłem się z tyłka Jagny, obawiając się kontaktu ze spermą drugiego faceta. Jak się okazało, całkiem słusznie. Tyron wylał z siebie potężną dawkę miłosnego soku. Wyciągając korek w postaci kutasa, sprawił, że z cipki Jagny popłynął obfity, gęsty strumień. Całe krocze Janiołowej znalazło się w strefie zalewowej. Nie bacząc na to, zsunęła się szybko z Ciemnoskórego i ponownie wypięła tyłek.  

- Teraz tylko my! – wydyszała. – Jestem już prawie zrobiona! Rżnij mnie, Michałku!

Nie musiała mnie zachęcać. Tez byłem bliski spełnienia. Dopadłem do niej na powrót. Wsadziłem fiuta między pośladki, spodziewając się choć lekkiego oporu. Nic z tych rzeczy. Anus Jagny był niezwykle gościnny, wsunąłem się w niego bez żadnego oporu.  

- Niegrzeczna cioteczka! – warknąłem, klepiąc przyjaciółkę matki w pośladek.  

Od razu narzuciłem ostre tempo. Oboje chcieliśmy poczuć rozkosz spełnienia. Kutasem wbijałem się w tyłek Jagny, jęcząc niczym opętany. Kochanka wtórowała mi równie głośno. Głęboko we mnie bestia wybudziła się ze snu. Wewnętrzne spazmy szarpały moje trzewia. Kolejne sztychy były coraz bardziej gwałtowne.

- Jeszcze chwilka! Wytrzymaj! – stęknęła Jagna. Kręciła tyłkiem niczym młynkiem. Czułem, że coraz chaotyczniej. Targały nią spazmy.  – Ja też już dochodzę! O, kurwaaaaa!

Kolejny mój sztych nadział się na odpowiedź tyłka Janiołowej. Była tak silna, że mój fiut niemal w trzech czwartych schował się miedzy pośladkami partnerki. Zastygła, przyklejona do mnie. Hamulce kochanki puściły. Konwulsyjnie zadrżała i krzyknęła. Okowy orgazmy zacisnęły się na jej ciele. Ja skończyłem chwilę po niej. Moja wewnętrzna bestia plunęła strugą, która popłynęła we mnie, sprawiając że zmysły szalały. Zesztywniałem kilka sekund po partnerce, po czym wystrzeliłem w nią lepką salwę.  

Po chwili obydwoje leżeliśmy bezsilni obok Tyrona. Było trochę ciasno, więc Jagna wtulała się we mnie. Czułem rozgrzane ciało przyjaciółki matki. Niemiłosiernie mokre krocze lepiło się do mojego uda.  

- Co wy mi zrobiliście? – mruknęła zadowolona Jagna, widząc, że wlepiam wzrok w jej łono. Pokrywające go ciemne włoski, były poplamione spermą.  

- Zrobiliśmy ci dobrze – odparłem, klepiąc Janiołową w tyłek. Ponad nim uniosłem kciuki w geście zwycięstwa, kierując je w stronę Tyrona.  

Afroamerykanin uniósł się na łokciu i w odpowiedzi zaczął bić mi brawo. Poczułem się mile połechtany. Miły gest, bez dwóch zdań.  

- A co ze mną? Czy ja nie zasługuję na uznanie? – upomniała się gaździna z Bukowiny.  

- Ty byłaś dziś boginią dzikiego seksu – błysnąłem komplementem. – Prędko nie zapomnę tego trójkąta. Być może, nigdy.  

- Przyjedź do Bukowiny na ferie, to zrobimy powtórkę – odparła Jagna. – Po co zdawać się na pamięć.  

- Słuszna uwaga. – Przyznałem jej rację. – A skoro o tym wspominasz, to jak widzisz naszą dalszą przyszłość?

- A jak mam widzieć, Michałku? – odpowiedziała pytaniem przyjaciółka matki. – Wciąż mam świra na twoim punkcie, ale ty jesteś setki kilometrów ode mnie. Tyron natomiast jedzie z Hanką i Łukaszem do Bukowiny. Nie wie, jak długo tam zostanie, ale na pewno trochę mu się zejdzie. Będę miała go pod ręką, więc… sam rozumiesz.

- Rozumiem, ale zastanawia mnie jak szybko cię do niego wzięło – przytaknąłem.  

- Też byłam w szoku. Myślałam, że jak jestem z tobą, to żaden inny mężczyzna nie będzie mnie interesował – wyznała Jagna. – A tu takie bum! Już po pierwszym spotkaniu z Tyronem, zaczęłam fantazjować na jego temat. Z początku to były takie scenki, gdzie byłeś także ty. Pamiętasz nasze pierwsze bzykanie, po tym jak Hanka wyprowadziła się do Łukasza. Jak skończyliśmy miałam w głowie tylko to, że chciałabym posmakować również członka ciemnoskórego mężczyzny . Miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, że w pewien sposób cię zdradzam, ale te pragnienia nie mijały. Jak dwa dni później dałam się zerżnąć Tyronowi, zupełnie się zatraciłam.

- Zatraciłaś? – zdziwiłem się.

- No tak, sorry, może nie powinnam być aż tak szczera – oznajmiła Janiołowa. – Zresztą… pragnienia oddania się tobie jest inne. Silniejsze. Pociąg do ciebie nie zostawia pola do żadnego manewru. Od razu jestem przegrana. Chcę być zerżnięta i już. Z Tyronem rzecz ma się inaczej. Chciałam bardzo uprawiać z nim seks, ale, gdybym musiała zrezygnować, to zrobiłabym to bez problemu.  

- Ach, tak…

- Tak czy siak, widziałeś co on potrafi – stwierdziła przyjaciółka matki. – Miałabym sobie odmówić takiej przyjemności, gdy będzie tuż obok. Mam czekać cały czas na ciebie? Ile razy się spotkamy w ciągu roku? Raz, może dwa? Trzy to już będzie luksus, do tego krótkotrwały.

- Za nic nie odmawiaj sobie niczego – odparłem. I tak też myślałem, choć pytania mnożyły się w mojej głowie, w tempie zawrotnym.  

- Wiedziałem, że zrozumiesz. – Jagna pocałowała mnie w brzuch. – Jesteś super chłopak.  

- Tak. Super jak cholera – mruknąłem, trącając palcem nabrzmiały sutek kochanki.  

- Ooo nie! Widzę, że coś kombinujesz! – Przyjaciółka matki poderwała się z łóżka. – Wybacz, ale właśnie dałam się zerżnąć dwóm dzikim ogierom. Nie mam siły na następne pieprzenie. Idę się wykąpać.

- Powtórka trójkąta byłaby rzeczywiście szaleństwem – przyznałem. – Ale we dwoje moglibyśmy się jeszcze trochę zabawić. Tutaj są dwie łazienki. My pobaraszkujemy w jednej, a Tyron będzie mógł skorzystać z drugiej.  

- Super, że myślisz o wszystkich, ale jestem zmuszona odmówić – Wesoło odpowiedziała Jagna, z trudem utrzymując się na drżących nogach. Podwójne pieprzenie musiało mieć swoje konsekwencje. – Ja się wykąpię samotnie, ty również, a Tyron może poczekać na swoją kolej.  

- Stałaś się nie tylko rozpustna, ale też apodyktyczna – zażartowałem.

- Nie jestem tyranem, tylko szefową i kobietą biznesu – odpowiedziała. – Mam na głowie gospodarstwo i ludzi do roboty.  

- Zatem szefowo, odmeldowuję się. – Zasalutowałem. – Gdybyś zmieniła zdanie, będę pod prysznicem.

- Oręż ci wymiękł, żołnierzu – prychnęła Jagna i na drżących nogach uciekła do najbliższej łazienki. Szukałem w głowie ciętej riposty, ale nie chciała się pojawić. Uznałem się za pokonanego w bitwie na słowa.  

Poszedłem się wykąpać. Jagna zdania nie zmieniła. Wszyscy ogarnialiśmy się pojedynczo. Godzinę później byłem w domu. Przyjaciółka matki została z Tyronem. Złapałem się myślach o tym, że zaserwowali sobie drugą rundę miłosnych uniesień, tym razem tylko we dwójkę. Trochę byłem zazdrosny. Na szczęście, trochę. Co ja miałem do gadania w kwestii życia miłosnego Jagny? Nie czułem się władny o nim decydować. Janiołowa dobrze przedstawiła sytuację. Była przeważnie daleko. Dlatego ja powinienem się skupić bardziej na pannach, które są bliżej.  

Tak zamierzałem.

C.d.n….

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 19062 słów i 108062 znaków.

8 komentarzy

 
  • Nightroad

    Czyżby Michał stracił swoje wyjątkowe umiejętności z powodu wybuchu? Nie mogę się doczekać kolejnej części. Jedna z niewielu serii którą czyta się z prawdziwą przyjemnością

    3 dni temu

  • Xx

    Czekam na następne:)  
    Mi osobiście długość nie przeszkadza.

    20 lutego

  • marek49

    Super, tym razem we dwóch na jedną i to seks pożegnalny, lecz sądzę że Twój główny bohater nie zostanie całkiem sam, zwłaszcza że na końcu umieściłeś te 3 litery: C. d. n.

    12 lis 2023

  • Qas

    Super.  
    Jak poprzednie części fajne i wciągające.,
    Iks mam nadzieję, że to powrót na dobre i możemy spodziewać się w najbliższy czasie kolejnej odsłony przygód Michała.  

    Pozdrawiam

    12 lis 2023

  • Para

    Chcieliśmy dać szanse Autorowi i przeczytać.  Ale już na poczatku:  sztuczny biust...  

    Potem:  brakuje spacji,  zlewaja sie bloki tekstu !!

    Pozatym POTWORNIE długie,  zabrakło cierpliwości.  Mimo że styl ciekawy.

    11 lis 2023

  • Ha ha

    @Para " Wyrażenie przyimkowe POZA TYM – będące partykułą wprowadzającą nowe informacje do wypowiedzi – zapisujemy, ROZDZIELAJĄC przyimek poza od zaimka wskazującego ..." Zanim zaczniesz kogoś pouczać, sam się naucz.

    25 gru 2023

  • Kolekcjoner

    Extra, liczyłem na kolejne części, dzięki

    1 lis 2023

  • Gaba

    Co to znaczy "materiał odrzucony"???

    23 paź 2023

  • Iks

    Cześć LOLkowicze. Obiecałem, że historię Michała doprowadzę do końca i to jest wciąż aktualne. Wiem, że od publikacji ostatniej minęły lata świetlne i jedyne co mogę, to szczerze przeprosić. Tłumaczyć się zbytnio nie będę, bo co to da. Nigdy nie byłem demonem szybkości w publikowaniu tekstów, a przed obecnym zamieszczeniem przygód Michała działo się w moim życiu sporo. A, że są to rzeczy prywatne, zachowam je dla siebie. W każdym bądź razie przełożyło się to, na szczątkową ilość czasu i brak ochoty na pisanie.  Jeśli dalej chcecie wiedzieć co z Michałem, to zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że ta część nie będzie gorsza od pozostałych, a przerwa nie wpłynęła na atrakcyjność mojej i tak wątpliwej jakości pisaniny. Pozdrawiam wszystkich. X

    22 paź 2023

  • Noname

    @Iks A już chciałem na Hydepark'u ogłosić zbiórkę na nagrobek z epitafium w stylu:"a kto umarł, ten nie żyje".  ;) A tu proszę, taka niespodzianka...  :smile:  
    Żeby nie było za słodko, to "kara" (w postaci krytyki) też musi być, tzn. literówki oraz formy osobowe (zamiast -łem powinno być -łam i inne takie). Co do całej reszty, to już kwestia gustu.
    Ps. "C.d.n..." - może i nastąpi, tylko Panie, za ile lat?

    22 paź 2023

  • Xe

    @Iks bardzo fajnie że wróciłeś do kontynuacji

    23 paź 2023

  • trantolo

    @Iks demonem szybkości nie byłeś ale jakości na pewno. Super cześć nic tylko czekać na kolejną może będzie szybciej   ;)

    11 lis 2023

  • Para

    @Iks Przynajmniej szczerze podsumowałeś swoja pisanine...  

    Czy Ty nie rozumiesz że pomimo iż internet sprzyja laniu wody to Twoje teksty sa strasznie długie ?!?

    Pas.

    11 lis 2023

  • Iks

    @Para Co do gustów, o nich się nie dyskutuje. Nigdy nie twierdziłem, że moje pisanie ma coś wspólnego ze sztuką wyższych lotów. Przyjmuję "na klatę", że komuś się nie podoba. Co do zarzutu o długość tekstu... cóż, ja jeszcze z tych co to wolą dużo tekstu, im więcej do czytania tym lepiej. Nie przeraża mnie ilość literek. Poza tym dział ma tytuł "opowiadania". Jednak, ile ludzi tyle preferencji, Wy najwyraźniej wolicie ogłoszenia, anonse itp., itd..

    12 lis 2023