***
Wrzesień pomału zbliżał się do końca. Za oknami coraz więcej było jesieni i zrobiło się znacznie chłodniej, choć słońce wciąż nie odpuszczało. Olena od dwóch tygodni była na Ukrainie.
Na wspomnienie chwil z koleżanką siostry, robiło mi się przyjemnie ciepło miedzy nogami. Jednak nic poza tym. Żadnym niepotrzebnych sentymentów. Jeszcze łatwiej przyszło mi odstawić do archiwum pamięci siostrę Martę. Zauważyłem, że gdy zmieniam nastawienie, nie napalam się, uwalniam głowę od erotycznych fantazji, kobiety, będące ich częścią zaczynają zachowywać się normalnie. Znika ich szaleństwo, opętanie moją osobą i seksem. Owszem, pewne emocje i sentyment pozostają, ale bardziej przypomina to normalność. Olena podczas pożegnania nie omieszkała szepnąć mi czegoś sprośnego do ucha, obiecując, że przy kolejnej wizycie w Polsce koniecznie mnie odwiedzi. Wziąłem jej słowa za dobrą monetę. Myślami byłem jednak już przy innej.
Anita Grześkowiak uczyła od dwóch lat angielskiego w naszej szkole. Szczerze powiem był to dla mnie głupi pomysł, żeby tak młodą nauczycielkę pakować do gniazda niedojrzałych i tryskających hormonami nastolatków. Mało tego, że młodą, to jeszcze niebywale atrakcyjną. Pani Anita miała dwadzieścia dziewięć lat, ale zdarzało się, że nieznający ją ludzie brali ją za koleżankę uczennic, z którymi przebywała. Po prostu modelka. Tyle, że nie taka typu "wieszak" czyli skóra i kości, ale jak te, które reklamują bieliznę czy bikini. Chodzący ideał. Kwintesencja seksapilu. Dowodów było aż nadto. Zgrabne i wysportowane nogi, kształtna pupa oraz piękna linia bioder, które łagodnym łukiem przechodziły w wąską talię. Wszystko u ponętnej nauczycielki zdawało się być odpowiednich proporcji. Widok dekoltu anglistki, zawsze przyprawiał mnie o zawrót głowy. Twarzy pani Anicie mogła pozazdrościć niejedna aktorka czy modelka. Okalały ją długie, opadające na kark cudowne, lekko falujące kasztanowe włosy. Nie znałem się na tym, ale fantastycznie je układała i czesała. Niesfornie napuszone, tak w duchu je określałem. Natura naprawdę hojnie potraktowała młodą belferkę.
Adoratorów nigdy przy niej nie brakowało, ale wszystkich skutecznie odprawiała. Ponoć winne była jakieś dawne uczucie, które zraziło ją na dłużej do amorów. Wśród męskiej części uczniów liceum tylko nieliczni, nie fantazjowali na temat pani Anity. Według mnie byli to potencjalni lub prawdziwi geje, ostatecznie erotyczne ciapy.
To o niej nieustannie myślałem, zastanawiając się, czy po wypadku posiadłem nadprzyrodzony dar.
Stała się moją obsesją. Przy siostrze Marcie nie było mowy o czymś głębszym, bo zaskoczyło mnie to niemniej niż ją samą. Z Oleną natomiast miałem podejście naukowe. Choć była wspaniała, zaspokoiłem przy niej przede wszystkim ciekawość. Ukrainka była eksperymentem. Teraz - według mnie - przyszła pora na stuprocentową erotyczną obsesję. Od kiedy zacząłem myśleć o nauczycielce angielskiego jako następnej swojej zdobyczy wszystko nabrało innych barw. Byłem pewien, że jeśli Anita Grześkowiak ulegnie mi, nie będzie to jednorazowy czy krótkotrwały wybryk. Miałem wobec swojego największego erotycznego marzenia szerokie plany.
Jednak pomimo dwutygodniowego fantazjowania na temat pięknej belferki, nic nie działo się takiego, co wskazywałoby na jej zainteresowanie moją osobą. Zaczęło mnie to drażnić, bo odporna na mnie okazała się ta kobieta, na myśl o której dostawałem białej gorączki.
Był czwartek, dzień w którym pani Anita miała nam oddać pisemne prace, zadane w zeszłym tygodniu. Ja wykorzystałem to do napisania co czuję względem niej, a że angielskim posługiwałem się więcej niż dobrze wyszło mi super. Choć przyznaję, że musiałem bardzo hamować emocje, bo pisząc. przychodziły mi do głowy różne świństwa nie nadające się do druku.
Lekcja angielskiego przebiegła spokojnie i dobiegała końca. Pozostało rozdanie pisemnych prac i ich ocena. Pani Grześkowiak jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Kolejna rzecz, która bardzo mi się w niej podobała, że często chodziła w sukienkach czy spódniczkach. Gdy było ciepło, nawet dosyć krótkich, biorąc pod uwagę, że pracowała w szkole. Teraz tez miała na sobie spódniczkę sięgającą kolan i jasną bluzkę z szerokimi ramiączkami. Bluzę stanowiącą komplet ze spódniczką odwiesiła na oparcie krzesła.
Podziwiając ją w zamyśleniu nie zauważyłem, że zbliża się kolej na moją pracę.
- Rajczyk, słabo, dużo błędów, ale doceniam, że nie zerżnięte z netu, trzy plus. - Gdy wypowiedziała słowo "zerżnięte" wyobraźnia zaczęła mi świrować. - Strzelecka, u ciebie wręcz wzorowo, ale niestety znam ten tekst z internetu, więc... czwórka. No i pan Wanat... hmm, jest to najbardziej indywidualna praca ze wszystkich.
Nie jestem pewien czy to nie złudzenie, ale, gdy patrzyła mi w oczy, zmrużyła na chwilę, w taki niesamowity sposób. Kuszący, taki... ehh, jeśli chcesz coś bardzo zobaczyć, to wyobraźnia płata figle. Otrząsnąłem się z oparów erotycznych i wsłuchałem w jej słowa.
-... błędów nie ma, ale już przyzwyczaiłeś mnie do tego. Piątka, choć mogłaby być nawet szóstka, ale jak wiecie na to musi być coś ekstra. Gdyby był czas na to z chęcią bym wam przeczytała pracę Michała, ale niestety za chwilę dzwonek, a zostały jeszcze dwie oceny...
Przeczytać moją pracę! Oszalała?! Życia bym nie miał w szkole. I nie byłby to mój największy problem, bo to co napisałem, w stu procentach nie powinien pisać uczeń do nauczycielki. Jeśli to miała być forma żartu, to nie czułem się rozbawiony. Z rozmyślań wyrwał mnie wrzask dzwonka na przerwę. Zanim jednak wyszedłem na korytarz, usłyszałem aksamitny głos pani Anity.
- Michał, jeśli mógłbyś poświęcić mi jeszcze chwilkę, Chciałam dowiedzieć się coś na temat twojej pracy.
- Oczywiście. - Zgodziłem. Adam sprzedał mi szybkiego kuksańca, wywracając przy tym oczami. Taka forma gratulacji i zazdrości w jednym. Serce zabiło mi szybciej. Czyżby, kurwa, czyżby?!
Anglistka sprawdziła, czy drzwi są dobrze domknięte i usiadła na swoim miejscu. Te kilka kroków w jedną i drugą stronę sprawiło, że dostałem wzwodu. Rany, ona nawet chodzi seksownie!
- Usiądź bliżej. Nie chcę, by ktoś niepotrzebnie usłyszał co chcę ci powiedzieć.
- Jasne. - Zaschło mi w gardle. Oczami wyobraźni widziałem belferkę rozciągniętą na biurku. Nagą i chętną.
- Domyślam się, że wolałbyś abym nie odczytywała twojej pracy w klasie. prawda? - spytała cicho, unosząc znacząco brwi.
- No raczej - odpowiedziałem. Ciśnienie uszło. To będzie jednak moralizatorski wykład.
- Wiesz, że gdybym poszła z tym do dyrekcji miałbyś sporo kłopotów?
-...
- Mógłbyś nawet wylecieć ze szkoły. W ostatnim roku liceum, przed maturą. Możesz mi powiedzieć co ci strzeliło do głowy?
- Przepraszam, ale opisałem po prostu co czuję i co by z tego ewentualnie mogło wyniknąć.
- Ewentualnie, mówisz? - Głos pani Anity stał się niebezpiecznie głośny. Wyraźnie miała ochotę mnie opieprzyć, a ja myślałem tylko o jej zgrabnych nogach, które założyła jedną na drugą. - Posłuchaj chłopaku! Wiem, że szepczecie po kątach różne świństewka na mój temat. Pogodziłam się z tym, że banda pryszczatych gówniarzy musi dać upust buzującym hormonom, ale to... to jest coś zupełnie innego. Umówmy się, to jest twój ostatni taki wybryk.
- Dobrze, ok..
- Do końca roku szkolnego nie masz prawa nawet zerkać na mnie nieodpowiednio, bo pójdę z tym do dyrektorki i masz, mówiąc między nami... przesrane. Zrozumiałeś? - Nie widziałem jej nigdy tak zdenerwowanej.
- Doskonale.
- To wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy. Najlepiej idź na zwolnienie na tydzień, a może dwa.
- Proszę pa...
- Ani słowa. Sio.
Niemal wybiegłem z klasy. Byłem zawiedziony i zły. Strasznie dałem ciała! Byłem durniem wierząc w te bzdurne urojenia! Zrobiłem z siebie kretyna, a do tego mam przesrane u najfajniejszej nauczycielki! Ochłonąwszy z pierwszych emocji, zaskoczyłem, że nie przeprosiłem jej wcale. Musiałem to zrobić koniecznie. To może być okazja, by coś jeszcze wyjaśnić i odkręcić. Czasu miałem jeszcze trochę, przerwa miała trwać piętnaście minut. Dlaczego jednak nie wychodziła z klasy? Podszedłem bliżej drzwi i oparłem się o nie głową i tułowiem, udając, że przeglądam cos w telefonie. Miałem wrażenie, że coś słyszę, ale nie byłem pewien, bo odgłos był... sam nie wiem. Nagle olśniło mnie. Biegiem puściłem się korytarzem, by po chwili znaleźć się na zewnątrz szkoły. Okno klasy w której siedziała Grześkowiak znajdowało się w takim miejscu, że można było do niej zajrzeć. Do tego, całkiem bez konsekwencji, bo stojący w pobliżu kasztanowiec, bryła budynku i forma dachu tworzyły bezpieczne miejsce do obserwacji. Bez strachu, że ktoś cię nakryje.
Musiałem działać szybko. Sprzyjające okoliczność pojawiły się niemal natychmiast. niezauważony wdrapałem się na dach i zająłem stanowisko. Jeśli będę ostrożny ponętna belferka nawet się nie zorientuje, że ją podglądałem. Patrząc na nią nieco od tyłu, widziałem jednak fragment ślicznego profilu jej twarzy. Tym razem to nie on przykuł moją uwagę, ale ręce nauczycielki. W lewej trzymała jedną z prac uczniowskich. moment wystarczył bym zorientował się, że to moja. Podpisywałem swoje pisaniny w charakterystyczny sposób i widziałem go dokładnie. Dopiero rzut oka na prawą dłoń, sprawił, że omal nie zwaliłem się z dachu. Anglistka trzymała ją pod mocno podciągniętą spódniczką i charakterystycznie nią poruszała. Nie miałem wątpliwości, że sobie dogadza. Zresztą, gdybym nawet je miał, to odchylona lekko do tyłu głowa, mocno zaróżowione policzki i płytki oddech rozwiały by je kompletnie. Patrzyłem zafascynowany na ten spektakl. w jednej chwili dostałem potężnego wzwodu. Ręka pani Anity poruszała się coraz szybciej, po czym nagle zamarła pod spódniczką. Nauczycielka przygryzła dolną wargę, zamknęła oczy i westchnęła z ulgą. Kurwa, chyba miała orgazm, krzyczało wszystko we mnie.
Zanim udało mi się zejść z dachu, minęło spora chwila. Spóźniłem się na następną lekcję, ale nie żałowałem. Co więcej, byłem zadowolony. Wrócił mi dobry humor. Mój nieoczekiwany talent działał. Również na panią Anitę. Inaczej, ale działał. Być może była bardziej odporna na niego, może bardziej przyzwoita niż Olena i Marta? Nie wiedziałem tego, ale nabrałem pewności, że jeśli będę cierpliwy, ostatecznie spotka mnie słodka nagroda. Mój święty Gral.
Wracając do domu myślałem o tym, że czekanie na nią, będzie bardzo ekscytujące. Jak w tym powiedzeniu, cała zabawa jest w gonieniu królika. Oczywiście, miałem nadzieję na to, że ostatecznie króliczek zostanie złapany i skonsumowany.
Przez resztę dnia obmyślałem plan, jak się zabrać za panią Anitę. Zwiodła mnie, choć mur, który postawiła między nami nie był nie do zdobycia. Przekonała mnie o tym wizyta na szkolnym dachu. Im dłużej o tym myślałem zmieniał się mój stosunek do uwielbianej nauczycielki. Owszem, wciąż była dla mnie ideałem, ale moja fascynacja jej osobą zrobiła się mniej romantyczna. Nabrała ciemnych, groźnych barw. Zdawałem sobie sprawę, że to co zaszło między nami było poza jej kontrolą, ale w tej chwili chciałem utrzeć jej ślicznego nosa.
Po wieczór wiedziałem już od czego zacznę. Skoro nie mogę pochędożyć belferki, to może zrobię to z uczennicą. Jakoś przecież muszę zaspokajać rosnący seksualny apetyt. Ta o której myślałem miała pecha, być siostrzenicą pani Anity. Córką jej starszej siostry. Dlatego mój wybór padł na nią.
***
Przez kilka następnych dni spróbowałem zbliżyć się do siostrzenicy pani Grześkowiak. Trochę gry aktorskiej plus mój dar i pod tygodniu dziewczyna uznała, że mam poważne zamiary. Nie należała do rozchwytywanych, więc moje amory przyjęła jak mannę z nieba. Anastazja, a właściwie Nastka, jak na nią wszyscy mówili była rok ode mnie młodsza. Uchodziła za kujonkę, zresztą od niedawna ciotka pilotowała jej naukę na bieżąco. Była sympatyczną okularnicą, która na pierwszy rzut oka kojarzyła się z szarą myszką. Niepozorną i cichą. Odniosłem jednak wrażenie, że to pozory. Podobnie jak jej uroda. Gdyby ten koński ogon zamienić na odpowiednią fryzurę i ubrać ją bardziej wystrzałowo, dziewczyna stałaby się fajną laską. Zresztą ciotka była zjawiskowa, a matka też niczego sobie. Geny robią swoje.
W pierwszy weekend października zainaugurowano sezon domówek. Szczęśliwie ta impreza miała się odbyć u Marceliny, mojej seks przyjaciółki. Rówieśniczki z równoległej klasy. Dziewczyny, z którą utraciłem swoją niewinność. Jednej z dwóch panien, które miałem przed Martą i Oleną. No cóż, bożkiem seksu dopiero się przecież staje. Poza tym, jakkolwiek zabrzmi to banalnie, czasem ważniejsza jest jakość niż ilość. Z Marcelą jakość zawsze była wysoka. To ona nauczyła mnie wszystkiego. Rok temu nasza przyjaźń, na pół roku nabrała pikanterii. Ona potrzebowała pocieszenia po toksycznym związku, ja byłem otwarty na pierwsze doświadczenia. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, skąd siedemnastolatka posiadła takie umiejętności, ale te pół roku było wspaniałe. Marcelina to mądra dziewczyna. Gdy pozbyła się swojej traumy, przerwała to w taki sposób, że nic nawet nie poczułem. I nadal pozostaliśmy przyjaciółmi.
Teraz pierwsza domówka wypadła u niej. Nie dziwiło mnie to wcale, bo jej rodzice często bywali poza domem. Liczyłem na to, że i tym razem okaże się pomocna. Byłem gotów na wyzwanie pod tytułem - Anastazja.
***
Trzy czwarte drogi na imprezę wysłuchiwałem paplaniny Nastki. Widać było, że jest podekscytowana. To była jej pierwsza taka przygoda. Te nieliczne spotkania z przyjaciółmi w których brała udział trudno było nawet nazwać imprezami. Od paru chwil milczała jednak, ściskając mi tylko rękę jakby chciała ją zmiażdżyć. Pomimo, że nieco zaszalała z ubiorem, wciąż miałem wrażenie, że prowadzę pensjonarkę na zjazd niegrzecznych panien. Grafitowa sukienka pomimo odsłoniętych ramion bardziej pasowała do biura niż na balangę. Ciemno blond włosy Anastazji wciąż upięte były w kucyk, odrobinę może tylko bardziej niesforny, pokręcony.
- Michał, ale obiecaj, że nie zdarzy się nic głupiego, dobrze? - Przerwała ciszę, gdy zbliżaliśmy się do ulicy Gwiaździstej, na której mieszkała Marcelina.
- To znaczy...?
- No wiesz, nie mieszkam na Marsie. - Uśmiechnęła się do mnie. - Wiem co dzieje się na takich imprezach, alkohol, prochy i... no sam wiesz dobrze.
Była tak słodka i niewinna, że zatrzymałem się na chwilę i ją pocałowałem. Szczerze, mocno wpijając się w chłodne usta. O dziwo, do tej pory wstrzemięźliwa raczej w czułościach dziewczyna, odpowiedziała z łapczywą pasją, angażując mocno język.
- Po pierwsze Marcelina nie lubi przeginania na jej imprezach. Wszystko w granicach rozsądku. Mocno tego pilnuje. - Wytłumaczyłem Anastazji, gdy skręciliśmy wreszcie w Gwiaździstą. - Po drugie, obiecuję ci, że będę pilnował zarówno siebie, jak i innych, żeby nie stała ci się krzywda.
- Kochany jesteś.- Podziękowała pocałunkiem w policzek.
- Staram się
Dotarliśmy przed furtkę posesji państwa Mielcarz. Zadzwoniłem i zaraz w domofonie zadźwięczał znajomy głos Marceli oraz bzyczenie. Sezam otwierał się przed nami. W roziskrzonych oczach Nastki widziałem zapowiedź niezłej zabawy. Jakby na potwierdzenie moich nadziei, usłyszałem jak lekko zawstydzonym głosem szepcze mi do ucha.
- Siebie pilnować nie musisz. - Aniołeczek zaczął pokazywać rogi.
Impreza trwała w najlepsze od dwóch godzin. Dom zdawał się pulsować od muzyki i nadmiaru decybeli. Alkohol był wszechobecny, choć przeważało głównie piwo. Gdzieniegdzie wyczuwałem słodką woń Marysi. Wielu gości miało już dość. Melanż zaskoczył ich przed czasem. Cóż, życie.
Ja czułem się jak ryba w wodzie. Lubiłem powyginać się przy muzyce, podobno byłem w tym niezły. Poza tym przez czas spędzony w szpitalu sporo mnie ominęło. Jak zawsze byłem daleko w tyle za innymi w ilości wypitego alkoholu. Byłem wręcz nieprzyzwoicie trzeźwy, wydoiłem ledwie szklaneczkę piwa. Nie lubiłem tracić kontroli, a dziś dodatkowo była przy mnie Anastazja.
Ona ledwie spróbowała chmielowego trunku, ale pasowało mi to bardzo. Nigdy nie rozumiałem, co fajnego jest w obracaniu pijanej panny. Mało stabilnej, średnio pachnącej i świadomej. Nie bez przyczyny wspominam o migdaleniu, bo Nastka z każdą minutą lepiła się do mnie coraz bardziej. Wyglądało na to, że doskonale się bawiła. Odkryła dziś w sobie tancerkę, piosenkarkę, ale przede wszystkim ogromne pokłady luzu.
Właśnie skończyliśmy tańczyć przy trzeciej z kolei wolnej, nastrojowej piosence. Wcześniej zaliczyliśmy sporą dawkę przytulania i obmacywania. Okazało się, że pod tymi niezbyt wystrzałowymi ciuszkami kryło się wiele przyjemnych niespodzianek, co udało mi wybadać, bez śladowego chociażby oporu za strony dziewczyny.
Piersi Anastazji były krągłe i jędrne, wielkości średniej pomarańczy. Mleczna skóra wysypana była bladymi pieprzykami, zadziwiała miękkością i przyjemnie pachniała. Pod fatałaszkami, która skrzętnie to ukrywały, udało mi się wymacać drobną pupę, talię i nieco szersze biodra. Figurą nie mogła Nastka dorównać ciotce Anicie, ale nie osłabiło to mojego apetytu.
- Pójdę na chwilę do toalety. - Moja nowa dziewczyna błysnęła uśmiechem. - Oko mi się rozmazało.
- Ok., ale szybko wracaj - Mrugnąłem do niej znacząco.
Gdy znikła za drzwiami łazienki, obok mnie pojawiła się Marcelina. Niewiele mieliśmy dzisiaj okazji do pogadania, więc chciała to chyba nadrobić.
- Miśku, zdradzisz mi co robi ta panna z tobą? - Wyraźnie zainteresowała ją moja towarzyszka.
- Zasadniczo.. bawi się. - Wyjaśniłem lakonicznie.
- Świetnie. A na poważnie, przecież ty nie jesteś typem imprezowicza, ale przy niej wypadasz na balangowicza do potęgi. - Marcelina była bystra. Niestety też dociekliwa. - Co się dzieje, Michał?
- Gust może mi się zmienił. - Znaliśmy się. Jeszcze na kilka takich odpowiedzi mogłem sobie pozwolić. Bez przesady jednak.
- Misiek, lubię cię, może nawet kocham. Jak brata, dla jasności - stwierdziła organizatorka imprezy. - Wiem kiedy coś kombinujesz, a ta dziewczyna choć nie powinna mnie obchodzić wygląda na miłą...
- I taka jest. Martwisz się o nią?
- Trochę. Masz coś takiego w oczach, co mnie niepokoi i...
- Nie wygłupiaj się, Marcela! - Nie pozwoliłem, by rozkwitła ze swoimi obawami. - Nic złego się nie dzieje. Ona chce być trochę bardziej niegrzeczna. Ja chcę móc wspominać o swoich przygodach łóżkowych, gdy będę w takim wieku, gdy zostanie mi tylko cofanie się pamięcią. Tyle, nie róbmy z tego wielkiego halo.
- Misiu, skarbie, ale ty zawsze chciałeś, by seksowi towarzyszyło głębsze uczucie, a tutaj tymczasem...
- A skąd wiesz, że nie towarzyszy? - Byłem lekko poirytowany drążeniem Marceliny.
- Znam cię. - Z przekonaniem oświadczyła moja przyjaciółka. - To ona wpatruje się w ciebie jak w obrazek, ale z twojej strony uczucie jeśli jest to szczątkowe.
- No proszę, fachowiec się znalazł - Balansowałem między obróceniem sprawy w żart, a nadąsaniem.
- Nie bądź taki drażliwy! - Ton głosy Marceli zmiękł, gdy usłyszała moją reakcję. - Po prostu uważam, że w twoim przypadku, lepsze są damsko-męskie sprawy, gdy przebiega to spokojniej.
- To znaczy...?
- No wiesz, głębokie spojrzenia, trzymanie za rączki i stopniowanie relacji - wyjaśniła Marcela. - Chcesz to bzykaj tą młodą, ale najpierw zbuduj jakieś podstawy. Ze mną to podziałało.
- Czyżbyś była zazdrosna i chcesz mi dać do zrozumienia, że...
- Ogarnij się! Nie jestem i uważam, że jest między nami idealnie, tak jak jest - stwierdziła stanowczo Marcela. - Tą dziewczynę chcesz jednak wykorzystać, widzę to jak na dłoni. Tymczasem słyszałam o pannie, której mocno się podobasz. Widziała cię ze mną na jakiejś imprezie i zainteresowała ją twoja osoba. Podobno nieźle ją wzięło, wypytywała o ciebie, jak chcesz to powęszę bardziej i dowiem się kto to.
- Nie zmyślasz? - Wykazałem minimum zainteresowania. - Zresztą po jakiego grzyba potrzebna mi jakaś stalkerka? Mam Nastkę, ona mi wystarczy.
- To nie oszołomka, pajacu jeden, a podobno jakaś fajna panna - żachnęła się Marcela, wzruszając rękami. - Widzę jednak, że nic nie zmieni twojej postawy. Masz jakieś wariactwo w spojrzeniu, Misza.
- Daj spokój. Nic złego się nie dzieje. Przestańmy o tym gadać. - stwierdziłem i zmieniłem temat. - Powiedz lepiej co u ciebie. Jak sprawy z Irkiem?
- Nie ma spraw z Irkiem. Od dwóch miesięcy znów jestem wolna i świetnie się z tym czuję - Zaskoczyła mnie, ale wyglądało na to, że była rzeczywiście w świetnej formie. W skórze i czerni jej wysportowane, szczupłe ciało prezentowało się rewelacyjnie.
Kątem oka dostrzegłem wychodzącą z łazienki Anastazję. Zeszło jej się w toalecie, ale może to dobrze, bo mogłem wymienić się z Marceliną poglądami na temat budowania związków. Chwyciłem w objęcia przyjaciółkę i zaczęliśmy podrygiwać.
- Jednak coś ostro kombinujesz - mruknęła Marcela.
- Jasne. - Przyszedł mi do głowy szalony pomysł. - Słuchaj pomóż mi. Gdybyś była z facetem nie prosiłbym, ale skoro mam przed sobą wolną dziewczynę...
- Chodzi o tą pannę, tak?
- Muszę ją dziś zaliczyć, więc ją urabiam od kilku dni, pomyślałem, że wspomożesz kumpla. - szepnąłem przyjaciółce do ucha.
- Musisz?! Misiek, ty się bawisz w takie rzeczy!
- To jednorazowy wybryk i...
- I co? Nagrodę dostaniesz?
- Marcela, to nie tak, ale…
Urwałem w pół zdania, bo dołączyła do nas Anastazja.
- Hej, co za nagroda? - spytała od razu.
- O tym później. Poznajcie się lepiej. - Szybko zmieniłem temat. - Nastka to Marcela, Marcela to Nastka.
- Trochę mi Michał o tobie opowiadał - przyznała się Anastazja. - Jest tobą zachwycony.
- W nim łatwo wzbudzić zachwyt, ale miło mi. - Marcelina uśmiechnęła się do mojej towarzyszki. Nad jej ramieniem skinęła na mnie, bym je zostawił.
Zadrżałem z obawy, że zatroskana przyjaciółka zostając sama na sam z siostrzenicą Grześkowiak, nakreśli jej tło towarzyszące naszej randce. Obawę musiałem mieć wypisaną na gębie, bo Marcela mrugnęła do mnie, robiąc uspokajający gest ręką.
- Ok., to jak już mam w jednym miejscu dwie najfajniejsze dziewczyny, to zorganizuję jakiś piknik. Piwko, przekąski, te sprawy - Ta reakcja sprawiła, że stałem się nad wyraz aktywny.
Nastka spojrzała na mnie trochę niepewnie, ale rozwiałem jej obawy.
- Zostawiam cię w najlepszych rękach.
Znalezienie czegoś do picia i przegryzienia to nie była misja niewykonalna. W istocie zajęła by mi parę chwil. Marcelina potrzebowała jednak trochę czasu, jeśli dobrze zrozumiałem jej znaki. Szybko zdobyłem prowiant i zaszyłem się w kącie, by móc obserwować dziewczyny. Patrzenie jak Marcelina radzi sobie z Anastazją to była sama przyjemność. Wystarczyła chwila, a Nastka patrzyła w nią jak w obrazek. Śmiały sie, żartowały, ale co pewien czas Marcelina zdobywała się na jakiś odważniejszy ruch. Tu jakiś dotyk, tam muśnięcie, pogładzenie i niewinny całus w policzek. Jeszcze chwila i powinienem do nich dołączyć. Tymczasem moja towarzyszka topiła się niczym masło w słowach i gestach Marceli.
- No jestem - zakomunikowałem z dumą trzymając to co udało mi się zdobyć.
- Długo ci się zeszło. - Zauważyła Nastka. Jednak nie była zawiedziona. Minuty spędzone z Marceliną nie pozwoliły jej na zastanawianie się nad moim zniknięciem.
- Musiałem o to walczyć - Roześmiałem się.
- Chodźcie pogadać w spokojniejsze miejsce. - Zaproponowała Marcelina.
Poszliśmy za nią na górę. Jednym z zajęć ojca Marceliny było pisanie dla kilku gazet. W domu miał mały gabinet, świątynię, w której pracował. Znajdował się na poddaszu i prowadziły do niego osobne schody. Do nich dziś nikt nie miał dostępu, ale Marceli to nie dotyczyła. Była domowniczką. Dwa obroty kluczem i byliśmy poza imprezą.
- Łał, nawet ja tu nigdy nie byłem - stwierdziłem rozglądając się w półmroku, który rozświetliło światło małej lampki. Odrzuciłem na bok butelki z piwem i żarełko.
- Jak to? - zaciekawiła się Nastka.
Marcelina spojrzała na mnie z wyrzutem. Oj, dostanie mi się od niej po wszystkim.
- Był czas, kiedy ja i Michał... hm, spotykaliśmy się - zaczęła tłumaczyć dziewczynie.
- Spotykać, to znaczy...
- Tak, robiliśmy to o czym myślisz, ale to nie była miłość, to... była... - Marcelinie zabrakło słów. Niecodzienny widok.
- To skomplikowane. Pomagałem jej w trudnym momencie życia i tyle, ale okazało się, że obydwoje mieliśmy z tego wiele radochy - Dokończyłem wyjaśnienia.
Anastazja patrzyła na nas jak na kosmitów. Nie rozumiała o co tu chodzi.
- Nie przejmuj się, z mojej strony nic ci nie grozi. To przeszłość, jesteśmy przyjaciółmi, a Michał myśli teraz tylko o tobie. - Głos Marceliny stał się lepki i słodki jak miód.
- Jest wspaniały, inny niż wszyscy. Dla chłopaków byłam nudziarą, a on dał mi szansę.
- Nie dziwię mu się wcale, bo milutka jesteś - Marcela spojrzała na mnie. Wyrzut w jej oczach nieco zabolał.
Dziewczyny stały teraz krok od siebie. Piersi Nastki unosiły się miarowo. Oddychała głęboko. Magia mojej dawnej kochanki działała. Czy moja też będzie skuteczna? Byłem tego prawie pewien. Prawie robi jednak różnicę, jak mówi pewna reklama.
Marcelina położyła dłoń na ramieniu naszej zdobyczy. Powoli, jakby chciała nauczyć palce faktury skóry przesunęła nią na szyję Nastki. Owinęła ją i przesunęła pod brodę, zadzierając twarz dziewczyny do góry. Drugą ręką rozpięła spinkę na kucyku Anastazji i pozwoliła blond firance opaść na odsłonięty kark.
- Spróbuj nosić je tak. W kucyku wyglądasz zbyt grzecznie. - Usłyszałem jak podszeptuje młodszej koleżance Marcelina.
Dłoń mojej pierwszej kochanki powróciła na kark Nastki. Równie wolno i zmysłowo. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk rozsuwanego suwaka, a zaraz potem grafitowa sukienka zsunęła się po szczupłym ciele na podłogę. tworząc ciemną plamę u stóp Anastazji.
Młodsza z dziewczyn lekko się wzdrygnęła. Pomimo, że była w samej bieliźnie dzielnie czekała na kolejny ruch Marceliny. Ta nie spieszyła się wcale. Palcem kreśliła linię wzdłuż kręgosłupa Nastki, w dół i z powrotem w górę. Siostrzenica pani Grześkowiak drżała z podniecenia i emocji. Marcela doskonale rozgrywała swoją partię. Odpięła koronkowy biustonosz, lecz nie dała mu od razy powędrować w ślady sukienki. Przytrzymała go przez chwilę, stopniowo odsłaniając piersi Anastazji.
Wszytko co czyniła było zmysłowe. Nie mogłem się nadziwić, skąd u mojej rówieśniczki takie magiczne zdolności. Byłem ogromnie nakręcony. Podniecenie i żądza paliły mnie niczym rozżarzone węgle. Twardy kutas sterczał tak mocno, że niemal rozrywał materiał dżinsów.
Mlecznobiałe pomarańczki Nastki w końcu zostały całkiem odsłonięte. Zachęcająco migotały małymi, bladymi brodawkami. Podszedłem w końcu do Anastazji i sięgnąłem po nie. Zamknęła oczy, ale na jej twarzy oprócz wypieków dostrzegałem zadowolenie i determinację.
Zagarnąłem dorodne dwa owoce, pieszcząc je delikatnie. Sutki natychmiast stały się twardsze i gotowe na moje palce. Pocierałem je, ssałem i kąsałem na przemian. W tym czasie Marcelina kucnęła za plecami naszej głównej atrakcji i wsunęła palce pod brzeg majtek Nastki. Niczym na zwolnionym filmie, pociągnęła je w dół, odsłaniając ostatni fragment ciała Anastazji.
Sądziłem, że taka grzeczna panna będzie miała wzorem starszego pokolenia mocno zarośnięte łono. Tymczasem była wygolona na zero. Golutka niczym trzylatka z przedszkola. Bawiąc się wciąż cyckami Nastki, wymruczałem pytanie.
- Nie przeszkadza ci obecność Marceli?
Anastazja uśmiechnęła się do mnie. Otworzyła oczy, w których migotał jedyny w swoim rodzaju blask.
- Tak bardzo chce to z tobą zrobić, że nie przeszkadzałaby mi obecność mamy. Mówiąc to, rozpięła mi koszulę. Wsunęła pod nią dłoń i gładziła mój tors.
- A co takiego chcesz ze mną robić? - Byłem ciekaw jej odpowiedzi.
- Pieprzyć się. - Mlasnęła językiem.
Pospiesznie rozpiąłem pasek i rozporek, by jak najprędzej uwolnić się od zbędnego nadmiaru odzienia. Wzwód sprawił, że slipy z przodu przypominały indiański wigwam. Nastka opuściła ciekawie wzrok i mimowolnie oblizała wargi. Pozbywając się gaci, usłyszałem jej westchnienie zachwytu.
Niecierpliwie sięgnęła po sterczącego twardziela.
- Pomału - szepnęła jej z tyłu Marcelina. Wzrokiem wskazała mi skórzany fotel i poprowadziła do niego Anastazję. Usiadłem wygodnie, dumnie prężąc fiuta. Dziewczyny klęknęły przede mną. Starsza ujęła dłoń młodszej i naprowadziła na członka. Świadomość, że dotyka mnie taka chodząca niewinność szybko podniosła stopień mojego podniecenia.
- A teraz powoli, góra, dół i kręć nadgarstkiem.
Przez chwilę Marcelina pracowała wspólnie z Nastką, potem subtelnie się odsunęła. Zobaczyłem, że sięga ręką do krocza mojej zdobyczy. Anastazja drgnęła, zastygła na chwilę, zaciskając mocniej dłoń na trzonie kutasa. Chwilowa niepewność ustąpiła, gdy zobaczyłem poruszającą się dłoń Marceliny.
Młodsza z panien nie była taka zupełnie oderwana od rzeczywistości. Bez pomocy Marceliny, uwolniła żołądź i wzięła kutasa do buzi. Nie miała wprawy, więc jaj oral był prosty jak budowa cepa. Trochę ruszania rączką i wpychanie do ust. Nie zamierzałem narzekać. Między ciepłymi wargami dziewczyny czułem się doskonale. Cały byłem żądzą i rozkoszą. Mocno odleciałem.
Na szczęście była z nami Marcelina. W porę dostrzegła, że zbyt długo zabawiamy się w ten sposób. Pokój jej ojca był typowym gabinetem, nie było tam niczego wygodnego do pieprzenia. Najlepszą opcją wydawał się gruby dywan i tam też się przenieśliśmy. Ułożyłem się na nim brzuchem do góry. Marcelina podeszła do Nastki i podsunęła jej palce pod nos.
- Nic nie pachnie tak jak rozkosz. Ta akurat jest twoja.
Była równie podniecona jak my. Znałem ten wyraz jej twarzy. Należała się jej nagroda.
- Nastka, nasza gospodyni była wyjątkowo gościnna. Dołączy do nas, dobrze?
Młodsza panna była w takim stanie, że zgodziła by się na wszystko. Efekt pierwszego razu spotęgował jej doznania. Była rozpromieniona, rozpalona i ciekawa dalszego ciągu.
Marcelina po moich słowach szybko wyskoczyła ze skórzanych spodni, a potem majtek. Naprowadziła Anastazję na właściwe miejsce i przytrzymała mojego fiuta, by sterczał pionowo.
- To twój pierwszy raz, tak?
- Mhm - Nastka potwierdziła zawstydzona.
- To zrób to powoli. Gdy poczujesz fiuta Michała wbijającego się w ciebie, odpuść lekko, a potem znów naprzyj. Nic złego się nie stanie, uwierz mi. - Marcelina pocałowała młodszą uczestniczkę miłosnej gry. - Potem sama dobierz tempo.
Nastka była pojętną uczennicą, do tego mocno podnieconą. Rozdziewiczenie poszło jak z płatka. Ruchanie dziewicy nieźle mnie nakręciło. Szybko dochodziłem do stanu wrzenia, gdy Anastazja tańczyła na moim kutasie. Była przy tym całkiem głośna, jęczała, gdy tylko Marcelina pozwalała oderwać się jej od swojej norki. Stała nad nami i przytrzymując Nastkę za włosy, przyciskała ją do krocza.
Pierwsza doszła młodsza panna. Niemal krzycząc wyciągnęła się jak struna i opadła na mnie, z kutasem w środku. Cała drżała, jakby wyszła z zimnej kąpieli. Marcelina ściągnęła ją ze mnie i położyła na plecach obok mnie. Pod tyłek podłożyła jej poduszki, a sama kucnęła nad twarzą dziewczyny. Ocierając się o nią, zachęcała Anastazję do pieszczot.
Oderwałem wzrok od nich i ulokowałem między nogami młodszej partnerki. Była tak mokra, że wszedłem w nią aż po jaja. Gabinet wirował niczym w surrealistycznym obrazie. Rżnąłem Nastkę, dopiero teraz uświadamiając sobie dlaczego ją tu zabrałem. Ciekaw byłem co powiedziała by ciocia Anita widząc siostrzenicę w takiej akcji. Przez następne parę chwil pieprzyłem Anastazję, mając przed oczami jej cioteczkę. Gdy nadszedł moment kulminacyjny, ogarnęła mnie ogromna rozkosz. To był mega orgazm. Fontanny nasienia strzelały na krocze, brzuch i uda Nastki. Było to tak potężne doznanie, że nie miałem siły się podnieść. Na kolanach doczłapałem się na fotel. Siedząc tam kontemplowałem spełnienie i obserwowałem jak młodsza panna doprowadza starszą do orgazmu. Marcelina nigdy nie odpuszczała.
Gdy ochłonęliśmy po minie i zachowaniu Anastazji zorientowałem się, że tej nocy narodziła się nowa dziewczyna. Cóż, ciocia nie będzie zadowolona.
c.d.n....
3 komentarze
napalony1968
Czekam na dalsze części.
Iks
Pięknie to chyba zbyt na wyrost słowo. Niemniej jednak dziękuję za słowa uznania komentatorom.
0bi1
Pięknie. Pozazdrościć talentu.