Przypadek Michała cz. XXX

Przypadek Michała cz. XXX*****

Myślałem, że przestawianie się z trybu bukowińskiego na podwarszawski będzie czasochłonne i z początku wiele wskazywało, że tak się stanie. Budząc się w niedzielny poranek we własnym wyrku, rozglądałem się, szukając u swego boku Jagny czy Hanki. Prysznic był nudny bez towarzystwa góralskich kochanek, podobnie jak śniadanie, którego nie można było połączyć z szybkim numerkiem na stole. I tak było z wieloma prozaicznymi czynnościami, które podczas górskich ferii nabrały przyjemnych, erotycznych smaczków.  
Oczywiście, w rodzinnym mieście nie mogłem mówić o braku panien chętnych do pofiglowania ze mną, jednak ich dostępność miała ograniczenia. Życia Góralek, zarówno przyjaciółki matki, jaki i mistrzyni nart wyglądały tak, że mogły poświęcić mi większość dnia. Ferie jednak nie trwają wiecznie. Teraz musiałem się pogodzić z tym, że każda z moich panien miała swoje życie. Reasumując, rozpuściłem się podczas tego wyjazdu jak dziadowski bicz. Aż do obiadu zderzałem się z nową-starą rzeczywistością, krzywiąc na  nudę i niezmącony spokój.

- Rozmawiałam pół godziny temu z Jagną - oświadczyła mama, patrząc z nad własnego talerza jak rozprawiam się z przygotowanym przez nią posiłkiem. - Byłam ciekawa jej wrażeń. Martwiłam się trochę, że przez pierwszy tydzień była mało rozmowna, jakby zmartwiona czy zdenerwowana.  

- I co się dowiedziałaś? - zainteresowałem się, czując przyjemne mrowienie w kroczu na same wspomnienie przyjaciółki matki.  

- To nie było nic wielkiego, jakieś kłopoty, które szybko się skończyły. - Uśmiechnęła się do mnie płomiennie. - Jagna przyznała, że była tobą zaskoczona. Nie spodziewała się, że tak zmężniałeś. Jest tobą oczarowana, nawet bardziej niż wtedy, gdy byłeś nastolatkiem.  

- To miłe. Cieszę się bardzo - stwierdziłem, między kęsami obiadu. - Pomysł z wyjazdem w góry był świetny. Będę miał mnóstwo świetnych wspomnień.  

- To super, synu - przemówił milczący do tej pory tata. - Dorosły facet z ciebie, ale i tak cieszy nas, gdy cię chwalą

- Daj spokój tato! To tylko wyjazd w góry. Co tam było do schrzanienia? - wzruszyłem ramionami.  

- Patrz go, jaki skromny - Mama zadowolona, rozbłysła uśmiechem.  

- Dajcie spokój, bo się rozpuszczę jak dziadowski bicz. Mógłbym długo jeszcze rozmawiać o feriach, ale nadrabiam zaległości towarzyskie i szkolne, więc przełóżmy to na kiedy indziej. - oznajmiłem, odstawiając do zlewu pusty talerz. - Idę do siebie, sprawdzić kto jeszcze pamięta, że wróciłem.

W pokoju, odkryłem, że na telefonie mam nieodebrane połączenia oraz sporo wiadomości. Nagle wiele osób powzięło postanowienie, że odezwą się do Michała Wanata. Prysł czar nudnej niedzieli, snującej się niczym leniwy zombie. Za chińskiego boga nie pomyślałbym, że właśnie zaczyna się jeszcze burzliwszy dla mnie czas. Nawet biorąc pod uwagę, że dotychczas na brak wrażeń nie mogłem narzekać.  

Odpowiedziałem na każdy kontakt, dodatkowo wykonując kilka rozmów od siebie. W pierwszej kolejności chciałem spotkać się z Anitą. Jeśli czegokolwiek brakowało mi w Bukowinie, to właśnie towarzystwa anglistki. Niełatwo było mi przyznać się przed sobą do tego, ale za nią tęskniłem. Oczywiście, na swój własny, pokrętny sposób. Nie byłbym sobą, gdyby temu uczuciu nie towarzyszyły niegrzeczne fantazje. Zabawiając się z Jagną czy Hanką, wielokrotnie zestawiałem je z osobą belferki, żałując, że nie mogę posmakować ich wspólnie.  

Niestety spotkanie z Anitą musiałem przełożyć na inny termin, ponieważ zaintrygowała mnie wiadomość od Chrobrego. Młody gangster sugerował w niej, że powinniśmy się spotkać jak najszybciej. Zadzwoniłem więc, umawiając się z nim na rozmowę w "FunTomie" za półtorej godziny.  

Na miejscy spotkało mnie duże zaskoczenie w postaci obecności Spacji, która też najwyraźniej miała wziąć udział w dyskusji. Siedziała niepewnie w kącie za nic nie przypominając techno czarodziejki, którą poznałem na początku.  

- Jeśli gały mnie nie mylą, stosunki między wami uległy zacieśnieniu - oznajmił Chrobry zaraz po tym jak się przywitał. Starał się panować nad sobą, ale widać było, że bawi go, to co powiedział. - Zresztą nawet gdybyście nie patrzyli na siebie jak zauroczone sobą głupki, to decyzja Spacji, że chce, abyś był przy tej rozmowie sporo wyjaśnia.  

- Ha, ha detektywie Marlowe - prychnąłem. - Też lubię się ponabijać z innych,  ale może przejdźmy do konkretów. Co się stało? Co tu robimy?

- Sytuacja się trochę skomplikowała - mruknął Chrobry - Niech Spacja ci powie.

- Michał, jak tylko wyjechałeś w góry, zaczęłam dostawać liściki z pogróżkami. - Smutno oświadczyła Saba, sprawiając, że osłupiałem. - Autor napisał jasno, że wie czym się zajmowałam oraz, że spotka mnie kara. Znajdowałam kartki z groźbami pod drzwiami domu, w skrzynce na korespondencję, a nawet za wycieraczką samochodu.  

- Jak to?! Nabijacie się ze mnie?! - Nie wierzyłem w to co słyszę.  

- Niestety nie, młody - stwierdził z grobową miną młody gangster. - Mało tego, kilka dni temu na oknie domu dziewczyn pojawił się wymalowany na czerwono napis...

- Jaki? - Moje nerwy dawały znać o sobie.  

- Suka, hakerka - wyjaśniła Saba. - Takie miłe, niewinne epitety.

- Wiadomo kto to? - spytałem, patrząc na nich z nadzieją.

- Jeszcze nie. To pewnie kwestia czasu, ale na ten moment mam zero wiedzy na temat tej osoby - oświadczył Marcin. - Cwanie sobie poczyna i pilnuje się bardzo. W każdym bądź razie zrobiło się wokół Spacji gorąco, a ona nie chce się wyprowadzi, nawet na trochę, choć ją do tego namawiam.

- Saba, dlaczego?

- Daj spokój, Michał! Nie jestem gotowa, ot tak wszystko zostawić - żachnęła się techno czarodziejka. - Poza tym, nie mam zamiaru ulegać jakiemuś wariatowi!

- Zastanów się, proszę.

- Już to zrobiłam - twardo odparła dziewczyna.

- Powinieneś wiedzieć, że jest uparta - stwierdził Chrobry z kwaśną miną. - Jedyne co na niej wymogłem, to tyle, że w odwodzie będą miały z siostrą inne lokum. W związku z tym młody, muszę cię prosić o zwolnienie mieszkania, które ci sprezentowaliśmy. Przekaż jej klucze, najlepiej jeszcze dzisiaj. Siła wyższa, sam rozumiesz.

- Jasne. Bezpieczeństwo Saby jest ważniejsze - zgodziłem się bez wahania. Na pewno będzie mi brak miejsca do schadzek, ale swoje skorzystałem. Nie wypadało się krzywić i narzekać.  

- To git, że mamy to ustalone - podsumował krótko Marcin. - Pozostaje tylko ogarnąć temat tych pogróżek. Gwarantuje, że zrobimy to najszybciej jak się da.  

- Liczymy na to. - Spojrzałem wymownie na niegrzecznego kumpla.  

- Spacja zdawała sobie sprawę z ryzyka - skrzywił się Chrobry. - Pomogę jak mogę, ale nie krzyw mi się tutaj jak obłudnie jak świętoszek, bo sam skorzystałeś na jej umiejętnościach.  

- Michał, on dobrze mówi. - Saba przyznała rację młodemu gangsterowi.

- Słuchaj mądrzejszych od siebie, młody - poradził Chrobry z sarkazmem. - Zostawiam was. Potrzymajcie się za ręce, dodajcie otuchy i takie tam...

- Śmieszne, kurwa! - prychnąłem.  

Wyszliśmy z "FunToma" chwilę po Chrobrym. Spacja poprowadziła mnie do stojącego nieopodal swojego auta.  

- Podwiozę się do chaty. Wsiadaj! - zaproponowała, otwierając drzwi.  

Skorzystałem chętnie z podwózki. Jadąc, z początku milczeliśmy, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Kątem oka patrzyłem na prowadzącą dziewczynę, podziwiając zgrabny profil i rysujące się pod obcisłymi ciuchami piersi. Okoliczności nie były radosne, a pocieszyłbym ją najchętniej ostrym seksem. Kretyn!

- Nie gap się tak! Też mam na ciebie ochotę - Sabina czytała w moich myślach. - Zważywszy jednak na niezbyt miłe okoliczności oraz moją, nieustępliwą, upierdliwą siostrę to... sam wiesz jak jest.

- Wiem, ale skąd miałyby wiedzieć, że to zrobiliśmy, jeśli zachowalibyśmy to w tajemnicy - stwierdziłem, licząc, że da się namówić na wizytę w gnieździe rozkoszy, które już niebawem miałem utracić.

- Wolę nie ryzykować - oznajmiła Saba. - I proszę, cokolwiek z nami robisz, znaczy z kochankami, nie próbuj tego teraz na mnie.  

- Nie wiem o czym mówisz - żachnąłem się, udając nieświadomego. - Będzie jak chcesz, ale mogłoby być miło.

- Jestem pewna, że tak. - Spacja spojrzała na mnie pożądliwie. - Wierz mi, że boli mnie to, że musimy rezygnować ze wspólnych igraszek.  

- Jasne. Czuję to samo.

- Posłuchaj lepiej co mam ci innego do powiedzenia - wyznała cicho techno czarodziejka. - Od pewnego już czasu nosiłam się z zamiarem skończenia z robotą dla Chrobrego, z tym całym bajzlem. Nie miałam do tego już zacięcia, a za to od cholery wątpliwości. Poza tym odłożyłam przyjemną sumkę na koncie. Chcę żyć inaczej i...

- Co masz na myśli? - wszedłem jej w słowo, obawiając się, że usłyszę najmniej chcianą prawdę.

- To co się zdarzyło między nami, a teraz ta historia z pogróżkami, utwierdziły mnie w przekonaniu, że chcę zmienić otoczenie - oświadczyła stanowczo Spacja. - Jak, gdzie i kiedy są niewiadomymi, ale raczej nie chcę tego przeciągać.

- A co z Kornelią?

- Jest dorosła. Sama zdecyduje - stwierdziła Spacja. - Tak łatwo przychodzi jej układanie życia innym, więc niech zrobi to samo ze swoim.  

- Nie wiem co powiedzieć, Saba.

- Nic nie mów. To w sumie kusząco niebezpieczne, ale pocałuj mnie i tyle. - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Poza tym, jeszcze tutaj jestem. Zamierzam przegadać to z Nelą, a potem korzystać do woli z resztek danego nam czasu.  

- Światełko w tunelu, skarbie - podsumowałem, a gdy zatrzymała się kawałek od mojego domu, przywarłem do niej ustami. Trochę to trwało. Całowanie było właściwie serią namiętnych pocałunków. Aż dziw, że nie przerodziło się w coś mniej grzecznego.  

- Przynieś mi klucze do burdeliku! - Zarządziła techno czarodziejka, z trudem łapiąc oddech. - Poczekam tu na ciebie.  

- Może pojadę z tobą, przekazać ci lokal - zaproponowałem z nadzieją.

- Znam go doskonale - uśmiechnęła się pod nosem Spacja. - Z autopsji oraz z nagranych filmów. Kombinujesz, bo wiesz czym by się to skończyło. Zaszalejemy, ale dopiero jak się rozmówię z Nelą.  

Chcąc nie chcąc, przystałem na ofertę dziewczyny. Lepsze to niż nic.  

Wieczorem, leżąc na łóżku, myślałem o słowach Spacji. Wyglądało na to, że niedługo będę musiał dać dziewczynie wolność. Pogodzić się ze stratą świetnej panny. Z drugiej strony, chociaż moje ostatnie działania mogły temu przeczyć, powinienem umieć zachowywać się dojrzale. Nawet przy założeniu, że dar będzie ze mną całe życie, niemożliwością było, żeby kochanki nigdy mnie nie opuszczały. Ile zresztą bym ich miał, przykładowo, w wieku sześćdziesięciu lat, wysiliłem wyobraźnię, śmiejąc się w duchu. Chcąc zachować zdrowie psychiczne oraz życiową równowagę, powinienem umieć pogodzić się ze stratami i zmiennymi losami kochanek.
  
*****

Pięknej anglistce bez dwóch zdań brakowało mojego towarzystwa. Odezwała się pierwsza, gdy za oknami pojawiły się pierwsze oznaki nadchodzącego wieczoru. Telefon ucieszył mnie, ponieważ zaprosiła mnie do siebie, zdradzając, że siostra nocuje gdzieś poza domem, a Nastka wychodzi do koleżanek i ma wrócić po północy. Więcej nie musiała dopowiadać. Mieliśmy kilka ładnych godzin dla siebie, więc zamierzałem je spędzić w sposób bardzo aktywny.  

Ku mojemu niezadowoleniu, gdy byłem drodze do ulubionej kochanki dostałem mało przyjemnego sms-a.  
"Odwołuję randkę. Impreza Nastki przełożona" - przeczytałem lakoniczne wyjaśnienie Anity, przystając na chwilę. Grymas zawodu szybko jednak zamienił się w lubieżny uśmieszek, gdy przyszedł mi do głowy oczywisty pomysł. Przecież zarówno nauczycielka, jak i jej siostrzenica są moim kochankami. Obie już o sobie wiedzą, więc nie muszę się bawić w zbędne ceregiele. Tak naprawdę, nie pieprzyłem się jeszcze z nimi dwoma naraz, więc idea takiej gry miłosnej sprawiła, że poczułem ciepło i mrowienie na całym ciele. Nie muszę wspominać, że przyrodzenie miałem twardsze niż kamień.  
A gówno, zrobię wam dzisiaj niespodziankę pomyślałem przekornie o Anicie i Anastazji. W końcu prysznic połączony ze zrobieniem sobie dobrze nie może pójść na marne.

Chwilę trwało zanim belferka otwarła drzwi swojego domu. Zaskoczona i zdezorientowana spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem.  

- Nie czytasz wiadomości w telefonie? - spytała, zaraz po krótkim przywitaniu, blokując drogę do wnętrza mieszkania.

- Właśnie, że czytam -  odparłem nieco zbyt wyzywająco. - Mimo to przyjechałem i...

- Nastka jest w domu. Od czasu studniówki krzywo na mnie patrzy - oznajmiła ściszonym głosem Anita.  

- Wciąż kręci nosem, że nie jest w rodzinie jedyną, która się ze mną bzyka i tyle.  - Postawiłem szybką diagnozę.

- Najwyraźniej...

- Cześć, Nastka - przerwałem Anicie, machając do wynurzającej się ze swojego pokoju dziewczyny. - Wpadłem na chwilę...

- Cześć! Już ja wiem, po co przyszedłeś - odparła naburmuszona, choć jednocześnie pożerała mnie wzrokiem. - Zepsułam wam rozbieraną randkę, co?

- Przestań, Nastka! Przesadzasz! - Anita wybuchła, wciągając mnie do środka i zamykając za mną drzwi.  

- Ja!!! Poważnie!!! - siostrzenica spiorunowała wzrokiem ciotkę. - Możesz mieć większość facetów w okolicy, pewnie we wszechświecie, ale musiałaś koniecznie zadać się z tym jednym chłopakiem! Jak jakaś pieprzona... zboczona nimfomanka!  

Anita dwoma susami pokonała krótki odcinek dzielący ją od Anastazji. Dłoń nauczycielki wystrzeliła do przodu, w kierunku policzka siostrzenicy. Uderzenie jednak nie nastąpiło. Wykazałem się czujnością, ruszając w ślad za belferką. W ostatniej chwili złapałem szybującą dłoń, która zatrzymała się o kilka centymetrów przed twarzą Nastki.  

- Daj spokój, Anita - mruknąłem uspokajająco. - Ona tak nie myśli. To emocje.  

Anglistka wyswobodziła rękę, by z ponurą miną zniknąć w swoim pokoju. Wydawało mi się, że usłyszałem cichy szloch, gdy zamknęły się za nią drzwi.  

- Tego chciałaś? Warto było? - zapytałem, wymownie zerkając na Anastazję.  

- Mam to gdzieś! - prychnęła dziewczyna. Uniwersalna odpowiedź na wszystkie problemy świata.  

Zanim zdecydowałem, co dalej z moją wizytą zostałem sam na korytarzu. Siostrzenica anglistki z kwaśną miną, wzięła przykład z ciotki, kryjąc się w swoim zaciszu. Musiałem zdecydować, gdzie najpierw interweniować. Po krótkim namyśle, wybrałem opcję, że zaczynam od młodszej kochanki. Jeśli dobrze to rozegram, mogę przekuć tą małą awanturę w sukces. Na przekór znanemu powiedzeniu, by złe było początkiem miłego końca.  

Zastukałem do drzwi pokoju Anastazji i nie czekając na zaproszenie, wszedłem do środka. Oparta o ścianę dziewczyna, siedziała na wąskim łóżku, zapatrzona w szaro-bury świat za oknem.  

- Nastka, niepotrzebnie urządziłaś to scenę - oświadczyłem łagodnie, kucając przed nią i opierając ręce na kolanach dziewczyny. - Po co to było?

- Wydaje mi się, że nie zapraszałam cię do pokoju - mruknęła, uciekając przed mną wzrokiem.  

- To twoja odpowiedź? Mam wyjść?! - spytałem, z trudem tłumiąc kipiącą irytację. Ścisnąłem mocniej kolana Nastki, by moje słowa dotarły do niej bardziej. - Mogę bez problemu cię zostawić, ale uprzedzam, że nie podoba mi jak potraktowałaś Anitę, ani twoje śmieszne fochy! Jeśli wyjdę, to nasze wcześniejsze relacje pozostaną wspomnieniem. Cudownym, miłym, ale jednak... więc, jak... pogadamy?

- Mógłbyś to zrobić? - spytała, mrużąc oczy.  

- Zrobię, jeśli się nie ogarniemy - odparłem poważnie, odpuszczając kolanom rozmówczyni. Zanosiło się na dłuższą konwersację, więc usiadłem obok niej, na łóżku. - Zrozum, to że mam wiele kochanek, nie znaczy, że nie zależy mi na każdej z was osobno. Chodzi o dyscyplinę. Muszę pilnować, żeby wasze szaleństwa kończyły się podczas seksu ze mną. W innych przypadkach, gdyby każda z was robiła sceny, bawiła się w zazdrość i wojowanie to byłby Armaggedon. Bzykanie z wami nie rekompensowałoby strat związanych z przepychankami miedzy wami i mną. Czysta ekonomia. Rozumiesz?

- Tak, ale...

- Uwielbiam "ale". Co się za nim kryje? - Starałem się rozluźnić atmosferę. - Dlaczego tak cię poruszyło, że Anita też jest moją kochanką. Nie rozmawialiśmy o tym zbyt wiele, ale przecież twoje uczucia wobec niej to była mieszanka zazdrości i uwielbienia. Podziwiasz ją i w wielu aspektach życia chcesz być taka jak ona. Skąd więc twoja złość?  

- Michał, to... to chyba głupie, ale trochę trafiłeś w sedno. - Nastka westchnęła ciężko. - Gdy poznałam ciebie..., gdy mnie bzykałeś było mi nie tylko zwyczajnie cudownie. Czułam się tak, jakbym była zupełnie jak ona, a przecież jej pragną wszyscy faceci. Miło być pożądaną, mieć świadomość, że burzysz krew w żyłach facetów.  

- Nastka...

- Poczekaj, daj mi dokończyć!  - Siostrzenica Anity wyraźnie się nakręciła na wyznania. - Wiem, że ty to nie całość rodzaju męskiego, ale było mi wspaniale z tym przekonaniem, że staje się podobna do ciotki. I choć nie przeszkadza mi, że jestem jedną z haremu, to akurat z nią nie chciałam się tobą dzielić.  Biorąc pod uwagę nas obydwie, sprawa wyglądała prosto. Ona może mieć każdego, a tylko ja ciebie. Mam nadzieję, że dałam radę jakoś to wytłumaczyć.  

- Myślę, że tak - przytaknąłem. - Chyba cię rozumiem, ale musimy z tym skończyć, bo to nie służy atmosferze. Jesteś cudowną, inteligentną dziewczyną. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby faceci za tobą szaleli. I nie musisz być taka jak Anita, bądź zwyczajnie sobą.  

Zanim cokolwiek zdążyła odpowiedzieć, otoczyłem ją ramionami, więżąc w uścisku. Nasze usta spotkały się w połowie drogi, lgnąc do siebie w namiętnym pocałunku. Czułem bicie serca Nastki, ciepło bijące od ciała dziewczyny, silniejsze od żaru pożądania. Napierając mocniej na dziewczynę, wbijałem w jej brzuch stwardniałego z podniecenia członka. Sprawy zaszły na tyle daleko, że postanowiłem kontynuować rozpoczęte dzieło.  
Bez słowa sprzeciwu partnerki wsunąłem dłoń pod jej bluzkę. Sunąc po jedwabistym, ciepłym ciele odnalazłem przykryte kopułami miseczek stanika piersi, napierając na nie gwałtownie.  

- Przecież przyszedłeś dziś do Anity - wyszeptała przekornie Anastazja, łapiąc oddech po długim pocałunku. Z uśmieszkiem błąkającym się w kącikach ust, odpięła biustonosz, ułatwiając mi zadanie.  

- Zgadza się, ale próbuję się dostosować do sytuacji - mruknąłem, rozcierając w palcach sutek. - Masz coś przeciwko?

- Nigdy w życiu - jęknęła Nastka, kładąc dłoń na twardym wybrzuszeniu moich spodni.  

- To świetnie, bo zamierzam zrobić coś więcej - oświadczyłem, pchając drugą rękę do krocza dziewczyny. Poszło gładko, ponieważ miała na sobie luźne dresy. Natrafiając na cipkę, odsunąłem fragment majtek i zanurzyłem palec w rozgrzane wnętrze. - Przeprosisz Anitę, a ja ci w tym pomogę. Co ty na to?

- Ooo, Michaaał! - jęknęła zachwycona moimi działaniami Nastka. - Jak chcesz to..., kurde, chcesz zabawić się w trójkącie! To, to jest...

- Zrobimy to, prawda? - przerwałem jej niespójny wywód, skupiając pieszczotę na żołędzi łechtaczki.  

- Nie powinnam się godzić... - odparła Anastazja, przygryzając wargę, gdy mocniej ścisnąłem wilgotny guzik. - ..., ale to dotyczy wielu już nieaktualnych zasad, więc tak... mmm, zrobię... zrobię co zechcesz.

- Grzeczna dziewczyna - wymruczałem, wyciągając rękę z otchłani w głębi dresowych spodni. - Skoro tak, to poczekasz teraz pół godziny i przyjdziesz to pokoju cioci. Będziemy ją przepraszać...

- Napocząłeś mnie i każesz czekać! - powiedziała z wyrzutem Nastka, ale jej wcześniejszy zły humor prysł jak bańka mydlana. Była rozluźniona, podniecona i zgodna.  

- Oczekiwanie wzmaga apetyt, nie słyszałaś o tym? - stwierdziłem wesoło. - Zresztą, to co robiłem ja, możesz sobie zrobić sama.  

- To nie jest tak fajne, gdy ty mi to robisz. - Anastazja doskonale zagrała rolę zawiedzionej lolitki.  

- Ja myślę, ale musi ci wystarczyć na pół godziny - oświadczyłem niecierpliwie, pragnąc być już z Anitą. - Nalegam nawet, abyś pieściła się sama. Nakręć to, chcę mieć filmik do oglądania przed snem.  

- A będziesz się przy nim onanizował?

- Oczywiście! - oświadczyłem, patrząc jak podciąga koszulkę i zsuwa w dół dresy. Uwielbiałem jak moje kochanki były spolegliwe. Przez chwilę zostałem jeszcze w pokoju młodej kochanki, obserwując co robi ze swoimi dłońmi. Jedną otoczyła własną pierś, a drugą wcisnęła między lekko rozwarte uda. Pokonałem z trudem chęć pozostania z Nastką, wymykając się na korytarz.

Kątem oka dostrzegłem domykające się drzwi pokoju Anity. Uśmiechnąłem się pod nosem, domyślając się, że podsłuchiwała jak radzę sobie z siostrzenicą. Ciekawe, czy spodobało jej się, to co usłyszała? Nie było innej rady, aby sie o tym przekonać, jak zapytać o to wprost.  
Zapukałem energicznie i krótko, po czym wparowałem do pokoju anglistki dumny jak paw z królewskich ogrodów w warszawskich Łazienkach.  

- Dałem radę? - spytałem rozbawiony, patrząc jak udaje, że czyta. Leżała w niedbałej pozie, odsłaniając zgrabne nogi i dużą część bajecznego biustu.  

- O co pytasz? - spojrzała znad książki. Nie wiem czy widziała, że pewien szczegół nie pasuje, czy tylko liczyła, że ja tego nie dostrzegę.  

- Nie wygłupiaj się Anita! - prychnąłem, wciąż mocno rozbawiony. - Jak widzę dobrze ci idzie czytanie do góry nogami. Wiem, że nas podsłuchiwałaś.

- Strasznie z ciebie spostrzegawczy koleżka! - mruknęła z wyrzutem Anita, po czym zapytała. - Czy ty każdy problem rozwiązujesz seksem?  

- Nie, nie każdy. Tylko większość - odpowiedziałem siadając na łóżku, obok nauczycielki. - Metoda jest sprawdzona, więc nie widzę powodu żeby z niej nie korzystać. Poza tym, chciałem delikatnie zwrócić twoją uwagę, że jednak głowniej rozmawiałem z Anastazją. Do niczego poważnego nie doszło.

- Wiem.

- To po co te słowne utarczki? - zapytałem, gładząc idealnie wyrzeźbione udo belferki. - Liczyłem na gorące podziękowanie i wierno poddańczy hołd.  

- Jeszcze czego! - żachnęła się aktorsko Anita. Uniosła się z posłania i wbrew własnym słowom przylgnęła do mnie ustami. Całując mnie namiętnie, rozchyliła szerzej nogi, pozwalając mojej ręce wsunąć się głębiej. - A tak serio, dziękuję ci Michał.  

- Nie ma sprawy - mruknąłem, napierając na nią ciałem.  

Po chwili leżeliśmy oboje, spleceni w miłosnym uścisku. Zadarłem wyżej sukienkę anglistki, próbując dobrać się do majtek.  

- Michał! Myślę, że tyle podziękowań wystarczy - jęknęła Anita, skutecznie się broniąc przed utratą bielizny.  

- Cooo?! - wydyszałem napalony i zaskoczony.  

- Nie zrobię tego z tobą, jak w domu jest Nastka - odparła z przekonaniem belferka.  

- Żartujesz, prawda? - stęknąłem zawiedziony, wyciągając rękę spod sukienki kochanki. - Przecież wie o nas!  Sama jest moją kochanką! Po co robić z tego wielkie halo, tworzyć przeszkody i tajemnice?!

- Michał, sorry, ale...

- Jakie sorry?! Przyszedłem tu, licząc na świetny seks, a mam damskie potyczki i odmowę współpracy - burknąłem rozeźlony.  

- Michał, to nie tak...

Belferka nie dokończyła zdania, ponieważ otwarły się drzwi i do pokoju wkroczyła  Anastazja. Musiała słyszeć naszą wymianę zdań, bo miną  wyrażała dezaprobatę.

- Przestańcie się spierać! - poprosiła stanowczo. - To bez sensu!

- Nastka, poradzimy sobie - oświadczyła Anita cicho.  

- Nie wątpię. Tylko po co ta sprzeczka, skoro można ją pominąć i przejść do szczęśliwego zakończenia - stwierdziła siostrzenica anglistki.

- Czyli... jakiego? - Zainteresowałem się mocno.

- Nie udawaj nieświadomego! Czy którakolwiek z nas... to znaczy z twoich kochanek oparła się tobie, gdy chciałeś ją posiąść? - odpowiedziała pytająco dziewczyna. - Nie znam takiego przypadku. Spokojnie można więc założyć, że tym razem nie będzie inaczej.  

- Nastka, to nie znaczy, że... - próbowała oponować Anita.

- Ciociu, ogarnij się! Szkoda tracić energię na spory skazane z góry na niepowodzenie - Anastazja nie dała wejść sobie w słowo. - Te słowne przepychanki skończą jak zwykle. Jękami rozkoszy gdy Michał będzie cię posuwał.  

- Posuwał?! Co za wyszukane słownictwo! - odparła, zdezorientowana belferka.

- Troszkę się zrobiłam zepsuta przez ostatnie miesiące - wyznała bezczelnie siedemnastolatka. - Wiesz o tym, nie muszę udawać przed tobą, że jest inaczej, ale jeśli tak ci zależy na wyszukanym słownictwie, to się poprawię.  
Uważam, że powinnaś ulec, bo i tak opór skończy się koncertem jęków, gdy obecny tu Michał Wanat będzie ruchem posuwisto zwrotnym penetrował penisem wnętrze twojego sromu. Teraz lepiej?

Anita była zupełnie zaskoczona wypowiedzią siostrzenicy. Milcząc, wpatrywała się w dziewczynę z niedowierzaniem. Podobała mi się wymiana zdań między nimi i z przyjemnością przysłuchiwałbym się jej dalej, ale wolałem wykorzystać to, że nauczycielka zamarła  
Położyłem się na środku łóżka, układając na boku, po czym przyciągnąłem do siebie piękną anglistkę, kładąc ją na plecach. Naparłem na nią ciałem, unieruchamiając ją częściowo.  

- O nie cwaniaczki! Dwoje na jednego, to nie fair! - Belferka spróbowała się wyswobodzić, po chwilowym zamroczeniu. Niestety nie dała rady. Wzmocniłem napór, lgnąc do ust belferki swoimi, a przy okazji wpychając rękę pod luźną bluzkę.  

- Nie fair jest przeciąganie sytuacji, gdy wszyscy mamy ochotę na seks - oznajmiła Nastka, siadając na brzegu łóżka. - Chciałaś przecież zrobić to z Michałem, po to się umówiłaś. Na pewno jesteś podniecona i chętna, a moja obecność nie powinna mieć na to wpływu.  

Młodsza z moich towarzyszek drżącą rękę wsunęła pod spódnicę ciotki, która zupełnie zapomniała o swoich wątpliwościach. Czy to z zaskoczenia, czy z innych znanych tylko sobie powodów nie broniła się przed tym co się działo.
Tymczasem Nastka poczynała sobie coraz śmielej. Po ruchu ręki dziewczyny odgadłem, że dotarła do cipki, bez wahania zabierając się za pieszczoty. Zdradzało to również ciało Anity. Wyraźnie się rozluźniła, drżąc delikatnie z przyjemności serwowanej przez siostrzenicę.  

Inicjatywa Anastazji, diametralna zmiana jej postawy, śmiałość i czytanie w moich fantazjach zrobiły na mnie duże wrażenie. Na tyle, że przez chwilę obserwowałem ten spektakl nieruchomo, w niemym podziwie. Otrząsnąłem się jednak z tego miłego, ale biernego zauroczenia chwilą. W końcu można to robić aktywnie. Przyjemność jest większa i gubi się kalorie. Sięgnąłem jak po swoje, rozpinając bluzkę Anity, rozprawiając się z guzikami w ekspresowym tempie. Gdy wysupłałem je wszystkie z dziurek, na drodze do biustu nauczycielki pozostał tylko gustowny, skąpy stanik. Żadna przeszkoda dla takiego magika jakim byłem. Po chwili moje dłonie celebrowały pieszczotę bajecznych gron piersi belferki.    

- Mamy przestać? - zapytałem, szepcząc Anicie do ucha.  

- Powinniście - wymruczała niepewnie anglistka.  

- Nie o to pytam.

- Michał... czemu mi to robisz? Dlaczego akurat w ten sposób?

- Czemu tobie to wiesz. Ponieważ cała jesteś cudem - wymruczałem, ssąc między zdaniami sutki ulubionej kochanki. - A jeśli idzie o okoliczności, to dlatego, że tak jest ciekawiej, bardziej podniecająco, a poza tym... ta młoda dama chce być bardzo taka ja ty. Nie stójmy jej na drodze do osiągnięcia celu.

- A co z zasadami i... przyzwoitością - jęknęła Anita, gdy jak na komendę wzmogliśmy nasze pieszczoty. Zadrżała mocniej, a ja dostrzegłem, że w jej spojrzeniu gaśnie ostatnia iskra buntu.  

- Nastka, ciocia nie docenia naszych wysiłków - oznajmiłem, udając zawiedzionego. - Może jednak powinniśmy dać sobie spokój.

- No nie wiem. Sądząc po tym co się dzieje między nogami, to ciocia chce czegoś wręcz przeciwnego - odparła dziewczyna, wyciągając spod spódnicy belferki rękę z palcami lśniącymi od miłosnej rosy. Przytknęła dłoń do nosa, zaciągając się zapachem rozkoszy i pożądania.

- Niech was szlag, gówniarze! - jęknęła Anita, podrywając się z posłania. W pięknych oczach rozbłysł dziki ogień. - Myślicie, że będziecie sobie ze mną pogrywać w erotyczne mini gierki. Otóż nie! Nie bierzmy jeńców! Niech będzie na bogato!

Podniosła siostrzenicę, sprawiając, że dziewczyna stanęła przed nią bez ruchu. Po czym, jakby robiła to miliony razy, szybko zsunęła z Nastki dresy oraz majtki. Myślałem, że choć na chwilę młodsza z kochanek zawstydzi się tym co wyczynia z nią siostra matki, ale nic z tych rzeczy. Anastazja nie była tą samą dziewczyną, którą zainteresowałem się bliżej we wrześniu zeszłego roku. Patrzyła na ciotkę pożądliwie, z zaciekawieniem, ochoczo poddając jej woli.  

Pchnięta przez Anitę opadła na łóżko, całkowicie naga i rozedrgana. Zanim zdołała zareagować, belferka przyciągnęła ją ku sobie, podkulając i rozchylając szeroko nogi. Starsza z kochanek wcisnęła się między uda siostrzenicy, z niedwuznaczną miną. Twarz anglistki ściągnięta była cieniem podniecającego szaleństwa. Pospiesznie pozbyła się całego odzienia, wzbudzając jak zawsze w takich chwilach mój zachwyt. Bałem się, że Anastazja widząc nagą, cudowną w każdym ułamku ciała ciotkę przestanie być śmiałą, chętną do miłosnych igraszek partnerką. Moje lęki okazały się niepotrzebne. Zabrnęliśmy zbyt daleko. Nie było odwrotu.  

Anita lewą dłonią przykryła jedną z drobnych piersi Nastki, ugniatając ją i zaciskając palce na sutku. W tym samym czasie drugą odnalazła krocze dziewczyny.  Nie wiem, jakie sztuczki wyczyniała z palcami, ale młodsza z kochanek totalnie odleciała, szarpiąc spazmatycznie biodrami.  
Ciotka bezlitośnie nie zamierzała odpuścić, coraz energiczniej i mocniej traktując cipkę siostrzenicy, a do mnie dotarło, że pora wziąć bardziej czynny udział w trójkącie.  
Podszedłem do brzegu łóżka, gdzie leżała rozciągnięta, wijąca się Anastazja. Pozbyłem się ciuchów, eksponując sterczącego, twardego jak skała kutasa.  
Ująłem twarz Nastki, przekręcając głowę dziewczyny na bok. W przymglonych oczach dziewczyny, błysnęło światło zrozumienia. Otworzyła szeroko usta, pozwalając mi wsunąć w nie większą część członka. Chciała go przytrzymać, ale bez powodzenia, ponieważ postanowiłem inaczej rozegrać tą scenę. Otoczyłem głowę Nastki, przytrzymując ją od tyłu, po czym zacząłem pieprzyć pannę w chętne, spragnione mojego fiuta usta. Pod czaszką pojawiło się znajome pulsowanie i rozbłysk podniecenia.  

Ta chwila była magiczna dla mnie i Anity. Pomimo, że nie mieliśmy bezpośredniego, fizycznego kontaktu, iskrzyło między nami niczym w laboratorium Tesli. Pieszcząc Anastazję, patrzyliśmy na siebie, obrzucając się pełnymi pożądania i podniecenia spojrzeniami, podczas, gdy obiekt naszych starań odchodził od zmysłów. Gra spojrzeń skończyła się moją porażką. Nie wytrzymałem, zachłannie przywierając ustami do słodkich warg belferki. Im bardziej byłem gwałtowny, tym mocniej reagowała na moje chciwe pocałunki. Naprężała ciało, mocniej przy tym pieszcząc siostrzenicę, co z kolei skutkowało coraz większym szaleństwem Nastki. Czułem, jak zderza się ze mną co chwila biodrem, udem czy ramieniem. Jęczała przy tym coraz donośniej.  

Nie mogliśmy pozwolić jej w tej chwili na finałowe szczytowanie Potrzebowaliśmy Nastki niespełnionej, podnieconej, napędzanej paliwem w postaci żądzy, dlatego zmieniliśmy zasady gry.  

Czytając sobie w myślach, w jednej chwili opadliśmy z Anitą na skotłowaną pościel. Leżeliśmy na bokach, zwróceni twarzami do siebie. Nie rezygnując z pocałunków, lgnęliśmy do siebie, łapczywie pieszcząc się nawzajem. Ja skupiałem się głównie na bajecznych gronach piersi nauczycielki. Uciskając jędrne półkule, wibrowałem podnieceniem. W Bukownie nieomal zapomniałem przy Jagnie, Hance i reszcie dziewczyn o cudzie stworzenia jakim była Anita. Teraz fascynacja wróciła z całą mocą. Ssąc nabrzmiałe sutki belferki, pozwoliłem euforii rozzuchwalić się w sobie.  
Rozkosz była tym większa, ponieważ swoje trzy grosze wtrącała Anastazja. Co chwila zmieniała obiekt zainteresowania, skupiając się na jednym z nas. Palcami, ustami i językiem pracowała gorliwie pieszcząc cipkę ciotki, by zaraz potem ssać mi fiuta. Zwieńczeniem starań młodszej z kochanek była akcja na dwie ręce. Palcami lewej ręki zgłębiała wnętrze Anity, jednocześnie drugą obciągała mojego członka. Następnie powtórzyła cały cykl.  
Raz, drugi, trzeci...  

Czułem się wspaniale. Rozkoszny ukrop parzył moje ciało, które stało się gniazdem magicznych dreszczy. Podobnie musiała czuć się Anita. Nie kontrolowała drżenia ciała, dysząc ciężko i mrucząc prosto w moją twarz.  
Było mi cudownie w tej pozycji, ale w głowie kotłowały się inne wizje. Odsunąłem od siebie anglistkę, jednocześnie podnosząc z posłania. Kilkoma słowami zacząłem kreślić tło mojej kolejnej fantazji. Nie musiałem kończyć, partnerki w mig zrozumiały, o co chodzi, przechodząc do czynów. Anita usiadła na łóżku, rozchylając szeroko nogi. Między nie wsunęła się Anastazja, kładąc nogi na udach ciotki i otaczając nimi jej kształtne biodra. Gdy się ulokowała, starsza z kochanek przycisnęła łydki do bioder siostrzenicy. Tak połączone ze sobą zaczęły się pieścić.  

Nastka zatraciła się w miłosnym szaleństwie niemal od chwili pojawienia się w tym pokoju, ale Anita łamała swoje opory. Teraz nie zostało z nich już nic. Język belferki zachłannie penetrował wnętrze ust Anastazji, złączonych z jej własnymi w namiętnym pocałunku. Jedną z dłoni wtuliła w krocze siostrzenicy, odnajdując tam ukryty wilgotny skarb. Ruchy ręki nie pozostawały złudzeń, co tam robi. Zdradzały to również drżące biodra nastolatki, która nie ograniczała się do biernego przyjmowania pieszczot. Dłońmi ugniatała z wielką czcią piersi ciotki, nie oszczędzając sterczących sutków, które tarła, jakby chciała je wtłoczyć pod jedwabistą skórę.  

Pozwoliłem im chwilę cieszyć się sobą nawzajem, a potem wkroczyłem do akcji. Klęknąłem koło nich, zwrócony przodem do ich boków. Podsuwając im pod nosy nabrzmiałego fiuta, zasugerowałem czym jeszcze powinny się zająć. Przerwały całowanie, pozwalając mi wsunąć penisa między ich usta. Przyssały się do niego, liżąc i ssąc jednocześnie. Ogarnęła mnie magiczna rozkosz. Opętał czar chwili. Pochłonęła żądza. Pragnąłem z nimi przegrać. Byle tylko nie za szybko, byle walka była długotrwała.  
Zagarnąłem jedną pierś Anity, podobnie jak Nastki, a potem zetknąłem je ze sobą. Naparłem mocniej, ugniatając obydwa grona sobą nawzajem. Bawiłem się doskonale tą pieszczotą, zwłaszcza, gdy po chwili skupiłem się na sutkach, trąc je obydwa o siebie. Kochankom wyraźnie sprawiało to wiele przyjemności. Pomrukiwały, gdy tylko guzki stykały się silniej, gwałtownie poruszane moją dłonią.  

- Proszę Michał zrób coś. Zaraz dojdę - westchnęła głęboko Anastazja, drżąc spazmatycznie po bardziej intensywnych pieszczotach cioci.

Wsłuchałem się w błagalny ton dziewczyny, przerywając tą rundę miłosnych zmagań. Naparłem ciałem na Nastkę, po czym oboje zlegliśmy na posłaniu. Ona na plecach, ja na niej. Ułożyłem się odpowiednio między nogami młodszej z kochanek, która oplotła nimi plecy. Jednym, płynnym ruchem wszedłem w gorącą, mokrą szparkę Anastazji. Dziewczyna przeciągle jęknęła, a ja wyczytałem z tego ulgę i doznanie rozkoszy.  
Z werwą rozpocząłem pracę we wnętrzu kochanki, tnąc je głęboko silnymi pchnięciami. Uwielbiałem to uczucie wilgotnej ciasnoty, gdy partnerka zaciskała się na moim kutasie. Podniecenie rozsadzało moje ciało, pod czaszką dudniło jak w tunelu metra, gdy przemyka nim pociąg. Dodatkowym bodźcem, który potęgował to uczucie, był widok Anity, która dołączyła do naszej dwójki. Belferka zajęła pozycję z boku, pieszcząc ustami i jedną dłonią piersi siostrzenicy. Palcami drugiej zajęła się napletkiem łechtaczki Nastki, trąc go energicznie.  

W takich okolicznościach, nie mogło trwać długo, zanim młodsza z kochanek doczekała się szczytowania. Rżnięta i pieszczona miotała się między nami, drżąc na całym ciele i szarpiąc zapamiętale biodrami. Po dwóch, może trzech minutach takiego pieprzenia, niemal krzycząc powitała nadchodzący orgazm. Zanim zastygła, kilka razy konwulsyjnie zatrzęsła tyłkiem. Prawie pozbawiła mnie oddechu, zaciskając nogi na moim ciele z siłą imadła. Siła spełnienia wtłoczyła dziewczynę w posłanie. Wbiła dłonie w prześcieradło, gniotąc je w zaciśniętych pięściach. Ja z Anitą nie odpuściliśmy jednak od razu, kontynuując nasze niszczycielskie dzieło.  

- O matko! Dość! - dziko jęknęła Anastazja, pozwalając zmaltretowanemu ciału na rozluźnienie. Śliczna ciocia przerwała pieszczoty. Ja odpuściłem po chwili, gdy nogi nastolatki osunęły się z moich pleców. Dopiero wtedy wyszedłem z ociekającej sokami norki.  

Zrobiliśmy dobrze Nastce, a teraz mogliśmy się skupić na sobie. Zostawiliśmy dziewczynę aby ochłonęła, pozwalając jej kontemplować spełnienie. Anita klęcząc przy jednym boku siostrzenicy, podparła się rękami po drugiej stronie, przerzucając ciało nad siostrzenicą, na wysokości jej krocza. Cudownie wypięta, wysyłała wyraźny sygnał, czego oczekuje w tej chwili ode mnie. Większej zachęty nie potrzebowałem. Zająłem stanowisko za tyłkiem belferki, zaciskając dłonie na bajecznych biodrach. Kutas z łatwością, jakby miał wmontowany w żołądź kompas wskazujący wejście do wszystkich cipek całego świata, odnalazł lśniące miłosną rosą wnętrze mojej ulubionej kochanki.  

Niczym mistrz fechtunku wykonałem precyzyjne pchnięcie. Silny, głęboki sztych sprawił, że członek aż po jądra wbił się w szparkę Anity. Drgnęła mocniej, wzdychając przy tym, a gdy zacząłem ją rżnąć, odpowiedziała ruchem bioder. Szybko dostosowała rytm do mojego tempa, kusząco kręcąc tyłkiem. Gdyby nie to, że czułem jak pracuje mięśniami Kegla, zaciskając się na moim penisie, pomyślałbym, że tańczy, a nie pieprzy z zauroczonym nią uczniem.  

Świat skurczył się do powierzchni łóżka, na którym zabawiałem się z belferką oraz jej siostrzenicą. Krew buzowała we mnie, krążąc w żyłach szaleńczo. Podniecenie drażniło każdy nerw mojego ciała. Smagały go rozżarzone bicze rozkoszy. Coraz donośniejsze jęki Anity mile działały na moje męskie ego. Wyraźnie brakowało jej przez okres mojej bytności w Bukowinie porządnego rżnięcia a la Wanat. Podobnie jak mi doskwierało, że nie było jej ze mną podczas tatrzańskich ferii. Stąd prawdopodobnie wzięła się gorliwość, z jaką raziłem ją kutasem. Seks z anglistką zawsze był niezwykłym doznaniem, ale wspólna tęsknota spotęgowała doznania w tym momencie.  

Półprzytomnie patrząc na wirującą pupę kochanki, lśniące od potu plecy, przykryte częściowo peleryną zmierzwionych włosów zapragnąłem wypieprzyć Anitę w tyłek. Przed oczami stanęła mi scena, gdy Banaś postanowił ją ukarać, rżnąc w ten sposób, podczas, gdy ja przyglądałem się temu z szafy. Skoro on mógł to zrobić wbrew jej woli, to ja tym bardziej mogłem się o to pokusić, gdy była mi oddana.  

Wyciągnąłem fiuta z partnerki, po czym sino czerwoną żołądź przytknąłem do małego otworu ukrytego pomiędzy pośladkami. Naparłem, czując niezbyt silny opór. Anita zerknęła do tyłu, obrzucając mnie niepewnym spojrzeniem. Nie było w nim zachwytu, ale też niezadowolenia i buntu. W oczach belferki dominowało zaskoczenie.  

- Chcę tego! - wydyszałem podnieconym głosem, po raz kolejny pchając członka w odbyt anglistki.  

Tym razem poszło łatwiej. Dezorientacja Anity ustąpiła, więc czubek kutasa wniknął w ciasny otwór. Celebrując moment, wsuwałem się powoli, po każdym naparciu, cofając się delikatnie. Dopiero, gdy połowa fiuta zniknęła w tyłku kochanki, pozwoliłem sobie na mocniejszy sztych. Potem jeszcze jeden i kolejne, którym towarzyszyły głuche jęki anglistki.  
Cały płonąłem. Spalała mnie euforia, więc przestałem zważać, czy dogadzam Anicie w odpowiedni sposób. Pieprząc nauczycielkę w tyłek niewiele mniej wkładałem w to energii i siły, niż wcześniej, gdy rozpychałem w cipce.

Obraz naszego duetu, połączonego w miłosnym splocie i uprawiającego seks analny zrobił duże wrażenie na obserwującej nas Nastce. Młodsza z moich partnerek wysunęła się spod ciotki i ułożyła pod nią ponownie, ale z twarzą w bezpośredniej bliskości połączonych ze sobą cipki i członka. Gdy ja bezlitośnie kłułem od tyłu Anitę w anus, siostrzenica przyssała się do nabrzmiałych fałdek szparki. Tego było za dużo nawet dla tak  doświadczonej kochanki jaką bez wątpienia była belferka. Jej bajeczne ciało zareagowała szalonymi spazmami, ale ani ja, ani Anastazja nie ustąpiliśmy. Dopiero po paru chwilach, nastolatka zmieniła obiekt zainteresowania ssąc moje bujające się jądra. Teraz mnie uderzył huragan rozkoszy. Zatraciłem się całkowicie, skupiając na dojmującej ekstazie, która mnie skuła w palące kajdany.  

Nastka jeszcze raz wróciła do bezlitosnej pieszczoty posuwanej przeze mnie w tyłek ciotki. Nie zdążyła wrócić do mnie, ponieważ wcześniej oboje z Anitą niemal równocześnie dotarliśmy na szczyt. Anglistka zaparła się nagle o łóżko, jakby spodziewała od tyłu ataku nosorożca, a chwilę później jej ciało zastygło w wibrującym rozedrganiu, z plecami wygiętymi niczym u drapieżnej kocicy. Pół chwili po tym, wyprowadziłem ostatni sztych, któremu towarzyszył napływ fali nasienia, uwolnionego przez mojego wewnętrznego strażnika miłosnego potoku.  Z mocą wystrzeliłem w odbyt kochanki obfity strumień spermy. Jęcząc wspólnie, pozwoliliśmy orgazmom się spętać. Dopiero po chwili wyszedłem z anglistki, obserwując perlistą strużkę wylewającą się z małej dziurki. Kilkanaście sekund później wszyscy troje leżeliśmy w zmiętej niemiłosiernie pościeli.

- To było coś... to było łał...! - Wyrwało się młodszej z moich partnerek.  

- Zgadza się Nastka. Nieźle cię wyszkolił nasz Michałek. - Anita z uznaniem poklepała siostrzenicę po gołym tyłku. - Powinnam być zła na siebie... na was , że dałam się wmanewrować w taki układ, ale mam gdzieś złoszczenie się i świętoszkowanie. Zbyt dobrze się teraz czuję, taka porządnie zerżnięta.  

- Myślę, że wszyscy jesteśmy spełnieni - podsumowałem krótko.  

- Nie muszę ci chyba przedstawiać scenariuszy, co się zadzieje, gdy twoja matka się dowie, na co ci pozwalam i co z tobą robię? - Anglistka zerknęła wymownie na córkę siostry.  

- Nie musiałaś tego mówić - burknęła nastolatka, niezadowolona, że ciotka porusza ten temat. - Wiadomo, że milczę jak grób. A skoro tą ważną kwestię mamy za sobą, to chciałabym zapytać, czy będzie powtórka.

- Stworzyłeś potwora, skarbie - stwierdziła wesoło Anita.

- Sorry, ale dziś poprzestaniemy na jednym akcie. - Rozłożyłem ręce w przepraszającym geście. - Obiecałem matce, że wrócę o przyzwoitej godzinie. Jestem jej potrzebny w domu.  

- Szkoda, bo czuję, że drugi raz byłby jeszcze dzikszy - oznajmiła Nastka, przesuwając dłonią po moim zmaltretowanym fiucie.  

- Nie wątpię, ale będę się trzymał obietnicy danej mamie - odparłem, tłumiąc w sobie uczucie podniecenia.  

- Jak chcesz - wzruszyła ramionami Anastazja, unosząc się z posłania. Szczupłe ciało dziewczyny błyszczało od potu. Na udach i kroczu lśniły strugi miłosnych soków. Przyssała się ciepłymi ustami najpierw do mnie, a potem do Anity. - Było cudownie. Idę wskoczyć pod prysznic.  

Gdy zostałem sam na sam z belferką, musiałem się zmierzyć z jej wymownym spojrzeniem.  

- Michał, naprawdę to było wspaniałe - przyznała, patrząc na mnie uważnie. - Co nie zmienia faktu, że również szalone i mało rozważne. Z tego mogą być tylko kłopoty.

- I orgazmy - dodałem, udając, że jestem ponad przyziemne zmartwienia.  

- Nie ma z tobą żadnej rozmowy - mruknęła Anita, mimowolnie uśmiechając się pod nosem. - Tylko jedno ci w głowie.  

- Dziwisz się - oświadczyłem. - Spójrz głęboko w moje oczy, a oprócz zachwytu dostrzeżesz tam swoje odbicie. Obraz bogini...
'
- Mówisz to co chcę i lubię słyszeć albo uwielbiasz mnie w sposób niepojęty - stwierdziła belferka tuląc się do mnie. - Wolałabym tą drugą opcję, ale i z pierwszą się pogodzę, bo to cholernie przyjemnie, gdy słodzisz mi jak nadgorliwy cukiernik. Zawsze wtedy czuję zalewające mnie ciepło, a potem robię się mokra.  

Nie zdołałem nic odpowiedzieć, ponieważ zwarliśmy się w serii pocałunków. Trwaliśmy w nich dobrych parę chwil, kotłując się w zmiętej pościeli, nienasyceni swoimi ciałami.

- Mam coś dla ciebie - przypomniałem sobie, gdy ochłonęliśmy.

Nie krępując się wcale, wyszedłem nagi na korytarz. Z łazienki dobiegał szum lejącej się wody. Byłem ciekaw czy tylko ja poczułem się tak swobodnie. Nacisnąłem na klamkę drzwi, zza których dochodziły odgłosy kąpieli. Nie były zamknięte, więc ustąpiły, a ja dostrzegłem przebijające przez zaparowaną szklaną ściankę zarysy sylwetki Anastazji.  
Uciszony niczym psotny dzieciak zamknąłem z powrotem drzwi, po czym odszukałem na wieszaku w przedpokoju swoją kurtkę. Pogmerałem w kieszeni, z zadowoleniem przyjmując fakt, że jej zawartość jest w nienaruszonym stanie.  

Minutę później wciskałem w dłoń anglistki fiolki z materiałem skondensowanym, który dostałem od Sandry.  

- Kolejna porcja dla wiedźmy Tracz i jej przydupasa - oznajmiłem, mrugając łobuzersko.  

- Michał, nie mówisz mi wszystkiego, a ja się boję i...

- Niepotrzebnie. Głupieję przy tobie, ale pozostałe rzeczy ogarniam i nie wsadziłbym cię na minę - Czule pocałowałem pełną obaw belferkę. - Poza tym, jak to mówią, mniej wiesz, krócej cię przesłuchują.  

- I co znów trzeba im to zaaplikować?

- Dokładnie - przytaknąłem. - Poproś o pomoc Bognę. Ona uwielbia panią Tracz. To jej ulubiona podwładna.  

Anita znała stosunek dyrektorki do nawiedzonej szkolnej psycholog. Śmiechem skomentowała mój wywód, a ja patrzyłem oczarowany na jej błyszczące oczy i rozhuśtane grona piersi.

- Wskoczę pod prysznic i znikam - oznajmiłem po chwili, słysząc, że Nastka wychodzi z łazienki.  

Pół godziny później, pachnący i świeży jak fiołek na łące wracałem do domu. W duchu gratulowałem sobie, że świetnie sobie poradziłem z sytuacją zapalną między Anitą a Anastazją. Gdzieś, kiedyś przeczytałem, że miłość od nienawiści dzieli niewiele. Pomimo, że nie do końca było to adekwatne do tego co się stało między naszą trójką, ale koniec końców, dwie krzywo patrzące na siebie kobiety skłoniłem do wspólnego seksu ze mną i łagodniejszego potraktowania siebie nawzajem. Byłem, kurwa wielki.  
Byłem mędrcem.  
Mistrzem Yodą.  
Gandalfem Białym.  

*****

Trzy dni później, tuż po lekcjach odezwała się do mnie Bogna.

- Cześć moja ulubiona pani dyrektor. - Rzuciłem wesoło do aparatu, zaraz po jej przywitaniu, którym zasygnalizowała, że możemy rozmawiać swobodnie. - Ledwie widziałaś mnie niecałą godzinę temu na szkolnym korytarzu, a już tęsknisz?

- Nie nadymaj się tak, skarbie, bo pękniesz - prychnęła aktorsko Bogna. - Ja nie tęsknię, ja się lubię z tobą pieprzyć, a że trochę czasu już minęło to mam propozycję...

- Ooo, jaką?

- Jak wiesz, mam grono przyjaciółek, które jak ja lubią się zabawić - wyjaśniła szkolna szefowa. - Jedna z nich odziedziczyła trochę czasu temu po zmarłym tacie domek nad Zalewem Zegrzyńskim. To samotna, dobrze sytuowana i zepsuta rozwódka, więc wyszykowała chatę i zaproponowała nam, że możemy z niego korzystać jako gniazdka rozkoszy. Od ponad miesiąca piszemy do siebie lub dzwonimy ustalając, która ma skorzystać z niego w kolejny weekend.  

- Ile ich już zaliczyłaś? - zapytałem zaciekawiony.

- A fe, Michałku, z zazdrością ci nie do twarzy - stwierdziła Bogna, z kwaśną miną. - Po pierwsze, ja się godzę na liczną konkurencję, po drugie, czemu mi nie dowierzasz, a po trzecie, były ferie, ty miałeś co innego do roboty albo mi coś wypadała, więc sam wiesz jak to jest...

- No tak, ale...

- Daj mi dokończyć - Pani dyrektor nie dała mi dojść do słowa. - Do tej pory tam nie byłam. Odkąd rżnę się z tobą, nie robię tego z nikim innym oprócz ciebie i męża. Sama nie wiem, co się ze mną dzieje, ale mocno zalazłeś mi za skórę. Jeździły tam Jola to znaczy ta właścicielka przybytku i Lidka, którą powinieneś pamiętać po wspólnych igraszkach na jesieni.

- Doskonale pamiętam - przytaknąłem, czując narastającą gulę w gardle i twardość w kroczu.

- Dzisiaj szykuje mi się samotna noc i pomyślałam, że jakbyś się zorganizował moglibyśmy ją spędzić w tym miejscu we dwoje - zaproponowała moja rozmówczyni. - Weź potrzebne na jutro książki, powiadom rodziców, że będziesz się uczył całą noc u któregoś z koleżków i będziemy mieli mnóstwo czasu dla siebie. Idealny układ dla ciebie. Zapewniam wszystko... lokal, transport, no i siebie oczywiście z nieograniczonym dostępem, chcąc w zamian jedynie twojego pożądania i zaangażowania.

- Jak cię wysadzą z dyrektorskiego stołka, spokojnie możesz wziąć się za karierę handlowca - zażartowałem, wiedząc, że nie oprę się takiej pokusie. - Wszystko obmyśliłaś, jak widzę. Nie masz wyrzutów sumienia, że odciągasz maturzystę od nauki i deprawujesz młodego człowieka?

- Odezwał się... prymus i świętoszek - westchnęła teatralnie Bogna. - Bądź na ulicy Wojska Polskiego za dwie godziny. Idź w stronę lasu, zgarnę cię po drodze.  

- Jasne, szefowo. Widzimy się zatem nie za długo - zgodziłem się karnie.

Zgodnie z umową, nieco ponad dwie godziny później siedziałem wygodnie w aucie Bogny, zerkając na jej nieskromnie odsłonięte nogi.  

- Oprócz rajstop masz coś pod tym płaszczykiem? - zapytałem, nie mogąc się powstrzymać.  

- Mam, świntuchu! - parsknęła Bogna, odsłaniając spory rąbek wierzchniego odzienia. Ujrzałem krótką spódniczkę i jeszcze więcej kuszących kształtów ud. - Też jestem napalona, ale może powstrzymajmy się do czasu, aż będziemy to mogli zrobić w bardziej dogodnych warunkach.

- Przecież nie proponuję seksu w aucie, tylko podziwiam twoje odnóża - mrugnąłem do pani dyrektor łobuzersko.  

- Akurat! Michałku, kogo próbujesz oszukać? - oświadczyła Bogna, z błyskiem w oczach. Nie miałbym nic przeciwko, żeby zaliczyć z nią szybki numerek w aucie, na dobry początek, ale umiałem ogarnąć swoje pragnienia. To ona, podkręcona moim darem, miała duży problem z trudną do opanowania żądzą.  

- Ciebie nie próbowałbym nigdy. Odkąd zadzwoniłaś myślę tylko, żeby dobrać się do twojego ciała - odparłem, nie mijając się wcale z prawdą. Bardziej jednak chodziło oto, by usłyszała to co chciała.  

- Widać to w twoim wzroku, za który tak cię wielbię - przytaknęła pani dyrektor. - Wytrzymaj jednak trochę, a żeby trochę ostudzić atmosferę powiedz mi co to za świństwo, które mamy z Anitą zaaplikować naszej ulubionej pani pedagog?

- A to sobie znalazłaś wdzięczny temat do rozmowy - stęknąłem. - Nic wielkiego, żadna trucizna czy narkotyk. Taki "podkręcarz", który ma sprawić, że zrobi coś brzydkiego i będziemy się jej pozbyć.  

- Gówniane tłumaczenie, Michałku - oznajmiła Bogna. - Pokrętne i nic nie mówiące. Nie chcę mieć poważnych, a nawet bym powiedziała żadnych kłopotów, więc słabo mnie zadowala twoje wyjaśnienie.

- Posłuchaj, mógłbym ci powiedzieć co to jest naprawdę, ale nie uwierzyłabyś to raz, a do tego obawiam się, że gdybym ci zdradził pochodzenie tego specyfiku, mogłabyś już mnie nie pożądać - wyjaśniłem z powagą.  

- To niemożliwie, żebym przestała chcieć się z tobą bzykać. Wiem co czuję i jak to jest silne - stwierdziła stanowczo moja rozmówczyni. -  Twoje słowa powodują, że zaczynam się niepokoić i martwić.

- Nie ma czego, uwierz mi. - Pogładziłem ją delikatnie po policzku, licząc, że czułość odwróci jej uwagę od problemu. - Tracz nic się nie stanie, poza tym, że będzie miała ochotę na świntuszenie bez żadnych ograniczeń.  

- Ok., postaram się ci zawierzyć - przytaknęła Bogna. - Jednak coś twoje słowa się nie spełniają. Wiedźma dostała już dawkę i na razie żadnych skutków nie widać.

- Też się nad tym głowię, ale może potrzebuje więcej mikstury - odparłem.  

- Michał, staramy się z Anitą wierzyć w twój plan, więc dopilnuj, żebyśmy nie mieli z jego powodu problemów - skwitowała moje słowa szkolna dyrektorka.

- Nie martw się. Będzie dobrze.

- Ja myślę - Bogna zerknęła na mnie znacząco. - Ok., zostawmy to, bo wjeżdżamy do lasu i za chwilę będziemy na miejscu, nie chcę pomylić drogi.  

Obawy pani dyrektor były bezpodstawne. Bez żadnych trudności trafiliśmy do celu. Wśród kilku położonych nad samą wodą domków, nasz, ostatni od zachodniej strony był najbardziej zadbany, jako jedyny sprawiając wrażenie, że ktoś z niego regularnie korzysta.  

Wnętrze było kompromisem między spartańskimi warunkami domku letniskowego, a potrzebami wymagającej kobiety, przyzwyczajonej do konkretnych, oczywistych standardów. Trzy czwarte lokum zajmowała przestrzeń w której mieścił się pokój dzienny z kuchennym aneksem oraz antresolą z miejscem do spania. Pozostałymi dwoma pomieszczeniami były łazienka i osobna mała sypialnia. W komplecie była jeszcze działka i widok z okna na szarą taflę zalewu. Wiosną, latem czy nawet ciepłą jesienią musiało tu być wyjątkowo uroczo. Dla mnie jednak i teraz było w porządku. W końcu nie przyjechałem tu dla okoliczności przyrody. Wszystkie uroki tego miejsca były niczym wobec przyjemności obcowania z walorami Bogny, która najwyraźniej miała ochotę podzielić się nimi ze mną jak najszybciej.

Wiedząc, że kręcą mnie jej bajeczne piersi, rozpięła koszulę niemal do końca, ściągając jednocześnie stanik. Blado złociste kule, uwolnione z niewoli biustonosza zawisły, bujając się lekko, gdy ich właścicielka opierała się o kanapę, wypinając do mnie szeroką tarczę zadka.  

- Szybki numerek na dobry początek - zaproponowała pani dyrektor, podciągając maksymalnie spódniczkę do góry.

Nie musiała mnie prosić dwa razy. Ochoczo zająłem pozycję tuż za nią, ściągając z tyłka czarne, gustowne figi. Zachwycając się po raz kolejny kształtem, wypiętych pulchnych pośladków uwolniłem od spodni i slipów nabrzmiałego z podniecenia fiuta.  

- Wsadź go we mnie i nie wyjmuj, aż do erekcji! - drżącym głosem zarządziła Bogna. - Mną się nie przejmuj, możesz kończyć we mnie ile chcesz. I nie zaprzątaj sobie głowy moim orgazmem. Jestem tak spragniona ciebie i opętana żądzą, że gwarantuje ci, że będę go...

- Ciii! - syknąłem, wbijając kutasa między odsłonięte, nabrzmiałe i pokryte sokami płatki cipki.

- Łał, kuźwa jak mi tego brakowało! - jęknęła Bogna, napierając tyłkiem na moje podbrzusze. Chwyciłem biodra partnerki, gotów do wykonania powierzonego mi zadania. Miałem zamiar zerżnąć szkolną dyrektorkę, bez bawienia się w subtelność.  

Przy trzecim, głębokim jak cholera sztychu usłyszałem głosy przed domem, a chwilę później niezamknięte przez nas drzwi otwarły się szeroko. Nie mieliśmy odpowiednio dużo czasu, żeby się ogarnąć, dlatego nie zdołaliśmy ukryć przed przybyłymi tego co nas zajmowało przez ostatnie minuty.  
Dwie kobiety, jedna w wieku zbliżonym do Bogny, druga młodsza, z szeroko otwartymi oczami i zaskoczeniem na twarzach, obserwowały jak nieporadnie radzę sobie z odmawiającymi współpracy spodniami, a moja towarzyszka zakrywa odsłonięty biust.  

- Bogna! Jasna cholera, co ty tu robisz? - spytała starsza z przybyłych, zamykając szybko drzwi za sobą. Druga z kobiet milcząc patrzyła na całą scenę z zaciekawieniem. Wydała mi się dziwnie znajoma.  

- Jola, przepraszam cię, ale pisałam, że dziś będę chciała tu przyjechać - wyjaśniła moja kochanka, newowo zapinając guziki koszuli.  

- To ja w takim razie źle zrozumiałam twojego maila - oznajmiła kobieta, do której Bogna skierowała tłumaczenie, nie kryjąc zaciekawienia moją osobą. - Myślałam, że chodzi ci o najbliższy weekend.  

- Jasne. Kurcze, to już znikamy - wypaliła szkolna dyrektorka.  

- Nie wygłupiaj się! Pisałaś o tym do mnie, więc to ja powinnam zwolnić lokal - oświadczyła ugodowo pani Jolanta.  

- Po pierwsze, to twój domek, a po drugie nie jesteś sama i pewnie coś załatwiasz. - Nie ustępowała Bogna, wyraźnie zbita z tropu.

- Bodzia przestań! Hello, to ja Jolka, znamy się od lat! Opanuj się! - Właścicielka domku podeszła do przyjaciółki, patrząc na nią zdumiona. - Nie poznaję cię. Skąd ta nerwowość?

- Być może wynika ona z mojej obecności - odezwała się milcząca dotąd trzecia kobieta. - A także z faktu, że jestem przyszywaną matką dziewczyny, chodzącej do szkoły, w której dyrektorką jest pani Bogna.  

Dopiero po tych słowach, mechanizm odpowiadający w mojej głowie za skojarzenia zaskoczył. To była macocha Laury Banaś, żona zboczonego radnego! Kiedy to do mnie dotarło, umiałem sformułować w myślach tylko jeden, bardzo elokwentny komentarz. Jebany w mordę, kurwa mać, pech!

Niezręczna cisza zawisła w powietrzu.
Bogna chaotycznie wzrokiem szukała wokół siebie nieistniejących bagaży, pani Jola robiła dobrą minę do zaistniałej sytuacji, a żona Banasia na powrót zamilkła, oczekując chyba reakcji na swoje słowa.
Dostosowałem się do reszty. Milczałem, starając się w myślach ułożyć jakiś plan działania, ale jedyną rzeczą, która kołatała się po moim dość pustym w tym momencie łbie był dar. Wyjątkowa przypadłość, która stała się moim sposobem na postępowanie z kobietami, bez względu na okoliczności.  

Jednak nie byłem pewny, czy akurat w tych chciałem go zastosować. Osoba małżonki radnego budziła moje wątpliwości. Poza kontrolą, którą bym zyskał używając wobec niej daru, drugim argumentem by tak zrobić była niepodlegająca dyskusji atrakcyjność żony radnego. W tym samym momencie, gdy pomyślałem o tym, że mógłbym ją ubezwłasnowolnić i uczynić z niej kolejną kochankę, poczułem charakterystyczne mrowienie w podbrzuszu i twardość w kroku. Niemniej jednak byłem na tyle rozsądny w brnięciu w kolejne szaleństwo, że myślałem nie tylko penisem. Oprócz opcji niestandardowych, w moim mózgu wciąż działały normalne funkcje.  
Wystraszyłem się najzwyczajniej w świecie. Wiedziałem do czego jest zdolny Banaś. Posuwając jego żonę, zanurzyłbym się zanadto w jego świecie. Byłbym zbyt blisko, narażając się na to, że odkryje prawdę, a tym samym uczyni mnie swoim wrogiem. Już nie anonimowym.
Na ten moment konkluzja była oczywista. Dla zdrowia i spokoju ducha, powinienem powstrzymać się od fantazji i głupich pomysłów.  

Pani Banaś widząc, że nikt nie kwapi się do skomentowania jej słów, przerwała ciszę.  

- Chcę, żeby to zabrzmiało jasno - oznajmiła kategorycznie. - Nie macie się czego obawiać. Nie moja sprawa czym zajmuje się dyrektor szkoły w czasie prywatnym.  

- Łatwo pani mówić, ale tak trochę się nie znamy, poza tym nie jestem ulubienicą pani męża i najzwyczajniej w świecie obawiam się, że jego żona nakryła mnie w dość niezręcznej sytuacji - wyznała Bogna niepewnym głosem. - Pan radny znany jest ze swojego, jakby to ująć... niełatwego charakteru, więc to dodatkowo mnie stresuje.  

- Proszę mi wierzyć, ja też nie jestem jego faworytą. I przy jego, jak to pani ładnie określiła, trudnej osobowości mam go w pakiecie całodobowym - odparła żona Banasia, zaskakując zarówno mnie jak i Bognę swoim wyznaniem.    

- Na jasne - mruknęła, niedowierzając szkolna dyrektorka.

- Wiem, to tylko słowa, ale naprawdę nie gramy z mężem w jednej drużynie. Od długiego czasu - smutno stwierdziła małżonka radnego. - Zresztą, jeśli ktoś w tej chwili jest przeszkodą to ja, więc postaram się szybko ogarnąć i zostawię was samych.  
  
- Aniu, to nie w porządku - wtrąciła się właścicielka przybytku w którym się znajdowaliśmy. - Umawiałyśmy się i będę się źle czuła, że tak to się skończyło.  

Zdeterminowana pani Banaś pokiwała tylko głową i ruszyła w stronę osobnej sypialni, gdzie znajdowały się prawdopodobnie jej rzeczy.  

- Zróbcie coś! Zwłaszcza ty! Jesteś dorosła i odpowiedzialna... chyba! - syknęła cicho pani Jola w naszą stronę, skupiając pretensje głównie na przyjaciółce.

W odpowiedzi szkolna dyrektorka zacisnęła jedynie mocniej usta, przybierając wyraz twarzy, który zdradzał złość, upór, ale przede wszystkim niepewność.  

Przyjaciółka Bogny i żona Banasia przyjechały w to miejsce również na krótko, o czym świadczyło jak szybko ta druga gotowa była do opuszczenia naszego towarzystwa. Z gustowną torbą, stanęła na środku głównego pomieszczenia, gotowa do pożegnania.

- Aniu, wiem, że wolałbyś nie być dzisiaj w domu - powiedziała pani Jola. - Gdzie chcesz się podziać?

- Zaczepię się w jakimś hotelu.

- No nie wiem.... - Gospodyni bezradnie rozglądała się dookoła. - Przerasta mnie ta sytuacja, czuję się głupio i...

- To pani jest u siebie, a do tego ma gościa. - Postanowiłem po męsku podjąć decyzję i przemówiłem. - Zawiniemy się zaraz, tak będzie najprościej i najbardziej właściwie.

Żadna z nich nie spodziewała się po maturzyście decyzyjności w takich okolicznościach. Przesadzam może, ponieważ Bogna trochę mnie znała, więc wyglądała na mniej zdziwioną moimi słowami, choć mogło to wynikać z szoku spowodowanego faktem nakrycia nas przez żonę radnego. Przynajmniej tak to odbierałem, patrząc na wyraz jej twarzy. Moja postawa miała też inny wydźwięk. Od tej chwili zyskałem więcej uwagi pani Joli, która łypała na mnie błyszczącymi oczyskami.  

- Tak, masz rację. To my jesteśmy intruzami i ustąpimy. - Przytaknęła, Bogna zgadzając się ze mną, po czym zerknęła na małżonkę Banasia. - Zanim jednak to zrobimy, czy możemy usiąść jak ludzie i dla spokoju mojego ducha,  powie nam pani, co kryje się za wyznaniem, że nie jesteście z mężem jedną drużyną. Nie jestem wścibska, to nie w moim stylu pytać o takie rzeczy, ale okoliczności są nieco skomplikowane i chciałabym zyskać choć drobne przekonanie, że ta niezręczna sytuacja nie wyjdzie poza naszą czwórkę.  

Anna Banaś wahała się krótką chwilę. Niepewnie zerkając na naszą trójkę, toczyła wewnętrzny bój, nie będąc w pełni przekonana do idei zwierzeń przed obcymi osobami. W przebłysku geniuszu i zrozumienia, czując się jednym z elementów jej wątpliwości zaproponowałem, że zajmę się przygotowaniem napojów. Kawa, herbata, woda gazowana lub nie, co kto sobie życzy. Taki ze mnie pomocny robot kuchenny. Doceniła to pani Jola, obrzucając kolejnym mnie powłóczystym, dziękczynnym spojrzeniem.  

- Wszystko znajdziesz tam - Podniosła się, pokazując, gdzie znajdę to, czego potrzebowałem. Nie było w tym chyba przypadku, że dwa razy otarła się o mnie dość niedwuznacznie, po czym wróciła do Bogny i pani Banaś.

Krzątając się przy robocie, kątem oka obserwowałem trzy kobiety, jednocześnie nasłuchując jednym uchem o czym mówią.
Żadnego radnego tymczasem z początkowej niepewności przeszła w tryb wylewnej szczerości. Oczywiście, brałem pod uwagę, że mogła koloryzować lub mijać się z prawdą, ale jak dla mnie brzmiała wiarygodnie.

Historia była niczym rollercoaster. Raz unosiła się, a innym razem leciała w dół. Na samym jej początku młoda dziewczyna z sierocińca, Ania Niewiadomska została Miss Nastolatek Polski, potem zwyciężyła w dorosłych wyborach najpiękniejszej dziewczyny Mazowsza oraz została wicemiss Polski. To na tej drugiej imprezie pierwszy raz zetknęła się z Banasiem, który zasiadał w jury. Strasznie go do niej wzięło, ale miał żonę, a ona była zbyt zahukana i nie chciała romansu z żonatym. Przez kilka lat żyli własnymi bytami, nie mając żadnych, wspólnych kontaktów, czemu sprzyjało, że mieszkali daleko od siebie. W końcu los na powrót ich połączył przy okazji jakiś targów, na których była gościem. Ona, po różnych doświadczeniach była już śmielsza, a on jeszcze mniej kochał żonę niż poprzednio. Zdecydowanie. Na tyle, że nie odpuścił, doprowadzając do tego, że mu uległa. Zostali kochankami, a gdy był już wolny, w trybie ekspresowym oświadczył się, nie spotykając się z odmową.  

Jako państwo Banaś prawie dwa lata byli szczęśliwym małżeństwem. Czuła się przy nim bezpiecznie, gwarantował życie na odpowiednim poziomie, a poza tym był w tamtym czasie innym, bardziej kochającym mężczyzną. Do tego świetnie im było w łóżku.  
Jednak odnoszący sukcesy biznesmen Lucjan Banaś miał wielkie marzenie o synu, którego urodzi mu wymarzona kobieta. Punktem zwrotnym w ich małżeństwie okazał się wypadek, którego doznała podczas jazdy konnej. Wyrok lekarzy brzmiał - nie urodzi nigdy dziecka. Tą diagnozą napiętnowali kolejne lata życia państwa Banasiów, które dla żeńskiej połowy stawało się coraz bardziej nieznośne. Na początek małżonek przestał traktować ją z poprzednią atencją, należną kochanej osobie. Z czasem stawał się coraz bardziej przykry, niejednokrotnie przekraczając granicę. Zdarzało się, że potrafił ją uderzyć. Przy tym wszystkim, na zewnątrz, dla otoczenia stawał się mężem idealnym, któremu nic nie można było zarzucić. Kiedy zorientowała się, że nie ma szans na poprawę i nie chce dłużej żyć z tym człowiekiem było już za późno. Spóźniła się, ignorując fakt, że stał się znanym, lokalnym politykiem, który coraz więcej znaczył w krajowym strukturach swojej partii. Niejako przy okazji wyrobił sobie przeróżne, czasem mało sympatyczne kontakty. Gdy zaproponowała, że powinni się rozstać, zbił ją, zapowiadając, że jeśli pozwoli odejść to tylko wtedy, gdy on zechce. W praktyce oznaczało to dla pani Anny, jeszcze długie lata męczarni. Dodawała ich związkowi światowego sznytu, splendoru, blichtru, a poprzez urodę oraz prowadzoną działalność charytatywną wpisywała się w jego kreację. Mąż nie zamierzał odpuścić, grożąc, że jakiekolwiek działania podejmie, aby się z nim rozstać, skończą się dla niej bardzo niemiło. Wierzyła, że jest w stanie dotrzymać słowa. Kilkakrotnie w ciągu swojej wypowiedzi określała go na różne sposoby. Począwszy od zawistnego okrutnika, cwanego łobuza, dupka, na skurwysynu skończywszy.  

- Nikomu o tym nie mówiłaś, jak twierdzisz - odezwała się na koniec opowieści Bogna, mocno zaintrygowana. - Bałaś się, co by się zgadzało z obrazem, który nam przedstawiłaś. Skąd więc teraz nagle taka otwartość na zwierzenia? Przecież, tak naprawdę Jolkę znasz od niedawna, a my jesteśmy całkiem obcy?

- Niedowiarek z ciebie. - Uśmiechnęła się smutno Anna Banaś.  

- Nie, jestem tylko ostrożna - zaoponowała szkolna dyrektorka.

- Słusznie - zgodziła się piękna żona radnego. - Po pierwsze, mam już naprawdę dość ukrywania tego przed wszystkimi. Świat w którym żyłam przed ślubem nie obfitował w przyjaźnie, a rodziny nie mam, więc i bliskich, którym mogłabym się zwierzyć również. Z Jolą ostatnio bardzo się zbliżyłyśmy, dobrze się dogadujemy, a wy - cóż przypadek zrządził, że stanęliśmy sobie na drodze. Nie byłabym jednak skłonna do zwierzeń, gdyby nie zmiana, która w ostatnim czasie zaszła w Lucjanie. Z jednej strony, stał się bardziej nerwowy i niebezpieczny, z drugiej - mniej ostrożny. Popija ostro, bywa nieobliczalny, ale chyba dzięki temu również usłyszałam, że pogoni mnie w cholerę ze swojego życia, bo jestem jego fatum.  

- Miły ten twój mężulek - skwitowała kwaśno tą wypowiedź pani Jola.

- Przeogromnie - prychnęła Anna Banaś, obrzucając rozmówczynie wyczekującym spojrzeniem. Mnie zignorowała, ale starałem się nie rzucać w oczy, stojąc z boku. - Jak więc widzicie, nie mam dobrych notowań u męża i odwzajemniam to całkowicie. Myślę, że go nienawidzę i gotowa jestem zrobić cokolwiek, żeby stał się czasem przeszłym w moim życiu.  

- Miłość od nienawiści dzieli niewiele, jak mówią - podsumowała zwierzenia żony radnego Bogna. - Postaram się ci wierzyć, ale to, że masz męża dupka i chcesz go opuścić, nie oznacza, że nie możesz zdradzić na czym mnie przyłapałaś, prawda?

- Nie martw się! Bardzo mi zależy, żebyś mi uwierzyła - stwierdziła z przekonaniem pani Anna. - Potrzebuję przyjaciół, a skoro jesteś z Jolą blisko, to dla mnie doskonała rekomendacja. Od dawna chciałam z kimś o tym, całym rodzinnym bagnie pogadać. Do tego, od dawna nie miałam świetnego, wyzwalającego seksu, a będąc na smyczy Lucjana nie mogłam i nie mogę liczyć na takie przygody jak wasze. Zazdroszczę ci, ale bez zawiści, więc się nie obawiaj.  

- Muszę ci wierzyć i... chcę, po tym co usłyszałam - oznajmiła Bogna z wahaniem. - Liczę, że się nie rozczaruję.  

- Jasne. Będzie dobrze - uspokajała nas żona Banasia.  

- Ania nie kłamie. Ja jej wierzę i myślę, że wy też powinniście - dopowiedziała pani Jola, znów pożerając mnie wzrokiem.

- Nie ma sprawy, u mnie też masz kredyt zaufania - przyznała Bogna. - Bardzo ci współczuję życia z tak marnym człowiekiem. Nie widzę przeszkód, żebyśmy mogły się spotkać co pewien czas, ponarzekać lub pocieszyć wspólnie. Być może nawet coś wymyślimy, żeby mężulek ci odpuścił.  

- Byłoby super. - Uśmiechnęła się blado Anna Banaś. - Na tą chwilę, dobrze mi zrobiło podzielenie się swoimi kłopotami.  

- Właśnie przyszło mi coś do głowy. - Pani Jola odparła z miną wynalazcy. - Przyjechałyśmy tu omówić pewien projekt. Ania ma spory talent do pisania i równie duży do robienia artystycznych zdjęć. Wymyśliła sobie serię opowiadań, których bohaterami będą znane bohaterki legend, baśni i poematów. Teksty mają być podszyte erotyką, a dodatkiem będą artystyczne zdjęcia modelek. Jednym z plenerów mają być okoliczne plenery. Bliskość wody, tereny leśne, wiosną i latem jest tu cudnie, więc chciałam jej to pokazać. A ty Bodzia, jako dawna polonistka i pedagog masz wszelkie predyspozycje, żeby to ocenić.  

- Nie przesadzaj, taki ze mnie krytyk jak z...

- Z chęcią pokażę ci skrypty, tylko zostały w aucie Joli. - Żonie radnego spodobała się przedstawiona idea.  

- No dobra! Zerknę na nie niezobowiązująco - zgodziła się Bogna. - Opowiesz mi o projekcie na krótkim spacerze. Upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ty będziesz miała moją ocenę, a ja trochę ochłonę. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko, Jolu?

- Nie, absolutnie. Nawet się cieszę - odparła zapytana, a jej wzrok niemal wbił się w moje krocze.  

Po chwili zostałem sam na sam z przyjaciółką dyrektorki szkoły. Na dłuższą chwilę zapadła, krępująca cisza. Wykorzystałem ją, żeby przyjrzeć się pani Jolancie.
Czy był to przypadek czy nie, ale figurę miała podobną do Bogny i poznanej wcześniej przez mnie Lidki. Podobnie jak one miała raczej więcej niż mniej ciała, choć - na pierwszy rzut oka - była szczuplejsza niż przyjaciółki. Na pewno natomiast była bardziej naturalna. Nie wyglądała na dotkniętą ręką plastycznego chirurga, a przy tym jej urodzie nie można było zarzucić niedostatków. Zakładając, że była w podobnym wieku co Bogna, spokojnie mogła uchodzić za atrakcyjną babkę. Ja ją tak odbierałem na pewno, czując podniecenie na myśl, że mógłbym ją pieprzyć, podobnie jak szkolną dyrektorkę.  

- Jak wpadliście na siebie z Bodzią? - Pierwsza przerwała ciszę pani Jola, zadając pytanie sporego kalibru. Uzmysłowiła to sobie prawie natychmiast, mocno się rumieniąc. Chwyciła nóż i zaczęła obierać stojące w pobliżu owoce. - Przepraszam, chyba nie powinnam...

- Nie ma sprawy. - Uśmiechnąłem się pod nosem. - Myślałem, że przyjaciółki opowiadają sobie takie rzeczy?

- Tu mnie masz! Bogna dużo o tobie mówiła - przyznała moja rozmówczyni, pastwiąc się nad kiwi. - Zarówno ja, ona czy Lidka mamy sporo do ukrycia, więc siebie traktujemy jak Koło Anonimowych Nimfomanek, wyznając wszystkie grzeszki. To po pierwsze podniecające, a po drugie pozwala się wygadać.  

- Skąd więc pytanie do mnie?

- Powiedzmy, że chciałabym skonfrontować wasze wersje - Pani Jola mrugnęła do mnie łobuzersko. Zawstydzenie kobiety wyparowało szybciej niż kropla wody na Saharze.  

- Ok., nie ma sprawy - przytaknąłem. Wiele takich rozmów odbyłem w ostatnich miesiącach, więc liczyłem, że tym razem skutek będzie podobny. Dar nakierowałem na nową zdobycz i odpowiedziałem. - Historia jest dość ciekawa, ponieważ za różne wybryki groziły mi w szkole dość przykre konsekwencje. Musiałem odbyć rozmowę z dyrektorką i to podczas niej zaiskrzyło między nami. Właściwie to nic wielkiego nie zrobiłem. Od dawna uważałem, że Bogna jest świetna, więc późniejsze zdarzenia były tylko potwierdzeniem tej fascynacji. Nic by się nie zadziało, gdyby nie wymyśliła sobie mnie jako kochanka. To tyle w zasadzie.

- Trochę się rozmijacie w przekazie - stwierdziła pani Jola, mrużąc oczy. - Ona twierdzi, że po raz pierwszy nie miała żadnego wpływu na relacje z facetem. To ty prowadzisz tą grę, a ona nie ma nic przeciwko, jest rozkosznie uzależniona.  

- Miło, że dba o moje męskie ego, ale przesadza - wzruszyłem ramionami. - Jestem takim samym młodym chłopakiem jakich wielu.

- Otóż nie, mój drogi - Przyjaciółka mojej kochanki pokręciła głową. - Nie jestem stara jak świat i bardzo dobrze, ale trochę lat już przeżyłam. Nigdy, przy nikim, nie czułam się tak jak teraz.  

- To znaczy?

- Oszołomiona, dziwnie pobudzona - wyjaśniła gospodyni weekendowej chaty. - Czuję dojrzałe pragnienia, gotowe do skonsumowania, a najdziwniejsza jest świadomość, że skierowane są wyłącznie na młodego kochanka mojej przyjaciółki.  

- Schlebia mi to, ale...

- Michał, przestań z tymi gładkimi słówkami! - mruknęła moja rozmówczyni, odkładając nóż na blat. Ostatni owoc został obrany i odłożony do miski - Przestań też z tą 'panią"! Nie słyszysz, co do ciebie mówię?!

- Owszem, ale to dla mnie zbyt błyskotliwie i subtelne.

- Jasne! Akurat inteligentnego człowieka umiem odróżnić! - żachnęła się Jolanta. - Słyszałam, że umiesz być grzecznym chłopcem, ale to nie znaczy, że zawsze nim jesteś.

- Jest pani..., przepraszam, jesteś bardzo przenikliwa - stwierdziłem, czując, że mój kutas nabrzmiewa boleśnie. Będzie jednak dzisiaj rżnięte, zdawał się wołać ze swojej kryjówki.  

- Daruj sobie sarkazm, chłopcze!

- Sorry, ale go lubię, więc używam - wyjaśniłem rozbawiony, po czym sięgnąłem po telefon, stukając w niego palcami.  - A skoro tak ogarniasz meandry mojej psychiki i postępowania, to mam pytanko, do kogo teraz napisałem sms-a?

- Hmmm..., może do błyskawicznego kuriera po pejcze i lateksowe ciuszki? - odparła rozbawiona Jolanta, po krótkiej chwili zastanowienia.

- Będziemy do siebie pasować, bo straszna z ciebie świntucha i podoba mi się kierunek twoich przemyśleń - oznajmiłem, podchodząc do niej najbliżej jak się dało. Nabrzmiałe, odciśnięte na koszuli sutki kobiety tarły o mój tors. - Jednak nie zgadłaś.  

- To gdzie pisałeś? - spytała gospodyni przybytku, w którym przebywaliśmy, celowo napierając na mnie mocniej biustem.  

- Do twojej przyjaciółki Bogny - wyjaśniłem, bezczelnie zerkając w dekolt Joli. - Z bardzo konkretnym przekazem.

- Prosiłeś o czas dla nas?

- Poszedłem trochę dalej - oznajmiłem z bezczelną miną. - Dałem jej lub im swobodę wyboru. Mogą dać nam spokój albo do nas dołączyć, co ty na to?

- No nie wiem...? - skrzywiła się Jola.

- Trudno, jakby co, będziesz musiała się mną podzielić - odparłem nieco szorstko, ponieważ dość miałem gadania. Chciałem przejść do czynów i zacząć zabawiać się z przyjaciółką dyrektorki szkoły. - Chciałaś niegrzecznego chłopca, to nie marudź, a bierz co mam do zaoferowania, paniusiu!

- Paniusiu! Ty tak do mnie, szczylu!? - mruknęła Jola, chwytając mnie za krocze, ściskając je silnie.  

- Właśnie tak! - syknąłem, boleśnie odczuwając uścisk na nabrzmiałym mocno fiucie. Szarpnąłem koszulę partnerki, powodując wystrzał guzików.  
Rozchylone poły ciucha odsłoniły gustowny biustonosz, otulający zachęcająco wychylające się z niego piersi. - I wiedz, że jak chcesz się ze mną rżnąć, będziesz musiała podobnie jak Bogna i pozostałe moje kochanki jeść mi z ręki!  - Kończąc ostro zdanie, pozbyłem się stojącego mi na drodze do celu stanika.  

- Nie zawiedziesz się - jęknęła zgodnie Jolanta, wywracając oczami przy tym oczami, gdy chwyciłem lekko zębami jeden ze sterczących sutków.

- Przekonajmy się - mruknąłem, rozpalony jak hutniczy piec. - Rozbieraj się, a potem spraw bym był nagi!

Przyjaciółka Bogna darowała sobie niepotrzebne słowa. Z pożądaniem w oczach, rozdygotana zdjęła z siebie wszystkie ciuchy, starając się, by miało to znamiona striptizu. Lekko zarumieniona, ale z bojową miną stanęła przede mną całkiem goła. Było na czym oko zawiesić, więc mimowolnie się oblizałem.

- Smacznego. - Zaśmiała się Jola, zaczynając mnie rozbierać. Skończywszy, z dziką żądzą we wzroku chwyciła kutasa, z ewidentnym zamiarem dobrania się do niego.  

- Nie teraz - wychrypiałem, unosząc ją z kolan.  

Sięgnąłem do miski z pokrojonymi owocami, biorąc pierwszą z brzegu. Wypadło na ćwiartkę nektarynki.

- Jedz! - wymruczałem polecenie, podsuwając dłoń z kawałkiem owocu między palcami.

Musiałem przyznać, że Jola zapowiadała się na rewelacyjną kochankę. Przytrzymała moją dłoń, a potem objęła wargami połowę nektarynki. Nie ugryzła jednak, ale zaczęła ssać. Do tego, celowo czy też nie, robiła to w taki sposób, że soki owocu spływały swobodnie, pokrywając lśniącą patyną jej wargi i brodę. Widok był fascynujący, więc, gdy tropikalna przekąska została połknięta, ochoczo powtórzyłem zabawę. Tym razem padło na połówkę kiwi, a przyjaciółka Bogny potraktowała ją w równie podniecający sposób. Nie mogłem się napatrzeć jak rozkosznie zabiera się za kolejne podawane owoce, więc powtórzyliśmy ten schemat jeszcze trzykrotnie.  

- Czy o to ci chodziło? - spytała cicho Jola.

- Za wcześnie na opinie - odpowiedziałem, grając twardego, choć byłem pewny, że mój wzrok zdradza inny stan ducha.

Zanurzyłem dłoń w misce, zamierzając przejść do kolejnej fazy owocowej zabawy. Dzierżąc w jednej dłoni grejpfruta, a w drugiej mandarynkę wycisnąłem z nich wszystkie soki na biust partnerki. Nakręcony przyssałem się niemiłosiernie do ciężko wiszących gron. Czułem na sobie ciepły oddech, dyszącej nade mną Jolanty, która wsuwając palce w moje włosy tuliła mnie do siebie mocniej.  

Gdy nasyciłem się piersiami przyrządzonymi na sposób tropikalny, przeniosłem zainteresowanie na inne rejony ciała przyjaciółki Bogny. Świeżymi kawałkami owoców wysmarowałem blady brzuch i pokryte ciemnym mchem łono, po czym skrupulatnie wylizałem każdy potraktowany w ten sposób fragment skóry.  
Moje starania wyraźnie podobały się Joli, a dowodów na to było sporo. Zdradzał ją wzrok, rozanielona mina, oddech, wreszcie reakcja całego ciała. Ciągnąłem więc zabawę dalej, jednak nie zabierając się na razie do skarbu, który skrywała między udami. Odwróciłem kochankę, pozwalając oprzeć się o barek rozdzielający część salonową od aneksu kuchennego.  
Nie żałując różnych owoców, wycisnąłem z nich całą soczystość na plecy i tyłek Jolanty, ponownie przywierając wargami do lepiącej się skóry. Bawiąc się w glonojada, wyjątkowo dużo energii poświęciłem pośladkom i rozdzielającemu je ponętnemu rowkowi.  
Na deser zostawiłem sobie to co najlepsze. Odwróciwszy na powrót gospodynię weekendowego domku, skierowałem dłoń uzbrojoną w połówkę mandarynki między zwieńczenie ud. Rozkoszne soki pożądania wymieszały się soczystym nektarem owocu, a ja po chwili dowiedziałem się jak smakuje taka mieszanka. Mój świdrujący język, penetrujący zakamarki cipki, dawał kochance mnóstwo rozkoszy. Odurzona doznaniami dociskała moją głowę do krocza, jęcząc głucho i mamrocząc, że chce więcej i mocniej.  

- Nie tylko z ręki będę ci jadła - wyszeptała między haustami łapanego powietrza.  

- Nie uprzedzajmy faktów - wydyszałem, odrywając usta od wilgotnych fałdek.  

Uznałem, że teraz pora na jej aktywność. Na parapecie, w pobliżu coraz bardziej pustej miski dostrzegłem trzy całe banany, które umknęły uwadze Joli. Wziąłem jednego, pozbawiając go skóry.

- Myślę, że wiesz co z nim zrobić? - mruknąłem, przekonany, że domyśli się moich intencji.

Słusznie sądziłem. Przyjaciółka Bogny otuliła owoc wargami jakby to był członek wymarzonego kochanka. Z niekłamanym podziwem patrzyłem jak obciąga banana, wprawnie i łapczywie, nie czyniąc mu przy tym krzywdy. Trzymając go wciąż w dłoni, opuszczałem jednocześnie sukcesywnie w dół, co sprawiło, że partnerka musiała kucnąć. Odłożyłem banana na barek, po czym wycisnąłem sok z kilku owoców na własne podbrzusze, fiuta i jądra.
Nie musiałem wydawać poleceń, prosić lub w jakikolwiek inny sposób zachęcać Jolę do działania. Objęła mój zadek rękami, opierając dłonie na pośladkach, jednocześnie liżąc twardy trzon kutasa. Zamigotało mi przed oczami feerią rozkosznych przebłysków, gdy poczułem dotyk jej warg na orężu, ale nie tylko tam. Jola była skrupulatna podczas oralnej pieszczoty. Nie pominęła lepiących się od owocowych soków jąder, podbrzusza oraz ud. Było mi cudownie. Rozkosz opanowywała mnie z coraz większą mocą.  

Chociaż był to bajecznie przyjemny moment, nie mogłem pozwolić by nasza miłosna gra skończyła się na takim etapie. Nieco wbrew swoim odczuciom, przerwałem obciąganie, ciesząc się jednocześnie, że za chwilę nastąpią jeszcze bardziej gorące chwile. Sięgnąłem ponownie po banana, machając nim przed nosem Joli.  

- Gorąca z ciebie kotka - stwierdziłem cicho. - Kici, kici do sypialni!

Gospodyni domu naprawdę doskonale odnajdywała się w tej sytuacji. Na czworaka pomaszerowała do oddzielnego pokoju, służącego za sypialnię. Kręciła przy tym biodrami i tyłkiem lubieżnie, sprawiając, że krew w moich żyłach stała się rwącą rzeką. Pomimo atrakcyjności widoku, krótki, ulotny moment, gdy zerknąłem w bok wystarczył, aby kątem oka wyłowić poruszenie za oknem.  

Tym sposobem przyłapałem na podglądaniu naszych figli Bognę i żonę radnego. Kiedy mój wzrok skupił się na zafascynowanej twarz Anny Banaś, ta odkleiła się pospiesznie od tafli okna z wyraźnym zamiarem ucieczki. Odwrót udaremniła Bogna, łapiąc ją za rękę. W oczach dyrektorki szkoły migotały znane mi doskonale błyski, które były nie tylko oznaką podniecenia, ale również zdradzały ochotę na przygodę.  
Niezrażony tym, że byłem podglądany w niedwuznacznej sytuacji oraz tym, że jestem goły niczym praojciec Adam w Edenie, mrugnąłem do kobiet za oknem, zachęcając ich do dalszych obserwacji zapraszającym gestem.

W małej sypialni łóżko zajmowało niemal całą przestrzeń. Ledwie zmieściła się tam mała przyłóżkowa szafka z szufladą, na której stała nocna lampka, jedyne w tej chwili źródło światła w pomieszczeniu.  Oprócz nich resztę wystroju dopełniała półka ze starymi książkami. Najważniejsze jednak, że była tam Jola, która przyjęła pozycję modelki z niegrzecznych portali. Na ciele kobiety trwała gra światła i cieni, powodując, że poczułem przyjemny dreszcz, którego źródło znajdowało się w okolicy karku, a ujście w podbrzuszu i lędźwiach.  
Najsubtelniej jak potrafiłem upewniłem się czy podglądaczki skorzystały z mojego zaproszenia, po czym zległem na łoże obok kochanki, gotów czynić swoją rozkoszną powinność.  

Rozchyliłem nogi Jolanty, która oparła się w pozycji półleżącej na stosie poduszek. Podkuliła nogi, a ja objąłem rękami uda partnerki, wsuwając głowę między ich zwieńczenie. Bez trudu odszukałem ustami wilgotną szparkę, pachnącą mieszanką nektarów, miłosnego i owocowego. Natychmiast przylgnąłem do nabrzmiałych warg sromowych.  

- O matko! - wyrwało się Jolce, której ciałem targnął spazm.  

Zaśmiałem się w duchu na taką reakcję, ale nie pozwoliłem sobie na oderwanie od skupienia na celu. Drążąc ciepłe, pulsujące wnętrze cipki Jolanty obserwowałem ją w krótkich przerwach na nabranie oddechu. Mgliste spojrzenie partnerki, rozchylone usta, zaczerwienione policzki, a zwłaszcza dłonie ugniatające piersi i skubiące sutki zdradzały temperaturę uczuć kobiety.
Udało mi sie w pewnej chwili dostrzec skryte w cieniu podglądaczki, które nie odrywały oczu od naszego duetu. Ciągnące się niemal do samej ziemi okno w małej sypialni doskonale nadawało się do tego typu akcji. Obserwatorki dodatkowo stymulowały moje podniecenie, więc nie dziwota, że czułem potworny żar palący mnie od środka. Jola nie była w tej chwili świadoma ich obecności, a ja nie chciałem już teraz dzielić się z nią swoją wiedzą.  

Wolałem obdarzać ją kolejnymi pieszczotami. Do penetrującego płytko miłosne gniazdko języka dołożyłem palce, pchając je głębiej z godnym podziwu zaangażowaniem. Czując, że kochanka odpływa w rozkoszną nieświadomość, zaciskając coraz częściej uda z dużą siłą na mojej głowie uznałem, że tak pieszczona zbyt szybko osiągnie szczyt.
Opuściłem gościnne rejony między udami kochanki, stając na łóżku przodem zwrócony do okna. Nie umknęło mojej uwadze, że sterczący, nabrzmiały kutas zrobił duże wrażenie na zerkającej zza okna żonie Banasia. Cóż, Bogna znała go doskonale, więc reakcja dyrektorki była o wiele bardziej stonowana. Jej szaleństwa zaczynały się w chwili bezpośredniego kontaktu z moim członkiem.  

Wciąż nieświadoma obecności widzów Jola klęknęła przede mną, łapiąc trzon fiuta i obracając go w dłoniach. Wydobyła z niego lśniącą sino czerwoną główkę, a potem skupiła się przez dobrą chwilę na jądrach. Doceniałem, gdy partnerki pamiętały o nich podczas miłosnych gier i uwielbiałem być tam pieszczony. Jolanta uniosła lekko penisa, najpierw liżąc jego trzon od spodu, a potem podobnie uczyniła z workami mosznowymi. Na koniec zassała jądra, niemal je połykając.  
Po tym zabiegu, wróciła do kutasa, pomału systematycznie połykając go coraz więcej. Wreszcie, gdy osiągnęła szczyt możliwości, pozostawiając tylko mały nie pochłonięty fragment twardego trzonu u samej nasady, chwyciłem jej głowę, dociskając do swojego krocza. Przez chwilę walczyła, układając penisa w ustach, ale ostatecznie poddała, bo nie odpuszczałem. Czułem żądzę podsycaną obecnością obserwujących nas kobiet, które odważniej wychyliły się z ukrycia, aby lepiej móc nas podglądać. Zachwyt w oczach Anny Banaś nakręcał mnie jeszcze bardziej. Przytrzymując głowę Joli przy swoim podbrzuszu, podziwiałem migotliwy zachwyt w ciemnych oczach żony radnego, podejrzewając, że z chęcią zamieniłaby się z moją nową kochanką. Dostrzegłem, że Bogna szepcze coś do ucha żonie radnego, przypierając ją do okna i sięgając pod kurtkę.
  
Chwila trwała, a Jolce musiało zacząć brakować powietrza, bo poczułem, że odpycha mnie, krztusząc się przy tym mocno.  

- Ja pierdzielę! - wydyszała z trudem łapiąc oddech.  

Nie dałem się jej użalać nad sobą, kładąc na łóżku. Z łobuzerką miną, ścisnąłem jedną z piersi i kiwnąłem głową w stronę okna, po czym ponownie zmieniłem pozycję partnerki, kładąc ją na brzuchu.  

- Niespodzianka, moja droga! Nie byłaś pewna czy chciałabyś dzielić się mną przy pierwszym rżnięciu i pewnie nie będziesz, ale ma widownię musisz przystać. - oznajmiłem tonem, jakbym spodziewał się po tym oświadczeniu fanfar. - Pozwólmy nacieszyć się im widokiem. Wieczór raczej chłodny, więc niech rozgrzeje ich nasza zabawa.

- Ale tam jest nie tylko Bogna, ale i Anka! - Partnerka próbowała się wyszarpnąć z moich objęć.  

- I zobacz jak jej się podoba - oznajmiłem, unosząc tyłek Joli w górę. - Nie świruj, sami swoi dookoła, a ja cie nie odpuszczę, póki nie zerżnę do końca.  

- Bogna miała rację, ty jesteś opętany seksem - mruknęła gospodyni domu, godząc się ze swoim losem i zapierając rękami. Zauważyłem, że po pierwszym szoku, też odczuwa chyba dodatkową podnietę z faktu, że nas obserwują. Z dzikim błyskiem zerkała co chwila na podglądaczki.

Gdy wbiłem się w nią od tyłu, wciąż nie unikała patrzenia w stronę okna, choć bardziej skupiała się na drżeniu i coraz głośniejszych oraz dzikszych jękach. Z mocą napierała tyłkiem na mojego kutasa, podczas gdy ja wyprowadzałem kolejne sztychy. Czułem moc, wielką energię, którą mnie wypełniała. Pieprzyłem nową kochankę. Dojrzałą, świadomą swoich potrzeb kobietę, która wiedziała czego chce i nie była na skinienie każdego faceta. Tymczasem ja, Michał, syn państwa Wanatów, do niedawna przeciętny chłopak z podwarszawskiej mieściny rżnąłem ją jak bożek seksu. Dlaczego nie miałbym czuć się wspaniale? Tym bardziej, że zza okna przyglądała się nam druga moja kochanka, równie wspaniała, pewna siebie kobieta. Do tego w towarzystwie innej, której fascynacja pobudzała mnie jeszcze bardziej.  

Stąd moje wrażenie, że żądza przenika przez moje ciało, tnąc skórę niczym najostrzejszy nóż. W każde pchnięcie wkładałem maksimum energii, jakby miało być tym ostatnim. Jola musiała to odczuwać, bo reagowała dziko na każdy ruch członka, który w niej wykonywałem. Niczym doskonała maszyna, pracowaliśmy w jednym, szalonym rytmie. Napędzani pożądaniem i pragnieniem wielkiego spełnienia.  

Przed oczami wirowały mi barwne mozaiki, w głowie huczały wzbudzone kaskady. Wszystkie odczucia okraszał żar, wypalający na moich wnętrznościach rozkoszne piętno. Pomimo tylu doznań, potrafiłem dostrzec jeszcze trzeźwo Bognę i żonę radnego za oknem sypialni. Od kilku chwil przestały być biernymi obserwatorkami naszych poczynań. Pani Banaś wyraźnie gmerała ręką pod rozchylonymi połami swojej kurtki, a Bogna to samo robiła w jej spodniach.

Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok, przesuwając niedwuznacznie językiem po wargach. W dupie miałem w tej chwili czyją żoną jest ta świetna babka przyciśnięta przez Bognę do szyby. Liczyło się to, że podobał się jej widok pieprzonej przez mnie Joli, a twarz kobiety zdradzała, że jest zauroczona. Słowo konsekwencje przestało teraz istnieć.  
Opętany, rozpalony do granic wytrzymałości uniosłem dłoń w górę, z wysuniętym środkowym palcem, pokazując ją podglądaczkom. Nie chodziło mi jednak o to, żeby sie goniły, bynajmniej, Zamachałem teatralnie ręką, a potem nie przestając rżnąc kochanki, wsunąłem palec między jej pośladki.  
Czując pod palcami wejście odbytu, naparłem, wsuwając go w mały otwór. Partnerka na chwilę zesztywniała, stawiając delikatny opór, ale gdy wymierzyłem jej siarczystego klapsa pozwoliła mi bardziej się zagłębić w swój tyłek.
  
Zaciśnięte, zagryzione usta Anny Banaś były dla mnie cudownym komentarzem, więc nie zamierzałem poprzestawać na jednorazowym wybryku. Penetrowałem obydwie dziurki, nie żałując ani członka, ani palca. Czując, że znajoma bestia się budzi, kontrolowałem ją z całych sił, aby dotrzymać kroku kochance i nie skończyć przed czasem.  
Nie musiałem się zbyt długo zmagać, ponieważ Jola szybko zaczęła zmierzać ku spełnieniu. Jej lśniącym od potu ciałem zaczęły wstrząsać niekontrolowane, z każdą chwilą gwałtowniejsze spazmy. Wreszcie zapadła się twarzą w poduszki, jęcząc przy tym głucho, a zaraz potem, po kilku potężnych szarpnięciach bioder, zamarła z plecami wygiętymi niczym dno łodzi. Poczułem energię jej orgazmu na tkwiącym w niej fiucie, ale nie wyciągnąłem go z wilgotnej norki. Podobnie jak palca z odbytu. Pozwoliłem kochance na moment ekstatycznej magii, aby po chwili znów wrócić do rżnięcia i penetracji maleńkiego oczka w tyłku.  

Mogąc odpuścić pilnowanie reakcji swojego ciała, po kilku pchnięciach wspiąłem się na upragniony szczyt. Na nim jak zwykle czekał mój osobisty demon. Bestia z głębin moich pooranych rozkosznym podnieceniem trzewi, lędźwi i cholera wie jeszcze czego. Uwalniając swoją moc, odkręcił kurek, pozwalając wypłynąć ze mnie strumieniowi nasienia. Wysunąłem z partnerki  
penisa, uwalniając również odbyt od palca. Tuż przed salwą miłosnych soków, rozchyliłem pośladki Joli, zbliżając napęczniałą żołądź do ukrytego między nimi oczka. Naparłem na nie lekko, pozwalając spermie wypełnić je płytko. Większość perlistej cieczy, szukając ujścia, popłynęła w dół ciemną doliną. Zamroczony spełnieniem, z rozkoszą patrzyłem na mleczną strugę w rowku tyłka Jolanty.  

Po wszystkim wytarłem otarłem czubek kutasa o pośladki kochanki, a potem razem z nią zległem w pomiętej pościeli. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o Bognie i Annie Banaś. Zerknąłem w stronę okna, ale podglądaczek nie dostrzegłem. W ferworze finałowych fajerwerków przestałem zwracać na nie uwagę. Byłem zbyt spełniony i rozkosznie wypruty z energii, by zaprzątać sobie teraz nimi głowę. Wiedziałem, że pani dyrektor zda mi relację z tego co się działo między nimi, gdy nas obserwowały.  

- Dlaczego Bogna nie poznała nas wcześniej? - spytałem Jolę, opierając głowę na jej tyłku.

- Nie mam pojęcia, ale nadzieję już tak, że w związku z zaległościami, nadrobimy stracony czas intensywnością - odparła moja nowa kochanka, drżącym z emocji głosem. - Kurde, Michał nie pamiętał kiedy czułam się tak konkretnie zerżnięta.  

- Polecam się i zarządzam powtórkę, jak tylko ochłonę - mruknąłem z zadowoleniem. - A potem , oczywiście, kolejne.

- Zamierzasz w ogóle spać tej nocy? - spytała rozbawiona Jola.  

Zanim odpowiedziałem, odezwał się mój telefon. Został w salonie, wiec musiałem się podnieść z wyrka, aby go odebrać. Zrobiłem to niechętnie, nago wychodząc z sypialni. Gdy do niej wróciłem, odpowiedziałem Joli na pytanie, które zadała.

- Raczej niewiele pośpimy, bo nie muszę się spieszyć do szkoły - oznajmiłem. - Dzwoniła Bogna, że wpisze mi jakieś pozaszkolne zajęcia na jutro, ale ty będziesz musiała mnie odstawić do domu.  

- Nie ma sprawy - przytaknęła przyjaciółka Bogny. -  Czy to oznacza, że one już do nas nie wrócą?  

- Uznały, że będziemy się doskonale bawić bez nich - oświadczyłem, uśmiechając się pod nosem. - Aha, mam na koniec jeszcze taką ciekawostkę.  
Twoja znajoma żona radnego nie może przestać gadać o naszym pieprzeniu, a Bogna swoim zręcznymi palcami zrobiła jej mocno dobrze.

-Tak, to było szalone - westchnęła przyjaciółka szkolnej dyrektorki. - Tylko, czy Anka może sobie pozwolić na takie wybryki. Jej mąż to furiat.  

- Za dużo się martwisz, moja pani - oznajmiłem klepiąc nową kochankę w tyłek. - Tymczasem ja potrzebuję energii, żeby ponownie cię zerżnąć. A energia to między innymi kalorie, a one znowu to...

- Dobrze, już dobrze - przerwała mi rozbawiona Jola podnosząc się z łóżka. - Idę coś przyrządzę.

- To ja wskoczę pod prysznic.

- Daruj sobie to teraz! - oświadczyła gospodyni domu, szczypiąc mnie w tyłek. - Po takim pieprzeniu możemy darować sobie romantyzm, więc po pierwsze nie zamierzam przyrządzać kolacji przy świecach, której zrobienie zajęłoby mi dużo czasu, Po drugie, ja również potrzebuję się odświeżyć, bo jestem spocona, owocowa i pokryta twoją spermą. Po trzecie natomiast, dawno nie uprawiałam seksu podczas kąpieli, więc jakby co mam pomysł na drugi numerek.

- Trochę mała ta kabina. Ciasno nam będzie - skrzywiłem się lekko, uderzając w żartobliwe tony.  

- To dla ciebie przeszkoda?

- Co ty, żadna! - żachnąłem się, słysząc pytanie. - Jakby co jednak, nie dokładam się do kabiny. Jestem biednym maturzystą. Aha, i jeszcze jedno, umyjesz mi plecy!

- Świntuch! Zboczeniec! - zaśmiała się Jola. - Po cholerę ci teraz wyszorowane plecy? Nie lepiej jak ci zrobię peeling członka?  

- Sadystka! - wyparowałem rozbawiony pomysłem.  

Na drugi dzień dotarłem do domu w godzinach takich, jakbym normalnie był na lekcjach. Zanim wyjechaliśmy z działki Jolanty, jeszcze trzy razy konkretnie się pieprzyliśmy. Oprócz tego, po późnym śniadaniu zrobiłem przyjaciółce Bogny dobrze, doprowadzając ją do orgazmu oralnie, a ona odwdzięczyła się podobnie w drodze powrotnej, w aucie, podczas postoju na miłej, leśnej polanie. Obyło się bez peelingów, ale bez nich było również gorąco i ciekawie.  

******

Po wyjeździe z Bogną i seksie z Jolą chodziłem naładowany euforią i trudną do opisania energią. Właściwie to nie chodziłem, a lewitowałem, a kiedy już moje stopy dotykały powierzchni to rozświetlały ziemię pod sobą. Coś na modłę przechadzki Michaela Jacksona w teledysku do piosenki "Billy Jean". W takim stanie ducha się znajdowałem. Wszystko układało mi się w jeden cudowny ciąg seksualnych ekscesów, którymi zachłystywałem się z lubością. Potęgując bardziej moc mojego daru. Potwierdziły to nawet Wika z Marceliną, z którymi przydarzyło mi się przyjemne bzykanko dwa dni po sesji z przyjaciółką szkolnej dyrektorki. Uznały, że nigdy wcześniej nie czuły tak bardzo wszystkich doznań w czasie rżnięcia, a orgazmów dostąpiły kosmicznych.  

I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że Marzena Tracz strasznie opierała się działaniu materiału skondensowanego, który dostałem od Sandry. Jedynie to burzyło mój spokój, ale wierzyłem, że w końcu paskudna pani psycholog szkolna ulegnie. Chciałem, żeby los mi sprzyjał całkowicie i bezwzględnie. Aby jedynym moim zmartwieniem było to, z którą kochanką chcę się pieprzyć, na jaki sposób i w jakich okolicznościach przyrody.  
Zapomniałem zupełnie o wątpliwościach związanych z teorią Kornelii, ale też o tym, że życie nie jest jednowymiarowe i proste. Jeśli coś idzie dobrze lub tak ci się wydaje, że tak jest, to przydarza się gówno i grzęźniesz w nim słabiej lub mocniej. Shit happens. Najprawdziwsza prawda.  

Pięć dni po zabawie na działce u Joli dostałem potężny cios między oczy. Jakby mi przywalił Iron Man albo Hulk. Posłańcami złych wieści okazały się bliźniaczki Sobiesiak. Zadzwoniła do mnie Weronika, prosząc o jak najszybsze spotkanie w ich domu. Normalnie byłbym wniebowzięty, bo to zapowiadałoby zabawę z siostrami, ale w głosie dziewczyny nie było zwyczajowej radości, entuzjazmu czy śladu podniecenia. Wyczuwałem jedynie nerwowość, smutek i złość. Zgodziłem się więc na proponowane spotkanie, bo zaniepokoił mnie stan ducha Wery.  

Iwony nie było w domu, kiedy pojawiłem się u Sobiesiaków. Jej córki przywitały się ze mną ciepło, ale biorąc pod uwagę co nas łączyło to bez szału. Rozgościłem się w salonie, zaintrygowany zachowawczym zachowaniem dziewczyn. Wymieniały się nerwowymi spojrzeniami, traktując mnie tak, jakby nie było między nami wiele cudownych chwil i orgazmów.  

- Wiemy Michał, że dziwi cię nasze zachowanie, ale zaraz będziesz wiedział dlaczego. - Weronika zauważyła mój niepokój.

- Nie jesteśmy jeszcze wszyscy, ale może przedstawmy fakty - oznajmiła Dominika, siadając naprzeciwko mnie fotelu. Jej siostra zajęła drugi.  

- Jak to "nie wszyscy"?! - zainteresowałem się mocno. - Kogo się jeszcze spodziewacie?!

- Spodziewamy, Michał, spodziewamy - poprawiła mnie Domi. - Ciebie dotyczy to tak samo jak nas albo nawet bardziej.  

- Kurwa, dziewczyny, co jest?!

- Będziesz zły, ale mleko się rozlało i nie ma co tego ukrywać - Dominika spojrzała na mnie smutno. - Pamiętasz jak w Bukowinie  Wera kręciła telefonem filmik z naszych wspólnych igraszek. Ty, my i mama, kojarzysz?

- Jasne - potwierdziłem, czując, że cierpnie mi skóra. Mocny seks z matką i jej córkami w połączeniu z nagraniem kojarzył mi się nieciekawie.

- Chciałam go mieć, więc poprosiłam, żeby mi go wczoraj rano przesłała - kontynuowała opowieść dziewczyna. - Niestety, wcześniej Wera wysyłała jakąś bzdurę do mnie i Laury Banaś i gdy puściła to feralne nagranie do mnie, to poleciało również do niej.  

- Cooo?! - Podskoczyłem nerwowo na kanapie. - Czy was pogięło?!

- Michał, wiemy, że dałyśmy strasznie ciała, ale to jakoś tak wyszło. - Weronika była bliska płaczu. - Nie wiem jak to się stało. Jedno kliknięcie i jest gnój. Pieprzona złośliwość losu.

- Kurwa jego mać! - Opadłem na siedzenie, zdobywając się jedynie na taki komentarz. Cisnęło mi się na usta, że to nie tylko los odpowiada za to zdarzenia, ale najbardziej głupota bliźniaczek. Darowałem sobie jednak powiedzenie tego na głos, ponieważ wyglądały tak, jakby spotkały je wszystkie nieszczęścia świata. Spytałem tylko - I co z tym będzie?

- Zaraz się dowiesz - oświadczyła Dominika, po tym jak zadźwięczał dzwonek u drzwi.  

Pół minuty później dołączyła do nas moja ulubiona koleżanka ze szkolnej ławy - księżniczka Laura. Z domu Banaś.  

- Witam zboczone towarzystwo. - Przywitała się ze złośliwym uśmieszkiem, który miałem ochotę rozetrzeć na jej twarzy. - Zakładam, że siostrzyczki przekazały ci informację dnia.  

- Daruj sobie złośliwości i przejdź do rzeczy! - Zarządziłem, chcąc czas przebywania w jej towarzystwie ograniczyć do minimum.

- Trochę wyluzuj Wanat, bo mogę zmienić zdanie i nie zaproponować ci dealu - Banasiówna oparła się o ścianę, nie zamierzając siadać koło mnie. I bardzo, kurwa dobrze. - Swoją drogą muszę przyznać zaintrygowałeś mnie.

- Tak?! No patrz no ty!

- A widzisz. Mierzisz mnie, stąd nie padnie z moich ust słowo podziw, ale ta akcja z ogarnięciem mamuśki i córeczek. Normalnie, majstersztyk - Laura pokiwała głową z udawanym uznaniem.

- Do rzeczy, paskudo! - Upomniałem córkę radnego.  

- Ja decyduję, kiedy ma być do rzeczy, pajacu - syknęła panna Banaś. - I bądź uprzejmy, bo z cudnym filmikiem zapozna się szczęśliwy mąż i tatuś, a potem poszybuje w internety.  

- Zatem, moja droga, co cię do nas sprowadza? - spytałem, zaciskając zęby.

- Wera i Domi pokrętnie się tłumaczyły, ale z ich słów wynikało, że nie tylko je i mamuśkę masz na rozkładzie, zgadza się? - zagaiła Laura.  

- A co to ma być? Milarderzy? - warknąłem wkurzony.

- Odpowiadaj, bo nie zamierzam tu kwitnąć do nocy! - prychnęła zniecierpliwiona córka radnego. - Nie chcę szczegółów tylko proste "tak" lub "nie"!

- Tak. Nie tylko z nimi się zabawiam - potwierdziłem, a gniew parował mi uszami.  

- Z każdą tak zrobisz?

- Chyba nie masz na myśli siebie? - odpowiedziałem pytaniem.

- Pojebało cię?! Pytam to odpowiadaj!

- Nie wiem, ale pewnie z większością - odparłem, zgodnie z prawdą.  

- No to będzie tak, moi drodzy - tryumfująco oświadczyła Laura. - Ten interesujący porno filmik pozostanie u mnie w depozycie, a warunkiem jego utylizacji i mojego zapomnienia o nim jest zgoda Wanata na moje warunki.  

- Jakie?

- W sumie to żaden problem dla ciebie, a nawet wyrządzam ci przysługę - zjadliwie stwierdziła panna Banaś. - Po prostu to co z Werą, Domi i ich matką zrobisz z dwoma wskazanymi przez mnie osobami.  

- Że, kurwa, co?!

- Nie udawaj oburzonego, to przecież wyzwania i cele, a przy tym wiele nowych przyjemności - stwierdziła córka radnego, bez zająknięcia. - Zwłaszcza, że postarałam się o urozmaicenie. Jeden z celów to młoda laska, a drugi - dojrzała babka. Kurde, sama nie wiem skąd we mnie taka życzliwość dla ciebie.  

- Wdzięczny ci jestem - odparłem z kwaśną miną.

- Daruj sobie. Nie zależy mi na tym - stwierdziła beznamiętnie Laura, wzruszając lekceważąco ramionami. - Natomiast bardzo na powodzeniu twoich erotycznych podchodów już tak. Tak więc, wracając do meritum sprawy, poderwiesz i zerżniesz co ci nakaże, a potem jak tu jesteśmy, wszyscy będziemy szczęśliwi.  

- A te "cele" jak je ładnie nazwałaś, też będą zadowolone? - dociekałem.  

- Sądząc po obejrzanym filmiku, nawet bardzo. - Roześmiała się Laura. - Rozumiem jednak, że chodzi ci o inne szczęście i powiem tak, nie twoja sprawa. Zrób co każę i tyle.  

- A jakie mamy gwarancje, że nie upublicznisz filmu i nie zrobisz kopii? - spytałem.

- Jak by ci tu powiedzieć... żadne. - Prychnęła zadowolona z siebie Laura. - Musisz uwierzyć, bo tak mówię. I chodź masz równie złe zdanie o mnie, jak ja o tobie, to dotrzymam słowa. Jak się spiszesz to może cię nawet pochwalę.  

- Teraz ja powtórzę za tobą. Nie zależy mi na tym - oświadczyłem, pogodzony z nową, przykrą rzeczywistością. - Ok., twoje na wierzchu, Zapodawaj, kto to ma być.

- Jedna to Karolina Strzelecka, siostry ci wyjaśnią w czym rzecz - Oczy Laury pociemniały od złych emocji. - A druga to moja macocha, chodzący ideał Anna Banaś.  

Zamurowało mnie, muszę przyznać. Czy to nie chichot losu? Córka radnego prosi mnie o zaliczenie jej przyszywanej matki, z którą kilka dni temu miałem przyjemność się poznać w ciekawych okolicznościach.  

- Temat z żoną twojego ojca odpada - odparłem. - Zbyt śliski, a twój stary zrobi mi takie kuku, że będę się cieszył jak przeżyję.

- Nie interesują mnie twoje dylematy, Wanat! - Twardo oświadczyła Laura. - Zrobisz je obydwie albo nie mamy dealu i zasadniczo jesteście już gwiazdami sieci. Chcę dać nauczkę tej dwójce i się ich pozbyć, tak do twojej wiadomości. Ciebie nie lubię, ale bez przesady, nie muszę się nad tobą pastwić. Nie zależy mi, czy będzie widać z kim puszczają się te suki, więc rób tak, żeby twoja dupa była kryta.  

- Straszna z ciebie bladź! - zawyrokowałem.

- Grzeczniej proszę! - warknęła panna Banaś, wymierzając mi siarczysty policzek. - Jak będziesz chojrakował, to zrobię się bardziej przykra.

Twarz Laury wykrzywił zjadliwy grymas zadowolenie, wymieszany z tryumfującą miną. Bliźniczki skulone w sowich fotelach nie zamierzały nawet delikatnie skomentować tego co zaproponowała mi ich do niedawna bliska przyjaciółka.  

- Będę szła na chatę - oznajmiła Laura, ruszając w stronę wyjścia. - Zostawię was samych. Przemyślicie sprawę, obgadacie, a może nawet przypieczętujecie ostrym numerkiem. Jakby co podsyłajcie kolejny filmik.

Przykry śmiech szantażystki brzmiał w moich uszach jeszcze dobrą chwilę po tym, jak Weronika zatrzasnęła za nią drzwi. Spojrzałem na przybite dziewczyny i odechciało mi się ich opieprzać.

- Michał, powiedz, że dasz radę. Proszę - jęknęła żałośnie Dominika.

- Dam, ale co zrobi ta wariatka ciężko przewidzieć - westchnąłem ciężko. - I kim do cholery jest ta Karolina?

- To obecna dziewczyna chłopaka w którym zabujała się Laura - wyjaśniała Weronika. - Strasznie ją do niego wzięło, więc nienawidzi tamtej szczerze. Równie mocno co macochy.

- Wszystko jasne - mruknąłem, domyśliwszy się intencji wrednej panny Banaś. - Nie martwcie się, jakoś to ogarnę.  

Nikt z nas nie miał ochoty w tej chwili na rozmowy, a tym bardziej na figle i miłosne podchody, wyszedłem więc od bliźniaczek dosłownie dziesięć minut po Laurze. Wredna sucz, chciała dopiec swoim rywalkom do względów ojca czy też chłopaka, a ja miałem być narzędziem zemsty.  

Za nic mi się to nie podobało.  
Musiałem pogłówkować. Zdobyć jakieś atuty i zyskać nad nią przewagę.  
Nie dopuszczałem do łba myśli, że miałbym przegrać z takim przeciwnikiem.  
Nie ma opcji, psi mać!

C.d.n....

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 20009 słów i 110365 znaków, zaktualizował 24 maj 2020.

12 komentarze

 
  • misiekprzytulas

    Spokojnie . Czekamy cierpliwie choć .....

    28 sie 2020

  • Nick24fxbj

    Pisarz chyba padla i juz

    21 sie 2020

  • Qwerty123456778

    Piszesz cos czy raczej juz lipa??

    20 lip 2020

  • Człowiek czekający

    @Qwerty123456778 dopiero miesiąc minął,, a to tak 2-3 miesiące sie czeka

    25 lip 2020

  • Max

    A dokładnie kiedy planujesz dodać kolejna część

    10 lip 2020

  • Iks

    Witam,
    Biorąc sobie do serca Wasze uwagi, drodzy Czytelnicy, obiecałem sobie odzywać się co jakiś czas.  
    W związku z powyższym pozwalam sobie wyklikać kilka zdań, dając znak życia.  
    Co do kolejnej części - mam już ponad połowę tekstu i choć skrawki czasu, które poświęcam na pisanie są z reguły niewielkie, to praca posuwa się do przodu. Przybywają kolejne zdania i akapity.
    Co do części aktualnie najnowszej - bardzo Wam dziękuję za każde słowo uznania i łapkę z paluchem w górę.  
    To budujące i strasznie miłe. Tym bardziej, że nie rozpieszczam Was regularnością i częstotliwością publikowania kolejnych odsłon przygód Michała.
    Trzymajcie się wszyscy zdrowo.
    X.

    21 cze 2020

  • Qas

    Czekamy na kolejną część z utęsknieniem  :cray:

    25 cze 2020

  • Qa

    @Iks pisz szybciej

    8 lip 2020

  • Kucharz

    Skubaniutki... Czuć tu pióro geniusza. :)

    1 cze 2020

  • Mnmn

    Kiedy ciąg dalszy? Oby nie za pół roku

    28 maj 2020

  • Mazowiecki Ziomek

    Mistrzostwo 😂

    14 maj 2020

  • Somebody

    Standardowo warto było czekać. Dziękuję i miłej kwarantanny ;)

    14 maj 2020

  • Poznaniak

    No i to jest opowiadanie co się zowie, BRAWO TY!!!!!  ;)

    11 maj 2020

  • emeryt

    Trochę trzeba było poczekać na tą kolejną część,  ale było warto. Skąd Tobie lęgną się takie pomysły? - chyba nie z netu. Lecz odciek ciekawy, wart powtórnego przeczytania. Dziękuję serdecznie i pozdrawiam, życząc Tobie temperatury 36,6 st.

    11 maj 2020

  • Iks

    Witam wszystkich ciepło.
    Wiem, że okres oczekiwania na kolejne części nie podoba się wielu z Was, Czytelnicy. Teraz przy okazji części numer 30 był jeszcze dłuższy i choć nigdy nie obiecywałem żadnych terminów, a ostatnio nawet uprzedzałem, że może być ciężko z częstotliwością ukazywania się odsłon przygód Michała czuję, że powinienem się odnieść do sytuacji. To, że w ogóle kolejne części się ukazują wynika z mojej determinacji i chęci dokończenia historii. Pomimo tego że, chcecie wierzyć czy nie, czas i rzeczywistość są zupełnie przeciwko mnie. Na pewno nie ma mowy o tym, żebym lekceważył Czytelników, ale nie na wszystko można znaleźć receptę, a ja, na razie, na totalny brak czasu jej nie znalazłem. Nie czując się winny, przepraszam, że wystawiam Waszą cierpliwość na taką próbę. Wciąż deklaruję i obiecuję dokończyć przygody Michała, a jednocześnie proszę o wyrozumiałość. Nie umiem powiedzieć, kiedy pojawi się następna część, ale oczywiście liczę, że nie będzie to trwało tak długo jak teraz. Tym, którzy postanowią poczytać moje wypociny, życzę przyjemnej lektury,  
    Pozdrawiam serdecznie
    X.

    11 maj 2020

  • misiekprzytulas

    @Iks daj tylko znać przynajmniej raz w miesiącu , że żyjesz . To wystarczy do zachowania wiary w dokończenie historii . :) Odcinek jak zawsze na najwyższym poziomie . Brawo .

    11 maj 2020

  • Miłośnik schabowych

    @Iks Pisz tak długo jak tylko masz ochotę i potrzebujesz do zachowania tak niesamowitej jakości. I obyś tylko nie skończył historii za szybko, o ile to możliwe...

    1 cze 2020