Przypadek Michała cz.XII

Przypadek Michała cz.XII****

Nie wpuszczono nas do sali, gdzie leżała Zuzka. Koło czternastej przyjechałem razem z Wiktorią do szpitala, żeby ją zobaczyć. Pozwolono nam tylko popatrzeć na nią przez okno sali w której leżała. Dziewczyna wciąż była nieprzytomna. Otaczały ją zwoje rurek. Spod okrycia wystawały jedynie głowa i ręce, na których widać było kilka siniaków. Można by odnieść wrażenie, że nic wielkiego się nie stało. Zuza miała jednak kupę szczęścia, ponieważ obeszło się bez wewnętrznych urazów głowy, co prawdopodobnie skończyłoby sie tragicznie. Zwłaszcza, że poniżej linii szyi nie było już tak różowo. Liczne obrażenia, mocno poobijane organy wewnętrzne, pęknięta śledziona, złamane żebra i lewa noga. Lekarze długo walczyli z krwotokiem, ale udało sie go zahamować. Ostatnia informacja była optymistyczna. Życie dziewczyny nie było zagrożone. Całe szczęście.  

Męczyło mnie poczucie winy. Gdzieś w głębi czułem, że ten wypadek bardziej lub mniej wiąże się z tym, co zadziało się między mną a Zuzką.  

- Jezu, Michał to przegięcie! - Cicho stwierdziła Wiktoria. W jej głosie słychać było ustępującą infekcję. - Mam nadzieję, że nasze zainteresowanie sprawą Grześkowiak i dziewczyn nie przyczyniło się do tego gówna.

- Daj spokój! Jeszcze ktoś usłyszy! - mruknąłem, strofując blogerkę. Obawiałem się jednak, że głośno wyartykułowała, to co chodziło mi po łbie.

Okoliczności wypadku były mocno tajemnicze. Samochód potrącił dziewczynę w miejscu, gdzie praktycznie nie mają prawa zdarzać się takie sytuacje. Nie ma powodu i warunków do tego, żeby na wylatującej z osiedla uliczki szaleć autem. Jeśli coś dzieje się tam złego, to prędzej jakieś rozróby pijaków i ćpunów w godzinach późno nocnych. Z tego powodu jeden z nadgorliwych mieszkańców pobliskiego bloku, zapalony technik amator, umieścił na swoim balkonie kamerę. Przedwczoraj była uruchomiona i facet zgłosił się na policję. Na nagraniu widać wyraźnie, że samochód, który potrącił Zuzę jechał szybko i nie hamował, a po zdarzeniu odjechał natychmiast. Funkcjonariusze nie byli tak odważni w tezach, ale w dzisiejszej gazecie lokalnej właściciel kamerki wypowiedział się, że dla niego wyglądało to tak, jakby celowo potrącono dziewczynę.  
Niestety nie dało się ustalić czyj był ten samochód i kto go prowadził. Tablice rejestracyjne były zamazane, a szyby przyciemnione. Sama marka - Opel Vectra - oraz ciemny kolor karoserii nie ułatwiały ustalenia tożsamości sprawców. Całe zdarzenie było niepokojąco tajemnicze. Sprawiało, że na karku jeżyły mi się włoski. To był zupełnie inny strach niż oglądanie nawet najlepszego horroru czy thrillera. To co przydarzyło się Zuzce było kurewsko realne.  

- Michał spadamy stąd! Nie uleczymy jej gapieniem się przez szybę. - Słusznie zarządziła Wika.  

Po wyjściu ze szpitala podjąłem temat, rozpoczęty wcześniej.

- Słuchaj Wika, jeśli nasze obawy są słuszne, to może powinniśmy odpuścić? - Pytanie, które zadałem towarzyszce wydawało się oczywiste. Jak dla mojej niewyżytej blogerki zbyt oczywiste.  

- Po pierwsze, nie wiemy, czy mamy rację. Po drugie, też mam pietra. - W odpowiedzi Wika rozpoczęła wyliczankę. - Po trzecie, nie ma mowy, Grześkowiak ma coś na sumieniu i czuję, że nasza sprawa jest słuszna.

- A ty co, na zjeździe partii jesteś?

- Uważaj z kim zadzierasz, Michałku - Wika zrobiła groźną minę, jednocześnie puszczając mi oczko. - Obsmaruję cię na swoim blogu, że taki z ciebie Don Juan jak ze mnie zakonnica i żadna dziewczyna na ciebie spojrzy.  

- O to się moja droga nie martw - stwierdziłem równie żartobliwie, ale z przekonaniem, że póki mam dar poradzę sobie świetnie w damsko - męskich tematach.  

- O to się nie martwię, ale przez tego pieprzonego wirusa wypadłam z obiegu i aż rwę się do wspólnego bara-bara. - Język Wiktorii niedwuznacznie przesunął się po górnej wardze. - Wymyślisz coś Casanovo?

- Jasne, wejdźmy niepostrzeżenie do którejś z karetek i zróbmy to w środku. - Zaproponowałem w ramach żartu. - Niezła perwersja, prawda? Jak chcesz, pozwolę ci osłuchać stetoskopem swojego członka.  

- Jesteś zboczony, ale gdyby to nie było naigrywanie się ze mnie, to byłabym gotowa spełnić twoją prośbę. - Wika błysnęła ciemnymi oczami. - Od początku mnie zastanawia, co ty ze mną zrobiłeś?

- Nic, taki zwierzęcy urok posiadam - Zbyłem kłopotliwe pytanie żartem. - Zresztą, dajmy temu spokój, nie będziemy się gzić pod szpitalem. Nie mam nastroju po tym co widziałem. Coś wymyślę, bo ja też mam ochotę na małe randez vous, ale teraz skupmy się na naszym problemie.  

- Co masz dokładnie na myśli?

- Posłuchaj Wika, jeśli dobrze podejrzewamy, to za tym kryje się jakaś grubsza afera - Odłożyłem żarty na bok. - Może powinniśmy pójść na policję?

- Ocipiałeś?! Z czym?! - Blogerka popatrzyła na mnie z politowaniem. - Nie mamy nic. Zupełne zero. Nul. To, że Grześkowiak jeździ sobie gdzieś z uczennicami wystrojonymi jak nimfetki po zajęciach szkolnych nic nie znaczy. Mają prawo imprezować i bawić się, a tak pewnie by stwierdziły, gdyby ich zapytano.  

- No tak, niby...

- Nie wiemy co robią i z kim. - Wika nie dopuszczała mnie do słowa. - Też czuję, że to coś niedobrego, ale dokąd to przeczucie, a nie potwierdzone fakty, możemy się w dupę pocałować. Co zresztą ci proponuję, a ty mnie zbywasz.

- Myślisz tylko o jednym. Jesteś niemożliwa - oświadczyłem z uśmiechem. - Masz jakieś lokum lub wolną chatę?

- No widzisz, właśnie, że mam i dlatego drążę ci dziurę w samczym libido - Ciszej oznajmiła Wika, bo dotarliśmy do przystanku. - Jutro rodzice jadą do Wrocławia, wpadnij do mnie po lekcjach, to się... pouczymy.  

- Masz to jak w banku. - "Pouczymy się" w ustach mojej towarzyszki zabrzmiało tak dwuznacznie. że nie mogłem się nie uśmiechnąć. - A co z naszą aferą Anitagate?

- Dalej kombinujemy jak sie dowiedzieć czegoś więcej.

Po tym stwierdzeniu zamilkliśmy, bo podjechał autobus. Resztę drogi nawijaliśmy o bzdurach. Po rozstaniu z Wiką, skupiłem swój dar na jej osobie. Chciałem, żeby była odpowiednio nakręcona na jutrzejszą rozbieraną randkę.  Chociaż wnosząc po zachowaniu blogerki pod szpitalem i bez tego zapowiadało się ciekawie.  

****

Zanim jednak nadeszła ta wiekopomna chwila stało się coś ważnego. Wyszedłem ze szkoły, myślami błądząc wokół Wiki i naszej schadzki. Ustaliliśmy, że przyjdę do niej za dwie godziny i nie mogłem się tej chwili doczekać. Idąc zamyślony ulicą w ostatniej chwili zorientowałem się, że ktoś stoi mi na drodze. Podniosłem wzrok i zaskoczony ujrzałem Kamilę Jarosz, koleżankę Zuzy, jedną z tercetu, który łączyły wspólne tajemnice z panią Grześkowiak.  

- Cześć Michał - Powitanie dziewczyny zabrzmiało niepokojąco.

- Cześć.  

- Możemy chwilę pogadać? - zapytała Kamila.  

- Jasne. - Zgodziłem się, po cichu licząc, że ma do przekazania dobre wiadomości o przyjaciółce. Od wczorajszej wizyty w szpitalu nie minęło wprawdzie dużo czasu, ale może Zuzka odzyskała przytomność.  

- Chodźmy na bok! - Usłyszałem propozycję panny Jarosz.  

- Po co?

- To co chcę ci powiedzieć, nie nadaję się na środek chodnika i uszy przypadkowych przechodniów - Zaintrygowała mnie całkowicie. W jednej chwili zmieniłem zdanie. Czułem, że dowiem się czegoś na temat ich tajemniczych powiązań z anglistką.  

- Ok.. jak chcesz.  

Gdy znaleźliśmy w końcu miejsce, za załomem starego, częściowo zburzonego muru ukrytego w kępie krzaków i brzóz, Kamila przemówiła.  

- Nie obracaliśmy się nigdy w swoim towarzystwie, ale zawsze uważałam cię za porządnego chłopaka - Wstęp był poważny. Zbyt, jak na przypadkową rozmowę. - Niestety teraz zmieniłam zdanie, jesteś egoistą, który chcąc wykorzystać dziewczynę udawał przejętego jej losem...

- Ale...

- Żadne kurwa "ale"! - Wzburzona Kamila nie dała mi dokończyć. - Za kogo ty się masz?! Jesteś tak pokręcony, że udajesz wybawcę z kłopotów, aby zaliczyć kolejną laskę?! Czy naprawdę chcesz być bohaterem?

- Słuchaj...

- Gówno, nie słuchaj! - Przyjaciółka Zuzy była ewidentnie wściekła. - Trzeba było zapisać sie na wolontariat! Ratować prawdziwie pokrzywdzonych, pieski czy jebane kotki! Po co przypieprzyłeś się do Zuzki, palancie?!

- Nie rozumiem. o co ci chodzi. - Udało mi się wejść rozmówczyni w słowo.

- Nie wiesz?! Czy nie chcesz wiedzieć i dlatego "rżniesz głupa"?! - Kamila syknęła jadowicie. - To, że teraz Zuza leży w szpitalu to twoja sprawka, durny fiucie!  

- Jak to?

- No patrzcie go, pyta się kurwa, jak to! - Stan dziewczyny groził rękoczynami. Jej ręce przelatywały niebezpiecznie blisko mojej twarzy. - Tak to, że przez twoje pierdolone podrywanie i miłosne czary-mary Zuza doszła do wniosku, że ma dość dawania dupy starszym facetom za kasę i postanowiła z tym zerwać!

- Poważnie?

- Nie kurwa, na niby! Ci faceci nie znają się na żartach i mają zbyt wiele do stracenia. - wyznała przyjaciółka mojej kochanki. - Nie chcieli słyszeć o jej odejściu, a ona się uparła. Bali się, że będąc poza układem nie dochowa tajemnicy. Zagroziła im tym zresztą. Ten wypadek miał ją przekonać i być nauczką dla nas wszystkich, żebyśmy siedziały cicho na dupach. Na twoje szczęście nawet słowem się o tobie nie zająknęła.  

Tadam! Tym sposobem dowiedziałem się, na czym polegają wypady z Anitą Grześkowiak. Najwyraźniej Kamila była przekonana, że wiem więcej niż to było w rzeczywistości. Przezornie milczałem, licząc, że w nerwach Kamila ujawni więcej.  

- Nic nie powiesz, prawda?! Jopisz się tylko jak przymuł! - Dziewczyna kontynuowała swój wybuchowy koncert. - Co ty sobie kurwa myślałeś, jak mieszałeś jej w głowie?! Uważasz, że bawi nas bycie dziwkami? Nie, wyobraź sobie, że nie! Niestety, life is brutal, a takie dziewczyny jak my mają mało szans na lepszy start. Do tego przyjebałeś się do Grześkowiak! Po jaką cholerę?!

- Wykorzystała was. - To mogłem bezpiecznie powiedzieć, by nie zdradzić się z niewiedzą na temat ich sytuacji.  

- Jesteś naiwny czy tylko takiego udajesz?! - Pytanie retoryczne zawisło w próżni. - Do niczego nas nie zmuszała. Wskazała możliwości, ale to my się zgodziłyśmy na ten zasrany deal.  

- Jest nauczycielką, a wy jej uczennicami. - Skorzystałem z tego, że zamilkała na chwilę. - Nie widzisz w tym nic złego?

- A ty co?! Święty Michał! - warknęła Kamila. - Jeśli taki jesteś grzeczny, to czemu nie dochowasz czystości, aniołku?!  

- Obydwoje z Zuzą jesteśmy dorośli - stwierdziłem spokojnie.

- My też jesteśmy dorosłe, Grześkowiak i faceci, którzy nam płacą też, więc bądź tak łaskaw i odpierdol się od nas!  

- Sama się oszukujesz. - Oświadczyłem dobitnie. - Uczennice, niby dorosłe, ale jednak uczennice korzystają z porady nauczycielki, a dojrzali i trochę podstarzali panowie zabawiają się całkiem przyjemnie z owymi świadomymi swoich wyborów pannami. Wszystko normalnie, legalnie i cacy. Tyle, że, gdy jedna chce się z tego zdrowego ponoć układu wypisać kończy pod kołami samochodu. Kogo chcesz oszukać dziewczyno?

- Nikogo, kurwa! I posłuchaj mnie! Robię to tylko ze względu na Zuzkę, która wiele dla mnie znaczy - oświadczyła nieco spokojniej Kamila. - Nie wiem czemu, ale była tobą zachwycona, dlatego cię ostrzegam. Skończ z interesowaniem się nami, zapomnij najlepiej o naszym istnieniu. W innym przypadku opowiem im o twoim udziale w buncie Zuzki. Ucieszą się na pewno. Resztę sobie dośpiewaj, geniuszu!

- Kamila, nie wiedziałem, że to się może tak skończyć. Gdybym...

- No ja myślę, bo inaczej to by znaczyło, że jesteś skończonym draniem. - Emocje wyraźnie stygły w pannie Jarosz. - Odwal się od nas Michał, bo stanie się coś bardziej złego.  

Kamila nie czekała na moją odpowiedź. Ruszyła przez kępę zielska w stronę chodnika. Stałem zaskoczony nowymi faktami. Trochę mnie przerosły. Mleko się rozlało. Mało powiedziane, wykipiało w trzy dupy! Jednak Zuzce krzywda większa się już nie stanie. Byłoby podejrzane, gdyby znów chcieli jej coś zrobić. O Wice nikt nic nie wiedział, a ja byłem gotów ponieść konsekwencje, jeśli miałbym coś zaradzić w tej sprawie. Bez względu na okoliczności Kamila się myliła. To było złe. I choć sam miałem sporo za uszami, ale daleko mi było do takich klimatów. Postanowiłem niczego nie zdradzać Wiktorii. Sam coś wymyślę, żeby dokopać komu trzeba.

****

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Ledwie przekroczyłem próg domu Wiktorii, a już musiałem się tłumaczyć ze swojego zachowania. Dziewczyna doskonale wyczuwała zmiany mojego nastroju. Zrzuciłem winę na nerwy związane z wypadkiem Zuzy, ale czułem, że na dłuższą metę będzie mi ciężko utrzymać nowe rewelacje w tajemnicy.  

- Daj spokój z tą miną i wyluzuj trochę - poradziła mi Wika.  

- Łatwo powiedzieć. - Podsumowałem jej słowa.

- Niełatwo, dlatego zastosujemy dziś radykalną terapię - Dłonie blogerki zaatakowały guziki mojej koszuli.  

- Cierpliwość jest cnotą. - Zażartowałem, widząc jej niecierpliwość.  

- W tej chwili to słowo jest niestosowne - stwierdziła Wika zadowolona. Rozpięta koszula odsłoniła mój brzuch i tors.  

- Cierpliwość? - Udałem nieświadomego.  

- Nie to drugie - uśmiechnęła sie łobuzersko panna Jóźwik.  

Moja riposta utknęła w ustach zamkniętych przez pocałunek dziewczyny. Całowała mnie jak opętana, dłonią szukając sprzączki paska. Czułem, że wzbiera we mnie pożądanie, ale właściwie nawet dobrze nie wszedłem do domu. Wciąż tkwiliśmy w przedpokoju.
Odpowiedziałem na zmasowany atak na moje wargi równie łapczywie. Równocześnie  wsunąłem rękę pod bluzkę Wiktorii. Była bez stanika, od razu zacisnąłem dłoń na jednym cycku. Nie przestając całować dziewczyny, pchałem ją w głąb mieszkania.  

Nie do końca byłem w stanie kontrolować kierunek wspólnego przemieszczania się, ale szło nam całkiem znośnie. W końcu moja partnerka stanęła, opierając się o przeszkodę w postaci dużej komody. Obróciłem Wikę tyłem i zsunąłem z niej dresy, które miała na sobie. Naprawdę była gotowa na randkę ze mną. Pod spodniami nie miała bielizny. Przyparłem mocniej kochankę do meble i sprawiłem, że wypięła się mocniej. Dłonią sięgnąłem ku zwieńczeniu ud, odnajdując rozpalone wrota rozkoszy.  

Pomijając etap wstępnej delikatności, wsunąłem głęboko palce w cipkę Wiktorii, gorliwie ją penetrując. Smukłe ciało blogerki wyprężyło się gwałtownie, reagując na moje zabiegi.  

- O rzesz w mordę - jęknęła Wika i poddała się mojej woli.  

Tyłek dziewczyny wpadł w taneczny trans, gdy bezlitośnie pocierałem jej wargi sromowe i drażniłem łechtaczkę. Stojące na komodzie zdjęcia w gustownych ramkach podrygiwały coraz bardziej, zdradzając chęć do wywrotki. Wika przytomnie zgarnęła je i wsunęła do pierwszej z brzegu szuflady.  
Bardziej natarczywe pieszczoty sprawiały, że moja kochanka niemal wpiła cię ciałem w mebel, wijąc się jak podrażniona żmija. Ogarniało mnie coraz większe podniecenie, gdy patrzyłem na podrygujące, jędrne pośladki i moją dłoń poniżej nich, pracującą z mozołem. Lśniące i lepkie od soków płatki szparki świadczyły, że rezultat tych zabiegów był wyśmienity.  

Wiktoria nie pozwoliła mi na całkowite przejęcie inicjatywy. Odwróciła się zwinnie w pewnym momencie i odparła kolejne natarcie mojej dłoni. Z płomieniem w oczach, odepchnęła mnie i przyparła do wolnego fragment ściany.  

- Moja kolej - wymruczała.

Ściągnęła za mnie rozpiętą koszulę, a potem zaczęła opuszczać się niżej, całując przy okazji mój tors, sutki i brzuch. Zaraz potem zostałem pozbawiony spodni i bielizny. Nastroszony kutas znalazł przytulne gniazdo w dłoniach Wiktorii. Pieszczony skrupulatnie i cierpliwie prężył się niczym drapieżnik przed decydującym atakiem. W tej grze nie był jednak stroną dominującą. Po chwili pochłonęły go czeluście ust mojej kochanki.  
Zaparłem się mocniej nogami i pozwoliłem porwać się temu oralnemu szaleństwu. Głowa partnerki przesuwała się rytmiczne. Usta dziewczyny wspomagane przez dłonie stopniowały mi rozkosz. Przy takim zestawie pieszczot byłem całkiem bezbronny. Czułem, że nogi uginają się pode mną, ale zanim ostatecznie się poddały, moje trzewia wywróciły się na lewą stronę z przyjemności. Zamarłem stopiony ze ścianą, dociskając głowę kochanki do krocza. Nawet zbytnio się nie broniła przed nadciągającą burzą. Szczytowałem w ustach Wiktorii. Poluźniłem uchwyt dopiero, gdy zaczęła się krztusić. Nasienie ulało się z jej przepełnionych ust, chociaż większość soku miłości spłynęła kochance do gardła.

Opanowało mnie błogie rozleniwienie. Spełnienie dało mnóstwo rozkoszy. Pomimo tego uczucia zadowolenia, nie poczułem nawet przez chwilę, że to mi wystarczy. Wika z premedytacją doprowadziła mnie do szczytu, licząc zapewne na to, że kolejna runda dzięki temu wstępowi będzie trwać dłużej.  
Ocierając wierzchem dłoni twarz wokół ust z satysfakcją obserwowała mój odlot. Wiedziałem, że za jej miną kryje się również niecierpliwe wyczekiwanie.  
Przełamując upojną niemoc, związaną z oralną zabawą, zarządziłem rozpoczęcie następnej rundy igraszek.  

- Dość tej gimnastyki! Chodźmy tam, gdzie miękko i dokończmy zabawę w cywilizowany sposób.

Napalona blogerka nie miała nic przeciwko. Poprowadziła mnie do swojego pokoju, po drodze pozbywając się górnej części ubioru. Nadzy dopadliśmy łóżka, szybko przechodząc do rzeczy. Wiktoria poddała się moim pocałunkom i pieszczotom, a ja starałem się nie omijać żadnego fragmentu ciała partnerki. Drżała, głośnym westchnięciem kwitując wędrówkę mojego języka wokół ciemnych brodawek i małych, nabrzmiałych sutków, a także w ozdobionym kolczykiem pępku. Cierpliwie i wytrwale urabiałem jej szczupłe ciało, chłonąc kształt piersi, bioder i płaskiego brzucha. Gdy uznałem, że dość poświęciłem im uwagi skupiłem się na pokrytym mchem łonowych włosków łonie. W nozdrzach poczułem intymny zapach kochanki. Pocierając wargami po szorstkim zaroście, odnalazłem palcem mokre gniazdo. Z początku bardziej drażniłem się z Wiką, dawkując intensywność jego pieszczoty.  

- Nie bądź taki - jęknęła z wyrzutem.  

Postanowiłem być jednak przekorny. Obróciłem kochankę na brzuch i skupiłem się na jej pośladkach. Językiem przesuwałem po bladej skórze, ochoczo schodząc w ukrytą między nimi dolinę. Wprawdzie kochanka poddała się nowym doznaniom, ale pragnęła bym wreszcie bardziej skupił się na jej wilgotnym skarbie. Rozchylając szeroko nogi  i eksponując mocniej cipkę zachęcała do szybszej ingerencji w gościnne wnętrze.  

Poddałem się tym sugestywnym namowom. Wsunąłem palce w aksamitną szparkę, pocierając przy tym wargi sromowe. Skupiwszy się na łechtaczce kochanki szybkimi ruchami sprawiłem, że poddała się sile rozkoszy.  
Na krótką chwilę pozwoliłem wyrwać się kochance spod władzy moich palców. Obróciła sie ponownie na plecy i rozłożyła szeroko zgięte w kolanach nogi.  
Ległem między udami dziewczyny, z twarzą na jej kroczu. Rozchyliłem płatki cipki i wsunąłem między nie język. Liżąc i ssąc różowe wnętrze. doprowadziłem kochankę do staniu wrzenia.  

Dopiero wtedy uniosłem się i podciągnąłem wyżej. Długie minuty oralnych pieszczot Wiki sprawiły, że mój kutas był znów gotów do konkretnych działań. Wszedłem lekko w partnerkę, czując jak szparka zaciska się na fiucie. Przez moment dopasowywaliśmy się do siebie, łapiąc wspólny rytm. Gdy się to udało, pozostało mi tylko zerżnąć Wiktorię, by poczuła siłę mojej żądzy.  
Przepełniło mnie cudowne uczucie. Upojenie magią chwili. Pośród odgłosów miłości, których nie szczędziła sobie partnerka, pieprzyłem ją jak natchniony. Pchnięcia przybierały na sile, lędźwie wyprowadzały je coraz gwałtowniej. Zarzuciłem nogi kochanki na swoje barki, przytrzymując je rękami. Zamglone spojrzenie Wiki świadczyło, że zatraciła się w szalonej grze miłosnej. Jej świadomość krążyła wokół jądra rozkoszy. Nic innego w tej chwili się nie liczyło. Sam też doganiałem blogerkę w uniesieniu.  

Szalone tempo sprawiło, że potrzebowałem chwili wytchnienia. Zdobyłem ją zmieniając pozycję. Położyliśmy się na bokach, twarzami zwróceni do siebie. Wiktoria uniosła lekko jedną nogę, robiąc mi miejsce, bym ponownie mógł w nią wejść. Następnie oplotła moje biodro, wtulając się we mnie bardziej. Taki układ nie pozwalał może na tak zawrotne tempo bzykania, ale nie było na co narzekać. Nadrabialiśmy to pieszcząc się i całując.  
Moja partnerka była zresztą tak podniecona, że niezbyt długo trwała jej droga do orgazmu. Czując ból, gdy palcami wpijała się w moje ciało zrozumiałem, że jeszcze chwila i będzie szczytować. Nie myliłem się. Uścisk nóg kochanki nabrał mocy. Targnęła biodrami i zatrzepotała na kutasie kolejnymi spazmami. Zaskamlała głośno zamierając w ekstazie.  

Chłonęła ten moment, nie zapominając o mnie. Leżałem na plecach, a ona rozdygotaną dłonią pieściła twardego fiuta, aż największe emocje opadły. Resztki energii zużyła na doprowadzenie mi do szczytu drżącymi wargami. Gdy nadszedł ten moment, eksplodowałem rozkoszą, po raz drugi dzieląc się spermą z ustami partnerki. Po takiej dawce pieprzenia oboje byliśmy zadowoleni, ale zmęczeni.  

Byłem w siódmym, co tam, w ósmym niebie, gdy leżąc u boku szczęśliwej Wiktorii czułem, że znikają wszelkie troski i problemy.  

Złudne wrażenie, ale kto by się tym przejmował w takiej chwili.  

c.d.n. ...

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4027 słów i 22216 znaków, zaktualizował 6 lut 2019.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Kml

    Taki doswiadczony, a myli brodawki z calymi sutkami.. :sad:

    1 sty 2019

  • Użytkownik Iks

    Widzę, że jest grupa Czytelników którzy czekają, ale proszę o cierpliwość. Nie mam aż tyle czasu by pisać we wcześniejszym tempie. Tamta regularność wynikała z czasu wolnego od pracy i braku innych obowiązków. Jeszcze trochę o zadzieje się następna część.

    19 lut 2018

  • Użytkownik Wst.

    Hmm. Kiedy kontynuacja ?

    12 lut 2018

  • Użytkownik Robert72

    Bardzo fajne . Nie podoba mi się to zainteresowanie ameryki,  oni zawsze myślą najpierw o sobie. Michał morze jednak wykorzystać ich zainteresowanie,  powinien użyć daru by wybadać ich intencje.  Bardzo podoba mi się wątek doktora z ameryki, daje spore możliwości rozwoju akcji.

    6 lut 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Iks no to wyjaśnione he,he. Zdradzę w sekrecie że też nie byłem i nie jestem monogamistą. I postać Michała jest dla mnie postacią pozytywną. Pozdrawiam

    6 lut 2018

  • Użytkownik Iks

    @AnonimS  
    Oczywiście że sport. Do tego wyczynowy. Trzeba mieć zdrowie. Konwencja cyklu jest taka, a nie inna. Nigdy, nawet słowem się nie zająknąłem, że serwuje Czytelnikom wiekopomne dzieło. Bawię się pisaniem tej historii, mając nadzieję, że paru Czytelnikom też się udaje spędzić przyjemnie kilka chwil z tą grafomanią. Poza tym Zuza dla Michała nie jest narzeczoną ani nawet dziewczyną, z wizytą był, przejął się i zamierza coś z tym zrobić. To tyle. Pozdrawiam. Dziękuję za łapkę wzwyż.

    5 lut 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Iks czyli cel osiągnięty. Przyjemnie się to czyta. Skoro też piszesz to jako sport, no to się zgadzamy he,he . Ja nie napisałem tego w negatywnym kontekście tylko tak jak odczytałem jego zachowanie. Gdybym oceniał negatywnie łapka by była w dół. Myślę że to zależy od charakteru i sposobu podejścia do tej płci przeciwnej a nie od tego czy jest dziewczyną, narzeczoną lub żoną. Albo się jest monogamistą albo nie.

    6 lut 2018

  • Użytkownik Iks

    @AnonimS  
    Ależ ja nie odebrałem Twojego komentarza negatywnie, w żaden sposób. Podziękowałem ładnie za ocenę pozytywną. Monogamista Michał w tej historii byłby mniej przydatny. W komentarzu chodziło mi o to, że używa daru z pełną świadomością i korzysta z prezentu losu. Jego kochanki wiedzą, że nie są jedynymi, ale siła woli chłopaka pcha je do niego i nie są zazdrosne, ani złe na swoją sytuację. Pozdrawiam,

    6 lut 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Ciekawe . Jedna leży w szpitalu a drugą dmucha w tym czasie . To chyba sport bo do czego to innego można porównać? Łapka w górę.

    5 lut 2018

  • Użytkownik elninio1972

    @AnonimS czepiasz sie ;)

    5 lut 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @elninio1972 lubię pisać komentarze które wywołują dyskusje. Jak masz ochotę to zerknij na moje komentarze do epopei Strażnicy cienia . Tam dopiero że mnie wyłazi oportunista  :cheers:

    6 lut 2018