Przypadek Michała cz.XXI

Przypadek Michała cz.XXI****

Bandziory, bez względu na stopień w hierarchii świata przestępczego nie przepadają za dokumentowaniem swojej działalności. Stąd moje zdziwienie. gdy Chrobry zaprosił mnie na filmową sesję ze swoim szefem i trzema erotomanami ze świata lokalnej polityki. Ponoć uprosił Cara, żebym w ramach zasług mógł nacieszyć się pognębieniem Banasia.  
Spacja przygotowała wszystko pod względem technicznym, a Marcin miał zadbać, żeby nikt oprócz nas dwóch nie mógł tego zobaczyć. Żadnych nagrań, tylko jedna projekcja i koniec pieśni. Nie powiem, żebym się nie cieszył na oglądanie klęski wrednego Lucjana, więc przystałem chętnie na ten układ.  

Chrobry przyjechał po mnie punktualnie, tak jak się umawialiśmy. Po przejechaniu kilku przecznic, zatrzymał się i z niewinną miną oznajmił:

- Młody sorry, ale nasz świat rządzi się swoimi prawami. I tak jestem zdziwiony, że Car zgodził się na ten układ z tobą. - Marcin podał mi małe zawiniątko. - Nie odbierz tego osobiście, ale masz nałożyć na łeb ten worek i leżeć z tyłu, aż ci powiem, że jesteśmy na miejscu.  

- Łał, nawet nie wiesz, jak pragnąłem przeżyć coś takiego! - Błysnąłem sarkazmem.  

- Wciśnij to na czachę wesołku i jedziemy, bo przegapimy spektakl. - Podsumował mnie młody gangster.  

Jechaliśmy około dwudziestu minut, ale dokąd trafiliśmy nie umiałem powiedzieć. Chrobry kluczył, pogubiłem się w ilości zakrętów, więc w pewnym momencie dałem sobie spokój z próbami odgadnięcia kierunku naszej jazdy. Gdy dojechaliśmy, mój towarzysz podprowadził mnie do schodów, pomógł wejść po nich na górę, a zaraz potem usadził na krześle. Dopiero wtedy, worek zniknął z mojej głowy.  

Byliśmy w jakimś magazynie. Jednak nie takim, jak to często widuje się w sensacyjnych filmach. Zapyziałym, pełnym walających się sprzętów, odrapanych ścian i wybitych okien. Ten był niemal pusty, ale zadziwiająco czysty. Chrobry wskazał mi głową ekran na którym mieliśmy obejrzeć sobie jak Banaś dostaje mocnego kopa w dupę.  

- Oni będą tam. - Marcin wskazał ręką niekreślone miejsce w dole, po prawej stronie.  

- Jasne. - Kiwnąłem głową na znak zrozumienia, chociaż ta lokalizacja mówiła mi tyle co nic.  

Włączyliśmy sprzęt i ujrzałem rozwalonego na krześle człowieka, który jeszcze dziesięć lat temu był najczęściej przedstawiany jako Andrzej P., a obecnie odzyskał nazwisko. Znaczy się Podgórski. Dla Chrobrego i ludzi z przestępczego świata ten osobnik był po prostu Carem. Dla jednych szefem. Dla innych rywalem. Dla wszystkich natomiast, grubą rybą w stylu rekina. Gangster nie był sam, bo otaczało go czterech osiłków o fizjonomii buldogów.  

Na szczęście zbyt długo nie musieliśmy oglądać dłużyzn w postaci dłubiących w nosie przybocznych Cara oraz jego samego znudzonego jak cholera. Po chwili duże, metalowe wrota podjechały w górę, a do hali wtoczył się samochód. Wysiedli z niego trzej mężczyźni. Banaś i spółka, oczywiście. Już same ich zachowanie i miny, zupełnie odmienne od tych pewnych siebie oraz władczych z jakich ich kojarzyłem, sprawiło, że poczułem przyjemną, złośliwą satysfakcję.  

Banaś pierwszy dopadł do jednego z krzeseł przygotowanych dla gości i wyraźnie zagotowany warknął wściekle.

- Co tu się odpierdala?

- Też miło mi panów widzieć. Witam. - Car uśmiechnął się sztucznie. - Rozumiem, że chcecie czym prędzej przejść do meritum sprawy, tak?

- Daruj sobie salonową gadkę, Podgórski - Twarz Banasia stawała się coraz bardziej czerwona. - Ocipiałeś na stare lata? Nie wiesz z kim zadzierasz, kretynie?  

- Sugerowałbym jednak trochę spokojniejsze wypowiedzi. - Szef okolicznych gangsterów zdawał się mieć w dupie rozterki przybyłych. - Nie macie zbyt dobrej pozycji wyjściowej, panowie.

- Co ty, kurwa nie powiesz - Zajdel nerwowo zmierzył wzrokiem stojących za Carem osiłków.  

- I po co mieszać w nasze sprawy uczciwie zarabiające kobiety? - Podgórski obdarzył gości kolejnym uśmiechem bez emocji. - Taki żarcik, na rozluźnienie, bo widzę, że spięci lekko jesteście.  

- Pierdol się łobuzie, ze swoją sztuczną inteligencją!

- Jak rozumiem fragmenty filmiku, który wam przesłałem zrobiły odpowiednie wrażenie. - Lodowatym tonem oświadczył szef przestępczego światka. - Milczycie, więc chyba się zgadzacie. Nie chcecie rozmawiać normalnie, to wasza wola.  

- Normalnie?! A co w tej sytuacji jest takie?! - Odezwał się milczący do tej pory Cichecki.  

- Wszystko. Wy macie swoje sprawy, ja mam swoje. - Car zapalił papierosa, zachęcając trzech gości, by się poczęstowali. - Wy rzadko gracie uczciwie, ja również. Mieliście ochotę na świeże, młode mięsko i długo wam się udawało. Teraz sprawa się rypła, tajemnica przestała być taka tajemnicza. Jak w życiu, raz na wozie, raz pod wozem czyli normalka.

- Daruj sobie życiowe mądrości i przejdź do rzeczy! - Banaś skwitował wypowiedź gangstera.

- Na szczęście to ja dowiedziałem się o waszych brzydkich zabawach. a nie jakiś tabloid. - Podgórski kontynuował swój wywód. - Szczęście w nieszczęściu, jak to mówią. Chujowo dla was, że się ten cyrk się wydał, ale nie skończy się to artykułami w prasie, końcem kariery, nagonką i prywatnym bajzlem. Potrafię być bardzo dyskretny, naprawdę.  

- Co to ma być albo ile chcesz? - Banaś był blady jak płótno.  

- Uwielbiam robić interesy z konkretnymi ludźmi. - Car w tej sytuacji czuł się jak ryba w wodzie. - Swoją drogą, jak mieliście ochotę na młode dupy, to musieliście brać się za uczennice? Aż takiej podniety trzeba wam było? Mało to innych osiemnastek?

- Podgórski, kurwa... co to ma być?! - wycedził Banaś, z trudem hamując nerwy.  

- Ok., w końcu nie przyszedłem was tu dręczyć. - Zaśmiał się gangster. - Zgadzamy się w kwestii, że upublicznienie tego syfu byłoby końcem waszych karier, więc pozwoliłem sobie na kilka warunków, które bezwzględnie musicie panowie spełnić, by kopie całego filmu nie dostały się w niepowołane miejsce.  

- Uhmm, zaczyna się - mruknął Zajdel.

- Szambo, co? - Podgórski spojrzał mu w oczy. - Przede wszystkim będę potrzebował waszej pomocy w kilku inwestycjach. Poparcie wpływowych lokalnych polityków zawsze dobrze robi na interesy. Tak przynajmniej słyszałem.  

- Przeceniasz nasze możliwości i...

- Nie, nie przeceniam. Przestańcie ściemniać i zacznijcie mnie bardziej słuchać, do kurwy nędzy! - Głos Cara stał się niebezpiecznie poważny. - Jeśli to dla was problem, to powiększcie swoje możliwości i tyle.  

- Dobra, co dalej?

- Kolejny warunek to zakończenie tego syfu z uczennicami. - Car wrócił do wyliczanki. - Mało tego, dajecie spokój dziewczynom i nauczycielce. Ewentualne frustracje wyładujecie sobie na kimś innym.  

- Chyba oszalałeś jeśli myślisz, że mielibyśmy ochotę jeszcze to ciągnąć - stwierdził Cichecki. - I coś nagle taki święty?

- Dla ciebie lepiej, żebyś uwierzył, że daleko mi do świętości, będziesz wtedy bardziej skłonny do wypełnienia moich zaleceń. - Beznamiętnie oświadczył Podgórski. - Poza tym, mam dwie córki, które niedługo będą w podobnym wieku co te siksy, więc jak sobie pomyślę, że mogłyby się puszczać w taki sposób, to. mówiąc prostym przekazem... chuj mnie strzela. Dotarło?

- Daj spokój, zrozumieliśmy. Będzie jak chcesz - oświadczył Zajdel  

- No właśnie, taką postawę lubię. - Skwitował Car. - Ostatni warunek dotyczy ciebie panie Banaś. Pozałatwiasz mi to i owo, ale ta kadencja będzie twoją ostatnią. Z przyczyn rodzinnych i biznesowych zrezygnujesz z kandydowania w następnych wyborach. Mam na twoje miejsce innego człowieka, którego poprzesz ty i twoja formacja, bo jest odpowiedni i... mój przede wszystkim.

- Z tym przesadziłeś, pieprzony bandyto! - Banaś poderwał się z krzesła w stronę gangstera. Napotkał dłoń Podgórskiego, która wylądowała na jego twarzy.  

- Siad, skurwielu! - Głos Cara zadudnił w magazynie. - Zrzucę to na karb emocji, ale żeby mi to ostatni raz było. Tylko posłuszeństwo was uratuje, rozumiecie? I zapomnijcie o jakichkolwiek akcjach wymierzonych w moją osobę! Żadnych buntów i rewanżów! Wiem, że jesteście politykami, co umieszcza was gdzieś między mendami a gównem, ale ja jestem gorszy. Każdy z nas ma swoje ograniczenia, ale jeśli chodzi o robienie krzywdy. Przestępca ma ich jednak mniej niż wy. Jeśli cokolwiek stanie się mnie, komuś z moich bliskich lub tym dziewczynom film stanie się hitem w sieci i mediach. Każda oznaka nieposłuszeństwa spotka się z moją reakcją. I nie myślcie, że od razu będę leciał z tym pornosem do gazet. Potrzebuje was, potulnych i wypełniających polecenia, dlatego waszą ewentualną chęć zemsty ukarzę w inny sposób. Dobiorę się do waszych rodzin i...

- Ty bydlaku!  

- Zamknąć mordy i słuchać! - Lodowatym głosem rozkazał Podgórski. - Wasze żony, partnerki, córki, synowie oraz zwierzęta domowe mogą spać spokojnie dokąd wypełniać będziecie moją wolę. W przeciwnym wypadku okaże się, że wasi bliscy babrają się w narkotykach, biorą udział w brzydkich orgiach i nie stronią od wielu obrzydliwych rzeczy. Zapytam teraz tak, aby dotarło do was, czego od was wymagam. Czy panowie politycy zrozumieli, kurwa wasza mać?!

Wszyscy trzej goście Cara potaknęli ze zwieszonymi głowami.  

- Jest szansa, że to się kiedyś skończy? - zapytał zrezygnowany Banaś.  

- Moje żądania? Jak najbardziej. Nachapię się, ustawię inny układ i dam wam spokój - odpowiedział spokojniej Car. - Kasety też do was pewnie wrócą, ale dopiero wtedy, gdy zabezpieczę się przed wami inaczej.  

- Skąd się o tym dowiedziałeś? Któraś z tych cip coś wygadała? - Zainteresował się Banaś.  

- One pojęcia o tym nie mają. - Prychnął Podgórski. - Zdradził was przypadek. Zbyt się rozbrykaliście i dziwię się, że nie wzięliście pod uwagę, że to się w końcu wyda. Rozumiem, zerżnąć parę razy i dać spokój, ale taka ustawka. Dorosłe chłopy, a takie barany.  

- To nie powiesz, jak się o tym dowiedziałeś?

- Mowy nie ma. - Podgórski rozłożył ręce. - Żegnam, panów. Obowiązki mnie wzywają.

Spotkanie gangstera z politykami dobiegło końca.  

Patrzyłem z ukosa na twarz Chrobrego i widziałem tryumfalny błysk w jego oczach. Zapewne taki sam świecił też w moich. Dopadła mnie radosna euforia podobna do tej, gdy zdobywałem kolejne kochanki. Nie była to elegancka forma wymierzania sprawiedliwości, ale mało mnie to obchodziło. Banaś zasługiwał na to co go spotkało. Czułem się wybornie, obserwując jak Car sprowadza go do roli nic nie znaczącego pionka. Naszła mnie wtedy jedynie taka refleksja. Dobrze tak, skurwielowi!

****

Marcin uparł się, że musimy uczcić sukces w "FunTomie" w towarzystwie Spacji. Gdy tylko usłyszałem o niej, mimowolnie dar odpłynął w stronę dziewczyny od komputerowej magii. Zanim jednak tam dotarliśmy Chrobry wypił sporo z osiłkami Cara. Półtorej godziny później udało nam się wreszcie znaleźć na miejscu. Kwadrans po nas zjawiła się również Spacja.  

Zajęliśmy jeden z apartamentów na górze, które zwykle wynajmują goście. Jak na klub nocny w podwarszawskim niedużym mieście całkiem przyjemy. Składał się z salonu i części sypialnej. Idealne gniazdko dla ludzi, którzy po zabawie na dole, postanowili ją kontynuować tylko we dwoje i zakończyć miłosnymi figlami.  

Ja nie potrafiłem jednak oczu oderwać od Spacji, która - chcąc chyba mnie podrażnić - ubrała się inaczej niż robiła to dotychczas. Sportowy, nieco męski styl zastąpiła bardziej kobiecą kreacją. Dżinsy i koszulę zamieniła na sukienkę z całkiem sporym dekoltem, kończącą się tuż nad kolanami.  
Na moją uwagę odnośnie jej wyglądu, połączoną z komplementem dziewczyna zareagowała soczystym rumieńcem.  

- No co, jadę tu prosto z uczelni - wyjaśniła, a ja zdziwiłem się, że nie było w tym zadziorności do której mnie przyzwyczaiła. - Profesorowie są przychylniejsi, gdy mogą sobie popatrzeć na odrobinę odsłoniętego ciała.  

- No tak. To wyjaśnia cały szereg rzeczy - przytaknąłem, tłumiąc wesołość.  

- Spadaj cwaniaczku - burknęła techno czarodziejka, uśmiechając się lekko.  

- Chłopak jest w szoku, bo cię takiej nie widział. - Usprawiedliwił mnie Marcin, bujając się przy barze. Sporo musiał w siebie wlać tej gorzałki. - Młody jest, mało widział. Gdybym mu opowiedział jak się odpicowałaś na wyjście...

- Przymknij się proszę - Spacja jednym spojrzeniem sprawiła, że Chrobry urwał w połowie zdania. Wypity alkohol rozwiązał mu język, ale nie odebrał instynktu przetrwania.  

- Jasne, pani tajemnicza. - Zgodził się młody gangster. - Zanim zaczniemy otwierać szampana, chciałem tylko ci powiedzieć, że szef jest mega zadowolony, więc masz już kasę na koncie z całkiem fajną premią.  

- Wiem, widziałam jadąc do was.

- To co małolaty. Udupiliśmy drani. Pora na świętowanie! - Zarządził Chrobry.  

- Drani? A ty to kto? Harcerz? - prychnęła rozbawiona Spacja.  

- Ja jestem aniołem. Zapytaj młodego, jaki byłem grzeczny, gdy przychodziłem do jego siostry. - Marcin otworzył szampana, rozlewając go sporo poza kieliszki.

- Twoja siostra prowadzała się z tym pacanem? - Niedowierzała, roześmiana Spacja. Lubiłem jej cięte uwagi, ale taka rozluźniona, w wersji soft podobała mi się równie mocno.  

- Przez pewien czas - potwierdziłem.  

- To był najlepszy okres w moim życiu - oświadczył Marcin tonem, który sugerował, że mówi poważnie. Podczas, gdy my jeszcze nie zamoczyliśmy ust w szampanie, on nalewał sobie drugą porcję. - Cała te gangsterka to gówniane życie. Masz rację Spacja, że nie chcesz się w tym bardziej babrać.

- Marcin, myślę, że to świętowanie przełożymy na inny termin, bo ty masz dość. - Dziewczyna podparła zmierzającego ku upadkowi Chrobrego. Podskoczyłem, żeby jej pomóc.

- Co ty gadasz? W życiu nie czułem się tak dobrze.

- A ja w życiu nie tachałam takiego kloca - stwierdziła wesoło Spacja, gdy kładliśmy Marcina na wyrku w części sypialnej.  

- No to po imprezie. - Podsumowałem nasze działania, gdy znów znaleźliśmy się w salonie.

- Najwyraźniej.

- I co? Nie zobaczę cię więcej? - spytałem.

- Dramatycznie to zabrzmiało - stwierdziła Spacja bez złośliwości. Aż dziw, że nie skorzystała z okazji.

- Sorry, ale...

- Wiem.

- Co wiesz?! Nie możesz wiedzieć wszystkiego. - Byłem zły, że kończy się przygoda ze Spacją. Pomny słów Marcina, liczyłem się z tym, że dziewczyna zerwie ze mną wszelki kontakt.  

- Głupek jesteś. - Uśmiechnęła się nieziemsko.  

- To jak będzie?

- Z czym?

- Ja pierniczę! Zobaczę cię jeszcze czy nie? - Dobijała mnie ta rozmowa, choć chciałem, żeby trwała jak najdłużej.  

- A chciałbyś?

- Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie? - Byłem skołowany. Poirytowany. Zawiedziony. I cholera wie jeszcze jaki?

- Tylko wtedy, gdy nie wiem co powiedzieć. - Dopiero teraz dostrzegłem, że jest odmieniona. Zmieszana i łagodna. - To jak jest, chciałbyś?

- Spacja, pewnie, że chcę - odpowiedziałem. - Wiele razy próbowałem cię zagadnąć, zbliżyć ale...

- Daj spokój, wiem jaka jestem - Uciszyła mnie, wchodząc w słowo. - To wynika z wielu rzeczy i...

Nie wytrzymałem. Pomyślałem, że będzie co będzie. Najwyżej dostanę w pysk. Jeśli mam się z nią więcej nie widzieć, to co za różnica. Ująłem ją pod brodę i pocałowałem, łapczywie lgnąc do miękkich warg.  

O dziwo, nie stało się to, co przewidywałem. Nie odepchnęła mnie, nie przyłożyła w twarz. Zamiast tego odpowiedziała równie zachłannym pocałunkiem. Chwila trwała, gdy smakowaliśmy siebie pazernie. Nie mogłem uwierzyć, że w końcu mi uległa. Czułem bicie jej serca, gdy napierała na mnie piersiami. Od samego jej dotyku dostawałem wzwodu.  

- Co to było? - spytałem, łapiąc oddech.  

- Odpowiedź na twoje pytanie - odparła lekko zmieszana. - Mam na dole brykę. Dasz się porwać?

- Tobie. Zawsze. Już mam syndrom sztokholmski w zaawansowanej fazie. - Zaśmiałem się, nie wierząc w to co się dzieje.  

- To miło, ale przestań chrzanić! - Pogodzona z nową rzeczywistością Spacja znów była sobą. - Nie musisz udowadniać mi każdym słowem, że jesteś na mnie napalony. Widać to gołym okiem. - Zerknęła znacząco na moje nienaturalnie wybrzuszone krocze.  

Pojechaliśmy do mieszkania, które Chrobry załatwił Spacji na centrum zarządzania. Techno czarodziejka prowadziła swojego Nissana Micrę odważnie i z wprawą, dzięki czemu szybko znaleźliśmy się na miejscu. Całą drogę gadaliśmy o głupotach, co i tak kończyło się tym samym tematem. Obydwoje byliśmy nieźle nakręceni.  

Na miejscu, ledwie ściągnęliśmy z siebie kurtki, a już wsuwałem rękę pod sukienkę Spacji, dziękując profesorom na uczelniach, że lubią sobie popatrzeć na atrakcyjne studentki ubrane nieco skąpiej.  
Dziewczyna wywinęła się jednak sprytnie i wbiegła do pokoju, w którym rozciągnięty na podłodze leżał materac. Mądra dziewczyna, pomyślałem w duchu i objąłem ją wpół nim opadliśmy razem na posłanie.  

- Aż tak cię do mnie wzięło? - jęknęła wyraźnie zadowolona Spacja. - Przecież na brak seksu i dziewczyn raczej nie narzekasz.

- Skąd ci to przyszło do głowy? - obruszyłem się, zanim zdążyłem pomyśleć.  

- Mam całą serię naprawdę gorących filmików z tobą w roli głównej, nakręconych w chacie od Chrobrego. - Mrugnęła łobuzerko Spacja, pomagając mi ściągnąć koszulę i spodnie.  

- Marcin obiecał, że...

- On nic o tym nie wie. - Sukienka dziewczyna w ekspresowym tempie poleciała za moimi ciuchami. - To była moja własna inicjatywa.  

- Mam się zacząć martwić?  

- No coś ty! Przecież za chwilę sama stanę się twoją kolejną zdobyczą. - Uśmiechnęła się bosko Spacja, zamykając mi usta na chwilę namiętnym pocałunkiem.  

- Ale nas nikt nie nagrywa - stwierdziłem, gdy już mogłem mówić.  

- Poważnie? - Techno czarodziejka uniosła się lekko i sięgnęła po niewielkiego pilota, leżącego obok na krześle. Z niesforną miną wcisnęła mały guzik. - Teraz jesteś spokojniejszy?

- Odrobinę, ale to nie fair - Uśmiechnąłem się pod nosem, pozbywając się biustonosza i fig dziewczyny. - Ja dopiero teraz odkrywam twoje tajemnice.  

- I co? Źle ci zz...

Na tym urwała się nasz rozmowa. Ona zamilkła, poddając się mojej pieszczocie, a ja, ponieważ ustami przylgnąłem do mlecznobiałych piersi. Były cudownie sprężyste, nie za duże, ani nie za małe. Idealnie układały się moich dłoniach, gdy zagarnąłem je z rozanieloną miną. Tętniłem pożądaniem, skupiając się na przyjemności dostarczanej kochance. Ssąc drobne, nabrzmiałe sutki czułem drżenie ciała Spacji. Jej oddech spłycał się coraz bardziej, gdy badając kolejne centymetry ciała, opuszczałem się niżej. Mijając płaski brzuch, krągłość łuku bioder dotarłem do wystrzyżonego niemal na zero łona. Podniecona Spacja rozchyliła zachęcająco nogi, zapraszając mnie do ukrytej głębiej szparki.  

Drażniłem się przez chwilę z kochanką całując i pieszcząc okolice cipki, ją samą celowo omijając.  

- Och, przestań już! - westchnęła Spacja.

Posłuchałem. Potarłem palcami po wilgotnych wargach sromowych partnerki, coraz mocniej reagującej na pieszczoty. Wilgotne wnętrze przyjęło po chwili ochoczo moje palce, penetrujące je zachłannie. Nie mogłem się powstrzymać, by co chwila nie zerkać na wijącą się ponad moją głową techno czarodziejkę. Twarz Spacji jaśniała błogim zadowoleniem.  

Wtuliłem się mocniej w krocze dziewczyny, tym razem zanurzając w jej cipkę język. Liżąc wilgotne, nabrzmiałe płatki, czułem pulsowanie w skroniach. Rozkoszny żar lizał płomieniami moje rozedrgane wnętrze. Ssąc mały guziczek łechtaczki wywoływałem u Spacji ekstatyczne spazmy. Cudownie było obserwować jak się pręży, nakręcana ruchami mojego języka.

Niełatwo było przerwać to pasmo przyjemności, ale dziewczyna przemogła się, unosząc z materaca. Ciężko było mi rozstać się z intymnym zapachem i miękkością cipki, więc ułożyłem się na plecach, a Spacja klęknęła nad moją głową, zwrócona do mnie tyłem. Tym samym miałem swobodny dostęp do norki partnerki, która jednocześnie osunęła się w przód, by sięgnąć do sterczącego kutasa.  

Nigdy nie zastanawiałem się zbyt mocno jakie są moje ulubione cyfry. Nie kręciła mnie numerologia. W tej konkretnej chwili jednak zapałałem szczerym afektem do liczby sześćdziesiąt dziewięć. Pieściliśmy się nawzajem, czerpiąc mnóstwo zadowolenia z dawanej i otrzymywanej porcji przyjemności. Ciepło warg przesuwających się po trzonie mojego członka rozkosznie łechtało, wprowadzając mnie w stan upojenia. Tym bardziej, że kochanka nie zapominała o żadnym skrawku. Łącznie z jądrami. W końcu przyjęła całą długość fiuta, by zacząć go obciągać łapczywie.  

To ona poddała się pierwsza. Widać trawiący ją żar, bardziej pchał ją ku kolejnym fazom naszej miłosnej gry. Podciągnęła tyłek, zabierając go sprzed mojej twarzy i naprowadzając na przytrzymywanego, nabrzmiałego fiuta. Przymknąłem oczy rozkoszując się chwilą, gdy lepkie wnętrze kochanki powoli pochłaniało kolejne centymetry penisa. Brnąłem głębiej, aż poczułem pośladki na jądrach. W tym momencie Spacja rozpoczęła miłosny taniec, kręcąc tyłkiem i biodrami, a równocześnie wyginając ciało. Dłonie dziewczyny mimowolnie powędrowały ku kołyszącym się piersiom. Nie mogłem tego dostrzec, bo ujeżdżała mnie zwrócona tyłem, ale zdradzał ją nieznaczny, charakterystyczny ruch rąk.  

Tempo pieprzenia stopniowo rosło, umiejętnie podkręcane przez moją partnerkę, do której należała inicjatywa. Czerpiąc radość z każdego ruchu Spacji, skupiłem się na rosnącej rozkoszy. Z lubością prześlizgiwałem się wzrokiem po ciele dziewczyny. Po wdzięcznej szyi przechodzącej w zgrabne, nie nazbyt szerokie ramiona, po linii kręgosłupa, szczupłej talii z łukiem bioder i na koniec kształtnym tyłku. Całość była tak apetyczna, że będąc malarzem chciałbym malować wyłącznie takie kobiety.  

W tym momencie jednak cieszyło mnie, że nie jestem natchnionym Rafaelem, a jedynie niewyżytym Casanovą. Tym bardziej, że naprawdę porządnie dogadzałem kochance. Spacja wyraźnie zbliżała się do spełnienia. Opuściła plecy niżej, odginając się do tyłu i podpierając przy tym rękami. Nadziana na fiuta, kręciła tyłkiem, bez opadania i unoszenia go co chwila. Po chwili ruchy bioder dziewczyny stały się gwałtowniejsze. Wygięła plecy w łuk, zastygła i głuchym jękiem powitała rozlewający się po jej ciele orgazm.  

Teraz i ja mogłem się skupić na dojściu na szczyt. Zsunąłem nieco zamroczoną rozkoszą partnerkę z siebie i położyłem ją na plechach. Wsunąłem się miedzy zgrabne nogi, którymi owinęła się natychmiast wokół bioder. Była tak wypełniona sokami, że wniknąłem w nią niemal natychmiast po tym, jak naprowadziłem żołądź na wrota szparki. Wszedłem cały, aż po jądra i kilkoma potężnymi sztychami doprowadziłem się do orgazmu. Nie będąc pewnym czy kochanka się zabezpiecza, przed kulminacją przytrzymałem kutasa na zewnątrz, pozwalając strumieniowi nasienia wystrzelić na łono, brzuch i uda partnerki.  

W głowie szumiały mi setki os. Uniesienie tłoczyło kipiącą krew w moich żyłach, rozgrzewając ciało niczym płynny metal. Patrząc w rozjaśnioną spełnieniem twarz kochanki, nie mogłem uwierzyć, że to Spacja.  

- Mam nadzieję, że to nie było pożegnanie - spytałem, gdy ochłonęliśmy z pierwszej euforii. Leniwie pieściliśmy się nawzajem, czekając aż nabierzemy sił i mocy na powtórkę.  

- Nie. To było powitanie.- Spacja uśmiechnęła się lekko. - Bardzo, bardzo gorące.  

- Skoro już nasze stosunki, nabrały takich rumieńców, to może zdradzisz mi jednak swoje imię? - zasugerowałem.

- Myślisz, że po tym jednym razie zasłużyłeś na to?  

- Znów odpowiadasz pytaniami. To irytujące. - Uszczypałem ją lekko w sutek. - I myślę, że jak najbardziej należy mi się ta wiedza.

- A obiecujesz, że drugi raz nie będzie gorszy? - Spacja droczyła się ze mną ewidentnie.  

- Nie ma opcji by było słabiej, skarbie.

- Sabina. Mam na imię Sabina. - Oblała się lekkim rumieńcem. - Zawsze mnie moje imię drażniło. Dlaczego nie mogę być Karoliną, Natalią tylko muszę być Sabiną, myślałam?

- Oryginalne imię - stwierdziłem. Po tym czego z nią doświadczyłem mogła mieć na imię nawet Brunhilda. - Sądząc po tym jaką robiłaś z tego tajemnicę myślałem, że okażesz się na przykład Genowefą.  

- Ha, ha, ha, niezwykle śmieszne! Staruszkowie mieli dziwny gust. - Skrzywiła się moja kochanka. - Żeby chociaż drugie imię dali jakieś normalne, to można by tego używać, ale poprzestali na jednym.

- Przesadzasz, a ja nie zamierzam wiecznie zwracać się do ciebie Spacja - oświadczyłem z przekonaniem. - Saba jest całkiem fajnym przekształceniem. Takim królewskim, i tak zamierzam do ciebie mówić.  

- Saba. Hmm... ciekawie, niech będzie. - Przystała na tą deklarację techno czarodziejka, całując mnie w ramię. Wtuliła się we mnie mocniej, zaczynając grę wstępną przed następną odsłoną rżnięcia.  

Byłem szczęśliwy i spełniony. W krótkim czasie padły dwa bastiony, co do których miałem wątpliwości, czy uda się je zdobyć. Najpierw Sandra, teraz Sabina. Kurczę, musiałem w poprzednich życiach zrobić coś dobrego! Teraz karma w postaci chętnych panien wraca do mnie jak bumerang rzucony przez Aborygena.  

****

Moje pierwsze świętowanie udanych łowów na Banasia skończyło się na bajecznym seksie z Sabiną. Była jednak jeszcze jedna dziewczyna, z którą powinienem uczcić fakt udupienia radnego. Jakby nie było, to ona zwróciła moją uwagę na dziwne związki Anity Grześkowiak z niektórymi uczennicami, a także ze zboczonym radnym.  

Wika ochoczo zgodziła się na poświęcenie mi kilku popołudniowych godzin. Mieliśmy jechać do mojego mieszkania od Chrobrego, z którego pozwolił mi korzystać do odwołania, ale najpierw zahaczyliśmy o McDonalda. Blogerka była głodna, a potem nie chciała tracić czasu. Słusznie założyła, że tryumfalna fiesta zakończy się miłosnymi fajerwerkami.  

Siedząc nad żarłem, gawędziliśmy beztrosko o kilku ostatnich miesiącach, gdy nagle znikąd pojawiła się Weronika Sobiesiak. Połowa bliźniaczego tandemu.  

- Cześć Michał.

- No cześć. - Podniosłem wzrok, by dojrzeć ten przedziwny blask, który pojawiał się u moich kochanek. Wika też go miała w tej chwili, nakręcona na rozbieraną randkę.  

- Chcę pogadać - oznajmiła lakonicznie Weronika.  

- To siadaj. Zamówić ci coś? - Wskazałem dziewczynie miejsce obok siebie, ponieważ obok Wiki leżały nasze kurtki.  

- Niekoniecznie, ale moglibyśmy sami jednak porozmawiać?

- Kicha, bo jak widzisz jestem w towarzystwie - oznajmiłem. - W ogóle to poznajcie się. Wiktoria. Weronika.  

- Ale to ważne i...

- Domyślam się. Mam jednak dla ciebie propozycję. - W głowie zaświecił mi pewien pomysł. Mrugnąłem znacząco do blogerki, licząc, że nie zepsuje mi zabawy. - Wal śmiało co ci leży na wątrobie przy Wice.  

- Nie wygłupiaj się!  

- Dlaczego? Przyjechałaś powiedzieć, że zostawiłem szalik na imprezie? - Bawiłem się jej konsternacją. - Czy może odnieść się do naszej ostatniej rozmowy?

- Michał...!

- Jeśli o to drugie chodzi, to Wiktoria doskonale zna mnie od tej strony. - Zakomunikowałem.  

- Jak to?!

- Ach, czyli kolejna zafascynowana? - Zorientowała się Wika, kiwając głową z podziwem.  

- Raczej nie, bo ostatnia wspólna rozmowa moja i Weroniki oraz jej siostry skończyła się propozycją nie do odrzucenia. - Jęknąłem aktorsko, udając zrozpaczonego. - Zaproponowały mi, żebym... hmm, spieprzał jeśli mnie pamięć nie myli.  

- Michał, źle to wyszło. Rozmowa się jakoś tak dziwnie potoczyła. - Weronika tłumaczyła się cicho. - Byłyśmy rozdrażnione, a ty nam jeszcze dołożyłeś...

- Nic złego nie mówiłem.

- Wiem. I miałeś całkowitą rację co do naszych facetów - przyznała bliźniaczka. - Byłych, chciałbym zaznaczyć. Mój rzucił mnie dwa dni po imprezie, a Dominika wczoraj dała kosza Konradowi.  

- Współczuję, mam nadzieję, że to nie przeze mnie. - Skwitowałem słowa panny Sobiesiak.  

- Pośrednio tak, bo wcześniej może byśmy starały się ich utrzymać, ale teraz zmieniła się trochę sytuacja - wyjaśniła Weronika.  

- Co takiego się zmieniło?

- Ty! - Bliźniaczka ściszyła głos niemal do szeptu. - Proszę porozmawiajmy przez chwilę sami.

- Nie dręcz jej bardziej, niż sama to robi ze sobą. - Wtrąciła swoje trzy grosze Wiktoria. - Zostawię was na trochę.  

- Nie, przecież... - Próbowałem protestować.  

- Daj spokój Michał! Znam to twoje spojrzenie - Wika zmierzwiła moją czuprynę. - Wykombinowałeś jakąś gierkę, ale przecież znasz jej zakończenie.  
Daruj jej wątpliwą część atrakcji!

- O czym ty mówisz? - Weronika była zdezorientowana.  

- Bronię cię. - Wika uśmiechnęła się do panny Sobiesiak. Pochyliła się, całując płatek mojego ucha i szepcząc. - Pamiętaj, że dzisiaj obiecałeś być ze mną.

- O rany! Nie wiem co powiedzieć! - Weronika patrzyła za odchodzącą blogerką. - Ty naprawdę masz dziwny wpływ na dziewczyny.  

- Ciii..., teraz ja mówię!

- Ale...

- Rozepnij dżinsy i zsuń lekko! - Starałem się być super poważny, ale targał mną niewidzialny śmiech.  

- No co ty Michał! Tutaj?! Teraz?!  

- Znów robisz sobie ze mnie jaja czy przyjechałaś mi oznajmić, że zarówno ty jaki twoja siostra jesteście gotowe dać się zerżnąć? - spytałem cicho, ale stanowczo.  

- To drugie, ale to o co prosisz... jest głupie.

- Ja też tak się czułem, gdy pogoniłyście mnie z chaty. - Skłamałem gładko.  

- Czyli to nauczka? - Weronika zrobiła o co prosiłem, rzucając na boki niespokojne spojrzenia.  

- Nazywaj to sobie jak chcesz - Położyłem na kolanach dziewczyny jedną z kurtek, a potem wsunąłem dłoń pod jej spodnie. Westchnęła, przymykając oczy, gdy pomimo ciasnoty odszukałem ukryty skarb. - A teraz posłuchaj mnie uważnie!

- Ta... ak?

- Darujmy sobie gadki-szmatki! Oboje wiemy po co tu jesteś - Udało mi się odciągnąć fragment skąpych fig i wcisnąć pod nie palec. - Przyjmuję z satysfakcją ten fakt, bo to znaczy, że żadne z was świętoszki, prawda?

- Michał! - Weronika spojrzała na mnie błagalnie. W odpowiedzi mocniej naparłem na wilgotniejące wargi sromowe. - Tak, to prawda.  

- Ok., Wera. Pamiętaj, że prawda cię wyzwoli - Strzeliłem w nią frazesem, obserwując reakcję dziewczyny na mój dotyk.

- Michał..., ooch, proszę...

- Mam przestać? - W sidła moich palców wpadł napletek łechtaczki, na którym teraz się skupiłem.  

- Nie... nie przestawaj! Boże... co my robimy?! - Cedziła przez zęby bliźniaczka.

- To jest tylko wstęp, moja droga - oznajmiłem, wyciągając nagle rękę ze spodni dziewczyny. W oczach Weroniki pojawiły się ciemne błyski. Wyraźnie była zawiedziona. - Będzie więcej i lepiej, ale chcę was w pakiecie. To znaczy ciebie i siostrę.  

- Że co?!  

- Stworzymy sobie mały uroczy trójkącik, co ty na to? - oznajmiłem niewinnie.  

- Jesteśmy bliźniaczkami, ale to nie znaczy, że takie rzeczy robimy wspólnie.

- Kiedyś musi być pierwszy raz - stwierdziłem, przykładając palec z zapachem dziewczyny do nosa. - Namyślcie się i dajcie znać. Tylko tak możemy zacząć od nowa.  

- Michał, to głupie!  

- Jeśli tak uważasz, to straciłem z tobą czas. - Zacząłem się podnosić z siedzenia.

- Nie straciłeś, ale zaskoczyłeś mnie zupełnie. - Weronika przytrzymała mnie za rękę.  

- Ok.. Dobra. Zróbcie co trzeba, a będzie świetnie. - Uwolniłem się z uścisku dziewczyny, kiwając głową na siedzącą w drugim końcu sali blogerkę. - Sorry, ale ten czas mam zarezerwowany dla niej.  

Będąc już przy nas Wiktoria pochyliła się, zbliżając do Weroniki.  

- Zrób co ci mówi, a będzie super, uwierz mi - szepnęła. - W przeciwnym wypadku czekają cię pełne frustracji samotne noce z Michałem w głowie. Nic nie da szukanie zamienników i próby zajęcia się czymś innym. Ostatecznie swoje zajawki i pożary w majtkach będziesz gasić masturbacją, wyobrażając sobie, że palce w tobie są jego a nie twoje.  

Trudno mi opisać jaką minę po słowach blogerki miała panna Sobiesiak. W każdym bądź razie widzieć ją było bezcennym przeżyciem.  

- Na razie. Cześć. - Pożegnaliśmy się z osłupiałą Weroniką.

W aucie śmialiśmy się jak wariaci przez pół drogi. Wdzięczny byłem Wice za tekst na pożegnanie, zdając sobie sprawę, że zrobił na bliźniaczce ogromne wrażenie. Gdy ochłonęliśmy z wybuchu śmiechu, streściłem blogerce o co chodzi w historii z pannami Sobiesiak, kończąc historię z zakładem i imprezą pod drzwiami mieszkania od Marcina.  

Potem zajęci byliśmy całowaniem i rozbieraniem siebie nawzajem.  

- To chore, że tak chętnie się tobą dzielimy. - Odkrywczo stwierdziła Wiktoria leżąc nago na łóżku.

- Przestało ci się to podobać? - Spojrzałem jej prosto w oczy.

- Powinno, ale jak pomyślę, że to by mnie pozbawiło takich atrakcji... - Chwyciła kutasa, energicznymi ruchami doprowadzając do odsłonięcia napęczniałej żołędzi. -... byłabym niepocieszona.

Zaśmiałem się, rewanżując się partnerce pieszczotą piersi. Wodziłem palcami po ciemnych kręgach brodawek. Po mlecznej skórze utkanej drobnymi żyłkami. Ssałem i kąsałem sterczące, drobne sutki. Lubiłem cieszyć się ciałem swoich kochanek.  

Wiktoria włączając do zestawu pieszczot usta sprawiła, że coraz bardziej skupiałem się jednak na swojej przyjemności. Dotyk ciepłych warg, przesuwających się po nabrzmiałym kutasie doprowadzał mnie do szaleństwa, odbierając ochotę na delikatne, subtelne zabawy. Chłonąłem każdy ruch, każdy najdrobniejszy rozbłysk przyjemności.  

Syty zafundowanych mi przyjemności, przeszedłem do ofensywy. Ległem między rozpostartymi szeroko nogami Wiktorii, by móc się zająć jej cipką. Niczym wytrawny pianista na klawiszach fortepianu pracowałem palcami, penetrując różowe fałdki. Przyjemność sącząca się z opuszków moich palców wprawiła ciało kochanki w łagodne drżenie. Wika oddychała coraz płyciej i głośniej.  

Po chwili zapracowane palce wsparłem językiem, wtulając twarz w pachnące seksem krocze partnerki. Wilgoć otuliła mięsisty taran wdzierający się w ciepłe, ciasne wnętrze. Liżąc i ssąc szparkę Wiktorii sprawiałem, że podniecenie dziewczyny rosło w szybkim tempie. Spokojne ruchy ciała, zastąpiły bardziej gwałtowne. Kręciła tyłkiem, pojękując coraz donośniej.  

Uniosłem kochankę, sprawiając, że klęknęła, podpierając się jednocześnie rękami. Wąski, zgrabny tyłek zachęcająco wypięty w moją stronę zapraszał do kontynuowania zabawy. Trzymanym w dłoni fiutem odszukałem gościnną norkę, napierając na nią odważnie. Wszedłem niemal cały, poprawiając drugim pchnięciem. Kochanka przyjęła mnie ochoczo, pracując mocno mięśniami Kegla. Chwyciłem biodra Wiki, skupiając się na podkręcaniu miłosnego rytmu. Rozkołysany zadek zachęcił mnie do eksperymentu. W ten sposób jeszcze nie pieściłem blogerki, więc podszedłem do tematu ostrożnie.  

Z obawą wsunąłem nawilżony palec między pośladki dziewczyny, odnajdując ukryty tam mały otwór. Przez chwilę kreśliłem niewinne z pozoru kółka na jego brzegach. Zachęcony brakiem protestu podnieconej mocno kochanki, wsunąłem się do środka. Na kilka sekund Wiktoria odruchowo cofnęła biodra, ale gdy chciałem się wycofać, naparła tyłkiem, nadziewając się bardziej na intruza. Pieszcząc odbyt dziewczyny, rżnąłem ją jednocześnie jak gorliwy drwal drzewo.  
To sprawiło, że szybko doprowadziliśmy się do szczytu.  

Doszliśmy niemal jednocześnie. Najpierw Wiktoria zastygła po jednym z potężnych pchnięć, prężąc przy tym lśniące od potu ciało oraz pozwalając orgazmowi na wypełnienie jej wnętrza rozkosznym wybuchem błogości. Podczas, gdy ona nurzała się w euforii, moja żądza pchała mnie dalej. Wyjąłem z tyłka partnerki palec, by mocniej chwycić jej wiotczejące biodra. Dwoma energicznie wyprowadzonymi ciosami sprawiłem, że bestia w moim ciele poderwała się z leży. Ekstaza wypełniła mnie całego, drążąc moje rozpalone ciało i ostatecznie rodząc miłosny przypływ. Fala nasienia wypłynęła za mnie, zalewając perlistymi strugami plaże pleców i pośladków Wiktorii.  

Opadliśmy bez sił na wyrko, dysząc i kontemplując przeżyte uniesienie. Podobnie jak ja, moje kochanki były coraz bardziej zepsute i wymagające. Przeczuwałem, że jedna runda pieprzenia jako forma uczczenia sukcesu to za mało. Wiktoria potwierdziła to wtulając się we mnie, drżąca i rozpalona. Wciąż chętna na więcej.  

- Co byś nie zrobił i tak wszystkie lgniemy do ciebie jak pszczoły do miodu - mruknęła, całując mój sutek. - Czym tak nas wabisz?  

- Co mam powiedzieć...?

- Tak sobie plotę. Nie chciałam odpowiedzi. - stwierdziła, muskając koniuszkami palców brodawkę. - Jak zwykle chcę tylko żebyś pozwolił mi się oddawać.  

- Wika...

- Mam nadzieję, że nie musimy już iść?

- Musimy jedynie powtórzyć to rżnięcie - odparłem, klepiąc ją lekko w tyłek.  

- Super! Choć to nietypowe dla większości ludzi, zwłaszcza w naszym wieku. - Uśmiechnęła się lekko unosząc koniuszki ust. - Wariactwo, nie?

Wiktoria miała takie chwile, że nachodziło ją na śmiertelnie poważne rozmowy. Nie czułem niechęci do głębokich konwersacji, ale to nie był właściwy moment. Zamknąłem więc usta partnerki w najbardziej skuteczny, znany mi sposób. Pocałunkiem.  

C.d.n....

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 6981 słów i 38324 znaków, zaktualizował 6 lut 2019.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik QaaS

    Iks Kidy kolejna czesc? Zaglada tu codziennie i jak niebylo taj nie ma. Serja ma wielu zagorzałych czytelnkow ktorzy jak Ja nie moga doczekac sie dalszych losow bohaterów.
    Pozdrawiam i jak wielu czekam na dalsze losy Michala i jego kobiet.

    20 paź 2018

  • Użytkownik Mazur

    Napiszesz kolejna czesc??

    19 paź 2018

  • Użytkownik DuchNoname'a

    "Zrób co ci mówi, a będzie super, uwierz mi - szepnęła. - W przeciwnym wypadku czekają cię pełne frustracji samotne noce z Michałem w głowie. Nic nie da szukanie zamienników i próby zajęcia się czymś innym. Ostatecznie swoje zajawki i pożary w majtkach będziesz gasić masturbacją, wyobrażając sobie, że palce w tobie są jego a nie twoje" - WOW! Ten fragment jest niejako klejnotem w koronie tej serii, a jednocześnie wiele wyjaśnia na temat tego, jak czują się (i jak reagują) dziewczyny/kobiety "potraktowane" darem Michała (co aż do tej pory nie było wyjaśnione/opisane).  
    Ps. Kiedy można spodziewać się kolejnej części?

    6 paź 2018

  • Użytkownik Iks

    Witam i dziękuje wszystkim za czytanie i komentowanie.  
    Anonimie - myślę sobie, że kilka słów wyjaśnienia na pewno Ci się przyda. Historia Michała ma określoną konwencję i jej się trzymam, choć przyznaję, że opisy seksu są może mniej okazałe. Nie pierwszy raz uczciwie stwierdzam, że tekst nieco wypączkował i stał się lekką wariacją na temat tego czym miał być z początku. Jednak pilnuję tego, że przynajmniej jeden moment w każdej części jest, bo takie jest założenie. Jeśli jakość i okazałość scen pikantnych jest dla Ciebie niezadowalająca to sorry, ale to się raczej nie zmieni. Co do ilości partnerek i ich braku, jak twierdzisz, nie martw się wszystko będzie domknięte i wyjaśnione. Pozdrawiam. X.

    24 wrz 2018

  • Użytkownik Anonimm

    @Iks Jakość i okazałość jest w porządku. O co mi chodzi to to, biorąc przykład Michała i Spacji, że jest „runda 1” i opis tejże rundy, a potem „było jeszcze kilka rund ale jedziemy dalej”. Przynajmniej ja to rak odbieram. We wcześniejszych odcinkach, jak była runda 2 czy inna dalsza, to były tez opisy kolejnych „akrobacji”

    24 wrz 2018

  • Użytkownik Iks

    @Anonimm No cóż, tekst nieco wyewoluował i oprócz początkowego mocnego nastawienia na erotyka pojawiło się więcej fabuły. Chcąc bawić się w opisywanie każdej "rundy" miłosnych zmagań Michała, czekało by Was Czytelników, a także mnie jako Autora jeszcze 1246 odcinków. Sorry, ale "Klanu" z tego nie chcę zrobić. Historia powoli zmierza do końca, potrzebuję wyjaśnić i dopiąć ją w miarę logicznie i przystępnie. Staram się przy tym nie zapominać o erotycznych barwach jak mogę. Mam nadzieję, że nie zrażę Cię kolejnymi odsłonami jeszcze bardziej. Pozdrawiam.

    24 wrz 2018

  • Użytkownik QaaS

    Super chyba najlepsza z czesci. Czekam na kolejne i rowniez mam nadzieje ze to nie bliski koniec tej serii  :sex2:

    23 wrz 2018

  • Użytkownik Anonimm

    Mam wrażenie że autor jakby przyśpiesza aby szybciej do końca dobić. Seksu coraz mniej, na zasadzie jakby zamiast smakować zbliżenia to zaczyna „mechanicznie” walić laski, opis jest jeden a potem „robiliśmy to kilka razy jeszcze”, co z Amerykanką? Tyle czasu czekania a tu „wypieprzył i uciekł” i w sumie urwany wątek nagle bez historii, bez „powtórki” na którą w sumie liczyłem, i co z innymi kobietami które zaliczył? Nagle ich pełno było, opisywane jakby same miały być głównymi bohaterkami, a tu o połowie praktycznie zdążyłem zapomnieć? Przecież tu powinien być wątek „działa na mnie i na inne ale mój ci on i wara innym od niego” i jakiejś albo orgietki ze wszystkimi albo rywalizacji między kobietami. W końcu niby tak na nie wszystkie działa (wg Wiki) a jakby przestały istnieć.
    Rzeczy są tak tu pourywane momentami, ze nie wiem czy autor zapomniał czy jakoś to wszystko ogarnie na koniec.

    23 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Dobry odcinek. Zemsta jest rozkoszą bogów . I ten sugestywny sex. Pozdrawiam

    23 wrz 2018