Przypadek - Adam i Ewa

Jęczała cicho, zmysłowo pod nim, wciąż w klasycznej pozycji misjonarskiej. Jej nogi mocno obejmowały jego biodra, przyciągając go bliżej. Ich spocone dłonie splecione były nad ich szyjami, w uścisku, który wydawał się szukać czegoś więcej niż tylko fizycznej bliskości. Ocierali się całym sobą, w intensywnym rytmie ciał, tworząc przestrzeń intymności, która zdawała się przekraczać granice przypadkowego spotkania. Miał to być tylko przelotny seks, anonimowe uniesienie, bez zobowiązań i oczekiwań. Nie znali nawet swoich imion, a jednak ich ciała i dusze splatały się w tańcu tak bliskim, tak szczerym, jakby kochali się od dawna, jak stęskniona para kochanków, odnaleziona wbrew logice i rozsądkowi. W tym uniesieniu oboje balansowali na krawędzi ryzyka, niebezpiecznie bliscy upadku w otchłań uczuć, których nie planowali, nie pragnęli, a może w skrytości ducha – głęboko potrzebowali. Seks w swojej dostępności stał się towarem tanim, niemal powszednim, ale to poczucie bliskości, prawdziwego połączenia, okazało się niespodziewanym, luksusowym darem, którego żaden z nich się nie spodziewał. W powietrzu wisiała gęsta sieć niewypowiedzianych słów, niewypowiedzianych emocji, które wybrzmiewały z każdym kolejnym drżeniem ich ciał.

Ciężko oddychali, spleceni wciąż w nierozerwalnym uścisku. Kulminacja fali rozkoszy powoli opadała, pozostawiając po sobie przejmującą ciszę, gęstą od niewiadomej. On uniósł się delikatnie, podpierając na przedramionach, by spojrzeć w jej twarz. Jej oczy, dotąd przymknięte w ekstazie, teraz powoli otwierały się, patrząc na niego z lekkim zmęczeniem i jakimś nieuchwytnym wyrazem, który go zaintrygował. Nie był to wyraz typowy dla kobiety po przypadkowym seksie. Nie było w nim ani przelotnej satysfakcji, ani obojętności, ani tym bardziej pośpiechu do ucieczki. Była w nich jakaś głębia, jakieś niewypowiedziane pytanie.

Poczuł nagle narastającą niezręczność. Zwykle po takich spotkaniach wstawał szybko, zbierał swoje rzeczy, wymieniał zdawkowe „było miło” i znikał, zostawiając za sobą tylko ulotne wspomnienie chwilowej przyjemności. Teraz jednak coś go powstrzymywało. Cisza między nimi, nasycona emocjami, zdawała się domagać czegoś więcej. Jej spojrzenie, choć łagodne, było intensywne, niemal błagalne. Poczuł nieoczekiwaną potrzebę, by przerwać tę ciszę, by wypełnić tę przepaść, która nagle otworzyła się między nimi, przepaść nie fizyczną, lecz emocjonalną.

— Wszystko w porządku? — wyszeptał cicho, łamiąc pierwszą barierę anonimowości. Pytanie brzmiało banalnie, niemal głupio, ale było jedynym, które przysunęło mu się do głowy w tej niezręcznej chwili.
Ona uśmiechnęła się lekko, smutno, a w jej oczach pojawiło się coś na kształt rozbawienia.

— W porządku? — powtórzyła cicho jego pytanie, jakby wypowiadając je z ukrytym cudzysłowem. — Tak, chyba tak. A u ciebie? Wszystko w porządku?
Jej pytanie zabrzmiało bardziej szczerze, bardziej osobiste niż jego. Poczuł się dziwnie zawstydzony swoją powierzchownością, swoją niezdolnością do wyrażenia czegoś głębszego. Zwykle pytał o „w porządku” z grzeczności, z przyzwyczajenia, nie oczekując prawdziwej odpowiedzi. Teraz jednak poczuł, że ona naprawdę chce wiedzieć.

— Tak, u mnie też — odpowiedział, starając się, by jego głos brzmiał bardziej przekonująco, bardziej szczerze. — Tylko… to było… inne.
Ona pokiwała głową, jakby rozumiała dokładnie, co ma na myśli.

—Tak, inne - zgodziła się. — Dlatego może warto by się przedstawić? Skoro już jesteśmy tacy… inni.
Jego serce drgnęło lekko. To była propozycja, której się nie spodziewał, ale która w tajemnicy go cieszyła. Zwykle unikał imion, unikał osobistych detali, by zachować dystans, by nie dopuścić do powstania jakichkolwiek emocjonalnych więzi. Ale teraz, patrząc w jej oczy, poczuł że chce znać jej imię. Chce wiedzieć o niej więcej. Chce przekroczyć granice przelotnego spotkania.

Dobrze — powiedział, czując jak na jego usta wkrada się nieśmiały uśmiech. — Jestem ... Adam.

Ewa — odpowiedziała ona, również uśmiechając się lekko. — Miło mi, Adamie.

Mi również, Ewo - powiedział, a wypowiedziane imię kobiety zabrzmiało na jego ustach jak coś zupełnie nowego, nieznanego, a jednocześnie jakby znajomego i bliskiego.

Cisza ponownie zawisła w powietrzu, ale tym razem była to cisza innego rodzaju. Nie była już niezręczna i napięta. Była łagodna, przyjemna, pełna oczekiwania. On dalej leżał nad nią, podpierając się na przedramionach, a ona patrzyła na niego z ciekawością i jakąś ukrytą nadzieją. Ich dłonie wciąż były splecione, jakby ten fizyczny kontakt był kotwicą, trzymającą ich razem w tym nieznanym porcie emocji, do którego niespodziewanie wpłynęli.

Ewo…— zaczął Adam cicho, nie wiedząc dokładnie, co chce powiedzieć. — Może… może pójdziemy gdzieś na kawę? Albo… coś zjeść?
Ona uśmiechnęła się szerzej, już bardziej szczerze, a w jej oczach pojawił się blask.

Z przyjemnością, Adamie - odpowiedziała. — Tylko najpierw… może wepchniemy ten tani seks z powrotem do kąta i pozwólmy sobie na odrobinę luksusu jeszcze raz? Ale tym razem… już nie anonimowo.

Uśmiechnął się szeroko, odwzajemniając jej uśmiech. Poczuł lekkość na sercu, jakąś nieznaną dotąd radość. Tak, to było inne. I może właśnie to inne było tym, czego obojgu brakowało. Może właśnie w tym przypadkowym spotkaniu kryła się szansa na coś więcej, na coś prawdziwego, na coś luksusowego, czego nie można kupić za żadne pieniądze. Pochylił się ponownie i pocałował ją delikatnie, tym razem już nie z pożądania, lecz z delikatności i rodzącej się czułości. Pocałunek trwał dłużej, był cieplejszy, bardziej intymny niż wszystkie poprzednie. I w tym pocałunku była obietnica. Obietnica czegoś więcej. Obietnica historii, która dopiero się rozpoczynała.

2 komentarze

 
  • Użytkownik abigail

    :zakochany:

    2 godz. temu

  • Użytkownik HIGLANDER

    Pieknie.

    2 godz. temu