Przypadek Michała cz.XXIX

Przypadek Michała cz.XXIX*****

Minęły trzy kolejne dni zimowych szaleństw w Bukowinie.  
Dla mnie nie wyróżniających się niczym szczególnym. Połowę środy spędziliśmy na stoku, ale widać było, że zaczyna nas to nużyć. Pomimo dobrej zabawy, nikt z nas nie był na tyle zagorzałym fanatykiem, aby całe ferie poświęcić jeździe na nartach. Już po południu nie chciało nam się tam wracać. Resztę dnia zajęło nam chodzenie po okolicznych karczmach. W czwartek wybraliśmy się na cały dzień do bukowińskich term, a następnego dnia zrobiliśmy całodniowy rajd po okolicy.

Było wesoło, a często - zwłaszcza wieczorami i nocą - podniecająco. Marcelina z Wiktorią doskonale umiały skracać dystans, przez co Iwona szybko znalazła z nimi wspólny język, pomimo, że miała córki w ich wieku. Prawie wszystko układało się tak, jak sobie zaplanowałem przed przyjazdem w góry. Jak wiadomo, prawie robi różnicę, a w tym wypadku była to postawa pani Jagny i Hanki.  
Nasza gospodyni od czasu podglądanej przez mnie nocnej, rozbieranej sesji unikała mnie jeszcze skuteczniej niż robiła to wcześniej. Momentami odnosiłem wrażenie, że właścicielka willi "U Janioła" jest tworem wyimaginowanym. Postanowiłem dać jej więcej czasu, obiecując sobie, że przed powrotem do domu koniecznie muszę tę sytuację wyjaśnić.

Inaczej rzecz się miała z Hanką. Głowę miałem wypełnioną fantazjami o kruczowłosej Góralce. Skupiałem na niej prawie cały swój talent, a ona skutecznie się opierała, nie dając znaku życia. Rozzuchwalony, oczekiwałem szybkich rezultatów, a dokładniej rzecz ujmując, obecności uległej, chętnej Hanki. Nie dawałem poznać po sobie dziewczynom, że psuje mi to humor, ale w chwilach samotności psioczyłem na przekorny los. Czas uciekał, a Hanka ignorując mnie, zdawała się kpić z mojego daru.  

Powinienem być ponadto, okazać cierpliwość, ale nie potrafiłem opanować negatywnych emocji. Trochę byłem zaskoczony własną postawą, ponieważ wcześniej umiałem czekać, aż zdobycz wpadnie w moje sidła. W przypadku Anity czasu upłynęło naprawdę sporo, Spacja też dość długo opierała się moim zakusom.  
Nie ogarniałem co się zmieniło, ale w Bukowinie sprawa miała się zupełnie inaczej. Mając świadomość, że nie jestem tu na stałe, byłem rozgorączkowany oraz żądny natychmiastowych sukcesów, chociaż mógłbym się bez nich obejść. Miałem przecież wokół gromadkę chętnych przedstawicielek płci pięknej, gotowych spełniać moje samcze zachcianki. Przyjemności, które były mi w stanie zaserwować zadowoliłyby nie jednego, a kilku młodych, jurnych facetów. Remedium na brak jakichkolwiek oznak zainteresowania ze strony Hanki, powinna być ilość przyswajanej rozkoszy, serwowanej przez pięć partnerek.  Tymczasem - nic z tego. Myślami byłem wciąż przy kruczoczarnej Góralce.

Późne piątkowe popołudnie zafundowało mi wreszcie urozmaicenie, które oderwało mnie od rozterek związanych z Hanką. Kryła się za nim właścicielka willi "U Janioła". Od czasu nocnego podglądania skutecznie mnie unikała, choć od dziewczyn słyszałem, że pokazywała się czasem. Tak sie jednak składało, że nie przy mnie. Najwyraźniej, nie chciała mnie widzieć, wstydząc się i złoszcząc jednocześnie na syna przyjaciółki. Unikanie mojej osoby drażniło mnie i wolałem, aby relacje między nami stały się lepsze.  
Jak się rzekło, nowe światło na sytuację rzucił piątkowy wczesny wieczór.  

Siedziałem spokojnie samotny w małej dodatkowej jadalni nad kubkiem gorącej herbaty z cytryną i miodem. Raczyłem się naparem, oczekując na szykujące się do wyjścia ze mną dziewczyny. Chcąc za wszelką cenę nie myśleć o Hance, skupiłem się na kontemplowaniu popołudniowego bzykania z panią Sobiesiak. Była to bardzo przyjemna forma rekompensaty dla matki bliźniaczek za to, że w piątkowy wieczór, podczas góralskiej dyskoteki, nie będzie jej ze mną i dziewczynami. Przyczyną tego wcale nie było staranie się zachowania pozorów przyzwoitości, ale to, że nasza gospodyni poprosiła ją o zostanie w domu, aby mogły poważnie porozmawiać. Czułem, że moja osoba zdominuje tą dyskusję.  

Czekałem, aż dziewczyny dokonają szeregu zabiegów, które uczynią je - w ich mniemaniu - gotowymi do wieczornej zabawy. Herbata przyjemnym ciepłem wypełniała żołądek, sprawiając, że czułem się przyjemnie i miło.  
Na ten właśnie moment nadeszła właścicielka willi "U Janioła".

- Michał, chciałabym z tobą porozmawiać - oznajmiła, po krótkim zawahaniu. Myślałem przez chwilę, że wpadła na mnie przypadkiem, ale jej świdrujące spojrzenie, utkwione we mnie po zagajeniu rozmowy wyprowadziło mnie z błędu.  

- Jasne. Nie ma sprawy - zgodziłem się, robiąc dłonią zapraszający gest jakbym to ja był u siebie.  

- Wolałabym, żebyśmy przeszli w bardziej odosobnione miejsce - stwierdziła wyraźnie zmieszana pani Jagna. Czyżby miała taki temperament, że poczuła do mnie pociąg pomimo, że raczej unikałem myślenia o niej jako o kochance. - Zapraszam się kawalerze do swojego pokoju.

- Nie wiem, czy to na pewno najlepszy pomysł? - Karnie podniosłem się od stołu, werbalnie wyrażając swoje wątpliwości.  

- No właśnie o tym chcę porozmawiać, mój drogi! - mruknęła pani Janioł, ni to zła, ni to zrezygnowana. Na pewno w jej głosie było najwięcej niepewności. - To jakieś wariactwo!

Mówiąc to ruszyła w stronę prywatnej części domu. Chcąc mocno, by sytuacja między nami nabrała jasności, a teraz dodatkowo podszyty ciekawością, bez słowa podążyłem za nią. Nie nękani przez nikogo szybko dotarliśmy do celu. Sceną naszej rozmowy przyjaciółka matki uczyniła własny, prywatny pokój gościnny.

- Michał, zgodzisz się na pewno ze mną, że odkąd przyjechałeś w relacjach między nami zadziało się kilka niepotrzebnych rzeczy. - Rozpoczęła bez ociągania pani Jagna, choć głos miała mocno niepewny. Widząc, że przytakuję, dodała. - Wymaga to wyjaśnienia i podjęcia kroków, hmm... nazwijmy je prewencyjnymi.

- Zgadzam się co do kwestii ustalenia pewnych spraw. Z prewencją się wstrzymam od wyrażania zdania. - Zgodziłem się częściowo z rozmówczynią. - Słucham więc, co ma mi pani do powiedzenia.

- To ty powinieneś się tłumaczyć, a nie ja - żachnęła się pani Janioł, nie kryjąc w głosie pretensji.  

- A z czego? - spytałem przekornie.

- Poważnie pytasz?! - Głos mojej rozmówczyni podniósł się o kilka tonów. - Michał, znałam cię jako doskonale wychowanego i poukładanego, młodego chłopca. Naprawdę podziwiałam twoją mamę za wychowawczy sukces. Tymczasem, upłynęło kilka lat odkąd cię nie widziałam i jestem zdumiona co za ziółko z ciebie wyrosło. Jestem w szoku!

- A konkretniej? Trochę nie wiem co ma pani na myśli. - Udawałem nieświadomego.  

- Nie drocz się ze mną, bo akurat w tej chwili mało mi do śmiechu. - Pani Jagna przywołała mnie do porządku drżącym głosem. - Był czas kiedy mówiłeś do mnie "ciociu", a twoja mama jest mi bardzo bliska, więc czuję się w pewnym stopniu za ciebie odpowiedzialna. Rozumiem wszystko, testosteron, hormony i inne męskie duperele, ale to co obserwuję przechodzi ludzkie pojęcie.  

- Ach, więc chodzi pani o moje relacje z dziewczynami? - Domyśliłem się aktorsko. - Co mam powiedzieć? Mam powodzenie u płci przeciwnej, jak sama pani stwierdziła wiek robi swoje, więc sprawy mają się tak, a nie inaczej...

- Mówić w twoim przypadku o powodzeniu, to jak nic nie powiedzieć. - Nastroszyła się gospodyni, przerywając moje tłumaczenie.  

- Przesadza pani trochę - odparłem, lekceważąco wzruszając ramionami, po czym obrałem inna taktykę. W myśl zasady, że najlepszą formą obrony jest atak. - A co do nocnego spektaklu, to bardzo przepraszam, ale nie mogłem przestać patrzeć. W sumie to sama sobie jest pani winna. Gdyby okna były zasłonięte nie byłoby sprawy.  

- Ty przewrotny smarkaczu! - burknęła rozeźlona gospodyni. - Wypadki chodzą po ludziach, ale gdybyś zachował się jak dżentelmen na pewno inaczej patrzyłabym na sprawę!

- Przykro mi, że nie stanąłem na wysokości zadania, ale naprawdę nie potrafiłem oderwać oczu od pani... nagości - Wypowiadając te słowa czułem podekscytowanie, które starałem się ukryć, by nie drażnić dodatkowo, skrępowanej moim wyznaniem pani Jagny. - Przecież to było jak erotyczny monodram i...

- Przestań! Zamilcz! - Niemal krzyknęła przyjaciółka matki. - Powinieneś siedzieć cicho, a nie obrzydliwie się tym zachwycać!

- Próbuję tylko pani...

- To nie próbuj! - Pani Janioł przerwała mi nerwowo. - Myślę sobie, że pora skrócić naszą rozmowę i przejść od razu domeritum. Chciałabym, żebyś w ten weekend opuścił mój dom. Najlepiej jutro, ale pogodzę się jak zrobisz to w niedzielę.  

- Co?! Pani tak poważnie?!

- Śmiertelnie poważnie, mój drogi - potwierdziła pani Jagna, zaciskając stanowczo usta.  

- To chyba trochę zbyt gwałtowna reakcja? - zdumiałem się szczerze. - To, że dziewczyny na mnie lecą, a także jedno niestosowne, ale przypadkowe zdarzenie to nie powód do takich nerwowych posunięć.

- Przymknij się młodzieńcze, bo próbujesz umniejszyć to co się dzieje pod moim dachem! - Zgromiła mnie wzrokiem rozmówczyni. - Na początek umówmy się, to nie zwykłe zauroczenie facetem. Cztery panny włażą ci do łóżka, a żadna nie widzi problemu w tym, że ma się tobą dzielić. Kolejna rzecz to twoje relacje z matką bliźniaczek...

- Tamto przywitanie nic nie znaczyło, jeśli o to pani chodzi - stwierdziłem, przerywając tyradę gospodyni. - Pani Iwona jest bardzo serdeczna. Czasem przesadza z tym i wyszło bardzo niezręcznie.

- Niezręcznie?! Serdeczna kobieta, mówisz?! - Moje argumenty działały na panią Jagnę, jak czerwona płachta na byka. - Na początku też próbowałam sobie to jakoś wytłumaczyć. Ciemno było, słabo widziałam i takie tam inne, ale kolejne drobne sygnały potwierdzały, że wzrok mnie nie mylił. Dziś natomiast zyskałam całkowitą pewność. Nie pochwalam podsłuchiwania, ale nawet nie chcąc tego robić, to odgłosy zza drzwi, którymi wypełniliście korytarz niewiele pozostawały dla wyobraźni. Michał, przecież ta kobieta mogłaby być twoją matką! Do tego robisz to samo z jej córkami! To..., to chore!

- A skąd pani wie, że wtedy byłem z nią?

- Nie obrażaj mnie Michał! I tak straciłeś w moich oczach bardzo wiele! - stwierdziła rozzłoszczona pani Jagna. - Widziałam jak wychodziła po wszystkim z twojego pokoju. Mam zamiar pogadać z nią o tym dziś wieczorem. Wydawałoby się, że to taka miła kobieta, a tu proszę - zepsuta, rozwiązła baba!

- Ona jest bardzo fajna i...

- Daruj sobie! - Uciszyła mnie rozmówczyni. - Wracając do powodów dla których chcę, żebyś opuścił mój dom to kolejnym jest Hanka.  

- A co ona ma do tego? - Udałem zdziwienie.  

- Nie kombinuj z mydleniem mi oczu! - Pani Janioł była nieczuła na moje wysiłki. - Powtórzyła mi waszą rozmowę. Jest teraz sama, ale wiedz, że jej dwaj poprzedni faceci byli dupkami. Nie potrzebny dziewczynie następny do kolekcji.  

- Przecież na siłę nic nie robię - oświadczyłem. - Niech sobie mną głowy nie zawraca i tyle.  

- Otóż Michałku, z tobą jest coś dziwnego. - Przyjaciółka matki obrzuciła mnie mrocznym spojrzeniem. - Hanka nie potrafi cię wyrzucić ze swojej głowy. Czuje się w jakiś niepojęty sposób osaczona przez ciebie i źle to znosi.  

- Co to za brednie! Jakieś czary mary mi wmawiacie - żachnąłem się, w duchu ciesząc się ze słów kobiety.  

- Wiem, jak to brzmi, ale... - Pani Jagna zamilkła w połowie zdania.

- Ale, co?

- Wierzę jej, bo doskonale znam tą dziewczynę - odpowiedziała przyjaciółka matki. Zbyt szybko jak dla mnie, starając się ukryć ewidentne zmieszanie. - Zostaw nas... znaczy się ją w spokoju.  Nie zmuszaj mnie, żebym zadzwoniła do twojej mamy. Mam przeczucie, że nie wie wszystkiego na temat swojego syna. Wyjedź, tak będzie lepiej dla wszystkich.  

- Strasznie dramatyczna ta prośba - oceniłem słowa rozmówczyni. - Mam wyjechać sam czy...

- Wszyscy! Nie chcę was tu wiedzieć!

- Dałaby pani radę załatwić nam noclegi gdzieś indziej na drugi tydzień? - spytałem, udając, że godzę się na jej warunki.  

- Nie dam rady. Jest szczyt sezonu zimowego. - Pani Jagna pokręciła przecząco głową. - Poza tym wolałabym żebyś opuścił też Bukowinę.

- Nie no! To już przesada! - mruknąłem, krzywiąc się jak po ugryzieniu cytryny

- Michał, ja nie żartuję. Jeśli nie usłuchasz mojej prośby, wykonam telefon do Basi! - Drżący głos pani Jagny, słabo pasował do szantażu.  

- Zrobię to, ale na pewno nie z powodu pani groźby - oświadczyłem cierpko. - Chciałem wspomnieć delikatnie, że jestem pełnoletni, więc nie wiem czy doniesienie na mnie rodzicom odniosłoby taki skutek jakiego pani oczekuje. Być może lekko by ich zastanowiło, skąd taka chuć u syna, ale czy uwierzyliby w te mętne opowieści o moich paranormalnych zdolnościach wpływania na kobiety? Wątpię, ale wyjadę, ze względu na waszą przyjaźń z mamą, a także na te szczenięce lata, gdy nazywałem panią ciocią.  

- Zrób to z jakichkolwiek powodów - zgodziła się pani Jagna. - Tylko zabieraj się z tym swoim towarzystwem!

- To żeśmy sobie pogadali - skwitowałem jej słowa. - Liczyłem, że to będą świetne ferie, a już na pewno w pełnym wymiarze czasowym.

-  Cóż, to pewnie nie ostatnie rozczarowanie w twoim życiu - filozoficznie odparła pani Jagna, podnosząc się z krzesła. - Ja liczyłam, że przyjedzie do mnie miły chłopak i też się zawiodłam.  

- Jestem miły - obruszyłem się szczerze.

- Akurat!

Wychodząc z salonu, pokiwałem głową znacząco, dając przyjaciółce matki odczuć, że jestem rozczarowany. Naprawdę jednak rozmowa z właścicielką willi "U Janioła" była dla mnie bardzo owocna. Wiele mi rozjaśniła, dając nadzieję, że moje bukowińskie fantazje się spełnią.  
Problemem był brak czasu. Półtora dnia, nie więcej, tyle miałem, by odwrócić los. Jeśli nie podołam wyzwaniu w trzydzieści kilka godzin, wyjadę z gór przegrany, obchodząc się smakiem zamiast cieszyć usidleniem kolejnej ofiary.  
Aby się tak stało musiałem jednak bardziej się wysilić. Tym bardziej, że do ogarnięcia były dwie przedstawicielki płci nadobnej. Chcąc posiąść Hankę, wolałem się zabezpieczyć od strony pani Janioł. Wyraźnie wysyłała sygnały, że moc mojego daru jej również nie ominęła. Nie brałem pod uwagę zerżnięcia przyjaciółki matki, ale bardziej urobiona przez mój dar łatwiej zniesie usidlenie kruczowłosej Góralki. Nie pozostawało mi nic innego jak uruchomić wyobraźnię i skupić się na Hance oraz pani Jagnie.  

Czas pokaże, czy zostanę ich Janosikiem?

*****

Z góralskiej imprezy wróciliśmy dużo wcześniej niż zaplanowaliśmy. Za sprawą Wiktorii. Nie nawykła do picia alkoholu blogerka, za sprawą nierozsądnie mieszanych drinków szybko doprowadziła się do stanu braku kontroli nad rzeczywistością.  
Marcelina ofiarnie zadeklarowała, że wróci z wstawioną koleżanką do willi "U Janioła", ale ostatecznie to ja odholowałem Wikę do naszej bazy noclegowej. Nie bez znaczenia było to, że myślami byłem wciąż przy Hance i pani Jagnie. Moje rozkojarzenie nie uszło uwadze dziewczyn, przez co czuły się nieco niedopieszczone i - całkiem niepotrzebnie - winne stanu rzeczy. Miały ochotę tańczyć i szaleć, a ja teraz akurat byłem marnym towarzyszem. Wytłumaczyłem się koszmarnym bólem głowy, po czym życząc im dobrej zabawy, zapakowałem Wiktorię do zamówionej taksówki. Tym sposobem kwadrans po dwudziestej drugiej trafiłem do naszej willi.

Parę chwil po tym jak ogarnąłem pijaną Wiktorię, zszedłem do jadalni. Przekonałem się już jakiś czas temu, że po intensywnej pracy darem czułem głód. Silny, skręcający kiszki i nieustępujący. Musiałem przegryźć coś konkretnego, by uspokoić nawałnicę w brzuchu.
Byłem w trakcie pochłaniania drugiej pajdy, gdy w izbie pojawiła się Iwona. Mina matki bliźniaczek była mocno nietęga.  

- Michał, przyjdziesz do mnie za parę minut? - spytała konspiracyjnie.  

- Coś się stało? - odpowiedziałem pytaniem, mimowolnie ściszając głos.

- Miałam mało przyjemną rozmowę z Jagną - oznajmiła pani Sobiesiak, rozglądając się na boki. - Chcę o tym z tobą pogadać.  

- Jasne - westchnąłem ciężko. Musiałem czym prędzej coś zrobić z tą zawiesistą atmosferą, bo wykończy mnie epidemia dylematów, kłopotów i pretensji. - Domyślam się, o co mogło jej chodzić.  

- Zatem nie zdziwisz się jak powiem, że będziemy musieli stąd zaraz wyjechać! - Iwona wystrzeliła słowami, niczym karabin maszynowy. - Ona jest gorsza niż inkwizycja.

- Nieprawda, to świetna babka tylko sytuacja ją przerasta - oznajmiłem, ściszając głos. - Nie ogarnia, że może być tak jak miedzy mną a tobą i resztą dziewczyn.  

- To przeleć ją, a oświecenie na nią spłynie - mruknęła matka bliźniaczek, ukrywając niepokój pod lekko perwersyjnym uśmieszkiem.

- Jest to jakieś rozwiązanie, aczkolwiek ostateczne, bo to przyjaciółka mojej matki - zgodziłem się z rozmówczynią połowicznie. - Dajmy na chwilę spokój z tą gadką i przenieśmy się w spokojniejsze miejsce, co ty na to?

- Ok.. U mnie czy u ciebie?

- Idź do siebie, a ja przyjdę tam chwilę po tobie. - Zarządziłem, zaglądając do pustego kubka. Herbata zniknęła z niego nie wiem kiedy.  

Odprowadziłem wzrokiem panią Sobiesiak, myśląc o tym co jej powiem. Wciąż liczyłem na odmianę losu, ale czy słusznie. Czas na pewno nie był moim sprzymierzeńcem. Zapatrzony w opustoszały korytarz nie poczułem, że nie jestem sam w izbie.  

- Będę musiała poczekać w kolejce - Usłyszałem za plecami. Pomimo drżenia, bez trudu rozpoznałem głos.  

- Dla ciebie mam promocję - oświadczyłem, odwracając się w stronę skulonej w ciemnym kącie Hanki. - Nieograniczony czas rozmowy, bez kolejki i dodatkowych kruczków.

Minę miałem nietęgą, choć żart wskazywałby, że czułem się pewnie. Nic bardziej mylnego. W wypisanej na twarzy niepewności byłem jednak daleko w tyle za kruczoczarną dziewczyną z gór. Każdy nerw na twarzy miała napięty jak cięciwę w łuku.  

- A ona? - Kiwnęła głową w stronę, gdzie chwilę temu zniknęła Iwona.

- Poczeka.

- To niezbyt miłe, wiesz?

- Sytuacja jest nietuzinkowa - wyjaśniłem z kwaśną miną. Krytyka źle wróżyła. - To wymóg chwili, nie mający nic wspólnego z brakiem wychowania.

- Czy ja jestem tą sytuacją?

- A jakże.

- Skoro proponujesz promocję, to czy możemy iść do ciebie pogadać? - Spytała zmieszana Hanka.  

- No pewnie - zgodziłem się ochoczo, teatralnie ustępując jej miejsca i wskazując, by szła przodem.

- Nurtuje mnie pewna myśl - przyznała dziewczyna, wspinając się na schody. - Pęknę chyba, jeśli nie zapytam.

- Zatem nie pękaj! Pytaj!

- Jak ty to robisz? - spytała, odwracając się na chwilę i błyskając żywiej oczami.

- To znaczy...?

- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! - fuknęła, włączając swój góralski temperament. - Jak to zrobiłeś na przykład z tą babką? Dojrzała, elegancka i z kasą. Nie miałaby żadnych problemówby  zapewnić sobie nadmiar wrażeń, a jednak wdała się w taki niecodzienny układ z tobą. Co robisz, żeby taka kobieta chciała ci się oddawać na zawołanie?

- Tak mam i już - stwierdziłem, zgodnie z prawdą, choć w wielkim uproszczeniu. - Zasadniczo cała rzecz dzieje się w głowach. Mojej i kobiet. Tak dużo o nich myślę, że poddają sie mojemu zwierzęcemu magnetyzmowi. To chyba to tajemnicze, męskie "coś", o którym wy kobiety lubicie czasem pofantazjować.  

- Miałam faceta z "cosiem" - wyznała Hanka. - Ciężko zniosłam rozstanie z tym gościem, ale choć oglądało się za nim wiele dziewczyn, daleko mu było do tego co widzę w twoim wykonaniu. Kryje się za tym znacznie więcej. To nie może być tak proste jak twierdzisz.  

- I nie jest. W końcu o tobie myślę, odkąd cię zobaczyłem - odparłem, uznając, że to dobry moment na wysondowanie nastroju dziewczyny. - Jedyne co osiągnąłem to twoja niechęć i podpadnięcie u wspierającej cię naszej gospodyni.  

- Ona się broni w ten sposób przez tobą, geniuszu! - uśmiechnęła się cierpko młoda Góralka. - Kiedy opowiedziałam jej o tym co się za mną dzieje, przyznała się, że od kilku dni ma kłopot ze zrozumieniem swoich fantazji. Świruje na twój temat. Boi się tego, że z każdą godziną coraz bardziej pragnie seksu z synem przyjaciółki.  

- No proszę. Ciocia Jagna ma problem - mruknąłem zadowolony, słysząc co ma do powiedzenia na temat pani Janioł mistrzyni nart.  

- Zostawmy ją jednak w spokoju. Myślę, że chętnie wysłuchasz tego co chcę wyznać  - oświadczyła cicho Hanka, zatrzymując się przed moimi drzwiami. Pierś dziewczyny unosiła się gwałtownie, zdradzając podekscytowanie. - Jednak na korytarzu wyjaśniać ci tego nie zamierzam, więc wpuść mnie do pokoju!

Bohater starych kreskówek - Speedy Gonzales, nie poradziłby sobie szybciej z otwarciem drzwi niż ja zrobiłem to w tej chwili. Nadzieja i chęć poznania dalszych kroków dziewczyny była silnym paliwem dla mojej niecierpliwości.

- Sprzedałeś mi jakąś marną, oficjalną wersję swojego niewiarygodnego talentu, ale jak rozumiem, to wszystko, na co mogę liczyć - kontynuowała swój wywód z korytarza Hanka, patrząc jak przekręcam klucz w zamku drzwi.  - Powiedziałam, że to nie może być takie banalne, bo wiem co się ze mną dzieje od kilku dni.  

- A dokładniej? - dociekałem, coraz pewniejszy ewentualnego sukcesu.  

- Tak bardzo chcesz, żebym to powiedziała? - zerknęła na mnie niepewnie Góralka. -  Żadna z nich nie mówiła ci o tym co czuje, gdy myśli o tobie?

- Coś tam napomknęły, ale...

- Nie świruj, kotku! Znasz to wszystko z autopsji! - mruknęła Hanka, zaczynając zabawę guzikami swojej koszuli. - Widzę to w twoim płonącym zwycięskim spojrzeniu. Który to już raz stoi przed tobą bezsilna zdobycz, która nie potrafi sobie poradzić z tą potężną siłą, pchającą ją w twoje ramiona?  

Uznałem pytanie za retoryczne, w milczeniu przyglądając się drżącym palcom Hanki wciąż kręcącym się wokół guzików. W duchu gratulowałem sobie i oddawałem cześć darowi, który dawał mi takie możliwości. Nie byłem do końca pewien, jak dalej potoczą się moje losy w czasie tych ferii, ale nawet, gdybym miał opuścić zaraz Bukowinę, to wcześniej zaliczę najcudowniejszą Góralkę, jaką poznałem w swoim niespełna dwudziestoletnim życiu. Osobistą Miss Tatr.  

- Nie wiem co sądzić o wariactwie, które zaczęło się wraz z poznaniem ciebie. Nie wiem co myśleć o tobie, o sobie samej - ciągnęła swoje wyznania Hanka, kontynuując guzikowe zmagania. - To mnie przerasta, wykracza poza moją percepcję i w ogóle... strasznie świruję.  

- Hanka...

- Poczekaj chwilę zanim mnie pokonasz ostatecznie - westchnęła kruczowłosa dziewczyna, odrywając ku mojemu żalowi dłoń od koszuli.  

- Źle to odbierasz - odparłem szybko.

- Dobrze, nawet bardzo dobrze - jęknęła, choć więcej w jej głosie było pogodzenia się z losem niż żalu. - Próba oparcia się twojemu oddziaływaniu to walka. Na początku rozsądek przebija się mocno przez te kudłate myśli błąkające się po głowie. Wydawało mi się, że dam radę, a potem...

- Tak...?

- Następuje kulminacja zmagań - Hanka nie odrywała ode mnie oczu, choć jej roziskrzony wzrok zdradzał stan w jakim się znajdowała.  Podobnie jak coraz bardziej rozognione policzki. - Zawieszasz się na długie momenty, myśląc o pewnym chłopaku z Warszawy. Czy przypadkiem nie zabawia się teraz z którąś z dziewczyn? I zamiast mieć to gdzieś, czujesz ukłucia zazdrości. Męczącą akupunkturę zaskakującego pożądania. Potem przychodzi noc i za cholerę nie możesz usnąć. Odpychasz głupie myśli, natrętne fantazje, a one wracają i pastwią się jeszcze bardziej. W końcu ulegasz, myśląc, że pomoże jak zrobisz sobie dobrze. Masturbujesz się, co przynosi niewielką, chwilową ulgę i pomaga zasnąć. Jednak zamykając oczy, masz ogromne uczucie niedosytu. Budzisz się rano i jest gorzej. Z każdym dniem to się nasila, aż czujesz, że nie masz szans, że zrobisz co on zechce, choćby to była najbardziej wyuzdana fantazja. Nie wiem w jakich kategoriach postrzegają to inne twoje panny, ale dla mnie, dziewczyny od małego związanej ze sportem, świadomość nieuchronnej porażki jest trudna. Zwłaszcza pogodzenie się, że tego chcę, co jest tak dziwne, tak inne i... kurde, raz jeszcze zapytam - jak ty to robisz?

- Samo się robi - skwitowałem lawinę słów rozmówczyni bardzo lakonicznie.  

- Jasne, panie Tajemniczy - Hanka zrobiła dwa kroki w moją stronę, piersiami niemal dotykając mojego torsu. - I co teraz będzie?

- Przecież wiesz! Z mojej strony nic się nie zmienia - stwierdziłem, starając się wypaść na nieporuszonego sytuacją. - Odkąd cię zobaczyłem, chcę jednego.

- No to się doczekałeś! - Góralka jedną dłoń zacisnęła na piersi, a drugą wsunęła między uda. Na urodziwej twarzy wykwitł rumieniec zawstydzenia, ale dzielnie patrząc mi prosto w oczy, dodała. - Zrób ze mną co chcesz, byleby ten żar niespełnienia i niepojętej żądzy przygasł. Kochaj mnie dziko!

- Mam się z tobą kochać?! Nadszedł czas spełniania obietnic, a ja złożyłem ci jedną podczas naszej uroczej rozmowy, na ostatnim, wspólnym spacerze - żachnąłem się, w duchu się ciesząc na nadchodzącą batalię. - Z wielką przyjemnością zajmę się gaszeniem twojego wewnętrznego pożaru, ale nie zamierzam bawić się w subtelności i romantyczne bzdety. W związku z powyższym, proszę o nieco uaktualnioną propozycję.

- To nie fair Michał, ja tylko próbowałam...

- Hanka! Nie chcę wyjaśnień!

- Michał, ale ja nigdy nie byłam taka - jęknęła żałośnie młoda mistrzyni nart. Widząc moje rozczarowanie i irytację, odważnie spojrzała mi prosto w ślepia i wyznała - Chcę żebyś się ze mną ostro zabawił! Zrób co chcesz, byle tu i teraz, bo dłużej nie wytrzymam tego napięcia!

- Zrobię to, ale dokąd jestem w Bukowinie nie chcę już ani odrobiny twojego sprzeciwu! - oznajmiłem tryumfalnie, napierając na Hankę, która oparła się plecami o grubą, drewnianą kolumnę. Na tej podporze wspierała się belka przy stropie. Gruba, pionowa bela znajdowała się przy końcu łóżka, więc mina dziewczyny rozpromieniła się na ten widok. Szybko wyprowadziłem ją z błędu. - O nie wojowniczko! Żadnego wyrka dzisiaj! Pamiętasz, co ci przyrzekłem!

- Michał...!

- Ciii... - wysyczałem kruczowłosej Góralce do ucha, łapiąc poły rozpiętej częściowo koszuli dziewczyny. Dwa energiczne szarpnięcia wystarczyły, żeby się poddała. Zza podartych strzępów wyjrzały otulone w stanik krągłe piersi.  

Starając się ukrywać niecierpliwość, pozbyłem się zniszczonej koszuli oraz gustownej uprzęży. Wzrok Hanki zdradzał najwyższy stopień podniecenia. Przygryzła dolną wargę, bez słowa skargi poddając się mojej woli.  
Przyparłem ją do mocniej do drewnianej podpory, zagarniając jędrne, słusznej wielkości grona, w tym samym momencie lgnąc łapczywie do rozchylonych, drżących ust Góralki. Przywarłem do miękkich, ciepły warg niczym glonojad do ściany akwarium, odnajdując język partnerki. Trwając w kolejnych namiętnych, dzikich pocałunkach, pieściłem półkule piersi. Z każdą chwilą gwałtowniej i energiczniej. Wreszcie palce prawej dłoni zacisnąłem na nabrzmiałym sutku, trąc go nielitościwie, aby ostatecznie niemal zmiażdżyć go w ich uścisku. Słyszałem jak Hanka zasysa duży haust powietrza, sycząc przy tym z odczuwanego bólu. Bojowa, sportowa natura dziewczyny nie pozwoliła być jej bierną. W odpowiedzi na moją celową niedelikatność, przygryzła mi dolną wargę, a ja poczułem metaliczny smak krwi w ustach.

- O żesz ty! - syknąłem mimowolnie.

- To podpada pod sprzeciw, czy kąsać mi wolno? - bojowym, ale rozwibrowanym głosem spytała Hanka. Podniecenie niemal buchało gorącym żarem z ciała mistrzyni nart. Jeśli  przyszła do mnie z małym choćby ułamkiem wątpliwości i niepewności, to widać, że skutecznie trafił go szlag. I bardzo dobrze, bo takiej dzisiaj jej potrzebowałem.  

- Ty diablico! - warknąłem. Nie ocierając ust, przylgnąłem nimi do kochanki, a potem stopniowo opuszczałem się w dół, nie przerywając krwawych pieszczot. Od szyi, poprzez ramiona, piersi aż do brzucha kruczowłosej Góralki wyznaczyłem na jej ciele amarantowy szlak namiętnych pocałunków.  

Zatrzymałem się dopiero, gdy dotarłem do brzegu dżinsów dziewczyny. Bez trudu uporałem się z guzikiem i suwakiem, po czym zsunąłem spodnie z kochanki, a zaraz po nich ostatni skrawek materiału jaki na niej pozostał - lekko błękitne, skąpe figi. W głowie szumiało mi z euforii, a nad nią słyszałem ciężki, urywany oddech rozemocjonowanej Hanii. W środku byłem roztrzęsiony, zupełnie poddany żądzy, więc z trudem panowałem nad tym, by na zewnątrz wyglądało to inaczej. Zmuszałem ręce, usta, całego siebie do tonowania tempa, chcąc w oczach partnerki wyglądać na Mistrza Gry.  

Na mały ułamek chwili młoda Góralka stała się jeszcze wcześniejszą wersją siebie. Zacisnęła uda, gdy bezceremonialnie wsunąłem między nie dłoń, ograniczając tym samym swobodę moich ruchów.  

- Tak się nie będziemy bawić, skarbie! - warknąłem rozeźlony afrontem, rozpychając się w kroczu dziewczyny.  

- Michał to nic, to tak samo wyszło - jęknęła Hanka, zapierając się mocniej plecami o kolumnę i szerzej rozsuwając nogi.  

- Więcej już sie nie powtórzę - oznajmiłem twardo, zaciskając mocno palce na wilgotnej fałdce wargi sromowej. - Jak chcesz zwykłego bzykania to w okolicy jest pewnie mnóstwo jurnych Janosików, śliniących się na twój widok. Ze mną grasz na moich zasadach albo zabieram paluchy, a ty wracaj do siebie!

- Nie po to tu przyszłam, żeby teraz rezygnować - odparła Hanka, sycząc lekko z bólu. Gdy odpuściłem, w rewanżu przygryzła niemal do krwi mój sutek. - Starczy tych porażek!

Jęknąłem, bo zęby miała zdrowe i silne. Niemniej jednak bojowa postawa kochanki dodatkowo mnie nakręcała. Doskonale wpisywała się w scenariusz usidlenia urodziwej Góralki. Zostawiłem ostatnie słowa dziewczyny bez komentarza. Zmierzyłem ją ostro roziskrzonym spojrzeniem, na powrót skupiając się jedynie na działaniu.  

Hanka nie kłamała mówiąc, że jest strasznie napalona. Długie zmaganie się z nieustępującą żądzą zrobiło swoje. Cipka kruczowłosej narciarki była niczym soczysty, wyciskany owoc. Ociekała miłosnymi sokami, które oblepiały moje palce. Wsunąłem dwa w rozżarzone wnętrze, sondując głęboko i zachłannie ciepłą norkę. Dodatkowych bodźców dostarczałem kochance, kciukiem trąc łechtaczkę.  
Moja Miss Tatr szalała na masywnej podporze, kręcąc tyłkiem niczym podczas alpejskiego slalomu. Coraz mniej kontrolowała jęki, które wydobywały się z zaciśniętego gardła. Nogi mistrzyni nart uginały się pod ciężarem rozkoszy.

Uznając, że ręczna penetracja szparki kochanki trwa wystarczająco długo, przerwałem tą zabawę. Stojąc wciąż naprzeciwko Hanki, rozpiąłem spodnie, po czym pozbyłem się ich w komplecie ze slipami.  
Uwolniony kutas wystrzelił do przodu niczym wypuszczony z kuszy bełt. Nie uszedł mojej uwagi, lubieżny uśmieszek ślicznej Góralki, który próbowała nieskutecznie ukryć. Razem z wzrokiem pełnym zachwytu i pożądania był niczym woda na młyn dla samczej dumy syna państwa Wanatów.  

Wystarczył jeden mały krok do przodu, bym czubkiem fiuta dźgnął w brzuch młodej mistrzyni nart.  

- Masz jakieś pomysły na najbliższe kilka minut? - mruknąłem koszmarnie nakręcony.

- Mmm, jakiś ty twardy i węzłowaty. Nie mogłam się ciebie doczekać. - Hanka postanowiła nie odpowiadać od razu na moje pytanie. Nie miałem nic przeciwko, ponieważ  objęła dłonią trzon penisa, naciągając na nim skórę i odsłaniając nabrzmiałą żołądź. - Cóż... coś wymyślę.

Klęknęła, nogami otaczając drewnianą kolumnę z obydwu stron. Czy była rzeczywiście taka porządna, czy tylko udawała, nie zmieniało to faktu, że pieszczoty oralne nie były dla niej całkowitą nowością. Śmiało poczynała sobie prześlizgując się zręczną dłonią po członku, a gdy włączyła ustne wspomaganie wychodziło to wręcz perfekcyjnie.  
Rozpierał mnie duma, że ją usidliłem. Była wyzwaniem, które podjąłem, zwyciężając na ostatniej prostej. Rozsadzało mnie od środku potężne podniecenie, które rosło z każdą chwilą. Cudownie było patrzeć z góry na ssącą mnie Hankę. Jeszcze lepiej się prezentowała z kutasem w ustach.
Gdy go wyjęła, by zaczerpnąć haust powietrza, chwyciłem własny oręż, unosząc go do góry i podtykając na powrót do warg kochanki. Doskonale odczytała, co roi się w moim zboczonym łbie. Język dziewczyny niespiesznymi, długimi pociągnięciami przesuwał się od spodu trzonu członka. Kruczowłosa Góralka była bardzo dokładna. Nie pominęła jąder, ssąc je, liżąc i połykając.  

Przed oczami wirowały mi mroczne okręgi. Odczuwałem ogromne podniecenie, a nie chciałem, by ten pierwszy raz skończył się zbyt szybko. W planach miałem podrażnić się mocno z nową kochanką.  
Chwyciłem włosy Hanki, mocno naruszając konstrukcję grubego warkocza. Dociskając głowę do kolumny z tyłu, sprawiłem, że dziewczyna oparła się o nią plecami. Ująłem podbródek partnerki, która odczytując moje intencje, rozchyliła usta w zapraszającym geście.
Nie musiała mnie bardziej zachęcać. Narzucając szybkie tempo, zacząłem pieprzyć młodą Góralkę w usta. Energicznymi pchnięciami wnikałem w nią  
głęboko, cofając się dopiero, gdy czułem opór w postaci wąskiego gardła. Gdy skończyłem tą gierkę, Hanka z trudem łapała powietrze.  

- Za chwilę chyba eksploduję! - wydyszała między jednym haustem powietrza o drugim. - W środku cała jestem ogniem! Chcę żebyś we mnie już był!

- No proszę, co za niecierpliwość - stwierdziłem cicho, pochylając się nad nią. - Cóż za przemiana! Najpierw byłaś wroga i nieprzystępna, później chciałaś się kochać, a teraz... co byś mogła, teraz chcieć?

- Michał przestań już! - jęknęła cienko Hanka. - Zapomnij o tym co było wcześniej! Nie chcę kochania! Pieprz mnie! Rżnij! Dymaj! Obiecaj tylko, że na jednym razie się nie skończy!

Złapałem ją pod ręce i pomogłem wstać. W głowie świtał mi już pomysł na następny etap miłosnej gry. Odwróciłem Góralkę twarzą do kolumny, tym razem jednak od drugiej strony, tak że stała między nią a brzegiem łóżka. Hanka, lekko pochylona z wypiętym zadkiem, wyczekiwała aż przyszpilę ją penisem i zacznę ostro pieprzyć.  
Tymczasem ja chciałem czegoś innego. Szybko odszukałem na podłodze podartą koszulę dziewczyny. Dokonałem jej ostatecznej zagłady, rozdzierając ciuch na pół. Pchnąłem lekko mistrzynię nart do przodu, aż mimowolnie objęła drewnianą podporę rękami. Zaskoczona Hanka nie protestowała, gdy zawiązałem na nich udany, mocny węzeł.  

Drugi kawałek koszuli wykorzystałem, by odebrać kochance zdolność patrzenia. Uśmiechałem się w duchu widząc rozanieloną minę Hanki, którą wyraźnie kręciły te dodatkowe smaczki. Ciekaw byłem czy za chwilę będzie w podobnym stanie. Wiedząc, że nie widzi, szybko odnalazłem w stertach ciuchów nasze paski do spodni.

- Michał, co...?

- Ciii - uciszyłem zaskoczoną tym razem Hankę.  

Zacisnąłem paski przy kostkach stóp, a drugie ich końce przywiązałem do nóg łóżka. Zrobiłem to w taki sposób, że Góralka musiała stać w lekkim rozkroku, z wyeksponowaną szparką. Chcąc nieco wytchnąć mogła jedynie nieco opuścić lub unieść związane dłonie lub lekko przesunąć nogi. Nic więcej. Byłem pełen uznania dla swojej kreatywności. Na tym zakończyłem przygotowania do następnej części miłosnych igraszek, których scenariusza nie znała skrępowana kochanka.  

- Teraz skarbie poczekasz, aż nabiorę ochoty, żeby cię zerżnąć - szepnąłem do ucha dziewczyny, podrażniając lekko jej nabrzmiałe wargi sromowe.

- Michał proszę nie rób tak! - jęknęła błagalnie Hanka. - Wiem, że chcesz mi utrzeć nosa, ale ja...

- Wielokrotnie udowodniałaś mi, że masz wojowniczą naturę. - Przerwałem prośby dziewczyny. - Przestań więc teraz skomleć!

- Michał, ale nie możesz tak! - Hanka podjęła jeszcze jedną próbę przekonania mnie do swoich racji. - Czy ty wiesz co ja czuję?!

- Będzie jeszcze gorzej, skarbie - oznajmiłem z dziką satysfakcją, wciskając do ust mistrzyni nart figi zdjęte z jej tyłka. Sprawdziłem czy nie są włożone zbyt mocno, aby dziewczyna się nie udusiła i zostawiłem ją na razie samą, próbując przypomnieć sobie, gdzie Iwona zostawiła ostatnio pewien interesujący mnie w tej chwili mocno przedmiot.  

W końcu znalazłem cudo, które zamierzałem przetestować na niczego się nie spodziewającej Hance. Patrząc na leżący na mojej dłoni czarny, mały wibrator w kształcie małego jajka z gustownym łańcuszkiem uśmiechałem się szeroko, ciekaw jak zareaguje nowa kochanka na przygotowaną przeze mnie niespodziankę. Nie było lepszej metody, by się o tym przekonać jak zrealizować zrodzony w zboczonym łbie pomysł.

Podszedłem cicho do kruczowłosej Góralki od tyłu. Wypięte, jędrne pośladki prezentowały się wybornie. Oparłem na nich dłonie, gładząc ją i uciskając. Po minucie takiej zabawy, wymierzyłem jednemu z nich siarczystego klapsa. Pilnowałem się, aby nie przesadzić z mocą uderzenia, ale i tak Hanka szarpnęła biodrami, odczuwając ból. Widok jej zadka był jednak zbyt kuszący, żebym przestał po jednej próbie. Kolejne uderzenia, pomimo, że słabsze sprawiły, że pupa dziewczyny wykwitła czerwonymi plamami po razach.

- Byłaś niegrzeczną dziewczyną, skarbie. Wypowiedziałaś wiele przykrych słów, ale przede wszystkim ośmieliłaś się tak długo mi opierać - wymruczałem, nakręcając się z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej. - Musisz ponieść karę.  

Wtulony w plecy dziewczyny, otoczyłem ją rękami, odnajdując guziki sutków. Trąc je niemiłosiernie sprawiłem, że szarpała się konwulsyjnie, próbując zrobić cokolwiek, by sobie ulżyć. Jęki dziewczyny musiały być dzikie, bo choć tłumione przez knebel, to brzmiały donośnie.  Ból wymieszany z rozkoszą oraz świadomość bezsilności tworzyły wybuchową mieszankę. Hanka szalała uwięziona przy kolumnie, ale gdy zerkałem na nią ciekaw jej reakcji, w ciemnych oczach dziewczyny płonął ogień żądzy.  

Nogi uginały się pod urodziwą Góralką, ale byłem nieubłagany. Odpuściłem jednak zabawy z klapsami i szczypaniem. Kucnąłem za Hanką, dobierając się do jej mokrej cipki. Stan szparki świadczył o tym, co działo się z moją Miss Tatr. Nadmiar miłosnych soków ulewał się cienkimi strużkami na wyrzeźbione przez ćwiczenia uda. Niewątpliwie silne i mocne, w tym momencie były bliskie poddania i drżące.  
Przez chwilę skupiłem się na rozkwitłym z rozkoszy kwiecie kochanki, pocierając jego płatki i zagłębiając się we wnętrze palcami i językiem. Targany ciekawością nie wytrzymałem jednak długo. Sięgnąłem po przygotowany gadżet i wsunąłem go w czeluść lepkiej norki.  

Hanka szarpnęła biodrami, jednocześnie próbując odwrócić głowę, zaciekawiona co wetknąłem jej w cipkę. Obce ciało ułożyło się w jej wnętrzu niczym w przytulnym gnieździe. Jedynie silikonowy łańcuszek zwisający między nogami dziewczyny zdradzał obecność przedmiotu.  
Włożenie go nie było jednak wszystkim z czym musiała zmierzyć się mistrzyni nart. Z zuchwałym uśmieszkiem sięgnąłem do drugą część wchodząca w skład erotycznej zabawki. Kliknąłem jeden z przycisków, sprawiając, że ukryty w ciele dziewczyny gadżet zaczął wibrować.  

Hanka znosiła dzielnie rozkoszną torturę, choć coraz trudniej było jej ustać na miękkich nogach. Pod kneblem kumulowały się coraz gwałtowniejsze, przytłumione jęki dziewczyny, które przybrały jeszcze bardziej na sile, gdy wcisnąłem drugi przycisk na pilocie, odpowiadający silniejsze wibracje.  
Góralka była u kresu wytrzymałości, wijąc się na kolumnie nieporadnie próbowała zaradzić temu co działo się z jej ciałem, ale więzy dobrze spełniały swoją rolę.  
Wiedziałem, że nadszedł czas na ostatni etap miłosnej gry. Odszukałem telefon, gotowy wykonać pewien ryzykowny ruch. Liczyłem na odpowiednią reakcję lub na totalną awanturę. Jak to mówią, kij w mrowisko.  

- Teraz już tylko krótki telefon dzieli cię od spełnienia - oświadczyłem, ściągając z oczu kochanki przepaskę i uwalniając ją od knebla.

- Ty... ty draniu! Ty zboku... pieprzony! - stęknęła umęczona Hanka. W głosie dziewczyny nie było jednak złości, tylko podniecenie. - To... czyste wariactwo i...

- Tak, skarbie? - spytałem, słysząc, że urwała zdanie. Ująłem ją czule pod brodę i złożyłem na rozedrganych wargach najbardziej namiętny pocałunek na jaki potrafiłem się zdobyć.  

- To co czuję... nie podejrzewałam, że tak mogę i... to jakiś sen erotomana - dysząc wyznała z trudem Góralka. - Pieprz mnie Michał! Po prostu mnie zerżnij!

- Jeszcze chwila - oznajmiłem, wybierając numer na telefonie. Ku mojemu zaskoczeniu osoba po drugiej stronie odebrała dość szybko. Przedstawiłem naszej gospodyni swoją propozycję i zanim cokolwiek powiedziała, przerwałem połączenie.

Przygotowując się do ostatniego aktu, przesunąłem stojący w rogu fotel naprzeciw okna, z którego wcześniej podglądałem panią Jagnę. Bardzo blisko, tak by starczyło miejsca na planowaną miłosną grę.  
Dopiero wtedy podszedłem do Hanki, by uwolnić ją z więzów. Gdy to zrobiłem, musiałem ją złapać, bo nie mogła ustać na nogach.  

- Czy będziesz się ze mną wreszcie pieprzył? - spytała szeptem, leżąc na podłodze, oparta plecami o drewnianą podporę.  

Nie odpowiedziałem od razu. Wróciłem do przygotowanego fotela, rozsiadając się w nim wygodnie. Od dłuższego czasu chodziłem do połowy rozebrany, goły od pasa w dół, więc teraz pozbyłem się zbędnej koszuli.  
Zerknąłem w dal przed siebie, ale w znanym mi doskonale oknie nie dostrzegłem sylwetki gospodyni.  

- Taki mam zamiar - odpowiedziałem po zamierzonej zwłoce swojej nowej zdobyczy. - Chodź do mnie, to spełnię twoje życzenie!

Hanka ledwie się trzymała na drżących nogach. Zapobiegliwie, ma czworakach, powoli pokonała dzielący nas dystans. Klęknęła między moim nogami, obrzucając mnie pożądliwym spojrzeniem.  
Patrząc ponad nią, spostrzegłem zapatrzoną w moje okno przyjaciółkę matki.  
Ustawiając fotel bokiem do tafli okna, miałem pewność, że nic ze spektaklu nie umknie podglądaczce. Zadowolony, że nie potrafiła się oprzeć złożonej propozycji, przytrzymałem głowę Hanki, wkładając do jej ust kutasa. Mistrzyni nart po raz drugi dzisiaj zaczęła mnie pieścić oralnie. Szybko doprowadziła mnie do stanu wrzenia, napięcie oraz emocje sprawiły, że wciąż byłem nabuzowany podnieceniem.  
Napalony, pomogłem podnieść się kruczowłosej Góralce, z zawodem dostrzegając, że najwyraźniej zniesmaczona i zła pani Jagna opuściła swoje stanowisko obserwacyjne.  

Wyłączyłem wibrator, po czym wyciągnąłem go z cipki kochanki. Nie byłem pewien czy utrzyma się na nogach podczas pieprzenia, więc pomogłem jej rozsiąść się w fotelu. Zarzuciłem na podłokietniki zgrabne kończyny Góralki, podsuwając odpowiednio tyłek. Obydwoje byliśmy gotowi na ostatni, akord miłosnej pieśni.

Potężnym taranem w postaci nabrzmiałego fiuta sforsowałem umęczoną szparkę. Niewiarygodnie mokra przyjęła mój oręż bez jakiegokolwiek oporu. Wbiłem się po same jądra, patrząc w zamglone rozkoszą oczy partnerki. Uśmiechając się słodko, Hanka westchnęła głęboko, przyjmując pierwszy sztych, Niczym kleszczami, objęła mnie nogami, unosząc je jednocześnie wysoko.  
Tak spleceni rozpoczęliśmy ostrą jazdę. Hanka naparła wnętrzem norki na członka, zaciskając się na nim bardziej mięśnie Kegla. Czując tą rozkoszną ciasnotę drążyłem głębiej, wyprowadzając energiczne pchnięcia. Po zaledwie kilku moja miss Tatr kompletnie odleciała, kręcąc bosko tyłkiem głośno przy tym jęcząc. Ogrom doznań sprawił, że szybko znalazła się blisko osiągnięcia spełnienia.
  
Złączeni w jedno rżnęliśmy się szaleńczo, ale nie przeszkadzało mi to zerknąć co pewien czas w bok. Za którymś z kolei razem, dostrzegłem, że pani Jagna znów nas podgląda, zapatrzona w nasze miłosne harce.  
Dla mnie był to dowód, że Hanka miała całkowitą lub częściową rację. Przyjaciółka matki nie umiała poradzić sobie z nowymi emocjami i pragnieniami. Nie potrafiła powstrzymać zachowań, które pewnie ją zaskakiwały i wprawiały w zakłopotanie, a pomimo to brnęła w nie omotana moim darem.  

Wiedząc, że jesteśmy podglądani zdwoiłem wysiłki, choć wcześniej wydawało się, że osiągnęliśmy ostateczny pułap naszych możliwości. Niespójne obrazy otaczającej nas rzeczywistości wirowały mi przed oczami. Kolejne sztychy były tak silne, że bałem się, że przebiję kochankę, przygwożdżając tym samym do fotela. W rozognionych oczach Hanki tańczyły płomienie ognistej żądzy.  

Biorąc pod uwagę, jak długo się z nią zabawiałem, Góralka dość długo czekała na nadejście orgazmu, co pozwoliło trwać kolejnym aktom miłosnego spektaklu i przeciągać w czasie pieprzenie. Nic nie może jednak trwać wiecznie, głosi stare jak świat powiedzenie. Wreszcie nastał moment sfinalizowania miłosnych wygibasów.  
Hanka czując zbliżający się szczyt wymruczała z wysiłkiem, żebym uważał, gdzie się spuszczę. Lubiłem nieoczywiste rozwiązania, więc nie było to dla mnie problemem. Doceniłem w duchu przytomność dziewczyny.  

Utrzymując na tym samym poziomie moc następnych pchnięć, skupiłem się bardziej na reakcjach ciała partnerki. Z każdym kolejnych sztychem ciało mojej Miss Tatr stawało się samodzielnym bytem, niemożliwym do kontrolowania. Dziewczyna drżała niczym w ataku potężnej febry. Każdy mój frykcyjny ruch spotykał się z równie silną odpowiedzią bioder i tyłka młodej mistrzyni nart. Czułem energię, która się skumulowała we wnętrzu kochanki, czekając na właściwy moment do eksplozji. Wyciągnąłem fiuta ze szparki kruczowłosej Góralki, by natychmiast znaleźć dla niego nowy cel. Wycelowałem w twarz kochanki, w jej rozchylone szeroko usta. Wpakowałem członka między drżące, ciepłe wargi.  

Dwa sztychy później Hanka lekko się krztusząc silnie szarpnęła ciałem nieomal wywracając fotel. Oddając się we władanie spełnienia, zastygła, wypinając do przodu falujące piersi i wyginając plecy w łuk. Nieruchoma, z błogą miną rozkoszowała się orgazmem.  
Patrzenie jak osiąga szczyt w połączeniu z własną rozkoszą również za mną zrobiły co trzeba. Podczas, gdy kochanka rozpływała się w gęstych oparach spełnienia, ja musiałem jeszcze trochę na niego zapracować. Wciąż trzymając głowę Hanki, nie przestawałem rżnąc jej w usta i czekając na finalne fajerwerki.  
Nadeszły bardzo szybko. Siła doznań sprawiła, że przebudzony we mnie potwór powstał ze swojego legowiska w mgnieniu oka. Fala ognistej euforii wykwitła we mnie, wypełniając całego od środka rozkoszą. Pchnąłem po raz ostatni, zostając w ustach Hanki, by strumień nasienia mógł popłynąć w stronę jej gardła. Głucho jęcząc zamarłem, gdy targnął mną ostatni spazm spełnienia. Wspiąłem się na upragniony szczyt.  

Błogo zatopiony w ekstazie, półprzytomnie obserwowałem dalsze losy swojej spermy. Nie mogąca się wyzwolić z kajdan rozkoszy Góralka próbowała poradzić sobie z zalewającym usta nasieniem, ale te próby nie do końca były udane. Część perlistego soku, która wytrysnęła jako pierwsza znalazła ujście w gardle dziewczyny, połknięta pomimo prób powstrzymania strumienia. Reszta została we wnętrzu ust, z wyłączeniem sporej porcji której mistrzyni nart nie była w stanie ogarnąć. Nadmiar wypłynął kącikami ust, zdobiąc mlecznymi strużkami brodę Hanki. Pozostałe ślady erupcji wytarłem o piersi partnerki, gdy wyciągnąłem go z partnerki.  
Oboje dyszeliśmy ciężko, mierząc się spojrzeniami. Zarówno w moich, jak i w  oczach kruczowłosej panny płonął ogień spełniania. Ja tego chciałem od początku, ona została pokonana przez mój dar. Teraz czytałem w niej jak w doskonale znanej książce. Całą sobą wysyłała sygnały, że to szaleństwo przypadło jej do gustu. Nie potrafiłem się powstrzymać od tryumfalnego uśmiechu.

- Znowu sukces, prawda?  - mruknęła śliczna Góralka, zajmując normalną pozycję w fotelu.  

- Co zrobić, jakoś się z tym pogodzę. - Próbowałem żartem zbagatelizować swoje zwycięstwo, którego wcześniej wcale nie byłem tak pewny.  

- No ja myślę - stwierdziła Hanka, ocierając twarz z resztek spermy. - Najbardziej zastanawia mnie to, że gdyby któryś z moich byłych facetów chciał ze mną zrobić to, co ty ze mną wyczyniałeś, skończyłoby sie to koszmarną aferą. Tymczasem teraz czuję się pozbawiona hamulców i rozkosznie zadowolona . To czyste wariactwo i... jak ty to, do cholery robisz? Jesteś wielką zagadką, ale wiesz co...?

- Tak...?

- Nie chcę jej rozwiązywać - oznajmiła z przekonaniem moja Miss Tatr, rozchylając kusząco nogi i odsłaniając ukryty między nimi skarb. - Wolę się temu poddać, licząc na więcej, co ty na to?

- Tak mi dobrze, taki mi mów - odpowiedziałem adekwatną formułką. - Dziś mam jeszcze zamiar nie raz porządnie cię zmęczyć, ale więcej obiecać nie mogę. Pani Jagna nie pozostawiła wątpliwości czego od nas oczekuje.  

- Wiem i...

- A czy zdajesz sobie sprawę, że przez większość naszego rżnięcia patrzyła na nas z tamtego okna? - Wskazałem dłonią punkt obserwacyjny naszej gospodyni.  

- Ja pierdzielę! Poważnie?! - Hanka poderwała się z fotela, wzrokiem podążając za moją ręką.  

- Jak najbardziej - potwierdziłem, zadowolony z siebie. - Myślę, że nie masz innego wyjścia, jak przekonać ją, że dzisiejsza noc była wyjątkowa, nie szczędząc szczegółów i budując napięcie. Liczę na to, że twoje słowa wywołają pożądany efekt i nasza gaździna ulegnie napierającemu pożądaniu. Jeśli to się uda, przelecę ją, a wtedy zostaniemy w Bukowinie tyle ile było przewidziane.  

- Wydaje mi się, że to możliwy scenariusz - przyznała Hanka, wracając na fotel. - Ona bardzo się broni, ale mocno odczuwa to wszystko co ci opisałam mówiąc o swoich kłopotach z pożądaniem ciebie. Mam tylko wątpliwości, bo choć dzieli nas niemała różnica wieku traktujemy się jak przyjaciółki. Czy powinnam jej coś takiego robić?

- W odpowiedzi zapytam, jak się teraz czujesz? - Zerknąłem na nią znacząco.

- Przecież wiesz..., aha rozumiem - Hanka szybko zorientowała się o co mi chodzi. - Patrząc na to z takiej perspektywy, zrobię jej przysługę. Z tego co wiem, od dawna nie miała faceta i porządnego seksu.  

- No więc właśnie - podsumowałem krótko, zerkając pożądliwie na nagą Góralkę. Czułem, że znów nabieram ochoty na pieprzenie. - Zostawmy Jagnę w spokoju, a wróćmy do nas dwojga. Proponuję szybki prysznic, najlepiej wspólny, potem opowiesz mi trochę o sobie, gdy będziemy leżeć na moim wyrku. Biorąc pod uwagę jak zaszaleliśmy, tam możemy urządzić drugie rżnięcie.  

- Łaskawco... - mruknęła z łobuzerskim uśmieszkiem Hanka, szczypiąc mnie w tyłek.

- Nie przeginaj! - stęknąłem, łapiąc ją w pół i ciągnąc w stronę łazienki.

Ta noc była bardzo długa. Zanim około czwartej nad ranem zmorzył mnie sen, jeszcze dwukrotnie ostro zabawiłem się z moją kruczowłosą Miss Tatr, której coraz bardziej podobało się w świecie niegrzecznych fantazji Michała Wanata.  Nie zająknąłem sie nawet pół słowem, że pieprząc ją zawzięcie, moje myśli błądziły wokół innej kobiet. Jeśli siła mojego daru pomnożona przez silne podniecenie i emocje towarzyszące ostremu seksowi nie podziałają na panią Jagnę, to nie miałem pojęcia co by mogło urobić ją do odpowiedniej konsystencji. Takiej, po której pozwoli mi zrobić ze sobą wszystko.  

*****

Mój świat w niedzielę rozpoczął się przed jedenastą.  
Potrzebowałem regeneracji po nocnych szaleństwach z Hanką, której nie było przy mnie, gdy otworzyłem oczy. Ani w łóżku, ani w pokoju. Nie martwiło mnie to ani trochę, ponieważ od kilkunastu godzin byłem pewien, że dokąd jestem w pobliżu nie zrobi niczego wbrew mojej woli. Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym momencie prowadziła ożywioną dyskusję z naszą gospodynią, wyjaśniając sytuację z ostatniej nocy i nakręcając ją jeszcze bardziej.  

Zadowolony z siebie, poszedłem do łazienki zmyć z siebie zapachy i ślady nocnych harców. Wycierając się po szybkim prysznicu, usłyszałem narastający dźwięk dzwonka telefonu. Niemal wywijając fikołka na mokrych kafelkach, dopadłem do komórki, wciskając klawisz z zieloną słuchawką.  

- Cześć śpiochu - przywitała mnie wesoło Hanka.  

- Ejże, moja droga! Ostatnie dwa razy napracowałem się bardziej od ciebie - odparłem przekornie, przypominając sobie nasze igraszki - Musiałem odpocząć, a poza tym mogłaś mnie obudzić. Znam kilka fajnych sposobów...

- Nie masz pojęcia jak bardzo miałam na to ochotę - przyznała się kruczowłosa mistrzyni nart. - Jednak jak rzekłeś, mamy niewiele czasu, więc zostawiłam cię błogo śpiącego, by zacząć realizować nasz plan dotyczący Jagny.

- I jak? - zapytałem zaciekawiony.  

- Powiem tak. Ona ledwie przespała kilka godzin - odparła Hanka ściszając mimowolnie głos. - Nie radzi sobie totalnie. Nawet nie musiałam się bardzo przed nią tłumaczyć z nocnego pieprzenia. Skupiałam się na relacji, a jej wciąż było mało szczegółów. Niektóre powtarzałam po trzy razy. Kurde, istne opowieści góralskiej kurtyzany. Mówię ci, Jagna odleciała kompletnie!

- To świetna wiadomość - stwierdziłem uradowany. - Jak myślisz, jest szansa, że ją szybko spotkam?

- Szansa?! Nie doceniasz mnie, Warszawiaku - Góralka prychnęła jak rozłoszczona kotka. - Ona na ciebie czeka Casanovo! Zostawiłam ją w pomieszczeniu obok stajni, gdzie trzymają sanie i inne duperele.

- Wiem gdzie. Dzięki Haniu. Jesteś wielka i jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli będę cię doceniał wielokrotnie przez następne dni. - oznajmiłem, chwaląc dziewczynę.

- Liczę na to, skarbie. Buziaki. Pa.  

Zanim się ogarnąłem minęło trochę czasu, tym bardziej, że wyszedłem prosto z kąpieli. Sądziłem, że będę musiał odszukać panią Jagnę, bo wątpiłem, by była jeszcze we wskazanym przez mistrzynię nart miejscu. Nie było to dla mnie problemem, cieszyłem się, że przyjaciółka matki jest odpowiednio urobiona.  
Zdziwiłem się więc, gdy zaglądając do pomieszczenia, o którym wspominała Hanka dostrzegłem znajomą postać pani Janioł. Siedziała w stojących na środku góralskich saniach. Zamyślona, jakby nieobecna. Wszedłem głębiej, zasuwając skobel we wrotach. Tak, na wszelki wypadek. W nozdrzach poczułem mnóstwo charakterystycznych zapachów. Rozróżniałem drewno, skórę i siano.  

- Jesteś? - Ni to zapytała, ni to stwierdziła pani Jagna. Unikała mojego wzroku, a na jej twarzy wykwitł potężny rumieniec.  

- No tak, Hanka zadzwoniła i...

- Wiem. Prosiłam ją o to - Gospodyni nie dała mi dokończyć zdania. - Głupie to, bo powinnam zrobić coś absolutnie przeciwnego, ale wczoraj rano tliły sie we mnie resztki oporu i umiałam ci powiedzieć żebyś wyjechał. Dziś czuję się tak, że jak wyjedziesz i nie zrobię... nie zrobimy... wiesz co mam na myśli. Jak to się nie stanie to żądza zeżre mnie od środka. Co ty na to?

- No nie wiem sam. Kazała nam pani wyjechać - Droczyłem się, nie mając zamiaru zbytnio się nad nią rozczulać. Mogłoby to wytrącić mnie z konceptu, który zakładał, że chcę ją ostro zerżnąć, a nie bawić się w romantyczne uniesienia.  

- Czy ty mnie słuchasz Michał? - żachnęła się pani Jagna, patrząc na mnie z wyrzutem. - Nigdzie nie wyjeżdżacie. Zostajecie tu tyle ile było przewidziane.  
  
- To miłe, że zmieniła pani zdanie - oświadczyłem, opierając się o brzeg sań.  

- Mnie to wcale nie kojarzy się z określeniem "miłe". - Wyznając to, pani Janioł westchnęła głęboko. - Nie miałam prawa oceniać cię tak surowo. Jesteś młody, podobasz się dziewczynom i jak widać dojrzałym kobietom również. Co mnie do tego? A jednak znałam cię do tej pory jako sympatycznego chłopca, syna przyjaciółki i zestawienie tego ze stanem, który widzę teraz... Michał, to mnie zaszokowało. Co się z tobą stało? Co się stało ze mną? Czemu tak się porobiło? Wybacz, ale to wszystko nie jest miłe, to jest... nieprawdopodobne! Normalnie kobiety nie zachowują się w taki sposób, w jaki to robią twoje dziewczyny i ta Iwona. Nie znam takich! Ja taka nie jestem... znaczy nie byłam! Cholernie to popieprzone! Powiesz coś?!

- Pięknie pani wygląda zmartwiona - wypaliłem błyskotliwie.  

- No tak, to wyjaśnia wszystko oraz rozwiewa każdą wątpliwość - Przyznała przyjaciółka matki z przekąsem. Pomimo tego, dostrzegłem delikatny uśmieszek unoszący kąciki jej ust. - Usiądź w saniach, proszę. Zrobił je mój mąż, przy którym pomimo, że bardzo go kochałam nigdy nie czułam się tak jak teraz, odkąd pojawiłeś się w Bukowinie. Umiesz wyjaśnić czemu?

- Myślę, że tak. Ze mną to nie miłość, a jedynie czyste pożądanie - oznajmiłem bez "owijania w bawełnę", sadowiąc się naprzeciwko pani Jagny.  

- Takie to proste, co? - Pani Jagna spojrzała na mnie rozognionymi oczami. Nawet słowem nie zaprotestowała przeciwko mojej niezbyt wyszukanej teorii. - Nie jest, ale co najciekawsze, z każdym upływającym dniem moje wątpliwości skutecznie zagłuszała ta przenikająca na wskroś żądza. To co chce zrobić z tobą może skończyć się komplikacjami, których kilka dni temu nie chciałabym za żadne skarby. Teraz siedzę naprzeciwko ciebie, mając wątpliwości w nosie, bo pragnę jedynie, żebyś przerwał moją gadaninę i zaczął być niegrzecznym chłopcem.

- Jak bardzo? - spytałem, odchylając poły kożuszka, który przyjaciółka matki miała na sobie.

- Tak, by przekroczyć moje wyobrażenie - westchnęła gospodyni willi, nie protestując, że zrzucam z niej kurtkę i bezczelnie wsuwam łapska pod rozpiętą koszulę. W drżącym głosie wyłapałem ulgę, która była chyba pochodną tego, że wypowiedziała to czego pragnęła, ale też się obawiała.  

- Na początek może dobiorę się do tych bajecznych cycków... ? - oświadczyłem cicho, napierając na materiał i odrywając resztę guzików. Zaraz po tym sprawnie pozbyłem się stanika. - Ostatnio nie rozpieszczała nas pani swoją obecnością, ale, gdy tylko było to możliwe nie odrywałem od nich oczu.  

- Dało się to zauważyć - odparła ponętna gaździna, przymykając oczy w chwili, gdy przyssałem się wargami do jednego z sutków. - I przestań do mnie mówić "pani"! Właśnie aktualizują się nasze relacje!

- Jak sobie życzysz - mruknąłem, zagarniając ciężkie grona piersi.  

W odpowiedzi usłyszałem tylko głębokie westchnięcia, spowodowane ruchami moich dłoni. Ugniatając obfity biust naszej gospodyni czułem, że kutas mi stwardniał i nabrzmiał. Byłem ogromnie podniecony zdobyciem niespodziewanej, nowej kochanki.  
Pani Jagna coraz bardziej rozkoszowała się moim pieszczotami. Podparła się rękami, odchylając ciało lekko do tyłu. Podczas, gdy pocierałem i ssałem jej ciemne, nabrzmiałe sutki przygryzała wargi i przesuwała po nich zmysłowo językiem.  

Nasyciwszy się obfitością piersi Janiołowej, skupiłem się na niższych partiach jej ciała. Zsunąłem z niej spodnie, rajstopy i figi, po czym rozchyliłem uda. W ich zwieńczeniu dostrzegłem lśniącą od wilgoci bruzdę cipki. Dotknąłem palcami nabrzmiałe fałdki delikatnie je pocierając. Jagna zadrżała, ale nie zrobiła nic, co wskazywałoby na jakąkolwiek niechęć czy opór. Naparłem więc odważniej, odnajdując żołądź łechtaczki i zajmując się nią odpowiednio. Obracając w palcach mały wyrostek, sprawiłem, że ciało przyjaciółki matki ożyło bardziej, a dorodny tyłek niemal wkręcił się w ławkę.  

- O matulu! O żesz ty, chłopaku! - pojękiwała Jagna, z trudem utrzymując się na wąskim siedzeniu.

Nie chcąc by spadła, wykorzystałem przewieszone przez tylny brzeg sań owcze skóry. Jedną wsunąłem pod tyłek partnerki, pozostałe ułożyłem obok, tak, aby pani Janioł mogła się położyć. Zrobiła to, okraczając ławkę i rozchylając nogi jeszcze szerzej. Teraz mogłem intensywniej zająć się szparką kobiety. Wbiłem w lepkie, ciepłe wnętrze palce, rozpychając się w nim energicznie. Drugą ręką sięgnąłem do prawej piersi i ciemnego, sterczącego sutka, ćwicząc na nim zręczność palców. Jagnie wyraźnie moje pieszczoty się podobały. Wciąż oblizywała rozchylone lekko usta, które unosiły się mimowolnie w grymasie zadowolenia.  

Wiele dni tłumionej żądzy sprawiło, że ledwie zaczęliśmy, a przyjaciółka matki kompletnie się zatraciła. Całym ciałem reagowała na każdy kolejny ruch. Widok kobiety wijącej się na wąskiej ławeczce sań, szukającej zamglonym wzrokiem młodego kochanka, sprawił mi wiele satysfakcji. Gotowałem się od środka, a moje spodnie w kroku zrobiły się za ciasne.  
Nie przeszkadzało mi to nic a nic, a nawet cieszyło, że tak się dzieje. Ten występ miał według moich zamysłów być krótką jednoaktówką oraz wstępem do zaplanowanego dla Jagny większego spektaklu.  

Pomimo tego, nie był to jeszcze koniec zabawy w saniach. Osunąłem się lekko i przywarłem ustami do mokrej cipki kochanki. Wciąż trąc łechtaczkę, zacząłem wwiercać się językiem w miękkie i lepkie wnętrze. Coraz głębiej i zachłanniej. Coraz mniej panując nad emocjami, w duchu się hamowałem, nie chcąc zepsuć własnego planu.
Z trudem odsunąłem od siebie wizję pójścia na całość tu i teraz. Przerwałem oralne pieszczoty, unosząc się z kolan. Stanąłem w saniach w niedwuznacznej pozycji, wzrokiem mierząc się z naszą gospodynią.  

- Nie myślisz chyba, że się zawaham - oznajmiła Jagna, siadając i łapiąc oddech. - Nie po tym co mi zrobiłeś, Michałku!

Biorąc pod uwagę jej podniecenie, nad podziw zręcznie poradziła sobie z paskiem i rozporkiem moich spodni. Mile połechtała moją samczą próżność błyskiem uznania w oczach, wywołanym widokiem twardego jak skała, sterczącego kutasa. Chwyciła go, gotowa zacząć rękodzieło, ale zapragnąłem na początek czegoś innego.  

- To za chwilę. Najpierw chcę go wtulić w twoje cycki - zdecydowałem.  

Jagna ujęła swoje obfite piersi od spodu, unosząc lekko i robiąc między nimi więcej miejsca. Wsunąłem członka w rozkoszną dolinę między wzgórzami piersi. Miękkie wzniesienia zacisnęły się na fiucie, a ja natychmiast zacząłem pracować biodrami. Janiołowa wspomogła mnie kręcąc piersiami, by wzmóc nasze doznania.  
Kłębiło się we mnie wiele emocji. Nie mogłem oderwać oczu od wychylającej się co chwila z bajecznych półkul żołędzi fiuta. Płonąłem wewnętrznie świadomy tego, że przyjaciółka matki siedzi przede mną prawie naga i pozwala wpychać sobie kutasa między cycki. W zasadzie pozwala na wszystko, choć całkowite sprawdzenie tej teorii było jeszcze przede mną. Nie wątpiłem jednak, że przerobię z nią każdy scenariusz zrodzony w mojej łepetynie.  
Musiałem przyznać, że była dzielna. Niemal udało się jej pokonać mnie z kretesem. Wytrzymując tak długo, doprowadziła się jednak do stanu, w którym była tykającą, napakowaną żądzą bombą. Zamierzałem to wykorzystać.  

Nacieszywszy się miłością hiszpańską, uwolniłem się od oków biustu, by wpakować członka w kolejną niewolę. Tym razem dłoni i ust partnerki. Jagna bez skrępowania chwyciła twardy trzon mojego oręża, przesuwając się po nim zmysłowymi ruchami. W błyszczących oczach gaździny rozjarzyły się silniejsze ogniki.

- Ostatni raz robiłam to na studiach - wyznała cicho, nie kryjąc fascynacji.

- Sprawdźmy zatem czy z seksem oralnym jest jak z jazdą na rowerze? - mruknąłem, nie kryjąc wesołości.  

Jeszcze nie skończyłem zdania, gdy Jagna zaczęła lizać i ssać kutasa. Nie była w tym mistrzynią, ale miałem to w dupie. Przyjemności dostarczała mi od groma, emocje buzowały we mnie potężnie i to się w tej chwili jedynie liczyło. Zwłaszcza, że bez słowa sprzeciwu robiła co chciałem. Korzystając, że ma rozchylone usta wepchnąłem w nie jądra. Bez protestu zassała je, sprawiając, że poczułem się jak w siódmym niebie. Przez chwilę cieszyłem się tą pieszczotą, ale czasu pozostało niewiele, by dokończyć dzieła. Nie próbując kontrolować swojego podniecenia byłem bliski orgazmu.
Przytrzymując głowę pani Janioł włożyłem jej do ust kutasa, pozwalając pieścić go przez krótki moment. Gdy pochłonęła przy kolejnej próbie prawie całego, naparłem mocno, czując, że wbijam się w gardło. Przyjaciółka matki zakrztusiła się, ale gdy lekko się wycofałem sama spróbowała po raz drugi przyjąć penisa jak najgłębiej. Spodobała mi się jej ambitna postawa, więc w nagrodę zacząłem ją rżnąc w usta.  

Ta zabawa nie była długotrwała. Czując unoszące się jądra i mrowienie w podbrzuszu wiedziałem, że za chwilę przejdę do ostatniego akordu miłosnej gry. Konwulsyjne drganie w lędźwiach było ostatnim sygnałem, po którym pojawił się rozkoszny przypływ. Tkwiąc z fiutem w ustach Jagny, przytrzymałem jej głowę, by się nie skrewiła i przyjęła w nie spermę. W tej chwili odezwał się silny charakter kobiety. Widać, nie trzeba urodzić się w Tatrach, żeby mieć góralską fantazję. Przytrzymując członka u nasady, przyjaciółka matki oparła jego główkę o swoją dolną wargę, wyczekując na moją erekcję.  

Obserwując odmienioną gaździnę, zupełnie zapomniałem o wątpliwościach związanych z przyjaźnią między nią, a moją matką. Jeszcze nie zabawiłem się z Jagną na całego, a już wiedziałem, że nie będę żałował decyzji, by dołączyć ją do swojego haremu. Pieprzenie apetycznej gospodyni przez kolejne dni ferii pozwoli mi przeżyć wiele niezapomnianych chwil.  

Myśli o przyszłych igraszkach z Jagną przyćmiła pierwsza salwa nasienia. Miłosne, ciekłe pociski wystrzeliły prosto w usta kochanki, spływając w dużej części do gardła. Nie do końca tak wyobrażała to sobie pani Janioł, ale nie mogąc sobie poradzić z niesforną  śmietanką przełknęła słuszną jej porcję.  
Nie całe nasienie wylądowało jednak w buzi kobiety. Łapiąc własny oręż, opuściłem go nieznacznie, gdy wciąż strzelał spermą. Reszta perlistych smug ozdobiła brodę, szyję i biust. Ostatni sopel zniknął w szczelinie między piersiami kochanki.

Jagna spojrzała na mnie z pożądliwą czułością, walcząc z resztkami nasienia w ustach. Rozkoszne fajerwerki ją zachwyciły, ale sama czuła potrzebę ugaszenia żądzy, a ja się do tego nie kwapiłem. Niedokończona, niespełniona czekała na więcej i spotkała ją przykra niespodzianka. Udając niewzruszonego, wciągnąłem gacie oraz spodnie na tyłek. Oczy ponętnej gaździny zrobiły się okrągłe jak spodki.  

- Michał, to przecież nie koniec, prawda? - zapytała drżącym głosem. - Nie zostawisz mnie tak! Ja mam piec hutniczy w kroku!

Złapała moją dłoń, przykładając do swojego krocza. Było niemiłosiernie mokre i buchał od niego potworny żar. Chciałem, żeby jeszcze trochę pogorzał. Do wieczora przetrzymam przyjaciółkę matki.  

- Niestety moja droga, na teraz mi wystarczy - oświadczyłem stanowczo, zaciskając palce łechtaczce. Ciało Jagny zareagowało natychmiast, drżąc spazmatycznie. - Jesteś wspaniała, ale zanim zaprosiłaś mnie do sań nie byłaś zbyt miła dla mnie i dziewczyn. Zanim cię zerżnę, pocierpisz trochę, a żeby było trudniej i ciekawiej pozwolę sobie sprawić ci prezent.

- Michał, proszę cię. Nie wytrzymam kolejnych godzin bez dojścia z tobą! - Jagna zajęczała błagalnie.

- Wytrzymasz! Nawet więcej niż ci się wydaje - zaoponowałem, wyciągając przetestowaną w nocy zabawkę. Mądrzejszy o nabyte doświadczenie, szybko ulokowałem ją w cipce.  

- Co to?! Co mi robisz?! - Przyjaciółka matki próbowała protestować. Poderwała się z ławki, pozycję leżącą zamieniając na siedzącą.  

- Ciii. To taki sprytny gadżet, którego moc poznała wczoraj Hanka - wyjaśniłem, sprawdzając czy zrobiłem wszystko jak trzeba. - Dzisiaj twoja kolej i nie próbuj nawet się go pozbywać, bo odechce mi się pieprzenia z tobą! Dokąd nie uznam, że to odpowiedni czas na wyjęcie go z ciebie, ma słodko tkwić w twojej szparce!

- Michał, to głupie i...

- Słucham?!

- A co jak będzie mi przeszkadzał w obowiązkach? - Kombinowała Jagna.

- Słucham?!

- Będzie jak chcesz, ale...

- Nie ma żadnych "ale"! - mruknąłem, wciskając przycisk na małym pilocie. - Sprawdźmy czy działa?

Podniecona, zdezorientowana i lekko zawiedziona przyjaciółka matki zacisnęła uda, w chwili gdy magiczny wibrator zaczął działać. Przygryzła dolną wargę, patrząc na mnie wyzywająco.

- Wytrzymam to Michałku. Nie myśl sobie, że będę cię dalej błagać  - oświadczyła łamiącym głosem.

- Piękna postawa - prychnąłem rozbawiony, przełączając gadżet na większe obroty.  

- O kuźwa! Michał, przestań! - Zwinęła się na ławce, wsuwając mimowolnie dłoń między uda.

- Żadnych akcji wywrotowych! - Pogroziłem jej palcem, marszcząc gniewnie brwi. Po chwili wyłączyłem zabawkę. - Uwierz, że będziemy cię sprawdzać.

- Będziemy?! Skąd ta liczba mnoga? - Gospodyni willi "U Janioła" spojrzała na mnie pytająco, zaintrygowana moimi słowami.  

- Przekonasz się wkrótce - odparłem, ruszając w stronę drzwi. - Tymczasem wrzuć majtki na tyłek i pilnuj, żeby to cacko nie wymsknęło się z ciebie.  

Dumny z siebie zostawiłem ją z przemyśleniami. Po paru chwilach byłem już w swoim pokoju.

Ciekawiło mnie jak Jagna da sobie radę przez cały dzień krzątając się z wibratorem w szparce. Byłem ciekaw czy gadżet zda egzamin, ale okazał się zmyślnym cackiem. Wiedzą o nim podzieliłem się ze pozostałymi kochankami, nie licząc Hanki, która miała pojawić się u nas dopiero wieczorem.  
Przez resztę dnia przekazywaliśmy sobie pilota, włączając go, gdy tylko nadarzały się odpowiednie okoliczności, starając się zaskakiwać Jagnę, która późnym popołudniem wydawała się udręczona naszą zabawą. Z naznaczonej bólem niespełnienia twarzy kobiety można było wyczytać, że gotowa jest na każde wyzwanie, bylebym tylko zastąpił wibrator swoim kutasem.  
Wymarzone tło pod szykowany przeze mnie wieczorny występ.

*****

Za oknami willi "U Janioła" królowała czerń. Majaczące w oddali szczyty były niewidoczne w ciemności. Lampy świecące wokół zabudowań, z trudem przebijały się przez gęsty mrok bezgwiezdnej nocy. I to tyle tytułem klimatycznych wstępów, bo ciekawsze rzeczy działy się w ciepłym, przytulnym wnętrzu góralskiego domu.  

Od godziny nie było już nikogo z zatrudnianych przez Jagnę pomocników. Ryzyko pojawienia się któregoś z nich w prywatnej części willi zmalało więc do zera. Kręciły mnie coraz mocniej nietypowe rozwiązania w relacjach łóżkowych z kochankami, ale nie na tyle, by psuć ogólną reputację którejkolwiek z nich. Wystarczyło mi, że działo się tak w wąskim gronie wtajemniczonych wśród których wszyscy byli sobie równi pod tym względem.  

Sporo miało się wydarzyć w ten niedzielny wieczór. Właściwie, dziewczyny i ja mieliśmy być już poza Bukowiną. Los jednak po raz kolejny uśmiechnął się do mnie, a dar okazał się potężnym orężem. Widmo porażki rozwiało się, a na horyzoncie zaświtała jutrzenka sukcesu.
Kilka godzin temu wyjaśniłem pani Sobiesiak z córkami oraz Marcelinie i Wiktorii czego od nich oczekuję, kreśląc ogólny scenariusz. To samo zrobiłem dzwoniąc do Hanki. Moja wizja podziałała im na wyobraźnię, a dodatkowo podkręciłem je pracą daru.  

Kruczowłosa Miss Tatr pojawiła się w naszej willi punktualnie, zajmując się na moje polecenie przygotowaniem Jagny. Trochę krzywiła się na tą rolę, uważając, że mogłaby to zrobić inna dziewczyna, ale byłem nieugięty. Z niecnych powodów chciałem, żeby to właśnie Hanka zajęła się naszą gospodynią. Wręczyłem jej pilota do wibratora oraz kilka innych rekwizytów czym wywołałem mieszane uczucia. Nie była pewna czy chce potraktować w taki sposób przyjaciółkę, a z drugiej strony, aż palce ją swędziały, by to zrobić.  Znając rezultat wewnętrznych zmagań Góralki, czułem jeszcze większe podniecenie, nie zamierzając ustąpić w czymkolwiek.  

Reszta haremu przygotowała prywatny salon pani Janioł tworząc scenę dla zbliżającego się spektaklu. Dziewczyny stanęły na wysokości zadania. Przede wszystkim  zostawiły tyle światła, że w pomieszczeniu panował klimatyczny półmrok, rozświetlony delikatnie złocistym światłem kinkietów i płomieniem z góralskiego kominka. Na środku sali stworzyły z owczych skór i poduszek posłanie, otaczając je przesuniętymi z głębi salony dwiema sofami i fotelami. Tym sposobem byliśmy gotowi na rozpoczęcie przedstawienia.  

Tuż po dwudziestej pierwszej Hanka przyprowadziła Jagnę do salonu. Wszyscy gapiliśmy się z przejęciem schody. Mistrzyni nart podobnie jak reszta żeńskiego towarzystwa miała na sobie jedynie zwiewną, satynową koszulkę, bardzo zresztą kusą. Odstępstwem od tej normy był ubiór Jagny, której ciało ukryte było pod długą, ciemną peleryną zapiętą wysoko pod szyją. Wokół niej owinięta była natomiast skórzana obroża z metalowym oczkiem, do którego przywiązany był metrowy pasek. Spojrzałem z uznaniem na mamę Sobiesiak i jej córki, które postarały się, aby ten komplet był funkcjonalny.  

Hanka sprowadziła przyjaciółkę na skórzanej smyczy, zatrzymując się na środku salonu, w centrum rozległego posłania. Ja z pozostałymi kochankami zajmowaliśmy miejsca na przygotowanych sofach i fotelach.  
Podniosłem się, nie przejmując widocznymi oznakami podniecenia. Pod slipami, które z białym podkoszulkiem stanowiły cały mój strój prężył się sztywny członek, tworząc spore wzniesienie. Widok mógł być zabawny, ale słabo mnie to obchodziło. Zresztą, kogo miałem się wstydzić. Każda z obecnych miała już przyjemność obcować z orężem Michała Wanata. Niektóre nawet wielokrotnie.

- Doczekaliśmy się chwili, która wydawało się, że nie nastąpi - oświadczyłem teatralnie, stając na plecami przyjaciółki matki. - Poznamy prawdziwe oblicze pani Janioł, która jeszcze wczoraj miała nas za niewyżytą i rozpustną sforę.

- Michał, po co ten cyrk? To infantylne i głupie - stwierdziła cicho, rozemocjonowanym głosem Jagna. - I zupełnie...

- Bądź cicho! To co w takim razie tu robisz? - szepnąłem do ucha przyjaciółki matki, muskając je ustami.

- Chcę się z tobą pieprzyć, a co więcej... nie mam pojęcia... jestem zbyt oszołomiona - wyznała nasza gospodyni, ściszając głos.  

- Pozostań taka! - mruknąłem, rozpinając pelerynę.  

Lekki, zwiewny materiał spłynął w dół po ciele Jagny, która jak się okazało była całkiem naga. Widząc siedem par oczy podziwiających jej negliż, Janiołowa przyoblekła twarz w potężny rumieniec. Według mnie szkoda było marnować czas na wstyd, więc zapytałem przyjaciółkę matki.

- Masz nam coś do powiedzenia?

- Słuchajcie, nie miałam racji i... bardzo was wszystkich przepraszam - odważnie powiedziała Jagna. - Mam nadzieję, że puścicie to w niepamięć i przez następne dni będziemy się świetnie bawić.

- Bez wątpienia. Miło, że nas przepraszasz - oznajmiłem zadowolony, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. - Wydaje mi się jednak, że to trochę za mało w przypadku choćby Iwony, której sprawiłaś sporo przykrości. Zrobisz z tym coś?

- Iwonko, gdybym mogła coś zrobić...

- Możesz! Nawet teraz! - drżącym głosem wyznała matka bliźniaczek, podnosząc się z fotela. Targana emocjami, nie mogła oderwać oczu od obnażonej gospodyni. Podeszła do niej, przejmując skórzaną smycz od Hanki. Chwytając pasek w połowie, pociągnęła go w dół, sprawiając, że naga gaździna opadła na posłanie ze skór i poduszek.  

Czując, że przedstawienie wchodzi w najbardziej ekscytującą fazę Jagna poddała się bez słowa, nie protestując najmniejszym nawet gestem. Iwona, która do tej pory w relacjach ze mną nie miała szans na dominowanie, wyczuła okazję do spełnienia się w tej roli. Podciągając wysoko koszulę, ułożyła się na plecach z podkurczonymi i rozchylonymi szeroko nogami. Przy pomocy smyczy przyciągnęła do łona przyjaciółkę mojej matki.  
Ponętna gaździna przywarła ustami do krocza partnerki, z początku nieśmiało pieszcząc jej szparkę, choć zauważalnie się rozkręcając.  

- Haniu, uwolnij naszą główną atrakcję wieczoru od zabawki w cipce! - zarządziłem, wytrącając z zapatrzenia kruczowłosą dziewczynę.  

Młoda Góralka klęknęła za przyjaciółką, chwytając wystający łańcuszek. Mokre wnętrze bez oporu oddało wypełniający je wibrator.  

- Zostań tam i zajmij przyjaciółką! - wychrypiałem, zajmując wygodną pozycję obserwacyjną na sofie. Zerkając na siedzące po moich bokach bliźniaczki oraz Marcelinę i Wiktorię, stwierdziłem, że są równie mocno co ja zafascynowane spektaklem.  

Najpierw zaczęły się masturbować córki pieszczonej intensywnie przez Jagnę Iwony, a po chwili to samo uczyniły pozostałe dwie panny. Gdy mocniej się nakręciły pozbyłem się slipów, a bliźniaczki, nie przestając się pieścić, na przemian robiły mi dobrze rękami.  

Rozanielony, obserwowałem kobiety w centralnym punkcie salonu. Migdalące się tam trio zmieniło konfigurację pozycji. Pani Sobiesiak stanęła w rozkroku, a trzymana na smyczy Jagna klęcząc drążyła językiem jej szparkę. Za plecami naszej gospodyni swoje stanowisko miała Hanka. Klęcząc, otoczyła rękami partnerkę, pieszcząc obfite piersi przyjaciółki.

Podniecenie skręcało mnie od wewnątrz, czułem je nawet w kościach. Napatrzyłem się, potrzebowałem działania oraz większego zaangażowania. Zostawiłem sofę i bliźniaczki, dołączając do dojrzalszych kochanek.

- Fajne przeprosiny, prawda? - szepnąłem do ucha Iwonie, która przytakując zgodziła się ze mną. Imitując ruch taneczny, odciągnąłem ją od Jagny, wskazując wzrokiem, by dołączyła do dziewczyn z boku. Przejąłem skórzany rzemień przytroczony do obroży na szyi przyjaciółki matki. Skupiłem się na niej i pieszczącej ją Hance.  

Szybko ściągnąłem z siebie podkoszulek, nagi stając naprzeciwko Jagny. Sterczący kutas mierzył dokładnie w usta kobiety, w których pragnąłem go umieścić. Błysk zadowolenia w oczach właścicielki willi przekonał mnie, że spodobała się jej zamiana partnera. Wychodząc naprzeciw moim zachciankom, złapała fiuta i zaczęła go pieścić dłonią. Poddany zręcznym palcom członek szybko odsłonił swoją nabrzmiałą główkę, a Jagna dobrała się do niej, ssąc ją i oblizując z zaangażowaniem.  

Oralne pieszczoty pani Janioł dały mi jeszcze więcej rozkoszy.
Kontemplowałem przyjemność, którą wzmagał widok Hanki ssącej sutki przyjaciółki. Wokół też nie brakło zmysłowych obrazków. Wika z Dominiką stworzyły zgrany duet na większej sofie. Na drugiej podobnie rzecz się miała z Marcelą i Weroniką. Iwona, pozostawiona sama sobie masturbowała się na fotelu, próbując skonsumować to co zaczęła z Jagną.  

Po południowym wstępie jaki zaliczyliśmy w saniach, przyjaciółka matki czuła się pewniej z fiutem w dłoni i ustach. Nie wahała się, a każdy jej ruch był świadomy i wykonany z większą wprawą. Przeciągając dłonią zaciśniętą wokół trzonu penisa, jednocześnie ssała go łapczywie. Patrząc na nią, kręciło mi się w głowie od rozkoszy. Miałem gdzieś przyjaźń między matką a obciągającą mi właśnie kutasa Jagną. Dojrzała kochanka z Bukowiny była  cudownie przez mnie zepsuta. Pozbawiona hamulców. Rozpustna. Taka, jaką sobie wymyśliłem.  

Podobało mi się nowe wydanie gaździny. Zwłaszcza jej oddanie. Pociągnąłem smycz ku górze, przerywając ustne urabianie mojego członka. Wsunąłem język między drżące wargi, całując dziko. Gdy skończyłem szepnąłem cicho:

- Jeśli chcesz tej nocy, żebym był tylko dla ciebie, najpierw musisz zrobić dobrze każdej z nich. - Uśmiechnąłem się lubieżnie, ciesząc ze swojego pomysłu. - Nie martw się jednak zbytnio. Ty rób swoje, a ja będę cię rżnął tak jak mówiłaś dziś w południe. Ponad wyobrażenie.  

- Tak Michał, tak... proszę...

- Zacznijmy od twojej serdecznej, młodej przyjaciółki dla której chcesz podobno wszystkiego najlepszego - oznajmiłem, ciągnąc za smycz.  

Jagna opadła na kolana, na czworaka zbliżając się do Hanki. Młoda Góralka była mocno podniecona, co przełożyło się na odstawienie na bok przyjacielskich sentymentów. Pchnęła bez słowa naszą gospodynię na posłanie, patrząc na nią z pożądaniem. Klęknęła, okraczając nogami leżącą na plecach gaździnę, wypinając tyłek i napierając kroczem na jej twarz.  

- Och, Jaguś - westchnęła, zaciskając dłonie na własnych piersiach.  

Gdy zaczęły, podkuliłem nogi Jagny, rozkładając je szeroko. Ściskając w dłoni twardego członka nakierowałem go na soczystą, nabrzmiałą cipkę przyjaciółki matki. Jednym, głębokim sztychem wbiłem się w lepkie wnętrze norki. Patrząc jak jęcząca Hanka kręci zadkiem, pieszczona przez właścicielkę willi "U Janioła", czułem się wybornie. Pieprzyłem ostro, nie narzucając szaleńczego tempa. Byłem pewny, że wytrzymam zanim ostatnia z dziewczyn osiągnie dzięki Jagnie orgazm, ale wolałem zapobiegliwie nie szafować siłami i energią.  

Z Hanką poszło gładko, była bardzo podniecona. Ruchy ciała młodej mistrzyni nart szybko zaczęły przypominać spazmatyczne drgawki. Było cudownym doświadczeniem patrzeć jak dochodzi, wita spełnienie, a jednocześnie pieprzyć drugą z partnerek.  

Gdy kruczowłosa Góralka zsunęła się na bok porażona orgazmem, skinąłem głową, zapraszając do nas Iwonę. Napoczęta już wcześniej, podobnie jak Hanka, nie potrzebowała zbyt wiele, by osiągnąć szczyt. Wtulając nogi w obydwa boki Jagny, klęknęła, podpierając się rękami, z tyłkiem wypiętym w moją stronę. Cipka matki bliźniaczek znalazła się tuż przy twarzy pani Janioł. Teraz wystarczyło tylko, że matka bliźniaczek opuściła się lekko, by nasza gospodyni mogła podjąć wyzwanie.  

Zrobiła to w ekspresowym tempie. Iwona szczytując, jęczała głośno, a ja znów podziwiałem cała akcję z perspektywy ostro pracującego jebaki . To było czyste szaleństwo, czułem wielkie podniecenie, każdą, najmniejszą nawet częścią ciała. Dotknięty rozkosznym szałem, zafascynowane spektaklem nie miałem już ochoty kontrolować, która z panien skorzysta teraz z usług odmienionej gaździny. Najwyraźniej wszystkie miały na to ochotę, ale najszybsza okazała się Marcelina.  

Z nią zabawiliśmy się w innej pozycji.  
Obie damy położyły się na boku, mając twarze na wysokości kroczy. Nasza gospodyni zarzuciła jedną nogę na ciało młodszej partnerki, po czym zaczęła ssać jej szparkę. Nie pozostało mi nic innego, jak przylgnąć do tyłka przyjaciółki matki i zapakować w nią od tyłu penisa. Złączeni w jedno, doprowadziliśmy Marcelę do gwałtownego orgazmu, po którym z trudem zwlokła się z posłania.  
Czując jak mocno jest rozdygotana i umęczona jest nasza gospodyni, ułożyłem wysoki kopiec z poduszek, na którym ulokowała się Jagna w półleżącej pozycji. Unosząc lekko jej nogi, klęknąłem między nimi, po czym oparłem na własnym torsie. Tym sposobem mogłem kontynuować pieprzenie Jagny, a bliźniaczki i Wika podchodziły po kolei i na stojąco przyjmowały pieszczoty naszej gospodyni, która sprawnie doprowadzała je do orgazmów.  

Na koniec zostaliśmy we dwoje. Jagna i ja. Zdobycz i łowca.  
Tym razem ja rozsiadłem się na tronie z poduszek, a kochanka usiadła mi na kolanach, sprytnie nadziewając się na mój oręż. Zwrócona do mnie przodem, ocierała się pełnymi piersiami o mój tors, podczas tańca na kutasie. Chcąc być w niej bardziej, ściskałem dłońmi pośladki kobiety, wypychając cały tyłek do przodu.  
Głęboka penetracja sprawiła, że pani Janioł coraz mocniej zbliżała się do osiągnięcia spełnienia. Chcąc do końca zrealizować swój plan musiałem się pospieszyć. Skinąłem głową w stronę Iwony, która w lot zrozumiała czego od niej chce. Kątem oka dostrzegłem, że wyciąga spod jednej ze skór przygotowany przedmiot i naciera go maścią.  

Gdy matka bliźniaczek skończyła, zsunąłem z siebie partnerkę i położyłem na stercie poduch, brzuchem do dołu. Krągłe, pełne pośladki wypięte w moją stronę wzbudziły we mnie zachwyt. Nie potrafiłem odmówić sobie przyjemności poświęcenia im chwili uwagi. Gładząc, ugniatając, liżąc i całując bajeczne krągłości oddawałem im należną cześć.  
Wreszcie skupiłem się na ciemnej dolinie między dwoma wzniesieniami zadka. Drążąc językiem wąski wąwóz, coraz częściej zatrzymywałem się przy małym otworze w nim ukrytym. Kreśląc opuszkiem palca mikroskopijne okręgi na dziurce przygotowywałem grunt pod następne kroki.  
Wilgotnym od śliny palcem, dźgnąłem anus, a Jagna drgnęła instynktownie.  
Nie wahając się, brnąłem dalej, ciesząc się, że nasza gospodyni nie protestuje.  

Skoro była tak pozytywnie nastawiona, przejąłem od Iwony, przygotowany przez nią przedmiot. Zanim go użyłem, skupiłem się na pieszczeniu łechtaczki Jagny. Robiłem to bardzo energicznie, licząc, że większa dawka rozkoszy uszczknie nieco z percepcji mojej partnerki. Dopiero po
chwili, naparłem na otwór odbytu główką czarnego, lśniącego od lubrykantu analnego korka.  

- Michał... proszę, to chyba... - Zaskoczona Jagna spojrzała na mnie znacząco.  

- Ciii. Będzie dobrze - oznajmiłem, klapiąc ją łagodnie w tyłek.  
Powoli pchając, wsunąłem wreszcie cały gadżet do anusa pani Janioł . Ozdabiający uchwyt zabawki lśniący kryształ srebrzyście skrzył się między pośladkami przyjaciółki matki, wzbudzając moje zadowolenie.  

- Skoro sobie pozwalasz na takie zabawy, to może jeszcze jakieś perwersyjne teksty? - prowokacyjnie odrzekła moja kochanka, kręcąc zmysłowo tyłkiem.

- Dlaczego nie? - zgodziłem się, przytrzymując fiuta w pozycji do bezpośredniego ataku na cipkę partnerki. Mocnym, pewnym pchnięciem głęboko wbiłem się lepką miękkość, która natychmiast mnie ciasno otuliła. - Ciociu... - wyszeptałem. Niezła perwersja!

Zaparłem się na biodrach kochanki, ściskając je mocno, a potem podjąłem tartaczną robotę. Rżnąłem nową kochankę bez żadnych hamulców. Ostra jazda bez trzymanki, W każdy sztych wkładałem maksimum siły i energii.  
Pod czaszką dudniły mi setki bębnów. Mózg pulsował, a ciało płonęło. Tarcza zadka partnerki wirowała mi przed oczami, to zlewając się z przesłaniającymi je ciemnymi plamami, to rozbłyskując światłem tkwiącego w jej tyłku klejnotu.  

Na szczyt wspięliśmy się prawie równocześnie. Ruchy tyłka i bioder przyjaciółki matki w pewnym momencie stały się bardziej dzikie. Każda odpowiedź na moje pchnięcia była tak silna, że mogłem praktycznie ich nie wykonywać. Głęboko drążyłem wnętrze norki Jagny, coraz mocniej czując nadchodzący finał. Minimalnie wcześniej zaczęła jednak pani Janioł, wbijając ciało w posłanie i zaciskając dłonie na rogach poduszek. Pokryte potem, lśniącym złociście w bladym świetle ciało kochanki zadrżało konwulsyjnie. Nadziana na kutasa Jagna zatrzepotała, by po kilku sekundach znieruchomieć, z plecami wygiętymi w łuk. Jęcząc w poduszki powitała nadejście pana O, który obdarzył ją upragnioną, błogą rozkoszą.
Tymczasem ja wrzałem od środka, gotów w każdej chwili wybuchnąć Pieprząc jak demon, poczułem w końcu znajomy ucisk w podbrzuszu i w okolicach lędźwi. Moja wewnętrzna bestia żywiąca się żądzą, przeciągnęła się zrazu leniwie, wywołując dreszcze na ciele, a potem podrażniona poderwała się gwałtownie, wywołując huragan.
Zesztywniałem uderzony mocą orgazmu, w ostatniej chwili wyciągając fiuta z partnerki. Zaraz po tym, perlisty strumień nasienia znalazł ujście, strzelając  w kierunku Jagny salwą strug. Trzymając kutasa nad jej tyłkiem, malowałem tryskającą spermą abstrakcyjny obraz na plecach i pośladkach odmienionej gaździny.

Osunęliśmy się obydwoje na skotłowaną stertę poduszek i skór. Byliśmy sami. Iwona z dziewczynami zostawili nas, wiedząc, że resztę nocy chcę poświęcić tylko naszej gospodyni. Jagna oparła głowę na moim brzuchu, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Coś ty mi zrobił? Nigdy nie było mi tak dobrze - jęknęła.

- A ty chciałaś z tego zrezygnować - stwierdziłem cicho.  

- Zdarza mi się być w błędzie.

- Zdarza ci się też być świetną kochanką - pochwaliłem Jagnę, czesząc palcami ciemne runo na jej łonie.  

- Jak ja spojrzę w oczy Baśce, gdy się wreszcie z nią spotkam? - westchnęła przyjaciółka matki.  

- Naprawdę, to teraz najbardziej zaprząta twoją głowę? - odparłem, rewanżując się pytaniem.  

- Tak naprawdę to zastanawiam się, ile jeszcze masz siły - łobuzersko uśmiechnęła się gaździna.

- O to się nie martw. Odsapnę i pokażę ci na co mnie stać - odpowiedziałem buńczucznie. - Prędko spać nie pójdziesz.

- Mmm. Nie wiem czy nie powinnam cię zatrzymać dla siebie na stałe?

Niestety nie było takiej opcji, ale kolejne dni w Bukowinie upłynęły nam głównie na pieprzeniu. Na stoku nie byliśmy już ani razu, ponieważ nie dawał możliwości bezpiecznego rżnięcia. Najwięcej czasu spędzaliśmy w willi, szukając okazji do bzykania. W przeróżnych pozycjach i konfiguracjach. Dwoje, troje czy w większej grupie. W kuchni czy w łazience, nie było różnicy.  
Liczyło się tylko dogadzanie własnym żądzom.  

Wracając z ferii, wiedziałem, że od tej pory góralskie klimaty kojarzyć mi się będą bardziej z cipkami Jagny i Hanki niż z ciupagami, oscypkami i kierpcami. Na zimową stolice Polski natomiast awansowała Bukowina.  
Hej!

C.d.n...

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 16725 słów i 92211 znaków, zaktualizował 1 sty 2020.

18 komentarzy

 
  • StefanTelefan

    Super seria. Tylko jedna uwaga - wydaje mi się że w jednym miejscu powinno być słowo ejakulacja, a nie erekcja. O tu: Przytrzymując członka u nasady, przyjaciółka matki oparła jego główkę o swoją dolną wargę, wyczekując na moją erekcję...

    27 paź 2020

  • Epidemia Covid 19

    Myślałem że dzięki  mnie będzie szybciej nowy rozdział ;/

    27 kwi 2020

  • Lolo

    Wierzymy w Ciebieb X !
    Czekamy

    9 kwi 2020

  • Michałauu

    Oby nie było jak z kojotem  z Robertem  :/

    17 mar 2020

  • Noname

    @Michałauu Być to nie może... Jest tutaj jeszcze ktoś, kto go pamięta? BTW: Kojot (z tego co pamiętam) zniknął nagle i niespodziewanie, niemal zupełnie z dnia na dzień, tutaj zaś mamy coraz dłuższe interwały, które wydają się prowadzić do całkowitego zaniku działalności na tym portalu... Mam tylko nadzieję, że kiepski ze mnie prorok.

    23 mar 2020

  • XXX1

    cdn...?

    16 mar 2020

  • Gggggg

    Te autor ogarniesz sie?

    12 mar 2020

  • 14latka

    Kiedy następny wpis?

    10 mar 2020

  • Indigi

    Kiedy coś nowego ???

    29 lut 2020

  • Jdjdjd

    Chyba autor wymiekl

    20 lut 2020

  • acha

    @Jdjdjd  spokojnie po prostu tak jak każdy z nas potrzebuje czasu na życie a hobby w wolnym czasie..

    23 lut 2020

  • MazowieckiZiomek

    Kurna majstersztyk doprawdy 😂

    12 lut 2020

  • Indigo

    Dowiemy się kiedy może pojawi się kolejna część tego ekskluzywnego opowiadania ????

    10 lut 2020

  • 14 latka

    Kiedy następna część???

    27 sty 2020

  • Fybc

    Opowiadania sa super, ciekawe intrygujace itd... ale ich czestitliwosc wola o pomste do nieba...

    12 sty 2020

  • Iks

    @Fybc  
    Miły Czytelniku cieszy mnie, że Ci się podoba, ale w kwestii częstotliwości ukazywania się kolejnych części niczego nie mogę obiecać ponadto, że zrobię to jak tylko skończę pisać i poddam własnej, ale jednak korekcie. Kiedy to nastąpi? Na ten moment, sam tego nie wiem. Połowa się napisała szybko, ale teraz utknąłem i muszę czekać, aż znajdę czas na przelanie na wirtualną kartę kolejnych akapitów. To tyle, aż i tylko. Natomiast nie wiem czy się cieszyć, czy smucić, na tak emocjonalne podejście do tematu. Pomsta do nieba, jak pragnę zakwitnąć! Wszakże to ciężkich przewinień dotyczy takie sformułowanie. Azaliż, czym moje przewiny są tak ciężkie, mój Panie?
    Serdecznie pozdrawiam
    X.

    14 sty 2020

  • Qwerty1234562626

    @Iks pisz to po prostu szybciej

    29 sty 2020

  • Mmakao

    Iks. Kiedy Twoje następne opowiadanie będzie? Odpowiedź jest niczym jedna wielka niewiadoma. Lecz wiadomo jedno. Będzie jeszcze lepiej napisane od poprzedniej części. Z każdym opowiadaniem zaskakujesz mnie lekkością pióra. Barwne opisy poprawne gramatycznie, lecz jednocześnie przyjemne w odbiorze. Majstersztyk. I jak zawsze warto jest czytać Twój wybitny twór literacki.  
    Pozdrawiam  
    Wierny i stary czytelnik  

    P.s
    Ile części docelowo będzie liczył cykl opowiadań o Michale Wanacie?

    6 sty 2020

  • Iks

    @Mmakao  
    Naprawdę bardzo miło się czyta laurki i pochwały. Doceniam ja i czasem nimi się dopieszczam, czytając po raz kolejny. Jednak tylko czasem, bo bym się rozpuścił z samozachwytu i kto by skończył Michałowe przygody? Bardziej poważnie, mam wiele samokrytycyzmu w sobie i wydaje mi się, że dość trzeźwy osąd na jakość własnego tekstu. Pewien poziom na pewno staram się zachować, ale słowa "wybitny", " majstersztyk" , "dzieło" itp. , itd., aczkolwiek bardzo miłe i budujące są nieadekwatne ździebło raczej.
    Niemniej jednak kłaniam się nisko, wdzięcznym będąc, że mam tak wspaniałych Czytelników.  
    Odpowiedź na to kiedy następna część, zawsze jest ta sama i  znajdziesz ją prawie pod każdą częścią od pewnego momentu. Części myślę, że na pewno będzie 35, a co więcej się okaże, bo moje teksty mają te właściwość, że żyją własnym życiem, pączkując obficie.
    Serdecznie pozdrawiam
    X.

    14 sty 2020

  • Poznaniak

    Muszę przyznać ze opowiadanie jest extra. Już traciłem nadzieje, a tu niespodzianka na nowy rok. Już odliczam czas do obiecanej 30 części

    4 sty 2020

  • Noname

    Z opóźnieniem, ale jednak... I to się chwali. Niestety presja złożonej obietnicy (i/lub inne czynniki) wpłynęły na to, że nie obyło się bez błędu dość poważnej natury, tj.: "Marcelina z Wiktorią doskonale umiały skracać dystans, przez co Iwona szybko znalazła z nimi wspólny język, pomimo, że miała córkę w ich wieku." Z początku myślałem nawet, że przeoczyłem jakąś część w tej serii (gdzie jedna z bliźniaczek mogłaby umrzeć), jednak kiedy później obie zabawiały w najlepsze się razem z Michałem i resztą towarzystwa, to...
    Mam również jeszcze nadzieję, że na kolejną część nie trzeba będzie czekać kolejny kwartał, ponieważ ostatnio coś mocna (i bardzo niepokojąca) tendencja wzrostowa w tej materii tutaj panuje.  
    Pozdrawiam.

    1 sty 2020

  • Iks

    @Noname  
    Witaj Bezimienny ,
    Muszę przyznać, ze postanowiłem bardziej przykładać się do sprawdzania tekstu. Ta część przez to co obiecałem Czytelnikom chyba momentami oparła się czujnemu oku (akurat!) korektora. Dziękuję za wyłapanie oczywistego błędu, który zaraz poprawiam. To chyba mogę zdradzić, żadna z bliźniaczek nie umrze, więc Iwona powinna widnieć jako matka córek, a nie córki. Cóż, pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł albo jedzeniu z jednej michy.  
    Co do terminu publikacji kolejnej części. Niezmiennie - żadnych deklaracji. Mogę tylko powiedzieć, że w związku z  wykorzystaniem zaległego urlopu, a przez to większą ilością wolnego czasu odsłona przygód Michała numer 30 pisze się i idzie mi całkiem nieźle.  
    Serdecznie pozdrawiam  
    X.

    1 sty 2020

  • cze

    @Iks  :jupi:

    2 sty 2020

  • Noname

    @Iks W takim razie ze wszystkich sił kibicuję i czekam z niezmienną niecierpliwością na kolejną publikację losów Michała. Pozdrawiam.

    2 sty 2020

  • emeryt

    Lecz Nowy Rok rozpocząłeś z przytupem. Serdeczne podziękowana za ten odcinek. w100%  spełnił swoje zadanie. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam w tym Nowym Roku AD 2020.

    1 sty 2020

  • Iks

    Witam Czytelników,

    Niestety przed Sylwkiem się nie udało. Zabrakło niewiele, ale jednak...
    Skoro wyszło jak wyszło, to wraz z najlepszymi życzeniami noworocznymi przesyłam kolejną część.  
    Mam nadzieję, że spełni oczekiwania.
    Wszystkiego dobrego!
    Pozdrawiam
    X

    1 sty 2020