,, Strach jest rzeczą ludzką. Tylko ludzie głupi niczego się nie boją’’
Antonio Hill
9
W piwnicy jak zwykle atmosfera była warta pięć groszy, jeśli chodziło o zrozumienie moich obaw i potrzeb. W ogóle zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś w tym pomieszczeniu mnie rozumie. A mamie było najłatwiej, bo sama spała z ojcem i Agatą. Nikt jej tam nie straszył, ani nie kazał się bać. Nikt jej nawet się nie ukazywał, a nawet, jeśli, to pewnie potrafiłaby to zignorować. Tak jak ignorowała mnie, gdy byłam bliska paniki.
- Nie będę spała na tym łóżku!- Darłam się, gdy mama nakazała mi spać w ostatnim z pokoi. Widok krat i nicości po za nimi przenikał mnie strachem na wskroś.
- Ależ będziesz i to już. Spanie we czterech nie należy do wygodnych i dobrze o tym wiesz.- Mówiła mama kładąc mi na małym nocnym stoliczku szklankę, w której tkwiła zapalona świeczka.
- Nie będę tu spała i już! Tutaj straszy! A wy jesteście zbyt ślepi, żeby to zobaczyć! No sama powiedz mamo, kto zakłada kraty na ścianie, której czasami nie ma? Czy nie jest obłędem spanie w takim czymś bez wszystkiego, co mogłoby przypominać dom?
- Nie denerwuj mnie- zaczęła podnosić głos. – Kraty są tutaj, bo kiedyś tam dalej był skarbiec, ale już go dawno nie ma. Został zamurowany i teraz jest tam tylko beton.
Mama stała naprzeciwko mnie siłując się ze mną na słowa, które w moich ustach brzmiały jak krzyki histeryczki. Włosy sterczały jej jakoś dziwnie, zupełnie jakby szła gdzieś pod wiatr, choć tym razem było tu cicho jak makiem zasiał. Z pod pach wylatywał jej zapach wygranej, a mnie podłego upadku, jak gracz przepościwszy ostatnia bramkę, w której zwycięża przeciwnik.
- Ale mamo…- zapłakałam i usiadłam na łóżku bez zapachu.
- Ogarnij się dziewczyno! A tymczasem ja idę kupić coś na kolację. Niedługo przyjdzie twój ojciec z Agatą, więc mam nadzieje, że do tego czasu przestaniesz się nad sobą użalać i wreszcie zaczniesz być poważna!
Echo jej głosu odbiło się od ścian, gdy wyszła z hukiem zamykając nasze pancerne drzwi wejściowe. Sam fakt, że kiedyś był tutaj skarbiec wcale mnie nie pocieszył, bo to oznaczało, że wciąż mogły tu kryć się jakieś dziury, albo schowki, których ja sama mogłam nie zauważyć.
Nienawidziłam mamy w tej chwili, kiedy pozostawiła mnie samą sobie. Nie wiem czy ona też czuła to coś, ale dla mnie z każdym dniem było to silniejsze. Zupełnie, jakbym spała na tykającej bombie. I w każdej chwili ta bomba mogła wybuchnąć.
Świeczka w szklane na stoliczku wciąż świeciła się miarowo. Z pragnienia zrobienia czegokolwiek, a nie tylko użalania się nad sobą, bo i tak nikt mnie z tego nie uratuje wzięłam gazetę, która leżała pod nim. Nie było pierwszej strony, ale na początku drugiej nagłówek głosił ,,Linnon 1946’’ i dalej pod spodem jakiś tekst pisany małym druczkiem.
,,Linnon 1946
Wciąż trwa wojna. Okoliczni mieszkańcy Linnonu nie mają pojęcia gdzie się ukryć. Wszędzie wybuchają bomby, a komandosi zabijają przypadkowych przechodniów. Trwa walka o życie, bo zdrowie w takich warunkach jest niemal bez znaczenia.
W piwnicy pod Spółką Jawną Linnonu wybuchła bomba. Nie pomogły pancerne drzwi, ani przemysłowe kraty wykonane ze stali nierdzewnej. Dodatkowo w tym obiekcie zginęła strażniczka, która akurat miała dyżur. Nie była to jedyna ofiara tego dnia…’’
Przestałam czytać, bo zamiast mniej się bać strach okolił niemal całe moje ciało. I gdy spojrzałam na kraty znów poczułam znajomy podmuch wiatru wydzierającego się zza ściany. I wtedy usłyszałam dziwny dźwięk, który mogłabym porównać do toczących się butelek po podłodze. Spojrzałam w dół i faktycznie dwie butelki same toczyły się w stronę łóżka. Starałam się nie mrugać oczami, żeby nie stracić ich z pola widoku, bo łatwo by było wmówić sobie jakieś przywidzenia. Podeszłam do nich i wzięłam jedną do rąk. Napis głosił:
,,Nikt nie może tutaj zamieszkać’’
Upuściłam ją na podłogę i wybiegłam z piwnicy. Na dworze było już ciemno, ale nie zwracałam na to uwagi. Smugi cienia wiły się po całym podwórku sprawiając wrażenie żywych. Poręcz na schodach poruszała się, choć nie wiał wiatr, ani nikt tam nie stał. No chyba, ze ta kobieta, która nie chciała się ukazać.
Biegłam na oślep starając się minąć nasz samochód, który ktoś zaparkował tuz przed samym wejściem do piwnicy, jakby uważał, że tam nikt nie mieszka. Dreszcze strachu potęgowały na miarę, gdy nagle zdając sobie sprawę, że biegnę w kierunku kogoś, kogo wcześniej nie zauważyłam. Wpadając na niego krzyczałam już jak wariatka.
- Zostaw mnie w spokoju!
- Ania? Czemu tak krzyczysz?- Zapytał znajomy głos, który natychmiast mój mózg przyporządkował do osoby ojca. Gdy tylko sobie uświadomiłam, że to on natychmiast rozpłakałam się w jego ramionach, a potem zaczęłam opowiadać, co zobaczyłam.
- Butelki? Z napisem, że nikt nie może tutaj zamieszkać?- Uśmiechnął się.- A może po prostu się nieco zdrzemnęłaś? Jest już dość późno…
- Nie! Zresztą, choć i sam zobacz!
Wzięłam go za rękę i prowadziłam prosto do naszej piwnicy z takim zapałem, z jakim wcześniej nie chciałam tam wejść. Gdzieś zapodziałam lampkę, więc zapaliłam świece i nakazałam, aby szedł przodem.
- To było tutaj- pokazałam palcem na pustą posadzkę.- To nie możliwe! Wiem, że tutaj były. Pojawiły się z nikąd i turlały się po podłodze, a kiedy podniosłam jedną z nich właśnie pisało o tym, że nie możemy tutaj mieszkać- Wydukałam na jednym tchu.
Tata przyglądał się podłodze, a potem mnie. Uklęknął na jedno kolano i spojrzał mi w oczy.
- Skarbie, czy na prawdę wydawało ci się, że tutaj były?
Jego szkarłatne oczy błyszczały, choć gdzieś tam w głębi dostrzegałam zawahanie. Chciał mi wierzyć, tego byłam pewna, ale dowody mówiły same za siebie.
- Tak!
- I same się turlały w kierunku łóżka, zupełnie jakby je coś przyciągało?
- No tak!
- I na butelkach był ten dziwny napis?
- Tak! Tak! Tak! No przecież ci mówię!
- Dobrze, więc powiedz mi w takim razie, gdzie one są teraz?
Rozejrzałam się wokoło. Choć jasna poświata ze świeczki dawała dość dużo światła, to jednak musiałam przyznać, że teraz ich tu nie było. Zniknęły, jakby ktoś celowo je zabrał.
- Nie wiem! Nie wiem tato, ale odkąd tutaj mieszkamy dzieją się dziwne rzeczy- zapłakałam. Zupełnie, jakby tutaj mieszkał jakiś duch, albo ktoś inny, kto próbuje sprawić, żebym zwariowała, albo po prostu ktoś chce nas z tego domu, jak to nazywasz tą straszną piwnicę, zwyczajnie wykurzyć!
Ojciec przytulił mnie do siebie pozwalając, żebym wypłakała mu się na sweter.
- Idź wydmuchaj nos i wróć do mnie, dobrze?
- Dobrze- wymamrotałam wchodząc do łazienki na oślep i macając na prawej ścianie papier toaletowy. Gdy już go wymacałam wydmuchałam w niego nos i nie wiedząc gdzie go wyrzucić zawołałam tatę, aby poświecił mi świeczką. Nawet nie próbowałam sobie wyobrazić reakcji matki, gdyby ujrzała na podłodze brudny papier. Od zawsze nam powtarzała, że czystość i higiena muszą być na pierwszym miejscu, bo inaczej nasze kawałki ciała w roli pupy bardzo na tym cierpiały. Wiedziałam to ja i wiedziała to moja siostra. A czuła to moja pupa i jej.
- Już idę- powiedział i za moment rozjaśnił prawie całą łazienkę. Podeszłam do kosza na brudne rzeczy i wrzuciłam tam zasmarkany kawałek papieru, gdy nagle niespodziewanie ujrzałam całą rolkę papieru toaletowego położoną na pralce. Potrzebowałam go jeszcze kawałek, ale nie chciałam napoczynać następnej i z powrotem poszłam do tej obok kibelka, lecz gdy tylko tam się znalazłam natychmiast krzyknęłam.
- Nie!!! To niemożliwe!
- Matko święta kochanie, nie strasz mnie samego. Co się znowu stało?
- Ten papier… on… ja nic już nie rozumiem… no przecież on był tu…
- Jaki papier dziecko?
- No toaletowy! Szłam po ścianie i był tu zaraz nad kibelkiem przymocowany do ściany!
- Aniu, nie mógł być przymocowany do ściany, bo jeszcze niczego tutaj nie przykręciłem. Wiem, że matka chciałaby już mieć wszystko na cacy, ale moja praca jest nieco ważniejsza niż przykręcenie pudełka na papier do ściany.
- Nie o to chodzi tato! Czy ty niczego nie rozumiesz? On był tutaj! Wiem, bo wymacałam go dłońmi i urwałam z niego kawałek i wydmuchałam nos. Papier brudny rzuciłam do tego kosza.
- No i tam jest- sprecyzował ojciec zaglądając do niego.
- Tak, ale ten na pralce wciąż jest nowy!
Tata podszedł do rolki stojącej na pralce i podniósł ją do góry.
- Nie jest nowy kochanie, sama spójrz.
Papier był już nieco odwinięty, choć przed chwilą widziałam, że jego koniec był przyklejony. A na dodatek tej rolki, z której skorzystałam przy kibelku w ogóle tam nie było! Nie wiem, o co chodziło, ale chyba zaczęłam tracić rozum. Bałam się, żeby tylko nie stało się ze mną jak z babcią Amelią. Nie chciałam, aby ktoś mnie zamknął w zakładzie dla obłąkanych podejrzewając u mnie jakąś dziwną chorobę, gdzie nawet, gdy będę normalna, to i tak każdy będzie widział we mnie tylko zwykły przypadek, czyli nie kogoś a coś. Wzrok ojca też sprawiał wrażenie, że studiuje wszystkie za i przeciw moich podobieństw do babci Amelii, ale jeszcze nic nie powiedział. Stał tylko i czekał na mój ruch, bo chyba sam nie bardzo wiedział jak ma się zachować. W końcu podszedł do mnie, postawił szklankę ze świeczką na pralce i znów mnie przytulił.
- Kochanie, ja wiem, że jest ci tutaj trudno się zadomowić, ale musisz zrozumieć, że gdybyśmy mieli inne wyjście, inny dom, to na pewno byśmy w nim zamieszkali.
Pachniał woda kolońską i męskością. Gdy był przy mnie mogłam czuć się bezpiecznie, jednak, gdy tylko się oddalał całe moje bezpieczeństwo odpływało z prądem, który obdzierał mnie z odwagi zastępując ją strachem i złymi myślami.
Do głowy przyszedł mi szalony pomysł, ale musiałam spróbować wdrążyć go w życie. Nie miałam zamiaru do końca swoich dni mieszkać w piwnicy, choćby i nawet tata zamontował w niej najjaśniejsze oświetlenie. Choćby i nawet byli przez cały czas przy mnie i mogłabym spać razem z nimi, to jednak nie chciałam, abyśmy tutaj dłużej mieszkali. A po za tym była tu jeszcze przecież babcia Władzia. Co prawda jej dom był bardzo brudny i zapuszczony, jakby w ogóle w nim nie bywała, ale przecież można by było w nim zamieszkać, gdybym tylko wysprzątała go dokładnie. Zresztą kuchnia babci prawie była już w znośnym stanie, więc za każdym razem, gdy będę do niej zaglądała będę czyściła i myła wszystko, co tylko się da, a potem poproszę najpierw ją, a potem ojca o to, abyśmy mogli zamieszkać u niej. Przekabacę Agatę, żeby mi pomogła, choć pewnie i ona będzie wolała mieszkać u babci, niż w tej norze.
W norze, w której straszy.
- Tato, a gdybyśmy mieli jakieś inne mieszkanie i to całkiem niedaleko, to czy moglibyśmy tam zamieszkać?
Ojciec pokiwał głowa coś tam przemyślając.
- Pewnie tak kochanie. Co prawda przydałoby się trochę gotówki na zarobienie czesnego, bo za każde mieszkanie trzeba zapłacić, ale myślę, że jeśli byśmy te pieniądze mieli, to nie widziałbym powodu, dla którego mielibyśmy mieszkać tutaj- wskazał palcem na podłogę. Znów poczułam powiew chłodnego wiatru. Wydawało mi się, że i ta piwnica by się cieszyła, gdybyśmy zostawili ją w spokoju.
- Super!- Uściskałam go mocno i razem poszliśmy do pierwszego pokoju. Idąc wydawało mi się, jak za karatami ktoś oddalał się z butelkami, które niknęły w ciemności z każdym jego krokiem. Jedyne, na co sobie teraz pozwoliłam, to na przypływ gęsiej skórki, bo w głowie już szukałam sposobu na najszybsze spotkanie z babcią Władzią. Może i nie mieliśmy pieniędzy, a matka mojej mamy była szaloną morderczynią, ale wcale to nie oznaczało, że i ja taka miałam być. Jeszcze zobaczą, kto tutaj jest górą i kto potrafi prawdziwie zadbać o naszą rodzinę.
Dodaj komentarz