,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 8

,, Miłość oznacza pozwolić drugiej osobie prześladować nas’’
                                                                                                  Fiodor Dostojewski
                                                  
                                                8
Babcia Amelia nigdy nie była na nic chora. Znałam ją już od dziecka, choć fakt, że jej córka zakochała się w moim synu nie był dla mnie zaskoczeniem. Wystarczyło, że obie się kumplowałyśmy i spotykaliśmy na różnych akcjach dobroczynnych, żeby tych dwoje sobie przeznaczonych zbliżyło się do siebie na zawsze. I tak zakochani wzięli ślub i potem okazało się, że twoja matka jest w ciąży. Michał bardzo się cieszył na wieść, że będzie ojcem, toteż rozpieszczał twoją matkę jak tylko umiał. Kupował jej wszystko, co tylko chciała i zabierał gdzie tylko chciała. Amelia również cieszyła się na wieść, że zostanie babcią, a Radek, twój dziadek wystrugał nawet z drewna kołyskę dla tego dziecka.
W połowie, chyba w piątym miesiącu ciąży nagle Amelia zaczęła się dziwnie zachowywać. Zaczęła być bardzo zazdrosna o swojego męża, który zaczął rozpieszczać swoją synową strugając jej z drewna różne figurki, a przeważnie słonie, żeby jej się szczęściło. Amelia chodziła wtedy jak struta, bo jej mąż poświęcał teraz więcej uwagi synowej i jej nienarodzonemu dziecku, niż jej samej. Potem jednak w siódmym miesiącu ciąży, pamiętam, bo tego dnia Ela przyjechała do mnie w odwiedziny żeby pokazać mi figurki, które dla niej zrobił teściu i gdy wróciła do domu okazało się, że nigdzie nie ma Radka. Wcześniej zawsze obecny przy niej, teraz nagle gdzieś przepadł. Amelia bardzo zamartwiona, że nie zdążą przed narodzinami dziecka postanowiła za niego wylać betonową podłogę w ich nowym pokoju, bo miał to być pokój dziecka. Przybudowali go specjalnie dla tego maleństwa, a tu kończył się czas, bo matka twoja miała już siódmy miesiąc, a kiedyś dzieci rodziły się wcześniej, przed czasem, więc Amelia sama zalała tam podłogę. Uradowana, że jej się udało dopiero pod wieczór zaniepokoiła się bardziej, bo Radek nie wrócił do domu. Powiadomili milicję, bo tak kiedyś nazywała się policja, lecz wyglądało na to, że twój dziadek przepadł jak kamień w wodę. Dopiero, gdy posadzka już wyschła, a Michał z Elą rozkładali w pokoiku nową wykładzinę twoja matka natknęła się na coś dziwnego w rogu pokoju. Rzeźba przypominała kawałek niemowlęcia wystruganego z drewna, ale do połowy zabetonowanego w podłodze. Nie zastanawiając się ani chwili, że może to być jakiś znak od Radka Michał wziął łom i zaczął na zmianę z młotkiem walić w podłogę, aby tą rzeźbę wydostać. I w końcu natrafił na coś miękkiego…
Był to palec twojego dziadka. A śmierdziało tam tak mocno, że Ela zwymiotowała na podłogę cała się trzęsąc, gdy uświadomili sobie, co może kryć się w posadzce ich pokoju dla niemowlęcia jeszcze nienarodzonego. Michał natychmiast powiadomił policję i stało się oczywiste, że ktoś tam najpierw zabił jej teścia wsadzając mu do oczu jego ostre nożyki, którymi wystrugiwał rzeźby, a potem został zalany bardzo mocnym betonem, który przecież wylewała Amelia. I niestety ze wstrząsu z tego całego zdarzenia, że to Amelia zamordowała swojego własnego męża, bo była to zwykła zazdrość, jak później przyznała, twoja matka niestety poroniła. Jeszcze tego samego dnia zabrała ją kareta całą roztrzęsioną, lecz dziecko w niej było już martwe.
- Czyli, że ktoś był przede mną- powiedziałam nieświadoma tego, że płaczę.
- Tak. Miałabyś brata starszego o pięć lat, bo tyle czasu minęło zanim twoi rodzice zebrali się do kupy i postarali o ciebie.
To było wstrząsające, co usłyszałam. Rodzice nigdy o niczym takim nie wspominali. Mówili, że babcia Amelia była chora na jakąś tam psychozę, ale nigdy nie nazwali jej morderczynią, a tym właśnie była.
Morderczynią.  
- Ale babciu, dlaczego mama i tata nigdy nie powiedzieli mi o tym, że mama już kiedyś była w ciąży?
- Nie dziw jej się. Niektóre sprawy lepiej, żeby nigdy nie pozostały rozwiązane.  
Spięłam się, bo nagle doszło do mnie, że nie wszystko rozumiem.
- No dobrze, ale skoro wszyscy przeżyli taki szok, to, dlaczego już wtedy nie wyprowadzili się z tego domu? Przecież mieli pieniądze i wszystko, a jednak pozostali w tamtym domu.
- Ale tylko ze względu na Amelię. Bo zamiast do więzienia posłali ją do psychiatryka. Twój tata nie chciał, żeby rodzina była obarczona tak wielka winą, jaką było siedzenie w więzieniu. I nie pytaj mnie, dlaczego, bo sama tego nie wiem, ale uwierz mi, że niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć. I uważaj na siebie, gdyby ci się wydawało, że gdzieś czai się zło- prawie szepnęła babcia.
- Wiem, żeby nie być jak babcia Amelia. Ale ja taka nie jestem i nigdy nie byłam. Po prostu nie mogę przeżyć, że mamy mieszkać w tym podziemiu, gdzie straszy.- Nadąsałam się jak małe dziecko, któremu nie pozwolono wziąć cukierka ze stołu. W takiej pozie broda moja wydawała się dużo dłuższa niż w rzeczywistości była. A gdybym wydęła ja jeszcze bardziej, mogłabym otwierać nią butelki z piwami. Niezbyt wyrachowane zajęcie, ale jakie oryginalne.
Babcia nagle zaczęła ziewać. Zupełnie jakby znudziły ją już te wszystkie rzeczy. Podrapała się po podbródku, a potem po kolanie.
- Chyba znów muszę się przespać. Nie pogniewasz się dziecko, jakbym się nieco przespała? Jakoś tak ostatnio wciąż jestem senna. A to zostaw- pokazała na miskę z wodą.- Potem to dokończę.
- Dobrze, ale poczekaj babciu, już tylko został ten kieliszek…
- Później!- Powiedziała odrobinę za głośno, co wyszło niemal jak rozkaz.- Później słonko, dobrze?
Odłożyłam wszystko na bok i wytarłam ręce w brudną szmatkę zawieszoną na kuchence. Odłożyłam ją na swoje miejsce trzęsącymi się rękami.
- Dobrze babciu.
Pocałowałam ją w chłodny policzek i wyszłam. Gdy tylko drzwi się domknęły zamek jakby sam się przekręcił i zamilkł. Nawet nie było słychać jak babcia odchodzi od drzwi. Wychodząc z klatki spojrzałam na uchylone drzwi Pani Sąsiadki, z poza których na mnie zerkała.
- Dzień dobry- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź zaczęłam schodzić ze schodów, gdy nagle usłyszałam za sobą jej głos. Stała u szczytu i gapiła się na mnie podejrzliwie.
- Co tam robiłaś?- Zapytała bardzo ciekawa.
- Byłam odwiedzić babcię- odparłam zmieszana jej nagłym zainteresowaniem.
- Acha- odchrząknęła i odeszła. Dźwięk klucza w zamku zasugerował, że zamknęła je. Tylko, po co? Chyba nie bała się, że ktoś się do niej wkradnie? Bo niby i po co? Co może mieć w domu taka staruszka? Emeryturę?
Na sama myśl już uśmiechnęłam się, bo przecież w Dobrej nigdy nie dochodziło do żadnych kradzieży w mieszkaniach. Ludzie tutaj mieszkający byli zbyt biedni, żeby można było im coś ukraść, albo przynajmniej dobrze się myszkowali. Tak czy inaczej Dobra była spokojnym miastem.
A przynajmniej ja tak o nim myślałam.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 1313 słów i 7090 znaków.

Dodaj komentarz