,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 6

,, Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy’’        
                                                                                                           Deval Jacques
           6
- I jak ci się spało kochanie?- Zapytała mnie mama podając na stole herbatę i kanapki z pomidorem i ogórkiem.
- Śniły mi się same koszmary- odparłam jeszcze zaspanym głosem.- Śnił mi się nasz dom, że cały porósł bluszczem.
- Uuu, to faktycznie był straszny sen. A tobie, co się śniło skarbie?- Zapytała Agę, która też wyglądała na niewyspaną.
- W moim śnie kupiłaś mi pełno balonów różowych, ale jakaś stara baba mi je poprzebijała. Potem śmiała się, a ja płakałam.
- Mówi się starsza kobieta- poprawiła ją mama.
- Ale starsze kobiety nie przebijają balonów, tylko stare baby. Starsze kobiety pieką placki i robią dobre obiady.- Skwitowała siostra, co mama pozostawiła bez odpowiedzi.
Z pustym żołądkiem, ale pełnym mózgiem wzięłam jedną z kanapek i zaczęłam jeść.
- A gdzie jest tata?- Zapytała Aga zbierając ogórki z kanapek.
- Poszedł coś poszukać, ale niedługo wróci.
- Mamo, a czy w tym czymś będziemy mieli jakieś kwiaty?
Mama przekrzywiła głowę na bok i wahała się nad odpowiedzią, choć widać było, że sama uważa to miejsce za ,,coś’’, a nie ,,dom’’. I choć mówi się, że dom jest tam, gdzie jesteśmy my, to jednak ta kwestia nie sprawdzała się w tym przypadku.
- To coś nazywa się teraz naszym domem- powiedziała siadając na krześle obok mnie.
- To jest piwnica i na dodatek w niej straszy- powiedziałam, bo nagle przypomniało mi się, jak widziałam, że starsza kobieta siadała na krześle ojca. Odruchowo spojrzałam za siebie, żeby się upewnić, iż krzesełko nadal tam stoi i stało.
- Przestań już i jedz śniadanie. Potem pójdziecie się trochę pobawić, bo ja muszę poprzynosić tutaj resztę rzeczy. Zresztą tata musi pojechać po lodówkę, bo wygląda na to, że tutaj jej nie ma.
Kanapka przestała mi smakować, bo znów za sobą poczułam lekki wiaterek. Chłodny wiaterek, który nigdy nie zapowiadał niczego dobrego.
- Mamy tutaj jakieś okno?- Zapytałam dostając gęsiej skórki.
- No chyba je widać, prawda?- Pokazała na te wejściowe dwa bardzo niskie, ale długie z drewnianymi obwódkami.
- Ale nie, czy z tyłu mamy jakieś okna? No i kibelek, bo coś mnie zakręciło- skurczyłam się, bo nagle bardzo zachciało mi się siku. Niemal czułam jak mój przecz moczowy wypełniony jest po brzegi ciekła substancją, która z braku mojej przymusowej woli pewnie niedługo sama by zaczęła ze mnie wypływać.  
Wkurzało mnie, gdy nie potrafiłam zapanować nad własnym ciałem. Niby wiedziałam, że chwila, w której mam iść do łazienki zależy tylko ode mnie, ale czas tej chwili był niezwykle ograniczony, co sugerowało, że mój czas rządów nad własnym ciałem dobiegał końca.
- Jest, zaraz po prawo, jak wyjdziesz z tego pokoju. I weź latarkę, bo tam nie ma żarówki. Tata jak wróci, to je pozakłada.
- Czyli, że tam jest ciemno?- Spytałam podnosząc błagalny wzrok na mamę, której wcale moja mina się nie spodobała.
- Przestań marudzić i idź, chyba, że chcesz dać nam pachnącą plamę- rzekła sztywno mama podając mi lampkę ręczną.
W pokoju i kuchni jakoś było widno, choć okno nasze stało w cieniu, gdzie pewnie nigdy nie dotrze żadne światło, ale zaraz za tymi pomieszczeniami była całkowita ciemność. I na dodatek było tam bardzo zimno. Zupełnie, jakby ktoś otworzył lodówkę i czekał aż temperatura spadnie do zera.  
Idąc po ścianie włączyłam lampkę, która dawała dość dużo światła, więc widać było, że faktycznie były jakieś drzwi po prawej stronie. Na dodatek obok nich był przykręcony włącznik pewnie światła, ale skoro nie było tam żarówki, to nie miałam, co go włączać. Jednak odruchowo złapałam za włącznik i zaraz krzyknęłam, bo okazał się bardzo zimny i mokry.
- Czego się drzesz!- Krzyknęła mama stojąc zaraz za moimi plecami.
- Ten włącznik jest bardzo zimny i mokry!- Powiedziałam bardzo głośno cofając się wraz z lampką do tyłu póki nie wpadłam na mamę.
- Pokaż- przeszła przede mną mama i dotknęła go.
- Nic nie jest tu mokre. Możesz przestać straszyć swoją siostrę? Anka, ciągle coś ci nie pasuje. A to, że nie jest to dom, o jakim marzyłaś, a to ściany ci się ruszają, a to włączniki są mokre, choć nie są. Nie wiem, weź coś ze sobą zrób, bo zaczynasz zachowywać się jak babcia Amelia!
Obróciła się napięcie i wyszła pozostawiając mnie znów samą. Nie potrafiąc uwierzyć w słowa matki przełknęłam łzy goryczy i smutku. Nie tyle już chodziło o to, że bardzo bałam się tego miejsca. Teraz chodziło już o nas wszystkich. Mama nie była już taką kochaną i współczującą mamą jak kiedyś, gdy mieszkaliśmy na Zdrojkach. Teraz zamieniała się w bezuczuciową osobę, która zamiast mi pomóc przezwyciężyć strach gardziła moimi lękami.
Ze łzami w oczach otworzyłam drzwi i nawet nie zdziwiłam się, gdy zimny podmuch wiatru okalał mi twarz. Potem zaświeciłam lampką wprost do pomieszczenia, które było łazienką i weszłam tam. Rozejrzałam się i faktycznie nie było tam niczego złego. Na progu po prawo stał kibelek, całkiem czysty, obok dalej umywalka i wanna. Nad wanna wisiała zasłona, pewnie żeby się przykryć, gdyby komuś zachciało się siusiu.  
Nad umywalką stało lusterko doczyszczone w każdym calu, a przynajmniej tak się wydawało, bo bez górnego oświetlenia nie dało się konkretnie określić.
Ustawiłam lampkę na umywalce i załatwiłam się dziwiąc się, że przełącznik do spłukiwania wody działała bez zarzutów. Zupełnie jakby ktoś się nas spodziewał i na przywitanie wyczyścił wszystko, co tylko się dało. Z małym tylko strachem odkręciłam kran, lecz i on nawet nie zapiszczał, ani nie zacharczał. Woda popłynęła czysta i przeźroczysta, więc szybko wsadziłam pod nią ręce opłukując je i przemywając twarz. Rękę odruchowo wyciągnęłam w lewą stronę na ścianę, bo tam w Zdrojkach był wieszak z ręcznikami i natrafiając na ręcznik po omacku wytarłam twarz, lecz gdy chciałam go odwiesić nigdzie nie było zawieszki.
- Mamo, gdzie zawiesiłaś ręcznik?- Zapytałam krzycząc, bo drzwi były uchylone i mama powinna usłyszeć.
- Jeszcze nigdzie, ale tata jak wróci zamontuje dwa koło umywalki. Na razie leżą na pralce zaraz przy wejściu. Weź ten różowy, bo niebieski jest ojca i nie chce żeby się denerwował, że go ktoś pomoczył.
Natychmiast spojrzałam w stronę pralki, gdzie leżały poskładane dwa ręczniki, o których mama mówiła i niemal od razu spojrzałam na swoje ręce.
- Gdzie on jest?!- Wydarłam się piszcząc i odwracając na około siebie, lecz nigdzie nie było żadnego ręcznika, a przecież doskonale widziałam jak miałam w dłoniach ten różowy.
- Co ci znowu jest?- Zapytała mama wchodząc do łazienki.- Tu masz ręcznik- powiedziała i podała mi go do rąk.- Ale najpierw umyj buzię, bo masz na policzku resztki pomidora.
Odruchowo spojrzałam w lustro i faktycznie na policzku, tam gdzie przed chwilą myłam się samą wodą byłam trochę czerwona.
Mama odkręciła kran, lecz najpierw poleciała trochę rdzawa woda, a potem coraz jaśniejsza i w końcu na tyle jasna, że mama umoczyła we wodzie dłoń i przemyła mi twarz.
- A teraz się wytrzyj. I pamiętaj, że ten niebieski jest taty.
Wyszła, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Przecież dobrze wiem, że myłam już twarz i woda była czysta! A na dodatek wzięłam ręcznik, który był tuż obok kranu i wytarłam w niego twarz! Na pewno! To nie mogło mi się wydawać, ani przewidzieć. Wciąż trzymałam w dłoniach ręcznik i patrzyłam na niego, a potem na miejsce, gdzie wcześniej go wzięłam. Na ścianie nie było niczego, na czym mógłby się trzymać, a na kibelku nie mógł być położony, bo przecież spłukiwałam wodę i naciskałam tamten przycisk. Gdyby ręcznik tam był nie mogłam go nacisnąć, ale skoro go tam nie było, to skąd się on wziął?

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 1575 słów i 8121 znaków.

Dodaj komentarz