,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 7

,, Wszystkie domy stałyby się grobami, gdyby nie były otwarte dla gości’’
                                                                                                                          Gibran Kahil
                                                    7
Po tym dziwnym incydencie powiedziałam mamie, że idę się przejść po okolicy. Chciałam zabrać ze sobą Agatę, ale bolał ją ząb. Mama powiedziała, że zabierze ją do dentystki, do której kiedyś chodził tata, bo miał u niej jeszcze swoją kartę, więc skoro i tak mieliśmy tu mieszkać, to na pewno nie odmówi im pomocy. Wzruszyłam ramionami, bo nawet przechadzka samej ze sobą pośród znanych i nieznanych miejsc wydawała mi się bardziej odpowiedniejsza.
Mówiąc mamie, że chciałam się przejść miałam na myśli odwiedziny u babci Władzi i zapytanie o ten nasz nowy dom. Wczoraj jej nie było, ale dzisiaj na pewno powinna już być.
Śmigając po dwa schodki na górę delikatnie zapukałam do starych drewnianych drzwi, gdzie farba zatrzymała się w okolicy końca przydatności, a mianem starocia, które już dawno powinien ktoś włożyć do pieca. Czekając aż babcia Władzia mi otworzy wgapiałam się w pordzewiałą skrzynkę na listy, która była wbita podgiętym gwoździem na środku drzwi. Być może kiedyś był to ładny zielony kolor, który odznaczał się na bieli, jednak teraz bez mała wszystko zlało się w jedną starą całość. Nawet jakaś stara ulotka wciąż w niej tkwiła, ale widać babci to nie przeszkadzało. Zdenerwowana zapukałam raz jeszcze, aż posypały się okruszki skruszałej farby, po czym w końcu usłyszałam znajomy brzdęk i ujrzałam bladą twarz babci. Rzuciłam jej się na szyję, kiedy tylko otworzyła je szerzej.
- Babciu! Byłam u ciebie wczoraj, ale cię nie było! Pani Sąsiadka nas przyjęła i zagrała z nami w gry!
- To wspaniale wnusiu! I kto wygrał?
- Nikt, bo mama zawołała nas do domu.
Posmutniałam, kiedy to powiedziałam, więc babcia objęła mnie w pasie robiąc miejsce, abym weszła do środka. Stare dobrze znane kąty dobrze mi zrobiły na złapanie odrobiny odwagi, choć u babci znajdował się straszny bałagan. Szafka w korytarzu, gdzie babcia zawsze trzymała wszystkie swoje buty, a było ich sporo, stała teraz prawie pusta z wyjątkiem jednej pary laczków, w których zawsze chodziła, gdy kiedyś ją odwiedzaliśmy. Na wieszaku nad tą szafką wisiała jakaś stara kurtka cała pokryta kurzem i jakieś klucze, chyba od domu. W kuchni, do której się wchodziło zaraz z korytarza stał stary kredens w białym kolorze zeszłej jesieni nieco odrapany. Stały w nim brudne szklanki, jakieś sitka, termosy i jeden pęknięty kieliszek, czyli praktycznie wszystko, co może posłużyć miłej starszej pani, jako wartościowe rzeczy z własną historią, której i tak nie pojmiemy.
Kwiaty, których zawsze miała pełno prawie pousychały. Zupełnie, jakby nie było jej w domu bardzo długo. Paprotki zszarzały, choć kilka już z nich stało bardziej ze zesztywnienia, niż z powodu życia. Juka również uschła, co bardzo mnie martwiło, bo przecież sama jej kiedyś ofiarowałam ten kwiat. Nawet pamiętam, jak miał zaledwie metr wysokości, a potem rósł i rósł, aż był o wiele większy ode mnie, a teraz stał skurczony, jak ktoś, kto ma garb i nic nie może na to poradzić. Już nawet nie błagał o wodę, tylko zwyczajnie wyzionął ducha. Lekkie uczucie smutku i nostalgii wkradło się w moje serce, ale nie dałam tego po sobie poznać. Być może nie wszystkie rzeczy, które kiedyś były dla nas łatwe i proste mogły dla osoby starszej okazać się zdatne do wykazania. Nawet sama właśnie wyobraziłam sobie siebie, gdy będę miała sto lat i twarz przybierze odcień choroby, wyniszczenia i stuletnich zmartwień, których przybędzie z biegiem czasu. Być może moje własne dzieci będę mnie odwiedzały i pomagały utrzymać dom, w jako takim ładzie, ale i los może nie być dla mnie tak łaskawy. Mogę na przykład nigdy nie znaleźć męża takiego, na jakiego będę mogła liczyć nie tylko w szczęściu, ale i chorobie i przyjdzie mi starość spędzić całkiem samotnie. Tak jak babcia Władzia. A gdy już będę taka stara i samotna kwiat juki przestanie się i dla mnie liczyć. Dlatego też przestałam osądzać babcię na podstawie wyglądu jej roślin, ale zaproponowałam jej pomoc w uprzątnięciu tego całego bajgla.  
- Babciu, może pomóc ci posprzątać?- Zapytałam, choć kiedyś jak była mniejsza zawsze to robiłam. Babcia raczej nie należała do osób, które dbają o porządek, więc w sumie, to ten bałagan też nie powinien mnie dziwić. Być może z biegiem lat, gdy dorastałam zaczęłam bardziej go dostrzegać i dlatego ten dom wydawał mi się na niezamieszkany, ale co tam. W końcu byłam u babci, a trochę roboty wcale mi nie zaszkodzi.
- Jak chcesz Aniu. Już nie te lata, żeby ganiać ze szczotką- wzdechnęła siadając na krzesełku.
- Dla mnie to żaden problem babciu.
Nabrałam trochę płynu na ścierkę pozostawioną w zlewie i zaczęłam doprowadzać jej kuchnię do porządku. Babcia praktycznie cały czas siedziała i obserwowała mnie jak kiedyś, gdy byłam mała. A ja korzystając z okazji, że nikt się do niej nie wybrał postanowiłam popytać o nasz nowy, lecz stary dom, który chyba zawsze będzie dla mnie tylko straszną piwnicą.
- Babciu, a ty pokłóciłaś się z tatą? Albo może tata obraził cię czymś, bo dawno u ciebie nie byliśmy.
Już miałam powiedzieć, że nie kazali nam nawet myśleć o przyjeździe do niej, ale ugryzłam się w język, bo nie chciałam się mieszać w sprawy dorosłych.
- Nie kochanie. Tata raz w roku do mnie przychodzi. Nawet czasami przynosi mi jakieś kwiaty i posiedzi trochę, ale sama przecież wiesz, że gdy pracował na delegacji nie było to możliwe.
O tym nie pomyślałam.
- Więc dlaczego dzisiaj do ciebie nie przyjdzie? No, bo ja to nawet byłam tu wczoraj, ale nie było ciebie. Agata sięga mi już do ramion. Wyrosła odkąd ostatnio u ciebie byliśmy. Chciałam, żebyś ją zobaczyła. Już nie ma takich ładnych zaróżowionych policzków, które każdy miał ochotę pocałować i pogłaskać. Jej twarz zmieniła się na bardziej dorosłą i zniknął jej ten mały podbródek, który mama zawsze całowała na dobranoc. Teraz ma po prostu wielką brodę, choć nie tak wielką jak ja, ale też nie małą. No i pozbyła się trzech zębów, ale wiem, że jej odrosną. Dzisiaj bolał ją ząb i tata miał ją zabrać do dentystki.
Mówiąc myłam półki starając się nie zwracać uwagi na odpadającą farbę z mebli.
- Może następnym razem kochanie. A wczoraj to spałam trochę, więc pewnie cię nie usłyszałam. Bo kiedy kładę się spać zdejmuję aparat i wtedy mam całkowitą ciszę- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.  
Ukazała mi swoją sztuczną szczękę, która kiedyś za pamiętnych czasów wpadła jej do zupy, aż mama się popłakała ze śmiechu. Dla taty nie było już tak wesoło, bo zgarbił się i wyszedł. Bóg raczy wiedzieć, co robił w łazience z której przyszedł cały czerwony z wypiekami na policzkach. Po brodzie ciekła mu woda, co mama wytarła chusteczką i co było dla mnie bardziej obrzydliwe niż upadek babci szczęki do zupy.
Tak, to były dobre czasy.
- To masz dobrze, bo nie musisz znosić chrapania taty. Drze się jak motor stary. Nie mam pojęcia jak mama to wytrzymuje- uśmiechnęłam się do niej.
- Ooo, on zawsze chrapał, odkąd pamiętam. I jego ojciec też chrapał. Czasem - Zaśmiała się- wydaje mi się, że to nie odgłos maszyny w pracy odebrał mi słuch, tylko właśnie chrapanie tych moich dwóch pociech, ojca i jego.
Babcia potrafiła rozbawić nawet zdechłą żabę. Wszystko, co wokół niej się obracało zawsze się uśmiechało, a jaj koleżanki, które kiedyś do niej przychodziły były tego najlepszym dowodem.
Babcia kiedyś pracowała w Mirandzie, jako krawcowa. Byłam tam kilka razy i gdy wracałam do domu to czasem wydawało mi się, że wciąż słyszę odgłosy starych maszyn do szycia, parowanie żelazek, z których każdy wybuch pary był głośny, niczym gwizd ciuchci jadącej koleją do następnej stacji. Ja czasem, gdy tam bywałam pomagałam babci zapinać guziki w bluzkach. Miałam małe zwinne palce i szło mi to szybciej, niż jej, a ona z kolei mogła wyprasować dużo więcej bluzek, co potęgowało sumę w wypłacie.
Tam zawsze każdy się śmiał. Była tam też taka starsza babcia, która wciąż siedziała przy maszynie i która nie za wiele już słyszała. Babcia z koleżankami robiły jej czasem kawały, bo nie dosłyszała, co mówiły i przekręcała wyrazy, o ile potrafiła odpowiedzieć prawidłowo. Raz nawet pamiętam jak babcia z jakąś Olą jadły śniadanie przy tym samym stole, co ta tęgawa kobieta i ta Ola najpierw upuściła specjalnie łyżkę, żeby podejrzeć tamtej pod sukienkę. A była to bardzo tęgawa kobieta z piersiami przy pępku i brzuchem zakrywającym jej prawie całe kolana. Potem z uśmiechem zapytała się jej:
- Ej? Mosz tam coś?
Tamta nie wiedząc, o co chodzi spojrzała na stosy pudeł z materiałami, które musiała jeszcze tego dnia poprzeszywać i odparła:
- Ooo, całe dwa kartony!
Babcia z panią Ola tak się śmiały, że i ja zawstydzona też się śmiałam. Czasy pracy babci wspominam na wesoło i żałuję, że zeszła już na emeryturę. Ale czas gonił na przód i trzeba było wracać do rzeczywistości.
- Nawet mnie tak nie strasz babciu, bo dzisiaj z nim spałam. Agata z mamą chyba przywykły, bo spały jak zabite, a ja miałam wrażenie, że stoję na autostradzie, gdzie odbywają się wyścigi motorzystów.
Zaśmiałyśmy się. Dobrze było znów móc porozmawiać z babcią. Brakowało mi jej żartów i śmiechu trochę ochrypłego, jak na kobietę, ale mając siedemdziesiąt pięć lat trzeba było się cieszyć tym, że wciąż się żyło, a nie martwić jakąś żabą w gardle. Ona przy tym wieku była niczym jeden wyrwany włos z głowy.
Potem nastała chwila ciszy. Półki zostały wymyte. Włożyłam do dużej czerwonej miski jej szklanki i zalałam je wodą. Teraz zaczęłam je namydlać i całe w pianie wkładać do zlewu. Potem je opłukałam wodą z kranu.
- Babciu…
- No…
Babcia przechyliła nieco głowę na bok, tak jak zawsze, gdy słuchała, co od niej chciałam.
- A dlaczego musimy mieszkać w tej piwnicy?
Cisza. Wiem, że było to trudne pytanie, ale zrobiłabym wszystko, aby tylko móc zamieszkać z nią, a nie tam, gdzie czaiło się coś, czego nie widział nikt, tylko ja. Ten ręcznik, który w tajemniczy sposób znalazł się w moich dłoniach nie był rzeczą normalną, a aż bałam się pomyśleć, że mógł mi go podać ktoś lub, co gorsza coś…
- To był wybór twojego ojca skarbie. Ja w testamencie zapisałam na niego ten dom- pokazała palcem na umyte szafki, które nabrały nieco życia, - ale on go nie chciał.
- Ale dlaczego? Babciu, ja się boję tej piwnicy.- Przestałam na chwilę zmywać i spojrzałam z politowaniem na twarz babci.
- Czemu się jej boisz?- Zapytała tak zwyczajnie, jakby chodziło o niezjedzenie kanapki z dżemem, a poproszenie o kanapkę z masłem i pomidorem.
- Bo tam coś jest. Wiem to. Babciu, tam coś mnie straszy.
- Jesteś tego pewna?
Opowiedziałam jej moje przeżycia z tej piwnicy nie zapominając o tajemniczej postaci starej kobiety. Powiedziałam o zimnie, wietrze i dziwnej ścianie zrobionej z krat. Babcia słuchała mnie wyraźnie jednocześnie zastanawiając się nad tym, co ma mi odpowiedzieć.
- Mama mówi, że to ja straszę Agatę, ale ona sama stała się jakaś dziwna. Zupełnie… jakby przestała mnie kochać.
Udręczona myślą, że powiedziałam to wszystko na głos powróciłam do zmywania naczyń, gdzie pozostał już tylko jeden kubek i kieliszek.
- Ona zawsze będzie cię kochać, bo jest twoją matką. Być może nie zawsze się zgadzałyśmy, co do ciebie, ale…
- Ale?- Znów stanęłam w bezruchu.
- Byłaś jej pierwszym dzieckiem, jakie urodziła szczęśliwie, więc kocha cię na pewno.
- Ale dlaczego nie słyszy, gdy mówię jej, że coś tam jest? Bo jest tam coś. Boje się, że weźmie mnie za wariatkę, jaką była babcia Amelia. Jej psychika została przewrócona i to przez nią tata się zadłużył i musieliśmy oddać dom.
- Tak ci powiedział?
Babcia zdziwiła się na moje słowa i wcale tego nie ukrywała. Jak widać rodzice nie zawsze byli ze mną szczerzy. No tak, dla nich przecież byłam tylko zwykłym dzieckiem, nie osoba dorosłą, toteż mogli mnie karmić różnym kłamstwami, a ja głupia im wierzyłam.
- A znasz babciu inną wersję tych wydarzeń? Może ty wiesz coś, co oni ukrywają. Jeśli tak, to powiedz mi, bo nie chcę, aby brali mnie za głupią. To, że jestem jeszcze dzieckiem wcale nie oznacza, że można mnie wciąż okłamywać. Ja też mam swoje uczucia.
Babcia posmutniała i zaczęła się kołysać.
- Nawet nie masz pojęcia, jakie to było nieszczęście…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 2494 słów i 12964 znaków.

Dodaj komentarz