,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 1

,, Puste  kieszenie nigdy nie powstrzymały nikogo przed podjęciem działania. Mogą to zrobić tylko puste głowy i puste serca’’
                                                                                                       Peale Norman Vincent                                                  
             1
- Tato, ale ja nie chcę, żebyśmy się przeprowadzali- próbowałam protestować, gdy ojciec pakował moje walizki.
- Niestety kochanie ja też nie chciałbym się wyprowadzać z tego miejsca, ale nie mamy innego wyjścia- tłumaczył ocierając spływający pot z czoła.
- Ale dlaczego? Przecież nam tu jest dobrze. Mi jest tutaj dobrze. Już przyzwyczaiłam się do ludzi i ich zwyczajów. Wiem, że każdy sąsiad chce zachować prywatność i nie wolno nam mówić o ich romansach, ani o tajemnicach. Wiem, że w stawie kiedyś utopiła się mała dziewczynka i że jej ciała nigdy nie odnaleziono, choć staw ma zaledwie dziesięć metrów długości i siedem szerokości. Wiem, że w szkole nie wolno nam wchodzić do damskiej toalety nauczycieli, bo ktoś się tam kiedyś powiesił i wiem, że nie wolno wsiadać do obcych samochodów, bo to może być porywacz, który nigdy nas nie wypuści, chyba, że sami umrzemy ze strachu. Ja to wszystko już wiem tato, więc dlaczego teraz mam się wyprowadzać? To nie sprawiedliwe!
Tąpałam nogami jak zawsze, gdy nikt mnie nie słuchał, i choć to czasami działało, tym razem nic z tego nie wyszło. Tata nie ustąpił i dalej wkładał moje rzeczy tam, gdzie na pewno było im ciasno.
- Wiem i cieszę się kochanie, że tego wszystkiego się nauczyłaś na pamięć, ale zrozum, że są rzeczy na świecie, na które nie mamy wpływu.
Zabrał już jedną walizkę do korytarza i teraz przyniósł drugą pustą. Była wyścielona woalem w kolorze zgniłego różu, co bardziej mnie zbulwersowało, bo przecież wiedział, że nie przepadałam za tym kolorem, a mimo tego upychał tam moje bluzki, choć prawie słyszałam jak błagały o litość. Nikt nigdy by nie chciał siedzieć w takiej podłej i w dodatku starej walizce, gdzie nie można było oddychać. Gdyby ktoś go sam tam kiedyś zamknął, to ciekawe ile czasu by wytrzymał.  
- Więc zacznij mieć jakiś wpływ!- Krzyczałam, bo byłam przerażona perspektywą zamieszkania w innym miejscu. W tym mieszkaliśmy zaledwie dwa lata i mieliśmy mieszkać już na zawsze, więc nie miałam pojęcia, dlaczego nagle musieliśmy się wyprowadzać.
- Kochanie- przerwał pakowanie i wziął mnie na kolana. Ostatnio tak mnie posadził, kiedy miałam może sześć lat i kiedy zbiłam sobie kolano tak bardzo, że trzeba było jechać na pogotowie. Krzyczałam ile wejdzie, kiedy kobieta w białym fartuchu poplamiona krwią zakładała mi dwa szewki mówiąc, że kość została nienaruszona i że będę mogła normalnie chodzić.- Nie zawsze  w życiu jest tak jak byśmy sobie tego życzyli.
- Ale dlaczego?
Pogłaskał mnie po głowie, choć mając już dziesięć lat byłam przecież na to za duża.
- Bo ten dom nigdy nie był nasza własnością. To był dom babci Amelii, ale ona zmarła.
- No wiem, ale skoro ona zmarła, to nie możemy w nim nadal mieszkać? Przecież teraz będzie stał pusty.
Tata podrapał się po głowie. Widać było, że myślał nad odpowiedzią, a ja nie chciałam żeby nad nią myślał. Chciałam tylko, aby po prostu mi odpowiedział, dlaczego dom naszej babci już nie może być naszym domem. Dlaczego, skoro tata dobrze się dogadywał z babcią Amelią i skoro zakupił jej lśniącą trumnę, jaką sobie wybrała podobno za życia, teraz nie mógł zamieszkać w nim tylko z nami.
- Skarbie- zaczął, ale nagle przerwała mu mama.
- Dlaczego nie pakujesz naszych rzeczy? Ja już skończyłam pakować rzeczy z kuchni. Przecież zaraz ma nas tu nie być.
- A czemu ma nas tu nie być? Mamo, tata kręci jak szalony, ale może ty przynajmniej powiesz mi prawdę?
Mama spojrzała na mnie, a potem na ojca, który przyglądał się swoim stopom. Chrząknęła i nakazała zabrać mu się do pracy.
- Bo komornik właśnie je zajął. Twoja babcia Amelia, a moja mama niestety nie płaciła rachunków i teraz ten dom jest bardzo zadłużony. Tata i ja nie jesteśmy w stanie go spłacić.
- Zadłużony? Ale jak? Czemu babcia nie płaciła?
- Bo wszystkie pieniądze jakie miała szły na leczenie. Twoja babcia była chora.
Nie przypominam sobie, aby babcia kiedykolwiek powiedziała mi coś o swojej chorobie, choć i w ogóle nie przypominam sobie, żebym miała ja kiedykolwiek widzieć. Co prawda brała jakieś lekarstwa, ale mama mówiła, że chodziła normalnie i mówiła wyraźnie. No, może częściej wychodziła do lekarza niż mama, ale tak, to ja w życiu bym nie powiedziała, że babcia była na coś chora.
- A na co?
- Na psychozę paranoidalną i koniec już pytań, bo mamy czas do wieczora, a już południe. Trzeba jeszcze to wszystko zawieść do Dobrej.
Potem zniknęła za rogiem wracając do kuchni. Tata nic nie mówił, tylko po jej wyjściu wstał i znów wziął się do układania swoich ubrań.
- A gdzie jest ta Dobra?- Zapytałam, bo jeszcze nie słyszałam o takim miejscu.
- Niedaleko kochanie. Na pewno ci się tam spodoba. Zresztą przecież tam mieszkała babcia Władzia, nie pamiętasz?

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 971 słów i 5154 znaków.

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Ten dom skrywa pewnie nie jeden sekret, chora babcia, wyprowadzka. Masz wyobraźnię :)

    22 sty 2019

  • Ewelina31

    @AuRoRa dzięki

    28 sty 2019