,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 22

,, Są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże”
                                                                                                                     Buck Pearl
          22

Chyba po raz pierwszy musiałam przyznać, że wystraszyła mnie moja własna babcia. I to nie swoim wyglądem, bo są staruszki, które malują usta na czerwono, włosy na niebiesko i okalają grubymi kreskami swoje brwi, aby podkreślić ich twardość. W tym wypadku taka babcia byłaby nawet znośna. Ale to co ona mi powiedziała… ,,tam nie może nikt zamieszkać…’’, czy przypadkiem wymówiła te słowa? Czy może był w tym ukryty jakiś sens, którego wciąż nie dostrzegałam? A może ona sama miała coś wspólnego z tym miejscem i chroniła je? Ktoś przecież już mówił, że gdzieś tam w środku piwnicy była ukryta walizka ze skarbem, czy też kufer, już sama nie pamiętałam.  
Czy możliwe, więc, żeby ta wiadomość była prawdziwa?
A czy możliwe, że była na tyle ważna, żeby poświęcić moją rodzinę?
Pytań mogłam zadawać całe mnóstwo, ale i tak brakowało mi odpowiedzi na jedno główne. Wciąż nie miałam pojęcia, dlaczego tylko mnie straszy w tym domu. A raczej w tej piwnicy, bo nawet złote zasłony, porcelanowa zastawa i kilka lokajów nie nadaliby temu czemuś atmosfery prawdziwego domostwa.
Podsumowując, rozmawiałam z kobietą i byłam w domu, który podobno spłonął sporo lat temu. Tata pracował u nich na budowie, choć podobno żadna budowa tam nie miała powstać. Ja sama rozmawiałam z babcią, która podobno zginęła w tamtych czasach, w 1946 roku właśnie w miejscu, gdzie teraz mieszkaliśmy. W strasznej piwnicy, którą nawiedzały chyba duchy, a najlepsze było to, że każdy, a na pewno babcia, Pani Sąsiadka i pani Paulina chciały mnie w to wszystko wtajemniczyć.  
Tylko, po co, skoro każde z nich nie żyło?
Tak twierdziły osobiście.
A ja ich widziałam.
Więc musiały żyć.
Nie, im chyba wszystko padło na rozum. Moja babcia Amelia nie mogła być szalona, bo to one wszystkie wyglądały jakby postradały rozum. Pomoc Żydom? Oddawanie organów w zamian za schron? Kto by się na takie coś zgodził? Chyba tylko nienormalny, świrnięty człowiek. Jednak coś musiało w tym być, bo, po co natrafiłam na te wszystkie rzeczy? Po co ktoś pisał na lustrze: Linnon 1946? Po co te dziwne znikając butelki? I jeszcze ta dziwna ściana z kratami…
Ściana z kratami…
Zaraz!
Gdy sama jej dotykałam tam nic nie było! Dopiero, gdy ojciec przyszedł praktycznie udowodnił mi, że ona tam była. Zupełnie, jakby chciał mnie o tym przekonać, jakby chciałby mnie wystraszyć…
Mama też nie zachowywała się normalnie… Czy możliwe, że ona też chciała mnie do siebie zniechęcić? A może zrazić? No, ale po co? Przecież byłam jej dzieckiem! Nie byłam ani Żydem, ani żadnym mieszańcem, ani nikt nie miał prawa mnie zabijać, czy też choćby sprawiać, żebym się bała. Dlaczego więc miałam wrażenie, że oni to właśnie robią?
Zupełnie, jakby sami chcieli, abym zwariowała…
Chyba wiem, gdzie powinnam szukać odpowiedzi…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 568 słów i 3065 znaków.

Dodaj komentarz