,, Nie ma takiego bólu, którego nie można by wypłakać”
Gogol Nikołaj
26
Przemierzałam nasze podwórko chyba już z setny raz, gdy w końcu w wejściu bramy pojawił się tata z Agatą. Szedł zmachany, podczas gdy Agata podskakiwała radośnie.
- Dostałam loda! Dostałam loda!- Podśpiewywała z radosną miną nic nierozumiejącego świata dziecka.
- A ja też chcę loda.- Stanęłam im naprzeciw z zawiązanymi rękami i miną za pięć groszy.
- Może później kochanie.- Odparł zdyszany tata. Powiedz mamie, żeby zrobiła mi kawy, bo jak za chwilę nie dostanę zastrzyku kofeiny, to wyzionę ducha.
- To ty bierzesz jakieś zastrzyki?- Stanęła zdziwiona siostra, gdzie usta miła otwarte, jakby się spodziewała latającego kawałka mięsa.
- To przenośnia malutka. Po prostu muszę się napić kawy i koniec.
Dzień się kończył, choć jeszcze na niebie nie było widać gwiazd. Delikatny wiaterek wiał mi w twarz, gdy wyglądałam za mamą. Tata i siostra weszli do piwnicy, a ja wciąż gapiłam się w niebo. Poprosiłam nawet Bozię, aby sprawiła, żeby tata wcześniej odzyskał swoje siły i jeszcze dzisiaj kupił mi loda. Najlepiej dużego truskawkowego rożka z posypką orzechową.
Po skończonej modlitwie przeżegnałam się szybciutko i sama wskoczyłam na strome popękany schody.
- Już zaraz wstawię ci wodę na kawę!- Krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi.
Agata siedziała na łóżku leniwie machając spuszczoną nogą i gapiąc się w sufit, z którego odpadał tynk. Tata przebierał spodnie z roboczych na dresowe, więc odwróciłam głowę, bo brzydziłam się nagości swoich rodziców. Co innego było zobaczyć siebie, czy też siostrę nago, a co innego tatę nawet w spodenkach. Wstrząsnęłam całym ciałem z dreszczem odrazy i podchodząc do szafki z kawą wzięłam pojemnik i nasypałam mu dwie łyżeczki. Sobie też do szklanki nasypałam odrobinę, choć wątpiłam, żeby miało mi smakować.
- Ania, choć ze mną siku.- Powiedziała siostra szarpiąc mnie za ramię, gdzie trzymałam szklankę.
- Ała, zaraz! Masz szczęście, że mocno trzymałam szklankę, bo inaczej by wypadła i się zbiła. A wiesz jak mama je lubi.
Siostra, choć już pięcioletnia z hakiem wciąż nie sięgała mi ramion. Patrzyłam na nią jak na niewinne zwierzę, gdy prosi o coś dla siebie, a nie chce popadać w kłopoty.
- Ale siku…- Mamrotała trzymając się krocza.
- O matko już idę!
Poszłam razem z nią, choć jak zwykle szła z tyłu zamiast obok mnie.
- Czego się tak boisz? Przecież tu nikogo nie ma.- Prychnęłam pogardliwie.
- Jak to nie ma? Przecież cały czas powtarzasz, że tu straszy- Odparła szeptem za mną.
- No tak, ale i tak nikt mi nie wierzy. Przecież wciąż się ze mnie śmiejecie.
- Nie prawda! Ja się nie śmieję.
- Akurat.
Prąd mieliśmy już wszędzie, więc nie wiem, dlaczego nagle zaczęła się bać. Może i nie było światła dziennego, ale i tak zwarzywszy na ciemności, jakie tu wcześniej panowały piwnica świeciła niemal słonecznym blaskiem.
- Wchodź, a ja poczekam za drzwiami.
- Nie, wejdź i tylko się odwróć. Tak zawsze mama mi robiła. A tak w ogóle to gdzie ona jest?
Stałam odwrócona plecami do miejsca, gdzie załatwiała się Agatka, ale i tak miałam w głowie cały jej obraz.
- Nie wiem. Może znowu poszła na zakupy. A wy nie widzieliście jej?
- No coś ty. Przecież to ty szybciej poszłaś, a ja jeszcze tam byłam i bawiłam się z Kasią. A wiedziałaś, że ona w domu ma domek dla lalek? I mało tego na dodatek jest tam jeszcze Ken.
- Super. Pewnie też byś taki chciała, nie?
Agata spuściła wodę w toalecie i teraz myła ręce pod kranem. Odwróciłam się do niej i sama podeszłam spojrzeć na siebie w lustrze.
- Mnie też podsadź.
Wzięłam ją pod boki i razem teraz patrzyłyśmy w lusterko. Byłam nieco potargana, ale to i tak było niczym w porównaniu z Agaty sterczącymi włosami.
- No już.- Powiedziała, gdy ja wciąż ją tak trzymałam, bo zaraz za naszymi plecami Starsza Kobieta gapiła się na nas. Stała we wejściu i patrzyła się mrużąc groźnie oczy. Jej chusta była nieco przekrzywiona na bok, ale po za tym była tak samo ubrana jak ostatnio.
- No pość mnie.- Ponagliła prośbę siostra, choć ja nadal gapiłam się na tą staruszkę. Wiedziałam, że nie przyszła bez powodu. Z jej wizytami nie wiązało się nic złego.
Siostra zaczęła kopać mnie nogami i dopiero wtedy ją pościłam prosto na próg umywalki, w który zaryła nosem.
- Aaaa!- Wydarła się i upadła do tyłu.- Zaczęła piszczeć tak mocno, że za chwilę przybiegł tata i podniósł ją z podłogi.
- Co ty jej zrobiłaś? Na litość boską, krew jej leci z nosa! Daj mi szybko jakąś szmatkę! i zamocz ją w zimnej wodzie- Nakazał tata. Szybko zrobiłam, o co prosił, co chwila przepraszając swoja siostrę za ten wypadek.
- Aga, ja przepraszam! To było przypadkowo!
Tata wziął ją na ręce i razem wyszliśmy z łazienki. Zgasiłam tam światło i ruszyłam za krzyczącą siostrą.
- Gdzie jest matka?- Ryczał ojciec cały spanikowany.
Po raz pierwszy widziałam tatę jak opatrywał komuś ranę. Zawsze takimi rzeczami zajmowała się mama i ona, jako jedyna potrafiła przykładnie obmyć ranę, żeby nie wdała się infekcja, starannie przykleić plasterek i nawinąć na niego bandaż. Tata nie potrafił nawet sam sobie założyć zwykłego bandaża, więc kiedy Agata wciąż krzyczała on sam zaczynał krzyczeć, bo nie potrafił się nią zająć. Krew wciąż kapała, a on zamiast pozwolić się jej położyć trzymał ją w objęciach.
Żal mi się jej zrobiło, bo to nie z mojej winy ona teraz cierpiała, tylko wszystko ukartowała ta Starucha. Czego ona od nas chciała? Przecież złożyłam im obietnicę, że rozwikłam tą zagadkę i mieli zaczekać, a nie wtrącać się w moją rodzinę. Nie grali czysto i zaczynałam się obawiać, że to oni mogą nie dotrzymać słowa.
- Połóż ją na łóżku i niech odchyli głowę do tyłu.
Aga wciąż płakała, co jakiś czas piszcząc, gdy zauważała, że szmatka robiła się czerwona.
- Uspokój się moje dziecko, ciii…- Powtarzał tata raz za razem, jakby mnie w ogóle nie słyszał.
- Gdy ja rozbiłam sobie nos mama kazała mi się położyć i trzymać wysoko odchyloną głowę do tyłu. Zaraz po tym przestanie, zobaczycie- Mówiłam starając się przekrzyczeć szloch siostry.
- Ja nie chcę umierać!- Darła się, a mnie zaczynało to denerwować.
- Właśnie jak się zaraz nie położysz to umrzesz!- Wrzasnęłam i dopiero wtedy Aga wyswobodziła się w objęć ojca i sama ułożyła się na łóżku.
- Ta… a… ak?- Wyjąkała przerywanie płacząc.
- Tak, a teraz odchyl głowę do tyłu. Pokażę ci.
Aga zrobiła w końcu, co chciałam, a obok przy łóżku tata przyglądał się całej scenerii.
Podeszłam do łóżka i zapytałam delikatnie:
- Gdzie cię boli najbardziej? Tu na dole w nosku, czy raczej na górze?
- Na a… dole… e… e – wyjąkała.
- Pokaż.
Schyliłam się do niej, ale cały nos miała umazany krwią.
- Daj mi tata tą szmatkę, bo nie wiem, co tam jest.
Tata podał mi przyglądając się jak małe dziecko, gdy patrzy jak tata składa części od samochodu. Wytarłam jej najdelikatniej jak potrafiłam nosek i dopiero, gdy był czysty ujrzałam cieniutką kreskę wzdłuż pod lewą dziurką od nosa.
- Nie e… poja… ade do sz… sz… pitala?
- Nie. Możesz już leżeć normalnie.
Podłożyłam jej poduszkę pod głowę i kazałam tylko leżeć. Tacie poleciłam przytrzymać szmatkę jeszcze pod noskiem, a sama poszłam po herbatę dla siostry.
Moja szklanka stała na stole i herbata była w niej chłodna, więc jej ją podałam.
- Napij się i znów połóż, dobrze?
- Ta… a… ak.
- A co ja mam zrobić?- Zapytał poruszony moją opiekuńczością tata.
- Nic. Możesz przy niej posiedzieć, a ja przyniosę ci kawę.
Mężczyźni w obliczu bólu i płaczu byli zupełnie bezbronni i bezużyteczni. Równie dobrze mogłoby komuś uciąć stopę, a ten by tylko pocieszał i przytulał. Tata może i był silny, bo duże pustaki nosił jak zabawki, ale jeśli chodziło o emocje, to całkiem się do niczego nie nadawał.
- A gdzie jest mama?- Zapytała Agatka, gdy już trochę się uspokoiła.
- Nie wiem kotku.- Odparłam siedząc na brzegu łóżka i czule ją głaskając po główce.
- A może się zgubiła?- Zapytała, jakbym była otwartą księgą, która wszystko wie. Wystarczyło spytać, a ja już znałam odpowiedź na to pytanie.
- Raczej nie. Mama jest już dużą dziewczynką i zna tą okolicę. Na pewno niedługo wróci. Wtedy pochwalisz się, że zdobyłaś niewidzialny medal za odwagę, bo posłuchałaś mnie, gdy kazałam ci odpoczywać i na pewno będzie z ciebie dumna.
- Ale dlaczego niewidzialny? Czy to oznacza, że go nie ma?
- Jest w naszych głowach głuptasku. Wystarczy, że ja i ty będziemy o tym wiedziały. Staniemy się wtedy wytrwalsze i silniejsze, gdy znowu stanie nam się coś złego.
- Ale ja nie chcę, aby stało nam się nic złego. Nie chcę, żeby znowu coś mi się stało, bo to boli. I to nie jest taki zwykły ból, tylko taki pukający, jakbyś mi uderzała młotkiem w nos tak pak, pak, pak.
Uśmiechnęłam się do niej. Trzeba było przyznać, że czasami potrafiła być słodka.
- Wiem kotku i współczuję ci. Zresztą spójrz na tatę. – Odwróciła głowę w stronę kuchni, gdzie siedział przy stole i trzymał się za głowę dwoma dłońmi.- On to dopiero był w strachu, gdy zobaczył krew. Tylko mu tego nie powtarzaj, ale wyglądał jak panienka, która wskoczyła na taboret, bo zobaczyła mysz.
Teraz ona się zaśmiała.
- No! Widziałam. Tylko ty wiedziałaś jak mi pomóc, bo mamy nie było.- Znów spojrzała na mnie.- Naprawdę nie wiesz gdzie może być mama?
Pokiwałam głową, że nie. Sama zastanawiałam się gdzie się podziała.
- Na pewno niedługo wróci. Na pewno.
Dodaj komentarz