,, Tam nie może nikt zamieszkać..." cz. 11

,, Udawanie dobroci odstręcza bardziej niż otwarte zło”
                                                                                                                Tołstoj Lew
           11
Śniadanie zjadłam na milczka. Nie wyobrażałam sobie, abym miała się do niej uśmiechać i dziękować za nocną eskapadę miłości. Policzek wciąż mnie palił, choć teraz to może bardziej wspomnienie o nim i ta jej mina mówiąca, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. O dziwo, matka rano znów była miła, a raczej zwykła, taka sama odkąd po raz pierwszy tu przyjechaliśmy. Spytała nas jak minęła noc i każda z nas odpowiedziała zgodnie, że dobrze. Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby zapytać o nocny policzek, bo nie wiadomo było, co z tego wyniknie, a przecież chciałam wszystko łagodzić tak, żeby delikatnie wprowadzić nas do domu babci.  
- Skarbie, dzisiaj idę do Normanów pytać o posadę na budowie- powiedział dumnie tata, jakby chodziło o pójście do banku po grubą gotówkę, która na dodatek byłaby nasza.
- To wspaniale- odrzekła nie patrząc na niego, bo smarowała swój chleb Delmą.
- No i jeśli Agatka zechce, to może iść ze mną. Normanowie mają dwóch bliźniaków w jej wieku i córkę rok od ciebie młodszą- odparł patrząc na zadowoloną minę Agaty.
- Mogę? Mogę? – Pytała radośnie siostra, bo cokolwiek, czy też gdziekolwiek można by było pójść, aby jak najdalej tej piwnicy wydawało nam się nagrodą.
- A co z Anią?- Spytała, jakby pozostał jeszcze jeden bagaż, choć każdy miał dwie ręce zajęte.
- Ja pobiegam sobie po parku, albo coś tam. Nie musisz się o mnie martwić -Szepnęłam na ucho tacie, co skwitował uśmiechem.
- Tylko nie narób nigdzie szkody- powiedziała mama mieląc chleb w ustach. Pomidor spadł jej na stół, ale udałam, że tego nie widzę, choć w duszy śmiałam się. Przynajmniej niech to będzie dla niej nauczką, pomyślałam. A nawet gdyby wpadł tam mały zarazek, który by wywołała u niej biegunkę też by jej nie zaszkodził.  
Mały rewanż jeszcze nikomu nie zaszkodził.
I tak tata poszedł do państwa Normanów, a ja w swoją stronę. Czasami zastanawiało mnie, co mama robi sama w tej piwnicy, ale wolałam nie pytać. Gdyby miało się okazać, że ciągle układa nam w szafkach, albo sprząta niewidoczne kurze, to jeszcze gdyby zobaczyła moje zainteresowanie mogłaby poprosić mnie o pomoc, a przecież miałam ważną rzecz do zrobienia. Brudny dom babci musiał jak najszybciej zamienić się w czysty dom gotowy do przyjęcia naszej rodziny.  
Niestety babci nie było w domu, albo znowu spała, więc zapukałam do drzwi Pani Sąsiadki.
- Kto tam?- Zapytał jej ochrypły głos.
- To ja, Ania. Mogę wejść?
Brzdęk klucza i cichy skrzyp, jaki towarzyszył otwierającym się drzwiom jakoś tak zadziałał na mnie kojąco. Weszłam do środka i jak zawsze usiadłam przy stole.
- Herbaty?- Zapytała.
- Nie, nie trzeba. Przed chwilą zjadłam śniadanie, więc jestem syta.- chciałam też dodać i gotowa do roboty, ale nic nie dodałam.
- Zagrasz?- Spytała, choć twarz jej zdradzała niewyspanie. Ciemno brązowe oczy podkrążone z ciemnymi obwódkami mówiły, że tej nocy nie spała najlepiej.
- Nie, w sumie to nie przyszłam pograć, tylko może bardziej popytać. U mnie nie ma z kim rozmawiać, a babcia nie otwiera drzwi. Już miałam wrócić, ale pomyślałam, że Panią odwiedzę.
Uśmiechnęła się blado, ale bardziej jakby na widok pół zgniłego jabłka, które dostała za darmo, niż gdyby sama sobie kupiła piękne, czerwone i soczyste.
Nie wiem skąd nagle przyszło mi do głowy słowo ,,Lennon’’, ale jakoś tak odruchowo je wypowiedziałam.
- Co powiedziałaś?- Spytała ożywiona.
- Chyba Lennon, 1946- wypowiedziałam jakbym gdzieś o tym czytała, albo ktoś mi coś takiego powiedział, że utkwiło mi w pamięci.
- Wiesz?
Obruszyłam się. Co miałam wiedzieć? Słowo same wyrwało mi się z ust, ale najwyraźniej musiało coś znaczyć skoro Pani Sąsiadka o nie pytała.
- Niby, co?
Przyjrzała mi się uważnie i usiadła obok mnie przy stole patrząc nieprzenikliwie w moje oczy. Przez ułamek sekundy patrzyła na mnie jak na wroga, ale zaraz po chwili znów jej twarz poszarzała i sprawiała wrażenie nieobecnej.  
Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale w szkole pani nauczycielka od języka polskiego kiedyś mi powiedziała, że jestem nadzwyczaj spostrzegawcza i że niewielu ludzi ma tą cechę. Dlatego dostrzegłam jej udawane ziewanie i ożywienie w oczach, gdy się odwracała, choć starała się je maskować. Linnon najwyraźniej był dla niej czymś ważnym, czego ja nie wiedziałam, a ona jakby pilnie strzegła. Obym tylko tymi spostrzeżeniami nie wsadziła palca w gniazdo szerszeni.
- O wybuchu. Chyba jest niewiele osób, co go pamięta.
Wybuch, wybuch, powtarzałam w myślach, bo coś mi się chyba kojarzyło. Gdzieś o tym czytałam… gdzieś…
- Tak! Czytałam coś o tym Linnonie 1946 w jakiejś starej gazecie. Ktoś chyba przed nami zostawił ją na stoliczku w trzecim pokoju, to znaczy w tym ostatnim, gdzie śpię, gdzie są kraty. Niestety nie czytałam tego do końca, bo czytanie nie idzie mi najlepiej.- Tak się rozgadałam, że zapomniałam, po co to mówię. Zresztą, chyba gdybym nagle zmieniła temat, chyba nie uznałaby mnie za wariatkę. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Postanowiłam wiec jej zadać jakieś pytanie.- Pani coś o tym wie?
- Czy wiem?- Podrapała się po głowie, gdzie resztki włosów wciąż jeszcze brązowych leżało spokojnie uklepane do następnego czochrania, choć wątpiłam, czy miała w domu grzebień, albo szczotkę.- Niewiele osób wie. A skąd miałaś gazetę? Musiała być bardzo stara, skoro o tym pisało.
- Nie wiem. Gdy się tam wprowadziliśmy już chyba była. Ale nie była zakurzona ani zmięta. Co prawda brakowało pierwszej strony, tak, dokładnie pierwszej, ale reszta została nietknięta, ani nie pognieciona. Zupełnie jakby była nowa, tyle, że stara. Rozumie Pani?
W tych określeniach już sama zaczynałam się gubić. Ale faktem było to, że tak na prawdę nie sprawdziłam daty jej wydania. A zresztą jak miałabym to zrobić skoro brakowało pierwszej strony?
- I czytałaś, co tam było?
Prawie przenikała mnie wzrokiem bawiąc się długopisem.
- Coś tam, ale niech mi Pani powie, co Pani wie.- Wystrzeliłam, bo zaczynało mnie to coraz bardziej ciekawić.
- Nie jestem pewna, czy jest to historia dla ciebie. Zresztą niewielu już nas zostało. Ten, kto pamięta, chyba wolałby o tym zapomnieć, a ten kto nie wie, może lepiej, żeby nigdy się nie dowiedział.
Wpatrywała się w długopis i niemal widziałam jak oczyma wyobraźni wracała do tamtych czasów. Być może nawet sama przeżyła tą historię osobiście, kto wie? Być może nawet pomorze mi ją zrozumieć.
- Może i mam dopiero dziesięć lat, ale niech mi pani wierzy, że nie o jednym już słyszałam i nie jedno widziałam. A na dodatek jakiś duch chce żebyśmy się wyprowadzili z tego miejsca.
Co prawda nie chciałam tego powiedzieć, ale skoro już rzuciłam tą piłeczkę, to chyba muszę po nią iść. Dokądkolwiek by mnie to nie zaprowadziło.
- Kobieta hmm…- Zamyśliła się, choć bym powiedziała, że może nawet bardziej się ożywiła.- Starsza? Widzisz jej twarz?
To mnie zaskoczyło.
- Nie, bo przychodzi tylko w nocy. A Pani mi wierzy?
Teraz to ja patrzyłam na nią nieco ożywionym wzrokiem.
- Cóż, wierzę nie wierzę, ale może nawet czasami sama nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Widzisz, tutaj dzieje się wiele rzeczy, ale nikt nie zwraca na nie uwagi. Jednych uważa się za idiotów, a drudzy udają, że niczego nie widzą, choć wiem, że widzą i może nawet słyszą.
- Mama też uważa z tatą, że zmyślam.
- Tak ci powiedzieli?
- No. Być może nawet zaczynają mnie traktować jak moją babkę Amelię.
- Tą z Grupy Żywych?
- Jakich Żywych? Moja babcia nie miała żadnej grupy, choć… w sumie to sama nie wiedziałam o niej zbyt dużo. Tylko tyle, co mi mama opowiedziała, czyli, że prawie nic. Mówią o niej, jako o obłąkanej. Podobno nie płaciła rachunków i dom został zadłużony, a babcia Władzia twierdzi, że zabiła tam własnego męża, dziadka Radka.
Patrzyłam na reakcję Pani Sąsiadki, lecz o dziwo, nie wydawała się być zdziwiona. Może nieco kiwała głową, ale trudno było wyczuć, czy ze starości, czy z uznania, że tyle wiem.
- Acha. I powiadasz, że tutaj ktoś chce was przepędzić?
Nagła zmiana tematu nieco wzburzyła mój watek, ale najwyraźniej ten dom, to znaczy ta piwnica kryła tam całą tajemnicę.
- Tak. Najpierw powiedziała to ta starsza pani, a potem ta mała dziewczynka.
- Jaka dziewczynka?
- No, nie wiem, ale też tam przyszła, zaraz po tej strasznej kobiecie. Była mała, ale może była nawet w moim wieku, lub mniejsza, nie wiem. Wszystko to działo się nocą, kiedy wszyscy spali. Powiedziała tylko, że mam się spieszyć, bo już niedługo…- urwałam.
- Niedługo, co?- Zapytała poruszona Pani Sąsiadka.
- Niedługo…, ach! Zapomniałam! Coś tam powiedziała dalej, ale już sama nie wiem dokładnie.
Przyłożyłam dłonie do głowy próbując wszystko sobie przypomnieć, co zdarzyło się po kolei, ale z niewiadomych powodów miałam pustkę w głowie. Myślałam i myślałam, ale wciąż kończyło się na ciemnej plamie, która wszystko zamazywała.
- Weź- powiedziała do mnie Pani Sąsiadka podając mi do rąk mały niebieski notesik z długopisem przewiązanym kokardką.
- To dla mnie? A po co?
Powinnam jej podziękować, ale ujrzałam jakiś ukryty w tym wszystkim cel.
- Żebyś mogła sobie wszystko zapisywać. Wszystko, co ujrzysz, lub… będzie ci się zdawało, że widzisz zapisz w tym notesiku. Być może nieco później ujrzysz w tym głębszy sens.
- Ale co mam w nim pisać? Te dziwne rzeczy też?
- Właśnie te dziwne rzeczy. Tylko nie pokazuj go nikomu. Sama zresztą wiesz, że gdybyś powiedziała mamie, że nawiedza cię starsza kobieta i potem dziecko mogłaby wziąć cię za kogoś, kim wcale nie jesteś i po co ci to by było?
Czułam się jak na jakiejś misji, którą miałam do spełnienia. Z każdej strony biły jakieś tajemnice i wszystko to musiało zostać zapisane, ale schowane przed wzrokiem innych ludzi.
- To może ja już zapiszę to, co pamiętam co mnie spotkało, dobrze?
- Dobrze dziecko, a ja w tym czasie zaparzę nam herbaty.
Wstała od stołu, ale nie patrzyłam już w jej kierunku. Zaczęłam jednak opisywać zdarzenia, które pamiętałam, nawet te niepełne. Być może coś sobie później przypomnę.
1.Turlające się białe butelki po podłodze w pokoju i napis na nich ,,Nikt nie może tutaj zamieszkać’’.
2.Ktos mi podał ręcznik różowy w łazience, choć go w tym miejscu nie było.
3.Ktos mi podał rolkę papieru toaletowego, choć go w tym miejscu nie było.
4. Co jakiś czas dziwny chłód wylatuje z trzeciego pokoju zza krat, choć podobno jest tam zabetonowane.
5. Pojawienie się starszej kobiety w rogu pokoju drugiego.
6. Pojawienie się po niej małej dziewczynki, która kazała nam stąd uciekać póki jest jeszcze czas.
I nie wiem, czemu, ale za siódmy punkt dodałam:  
7. Dziwne zachowanie mamy.
8. Linnon 1946.
Ta nazwa kryła w sobie wiele tajemnic. Być może nawet była kluczem do zrozumienia całej sprawy, ale z braku większych wskazówek nie potrafiłam do niczego dojść.  
Pani Sąsiadka postawiła na stole dwie szklanki z herbatą, do których włożyła po plasterku cytryny.
- Osłodziłam ci jedną łyżeczkę.
- Dziękuję. Chyba zapisałam już wszystko, co pamiętam. Coś, co się wydarzy znowu też będę zapisywała, choć nie wiem czy będę w stanie.
Przyznać się do strachu nie było mi łatwo, ale co miałam poradzić na to, że właśnie go odczuwałam najbardziej? Kiedyś wydawało mi się, że w Zdrojkach Lewych byliśmy szczęśliwi, ale nie wiem czy bym się cieszyła, gdybym wiedziała wcześniej, że tam kogoś zabito. I to mojego własnego dziadka, przez moją własną babcię. Rodzice po tym, co sami przeszli pewnie obawiali się, że mogłam odziedziczyć dziwność babci i dlatego wciąż zapewniali mnie, że tutaj nic się takiego nie dzieje. Być może, dlatego mama tak na mnie zareagowała w nocy. Pewnie chciała mnie doprowadzić do porządku, a nie przestraszyć, czy ukarać. Idąc tokiem tego myślenia szybko wymazałam siódmy punkt z mojej listy. Kochałam przecież moją mamę i nie można było obarczać jej za winy mojej babci. Pewnie ona sama cierpiała najbardziej.
- Wie pani, co? Ja może podziękuję za herbatę, bo coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
Odwróciła się do mnie bardzo zainteresowana, lecz nie chciało mi się tłumaczyć jej mojej nagłej potrzeby przytulenia własnej matki. W tym akurat nie było niczego dziwnego, więc nie mogłam tego zapisać, ani nie było to na tyle ważne dla niej, aby jej o tym powiedzieć.
- Nic, po prostu muszę wracać do piwnicy.
Nie wiem czy powiedziała coś jeszcze, bo nie słuchałam. Chciałam tylko jak najszybciej znaleźć się w pobliżu mamy i zapewnić ją o mojej miłości do niej. Jedno dziecko już straciła. Nie pozwolę, aby straciła następne.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 2513 słów i 13203 znaków.

Dodaj komentarz