,,Pamiętaj, jeśli masz w życiu wszystko, co tylko może zapragnąć każdy, łącznie z tobą i gdy pewny jesteś, że już niczego ci nie potrzeba, to znaczy, że jesteś albo w niebie, albo to tylko sen”
Ewelina Przespolewska
15
Gdy się obudziłam pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam było złapanie się za szyję, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyję i czy nie ma tam niczyjej dłoni. Wiem, że to głupie, ale wciąż miałam wrażenie, że odczuwam obcy dotyk dłoni i grubych, silnych palców wbijających mi się w szyje. Obmacałam ją dokładnie, lecz zdawała się być nietknięta. Wyglądało na to, że musiał to być straszny sen, choć raczej Starsza Kobieta nie przychodziła do mnie, gdy spałam. I ten mężczyzna, o którym śniłam, zupełnie jakbym szła za nim i wszystkiemu się przyglądała. Ktoś go zabił na moich oczach, a potem przykrył jego ciało jakimś kocem, aby nie pozostawił śladów krwi na podłodze. Wyglądało na to, że ta zbrodnia była planowana, bo jak wyjaśnić nagłe pojawienie się koca zaraz obok zaatakowanego?
Przetarłam jeszcze zaspane, choć wyspane oczy i wstałam niemal natychmiast się ubierając. Koszulka polo i getry leżały na krzesełku jak je wczoraj zostawiłam, a że ich nie ubrudziłam mogłam założyć je jeszcze raz. Nie miało dla mnie sensu rzucania tych rzeczy do pralki, która już wraz z koszem była przepełniona brudnymi rzeczami, bo odkąd tutaj byliśmy mama jeszcze ani razu ich nie wyprała. Zupełnie, jakby zapomniała obsługiwanie tajemniczej maszyny, która po kilku kliknięciach zamykała się, sama pobierała wodę i na koniec otwierała się sugerując, ze suszenie nie należy do jej obowiązków. Zresztą już wkrótce braknie nam czystych ubrań, a wtedy dopiero będzie kłopot. Ja tam sobie poradzę. Pójdę do babci Władzi i ona mi je upierze, ale z tatą nie pójdzie mamie już tak łatwo.
Wzruszyłam jednak ramionami, bo skoro mama nie przejmowała się tatą, to ja tym bardziej nie powinnam.
Oświeciłam światło w łazience i rozejrzałam się dookoła. Pusto. Żadnej mamy, żadnych duchów, ani niczego, co by mi uniemożliwiło normalne skorzystanie z ubikacji. Weszłam, więc pewnie i załatwiłam swoją potrzebę. Potem spłukałam wodą, gdzie wciąż się nic nie działo i umyłam ręce. Dopiero gdy spojrzałam w lusterko zobaczyłam za sobą małą dziewczynkę!
Obejrzałam się odruchowo spoglądając w ten sam kąt, lecz ona zniknęła. Potem znów powróciłam do lustra i ona znów tam była. Jakby mieszkała w tym lustrze, no, bo nie znałam lepszego wytłumaczenia, że tutaj jej nie było. Nie mogła być przecież Alicją z Krainy Czarów, ale niewykluczone, że tam w lustrze istniał jakiś inny świat.
No chyba, że i ona była jakimś duchem…
- Kim jesteś?- Zapytałam patrząc w lusterko w miejsce, gdzie stała. Dziewczynka nie odpowiadała. Szybko przeczesałam ją wzrokiem. Miała krótkie i proste brązowe włosy do ramion z grzywką na czole. Mały krótki nosek, wąskie usteczka i dość duże okrągłe brązowe oczy. Wokoło nich były brązowe obwódki, wyglądające na niewyspanie, albo sugerujące jakąś chorobę. Miała na sobie niebieski sweterek wełniany, gdzie na górze brakowało dwóch jasnych guziczków. Była w brązowej spódniczce, skarpetach białych zaciągniętych do kolan i w czarnych lakierowanych bucikach odrobinę porysowanych na około.- Masz jakieś imię?- Zapytałam próbując nawiązać jakikolwiek kontakt z kimś, kogo nie było, a był w lustrze.
- Nata- odparła nieśmiało wciąż patrząc mi prosto w oczy.
- Kim jesteś Nata? Dlaczego przychodzisz akurat do mnie? Czy to ty zamieniasz się w tą Straszną Kobietę? Wczoraj o mało mnie nie udusiła.
Nie odpowiedziała, tylko zaraz spojrzała jakby w głąb ściany. Zrobiła duże przestraszone oczy i wniknęła w ścianę. Zanim jednak schowała się w ścianie, czy też ją przeniknęła zdążyłam zauważyć, że to nie z mojego powodu uciekła. Ona spojrzała przeraźliwie w bok, zupełnie jakby się czegoś, lub kogoś bała. Nie czekając, więc za czymś, co nawet ją przerażało wybiegłam z łazienki prosto do kuchni, gdzie już krzątała się mama.
- Przespałaś śniadanie. Podobno boisz się tego domu, a śpisz w nim najdłużej- powiedziała zanim zdążyłam się z nią przywitać i powiedzieć, że przeczuwam coś złego.
- Znowu śniły mi się koszmary. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.- Odparłam stojąc tuż za nią.
Mama zdążyła schować ostatnią szklankę do półki i odwróciła się do mnie.
- Bo, za dużo czytasz gazet!- Powiedział przeraźliwy gruby głos z głową Starszej Kobiety w chustce na głowie.
Rozpiszczałam się na całego nie wiedząc, dlaczego moja matka ma głowę tej Starej Kobiety i czemu takie rzeczy przytrafiają się tylko mnie. Z przerażenia schowałam się pod stołem w rogu pierwszego pokoju i patrzyłam jak coś, co zmieniło mamę wciąż się na mnie gapi i dyszy jakby przebiegało jakiś maraton.
- Zostaw moją mamę w spokoju!- Krzyknęłam, bo już sama nie byłam pewna, czy to coś w nią weszło, czy tylko mam przywidzenia. Być może miałam w sobie coś z Babci Amelii i zaczynałam wariować. Być może też niedługo zwariuję tak mocno, że to ja zrobię komuś krzywdę, choć wcale nie będę tego chciała.
- Nie mieszaj się w nie swoje sprawy- odrzekła głowa Staruszki okręcając się wokół własnej osi.- Wyprowadźcie się stad, albo będę zmuszona użyć siły, której nie będziesz chciała…- zacharczała złowieszczo.
- Ale ja nic nie robię! To nie ja chciałam się tutaj sprowadzić! To nie moja wina, że babcia Amelia zwariowała i teraz to samo przytrafia się mnie! Przez nią nie mamy gdzie mieszkać, a babcia Władzia wcale nas nie chce u siebie i nie wiem, dlaczego!- Krzyczałam jak najgłośniej, choć bałam się, że ten stwór może zrobić coś mamie.
- Twój czas i czas twoich krewnych się kończy…
Nawet nie wiem, kiedy wypadłam spod tego stołu i z całych sił popchnęłam ją do tyłu. Jakimś cudem nie była przeźroczysta, a ciepła i miękka. Zupełnie jakbym włożyła dłonie do tężejącej galaretki, która aczkolwiek ciepła, była już nieco stężała.
Starucha zawyła zdziwiona moja reakcją, a ja zamknęłam oczy i rozpiszczałam się najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Piszczałam, co sił raz za razem biorąc przerwę tylko na oddechy, gdy nagle usłyszałam jak głosik mamy jęczy w kuchni. Przestałam wrzeszczeć i natychmiast do niej podbiegłam.
- Mamo, mamusiu, czy nic ci nie jest?- Pytałam, choć mama tylko mruczała i niewyraźnie coś mamrotała.
- Mamusiu, jestem przy tobie, mamusiu! Powiedz coś!
Klęczałam nad nią i głaskałam jej główkę, co rusz całując ją w czoło.
- Mamusiu… Powiedz, że nic ci nie jest, proszę…- zapłakałam.
Mama zamilkła i przestała się ruszać. Z ust jej pociekła mała stróżka krwi. Ciało, które obejmowałam nagle przestało się opierać i gdy ją pościłam opadła całkiem na posadzkę.
- Nieee!- Wydarłam się zanosząc się płaczem i krzykiem zarazem. W rogu kuchni stała mała Dziewczynka i patrzyła na mnie nie smutno, a raczej bez wyrazu.
- Zrobiłam to dla ciebie- powiedziała i odeszła gdzieś w głąb ściany.
- Ale ja niczego do ciebie nie chciałam! Niczego! To była moja mama! Jakim prawem mi ją odebrałaś! Jakim prawem…
Dodaj komentarz