,,Poprawka w miłości" cz.2

,,Poprawka w miłości" cz.2Kiedy wreszcie się umyłam, wyszłam z łazienki. Poszukiwałam wzrokiem dziewczyny, którą przyłapałam na pieprzeniu się w toalecie. Kiedy wreszcie ja odnalazłam, stała z innym chłopakiem, opierając swoją rękę na jego torsie. Może to co robiła, było obrzydliwe, ale podobało mi się w niej, że też nie lubi Diamond. Uznałam, że razem będzie nam raźniej. Podeszłam do niej i odsunęłam chłopaka mówiąc:
- Wrócicie za chwile do swojego "gruchania", daj nam pięć minut. - on lekko oburzony odwrócił się na pięcie i z wyniosłą miną oddalił się w głębi korytarza.  
- O co do cholery chodzi? Być może zarobiłabym kolejną stówkę, gdybyś mi nie przeszkodziła.. - popatrzyła za jego śladem tęsknym spojrzeniem. - Za tym pięknym, zgrabnym tyłeczkiem, kryje się moja kasa!
- W dupie mam Twoje pieniądze. Słuchaj mnie, skarbie. Może tego chcesz, a może nie, tak szczerze mam to gdzieś, ale od teraz gramy razem.
- To znaczy?  
- To znaczy, że od teraz trzymamy się razem. - powiedziałam stanowczo. Zobaczyłam w jej oczach pewna iskrę, zaraz potem na jej twarz wkradł się mały, szyderczy uśmiech. Wyciągnęłam do niej rękę, a ona patrząc mi w oczy uścisnęła ją.  
- Wspólniczko. - powiedziała. - Mam plan jak się stąd wydostać. - po tych słowach, moje ciało przeszył dreszcz, a moje chude ciało zadrżało jeszcze kilka razy zanim wszystkie słowa doszły do mnie.
- Masz zamiar... - tutaj ściszyłam głos, by przypadkiem nikt nas nie usłyszał. - uciec? - dokończyłam. Dziewczyna uśmiechnęła się teraz całkowicie i nachyliła się do mojego ucha.  
- Tak. - powiedziała krótko i wyprostowała się. Poszła w stronę łazienki. Podążyłam za nią, uznając, że tego właśnie oczekuje. Kiedy wreszcie przeszłyśmy przez drzwi, moja wspólniczka zamknęła je za sobą i sprawdziła czy ktoś jest w kabinach.
- Czysto. - szepnęła. Złapała mnie za rękę i wcisnęła guzik, obok ostatniej kabiny, którego nigdy nie zauważyłam. Ściana, która była przed nami, rozsunęła się, a za nią stał ogromny sejf lub drzwi na kod.  
- Co to do cholery jest?! - wykrzyknęłam, ale ona zatkała mi usta. Zrozumiałam aluzje. Dziewczyna podeszła i wpisała szyfr. Odsunęła się i powiedziała.
- Ouvrir le porte. - zabrzmiało mi to jak francuski, ale nie byłam pewna. Wielka ściana, która przed chwilą stała kilka centymetrów ode mnie, teraz zsunęła się w dół i przede mną ukazało się wielkie pomieszczenie.  
Podeszłam krok dalej. Pokój był normalny. Cztery ściany, biurko z czterema krzesłami, jednak to co było na ścianach, przykuło całą moją uwagę. Na beznadziejnej, szarej tapecie, wisiał plan całego poprawczak, wraz z przejściami podziemnymi i kanalizacją. Całe rysunki były wykonane w sposób bardzo dokładny, każde wymiary były dokładnie analizowane i liczone. Nie wiem kto to zrobił, ale zrobił to perfekcyjnie.  
- Nie chce wiedzieć co to, ani kto to zrobił. Chce wiedzieć co ja do cholery tu robię i o co tu do cholery chodzi? - powiedziałam jak najłagodniejszym tonem człowiek potrafiłby w takiej sytuacji.
- Dowiesz się w swoim czasie, uważasz, że wszystkim od razu wszystko mówię? - spytała lekko tajemniczym tonem. Spojrzałam na nią ukradkiem. Była ładna, ale przeciętna. Miała sięgające do ramion blond włosy i ogromne brązowe oczy. Piersi na sto procent miała zrobione, usta pewnie też. Jednak w jej spojrzeniu było coś więcej. Nie miała wzroku typowej pustej cheerleaderki ze szkoły. Dziewczyna weszła do pokoju, ja zaraz za nią. Ściana momentalnie zasunęła się za nami. Ona usiadła na jednym z krzeseł i wskazała drugie, naprzeciwko niej. Grzecznie usadowiłam się i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
- Tak w ogóle to jestem Cler. - popatrzyła na mnie i zdmuchnęła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz. Wreszcie wiem, jak nazywa się moja jedyna znajoma w tej cholernej budzie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że zaznajomiłam się z dziewczyną, której nie znałam nawet imienia.  
- Em. Rebbeca jestem. - skłamałam. Moje prawdziwe imię jest okropne i nienawidzę jak ktoś się tak do mnie zwraca. Flora. Jest.. Bardzo do mnie nie pasuje. Kiedy wymawiam je, wyobrażam sobie dziewczynę w sukience, na łące. A kim ja jestem? Jestem babo-chłopem, która wylądowała w poprawczaku za zabójstwo własnej matki i brata. Ciekawi mnie dlaczego Cler tutaj siedzi.
- Dobrze, więc jak już pewnie zauważyłaś, na ścianie po mojej lewej, prawej, z tyłu i z przodu jest ogromny plan naszego więzienia, które jest dla nas miejscem samych koszmarów, oprócz niektórych spotkań w toalecie. - tutaj zrobiła przerwę na krótki, znaczący śmiech. - Dążąc do sedna, nie wiem jak Ty, ale ja mam już dość tego zasranego miejsca i już od jakiś paru miesięcy komponuje plan idealny. Plan, żeby uciec. Wiem, że nie jestem w tym najlepsza. I.. Nie potrafię obsługiwać się bronią, ale Ty potrafisz. - tutaj spojrzała mi w oczy i złapała mnie za rękę. Zdziwił mnie ten gest, ale dawno już nikt nie trzymał mnie w ten sposób i być może po prostu się odzwyczaiłam. Wiem jedno, cieszę się, że mam z kim pogadać.  
- Cler.. - zaczęłam powoli, ściskając jej rękę. - Ja nie dotknę broni. Nie dotknę jej po tym co zrobiłam.. - czułam, że łzy, które gnieździły się w moich oczach trzy lata, właśnie zaczęły spływać mi po policzkach. Moja wspólniczka usiadła obok mnie i wytarła jedną z łez. Po chwili jednak coś sobie uświadomiłam i szybko puściłam jej rękę. - Czekaj.. Skąd wiesz, że potrafię używać broni? - spytałam przenikliwie ilustrując ją wzrokiem. Cler wyprostowała się i odwróciła wzrok, wypuszczając powietrze.  
- Jak już mówiłam od dawna planowałam, żeby się stąd wydostać, jednak potrzebowałam osoby, która mi w tym pomoże. Zakradłam się do biura Diamond w poszukiwaniu osoby, która będzie mogła mnie kryć w każdej chwili, gdyby coś poszło nie tak. Nie chciałam by był to żaden chłopak, a Ty wydałaś się najbardziej.. odpowiednia. - powiedziała szybko i wstała z krzesła. Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. - Więc czekałam tylko na idealny moment by Ciebie poznać. Najwyraźniej Bóg chciał, by stało się to dzisiaj.
- Czyli od dawna miałam być elementem Twojej gry?
- Rebbeca! To nie tak, nie tylko mojej. Uciekniemy razem. Nie chciałabyś zwiać z tego miejsca?
- Jasne, że bym chciała! - krzyknęłam. - Ale nigdy nie użyje broni, żeby kogoś zabić. - powiedziałam cicho, ale stanowczo. Cler spojrzała mi prosto w oczy, a jej blond włosy idealnie opadły jej na ramiona. Zaczęła się trząść, a potem płakać. Nie wiedziałam co robić, nigdy nie byłam przy kimś, kto płacze. Nigdy nikogo nie pocieszałam. Podeszłam do niej i położyłam jej rękę na ramieniu.
- Mogę używać noża. Nim też dobrze się bronię. Ale tylko w ostateczności, dobrze? - powiedziałam najłagodniej jak umiałam. Dziewczyna popatrzyła na mnie. Jej wielkie, brązowe oczy wydały się tak smutne. Wiedziałam, że trafiła tutaj bez powodu. Wiedziałam, że była niewinna. Widziałam to po jej zachowaniu, po chęci odzyskania wolności. Czułam, że jest dobrą osobą.  
- Jesteś najlepsza. - powiedziała i wtuliła się we mnie całym ciałem. Pierwszy raz zostałam przytulona i jest to nieziemskie uczucie.

rokisi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1423 słów i 7443 znaków.

Dodaj komentarz