Jestem naprawdę wstrząśnięta obecną sytuacją. Spodziewałam się wiele, ale nie włamania do mieszkania przez sąsiadkę. W dodatku słowa, które padły z jej ust bardzo uderzyły w moje jestestwo. Od lat świętuję urodziny wyłącznie z rodziną przy obiado-kolacji, dlatego jestem zaskoczona, że akurat Marian przyłapał gnidę dworską na zbrodni w jasny dzień. Mam u gołodupca ogromny dług i w ramach podziękowania, zapraszam faceta do środka. – Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, Lidio – mówi, wręczając bukiet kwiatów, papierową torebkę i… ciasto? Marszczę brwi, bo coś tu nie gra. – Skąd pan… – przerywam, żeby za chwilę dodać – dziękuję. Odbieram prezent z drżącymi dłońmi, a następnie kieruję nieplanowanego gościa do głównego pokoju. – Musi mi pan wybaczyć, ale nie jestem przygotowana na towarzystwo. Jeszcze ten wyczyn Majki… – wzdycham. Ze wszystkich sił staram się ukryć roztargnienie. – Marian. Chyba nie muszę przypominać? – odpiera koleś, który chwyta mnie za ramiona, popycha na kanapę, zmuszając bym usiadła, natomiast on sam przykuca, kładąc dłonie na moich. – Usiądź na sekundę i ochłoń. Czuję się naprawdę niezręcznie. We łbie panuje kompletny mętlik, a na języku mam wiele pytań. Zamykam oczy, unoszę głowę do góry. „Kurwa mać! JA, Lidia Damboń jestem o krok od wybuchu płaczu!” Nie! Nie mogę pokazać Marianowi słabości. Zabraniam sobie tego! Gdy jestem pewna, że trzymam łzy na wodzy, otwieram powieki, wlepiam słaby uśmiech i wstaję z wersalki. – Kawy? – proponuję kolesiowi, który również podążył za mną. – Może najpierw zapalimy fajka, następnie sprawdzimy, czy pizda niczego nie podwędziła, a później przejdziemy do przyjemności w postaci kawiszona i upichconego przeze mnie ciacha? – Dwa razy przejeżdża ręką po łysej głowie. – W sumie nie wiem, czy będzie takie dobre, jak twoje z rabarbarem… ale liczą się dobre chęci. – Na ustach widnieje ładny uśmiech. Patrzę na ziomeczka, który w tym momencie w ogóle nie przypomina osoby, jaką poznałam. Tak jakby wyciągnął kija ze zwieraczy i arogancki, pewny siebie dupek prysnął w niebyt. Jednak nie oznacza tego, że daję się zwieść. Cholera wie, co facio kombinuje. – W takim razie papieros – mówię ostrożnie, wskazując na balkon. Wchodząc na tarasik, Cybula parska śmiechem. Unoszę obie brwi, ponieważ nie wiem, co gostka tak mocno bawi. – Wiaderko i karmik znalazły szlachetne miejsce. – Kiwa głową w kierunku leżących bambetli. Mam ochotę odpowiedzieć, że czekają na swojego właściciela, ale to będzie nie w porządku. Koleś się mocno pofatygował, więc szkoda mi tego wywalić. Przytakuję, odpalając Westa, a następnie podaję Marianowi zapalniczkę. – Niech panu… znaczy – poprawiam się. – Nawet nie myśl, żeby wykorzystać jednorożca jako popielniczkę. Wybitnie zabronione! Tu możesz strzepać... popiół. – Wskazuję na słoik po sosie tatarskim, na co facet przytakuje. Zapada niezręczna cisza, którą nagle przerywa dobiegający z góry głos Majki. – Mamusiu! Marian rzucił mnie dla innej! Jestem załamana!!! – wyje jak syrena. Szybko zakrywam mordę dłonią, tłumiąc śmiech, a Cybula dostawia palec do ust. – Ale ja go tak kocham! To niesprawiedliwe! Co ona ma takiego, czego ja nie mam? Mało tego wygląda jak chodzący pasztet w prezerwatywie! Mina sąsiada twardnieje w mig, dłonie zaciska w pieści, oczy mocno ciemnieją, a na karku wyskakują żyły. „O ja pierdzielę!”. Marian gasi ledwo odpalonego papierosa i ze złością na twarzy omija mnie, wchodząc do mieszkania. Od razu za nim podążam, żeby powstrzymać mężczyznę, zanim przerobi dziewczynę z drewnianego już szpikulca na stos wykałaczek. W korytarzu łapię wkurwionego byka za szmaty. – Zostaw ją. Niech se gada, co chce. Wiem, jak wglądam. – Wzruszam ramionami, lecz typek przyszpila mnie do ściany w ten sam sposób, co kilka dni temu. Jego twarz jest niebezpiecznie blisko mojej, lecz się nie boję. – Nie pozwolę tej zdzirze, żeby ciebie obrażała, poniżała lub stawiała w złym świetle. Nie powstrzymasz mnie, Kruszynko. – Daje mi twardego całusa w usta, po czym otwiera drzwi i pędzi na trzecie piętro. Czy on mnie właśnie znów pocałował? Matko! Ależ koleś ma miękkie wargi! Achhh (Serduszka w ślepiach). Oblizuję się czubkiem języka. Czyżbym wyczuła nutkę waniliowej pomadki? „LIDZIA! Nie czas na bujanie w obłokach!”. – Super! Kolejne zjebane urodziny – mamroczę pod nosem, przymykając wrota. Idę do pokoju, by włożyć do wazonu śliczną wiązankę kwiatów oraz obczaić ciasto, które dość ładnie się prezentuje… No okej, ta bita śmietana wygląda niczym rozjebana pasta do zębów. Gdy słyszę kłótnię nad głową, najchętniej zatkałabym sobie uszy. Totalna porażka. Robię inspekcję, czy włamywaczka niczego nie ukradła lub nie zniszczyła. W pokoju gościnnym oraz w kuchni jest wszystko okej, jednak kiedy otwieram drzwi do sypialni, odejmuje mi dosłownie mowę. Czas staje w miejscu oraz zapada głucha cisza. Tylko potrafię „podziwiać” rozciągającą się przede mną panoramę. Zawartość jednej szuflady komody rozsypana jest na łóżku. Podłogę zdobi kupa piasku, a na parapecie leży rozwalona doniczka ze storczykiem, a także potłuczona ramka z rodzinnym zdjęciem. Coś we mnie pęka. Tama puszcza. Pierwsze łzy spływają po policzku. – Mahujska, chce cię przep… – odzywa się za mną Marian. Kurwa! IDEALNIE!
18 Marian
Zajebię! Po prostu zajebię tego lachociąga, którego wepchnąłem przed chwilą do sypialni. Miała coś wytłumaczyć i przeprosić za wtargnięcie, choć zarzekała się, iż nic złego nie zrobiła. A tu, kurwa, co? ARMAGIEDON!!! Kwiatek poszedł w pizdu razem z doniczką, bielizna wymiąchana i rozjebana po całym łóżku, na dodatek w miksie z piachem. No i ta z pewnością wartościowa pod względem sentymentalnym ramka... „Trzymta mnie i nie puszczta, bo zaciukam ptasiego móżdżka!”. – Nic nie zrobiłaś, taak? – pytam ze złością i trącam Majkę w ramię. Wygląda, jakby wryło ją w ziemię, a na mordzie ma karpia i zupełnie nie potrafi słowa wydusić. – Ale to nie ja! Nie wiem kto, jednak na pewno nie ja! – W końcu przebija się przez aparat mowy. Nie uchodzi mojej uwadze, iż Lidia stojąca do nas plecami, raptownie drga na tę wypowiedź. – Drzwi były uchylone już wcześniej. Weszłam od razu do kuchni, bo szukałam kubków z imionami, takich dla par. Potem skierowałam kroki ku łazience, sprawdzić szczoteczki do zębów, ale znalazłam tylko jedną. Wtedy właśnie miałam wrażenie, że coś gdzieś spadło. Weszłam więc do salonu. Nic nie zauważyłam, a moment później już żeś mnie nakrył, Marianku... „Taa, pewnie ubolewasz, iż cię nie POkryłem zamiast tego, pipo jedna” – szydzę w myślach, jednak nim zdążę coś blamknąć, Lidia odwraca się raptownie i z lekko podpuchniętymi od płaczu oczami (szlag!), pyta suchelca: – Przyrzekasz, że to nie twoja sprawka? Na pewno nie zwiedzałaś sypialni? – Bankowo. Po co bym miała przeglądać bieliznę innej kobiety? – A kto cię tam wie, głupia babo?! – niuńka wyrzuca pół żartem, pół serio. Moment później jej twarz ściąga jednak przerażenie. – Marian? Dlaczego jak stałeś na klatce, miałeś w dłoni moją łyżkę do butów? – Bo myślałem, że wtargnął ci jakiś kafar i nie chciałem wchodzić z pustymi rękoma. Wydawała się solidna, więc miałem nadzieję, iż użyję jej do obrony. Z twarzy Kruszonki bije wyraźna konsternacja. Nie bardzo wiem, o co kaman, zatem dopytuję: – Co ma łyżka do tego wszystkiego? – Gdzie ją znalazłeś? – docieka, ignorując moje pytanie. – Na podłodze w przedpokoju. Leżała w poprzek szafy. – Ja pierdolę... – Pada z ust dziewczyny, a brzmi to, jakby ulatywała z niej dusza. Zaczyna blednąć, ma trzęsiawkę, a skronie oblewa zimny pot. Szybko więc sadzam czarną na łóżku i chwytam za dłonie. Spoglądając w oczy, pytam spokojnie: – Co się dzieje? O czym pomyślałaś? – Rano usłyszałam jakiś dźwięk – wyznaje odrobinę spokojniejsza – ale byłam zbyt zaspana, by zwrócić na niego większą uwagę. Pędząc do pracy, znalazłam łyżkę na podłodze, zatem przed wyjściem machinalnie powiesiłam ją na haczyku w szafie, tam gdzie zawsze. Jeśli więc znalazłeś łyżkę ponownie na ziemi, oznacza to, że ktoś musiał ją zrzucić. A także, iż od samego rana ta osoba przebywała w moim mieszkaniu... Osz fuck! Normalnie włosy mi na klacie stanęły, gdy to powiedziała. Jakiś typ mógł obserwować mojego dziubaska i Bóg raczy wiedzieć, co robić? Myśl ta wgryza się w mózg bardziej niż smród całodniowych skarów i zostaje mocno pod skórą. Wstaję więc i pędem lecę do drzwi. Dociskam je, a następnie przekręcam kluczyk wetknięty w dolny zamek od środka. Nic. Kręcę ponownie, dźwięk wskazuje, że coś przeskakuje, ale kiedy łapię za klamkę, skrzydło z łatwością się otwiera. O dziwo, gdy klamka jest pociągnięta do siebie, drzwi sprawiają wrażenie zamkniętych. Wystarczy jednak lekkie „ciapnięcie” w dół i znowu są niezablokowane. Próbuję zatem od strony zewnętrznej, lecz z tym samym efektem. „Okej, dolna wkładka jest do luftu, ale pozostaje jeszcze górna zasuwa”. Wracam do środka z zamiarem sprawdzenia, czy trybi, kiedy słyszę zza siebie głos Lidii: – Nie działa – odpowiada, jakby czytając mi w myślach. – Parę lat temu, jak wyjmowałam kluczyk, zamek się przestawił i dziurka jest pod dziwnym kątem. Zasuwa, tak jakby ma blokadę. Kluczyka nie da rady włożyć, a korbki nie idzie przekręcić... Litości! Mam ochotę zrobić bodu-bodu w tę śliczną główkę. Może jak popukam w nią swoją dyńką, to przeleję więcej rozsądku? Jak cierpię dolę, przeżyła kilka lat z niesprawnym zamkiem i w ogóle nie spostrzegła, iż od paru dni ma walnięty drugi? Tu potrzebny jest facet. I to na gwałt! – Dzisiaj już za późno, by jechać do sklepu. Jutro to ogarnę. Lidio, weź coś na przebranie i przybory toaletowe. Przenocujesz u mnie. A ty, Majka, masz za zadanie pilnować mieszkania sąsiadki pod jej nieobecność. Obie patrzą na mnie jak na ufola. Jedna i druga tak samo przerażona. Śmiesznie to wygląda, ale nie mogę parsknąć, gdyż nie zamierzam dać im się odwieźć od planu. – Musimy sprawdzić nagranie z kamery – rzucam w stronę sweet-lejdi. – Tak. Na serio ją posiadam, więc przestań wytrzeszczać ślepka, Kruszonko. Potem zwracam się do raszpli w legginsach. – Ty zaś masz dług u Lidii i jeszcze jej należycie nie przeprosiłaś, zatem pomyśl nad swoim zachowaniem, przy okazji pilnując mieszkania przez jedną noc. Wówczas rozważę, czy dokończyć u ciebie remont. Szybko zgarniam z blatu rozpływający się placek i torbę z prezentem. Dziołchy stoją nadal niewzruszone, zapuszczając korzenie w parkiecie. – Hop, hop! Nie będę dwa razy powtarzał. – Kiwam głową i dopowiadam. – Pamiętajcie: „licho nie śpi”, więc im szybciej wyjaśnimy sprawę, tym prędzej będziemy mogli wrócić do normalności. Chyba je tym przekonuję, bo z ociąganiem, ale jednak ruszają cztery litery. Zauważam, że maliny z waniliowym budyniem zaczynają wypływać spod warstwy śmietany na torcie. Teraz jedyna nadzieja w tym, iż smak zrekompensuje jakoś gówniany wygląd... Lidka jest gotowa w niecałe pięć minut, ale Majka nadal trzęsie się ze strachu niczym osika. W pełni jednak zasługuje na takie potraktowanie, toteż nie mam żadnych wyrzutów sumienia. W końcu odbębni właściwą lekcję od życia i będzie musiała stanąć na wysokości powierzonego zadania. Złapawszy lubą za rękę (której baj-de-łej, nie wyrywa z uścisku), rzucam patyczakowi na odchodne: – Be powerful, be strong i zaopiekuj się dobrze kwiatkami. Zwłaszcza tymi w wazonie. Wreszcie masz pozwolenie... Och, jakże jestem z siebie dumny. Najwyraźniej złe rzeczy również można przekuć w coś dobrego. Czeka mnie przecież wspólna noc z najseksowniejszą kobietą pod słońcem. Nawet jeśli oznacza to spanie na kanapie, oddając babeczce własne łóżko, wciąż jestem zadowolony. Pomału zaskarbiam jej zaufanie, a to już kupa sukcesu. Do tego mamy za sobą dwa pocałunki, zatem krew mi buzuje, myśląc o wszystkich kolejnych. A ciąg dalszy i tak nastąpi. Tego jestem więcej niż pewien.
@KosiarzE, niebawem. Bardzo się cieszymy, że opowiadanie przypadło do gustu. Dziękujemy bardzo i zapraszamy do kolejnych części naszego "dzieła". Pozdrawiamy.
Cudo!!! W miłosno - erotyczną opowieść włączyłyście element "kryminalny". To jeszcze bardziej podkręca atmosferę. Ależ to się czyta... szczery podziw dla Waszego talentu. Pozdrowionka od wiernej czytelniczki.
Teraz zamki się wyjaśniły. Nareszcie. Zamotałyscie poprzedni odcinek jak pruty sweterek. Ciekawe kto tu buszował.... Dobre! Mycka z głowy! Pozdrawiam Was
5 komentarzy
KosiarzE
Zarąbiste, kiedy ciąg dalszy?
KociHopeCoop
@KosiarzE, niebawem. Bardzo się cieszymy, że opowiadanie przypadło do gustu. Dziękujemy bardzo i zapraszamy do kolejnych części naszego "dzieła". Pozdrawiamy.
shakadap
Dobre, bardzo dobre.
Czekam na dalszy ciąg!
Pozdrawiam i powodzenia.
KociHopeCoop
@shakadap, dziękujemy bardzo.
Cieszymy się, iż się podoba.
Czekanie oraz cierpliwość się opłaca.
Serdecznie pozdrawiamy.
Gosc
Naprawdę bardzo ciekawe opowiadanie i super się czyta oby tak dalej
KociHopeCoop
@Gosc, dziękujemy bardzo za miłe słowa, ale również byłybyśmy wdzięcznie za danie łapki. Pozdrawiamy.
Gosc
@KociHopeCoop juz nadrobiłem moj blad
KociHopeCoop
@Gosc, bardzo sobie cenimy. Pięknie dziękujemy.
Mirka
Cudo!!! W miłosno - erotyczną opowieść włączyłyście element "kryminalny". To jeszcze bardziej podkręca atmosferę. Ależ to się czyta... szczery podziw dla Waszego talentu. Pozdrowionka od wiernej czytelniczki.
KociHopeCoop
@Mirka Bardzo nam miło, iż możemy zadbać o mały dreszczyk. Dziękujemy bardzo za odwiedziny oraz miłe słowa. Pozdrawiamy!
Gaba
Teraz zamki się wyjaśniły. Nareszcie. Zamotałyscie poprzedni odcinek jak pruty sweterek. Ciekawe kto tu buszował.... Dobre!
Mycka z głowy!
Pozdrawiam Was
KociHopeCoop
@Gaba, cierpliwość się zawsze opłaca Dziękujemy bardzo za śledzenie naszej opowieści. Jak zawsze zapraszamy do czytania. Pozdrawiamy.