Dopóki wystarczy nam sił – 2o

– To jest tak popieprzone… Kto robi coś takiego?  
Razem z Valentiną przeglądaliśmy stronę kobiety, od której Clara kupiła pozytywny test ciążowy. W głowie mi się nie mieściło, że ktoś w ogóle traktował to jako biznes – i że kobiety faktycznie kupowały pozytywne testy ciążowe, by okłamywać facetów.
– Popieprzone kobiety.
– Fakt. – Wciąż nie mogłem w to uwierzyć, ale z minuty na minutę czułem się coraz lepiej. – Boże, nie wierzę, że to odkryliśmy. Że ty to odkryłaś. Jesteś niesamowita. – Pocałowałem ją najmocniej, jak umiałem. – A Clara jest…
– Popieprzona? – Wpadła mi w słowo.
– Dokładnie to chciałem powiedzieć. Co teraz? – Wypiłem potężny łyk kawy.
– Konfrontacja z Clarą. – Valentina uśmiechnęła się szeroko. – Na którą nawet mam pomysł.

***

Kończyłem pakować rzeczy Valentiny, podczas gdy ona wysyłała maila do agenta nieruchomości, w którym informowała go, że wyprowadza się z mieszkania.
– Ponieważ sytuacja jest nagła, pewnie będę musiała jeszcze trochę płacić za to mieszkanie, ale… – Wzruszyła ramionami i wysłała mail. – Za cenę uwolnienia się od Clary – warto.
– Jestem tego samego zdania. – Zasunąłem ostatni suwak. – Gotowe.
– Super. Wysłałeś smsa do Clary?
– Tak. Czekam, aż odpisze. – Nagle moja komórka zabrzęczała. – O wilku mowa.
Oboje pochyliliśmy się nad ekranem.

LIAM: Przemyślałem wszystko i chcę porozmawiać. Proszę, wróć do domu. Dziecko musi być bezpieczne.
CLARA: Będę za dwie godziny.

– Czyli mamy jeszcze trochę czasu. – Valentina uśmiechnęła się uwodzicielsko i przesunęła ręką po mojej klatce piersiowej.  
– Mam pomysł, jak możemy go wykorzystać – mruknąłem, całując ją po szyi.
Dwie godziny szybko zleciały. Na chwilę przed powrotem Clary, Valentina wyszła z mieszkania i poszła piętro wyżej. Ja usiadłem przy stole, stukając nerwowo knykciami w blat. Piętnaście minut później otworzyły się drzwi i do środka weszła Clara. Na mój widok lekko się wyprostowała.  
– Cześć – rzuciła, zamykając drzwi.
– Cześć – odpowiedziałem, usiłując zachować powagę.  
– Gdzie Valentina? – Rozejrzała się dookoła, wyraźnie zaniepokojona.
– Nie ma jej. Pokłóciliśmy się. – Odwróciłem wzrok, patrząc wymownie na postawione w holu walizki. Clara podążyła za moim spojrzeniem. – Mówiła, że prawdopodobnie wróci do Hiszpanii. – Dla lepszego efektu ciężko westchnęłam.
– Och. Przykro mi. – Nie wyglądała, jakby było jej przykro – aż zaświeciły się jej oczy. Powoli zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszak. – Skoro Valentina wyszła, to co tu robisz?
– Chcę spędzić z tobą więcej czasu – palnąłem, w duchu gratulując sobie gry aktorskiej. – Zwłaszcza że będziemy mieli dziecko. Chodź. – Odsunąłem jej krzesło. – Usiądź. Chcę porozmawiać.
Podeszła do stołu dość żwawo.  
– Byłaś już u lekarza? – zapytałem, starając się brzmieć przekonująco.
– Jeszcze nie. Sama wiadomość była dość szokująca…
– Ale nie masz nic przeciwko temu, byśmy poszli, prawda? – Pochyliłem się ku niej lekko. – Wiesz, lepiej wszystko sprawdzić, nawet, jeśli to jeszcze świeża sprawa. – Uśmiechnąłem się.  
– Pewnie – wykrztusiła, gwałtownie łapiąc powietrze. – Ale… może jutro. Albo pojutrze. Jestem trochę zmęczona.
– Oczywiście. – Pokiwałem głową, nie mogąc się nadziwić, jaka była fałszywa. Pewnie już kombinowała, co ma zrobić, by u lekarza nic się nie wydało. – Zostanę tu z tobą przez jakiś czas, jeśli nie masz nic przeciwko – dodałem.
– Nie mam. – Uśmiechnęła się.  
– To dobrze. W takim razie pójdę pod prysznic. – Wstałem i zgodnie z planem poszedłem do łazienki. Rozebrałem się, zamknąłem drzwi na klucz i napisałem do Valentiny:

LIAM: Wszystko łyknęła. Właśnie realizuję plan z prysznicem.
VALENTINA: Byle nie za bardzo…
LIAM: Zazdrosna?
VALENTINA: Idź pod prysznic, kochanie.

Szybko się wykąpałem, po czym obwiązałem się ręcznikiem w pasie. Nie wycierałem się, więc skórę miałem jeszcze wilgotną. Potrząsnąłem włosami, po czym wyszedłem z łazienki, wypuszczając na zewnątrz ogrom pary. Clara była u siebie w pokoju, ale gdy tylko wyszedłem, wychyliła głowę.  
– Łazienka już wolna? – rzuciła zblazowanym tonem, ale widziałem, jak obrzuciła mnie spojrzeniem.
– Wolna – potwierdziłem, dalej stojąc przed nią w samym ręczniku. Czekałem na jej ruch.  
Przygryzła wargę i zerknęła z powrotem na moją twarz.
– Może… napijemy się czegoś? I pogadamy?
– Nie możesz pić, jesteś w ciąży – zauważyłem.
– Tak, wiem, chodziło mi o to, że może ja się napiję wody, a ty czegoś mocniejszego i… no wiesz...
– Myślałem, że jesteś zmęczona.
– Nagle dostałam energii – mruknęła i nagle się do mnie przybliżyła, dotykając ręką mojego brzucha.  
– Tak? – Pozwoliłem, by mnie dotykała, choć w duchu się wzdrygałem. – To miło.
Obserwowałem, jak jej ręka zmierza do ręcznika. Pochyliłem się, sprawiając wrażenie, jakbym chciał ją pocałować, po czym się odsunąłem.  
– Tak apropo… – rzuciłem zdawkowym tonem. – Możesz mi łaskawie wyjaśnić, co to ma znaczyć? – Sięgnąłem ręką do łazienki i wziąłem do ręki kartkę z wydrukowanym przelewem za test ciążowy, którą wcześniej położyłem na umywalce. Podałem kartkę Clarze i odsunąłem się od niej, bacznie obserwując jej reakcję. Wytrzeszczyła oczy, po czym poczerwieniała i zerknęła na mnie wściekłym wzrokiem.  
– Skąd to masz? – zapytała ostro.
– Z twojego konta – odparłem luźno. – Świetny plan, Claro: kupić od kogoś pozytywny test ciążowy, wrobić mnie w ojcostwo, a później… to, co teraz? Zamierzałaś się do mnie dobrać, by jednak zajść w ciążę? Czy może ten twój wyjazd był po to, byś przeleciała jakiegoś biedaka i później wmawiała mi, że to moje? – Uśmiechnąłem się triumfalnie. – Od początku wiedziałem, że nie jesteś normalna, ale to…
– Włamałeś się na moje konto? – warknęła, nagle blednąc. Bawiło mnie to, jaka była oburzona. – To karalne!
Nie mogłem się powstrzymać – parsknąłem śmiechem.
– Ty mi mówisz o karalności? Chciałaś mnie wrobić w ojcostwo! Masz w ogóle cokolwiek na swoją obronę? Jakiekolwiek logiczne wytłumaczenie?
Ponownie spąsowiała i widać było, że intensywnie myślała nad swoimi następnymi słowami.
– Tak myślałem – skwitowałem po chwili, poprawiając ręcznik. – Przejrzeliśmy twoje kłamstwa na wylot. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłaś coś takiego, ale nawet nie mam zamiaru się nad tym roztrząsać. Valentina się wyprowadza. Więcej nas nie zobaczysz. Jeszcze raz spróbujesz coś między nami popsuć, wtedy to… – Wyrwałem jej kartkę z ręki. – Trafi na policję. Wszystko jasne?
Dziesięć minut później całowałem Valentinę w samochodzie, śmiejąc się z ulgi i rozbawienia, które pojawiło się na widok miny Clary, kiedy zabierałem walizki i wychodziłem z mieszkania – jakby ją piorun trzasnął.
– Byłoby mi jej nawet żal, gdyby nie była taką perfidną kłamczuchą – mruknąłem, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy.  
– Nie myśl już o tym. Jesteś już wolny od Clary i jej szalonych pomysłów – rzuciła Valentina ze śmiechem.  
– Masz rację. Jestem wolny od niej, ale zajęty tobą. I zabieram cię na kolację. – Jeszcze raz ją pocałowałem. – Za to, że byłaś i jesteś obok mnie, za to, że mnie uratowałaś przed Clarą. Że nie uciekłaś. I za to, że powiedziałaś mi o Connorze. – Pochyliłem się i dotknąłem czołem jej czoła. – Bardzo ci współczuję z powodu twojego dziecka – szepnąłem, dotykając dłonią jej policzka. – Ale cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Że mi zaufałaś.
Słyszałem jej urywany oddech.
– Ufam ci, Liam. – Splotła nasze palce. – I mam nadzieję, że i ty w końcu zaufasz, że nie odejdę od ciebie. Już nigdy.

***

parę miesięcy później

– Jakaś specjalna okazja? – Jackson stuknął swoją szklanką piwa o moją. – Chyba nigdy wcześniej nie wychodziliśmy ot tak, na piwo.
– Chciałem z tobą pogadać. Jesteś moim przyjacielem i musisz mi powiedzieć, czy dobrze robię.
– Zamieniam się w słuch.
Wziąłem głęboki oddech, by w końcu powiedzieć to, nad czym rozmyślałem o tygodni.
– Planuję oświadczyć się Valentinie.
Jackson lekko otworzył oczy, po czym szeroko się uśmiechnął.
– Stary, to super!
– Naprawdę?
– No pewnie! Serio się cieszę.
– To dobrze. – Też się uśmiechnąłem.
– Jak planujesz to zrobić?
– Najpierw myślałem, żeby zrobić to na jakimś koncercie, ale… – Pokręciłem głową. – Nie chcę, by czuła presję, by patrzyło na to tysiąc ludzi. Chcę dać jej swobodę, w razie, gdyby miała odmawiać.
– Nie odmówi, nie martw się. Byliście sobie przeznaczeni, odkąd wparowała na nasz koncert – dodał żartobliwie.  
– Obyś miał rację. – Lekko odetchnąłem z ulgą. – Zrobię to dzisiaj. Trzymaj kciuki.  

***

Zabrałem Valentinę na wieczorny spacer po plaży, upewniając się, że byliśmy na części, gdzie nie było dużo ludzi. Ciągle sprawdzałem, czy pudełeczko z pierścionkiem wciąż było w mojej kieszeni. Jedną ręką trzymałem Valentinę, a w drugiej taszczyłem statyw.
– Widzę, że szykuje się poważna sesja zdjęciowa – rzuciła Valentina, gdy go zobaczyła.
– Mam dość ciągłych selfie. Potrzebujemy fajniejszych zdjęć – stwierdziłem, w duchu zastanawiając się, czy czegoś się domyślała. – Poza tym, wyglądasz dzisiaj pięknie.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się szeroko, a ja zobaczyłem, że w jej uszach kołysały się kolczyki, które dałem jej na urodziny.  
Szliśmy przez piasek w kierunku wody, aż w końcu znalazłem dobre miejsce. Ustawiłem statyw na piasku, przypiąłem aparat i nastawiłem samowyzwalacz. Dla zachowania pozorów zrobiliśmy kilka pozowanych zdjęć na brzegu wody: przytulając się, całując, trzymając za ręce. Po chwili powiedziałem jej, by teraz patrzyła prosto w obiektyw. Posłuchała i przez chwilę trwała w bezruchu, uśmiechając się do statywu. Wykorzystałem ten moment, by uklęknąć i wyjąć z kieszeni pudełeczko. Migawka trzasnęła, po czym zaczęła odliczanie od nowa. W tym momencie Valentina spojrzała na mnie i oczy jej się rozszerzyły.
– Liam… – szepnęła, przyciskając dłonie do ust.
– Mam nadzieję, że się nie domyśliłaś, bo bardzo chciałem, żeby to była niespodzianka. – Uśmiechnąłem się i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jaki byłem zdenerwowany; drżały mi wargi i głos. – Valentino Martínez… – Wziąłem głęboki wdech. – Wyjdziesz za mnie?
Po policzku potoczyła się jej łza, ale uśmiechała się szeroko i już wiedziałem, co odpowie.
– Oczywiście – wyjąkała. Podniosłem się i włożyłem pierścionek na jej palec. Błysnął w blasku zachodzącego słońca, gdy ją pocałowałem. Migawka trzasnęła po raz kolejny. Moment został uwieczniony, niespodzianka się udała, Valentina się zgodziła – miałem wszystko.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1947 słów i 11406 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Iga21

    I super :)  
    To kiedy zaczniesz część drugą ?

    10 wrz 2019

  • Użytkownik candy

    @Iga21 już jest zaczęta kochana :)

    10 wrz 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Bardzo ciekawy tekst. Pozdrawiam

    10 wrz 2019

  • Użytkownik candy

    @AnonimS dziękuję, pozdrawiam również :)

    10 wrz 2019

  • Użytkownik Speker

    Nooooo ej!!

    10 wrz 2019

  • Użytkownik candy

    @Speker nooooo co? XD

    10 wrz 2019

  • Użytkownik Speker

    @candy nie drocz się ze mną

    10 wrz 2019