Dopóki wystarczy nam sił – 17

Święta przebiegły szybko i w pośpiechu planowania wyjazdu. Wszyscy przystali na mój pomysł, zwłaszcza Alexia, która cieszyła się, że w końcu jest częścią zespołu i może z nami wyjeżdżać. Zdecydowaliśmy się na Kalifornię. Po długich debatach odnośnie miejsca i hotelu, wybraliśmy Sheraton Gateaway Hotel – najpopularniejszy hotel w Los Angeles. Jackson zaczął uszczypliwie żartować, że może spotkamy tam Grace, na co tylko parsknąłem śmiechem, choć rzeczywiście przypomniały mi się chwile w LA podczas trasy koncertowej. Nie mieliśmy wtedy za dużo czasu – teraz zamierzaliśmy w końcu porządnie się rozerwać.  
     Prawdziwym problemem okazała się rezerwacja pokoi.
     – A gdzie widzisz tu problem? – zapytał mnie Jackson. – Ja z Alexią, ty z Valentiną, a Finn i Zack razem, jako zakochana para.
     – Spierdalaj, Jackson – rzucił wyżej wspomniany, krzywiąc się, zapewne na wzmiankę o Jacksonie i Alexii w jednym pokoju.
     – Nie będę miał pokoju z Valentiną – zaprzeczyłem, rzucając jej znaczące spojrzenie. Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
     – A to niby czemu?
     – Bo nie jesteśmy razem.  
     – Wy i ta wasza umowa… – Jackson wywrócił oczami. – Jakkolwiek to nazywacie, i tak jesteście razem. Od początku byliście.
     – Jackson, nie dawaj mu kolejnej okazji, by się do mnie dobierał. – Valentina upiła łyk kawy, puszczając do mnie oko. – A gdy będziemy w jednym pokoju, niechybnie się tak stanie.
     – To prawda – potwierdziłem, w duchu śmiejąc się z poruszanych przez nas tematów. Chłopaki wiedzieli co nieco o mnie i Valentinie, ale dotychczas nigdy nie gadaliśmy o tym wprost. Ulżyło mi, że nie było to niezręcznym tematem tabu. – A poza tym, nie zarezerwuję ci pokoju razem z moją siostrą. Nie będziecie się gzić pod moim nosem.
– Boże, Liam! – Alexia spąsowiała i parsknęła. – Wiesz, że i tak to robimy?
– Wiem. – Teraz ja się skrzywiłem. – Nie musisz mi przypominać. Ale będziemy na wakacjach, więc nie zamierzam myśleć o waszej dwójce i o tym, co wyprawiacie w pokoju.
Alexia westchnęła ciężko.
– W takim razie postanowione – rzuciła. – Zarezerwujcie sobie pokój czteroosobowy albo dwa dwuosobowe. I jeszcze jeden dwuosobowy dla mnie i Valentiny. Skoro nie mogę być z chłopakiem, będę z przyjaciółką.
– I to jest dobry plan. – Valentina wychyliła się w stronę mojej siostry i przybiły piątkę.  
– Niech wam będzie – burknął Jackson, odchylając się na oparcie fotela. – Lepiej, żeby te pokoje były dobre. Ale nie będziemy się przytulać – dodał, patrząc na mnie i chłopaków.
– Co za szkoda.

***

Wyjechaliśmy w drugi dzień świąt. Lot trwał niecałe sześć godzin. Nienawidziłem długotrwałego trwania w bezruchu. Po trzech godzinach kręciłem się na wszelkie możliwe sposoby.
– Masz robaki czy co? – zapytała Valentina, zerkając na mnie.
– Nie mogę tu już wysiedzieć – jęknąłem.
– To wysiądź. – Była rozbawiona.  
– Ale jesteś dowcipna. – Pilnowałem się, by nie zbliżać się do niej za bardzo i nie naruszać jej przestrzeni osobistej. – Chcesz zobaczyć się z Grace? Może znowu obleje cię winem.
– Prawie o tym zapomniałam – mruknęła, po czym uśmiechnęła się. – Dałeś mi wtedy te piękne kolczyki.
– Tak.
– I chciałeś mnie pocałować – dodała, a ja mało nie udławiłem się powietrzem.
– Co? Skąd wiesz?
Parsknęła śmiechem.
– Widziałam to po twojej minie. Miałeś to wymalowane na twarzy.
– Dobrze wiedzieć, że to wiedziałaś i nie dałaś się pocałować – mruknąłem.
– Oj, Liam. Sam wtedy nie wiedziałeś, czego chciałeś. Chodziłeś ode mnie do Grace i z powrotem, a obok tego była jeszcze Sofía…
– Nigdy nie było Sofii – przerwałem jej. – Nawet mi nie przypominaj. Raz rozkraczyła się przede mną na plaży i myślała, że mnie tym zachęci, bym ją przeleciał.
– Żałuję, że tego nie widziałam. – Wywróciła oczami. – A odnośnie Sofii i ludzi wyglądających jak Sofía… widziałeś Clarę przed wyjazdem?
– Nie, i jakoś nie żałuję. – Wzruszyłem ramionami. Gdziekolwiek była Clara, nie interesowało mnie to. Przeniosłem wzrok na nogi Valentiny. – Swoją drogą, ciekawy zestaw. Nie wiedziałem, że masz coś takiego w swojej szafie.
Zerknęła na swój szary dres i czarną bluzę.
– No co? To mój zestaw podróżny.  
– Seksowny. Na sam jego widok chce mi się spać. – Ziewnąłem.
– To się prześpij. Jeszcze co najmniej dwie godziny lotu.
– O rany – jęknąłem. – Nienawidzę latać.
– Mały Liam się boi? Chcesz się przytulić? – zironizowała.  
– Nie powiedziałem, że się boję, tylko że tego nienawidzę. Bolą mnie wszystkie kości.
– Jak wylądujemy, to pójdziemy pobiegać. – Poprawiła się na siedzeniu, po czym oparła głowę na moim ramieniu. – A póki co, idziemy spać.
– Nie ma to jak przyjacielski sen – mruknąłem i oparłem się wygodniej, zamykając oczy. – A przyjacielski seks też będzie?
– Nie przeginaj, Liam – szepnęła i też zamknęła oczy.

***

Do hotelu dojechaliśmy przed wieczorem. Zdążyliśmy tylko rozejrzeć się po otaczających go palmach i basenach, potem poszliśmy do recepcji i do pokoi; wzięliśmy trzy dwuosobowe: Valentina i Alexia były razem, tak samo jak Finn i Zack, ja z Jacksonem. Niezbyt mnie obchodził wygląd pokoi, ale były całkiem majestatyczne: olbrzymie łóżka, duże okna z ciężkimi czarnymi zasłonami, komody oraz stoliki z pokaźnymi lampami. Łazienki były szaro-białe z całą serią mini ręczników, którymi nie wytarłoby się nawet chomika. Od razu rzuciliśmy walizki i poszliśmy do stołówki, by zjeść kolację. Stołówka była utrzymana w bordowych kolorach, przeszklona i podczas jedzenia można było patrzeć na zewnątrz, na słońce nad parasolami i basenem. Miło było w końcu być na wakacjach, a nie krótkim przerywniku podczas trasy koncertowej. Po jedzeniu poszliśmy na plażę, by obejrzeć zachód słońca; na nic innego nie starczyło nam czasu. Zwyczajnie usiedliśmy na piasku i patrzyliśmy, jak słońce zamienia się w czerwoną kulę, a później znika za wodą. Patrzyłem na Jacksona, który obejmował Alexię, siedzącą między jego nogami i zazdrościłem im. Ja też tak chciałem – móc przytulić Valentinę i nie zastanawiać się, kim obecnie dla siebie jesteśmy.  
Może wyczuła moje zmartwienie, a może myślała o tym samym, ale nagle poczułem, jak łapie mnie za rękę. Zerknąłem na nią, ale ona patrzyła na słońce. Jej twarz była oświetlona czerwoną poświatą. Przez chwilę myślałem, że może złapała mnie przypadkiem, ale splotła nasze palce i ścisnęła mnie mocniej. Odwzajemniłem uścisk, a ona nie puściła. Siedzieliśmy tak, aż zapadła całkowita ciemność.
Następne dni były wypełnione zwiedzaniem, począwszy od słynnego znaku “Hollywood”, skończywszy na plażach, obserwatorium Griffitha, studiach filmowych i parkach rozrywki.  Każdy dzień był wypełniony po brzegi. Czasem jedliśmy w hotelu, czasem wychodziliśmy na miasto, jedliśmy burgery, popijaliśmy kawą i zagryzaliśmy pączkami. Było dużo śmiechu, dużo chodzenia, dużo jedzenia; nawet Finn w końcu się ożywił i nie był już taki pochmurny jak zwykle. Wieczorami zwykle spotykaliśmy się w barze albo zabieraliśmy alkohol do pokoju, graliśmy w karty, oglądaliśmy telewizję i gadaliśmy. Pewnego wieczoru, po kolacji, stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem; dostałem smsa od Clary.

CLARA: Gdzie jesteście?

Nie wiedziałem, czy jej odpisywać, ale ostatecznie to zrobiłem.

LIAM: Wyjechaliśmy.

CLARA: A kiedy wracacie?

Nie podobało mi się, że tak bardzo ją to interesowało, dlatego odpisałem, że jeszcze nie wiemy.

CLARA: Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

Szykowała się chyba kolejna rozmowa o moim rzekomym zainteresowaniu. Nie miałem na nią najmniejszej ochoty i z tyłu głowy zaczęła mi kiełkować myśl, żeby jednak zasugerować Valentinie zamieszkanie z kimś innym.
W Sylwestra zostawiłem komórkę w pokoju, bo poszliśmy na basen termalny. Wieczór był chłodny, ale w wodzie było ciepło. Otaczała nas ciemność, przerywana zielonymi światłami z basenu, który był ogromny. Ludzi było niewiele, więc mieliśmy do dyspozycji dużo miejsca. Z uśmiechem patrzyłem na Valentinę, która wiązała włosy w ciasnego koka, ale były tak długie, że co chwilę wymykały się spod gumki i zamaczały w wodzie.
– To na nic – rzuciłem, gdy po raz kolejny kok jej się rozpadł. – Masz za ciężkie włosy. Powinnaś je obciąć.
– Nigdy w życiu. Uwielbiam je.
– Wyglądałabyś fajnie w krótkich. – Podpłynąłem do niej i zerknąłem w bok. Chłopaki odpłynęli gdzieś dalej, Jacksona i Alexii nawet nie widziałem. Pewnie poszli się obściskiwać. Usiłowałem nie patrzeć na Valentinę w czerwonym dwuczęściowym kostiumie kąpielowym. – Cieszę się, że wyjechaliśmy – dodałem.  
– Ja też. Miałeś dobry pomysł. – Popłynęła obok mnie i nagle chlapnęła na mnie wodą.
– Ej!
– No co? – Zaśmiała się i znowu na mnie chlapnęła. – Wyglądasz jak urocza, zmokła kura.
– Zaraz ci pokażę zmokłą kurę. – Zamachnąłem się i też ją chlapnąłem, ale uchyliła się z piskiem, po czym nagle skrzywiła się gwałtownie i jęknęła. – Co ci jest?
– O cholera! – zajęczała i nagle jakby się skurczyła. – Skurcz w łydce…
– To kara za chlapanie na mnie. – Mimo wszystko podpłynąłem do niej, bo miała na twarzy wymalowane cierpienie. – Staraj się rozluźnić.
– Nie mogę! – wysyczała. – To boli!  
Skurcz nogi w basenie nie mógł być przyjemny, bo nagle zaczęła się lekko topić. Nie było tu głęboko, ale i tak wziąłem ją w ramiona, by nie musiała utrzymywać się na powierzchni. Trzymałem ją cierpliwie, kiedy syczała z bólu i jęczała.
– Wytrzymaj jeszcze chwilę. Zaraz minie.
Po kilkunastu sekundach jej twarz w końcu się rozluźniła i odetchnęła z ulgą.
– Już minęło – powiedziała, wzdychając, po czym spojrzała na mnie, jakby dopiero orientując się, że ją trzymałem. Czas nagle się zatrzymał. Wokół nas były tylko nikłe światełka, chlupocząca cicho woda i nikogo poza nami. Trzymałem ją blisko siebie, mimo wody czując jej skórę. Moje myśli na pewno nie były przyjacielskie, dlatego po chwili patrzenia w oczy Valentiny wymamrotałem:
– Przepraszam.  
Chciałem ją puścić i się odsunąć, ale ona przytrzymała mnie stanowczo.  
– Nie – szepnęła. – Nigdy nie przepraszaj.
Przybliżyła się i pocałowała mnie. Na początku nieśmiało, tak, jakby sama nie była tego pewna, ale moje hamulce już puściły – przycisnąłem ją mocno do siebie, opierając ręce na jej plecach, a później błądząc nimi po jej pośladkach.  Podszedłem do ściany basenu, opierając lekko o nią Valentinę, by móc obsypać pocałunkami jej szczękę, szyję, dekolt…
Właściwie byłem gotowy rozwiązać jej kostium, kiedy oderwała się ode mnie i chrząknęła.
– Liam, ludzie – szepnęła znaczącym tonem.
– W takim razie chodźmy do pokoju – odszepnąłem, lekko zasysając skórę na jej szyi. Choć byłem maksymalnie podniecony, podświadomie obawiałem się, że Valentina zaraz sprowadzi mnie na ziemię.  
– Chodźmy – wydyszała, wprawiając mnie tym w zdumienie, ale nie miałem zamiaru tracić czasu. Chwyciłem ją za rękę i wyszliśmy z basenu. Chwilę później, ociekając wodą, biegliśmy już do pokoju. Mój i Jacksona był najbliżej. Po upewnieniu się, że nikogo tam nie ma, zamknąłem drzwi na klucz i odwróciłem się w stronę Valentiny. Światło było zgaszone, do pokoju prześwitywała jedynie poświata księżyca wpadająca przez odsłonięte okno. Jak zamurowany patrzyłem, jak Valentina pociąga za sznurek od górnej części kostiumu, który opadł po chwili na ziemię. Cholernie dawno nie widziałem jej nago i wydawało mi się, że była jeszcze piękniejsza.
Szybko podszedłem do niej, popychając ją na łóżko. Przykryłem jej ciało swoim, czując, jak kąpielówki niemal mi się rozrywają. Zaczęliśmy się całować jak szaleni. Pościel szybko zrobiła się mokra od wody z basenu. Na oślep odszukałem wiązania po bokach dolnej części kostiumu Val i po chwili cisnąłem go gdzieś daleko.  
– Poczekaj – wydyszałem po chwili, odrywając się od niej. – Gumka…
– Nie potrzebujemy jej – szepnęła, trzymając mnie za ramiona. – Biorę tabletki.
– Od kiedy? – Choć ucieszyła mnie wiadomość, że nie musiałem zawracać sobie głowy prezerwatywą, coś mi tu nie pasowało. Po co ona brała tabletki?
– Od półtora tygodnia. – Widziałem w ciemności, jak się uśmiecha. – Czułam, że to może się zdarzyć. – Objęła mnie nogami i przycisnęła bliżej. – Nie umiem być twoją przyjaciółką – mruknęła i lekko ugryzła mnie w płatek ucha.
– Ty diablico – zamruczałem, nie chcąc już dłużej rozmawiać. Obsunęła lekko moje kąpielówki, które po chwili z siebie skopałem. Rozsunąłem jej nogi i wszedłem w nią gwałtownie, a ona jęknęła, wbijając mi paznokcie w plecy. Całując ją, poruszając się w niej, czułem, że w końcu wróciłem do domu.

***

– Żałujesz? – zapytałem ją cicho, gdy po wszystkim leżeliśmy obok w pół-śnie.  
Otworzyła oczy i obróciła się w moją stronę.
– Nie – powiedziała delikatnie, wyciągając rękę i głaszcząc mnie po policzku. Pocałowałem wnętrze jej dłoni. – To była tylko kwestia czasu. Mogę mówić o przyjaźni i o tym, że mamy się poznać, zanim się zejdziemy, ale… to ciężkie.
– Serio? – zapytałem z rozbawieniem. – Bo wydawało mi się, że to mi było ciężko, a ty znosiłaś to wyjątkowo łatwo.
Zaśmiała się tylko, przysuwając się bliżej.
– Dobrze wiedzieć. To w ogóle nie było łatwe, Liam. Może wcześniej było łatwiej, gdy wciąż zachowywałeś się jak idiota – dodała.
– Urocze – mruknąłem.
– Gdy przyszedłeś do mnie pijany i powiedziałeś, że dopiero co zaliczyłeś jakąś dziewczynę w klubie… no cóż, byłam wściekła i łatwo było mi cię odpychać. Ale później znowu się zbliżyliśmy. Byłeś przy mnie, przez cały czas. – Przesunęła ręką po moim ramieniu i splotła nasze palce. – I później już ciężko było się powstrzymać. – Zerknęła na moją klatkę piersiową i uśmiechnęła się, przygryzając wargę. – Bo, no wiesz, widziałeś się ostatnio w lustrze?
Musiałem przyznać, że mi to pochlebiło.
– I kocham cię – dodała nagle, a ja zamarłem. Za nic w świecie nie spodziewałem się usłyszeć takich słów. Wzruszyła ramionami z uśmiechem. – Mogę temu zaprzeczać, mogę milczeć, ale taka jest prawda. Kocham cię.  
– Cholera, dziewczyno, ty to wiesz, jak uszczęśliwić faceta – mruknąłem, czując, że serce mi przyspieszyło. W jednej chwili zapomniałem o Marcusie i wszystkich innych zmartwieniach – byłem szczęśliwy, tak po prostu. Być może w końcu byliśmy we właściwym miejscu o właściwym czasie. Pocałowałem ją mocno, gdy nagle z korytarza dobiegły nas jakieś krzyki. Oderwaliśmy się od siebie ze zmarszczonymi brwiami. Gdzieś między tymi wrzaskami usłyszałem głos Alexii. Natychmiast zerwaliśmy się z łóżka, ja dorwałem jakieś swoje spodnie, a Valentina złapała hotelowy szlafrok. Wypadliśmy na korytarz dokładnie w momencie, w którym Jackson powalił Finna na podłogę. Alexia stała za nimi i krzyczała.
– Jackson! Przestań! – Próbowała go odciągnąć, ale Jackson zamachnął się i przywalił Finnowi w twarz.
– Popierdoliło cię?! – wrzasnął, zaciskając ręce na jego koszulce. Doskoczyłem do Jacksona i siłą odciągnąłem go od Finna, który zakrwawiał już dywan. Valentina z przerażoną miną pomogła mu wstać.
– Co wy wyprawiacie, do cholery? – warknąłem, trzymając Jacksona, by znowu nie rzucił się na Finna. Alexia zaczęła płakać.
– Pocałował ją! – ryknął Jackson, pokazując na Finna. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. – Wyszedłem na korytarz, a on ją całował!
– Że co? – W osłupieniu zerknąłem na Finna, który wycierał krew z twarzy. – Finn, do kurwy nędzy…
– Chciałem tylko sprawdzić, czy ona coś jeszcze do mnie czuje! – wybełkotał i dopiero wtedy zobaczyłem, że był pijany. Parsknął, a krew poleciała z jego nosa na dywan. – Byłaby ze mną, gdybyś się nie napatoczył!  
– Finn, zamknij się – rzuciłem, ale nikt mnie nie słuchał.
– Co, kurwa?! – ryknął Jackson i wyrwał mi się, ponownie rzucając się na Finna.
– Jackson, przestań! – wrzasnęła Alexia, cała zalana łzami.  
Rzuciłem się do przodu, by znowu przytrzymać Jacksona.
– Zostaw go – rzuciłem, odpychając go i stając między nim a Finnem. – Zostaw go, on jest kompletnie pijany, nie wie, co robi…
– A ja myślę, że on bardzo dobrze wie, co robi! – krzyknął Jackson, trzęsąc się i wpatrując się w Finna wzrokiem mordercy.  – Myślisz, że jak raz w życiu zachowałeś się jak trzeba i oddałeś jej nerkę, to jest teraz twoją własnością?!  
– Zamknij się, kurwa – wycharczał Finn, trzymając się za nos. – To na mnie jej zależało, tylko że ja nie byłem nią zainteresowany. Tylko dlatego wybrała ciebie!
– Ty chuju… – Jackson już zaciskał dłoń w pięść, ale Alexia do niego doskoczyła i zaczęła coś do niego mówić. – Najpierw Ashley, a teraz Alexia? – ryknął, ignorując gorączkowe szepty Alexii. – Najpierw Liamowi wbiłeś nóż w plecy, a teraz mi?! Musisz zawsze wyciągać łapy po to, co nie jest twoje?!
Z pokoi zaczęli wychylać się ludzie, a może już dawno się wychylili – tak czy inaczej, musieliśmy to przerwać.  
– Valentina, zabierz go gdzieś – powiedziałem, zerkając znacząco na Finna. – Byle daleko stąd.
Kiwnęła głową i odeszła, ciągnąc za sobą Finna. Dopiero wtedy Jackson odetchnął gwałtownie i wyszarpnął się z mojego uścisku.  
– On jest pijany – powtórzyłem. – Uspokój się, ochłoń, później o tym pogadamy.
– Nie chcę go już więcej widzieć – warknął i potrząsnął dłonią, która zaczęła sinieć. Alexia rzuciła mi przerażone spojrzenie i pociągnęła Jacksona do naszego pokoju. Głośno odetchnąłem, patrząc przepraszająco na ludzi, którzy przyglądali się nam w milczeniu. Wrócili do pokoi, rzucając mi krzywe spojrzenia. Spojrzałem na poplamiony krwią Finna dywan, przypominając sobie, jak jeszcze niedawno sam dałem mu w twarz. Jackson jednak nigdy się tak nie wściekał, w dodatku poszło o Alexię. Obawiałem się, że to nie skończy się dobrze.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3336 słów i 18962 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Speker

    Się porobiło. Pomijając wszystkie epizody i, że wszystko super, to czy Val poszła z pijanym Finnem w samym szlafroku?

    7 wrz 2019

  • candy

    @Speker tak XD

    7 wrz 2019

  • Speker

    @candy no i pewnie się coś wydarzy, szlafrok się "sam" rozepnie i spadnie i po sielance xd

    7 wrz 2019

  • candy

    @Speker nope, nic z tych rzeczy. Finn już wyczerpał limit głupoty.

    7 wrz 2019

  • Speker

    @candy miało być tak już po Aschley ;/

    7 wrz 2019