Dopóki wystarczy nam sił – 26

Czy powinienem wybuchnąć radością, czy może przerażeniem? Czy w ogóle powinienem coś poczuć?
Nie czułem nic. Patrzyłem na test ciążowy, który obracała w dłoniach i nie czułem nadziei ani ekscytacji. Bo już kiedyś słyszałem te same słowa i widziałem test. Widziałem przerażenie na twarzy Valentiny i czułem się jak pies, który dostał po uszach – nie mogłem się cieszyć, bo nie było z czego. Bo wiedziałem, że przerażenie Valentiny przygniecie wszystkie moje pozytywne uczucia.
– Zrobiłaś już test? – zapytałem po chwili. Idiotyczne pytanie, przecież widziałem, że nadal był w opakowaniu.
– Nie. Chciałam zaczekać na ciebie.
– Dlaczego sądzisz, że tym razem to nie fałszywy alarm? – W końcu zmusiłem się, by usiąść obok niej.
– Bo dziwnie się czuję – szepnęła. – Mam mdłości i jestem zmęczona.
Nie ciesz się, Liam. Nie ma z czego.
Zobaczyłem łzy w jej oczach.
– Ja nie przeżyję, jeśli to się znowu stanie, Liam – jęknęła, mrugając gwałtownie, a łzy potoczyły się jej po policzkach. – Nie dam rady, nie poradzę sobie…
– Hej… przestań. Nie płacz. – Objąłem ją ramieniem, czując, że sam zaczynam tracić nad sobą panowanie. – Najpierw zrób test. Później będziemy się martwić, jeśli będzie o co.  
Pokiwała głową i wstała, drżąc. Patrzyłem, jak idzie do łazienki, po czym przyłożyłem palce do skroni i usiłowałem głęboko oddychać. Na stole zobaczyłem wysoką szklankę z resztką wody – pewnie Valentina starała się dużo pić, by jak najszybciej móc wykonać test. Siedziałem jak na szpilkach. Serce biło mi tak, że drgała mi koszulka. Nie mogłem uwierzyć, że jeszcze chwilę temu siedziałem z kolegami i piłem piwo, a Valentina siedziała tu i czekała na mnie, cała w stresie. Myślałem o tym wszystkim, co doprowadziło nas do tego, co się działo tu i teraz – o tym, że Valentina po czasie przestała brać tabletki, bo źle na nią działały i przerzuciliśmy się na prezerwatywy. Najwyraźniej jedna z nich pękła. Czy to był jakiś plan kogoś u góry? Tak miało być czy to zwykły przypadek?
Ledwo mogłem oddychać.  
Po paru minutach, które wydawały się wiecznością, Valentina weszła z powrotem do salonu. Jej twarz nie wyrażała absolutnie niczego. Podeszła do mnie i podała mi test owinięty chusteczką.
Wziąłem go drżącą dłonią i spojrzałem na dwie kreski. Wyraźne. Nie było wątpliwości, co oznaczały, a mimo to zapytałem:
– Może… może znowu jest fałszywie dodatni?
– Nie. – Valentina usiadła obok mnie. – Ten poprzedni test był przeterminowany. W przypadku nieprzeterminowanych testów wynik fałszywie dodatni zdarza się bardzo rzadko.
– Potwierdzimy to jeszcze u lekarza. Może…
– Nie, Liam, nie ma żadnego “może”! – rzuciła nagle ostro. – Jestem w ciąży i nie muszę potwierdzać tego u lekarza. Wiem to. Czuję to. Ja… O Boże – jęknęła i zalała się łzami. Ukryła twarz w dłoniach. Rzuciłem test na stolik i ponownie ją objąłem. Cała się trzęsła. – Nie poradzę sobie – łkała. – A jeśli to dziecko też umrze?
Szczerze mówiąc, byłem przerażony. Nie tak wyobrażałem sobie moment, gdy dowiemy się o tym, że będziemy mieć dziecko. Byłem też przerażony, bo jeszcze nigdy nie widziałem Valentiny w takim stanie. Zawsze kojarzyła mi się z silną osobowością, z tym, że do większości rzeczy podchodziła z humorem i dystansem. Teraz drżała w moich ramionach, płacząc tak, jakby wydarzyła się tragedia. Nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby ją uspokoić. Bałem się, że nieodpowiednimi słowami mogłem tylko pogorszyć sytuację.
– Przestań. Nie płacz. Proszę, Val, nie płacz. – Zacząłem ją kołysać jak dziecko. – Poradzisz sobie. My sobie poradzimy. Wszystko będzie dobrze… naprawdę…

***

Tej nocy żadne z nas nie zmrużyło oka. Siedzieliśmy na kanapie, aż Valentina w końcu się uspokoiła i przestała płakać. W pewnym momencie bez słowa wstała i poszła do naszej sypialni. Siedziałem przez chwilę w bezruchu, po czym też wstałem, ale poszedłem do kuchni, by zrobić herbatę. Wpatrywałem się w czajnik, który cicho gwizdał i czułem się cholernie bezradny.  
Myślałem, że Valentina poszła spać, ale po chwili wróciła do kuchni, ubrana w gruby ciemny sweter. Po chwili zobaczyłem, że należał do mnie i prawie się uśmiechnąłem.
Zalałem wrzątkiem torebki herbaty i przeniosłem kubki na stół. Jeden lekko przesunąłem w stronę Valentiny, która usiadła, naciągając rękawy swetra na nadgarstki. Zastanawiałem się, czy było jej zwyczajnie zimno, czy może to był wyraz jej bezradności.
– Lepiej ci? – zapytałem cicho po chwili, siadając na krześle.
– Nie wiem.
Po chwili wahania wyciągnąłem rękę i nakryłem jej dłoń swoją.
– Val, nie potrafię sobie wyobrazić, co czujesz, ale… to nasze dziecko. Chciałbym się cieszyć, a nie potrafię, bo wiem, że moja radość cię dobije jeszcze bardziej.
Czy to było w porządku, że obarczałem ją w tym momencie moimi uczuciami? Nie wiedziałem. Nic już nie wiedziałem.
– Przepraszam – szepnęła, wpatrując się w herbatę.
– Za to, że zaszłaś w ciążę? – Zmarszczyłem brwi.
– Nie… za to, że zabiłam w tobie radość. – Podniosła wzrok i zobaczyłem, że miała spuchnięte i czerwone oczy. – To tylko mój strach, nie twój.
– Jesteś moją żoną. Nie będę oddzielał twoich uczuć od moich. Nie chcę cię do niczego zmuszać, jeśli nie jesteś gotowa. – Serce mnie bolało, gdy czekałem na jej odpowiedź i zastanawiałem się, czy podjęła jakąś decyzję. – Czy… chcesz…? – urwałem, bo słowa nie chciały mi przejść przez gardło.
Spojrzała na mnie i chyba zgadła, co chciałem powiedzieć.
– Przerwać ciążę? – Dokończyła za mnie.  
Pokiwałem głową ze ściśniętym gardłem.
– Nie – odparła po chwili, a ja miałem wrażenie, że żołądek opadł mi gdzieś w okolice bioder. – Nie mogłabym tego zrobić.  
Nagle jakby zeszło ze mnie całe napięcie.
– To dobrze – odparłem z ulgą.
– Ale… – Zamrugała gwałtownie.
– Wiem. Boisz się. Ja też się boję. Ale przejdziemy przez to razem. – Ścisnąłem jej palce. – Pójdziemy do lekarza. Do tysiąca lekarzy. Będziesz miała najlepszą opiekę, obiecuję ci to. – Pochyliłem się i pocałowałem ją w palce. Wydawały się takie kruche. – Cały czas będziesz pod obserwacją. Nic się nie stanie.
– Nie możesz mi tego zagwarantować.
– Wiem, kochanie. Ale postaram się z całych sił, by wszystko było dobrze. I… – Zawahałem się lekko.
– Mów.
– Zastanawiałem się… powinnaś chyba iść na terapię. – Cały się spiąłem, nie wiedząc, jak Valentina na to zareaguje. Obawiałem się, że będzie miała pretensje, może to tylko wzmoży jej strach… ale ona pokiwała głową i mruknęła:
– Wiem. Powinnam. Boję się tylko, że prasa się dowie i…
– Nie dowie się. To akurat mogę ci obiecać – odpowiedziałem od razu. – Załatwię ci dyskrecję. O nic się nie martw. Dobrze?
Znowu pokiwała głową i podniosła kubek do ust. Ręka nadal jej drżała.
– Chcesz iść spać? – zapytałem po chwili.  
– Nie. – Potrząsnęła głową. – Może… obejrzyjmy jakiś film. Chcę się na chwilę oderwać od tych wszystkich myśli.
– W porządku.  
Podnieśliśmy się i przeszliśmy do salonu. Włączając telewizor, ukradkiem zepchnąłem ze stolika test ciążowy, kładąc go na półce pod nim. Nie chciałem, by Valentina na niego patrzyła i jeszcze bardziej się stresowała. W myślach już planowałem umówienie dla niej wizyty. Łapałem się na tym, że nawet podczas trwania filmu zerkałem na jej brzuch i wyobrażałem sobie w nim małego człowieka. Mojego synka lub córeczkę.
Czułem przerażenie, lęk i stres. Wszystko naraz. Skoro ja się tak czułem, co musiała czuć Val?
Przytulałem ją, jakbym miał tym odegnać całe zło.




Krótki bardzo wyszedł mi ten rozdział, ale to chyba dlatego, że rozpiska kompletnie mi się rozwaliła, w dodatku chyba już nie czuję Liama. Zbliżamy się ku końcowi ;)

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1494 słów i 8257 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Speker

    Napewno wszystko będzie dobrze, strach potrafi sparaliżować, jednak Val to silna kobieta i ma przy sobie Liama, który ją kocha. Wszystko się ułoży.

    17 wrz 2019