Formy krótkie # 57 OSOBLIWA BIESIADA

Przy okrągłym (prostokątnym, ale kogo to obchodzi) stole, zasiadło towarzystwo wzajemnej adoracji (tak serio to nie przepadali za sobą). Mężczyzna w przebraniu klauna mrugał rzęsami, a właściwie tym plastikowym czymś przyklejonym do powieki, jego kolorowe, sztuczne włosy kręciły się na wszystkie strony.
– To, co z tą kolacją? – powiedział klaun.
     Kobieta w olbrzymich (ale takich serio, serio olbrzymich) okularach (plastikowych i bez szkieł) koloru zielonego (wściekle zielonego), podawała właśnie dania, o których nikt wcześniej nie słyszał. Poza nimi przy stole siedziała kobieta z muchą i kapeluszem posiadającym największe rondo na świecie, obok niej zaś, mężczyzna z jedną nogą, pełnym makijażem (wieczorowym rzecz jasna) i wiecznie opadającą głową, ale skąd mu się wzięła ta przypadłość? Nikt tego nie wie.  
– Co to? – zapytał ten z jedną nogą, po czym głowa opadła niemal uderzając o talerz.  
– Rączka w sosie błotnym, a co?  
– Pychaaaa – głowa się kiwa, oj kiwa.  
– Frrrruuuuu – krzyczała ta z muchą.
– A tej, co się stało? – zapytała okularnica.  
– Cholera ją wie, nie przejmujcie się nią. – klaun się odezwał.  
– Zamilcz na wieki klaunie! Zamilcz. – kiwający rzekł.
– Frrrruuuuuuuuu frrrruuuuuuuuuu...  
– Niech ją kto uciszy, bo mi ta rączka w gardle stanie! – okularnica grzecznie poprosiła.  
– A mnie nie smakuje. – dodał klaun.  
– Fiuuu, fiuuu... Fruuuuuuuuu...
– Patrzcie ją! Walnięta jakaś. – głowa zaliczyła bliskie spotkanie ze stołem, ale talerz cały!
– Sam jesteś fruuuuuuuuu, fiuuuuuuuuu, fruuuuu...
– Niedopieczone to jakieś... – klaun nie dawał za wygraną.
– To nie jedz! Nikt ci nie każe. – oznajmiła okularnica.  
– Fruuuuuuuuuuuuuuuu...
– Czego ty chcesz kretynko?! – zapytał pan kiwający.
– Fruuuu!  
– Aha. – głowa pierdolnęła o talerz.  
– Fru, fru, fru!  (zaśmiała się)
– Nie rozumiem was.  
– A co tu rozumieć?  
– Ta pierdolnięta, ta z okularami dziwacznymi, ten łbem wali o stół. Dom wariatów!  
     Towarzystwo się oburzyło. Sfochowało wręcz.  
– Czas na leki drodzy państwo. Leki proszę... – powiedział lekarz, wchodząc do sali.  
     „Biesiadnicy” siedzieli na podłodze i przyglądali się pustej, plastikowej butelce, którą bawił się tłusty szczur.  
– Leki...

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 369 słów i 2366 znaków.

1 komentarz

 
  • on

    najlepsze było na początku:" ale kogo to obchodzi..."

    19 lis 2016