W pochmurną, deszczową i wietrzną noc, młody mężczyzna siedział na dywanie, wpatrując się w płomień świecy. Już tak niedużo zostało do końca. Kilka minut, a świeczka zgaśnie. Płomień pochłania jej istnienie z każdą sekundą, tak samo jak czas pochłania nasze życie i przybliża nas do jego końca.
Młody mężczyzna, niegdyś tak wesoły, pełen energii i chęci do życia, które przecież tak kochał, pełen nadziei i planów na przyszłość. Przyszłość, która miała przynieść tyle dobrego, nowego, nieoczekiwanego. Przyszłość jednak, przestała się dla niego liczyć, przestała istnieć w momencie, gdy jego miłość odeszła. Zostawiła go samego na świecie. Bezsilnego, pogrążonego w beznadziejnej pustce. Pustce, której nic nie jest w stanie wypełnić. Wiatr zyskuje na sile, firanka wydyma się, okno otwiera szerzej. Świeczka gaśnie. Młody mężczna sięga po wcześniej przygotowaną żyletkę...
Okno otwiera się z hukiem. To znak. ONA daje mu znak. Żyletka wypada z dłoni i ląduje na dywanie. Mężczyzna płacze. Nie zrobi tego. Ona by tego nie chciała i właśnie mu to „mówi”. To nie jest wyjście. Nie warto. Życie jest zbyt cenne, unikalne, wyjątkowe, niepowtarzalne. Będzie żył.
Będzie żył dla niej, dla bliskich... dla siebie. Przyszłość czeka...
1 komentarz
violet
Mam nadzieję
TeodorMaj
@violet