Zgrzyt krat więziennych. Łapie za nie i krzyczy – Wypuśćcie mnie!
Pewnego razu, pewien pan, pracował sobie w pewnym sklepie. Nienawidził swojej pracy. Ale każdego poranka zaciskał zęby, szedł do pracy, otwierał sklep, brał tabletki na uspokojenie i jakoś dawał radę. Tego dnia miarka się przebrała. Leki przestały działać, a furia wzięła górę. Przez cały dzień klienci wyraźnie, jakby specjalnie grali mu na nerwach. Uwzięli się na niego. Perfidnie się zmówili, ażeby zniszczyć mu dzień, a może i całe życie. Kręcili nosem na wszystko, mieli pretensje i żal do naszego sprzedawcy. Nic im się nie podobało, a każda próba przepraszania według zasady „klient ma zawsze rację” nie przynosiła pożądanego efektu. Po całym dniu „zmagania” się z niewdzięcznikami, którym przecież chciał pomóc, doradzić... Przyszło załamanie.
Zaciskał zęby coraz bardziej. Nie pomogło. Wziął garść tabletek. Nie pomogło. Wziął strzelbę i zastrzelił wszystkich. Pomogło.
Dodaj komentarz