Obudził się dzisiaj wcześniej. Spojrzał na zegar, spał dziewięć godzin, a mimo to czuł się zmęczony. Zmęczony z niewyspania? Niemożliwe. Zmęczony życiem? Możliwe. Przetarł zaspane oczy i powoli wstał z łóżka. Za oknem ulewa. Ciemne chmury, deszcz i silny wiatr sprowokowały go do porannych rozważań...
Wyszedł na balkon i zapalił papierosa, myślał o życiu, jego ulotności, delikatności i niepowtarzalności. Jak niewiele potrzeba, aby się skończyło. To zaledwie krótka chwila. Chwila nieuwagi, nieszczęścia...
Pomyślał o swojej samotności, ale zaraz! Przecież ma przyjaciół, ma znajomych... w internecie.
Jego życie w dużej mierze toczy się w świecie wirtualnym. Tam wydaje się wyjątkowe. Silne. Niezniszczalne. Nie potrzeba mu przyjaciół w życiu realnym. Tak jest dobrze. Ale czy na pewno? Czy na pewno cyber świat mu wstarczy...
Powrócił do rzeczywistości...
Zaciągając się dymem, zwrócił uwagę na żar, który z każdym następnym wciągnięciem nikotynowego dymu, powoduje spalanie bibułki. Coś podobnego jest w życiu, tym prawdziwym, tym poza ekranem komputera, telefonu czy tabletu, poza facebookiem, twitterem, snapchatem, instagramem i innymi... każdy dzień to jak zaciągnięcie się dymem. Z każdym dniem zbliżamy się do śmierci, podobnie jak żar papierosa zbliża go, do jego końca.
Czy człowiek ma jakiś z góry ustalony plan, który musi wypełnić podczas swojego żywota? – Nie wiedział.
Może to człowiek sam ustala sobie ten plan i stara się skrupulatnie go realizować? – Nie był pewien.
Życie wcześniej czy później dobiegnie końca. – To wiedział. Załamał się.
Ostatnie zaciągnięcie się papierosem. Ostatnie chwile życia.
A co jeśli ktoś zgasi to życie przedwcześnie. Ktoś, albo coś... Załamał się.
Nie mógł wytrzymać tych myśli, tej bitwy w swoim umyśle. Włączył komputer, wszedł na czat, zaczął pytać „przyjaciół” co sądzą o jego przemyśleniach. Zignorowali go.
Wszedł na portal społecznościowy. Zignorowali go.
Wstawił zdjęcie z błagalnym opisem. „Pomóżcie bo zwariuje!”... Zignorowali go.
Zadzwonił do jedynej, realnej znajomej, do której nie odzywał się ponad rok. Odebrała. Zapytał co ma robić, bo go to męczy. Odpowiedziała – Zapytaj swoich prawdziwych „przyjaciół”. Wejdź na fejsa... – powiedziała z ironią i rozłączyła się.
Nie wytrzymał. Chciał sobie palnąć w łeb. Wstawił zdjęcie z pistoletem i opisem „Zabije się” – Klik. Facebook się odezwał. Ktoś kliknął... „LUBIĘ TO!”...
Dodaj komentarz