Wszelkie błędy w pisowni, użyte w tekście są celowe.
__________________________________
Budzik zadzwonił punktualnie o szóstej rano. Obudził się wkurwiony (zapewne to wina tego pierdolonego budzika!). Powstrzymując się od wyrzucenia winnego za okno, rozpoczął rutynę poranka. Wypił kawę z mlekiem i z trzema łyżeczkami cukru (no dobra, z pięcioma, ale co to za różnica?). Zjadł jajecznicę i wyszedł na zalaną słońcem ulicę.
W redakcji pojawił się kwadrans przed czasem. Przypominając sobie kilka sytuacji z wczoraj humor mu się poprawił, a na ustach pojawił się uśmiech. Przywitał się i zasiadł na swoim miejscu. Pracy dzisiaj nie ma jakoś specjalnie dużo, więc dzień powinien być przyjemny i udany. Włącza komputer... nie działa. Sprawdza, czy nie popełnił wczorajszego błędu „koleżanki”, która mocowała się z włączeniem ponad czterdzieści minut, ale biedna (głupia) zapomniała włączyć guziczka na listwie zasilającej.
Nie. Listwa włączona. Więc co do chu...
– Komputery padły. – mówi słodkim głosem owa „koleżanka”.
– A ty pewna jesteś, czy tylko tak przypuszczasz? – zapytał złośliwie (jak to skorpion).
– Wiesz, ja nie wiem, ale mój nie działa, Anki też nie, Konrada i teraz twój, więc myślem, że coś siem popsuło, hi hi hi – i śmieje się jak kretynka (jest kretynką).
– No patrz!
Wstał. Poszedł do naczelnego. Fakt. Komputery padły i nikt za cholerę nie wie, kiedy będą naprawione. Piszemy na swoich albo na karteczkach. – Wyciągamy karteczki i piszemy... – pomyślał. Jak kartkówki w szkole, których szczerze nienawidził. Dobra. Woła go kolega...
– Mam tekst Eleonor (tak naprawdę Eleonory, ale każe tak do siebie mówić), błagam cię popraw go, bo ja nie mogę.
– Dlaczego akurat ja?
– Bo mnie szlag trafia, jak czytam te wypociny!
– Niech jej kochaś (naczelny) poprawi. W dupie to mam!
Odchodzi. Kawa! Tak, kawa poprawi mu humor. Włącza ekspres. Wchodzi Eleonor (Eleonora!), no tego tylko potrzebował do szczęścia!
– Dostałeś mój tekst? Ja nie wiem, co jest źle, ale on (wskazuje na kolegę) powiedział mi, że jestem tempom i pustom blondynkom! Co za cham!
– Wybacz Eleonora...
– Eleonor! Ile razy mam wam mówić!? – przerywa mu, prawie wpadając w histerię.
– Echh... niech będzie. Eleonor, ten tekst to gówno! Ja nie mam nic do blondynek, ale...
– Jak ty możesz!? Ja opisujem szczerze to co chcem! I nie masz prawa... – znowu mu przerywa.
– ELEONORA!
– ELEONOR!
– Kurwa, a co to my w Anglii mieszkamy!? Weź, walnij tą swoją tępą główką o podłogę, to może ci klepki na swoje miejsca wrócą! – wkurwiony do granic możliwości, odwraca się i wychodzi.
No cóż. Pech chciał, że potyka się o próg w drzwiach i ze świeżo paloną kawą zalicza glebę (wyrżnął i to mocno). – Kurwa! – krzyczy.
– O matko! Nic ci nie jest? Matko, żyjesz! No niech nam ktoś pomoże! Na litość boskom! – lamentuje Eleonor (Eleonora!).
– Odpierdol się ode mnie! – wstaje, ciśnie kubkiem o ścianę i wychodzi z redakcji.
Wsiada do kolejki, wszyscy patrzą na niego, a konkretnie na jego białą (brązową od kawy) koszulę i wielkiego guza na czole. Coś cicho komentują. Jego wkurwienie już osiągnęło granice...
– I czego się kurwa gapisz!? Plam nie widziałeś!? – pyta (tak wszystkich chyba... grupowo).
Wchodzi do domu, bierze nerwosol, potem wódkę i powoli zapomina o tym jakże „cudownym” dniu.
Dodaj komentarz