Formy krótkie #48 CISZA I SPOKÓJ... RAJ CHCIAŁOBY SIĘ RZEC...

W pewne upalne lato (to co, że lało jak cholera), pewien człowieczek o imieniu (za cholerę nie wiem jak się nazywał, ale czy to ważne?), pojechał odpocząć od swojej kochanej (upierdliwej) żony i słodkich dzieciaków (wrednych rozpieszczonych bachorów). To miały być dwa tygodnie w raju. Cisza i spokój. Małe gospodarstwo agroturystyczne. Po lewej jakieś krowy, po prawej świnie, a do tego kilka koni. Żyć nie umierać pomyślał.
Na miejsce dojechał cały i zdrowy. Podróż niemal idealna. Przyjemna. Domek, w którym miał zamieszkać cudny. Otoczenie jak z bajki. Kilka białych koni pasło się w okolicy. Odpocznie od zgiełku miasta i wariatkowa w domu.
  
– Witamy, witamy... – przywitała go od progu gospodyni. – Jak szanownemu panu podróż minęła?
– Całkiem miło muszę przyznać.
– Mamy nadzieję, że spodoba się panu u nas.
– Na pewno odpocznę. – uśmiechnął się. – Dużo letników u państwa?
– Na chwilę obecną szanowny pan sam, ale za godzinę przyjadą dzieciaki na tydzień, może dłużej.
  
Dzieciaki... „Na tydzień, może dłużej”. O kurwa! – pomyślał (dobrze, że nie głośno). I chuj wielki i bąbelki z jego wypoczynku. No trudno. Jakoś wytrzyma (albo i nie?).
***
– Koniki! Koniki!
– A tam krowy są. Zobaczcie! Jakie duże! A dlaczego tylko dwie?
– Głupia, na pewno więcej ich jest!
– Ale gdzie? Gdzie?
– Ja chcę na konika! Mogę? Mogę? No mogę?
– Za chwilę – powiedziała gospodyni.
– A teraz już mogę? No mogę?
  
Za chwilę oszaleję jak dwa razy dwa jest cztery – znowu pomyślał, chociaż jego mózg powoli odmawiał współpracy (już dawno odmówił, ale ciii), a nerwy były w strzępach (nie ma czego zbierać). Nabrał ochoty na herbatę, a kiedy już trzymał kubek z gorącym napojem, zza okna dobiegł krzyk i plusk wody...
  
– PIERWSZA! HAHA PIERWSZA!
  
Jak mu ten kubek nie pierdolnął, jak go wrzątek nie oblał, jak... (ocenzurowano)...
Musi wyjechać, przenieść się gdzieś, cokolwiek zrobić, aby być daleko stąd. Do domu nie wróci, musi coś znaleźć, ale był tak zmęczony, że mu się nie chciało. Mało. Nie chciało mu się nawet nie chcieć (szczyt lenistwa!)...
  
***
DWIE GODZINY PÓŹNIEJ
***
  
– Zleziesz ty w końcu z tego konia, czy nie? – darła się gospodyni.
– Nie! Jeszcze nie. Jeszcze pięć minut! – darł się dzieciak.
– Ale mowy nawet ni ma. Złazić mi, natentychmiast!
  
Dziecko miało głęboko w dupie rozkazy gospodyni. Inne dzieci siedziały w basenie (siedziały... eufemizm. Objawy ADHD podniesione do entej potęgi nie wyrażą tego co się działo). Wrzaski, piski, psy szczekały, krowy muczały, konie rżały, świnie chrumkały... dzieci się darły coraz to bardziej i głośniej...
  
– No zleziesz ty w końcu!? Ni bede dwa razy powtarzać tobie!
– Nie ze..... Aaaaaaa łaaaaaa...
  
Dziecko nie zeszło. Zostało delikatnie i kulturalnie wyproszone przez konia (spierdoliło się na glebę... Mądry koń).
  
– A ja mówiłam tobie, żebyś zlazła z konia wczas, a ty nie chciała słuchać, ee?
  
Dziecko się darło jeszcze bardziej. Koń rżał jakby się cieszył (nie dziwię się), krowy w jakiś szał wpadły i dały w długą ile fabryka dała. Konie się przestraszyły i też w długą. Dzieci w histerię, gospodyni wrzeszczała to na dzieci, to na konie, to na krowy... Biegała w kółko jakby ją co w dupę ugryzło. Dzieci nadal w ryk, nadal w krzyk, w pisk...
  
– W pizdu z takimi wakacjami! W pizdu z dzieciakami! Ja wam zaraz... – no coż nie dokończył, wychodząc nie zauważył galopujących, a może już cwałujących koni, one jego zresztą też nie...
  
Amen.

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 635 słów i 3666 znaków.

1 komentarz

 
  • violet

    No czekaj , Ty!!!! :) Nie spadło tylko spadłszy, a gospodyni wrzeszczawszy, no po prostu, Ty podpadłszy :lol2:

    25 lip 2016

  • TeodorMaj

    @violet Ja zapomniawszy o tem, wiec napisawszy tak a nie inaczej :D (serio chyba zaczne tak pisac :P )

    25 lip 2016

  • violet

    @TeodorMaj no nie inaczej! ;)

    25 lip 2016