Gdy doczekał piątego dnia, wiedział już, że będzie to właśnie dzisiaj. Spełni się jego największe marzenie, ale czy rzeczywiście było ono marzeniem? Może tylko ułudą jego chorego umysłu? Może zamierzchłym wspomnieniem, o którym tylko on jeszcze pamięta?
Harry nie należał do osób, o których można było powiedzieć „szanowany obywatel”, ale nie pochodził też z patologii. Był gdzieś pomiędzy. Pomiędzy życiem a śmiercią. Pomiędzy piekłem a niebem. Pomiędzy jawą a snem.
Tkwił w swoim „czyśćcu” już od dawna bez najmniejszych nadziei na jego opuszczenie. Był na pozór niezauważalny, ale tak naprawdę, każdy doskonale wiedział, kim jest i jaka kryje się za nim historia.
Jego irracjonalne podejście do życia sprowadziło go do miejsca, w którym się znajdował. Strach przed codziennością, strach przed ludźmi, strach przed życiem, strach przed samym sobą. Bał się.
Czy miał kiedyś rodzinę? Zapewne, ale nie chciał o niej mówić. Niewiele mówił. W ogóle nie mówił. Porozumiewał się gestem. Nie porozumiewał się wcale. Nie miał z kim. Każdy go unikał. Omijali go. Dlaczego? Ze strachu? Z obawy o swoich bliskich? A może tak po prostu? Bo tak robią inni? Bo tak trzeba?
Harry zaprzyjaźniał się ze zwierzętami. Najczęściej tymi, które sam sobie wymyślał. Nie potrzebował wiele, aby być (poczuć się), szczęśliwym. Chociaż na chwilę, przez chwilę, na kilka sekund, na ułamek sekundy. Nie chciał być sam.
Nadszedł piąty dzień, Harry czekał niecierpliwie na decyzje. Decyzje kogo? Przecież nie był od nikogo zależny. Mimo to czekał... Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny...
– Harry.... Harry... – słyszał.
Było już za późno. Za późno na cokolwiek. Harry zamknął oczy i zasnął, jeszcze mocniej. Obudził się w innym świecie, innej rzeczywistości, może innym wymiarze. Nadal był sam, ale już jakby mniej. Mniej sam? Jasne światło oślepiało jego zmęczone oczy.
– Harry... Harry... – znowu ten głos.
Otworzył oczy jakby szerzej, jakby chciał dostrzec niewidoczne. Wpatrywał się w twarz kobiety. Bliskiej sercu, a obcej rozumowi. To za dużo. Za dużo na dzisiaj. Zasnął.
Dodaj komentarz