Formy krótkie #4 BABCIE SPRINTERKI

Coś go trapiło od pewnego czasu. Nie wiedział tylko co. Wszystkie wolne chwile poświęcał na przemyślanie. Wracał do domu jak codzień. Stał na przystanku i czekał dłuższą już chwilę, na autobus linii 189. Razem z nim, pod wiatą znajdowało się kilka osób. Głównie starsze panie, które lubił nazywać babciami sprinterkami. Irytowało go zachowanie, tychże pań. Z laską lub bez, nieistotne, za każdym razem, gdy drzwi autobusu otwierały się, te przepychały się, biegły, która pierwsza... żeby zając miejsce siedzące. Nieważne, że na jeden przystanek, nieważne, że żeby wyjść będą się przepychać przez pół autobusu, że będą siedzieć kilkanaście sekund. Ważne, że siedzą!  

  Pewnego razu, autobus przyjechał niemal pusty. Babcie usiadły na swoich miejscach, nie unikając sprintu. On też usiadł, ale chwile później, jedna z babć sprinterek zaczęła go trącać torebką. Irytacja rosła. Przy dziesiątym "trąceniu” nie wytrzymał. – Co?! – warknął.  
– No mógłby pan miejsca ustąpić. Widzi pan, że starsza osoba stoi. – powiedziała to tonem nieznoszącym sprzeciwu.  
– Kurwa! Pół autobusu wolnych miejsc, a pani mnie prosi o ustąpienie miejsca?! – jeszcze bardziej nie wytrzymał.  
– Ale to jest moje ulubione! A Pan mi je zajął!  

Wiedział, że dzisiaj autobus będzie pełen ludzi. Jest. Podjeżdża. Babcie sprinterki ustawiają się niczym w blokach startowych... Gotowi! Do biegu! Start!  
  Babcie ruszyły, przepychają się, biją laskami, która lepsza, która szybsza, która pierwsza! Krzyczą. Nie wytrzymały presji i chęci zajęcia miejsc. Stratowały się.  
  On wchodzi do autobusu uśmiechnięty i zajmuje swoje ulubione miejsce.

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 286 słów i 1729 znaków, zaktualizował 21 kwi 2016.

Dodaj komentarz