– Zrób do jasnej cholery ten przelew! – krzyczała żona.
– Chwila! Dopiero z roboty wróciłem! – krzyknął mąż.
Kurwa, jeszcze chwila, a dostanę pierdolca – pomyślał. Ten jebany token się spierdolił. Nie generuje nowego kodu, a bez niego chuj jasny strzelił przelew. I co można zrobić? Teraz do banku to już za późno, bo to dwudziesta trzecia. Zadzwonić do banku też nie wypada bo flaszka poszła. Z drugiej strony żona nie da spać póki przelew nie będzie zrobiony, bo mamusia czeka, bo mamusia liczy, bo mamusia chuj wie co jeszcze!
– Miśku zrobiłeś? Mamusia dzwoniła i pytała czy już...
A nie mówiłem? Kurwa! A niech mamusia sobie spać pójdzie i się odpierdoli ode mnie – pomyślał. W głowie szumiało, cyferki na ekranie zaczynały tańczyć... a! Czym się różni saper od elektryka? Elektryk przed śmiercią jeszcze zatańczy!
Puk, puk... (kto tam chciałoby się rzec... ) PUK, PUK!
– Otworzysz wreszcie! – ryknęła żona.
– Idę!
Otworzył drzwi, a tu sąsiad alkoholik. Czerwony na twarzy jak burak. Coś bełkocze...
– Muchy na mnie srają! Ale daj raz! Raz przycisnę! – bełkocze.
– Ale o co się panu właściwie rozchodzi?
– Daj raz. Nacisnę raz.
– Nie kumam, no kurdę felek ni w ząb nie kumam.
– Klakson. Daj raz.
– Dobranoc!
– Ale daj pan raz. Bo muchy srają. Daj raz...
Łup! Drzwi zatrzaśnięte. Sąsiad poszedł w cholerę.
– Zrobiłeś ten przelew? Bo mamusia czeka. Mamusia dzwoniła. Mamusia przyjedzie i cię popędzi zobaczysz!
– Niech se mamusia token zeżre!
– Co miśku? Jaki token? Bo wiesz, że mamusia to...
– Milcz kobieto! Zamknij paszczę! Daj żyć! Token się spierdolił i żadnego przelewu nie będzie! Do banku trza iść.
– Ale mamusia...
– TOKEN NIE DZIAŁA.
– Jaki token miśku, bo mamusia...
No i amen. Mąż nie wytrzymał, tokenem w ścianę, żona w histerię, a mamusia... Mamusia siedzi w kącie i się śmieje... Ach ten token... Figlarny taki...
KONIEC!
Dodaj komentarz