Formy krótkie #30 4:25 PERON 8

Poniedziałek nie był jego ulubionym dniem. Szczerze nienawidził poniedziałków. I wcale nie dlatego, że zaczynał się tydzień pracy, bo nie pracował. W niemal każdy poniedziałek działy się dziwne rzeczy.  
   Obudził się dzisiaj o drugiej trzydzieści, a nie jak zawsze o szóstej. Wytrąciło go to jeszcze bardziej z równowagi. Dzisiaj jest ważny dzień. Dzisiaj przyjeżdża jego żona. Żona, której nie widział kilka miesięcy. Radość z przyjazdu psuło mu jednak podświadome myślenie, że jest poniedziałek. Czuł pod skórą, że coś się wydarzy. Nienawidził poniedziałków.  
   Za kwadrans trzecia wstawił wodę na kawę, w swojej sterylnej kuchni, która wyglądem przypominała bardziej laboratorium niż kuchnię. Otworzył szafkę, aby wyjąć słoiczek ze swoim ulubionym granulowanym napojem. Był pusty. No tak – pomyślał, Poniedziałek. Podirytowany, zamiast kawy został zmuszony zrobić herbatę. Punktualnie o trzeciej wszedł pod prysznic. Odkręcił kurek, a z deszczownicy poleciał strumień lodowatej wody. Syknął. Ustawił kran wyłącznie na ciepłą, niestety nadal leciała lodowata. Poniedziałek.  
   Po lodowatym prysznicu i herbacie, za którą nie przepadał, przyszedł czas na dobranie odpowiedniej garderoby na powitanie żony. Otworzył szafę, niestety jego ulubiony garnitur był wygnieciony. Ostatnia czysta koszula, była w kolorze, którego nie lubił. Nie mając wyjścia, włożył szary garnitur, którego nie lubił i koszulę w kolorze, którego […].
   Światło zgasło. Awaria prądu. Przeklęty poniedziałek. Trudno. Wyjdzie wcześniej. Pociąg przyjeżdża o czwartej dwadzieścia pięć. Ma sporo czasu. Wyszedł z domu, upewniając się kilka razy czy drzwi są dobrze zamknięte. W drodze na dworzec nie wydarzyło się nic dziwnego, dzięki czemu mężczyzna w szarym garniturze poczuł wewnętrzny spokój.  
   Budynek dworca był obskurny z zewnątrz. Jego wnętrze kryło jednak nowoczesność i mnóstwo sklepów, kiosków, kawiarni i restauracji. Mimo wczesnej pory było dużo ludzi. Może nawet za dużo? Postanowił się jednak tym nie przejmować. Wszedł do restauracji, zajął miejsce z widokiem na halę dworca. Zamówił kanapkę z indykiem i podwójne espresso.  
   Obserwował ludzi. Większość ciągnęła za sobą walizki. Kolejki do kas biletowych przypominały pory popołudniowe. Jego uwagę zwróciła kobieta z niebieską wstążką we włosach. Z pozoru wyglądała jak jedna z wielu pasażerek, oczekujących na swój pociąg. W jej zachowaniu jednak można było dostrzec coś dziwnego, niecodziennego. Może zdenerwowanie? Niepewność? Strach? Strach, ale przed czym? Może boi się pociągów? Jedni boją się latać, to ona może boi się podróży pociągiem. Wydawało się to co najmniej głupie. Kobieta ze wstążką co chwilę do kogoś dzwoniła. Nerwowo się rozglądała, jakby szukała kogoś. Może się zgubiła, stąd to zachowanie? Nie. Kobieta się nie zgubiła. Zdawało się, że dobrze wie, gdzie jest i po co.  
   Kwadrans po czwartej, mężczyzna udał się na peron. Pociąg miał przyjechać zgodnie z rozkładem. Zanim jednak zdążył przyjechać z hali dworca słychać były krzyki, piski. Coś się dzieje. Nie zastanawiając się dłużej, pobiegł tam. Pierwsze co zauważył to kobieta ze wstążką. Niebieską wstążką. Trzymała w ręku detonator, a jej leżąca, otwarta walizka ukazywała jej zawartość. Bombę. Mężczyzna chciał zadzwonić do żony. Nie zdążył. Rozległ się huk. Bomba wybuchła.  
    Rozległ się dźwięk budzika. Jest druga trzydzieści. Poniedziałek. Cholerny poniedziałek.

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 615 słów i 3636 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik violet

    Dzień świra, dzień świstaka... podobno drugi dzień tygodnia, też go kocham ;)

    5 maj 2016