Formy krótkie #14 SZEF

Zadzwonił budzik (nienawidzę budzika – pomyślał), wyłączył go. Otworzył oczy (nie chce mu się). Kolejny piękny (paskudny) dzień! Znowu musi iść do swojej ukochanej (znienawidzonej) pracy. Zjadł byle jakie śniadanie i wypił byle jaką kawę. Wszystko co go otacza jest byle jakie.  
   Jest tego pewny (a może mu się tylko wydaje?).  
Ubrał się i wyszedł z domu. Wsiada do samochodu, ale ten odmawia posłuszeństwa (trzeci raz w tym tygodniu). Musi się go pozbyć.  
   Jest tego pewny (czy aby na pewno?).
Jedzie autobus, biegnie, ale kierowca zamyka mu drzwi przed nosem. Kurwa! (trzeci raz w tym tygodniu). Musi czekać na następny. Wyciąga paczkę papierosów, chce zapalić, ale zapalniczka odmawia posłuszeństwa (trzeci raz w tym tygodniu). Musi rzucić.  
   Jest tego pewny (na pewno?).  
Ulicą przejeżdża samochód, zahaczając kołami o wielką kałużę, a w konsekwencji wielka fala wody, spada prosto na jego świeżo wyprany garnitur. Kurwa! (trzeci raz w tym tygodniu). Musi kupić płaszcz jakiś, czy coś.  
   Jest tego pewny (?).  
W podłym nastroju dociera do biura. Wszyscy patrzą na niego. – Cześć – rzuca (a żeby was pokręciło wszystkich!). Siada na swoim miejscu, włącza komputer, jest już pewny, że ten też odmówi posłuszeństwa. Działa! Cud! Grzebiąc w torbie, zauważa nad sobą cień. Już wie kto nad nim stoi, już wie.  
   Jest tego pewny! (?)  
Podnosi głowę. Szef. – Dzień dobry. – uśmiecha się (a żebyś ty zdechł palancie jeden). Dalej się uśmiecha. Szef się czepia. On zawsze się czepia. Ale dzisiaj mam zły dzień – pomyślał. Daj mi dzisiaj spokój. – Proszę mi dać chwilę i zaraz panu przyniosę dokumenty (odpierdol się bałwanie). Szef odchodzi, a jego cierpliwość (że co? A co to jest?) się kończy. Jego nerwy (w strzępach) są już u kresu. Już wstaje, już idzie do szefa (palanta), już wie co mu powie. Da mu dokumenty i poprosi o urlop. Musi odpocząć. Mija pięć minut. Wychodzi z gabinetu jeszcze bardziej zły, wściekły. Ma ochotę wszystko roznieść.  
  Siada. Ludzie do niego podchodzą, o coś proszą, ale on nie słucha. Patrzy na nich bezmyślnie (skretyniał). Kontakt się urwał. Już nie może. Wszystko i wszyscy się przeciwko niemu zmówili. Uwzięli. Uknuli jakiś plan. Wskakuje na biurko i zaczyna tańczyć (tak mu się tylko wydaje. Siedzi da dupie). Przestał myśleć.  
  Cień nadal wisi nad jego głową. Podnosi ją...
  – Dzień dobry. Jak się pan dzisiaj czuje? – pyta mężczyzna w białym fartuchu.

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 429 słów i 2529 znaków, zaktualizował 23 kwi 2016.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    Doskonałe, wesołe i zarazem zaskakujące na końcu (koniec musi być porządny, i koniec!). Piszesz w dość oryginalnym stylu, to musi się podobać (mi się bardzo podoba, spróbowałoby nie!) Tak trzymaj, jak znajdę czas, przeczytam całość Twej twórczości.  
    p.s. Nadal uważam, że kategoria: "śmieszne" byłaby idealna dla tych opowiadanek. Pozdrawiam! :)

    13 sie 2016

  • violet

    Pewność... ułuda tego w co chcemy wierzyć. Tylko czy na pewno?

    23 kwi 2016