Opowieść inna, niż inne - rozdział 40

Zdrętwiałam, starając się wszystkich sił opanować, ale ręce trzęsły mi się tak strasznie, że nie potrafiłam nawet utrzymać w nich szklanki z drinkiem. Posłałam, jak mi się zdawało zrozpaczone spojrzenie Tomkowi i Rafałowi, gdy Michał zajął miejsce obok mnie. Rafał spojrzał na mnie krótko, potem na przyjaciela i zmarszczył brwi, lecz nie odezwał się.
- Wspaniale, że ten twój służbowy wyjazd wreszcie obiegł końca – powiedział, obejmując mnie swobodnie ramieniem. – Olę zostawiłaś u swoich rodziców? Dlaczego nie wpadłaś do domu?
- O czym ty mówisz? – zapytałam cicho kompletnie zaskoczona. – Jaka Ola?
- Wiki, co się dzieje? – zdumiał się szczerze, a reszta przysłuchiwała się naszej wymianie zdań w kompletnej ciszy. – Czyżbyś za dużo wypiła?... Ola, nasza córeczka. Nie pamiętasz jej, jak to możliwe?
- Jaka córka? My nie mamy żadnej córki, kretynie – zezłościłam się, odzyskując choć trochę wewnętrznego spokoju. Przypomniało mi się, że przecież nie byłam sama, chłopcy na pewno by zainterweniowali, no i na sali był też w końcu Sebastian! – Zostaw mnie w spokoju!
- Skarbie, o co ci chodzi? – mruknął, nachylając się mocno w moją stronę i niespodziewanie zaciskając dłoń na moim nadgarstku.
- Michał, spokojnie – odezwał się pojednawczo Tomek, zauważając wreszcie moją minę. – Zaraz pogruchotasz Wiktorii rękę. I o ile pamiętam, nie brałeś z nią ślubu…
- Brałem – prychnął Michał. – Ty nie byłeś zaproszony!... Co? Myślisz, że nigdy nie zauważyłem tych ukradkowych spojrzeń, które posyłałeś w stronę mojej Wiktorii? – zezłościł się na tyle głośno, że kilka osób przy sąsiednich stolikach spojrzało w naszą stronę.
- Nigdy nie byłam twoja! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, wyrywając dłoń z jego uścisku. Zaskoczony moim oporem Michał spojrzał na mnie krótko, a następnie wymierzył mi solidny policzek.
- Zawsze byłaś moja! – krzyknął, ściągając na nas uwagę pozostałych gości. Poderwał się z miejsca i chwycił mnie za rękę. – Wracamy do domu! – zarządzał, ciągnąc mnie za sobą.
- Michał, zostaw Wiktorię! – powiedział stanowczo Rafał, wstając od stołu, podobnie jak Tomek, Irek i kilku innych gości „Białej Damy”. – Nie jest twoją własnością!
- Spierdalaj! – wrzasnął rozjuszony Michał, robiąc kilka kroków w tył i przyciągając mnie mocno do siebie. Poczułam, jak wbija mi boleśnie palce w bok. – Zapłacisz za wszystko, suko! – syknął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz przerażenia.
- „Odejdź od niej!” – usłyszeliśmy za sobą lodowaty głos Sebastiana. Westchnęłam z ulgi, Michał zdrętwiał kompletnie, a co poniektórzy zakryli usta dłońmi.
- To niemożliwe! – powiedziała Krysia. – Kim ty jesteś?
- „Michał, zostaw Wiktorię!” – powtórzył Sebastian, kompletnie ignorując naszą koleżankę.
- Jak przeżyłeś? – zapytał Michał, robiąc wraz ze mną w tył zwrot. Zamarł, widząc, jak Seba mocno się zmienił. Zauważyłam, że Bucky co prawda zakrył swe bioniczne ramię, ale i tak miał na sobie tak rozpoznawalny strój Zimowego Żołnierza.
- Przypadkiem… Powtórzę po raz ostatni: zostaw Wiktorię w spokoju!
- Kim… Kim ty jesteś? – zająknął się Michał.
- Więc jednak mnie nie pamiętasz…
- Oczywiście, że cię pamiętam! Bucky, czemu jesteś ubrany, jak Zimowy Żołnierz?
- Pamiętasz pewną akcję na moście w Katowicach? – zapytał Sebastian, powoli odpinając suwak bluzy, którą miał na sobie. – Pamiętasz, jak Zimowy próbował cię zabić? Żałuję, że Wiktoria wtedy mi przeszkodziła… Z drugiej strony dzięki tobie ją odzyskałem! – bluza wylądowała na ziemi i Sebastian z perfidnym uśmiechem zaprezentował bioniczne ramię. Michał cofnął się zaskoczony… Albo przerażony.
- Boisz się mnie? – zaśmiał się Sebastian. – I bardzo dobrze… Bo tym razem cię zabiję!
- Powinieneś nie żyć! – wydarł się Michał i niepodziewanie popchnął mnie mocno w stronę zbliżającego się do nas kocim ruchem Seby. Ten złapał mnie w porę, nim upadłam wprost pod jego nogi i puścił się w pogoń za próbującym uciekać wśród zastawionych stolików dawnym kolegą.
- Nic ci nie jest? – zapytał cicho Tomek, podchodząc do mnie.
- Nie – odparłam, patrząc na to, co działo się w końcu sali, gdzie Seba dopadł wreszcie Michała.
- On go zabije, prawda? – zapytał Rafał, obejmując trzęsącą się ze strachu Krysię.
- Obiecał mu to – powiedziałam beznamiętnie.
Tymczasem Michał zdołał jakimś sposobem odepchnąć od siebie Sebastiana, a następnie wymierzyć mu solidny kopniak w bok. Jęknęłam, widząc, że Bucky upada na podłogę. Michał w tym czasie podniósł stojące obok krzesło i zamierzył się nim na mojego męża. Zapomniał jednak, z kim walczy, bo Sebastian schwycił lecące w jego stronę krzesło lewą dłonią i z łatwością roztrzaskał je w drzazgi. Michał cofnął się niemal pod ścianę teraz już faktycznie przerażony siłą Sebastiana.
- Nie wiem, jakim sposobem przypomniałeś sobie wszystko, ale w tej chwili to już nie jest istotne – powiedział Sebastian, wyciągając długi nóż z ukrytej na nodze kabury. – Chciałeś psychicznie zmaltretować Wiktorię! Ja w przeciwieństwie do ciebie bronię najbliższych. Więc teraz po prostu zginiesz!
Rzucił się w jego stronę z prawdziwą furią godną miana Zimowego Żołnierza i choć Michał próbował się nad wyraz rozpaczliwie bronić, ten dopadł go tak szybko, że niemal umknęło to naszej uwadze. W międzyczasie zauważyłam u wielu osób telefony komórkowe w rękach, którymi nagrywali filmiki i zrozumiałam, dlaczego Seba to wszystko tak głośno powiedział… I kiedy o tym myślałam, Michał padł na kolana, trzymając się kurczowo za gardło, a spomiędzy jego palców wypływała obficie szkarłatna krew. Sala jęknęła zgodnie wraz z nim, gdy zwalił się ciężko bez życia na posadzkę, brudząc ją posoką. Sebastian tymczasem pochylił się nad martwym ciałem kolegi i bezceremonialnie wytarł swój nóż w jego ubranie. Następnie spojrzał na mnie i jego wzrok momentalnie złagodniał. Podszedł do nas prędko i delikatnie odsunął ode mnie Tomka i wziął mnie w objęcia.
- Już nic wam nie grozi – powiedział, całując mnie czule w czoło. – Jesteście bezpieczne.
- Dziękuję – wyszeptałam, wtulając się w niego z ufnością.
- Sebastian? Stary, ty naprawdę żyjesz? – zapytał Tomek, którego chyba wreszcie odblokowało.
- Jak widać – mruknął Sebastian, uśmiechając się delikatnie do dawnego kolegi.
- Ale jakim sposobem? – zapytał Rafał.
- To długa historia – mruknęliśmy oboje.
- Mamy czas – zauważył Irek. – Pewnie i tak za chwilę zjawi się tu policja. O! Jest już nawet…

- Jestem zaskoczona, że pozwolili iść nam tak szybko – powiedziała wciąż nieco roztrzęsiona Krysia, siedząc u nas w salonie, do którego przenieśliśmy się po szybkim i sprawnym przesłuchaniu nas przez policję.
- Zawarłem z nimi pewną umowę – wyjaśnił krótko Sebastian, rozdając zgromadzonym alkohol. – Poza tym to, co zrobiłem, było obroną konieczną. Inaczej ten psychopata zabiłby mi Wiktorię…
- Ale i tak pomimo tego wszystkiego, poderżnięcie gardła Michałowi było morderstwem z zimną krwią – zauważył Rafał. – Nie sądziłem, że jesteś do tego zdolny…
- Do takich zadań mnie wyszkolono – mruknął Bucky, sącząc powoli whisky. – Nie jestem z tego dumny, ale dzięki tym zdolnością zdołałem przeżyć wiele trudnych sytuacji.
- I to jest dla nas wciąż niepojęte… wiem, tłumaczyliście nam, jak do tego wszystkiego doszło, co wcale nie zmienia faktu, że takie bestialstwo, jakiego dopuścili się Rosjanie, nie powinno mieć miejsca w dwudziestym pierwszym wieku – powiedziała Ania.
- Niestety, oni żyją jeszcze czasami w epoce kamienia łupanego – zaśmiał się cierpko Sebastian. – Choć należy przyznać, że odwalili kawał świetnej roboty. Gdyby nie oni, skończyłbym bez ręki lub, co bardziej prawdopodobne, byłbym już dawno martwy, a Wiktoria skazana by była na pastwę tego skurwiela…
- Nie należy jednak również zapominać, że wyrządzili ci wiele złego. Wymazywanie pamięci za pomocą soku elektrycznego, nie jest zbyt humanitarnym sposobem – powiedziałam, przytulając się do niego. Objął mnie czule ramieniem i pocałował w czoło.
- A co teraz będzie z córką Michała? – zainteresowała się Paulina. – Przecież jej biologiczny ojciec nie żyje…
- On nigdy nie był jej ojcem – warknął Sebastian, zaciskając pięści. – To, że dał swoje nasienie, nie znaczy, że miał kiedykolwiek do niej jakiekolwiek prawo! Ja ją wychowałem na równi z Wiktorią i Lena jest moją córką!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1534 słów i 8960 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • zabka815

    Super część  :bravo: . Jaka szkoda , że następny będzie ostatnim  :sad:

    7 cze 2018

  • elenawest

    @zabka815 no niestety. Po prostu nie chcę tego już przeciągać na siłę ;-)

    7 cze 2018

  • Caryca

    Witam , hm niemowicie  akcja się rozwija , kolejny ekscytujący rozdział , pozdrawiam i czekam na kolejne...:) :bravo:

    7 cze 2018

  • elenawest

    @Caryca dzięki bardzo :-D kolejny rozdział będzie jednym z dłuższych i choć jest już w 3/4 stworzony, muszę przepisać go jeszcze do worda, więc pewnie trochę to potrwa :-P no i niestety będzie już ostatnim. Postaram się jednak, by mocno was jeszcze zaskoczył :-D

    7 cze 2018

  • Caryca

    @elenawest  czekam z niecierpliwością .na ten rozdział jak i Twe drugie opowiadanie ,pozdrawiam serdecznie:)

    7 cze 2018

  • elenawest

    @Caryca masz na myśli Zakochałam się w nim? ;-) w kolejnym rozdziale rozwiąże się zagadka całego opowiadania właściwie :-P

    7 cze 2018

  • Caryca

    @elenawest  Dokładnie tak  ,dlatego czekam z.niecierpliwością na kolejne rozdziały:)pozdrawiam :bravo: :)

    8 cze 2018

  • elenawest

    @Caryca postaram się dodać je po niedzieli :-D

    8 cze 2018