Opowieść o kimś

Ktoś szedł prosto przed siebie dość szybko. Patrzył prosto przed siebie, nie wyglądał jakby uciekał, nie biegł, nie rozglądał się na boki, możliwe że wiedział czego chce. Nie szukał niczego konkretnego, a przynajmniej nie rozglądał się po swoim otoczeniu, możliwe, że dokładnie znał miejsce do którego dąży i że wie gdzie je znajdzie. Wyglądał, jakby to co właśnie robi, było dla niego codziennością, nie musi analizować kolejnych kroków. Możliwe, że robił to bezmyślnie, udawał. Nie próbował rzucać się w oczy, ale wyróżniał się spośród innych osób. Podszedł do kogoś.
-Dzień dobry, nie wiesz może jak daleko stąd do tego miejsca i czy będę miał jakiś problem z dotarciem tam?
-To miejsce będzie niedaleko stąd, ale możliwe że przypadkowi wędrowcy się tam nie dostaną.
-Dlaczego?
-Jeśli ktoś o tym nie wie, to tym bardziej powinien zawrócić. Możliwe, że dalej ktoś powie coś więcej na ten temat, ale ostrzegałem.
-Dziękuję, spróbuję się tam dostać.

Ktoś zwrócił się do innej osoby.
-Słyszałaś, co on mówił? Chce się tam dostać i nic nie wie.
-Może powinniśmy kogoś o tym poinformować. W tym momencie nowy mógłby tylko sprawić dodatkowe kłopoty.
-Zgadzam się, ktoś powinien wiedzieć, może dzięki naszej informacji ugasi konflikt w zarodku, a na nas kiedyś spojrzy przychylniej.
-Tylko po cichu, możliwe, że to ktoś ważny w innych okolicach, pewnie będzie tędy wracał.
-Dobrze, daj mi chwilę.

Ktoś szedł dalej przed siebie, dowiedział się o swoim celu coś nowego, niekoniecznie niepokojącego, bo osoby nie zawsze mówią prawdę, ale raczej nie będzie mile widziany. Możliwe, że nie osiągnie swojego celu. Szedł dalej i widać było, że zaczyna wzbudzać zainteresowanie swoją postawą. Podszedł do kolejnej osoby.
-Dzień dobry. Zostałem poinformowany, że idąc do pewnego miejsca mogę napotkać pewne problemy. Czy moje obawy są podstawne?
-Są podstawne, jeśli nie masz pozwolenia od takich i takich osób to nie trafisz tam gdzie byś chciał.
-Dziękuję
-I proszę nie pytać dalej innych osób.
-Dziękuję

Ktoś powiedział komuś o nadejściu osoby, która może spowodować kłopoty. Rozmowa była krótka, cicha, raczej niezrozumiała dla osób postronnych. Po tej rozmowie jedna osoba wróciła skąd przyszła, a druga zaczęła szukać i pytać o nowego przybysza.

Ktoś szedł dalej przed siebie, niezmiennie w kierunku, w którym szedł od początku podróży. Najwyraźniej ostrzeżenia nie zmieniły jego podejścia do swojej sprawy. Był cichy, może zaczął zauważać zainteresowanie mijanych osób, ale wcześniej też był cichy. Ktoś złapał go za ramię od tyłu, co wyraźnie zmieniło jego zachowanie, jego twarz zmieniła nieco wyraz, pojawiły się na niej rowki. Odwrócił się w kierunku osoby łapiącej, ale nie do końca, nie była to pozycja twarzą w twarz, tylko trochę pod kątem. Wiele osób w pobliżu odeszło czym prędzej, niektórzy stanęli w pewnej odległości, inni się zbliżyli, na pewno będzie wielu świadków tego co się zaraz zdarzy. Możliwe, że właśnie w tym momencie ktoś zdecyduje o swojej przyszłości.
-Kim jesteś i czego tu szukasz?
-Jestem kimś i szukam swojej sprawy.  
-Bawisz się ze mną? Skąd tu przylazłeś? Po co rozpytujesz o to miejsce? Czego chcesz?
-Przyszedłem stamtąd i idę do tego miejsca we własnej sprawie.
-Przyszedłeś stamtąd, to już jakaś informacja, a co to za własna sprawa? Zemsta? Miłość?  
-Nie powiem co to za sprawa, bo jak ktoś się dowie to stracę.
-Hmmmm. A to ci zagadka. Przyszedłeś stamtąd, nie powiesz co to za sprawa, ani kim jesteś, ale jak ktoś się dowie, to na tym stracisz. Gwałt?
-(….) Mogę powiedzieć tyle, że jeszcze nie podjąłem decyzji odnośnie zakończenia tej sprawy. Kolejne dni mogą przybliżyć nas do odpowiedzi na to pytanie.
-Czyli nie wykluczasz gwałtu?
-Nie wykluczam wielu rzeczy, akurat gwałtu jeszcze nie analizowałem.
-Potencjalny gwałciciel. W tym miejscu twoja noga nie postanie, chyba że poddasz się osądzeniu i powiesz dokładnie o co ci chodzi.
-A czy jest możliwość nie zdradzania mojej tajemnicy i pojawieniu się w tym miejscu choć na chwilę?
-Możliwości jest wiele, ja mam się tylko dowiedzieć czego chcesz, ale jak wyjdzie z tego jakiś problem, to będę za niego odpowiadał. Nie mogę narażać swojej przyszłości dla każdego potencjalnego gwałciciela idącego tędy. Co by to o mnie świadczyło? Za mało informacji mi dałeś, żebym pozwolił ci przejść od tak.
-Może więc osiądę gdzieś w pobliżu, pod okiem osoby mogącej mnie ocenić i gdy nie będę sprawiał żadnych problemów, to na chwilkę pójdę do tego miejsca?
-Nie
-Zabronisz mi zostać w tej okolicy?
-Tak
-Dlaczego?
-Szczerze? Bo dopuszczasz do siebie myśl o zgwałceniu innej osoby.
-Nie dopuszczam do siebie myśli o gwałcie, mam tyle myśli do przeanalizowania, że do pozycji gwałtu jeszcze nie dotarłem.
-Do pozycji?
-Do sprawy gwałtu
-Do sprawy?
-Rozumiem, że gwałt jest zabroniony, jest wbrew mojej naturze i szczerze uznaję go za karygodny, ale nie jestem w stanie od tak prześledzić wszystkich możliwych scenariuszy.  
-Koniec rozmowy. Jesteś głupcem i tak nic w tym miejscu nie zrobisz.

Osoby słuchające tej rozmowy nadal stały na swoich miejscach, przez kilka chwil nikt się nie poruszał, lecz nikt się więcej nie odzywał, możliwe, że wszyscy zgodzili się z opinią kogoś, że ktoś jest głupcem. Nic na to nie poradzą. Wszystkie te osoby przekazały relacje z tego zdarzenia innym osobom, wieść rozeszła się w kilka chwil i potem wszyscy już znali sytuację przybysza. Nie udało mu się przekonać nikogo do tego aby mu pomógł, bo chciał zachować tajemnicę. Jednocześnie ujawnił własną głupotę, niezrozumienie swojej sytuacji.
Ktoś przyszedł do tego miejsca i poprosił o taką osobę. Ta osoba przyszła na wezwanie i rozpoczęli rozmowę, dość szybką, głośną, wiele osób nadstawiało uszy.
-Słuchaj no, stało się coś dziwnego, możliwe, że niebezpiecznego. Przyszedł ktoś niedaleko stąd i zaczął wypytywać jak się tutaj dostać. Dostałem informację, gdzie go znajdę i poszedłem z nim porozmawiać. Dziwak. Dawno nie spotkałem kogoś tak oderwanego od rzeczywistości, normalnie jak ktoś nie chce nic mówić o sobie, to po prostu nie mówi. Z tym przeprowadziłem najdłuższą rozmowę w ostatnim czasie i mam wrażenie, że sobie ze mnie cały czas żartował. Wykręcał się od odpowiedzi, próbował usprawiedliwiać swoje wykręty, nie patrzył mi w oczy. Mówił, że przyszedł stamtąd, tyle się dowiedziałem. Mówił, że ma pewną sprawę do załatwienia w tym miejscu i po dopytce stwierdził, że nie wyklucza gwałtu. Mówił, że jak ktoś się dowie o jego sprawie to straci. Co sądzisz?
-W jakim sensie?  
-Czy powinienem go puścić wolno? Nie możemy pozwolić jakimś tajemniczym, niezdecydowanym osobom szwędać się po okolicy. Tej rozmowie przysłuchiwało się wiele osób, i tak jest już w tym miejscu przegrany.
-Wiesz, nie można tak po prostu gonić osób, które unikają odpowiedzi na twoje pytania. Każdy ma swoje tajemnice, każdy ma swoje przemyślenia, owszem, twoja rozmowa z nim była dziwna, ale w sensie prawnym nie dokonano jeszcze żadnej zbrodni. Jest po prostu niewinną, głupią osobą o zszarganej reputacji. Ktoś musi dzierżyć rekord głupoty, nie unikniemy tego.
-Ale jak już wszyscy wiedzą, że ta osoba jest głupia, nieprzewidywalna i mogą z jej obecności wyniknąć same problemy, to może wystarczy go zachęcić do jakiejś drobnej zbrodni. Na pewno znajdziemy pomocników, a za nim nikt się nie wstawi. Nie widzę w tej osobie szans na posiadanie przyjaciół.
-Wiesz, od zachęty żadna osoba jeszcze nie straciła. Rzeczywiście, jeden podejrzany typek mniej, to jeden problem mniej, tylko bez ofiar.
-Oczywiście.

Ktoś stał jeszcze przez chwilę w miejscu rozmowy, osoby mu się przyglądały, nikt nie podszedł, nikt nie zagadał. Był sam i widać było, że myśli. Zaczął się rozglądać, powoli obracał głowę w każdym z czterech kierunków. Osoby zaczęły go okrążać z daleka, ewidentnie go unikały. W którym kierunku pójdzie? Gdzie sprawi kłopoty?
Stał w tym miejscu coraz dłużej, później usiadł tak by nie przeszkadzać innym i siedział bardzo długo. Wszyscy go widzieli, rozumieli jego sytuację. Ktoś do niego podszedł.
-Słyszałem, że przyszedłeś kogoś zgwałcić. Jak tak bardzo szukasz kobiety na swoim poziomie, to mogę przyprowadzić tu na miejsce taką osobę, i sobie porobisz co zechcesz, jeśli to spełnia twoje wymagania co do gwałtu. Za darmo, wchodzisz w to?
Ktoś nie odpowiedział, nawet nie spojrzał w stronę rozmówcy, patrzył przed siebie i czekał, albo myślał, albo medytował. Nie robił nic. Nie mógł nic zrobić. Podeszła do niego druga osoba.
-Chodź, masz tutaj picie, nie bądź masochistą, wszyscy wiemy, jak to czasem w życiu bywa.
Ktoś dalej siedział, wziął butelkę i powąchał zawartość, po czym próbował oddać ją właścicielowi mówiąc
-Nie chce mi się, dziękuję.
-Ależ pij, za darmo, nie krępuj się, mam tego trunku pod dostatkiem.
-Dziękuję, naprawdę to miłe z twojej strony, ale muszę mieć teraz czyste myśli.
Ktoś siedział dalej, podeszła do niego kobieta, bardzo niewyróżniająca się z tłumu, mówiła szybko, bawiła się swoim ubraniem, choć może je po prostu poprawiała, żeby układało się tak jak tego pragnęła. Zaoferowała miejsce do spania, żeby nie było mu zimno na zewnątrz.
-Nie sądzę, aby goszczenie u siebie kogoś o reputacji potencjalnego gwałciciela było dobrym pomysłem. Dziękuję za chęć pomocy, ale nie skorzystam.
Ktoś powoli zaczął zmieniać swoją pozycję, nie patrzył już prosto przed siebie, jego głowa powoli zaczęła opadać ku dołowi, jego brzuch zaczął burczeć. Nie da rady siedzieć w tym miejscu wiecznie. Może do końca życia. Poprosił kogoś, kto przyzwyczaił się już do jego widoku i był świadkiem wszystkich jego rozmów o zawołanie osoby, która zatrzymała go w tym miejscu.
-Chcę porozmawiać z tą osobą. Przemyślałem sprawę i powiem więcej na swój temat, nie sądzę abym miał inne wyjście.
-Dobrze, widzę co się dzieje, daj mi jakiś czas, przyprowadzę go.

Ktoś przyszedł i zawołał do osoby, która wcześniej rozmawiała z kimś.
-Chodź tam, gdzie on siedzi. Chce rozmawiać.
-Życie mu zbrzydło? Znowu chce się ośmieszyć? Daj spokój, niech siedzi sobie tam do śmierci i nie zawraca mi głowy.
-Prowokowaliśmy go wielokrotnie, do tej pory zachowywał się jak aniołek, dzieci go widziały, ludzi ciekawi po co przyszedł. Chodź, skończmy tą sprawę.
-Dobrze, ale daj mi chwilę. Za pierwszym razem byłem ciekaw, teraz nadchodząca rozmowa po prostu wyprowadza z równowagi.
-Dobrze, coś mu przynieść, jakoś go przygotować?
-Daj mu te ciasteczka „boli brzuszek” albo „Gas ultra”. Przynajmniej niech skończy jako niewychowany prostaczek.

Ktoś siedział i był już przygarbiony, popękały mu naczynka w oczach, wyglądał na wysuszonego. Podszedł do niego ktoś z ciasteczkami.
-Zaraz przyjdzie ten, z którym rozmawiałeś. Zjedz coś, żeby nie burczało ci w brzuchu.
-Nie lubię się dekoncentrować przed ważną rozmową. Zjem potem, dziękuję.
-Na pewno? Domowej roboty, świeże, pyszne, aż ślinka cieknie.
-To je zjedz
Ktoś siedział jeszcze przez kilka chwil w oczekiwaniu, po czym wstał i wyszedł naprzeciw pierwszemu rozmówcy. Tym, który go nazwał głupcem.
-Dlaczego chcesz rozmawiać? Tyłek cię rozbolał?
-Przez okres od naszej ostatniej rozmowy osoby z tej okolicy proponowały mi wiele rzeczy. Spanie, gwałty, picie, jedzenie i wiele innych. Wszystkim odmówiłem, co możesz potraktować jako dowód, że nic od was nie chcę.
-A jednak chcesz rozmawiać. Dlaczego nie wróciłeś tam skąd przyszedłeś?
-Teraz mogę już usprawiedliwić swoją obecność tutaj. Otóż gdy tu przychodziłem, byłem osobą nieznaną, nie miałem reputacji, po prostu przyszedłem. Po rozmowie z tobą straciłem szanse na dobre imię, zostałem publicznie przyrównany z gwałcicielem, mimo iż niczego takiego nie zrobiłem. Gdybym stąd odszedł bez obrony, bez oczyszczenia swego imienia, wkrótce umarłbym w niewyjaśnionych okolicznościach. Dlatego siedziałem, i nie reagowałem na kuszenie ze strony osób postronnych, nie robiłem nic niezgodnego z obowiązującymi regułami, sądzę, że udowodniłem w ten sposób iż nie jestem kimś o złych intencjach.
-A robienie kupy w miejscu publicznym jest zgodne z twoimi regułami? Odmawianie spania z pięknymi kobietami jest zgodne z twoimi regułami? Nie picie z chętnymi osobami jest zgodne z twoimi regułami? Nie jedzenie naszych pysznych wypieków? Hmmmm? Czyli mówisz, że nie masz złych intencji? Możliwe. Ale jesteś niewychowany, niekulturalny, brzydki i obsrany. Nie oskarżę cię o gwałt, nie mam podstaw, ale taki człowiek jak ty, nie powinien się pokazywać w miejscu, o które pytasz. Mówiłeś coś o zatrzymaniu się w okolicy. Jedna kobieta na pewno już cię nie przyjmie. U mnie też nie ma dla ciebie miejsca. Ale znam miejsce, w którym ktoś o twoich cechach znajdzie się bardzo dobrze. Czy jesteś zainteresowany moją propozycją, bez względu na to jakie to będzie miejsce? Nic nie zostanie ci odebrane, będziesz wolną osobą i może kiedyś odwiedzisz miejsce, o którym mówiłeś.
-Zgadzam się
-Tak po prostu?
-Taki wybrałem sposób na życie

Ktoś został odpowiedzialny za sprzątanie i szukanie metod ponownego wykorzystania odchodów. Stał się osobą rozpoznawalną w okolicy, ludzie wiedzieli kim jest, dlaczego robi to co robi, mówili o nim „Głupiec, idiota”, ale już znosili jego obecność, nie prowokowali go do przestępstw, tę próbę już przeszedł. Stał się częścią tego środowiska.

Ktoś poprosił o rozmowę z kimś, sprawa, mimo iż trochę skomplikowana przez brak wiedzy o przybłędzie, zaczęła być pod kontrolą. Wiadomo było gdzie się znajdował, co robił, nie łamał ustalonych reguł, był sumienny i pomysłowy. Nie zagłębiając się w szczegóły tej pomysłowości. Ogólnie rzecz ujmując, człowiek ten, na początku bezimienny, stał się obliczalny, osoby przyzwyczaiły się do niego, zaczęły traktować go jako pewien stały element, może i był głupcem, ale zaczął dowodzić swoim zachowaniem, że ma również liczne zalety. A jego cel nadal pozostawał tajemnicą, co sprawiało, że sprawa nie mogła się zamknąć.
-Pamiętasz tego kogoś, kto siedział i nic nie robił, a potem zaczął pracować jako nasz utylizator?
-Głośna sprawa, ciekawa osoba, lubię się dowiedzieć czegoś o naszym żuczku gnojarzu od czasu do czasu. Czemu pytasz?
-On nadal chce się tam dostać, jest dobry, naprawdę nam pomaga, nie mogę mu odmówić pracowitości, ale ten jego cel i zapał z jakim do niego dąży mnie niepokoi. Kupa kupą, ale co jeśli nagle się okaże, że on od początku chciał kogoś zabić? Frapuje mnie ta tajemnica, jak wrzut na dupie. On zyskał pewien posłuch wśród ludzi, może nie na tyle, żeby się buntowali, on im po prostu sprząta kupy. Ale jednak, nic nie wiemy o jego celu, a jego wiedza o nas stale rośnie. Może dawanie mu tej pracy to był błąd? Coś mi się zdaje, że dopóki nie rozwiążemy tej zagadki, może spać z nożem na gardle. Masz jakieś pomysły?
-Wyciągnięcia z niego informacji? Normalnie podesłałabym mu jakąś dziewczynę, blisko 100% skuteczność tej metody i zazwyczaj zabieg ten kończy się udomowieniem faceta, koniec z zagrożeniem. Ale zrozum, on na co dzień zajmuje się kupami, odmówił spania z wcale niezłą panną, nie ma grosza przy duszy, nie ma własnego miejsca do spania, nie znajdę aż takiej desperatki. Jak chcesz wykorzystać moje metody, to trzeba najpierw coś mu dać, nieco podwyższyć jego status.
-Awans? Nie mam podstaw do dalszego przesłuchiwania go, prócz tych tajemnic jest wzorem do naśladowania. Pytali go o ten jego cel, nawet nieco natarczywie, stwierdził, że chciałby zobaczyć jakie kloce walą w tamtym miejscu. Mogę sądzić, że skłamał.
-A może właśnie zdecydował o swoim celu i właśnie takie są jego aspiracje?
-Myślisz, że jakby ktoś miał wycierpieć tyle co ta osoba, i w nagrodę miałby zobaczyć czyjeś kupy, to poprzestałby na tym? Odpuściłby sobie, nie chciałby się zemścić?
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, podobno jest głupcem, ale rób jak uważasz.
-Najpierw skuszę go awansem, a potem jeszcze się odezwę.
-Ale jesteś pewien, że wykazywanie tak dużego zainteresowania jakimś przybłędą może ci przynieść jakieś korzyści? Czy nie słuchasz się po prostu własnej ciekawości? Może czujesz się urażony jego sposobem rozmawiania z tobą? W gruncie rzeczy to co on takiego zrobił?
-Nie powiedział mi tego, czego od niego żądałem, tak naprawdę to zniszczył moją reputację przy wszystkich. Moim zadaniem jest dowiadywanie się różnych rzeczy. On nie powiedział mi kompletnie nic, chodzi sobie po okolicy i sprząta nasze kupy. To nie jest zabawne, ja muszę wiedzieć o co mu chodzi, muszę znaleźć jego cel i muszę mu udowodnić, że jest głupi. Tracę pewność siebie za każdym razem gdy go widzę, stał się moim celem, stał się jedyną osobą, którą obwiniam za swoje porażki. Po prostu nie pogodzę się z tym, że jakiś sprzątacz kup mnie poniżył przy wszystkich, czuję, że uległem jego argumentom, że nie byłem w stanie odebrać mu godności i racji jego działań.
-Poczekaj, nie rozpędzaj się. To mi zaczyna wyglądać jak walka na śmierć i życie. Przecież on po prostu przyszedł w tamto miejsce, nikt mu tego nie zabronił, wiele osób tak robi, o co ci chodzi?
-Dopóki wszyscy sądzą, że on jest głupi, nie mam nic przeciwko niemu, gadał jak idiota, wyglądał jak idiota, popełniał najgłupsze gafy, jakie można. W gruncie rzeczy miałem się czegoś o nim dowiedzieć, nie dowiedziałem się. Miałem zapobiec problemom, on lata po okolicy, miałem go skusić do przestępstwa, nie popełnił przestępstwa, miałem go poniżyć, teraz mam go awansować. Rozumiesz co mnie boli? On na każdym kroku mnie ośmiesza, a wyjdzie to na jaw dopiero w momencie, gdy udowodni swoją mądrość, inteligencję, gdy inni stwierdzą, że nie jest taki zły. Wtedy wyjdzie na jaw, że to ja jestem głupi, niekompetentny i pozwoliłem siebie rozegrać jak dziecko.
-No rzeczywiście, jeśli tak przedstawiasz tą sytuację, to mogę zrozumieć twoje obawy. Zazdrościsz mu czegoś? Chcesz, żebym się go pozbyła, za to że sprząta nasze kupy? Uważasz, że dopóki on jest w tym mieście, ty będziesz jak w klatce? Jego obecność zmniejsza twoją popularność? Rozumiem to. Ale kim byłbyś, gdyby on tu nie przyszedł? Sądzisz, że miałbyś lepszą sytuację od obecnej? Myślisz, że on jest jedyną barierą dzielącą cię od sukcesu? Sam kazałeś mu sprzątać kupy, sam z nim rozmawiałeś, sam wykazałeś się niekompetencją. Mam ci przyklasnąć? Jestem po twojej stronie, albo raczej rozmawiałam tylko z twoją stroną konfliktu i mogę stwierdzić, że nie zauważam na razie jego winy. Możliwe, że trafiłeś na większego od siebie, a uważasz, że należy ci się główna nagroda. Możesz zmienić się z nim obowiązkami, nie wyjdziesz na tym dobrze, możesz go prowokować, na razie nie uległ, możesz próbować go wyrzucić z tego miasta, aczkolwiek bez argumentów się to nie uda. Możesz go zabić, ale wtedy, no cóż, musisz mieć wsparcie, a on wcale nie jest taki bezbronny.
-Co masz na myśli?
-Widzisz, gdy ktoś próbuje kogoś zabić, to otoczenie wyrabia sobie zdanie na ten temat. Jego praca dla otoczenia jest zauważalna, nikomu na razie nie zaszkodził, żartował, unikał odpowiedzi ale nie atakował. Nikt w sposób jednoznaczny nie wyraził w jego kierunku wrogości. Działasz w takim wypadku na własną rękę. Jeśli uważasz, że jego działanie w stosunku do ciebie było tak niedopuszczalne, że nie może sprzątać naszych kup, to zrobisz co uważasz i będziesz nosił to brzemię. Jeśli potrafisz znaleźć rozwiązanie tego sporu zadowalające obie strony, ugodowe, może się okazać lepsze od skrajnych decyzji.
-Może zacznę od znalezienia informacji o jego przeszłości. Na pewno ma jakichś wrogów.
-Nie sądzę. Widzisz, do mnie trafia wiele informacji, a ta osoba, jak sam wiesz, jest bardzo łakomym kąskiem, pod względem pochodzenia. Próbowałam się czegoś dowiedzieć i z tego co wiem on nie ma wrogów. Raczej wszyscy chcą go odrzucić, bo czują się przy nim źle. Jest wyrzutkiem, który pracuje ze wszystkich sił i codziennie walczy o przetrwanie.
-Czyli nikt nie będzie po nim płakał.
-Po tobie też nikt nie będzie płakał. Nie zrozumiałeś. On musi pracować żeby żyć, daje z siebie wszystko, bez przerwy, a jedynym kosztem z mojej perspektywy jest wrogość kilku innych osób. Kto inny tak dobrze sprzątnie łajno? Ty? W przypadku innych osób trzeba dbać o jedzenie, reputację, wizerunek, politykę, on robi wszystko praktycznie za pół darmo. Istnieje, choć jest bardzo rzadko przytaczana, wartość użyteczna osoby. On nie ma ograniczeń, możesz z niego zrobić kogo zechcesz, będzie w tym dobry, możesz się nim wysługiwać, nie będzie miał wyjścia, rozumiesz? On stał się niewolnikiem i w obecnej sytuacji nie wiem, czy broniłabym cię po jego śmierci.
-Czyli co? Może mnie wyśmiewać, może robić co zechce, może wymyślać jakieś metody zabójstwa ważnych osób, a ja mam siedzieć cicho?
-Ty też możesz go wyśmiewać, możesz robić więcej od niego, ale owszem, wolałabym, żebyś zachował ciszę, jeśli nie chcesz go uciszyć.
-Czyli przegrałem. Dlaczego? Robiłem coś nie tak? Źle wykonywałem czyjeś polecenia? Zawiodłem cię kiedyś? Przecież robiłem wszystko co mogłem, żeby stać się kimś ważnym, żeby móc decydować o jakichś przybłędach, żeby inni liczyli się z moim zdaniem. Dlaczego jakiś utylizator kup może mnie poniżać?
-Bo aby wykonywać czyjeś polecenia nie musisz umieć nic. Aby ich nie wykonywać musisz być idiotą. Aby ośmieszać tych co wykonują polecenia, jednocześnie nie wykonując ich samemu musisz być szalonym idiotą. A wiesz kim musisz być, żeby odmawiać wszystkich dobrodziejstw życia doczesnego, ośmieszać tych co wykonują polecenia, być wyrzutkiem niczego nie otrzymującym od życia, bić wszelkie rekordy użyteczności i zachować poczucie humoru?
-Kim?
-Musisz być kimś.

michal38

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 3997 słów i 22798 znaków. Tagi: #ktoś #kimś #opowieść #utylizator #kup #przybłęda

Dodaj komentarz