- Zostaw mnie wreszcie w spokoju! Rozumiesz, co się do ciebie mówi?! - syknęłam krańcowo już rozjuszona, gdy Konrad znów do mnie przylazł, gdy przez chwilę byłam sama. - Mnie i moje dziecko!
- Nasze dziecko! - warknął, łapiąc mnie mocno za ramię, gdy chciałam odejść.
Spojrzałam na niego, jak na wyjątkowo paskudnego robala i wycedziłam przez zaciśnięte zęby:
- Zostaw choćby najmniejszy ślad na mojej skórze, a gwarantuję ci, że po tobie zostanie tylko mokra plama, gdy Sebastian z tobą skończy!
Wzdrygnął się i skrzywił, bo wiedział doskonale, że w walce wręcz nie ma szans sam na sam z Buckim. Rozluźnił uchwyt, a ja szybko wyszarpnęłam ramię, czując nieprzyjemne pulsowanie skóry w miejscu, gdzie zbyt mocno zacisnęły się palce mojego ochroniarza. Konrad nie dał jednak za wygraną, tylko nachylił się w moją stronę i łapiąc mnie brutalnie za tyłek, wysyczał mi konspiracyjnie do ucha:
- Jeszcze zobaczysz, złotko, że dopnę swego!
- "Spierdalaj od niej!" - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Oboje podskoczyliśmy zaskoczeni. Konrad zdjął dłoń z mojego tyłka i oboje obróciliśmy się niepewnie w stronę źródła dźwięku. Paulo, patrzył na Konrada wściekłym wzrokiem. - Nie pamiętam, byś był w tak zażyłych relacjach z Wiktorią, byś mógł tak bezceremonialnie chwytać ją za tyłek!
- Jestem jej ochroniarzem i mam pełne prawo przebywać w jej pobliżu! - odparł Konrad.
- Co nie zmienia faktu, że nie wolno ci jej macać! - powiedział młody Włoch. - Poza tym twoim zadaniem jest chronić ją tylko w przypadku, gdy jej męża nie ma w posiadłości, a z tego, co wiem, to Sebastian w tej chwili jest tutaj, więc możemy go zawołać... Jestem bardzo ciekaw, co z tobą zrobi, gdy powiemy mu, że obmacywałeś jego żonę!
- Oni nie są małżeństwem! - przypomniał Konrad jadowicie, a ja poczułam pewne ukłucie w sercu.
- Ale są narzeczeństwem, więc to mówi samo za siebie... Konrad, lubię cię, stary, ale naprawdę nie radzę ci zaczynać z Sebastianem. Widziałem tego gościa w akcji i nie chciałbym stawać mu na drodze. Tobie też bym raczej nie radził...
- Grozisz mi? - Konrad natychmiast się spiął jak do ataku. Paulo pokręcił zrezygnowany głową i westchnął.
- Nie, ostrzegam — mruknął. - Jeszcze po przyjacielsku... Zjeżdżaj i zostaw Wiktorię i jej dziecko w spokoju!
- Przecież ja kompletnie nic od nich nie chcę...
- Spieprzaj, stary! - ryknął Paulo, a ja w tym momencie ucieszyłam się, że Sebastian znów trenuje młodych adeptów.
Konrad tymczasem roześmiał się w bardzo nieprzyjemny sposób i odszedł, po drodze trącając mnie jeszcze boleśnie ramieniem. Skrzywiłam się i spojrzałam niepewnie na Paulo, który nie spuszczał wzroku z Konrada, dopóki ten nie zniknął w głębi willi.
- Skąd?...
- Chodź, musimy poważnie pogadać! - powiedział, delikatnie ujmując mnie za rękę i prowadząc gdzieś. Szybko się okazało, że do pokoju jego i Bianki. W środku siedzieli już także Sylvia z Vincem.
- Ooo, to jakieś spotkanie rodzinne? - mruknęłam niepewnie. - To ja tu chyba raczej nie jestem potrzebna...
- Stój! - powiedziała łagodnie Bianka. - Tu właśnie chodzi o ciebie.
- A o co konkretnie? - zapytałam, czując, jak robi mi się zimno.
- O twój romans — wypalił Vince, a ja zamarłam. - To prawda? Zdradziłaś Sebastiana z Konradem?
- Powiedziałaś im? - jęknęłam, patrząc w stronę Bianki.
- Musiałam, bo ten idiota zaczął się zbyt blisko ciebie kręcić i to w sposób, który nie spodobał się mojemu bratu. Wiki, nie chciałam robić ci na złość, czy coś, tylko chronić. Ciebie i twój związek z Sebastianem! - wyjaśniła, uśmiechając się do mnie łagodnie. - Konrada trzeba ukrócić!
- Bianka ma rację — odparł Vincent, patrząc mi poważnie w oczy. - Miałaś z nim romans?
- Tak - burknęłam niechętnie, spuszczając wzrok. - Byłam głupia, dałam się ponieść chwili, gdy Seby tu nie było!
- Mnie się nie tłumacz, Wiki. Mnie nie obchodzi, czemu to zrobiłaś — przerwał mi Vince. - Chociaż mnie to boli, bo polubiłem twojego partnera i traktuję go niemal jak brata... Nie mniej jednak, jak powiedziała Bianka, Konrada trzeba ukrócić. Facet ma poronione pomysły i jedynie Bóg raczy wiedzieć, na co ten kretyn jeszcze wpadnie. Nie chciałbym, by cię porwał... A tak dla pewności całkowitej... To jego dziecko?
- Nie wiem — odparłam, wzruszając ramionami.
- Cholera! - warknął Paulo. - To mocno komplikuje sprawę...
- Wiem — przyznałam. - Vince, jak się domyśliłeś?
- Przez przypadek... Kiedyś podsłuchałem go, jak mówił sam do siebie. Wydało mi się to dość niepokojące, bo mówił o tobie i swoim dziecku. Skojarzyłem fakty... Teraz mnie posłuchaj. Gdy Seby nie będzie tu z tobą i Konrad będzie musiał cię chronić, postaraj się, jak najwięcej czasu spędzać z Bianką i Sylvią. W ten sposób nie będzie mógł dopaść cię samej. Zgoda?
- Zgoda — przytaknęłam i spojrzałam na milczącą dotąd Sylvię. - Pewnie uważasz mnie za ladacznicę, co?...
- Nie — odparła, podchodząc do mnie. - Każdy ma jakieś swoje chwile słabości, twoją okazał się Konrad, która potrwała zbyt długo, niestety...
- Coś ty taka przygaszona? - zapytał mnie Sebastian, gdy po skończonym treningu wyszedł z naszej łazienki.
- Co?... Nieee, wydaje ci się...
- Wiki, znam cię nie od dzisiaj i wiem, kiedy coś cię trapi. Stało się coś? Zrobiłem coś nie tak? Może źle się czujesz? - powiedział, siadając obok mnie i czule obejmując ramieniem. - Powiesz mi, co się dzieje? Myszka?...
- Po prostu się martwię — wyjaśniłam, czując, jak ściska mi się gardło.
- Czym, skarbie?
- Tym, że to wszystko tak długo trwa, że się narażasz. Nigdy przecież nie mam stuprocentowej pewności, czy wrócisz. Siedzimy tu jak na szpilkach, wiadomości i brak kontaktu z wami tylko pogarszają sprawę... Boję się, że pewnego dnia zostanę sama z dziećmi. Ten strach mnie niejednokrotnie paraliżuje! A nie mam nikogo, na kim mogłabym polegać! A nie wrócę do Michała! - wyjaśniłam. Po moich policzkach zaczęły mi spływać łzy. Przytulił mnie mocniej, uważając, by nie ucisnąć brzucha i wymamrotał w moje włosy:
- Wybacz, że wciągnąłem cię w to bagno. Miałem nadzieję, że wszystko potrwa krócej... Nie będę dobrym mężem...
- Nie marudź, tak?! - chlipnęłam, uśmiechając się do niego blado i dając mu lekkiego kuksańca w bok. Już chciał odpowiedzieć, gdy nagle do naszych drzwi ktoś gwałtownie zapukał i bez zaproszenia do środka wszedł podenerwowany Vince.
- HYDRA została zaatakowana! - wydyszał, zginając się wpół. Widać było, że naprawdę się spieszył.
- Co?! - Bucky zerwał się na równe nogi. - Jak to zaatakowana?!
- Nie wiem, nikt jeszcze tego nie wie. Dopiero co podali to w wiadomościach!
Spojrzeliśmy na siebie z Sebą dość niepewnie.
- Co teraz? - zapytałam.
- Ojciec uważa, że my też powinniśmy zaatakować. Są osłabieni — powiedział Vince.
- My również. Ty jeszcze nie wyleczyłeś się w pełni! Nie mamy tylu ludzi, by to miało szansę się udać!
- Ale jeśli teraz zaatakujemy, nie damy im potrzebnego czasu na pozbieranie się. Teraz muszą się przegrupować, są w rozsypce. Po co czekać, aż znów zejdą się do kupy? - zauważył przytomnie blondyn.
- Masz rację, ale może w tym przypadku mądrze byłoby porozumieć się z innymi mafiami i zgrać jeden duży atak? Wątpię, by HYDRA spodziewała się czegoś takiego!
- Więc chodźmy do mojego ojca! Trzeba przedstawić mu ten plan! - zdecydował Włoch i w chwilę później zostałam sama w apartamencie.
Poszłam do Leny, przewinęłam ją i z lekkim trudem wzięłam na ręce. Ruszyłam w stronę schodów na końcu korytarza, które prowadziły ku tylnemu wyjściu z domu. Konkretnie na jeden z tarasów. Gdy tylko zrobiłam pierwszy krok, usłyszałam śmiech kobiety dobiegający mniej więcej z pokoju zajmowanego przez Konrada. Gdy dochodziłam do jego drzwi, te otwarły się niespodziewanie i wyszła przez nie młoda blondynka w sukience, która ledwo zakrywała jej pośladki. Minęła mnie, nie zaszczycając nawet spojrzeniem i zbiegła po schodach. A ja mimochodem zajrzałam do pokoju Konrada. Stał pośrodku tylko w bokserkach. Nie zauważył mnie, lecz podniósł wzrok, gdy Lenka zagaworzyła. Nasze oczy się spotkały i coś zimnego dźgnęło mnie w serce, gdy maluch w moim brzuchu obrócił się gwałtownie. Przesunęłam wzrokiem po jego nagim torsie i zagryzłam lekko wargę, gdy Włoch uśmiechnął się do mnie. Jęknęłam i nie patrząc już na niego, ruszyłam dalej. Byłam już na schodach, gdy kątem oka dostrzegłam, jak wypadł ze swojej sypialni, w pośpiechu zakładając koszulę i usłyszałam jego krzyk.
- Hej!
Obejrzałam się i przystanęłam.
- Czego chcesz? - zapytałam cierpko, gdy podbiegł do mnie.
- Przeprosić — powiedział, zatrzymując się. - Nie powinienem był dzisiaj tak ostro reagować. Jesteś przecież w ciąży i nie wolno ci się denerwować...
- Masz rację, nie powinnam się denerwować — bąknęłam, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę, bo brzuch i Lena na rękach zaczęły mi strasznie ciążyć. - Coś jeszcze?
- Tak... Tamta kobieta... Ona nic dla mnie nie znaczy, to był tylko seks.
- Konrad, nie obchodzi mnie, co robisz ze swoim ciałem — mruknęłam.
- Kiedyś było inaczej, nieprawdaż? - zapytał, kierując wzrok na mój brzuch.
- Wszystko, co było między nami, jest jedną wielką pomyłką. I to nie ty jesteś ojcem, tylko Sebastian! I proszę cię, zostaw mnie wreszcie w spokoju, dobrze? - jęknęłam, bo jego wzrok, głos i odsłonięta klata znów zaczęły na mnie wywierać niepożądane wrażenie. Zeszłam kilka stopni niżej. - Zapomnij o mnie! - mruknęłam jeszcze i uciekłam.
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Malawasaczka03
Mimo wszystko nadal myślę, że Wiki to niezła ladacznica. Ach, tak bardzo nie mogłam się doczekać kolejnej części
elenawest
@Malawasaczka03 może trochę tak ;-) ogólnie to ona się mocno pogubiła, a Konrad miał w tym wszystkim swój cel :-)
Fanka
@elenawest No to teraz już w ogóle jestem ciekaws jaki cel miał Konrad
Część świetna i czekam na kolejną
Mam nadzieję że uda Ci się szybciej wstawić
Pozdrawiam 
elenawest
@Fanka też mam taką nadzieję i przepraszam, że tyle to trwało :-(
Fanka
@elenawest Spokojnie
Każdy ma swoje życie i obowiązki
Czekam do kolejnej częśći 
Caryca
Witam,jak zwykle część fantastyczna szkoda tylko że tak rzadko dodajesz kolejne części ale rozumiem obowiązki,pozdrawiam
elenawest
@Caryca postaram się, by były częściej ;-) dzięki :-*