Za bardzo - Rozdział 4

Krzyk nabiera na sile. Szymon siłą wyciąga mnie z pokoju i zamyka drzwi.

– Ej, uspokój się – mówi, dotykając moich ramion. 

– Uspokój? Każesz mi się uspokoić?! – Strącam jego dłonie i gwałtownie się odsuwam. – Trzymasz w pokoju jakieś wielkie, włochate potwory i każesz mi się uspokoić?! 

– To tylko pająki. Przecież nic…

– Tylko pająki?! – wydzieram się. – Jak mogłeś mnie tak okłamać! Spałam z nimi pod jednym dachem! W każdej chwili mogły mnie zabić!

Szymon parska śmiechem. Rozzłoszczona, przygryzam wargę i uderzam go dłonią w klatkę piersiową. Nie robi to na nim wrażenia, więc zaczynam go okładać. 

– Z czego się śmiejesz, dupku!? 

Kręci głową, a następnie przyciska pięść do ust. Próbuje się uspokoić, ale po chwili znów wybucha śmiechem. 

– Jesteś stuknięty – warczę. – Nikt normalny nie trzymałby tego stada potworów…

– Pająki nie są zwierzętami stadnymi – poprawia mnie, ale od razu się krzywi. – No dobra, pewnie dwa z nich mogłyby żyć z innymi osobnikami…

– I po co mi to mówisz? – obruszam się. – Masz się ich pozbyć!

– Nie. 

– Ale to nie było pytanie!

Wywraca oczami. 

– Uspokój się… Przecież nic złego się nie stało. 

– Nic? NIC? – piszczę. – Prawie dostałam zawału. 

– Prawie – powtarza z drwiną.

Mrożę go spojrzeniem. 

Wzdrygam się, bo przed oczami znowu mam tego ogromnego pająka, który ewidentnie na mnie polował. Gdyby nie te cienkie szybki, z pewnością...

– On ruszał nogami! Chciał się na mnie rzucić!

– Pająki nie mają nóg… – Wzdycha. – To odnóża, mała. 

Wściekam się jeszcze bardziej. 

– Chciał mnie zjeść!

– Wątpię, abyś była dla niego smacznym kąskiem – mówi, ale odruchowo zerka na moje usta. – Są dość wybredne. Krzyczący kawałek mięsa nie jest dla nich apetyczny. 

Dalej nie odrywa oczu od moich warg. Kompletnie nie wiem, o czym w tej chwili myśli. 

– Ostrzył sobie na mnie zęby!

Szymon nic sobie nie robi z moich krzyków i zmniejsza dystans. Zaskoczona, cofam się i nagle uderzam plecami o drzwi łazienki. Niechętnie patrzę w orzechowe oczy, a na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. 

– Skończysz wreszcie pleść te bzdury? – pyta, nachylając się nade mną. – Mówiłem, żebyś pod żadnym pozorem nie wchodziła do mojego pokoju. 

– Byłam ciekawa – mówię szybko. – Po co ci czerwone światło?

– To dla pająków. 

Przygryzam wargę.

– A co myślałaś? Że jestem fanatykiem seksu? – pyta, przekrzywiając głowę w bok. – Wolałabyś to niż kilka pająków?

Moja twarz płonie. Po ustach Szymona błąka się uśmiech pełen satysfakcji. Niespodziewanie napiera na mnie swoim ciałem, a jego usta muskają moje ucho. Bije od niego tyle ciepła, że mam ochotę go przytulić. 

– Co powiedziałby na to twój chłopak? – szepcze, obejmując dłonią moje biodro. – Byłby zadowolony, że jego dziewczyna fantazjuje o innym facecie?

Czuję się tak, jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. Gwałtownie odpycham go od siebie, zaciskając usta.

– Co ty wyprawiasz? – syczę, chociaż moje serce bije w nierównym tempie.

Szymon unosi kącik ust.

– Zapomniałaś o pająkach. 

Wciągam ze świstem powietrze do płuc. 

– Jesteś naprawdę stuknięty! 

– A tobie się podobało – stwierdza, obrzucając mnie badawczym spojrzeniem. 

– Twoje pająki wyprowadziły mnie z równowagi i ciężko powiedzieć, czy jestem w tej chwili sobą – wyjaśniam pospiesznie.

– Całkiem dobra wymówka. 

Słyszę w jego głosie rozbawienie. Odruchowo zaciskam dłonie w pięści.

– Jesteś dupkiem – warczę. 

– Wiesz, że wściekłe laski są bardziej… pociągające?

Mrugam. 

– Co ty powiedziałeś?

– Nic takiego – wzrusza niedbale ramionami, wycofując się w stronę swojego pokoju. – Mam nadzieję, że już zaspokoiłaś swoją ciekawość i już nigdy więcej nie wystraszysz moich pająków. 

Chcę coś powiedzieć, ale jest już za późno, bo Szymon zamyka drzwi. 

Moje serce dalej bije w dziwnym tempie. Już dawno… Zatrzymuję lawinę niewygodnych myśli, bo nie chcę powrócić do rzeczy, z którymi już dawno dałam sobie spokój. Nie powinnam być zainteresowana Szymonem. To nie jest chłopak dla mnie. Nie potrzebuję fajerwerków i złamanego serca. Potrzebuję miłości i spokoju. 

Wchodzę do łazienki i zerkam w lustro. Uwagę przyciągają błyszczące oczy. Oddycham ciężko, bo przecież wiem, co to oznacza. 

– Cholera – burczę pod nosem. 

***

Maja gotuje obiad. Piję kawę i przyglądam się, jak wertuje książkę kucharską, próbując z kilku przepisów stworzyć jeden. Co chwilę miesza coś w garnku. Powstrzymuję się od niepotrzebnych komentarzy, bo wiem, że ich nie potrzebuje. Krzysiek lubi eksperymenty. Podejrzewam, że jest w stanie zjeść wszystko, co przygotowałaby moja przyjaciółka. To dopiero nazywa się miłość.

– Kurde, ale ja dodałam zupełnie inne mięso – mówi głośno. – Dobra, nieważne. Powinno też być dobrze. – Macha niedbale dłonią. – Najwyżej skrócę czas duszenia. 

Chcę wywrócić oczami, ale zaciskam tylko usta i ukrywam je za kubkiem. 

– Zjesz z nami? – pyta niespodziewanie Maja, nie odrywając oczu od książki. – Z pewnością wyjdzie więcej niż dla dwóch osób.

– Jasne. 

Modlę się w duchu, żeby obiad był zjadliwy, bo nie chcę okłamywać przyjaciółki. 

– Milczysz – zauważa, niespodziewanie wbijając wzrok w moją twarz. 

Czuję się skrępowana, ale nie trwa to długo, bo Maja szybko wraca do swojego przepisu. 

– Mam ostatnio dużo na głowie – mówię wymijająco. – Szymon to dupek. 

– Mówisz o tym swoim stukniętym współlokatorze?

– Tak. – Biorę głęboki oddech. – Wiesz, co on trzyma w pokoju?

Maja kręci głową. 

– Pająki. 

Przyjaciółka odruchowo odsuwa się od kuchenki i gapi się na mnie z obrzydzeniem. 

– Fuj! 

– Nie wiem, ile dokładnie ich ma, bo skupiłam się na tylko na jednym. Chciał mnie zjeść, ale Szymon oczywiście stwierdził, że pająki nie są zainteresowane krzyczącymi kawałkami mięsa.

Mai drży kącik ust. 

– Nazwał cię krzyczącym kawałkiem mięsa? 

– I jeszcze dodał, że nie jestem dla nich smacznym kąskiem, no i nie jestem w żaden sposób apetyczna. 

– Wiesz, dziwnie to brzmi… 

– Jeszcze dziwniejsze było to, że gdy to mówił… – Milknę i poruszam się niespokojnie. – Jakoś nie potrafił oderwać oczu od moich ust. 

Reakcja przyjaciółki mnie nie zaskakuje. Ciężkie westchnięcie jest dość wymowne i dobrze mi znane. 

– Powiedz, że żartujesz – prosi. – Przecież sam powiedział, że nie jest tobą zainteresowany.

Kiwam głową.

– Przecież pamiętam. Dodał też, że wkurzone laski są bardziej pociągające. 

Maja odchyla głowę do tyłu i wypuszcza głośno powietrze z płuc.

– Powiedz, że nie jesteś nim zainteresowana.

Słyszę w jej głosie błaganie. Chciałabym móc ją okłamać, ale wiem, że zdradzą mnie oczy. Nie mam innego wyjścia. Muszę powiedzieć prawdę.

– Jest przystojny i działa na mnie. 

– Chryste – jęczy Maja. – A co z Łukaszem?

Uśmiecham się kpiąco. 

– Wciąż się nie odzywa. 

– On chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zawalił… Czeka na twoje przeprosiny? Chociaż nic złego nie zrobiłaś? 

– Chyba tak, ale nie zamierzam go przepraszać, bo nie mam za co. To on zasugerował, że jestem dziwką. Cały wieczór był dla mnie niemiły, więc kompletnie nie rozumiem, dlaczego myśli, że powinnam się pierwsza odezwać. 

– A jak reaguje na Szymona?

– Nie podoba mu się, że mieszkam z innym facetem. Wolałby, żebym mieszkała w kawalerce. – Mimowolnie się krzywię. – Problem w tym, że za takie pieniądze nie miałabym takich warunków jak teraz… Chyba nawet rozumiem, skąd ta niska cena. Pająki pewnie odstraszyły wiele potencjalnych współlokatorek. 

– Czemu akurat współlokatorek? – dopytuje się Maja. – Facetom raczej nie przeszkadzałyby pająki. Coś tu śmierdzi. 

– Jeśli Łukasz nie odezwie się do końca tygodnia…

– Zerwiesz z nim?

– Nie będę miała innego wyjścia. Nie pozwolę kolejnemu facetowi się kontrolować. Nie będę się do niego dopasowywała i przepraszała za rzeczy, których nie zrobiłam. 

Maja uśmiecha się do mnie szeroko.

– I to jest super podejście – chwali.

Nagle czuję dziwny zapach. 

– Hmm, nie pali ci się coś?

Przyjaciółka rzuca się w stronę garnka i zaczyna energicznie mieszać, burcząc coś pod nosem. Znowu ukrywam usta za kubkiem, bo mam ochotę parsknąć śmiechem.

– Jesteś kiepskim kompanem do gotowania – mówi wkurzona. – Przy tobie zawsze coś przypalę. 

– Przepraszam.

– Już nie przepraszaj, tylko zastanów się nad Szymonem. Nie wydaje się być odpowiednim facetem…

– I nim nie jest – wpadam jej w słowo. – Spokojnie. Będę trzymała go na dystans. 

Maja wzdycha. Wiem, że mi nie wierzy. Sama sobie nie wierzę. 

***

Zmywam naczynia po obiedzie. Nagle słyszę pukanie, więc wycieram ręce w spodenki i podchodzę do drzwi. Otwieram je bez zastanowienia i od razu zamieram. Na progu stoi Łukasz. Trzyma w dłoniach ogromny bukiet róż, a na twarz ma wymalowane poczucie winy. 

– Hej, mogę wejść?

Zaskoczona, odsuwam się i wpuszczam go do środka. Zamykam drzwi, czując dziwny ucisk w żołądku. Nie jestem przygotowana na tę konfrontację. 

– Daj mi chwilę, bo kończę zmywać.

Łukasz kiwa głową i idzie za mną do kuchni. Grzecznie staje z boku, wciąż ściskając w dłoniach ten przeklęty bukiet. Dokańczam szybko zmywanie, myję porządnie dłonie i odwracam się w jego stronę. Cały czas milczę, bo nie zamierzam mu niczego ułatwiać. 

– Chciałem cię przeprosić – mówi skruszony. – Zachowałem się jak dupek. 

– Nie zaprzeczę. 

– Żałuję tego, co powiedziałem. – Składa dłonie jak do modlitwy. – Bardzo mi na tobie zależy i nie chcę, żebyś pomyślała, że jestem z tobą dla seksu. Będzie dla nas lepiej, jeśli oprzemy naszą relację na mocnych fundamentach. 

– Nie podobam ci się? – rzucam, patrząc na niego prowokacyjnie.

Unosi brew.

– Dlaczego tak sądzisz?

– Nie wiem. – Wzruszam ramionami. – Zawsze trzymasz ręce przy sobie. 

– Niewiele mi brakuje, że się złamać.

Zaskoczona, rozchylam wargi.

– Wtedy na kolacji… Wkurzyłem się, bo co chwilę mnie prowokowałaś. Cały czas o tobie myślę, a ty… Może, gdybyś mnie nie wyrzuciła…

Spinam się, ale nie trwa to długo, bo Łukasz kładzie kwiaty na stole i podchodzi do mnie. Obejmuje dłońmi moją twarz i przyciska swoje usta do moich. Na początku jest delikatnie, dokładnie tak jak zawsze. Okropnie mnie to denerwuje, więc wplatam palce we włosy Łukasza i przyciągam go bliżej, pogłębiając pocałunek. Jego dłonie nagle znajdują się na moich biodrach, a po chwili wsuwają się pod koszulkę i drażnią moją rozpaloną skórę. Jęczę cicho prosto w jego usta. 

– Idziemy do ciebie? – pyta, całując mnie w policzek, a potem w szyję. 

– Jej pokój na pewno będzie odpowiedniejszy niż kuchnia – odpowiada Szymon.

Sztywnieję w ramionach Łukasza. Uczepiam się jego ramion i zerkam w stronę Szymona. Stoi w progu kuchni i nie odrywa od nas oczu. Nagle całkowicie skupia uwagę na mnie. 

– Zapomniałaś?

Nie wiem, o co mu chodzi. O wczorajszą rozmowę? Czy może o ten idiotyczny zakaz związany z seksem w kuchni? 

– Nie – odpowiadam cicho. 

– Hmm, o co chodzi? – pyta Łukasz, unosząc brwi. – Coś mnie ominęło?

– Nie, nie – zapewniam go. Powoli przenoszę na niego wzrok. – Takie tam współlokatorskie ustalenia. 

– Mówiłem już, że lepiej byłoby ci samej.

Wiem, że Szymon to słyszy. 

– No tak, bo wtedy mógłbyś zachowywać się jak dupek i nie byłoby żadnych świadków – mówi. 

Otwieram szeroko usta. Łukasz gwałtownie się odwraca i posyła Szymonowi lodowate spojrzenie. 

– Co to ma znaczyć?

– Nic takiego – odpowiada Szymon, wsuwając dłonie do kieszeni jeansów. Wygląda na bardzo pewnego siebie. – Idę do siebie. – Uśmiecha się krzywo. – Nie przeszkadzajcie sobie. 

Znika zanim zdążę wykrztusić z siebie choćby jedno słowo. Dupek. 

– Mówiłaś mu? – rzuca Łukasz, patrząc na mnie oskarżycielsko. 

– Rozmawialiśmy. 

– Rozmawialiście – powtarza, przeciągając głoski. – To tylko współlokator czy widzisz w nim kogoś jeszcze? 

Mrugam nerwowo. 

– Oszalałeś? – naskakuję na niego. – Mieszkamy tu razem, więc to chyba normalne, że rozmawiamy ze sobą?

– Ale o mnie? Narzekasz mu na mnie? Taki jestem zły?

– Po naszym ostatnim spotkaniu byłam smutna i po prostu musiałam z kimś pogadać, a tylko on był pod ręką. To naprawdę takie straszne? Przecież wiesz, że to była twoja wina. 

Łukasz jest wściekły. 

– Koleś wodzi za tobą wzrokiem, a ty mu jeszcze ułatwiasz i narzekasz na swojego chłopaka? 

– Wcale nie narzekałam! Było mi zwyczajnie przykro! Nie smakowała ci kolacja, nic ci się nie podobało i byłeś niemiły. 

– A on pewnie stwierdził, że jestem idiotą i inny facet potrafiłby cię docenić, co nie? – pyta zjadliwie. – A może było coś jeszcze? 

Robię krok do tyłu, bo czuję się zraniona.

– Naprawdę sądzisz, że byłabym w stanie… – Kręcę głową z niedowierzaniem. – Jesteś niepoważny. Szymon jest niegroźny. 

Prycha pogardliwie. 

– Niegroźny – warczy. – Oczywiście, że jest niegroźny. No nie powiem, koleś ma niezłą taktykę. Poudaje przez chwilę przyjaciela, który z przyjemnością wysłucha narzekania, a...

– Czy możemy już skończyć ten temat? – pytam zniecierpliwiona. 

– Oczywiście, że możemy – mówi chłodno i kieruje się w stronę drzwi.

– Gdzie idziesz?

Nie odpowiada, a po chwili wychodzi, trzaskając drzwiami. 

Jestem zaskoczona, ale i wściekła. Zerkam na bukiet czerwonych róż, a rytm mojego serca zwalnia. Przyszedł tutaj, bo mu zależy. Chciał przeprosić. Pocałunki jednoznacznie wskazywały, że chciał też czegoś więcej. 

Ale pojawił się Szymon i wszystko zniszczył. Co za dupek. 

Jak na zawołanie pojawia się w kuchni. Opiera się ramieniem o framugę i mierzy mnie dziwnym spojrzeniem.

– Już poszedł? Tak szybko? – drwi.

– To nie twoja sprawa – syczę. – I następnym razem powstrzymaj się od głupich komentarzy.

Wzrusza ramionami. 

– Powiedziałem tylko prawdę.

– Mogłeś zostawić ją dla siebie.

– Tracisz czas. 

– Masz rację – warczę. Chcę go minąć, ale obejmuje ręką moją talię i przyciąga do siebie. – Co ty wyprawiasz?!

– Tracisz na niego czas – precyzuje. – To dupek. 

– A jak siebie nazwiesz? – Unoszę brwi. – Nie masz prawa wtrącać się w moje życie.

– Jeszcze mi za to podziękujesz.

Wyrywam się z jego uścisku.

– Odwal się ode mnie. 

– Jak chcesz – mówi i wraca do swojego pokoju.

Chcę krzyczeć ze złości. 

– Żeby cię te pająki pożarły – burczę pod nosem. 

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2494 słów i 15054 znaków.

1 komentarz

 
  • agnes1709

    Pająki, serio?  :| Ja tu spodziewałam się planszy ouija, zawiązanej dziewczyny, trupa, ołtarzyku z czort wie, czym; laleczek Voodoo, różdżek, żab, ksiąg wszelakich, itp., itd., a tu pająki? Ładnie to tak robić czytelniczkę w jajo? :lol2: Brawo Szymon, ładnie mu pojechał. Prawda w oczko zakłuła. Chyba jednak słabo mu zależy, bo dziwnie szybko się obraził. No co za chłop  :sciana:

    10 maj 2020