Za bardzo - Rozdział 15

Wkradają się tutaj fragmenty +18, więc czuję się zobowiązana, żeby o tym wspomnieć :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba ❤

_______________________

Stoję przed lustrem i poprawiam włosy. Wywijam podkręcone końcówki, uśmiechając się do swojego odbicia. Wieczór z Kubą będzie fantastyczny – jestem tego pewna. Zakładam kolczyki i naglę nieruchomieję. W lustrze zauważam sylwetkę Szymona. Znowu jest bez koszulki. Opiera się ramieniem o framugę, nie odrywając wzroku od mojego ciała. Sunie wolno wzrokiem w górę i w dół, aż wreszcie zatrzymuje się na biodrach. Pociera dłonią brodę i nagle podnosi wzrok. Nasze spojrzenia krzyżują się w lustrze.

– To sukienka na wypad do knajpy z kolegą? – pyta, opuszczając wzrok na mój tyłek.

Wzdycham ciężko i od razu obciągam materiał. Nie rozumiem o co mu chodzi. Beżowa, delikatnie połyskująca tkanina idealnie pasuje na kolację w restauracji Konrada. Wiem, że Kuba pewnie znowu postawi na elegancję, więc dlaczego miałabym ubrać się inaczej?

– Idziemy do Konrada – wyjaśniam.

– No przecież – prycha. – Rozumiem, że wrócisz późno.

Staram się wytrzymać jego spojrzenie.

– O ile w ogóle masz zamiar wracać – dodaje zgryźliwie.

Przewracam oczami.

– Niedawno go przepraszałeś – wytykam mu.

– Ale to wcale nie oznacza, że go lubię.

– Nie musisz – wyrzucam szybko z siebie. Dotykam dłonią cienkiego, złotego łańcuszka, a potem muskam palcami obojczyk. – Wystarczy, że ja go lubię. Kuba jest najlepszym facetem jakiego spotkałam.

Szymon unosi brew.

– Najlepszym? – Krzywi się. – Jeszcze niedawno był tylko fantastyczny.

Kręcę głową, bo naprawdę nie rozumiem, o co temu człowiekowi chodzi. Dobrze się czuję w towarzystwie Kuby. Tylko przy nim nie tracę głowy i jestem sobą. Nie muszę się martwić, że go obrażę, bo mamy świetny kontakt. Szymon go nie zna – z pewnością w tym tkwi problem.

Pochylam się i wsuwam stopy w szpilki. Nie są wysokie, bo nie zamierzam jutro umierać. Powoli się prostuję, zerkam w lustro i nagle zamieram. Szymon nie odrywa oczu od mojego tyłka. Nie przepadam za wyglądem moich bioder, bo są szerokie i nieproporcjonalne, ale najwyraźniej Szymonowi to wcale nie przeszkadza. Odwracam wzrok, żeby pozbierać myśli. Na chwilę odzyskuję trzeźwość umysłu, ale szybko go tracę, bo spoglądam ponownie w lustro i widzę jak Szymon poprawia spodnie w kroku. Przełykam z trudem ślinę. Gdy nasze spojrzenia się krzyżują, orzechowe oczy dosłownie płoną. Muszę to przerwać. Natychmiast.

Przenoszę wzrok na torebkę leżącą na ziemi. Wrzucam do niej telefon i kieruję się w stronę drzwi. Szymon milczy, czyli nic nowego. Dopiero gdy znajduję się na klatce, biorę kilka głębszych oddechów. Nie chcę, żeby Kuba zauważył moje rozproszenie. Nie chcę, żeby w ogóle podejmował temat Szymona...

***

Podpieram brodę na dłoni i wpatruję się w twarz Kuby. Świetnie wygląda w tej błękitnej koszuli. Ten kolor bardzo do niego pasuje.

– Sprawdzasz czy potrafię w niej oddychać? – pyta z błyskiem w oku.

Kręcę głową z lekkim uśmiechem.

– Po prostu dobrze w niej wyglądasz – odpowiadam szczerze.

Unosi brew.

– Jesteś miła – zauważa zaskoczony. – Co ta kuchnia Konrada robi z kobietami!

Przewracam oczami.

Faktycznie, trzecia restauracja należąca do Konrada bardzo wyróżnia się na tle innych. Na sali panuje półmrok, a klienci mówią przyciszonymi głosami. Na każdym stole znajduje się świeca w szklanym naczyniu z delikatnymi wyżłobieniami. Wygląd tego miejsca robi wrażenie. Wracam spojrzeniem do Kuby. Błękit jego oczu miesza się ze złotem. Z trudem opuszczam wzrok na resztkę wina w swoim kieliszku.

– Powiedziałeś, że jak zjemy to wreszcie dowiem się, dlaczego tu jesteśmy – przypominam, niepewnie podnosząc wzrok na Kubę. – To chyba coś ważnego, skoro zamierzasz tak się wykosztować – dodaję i dopijam wino.

Kuba odchyla się na krześle, przytrzymuje dłońmi krawędzi stołu i wzdycha ciężko. Jego wyraz twarzy... Czuję nieprzyjemny uścisk w dołku.

– Nie przypuszczałem, że to będzie takie trudne – mówi cicho. – Chciałem, żebyś dowiedziała się pierwsza.

– O czym?

Spogląda z lękiem w moje oczy.

– Odchodzę z redakcji.

Zamieram. Pusty kieliszek prawie wypada mi z dłoni. Ostrożnie go odkładam i biorę głęboki wdech. Moje gardło jest suche, chociaż przed chwilą piłam. Dlaczego mam wrażenie, że czas się zatrzymał? Rozglądam się po sali, ale nikt nie zwraca na nas uwagi.

– Odchodzisz? – pytam wreszcie, mając nadzieję, że Kuba obróci wszystko żart.

– Tak.

Mrugam nerwowo.

– Dlaczego? – Przełykam z trudem ślinę. – Chodzi o Karolinę, tak? Nie chciała się zgodzić na artykuł? Przeszkadza jej, że jesteś wolnym strzelcem? Pokłóciliście się?

– Nie – odpowiada cicho.

– To w takim razie chodzi o dziewczyny – mówię szybko. – Wiem, że są wkurzające, ale czy to powód, aby rzucać pracę? Przecież nigdy ci to nie przeszkadzało! – Drżącą dłonią odsuwam kosmyk włosów z policzka. – Może powinieneś zgłosić sprawę Karolinie? Wiesz, jedna pogadanka i miałbyś spokój.

Kuba nagle łapie mnie za dłonie. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że łamałam sobie palce. Dlaczego jestem tak zdenerwowana?

– Nie chodzi o Karolinę ani o dziewczyny, Natka. – Skupia spojrzenie na moich oczach. – Wspominałem ci ostatnio, że pewnie jeszcze nieraz zmienię miejsce pracy. To nic nowego.

– Ale dlaczego? – pytam i doskonale zdaję sobie sprawę, że brzmię żałośnie. Nie rozumiem swojego zachowania. – Chodzi o pieniądze? W tej drugiej będą ci lepiej płacić?

– Potrzebuję zmiany otoczenia.

Opuszczam nisko ramiona, a w moich oczach pojawiają się łzy.

– To moja wina? Przecież... – Cofam dłonie. – Myślałam, że świetnie się dogadujemy.

Kuba kręci głową.

– Natka, to nie tak.

Pocieram palcami skronie.

– Potrzebuję wina – szepczę.

Słyszę głośne westchnięcie, ale po chwili do naszego stolika podchodzi kelner i zapełnia nasze kieliszki. Od razu upijam porządny łyk, próbując zrozumieć swoje idiotyczne zachowanie. Wiem, co oznacza odejście Kuby. Będę w redakcji sama, bo nie ufam dziewczynom. Węszą okazje do plotek, niczym się nie przejmując. Pół roku temu poinformowały wszystkich pracowników, że Karolina jest w ciąży i niebawem pójdzie na długie zwolnienie lekarskie. Redaktorka dalej nie wie, kto za tym stoi, ale bardzo szybko wyjaśniła sprawę – nie ma żadnej ciąży.

Ale czy naprawdę chodzi tutaj o ludzi? Wypijam pół kieliszka wina, a Kuba nie odrywa ode mnie wzroku. Mogę przysiąc, że zauważam błysk w błękitnych tęczówkach. Wpatruję się w nie jak zahipnotyzowana. Wyczuwam przyjemne ciepło pod skórą. Ciepło, którego w ogóle nie powinno tam być. Nie przy Kubie. Do naszego stolika znowu podchodzi kelner, więc zrywam kontakt wzrokowy i omiatam spojrzeniem stolik – na metalowej tacy stoją dwa talerze.

– Konrad pozdrawia i życzy państwu przyjemnego wieczoru. – Chłopak uśmiecha się delikatnie. – Deser na koszt firmy.

– Dziękujemy – mówię szybko, lekko zawstydzona, bo co niby ma oznaczać: „przyjemny wieczór”? – Proszę go również pozdrowić.

Kelner kiwa głową i odchodzi, a Kuba unosi kącik ust.

– Wiedziałem, że opłaci mi się nasza znajomość – mówi z rozbawieniem.

Staram się uśmiechnąć, ale bezskutecznie. Przygryzam wargę i sięgam po łyżeczkę.

– Smacznego – szepczę.

Kuba poważnieje i znowu nie odrywa ode mnie wzroku. Po raz kolejny czuję przyjemne ciepło pod skórą. Nabieram odrobinę waniliowych lodów, a chwilę później ciepło znika. Mam malutką nadzieję, że na zawsze.

***

Kuba odprowadza mnie do mieszkania. Uparł się, że to zrobi tuż po tym jak odrzuciłam propozycję z taksówką. Wypiłam stanowczo za dużo wina i muszę szybko wytrzeźwieć. W domu prawdopodobnie czeka Szymon – nawet jeśli śpi. Już ostatnio pokazałam do czego jestem zdolna, gdy za dużo wypiję. Nie chcę powtórki.

– Milczysz.

Zerkam kątem oka na Kubę. Co chwilę stykamy się ramionami. Jest bliżej niż zazwyczaj. Mam nadzieję, że to tylko wymysł mojego pijackiego mózgu. Pocieram dłonią kark, bo jest mi cholernie duszno.

– Jestem zwyczajnie zmęczona.

– Proponowałem powrót taksówką – przypomina. – Mogę cię ponieść, jeśli tylko chcesz.

Nasze spojrzenia się krzyżują. Znowu widzę w niebieskich tęczówkach ten cholerny błysk. Nie, to na pewno wina alkoholu.

– Nie, dzięki.

– Jeszcze został nam kawałek do twojego mieszkania – przypomina. – Wybacz, ale masz niezbyt wygodne buty do tak długiego spaceru.

Macham niedbale dłonią.

– Przyzwyczaiłam się – kłamię, bo powoli zaczyna mnie uwierać lewy but. – Do jakiej redakcji idziesz?

– Nie mogę ci powiedzieć, a przynajmniej w tym momencie. Jak tylko podpiszę papiery, to dam ci znać, dobrze?

Kiwam głową.

– Karolina już wie?

– Tak, ale tylko ona. – Uśmiecha się w dziwny sposób. – No i ty. Jak dla mnie... mógłbym odejść z tej pracy nawet teraz. Reszta pracowników średnio mnie obchodzi.

– Będzie im smutno.

– Akurat! – prycha. – Brydzia pewnie nie przestanie się uśmiechać przez tydzień!

Śmieję się cicho.

– Dlaczego?

– Bo od trzech miesięcy węszy – odpowiada niechętnie.

Marszczę nos.

– Węszy? – powtarzam wolno.

– Irytuje ją, że niewiele z nimi rozmawiam. Nic o mnie nie wiedzą, bo wszystkie tematy moich artykułów są tajemnicą do samego końca. – Uśmiecha się przebiegle. – A chyba najbardziej boli je fakt, że nie mają bladego pojęcia o moim życiu osobistym.

– O moim wiedzą aż za dużo.

– Bo sama się im podłożyłaś – mówi niepewnie, bacznie mnie obserwując. – Już ci mówiłem, że faceci nie powinni być stałym punktem w twoim życiu. Temu właściwemu będzie zależeć i zrobi wszystko, żeby w nim zostać. Powinnaś bardziej skupić się na sobie.

– Skupiam się – kłamię. – Nikogo w tej chwili nie szukam.

Kuba zatrzymuje się i obraca przodem do mnie.

– A Szymon? – pyta, wywiercając dziurę w mojej twarzy.

– To mój współlokator.

– Z którym się całujesz – przypomina.

Na moich policzkach pojawiają się rumieńce.

– Można zamknąć to w kategorii: skomplikowane – wyjaśniam pokrętnie. – Żadne z nas nie szuka w tym momencie związku. Ja, bo jestem rozczarowana po poprzednim, a on... – Przygryzam wargę i odwracam wzrok. – On nikogo nie chce.

– Czegoś tu nie rozumiem... Całujecie się, ale on nikogo nie chce? – pyta zaskoczony. – Gdzie jest w tym sens?

Wzruszam ramionami.

– Nie wiem – odpowiadam szczerze. – Możemy o nim nie rozmawiać?

– Myślisz, że będzie na ciebie czekał? – Wskazuje podbródkiem budynek za mną.

Z nieprzyjemnym zaskoczeniem odkrywam, że stoimy pod właściwą kamienicą.

– A dlaczego miałby to robić?

– Bo ja bym czekał.

Między nami zapada cisza. Kuba omiata wzrokiem moją twarz, na krótką chwilę przyglądając się ustom, a potem wbija wzrok w moją sukienkę. Jego oczy najpierw przyglądają się delikatnym falbanom przy dekolcie, a potem kierują się w dół – na biodra. Kiedy nasze spojrzenia ponownie się spotykają, jestem pewna, że coś się zmieniło.

Oglądam się za siebie i upewniam, że nikt tam nie stoi. Wątpię, aby Szymon miał ochotę na zabawę w śledczego. Z pewnością nie obchodzi go, że poszłam z Kubą na kolację i nie będzie na mnie czekał, chociaż bardzo bym chciała, żeby było inaczej.

– Chyba już pójdę – szepczę drżącym głosem.

Ten wieczór powinien się skończyć tu i teraz. Chcę się nawet wycofać, bo znowu czuję to cholerne ciepło pod skórą. Co ten alkohol ze mną robi?

– Może odprowadzę cię do drzwi? – proponuje Kuba, przysuwając się bliżej.

Z trudem skupiam wzrok na niebieskim kołnierzyku jego koszuli, bo boję się spojrzeć mu w oczy. Jeśli zrobię coś głupiego, stracę świetnego kumpla.

– Dam sobie radę – odpowiadam cicho.

– Na pewno? – upewnia się.

Niepewnie podnoszę na niego wzrok. Czy on stoi jeszcze bliżej? Czarne źrenice przywołują mnie, ale dzielnie się im opieram. Od kiedy Kuba tak na mnie działa? Nie chcę stracić jego zaufania. Nie chcę go stracić.

– Tak. – Robię parę powolnych kroków do tyłu. – Dziękuję za przemiły wieczór.

Kuba wsuwa dłonie do kieszeni spodni i spogląda na mnie niepewnie.

– Będzie mi ciebie brakowało.

To cholerne ciepło zaczyna palić moją skórę. Biorę głęboki wdech i próbuję się uśmiechnąć.

– Będziemy utrzymywać kontakt.

„Ale już nigdy więcej nie będę przy tobie piła” – dopowiadam w myślach.

– Będziemy – zapewnia.

Wiem, że to ten moment, gdy powinniśmy się pożegnać. Nie ufam sobie, więc nawet nie staram się zbliżyć. Unoszę dłoń, a Kuba robi to samo. Przez chwilę wydaje mi się, że widzę na jego twarzy rozczarowanie. Ponownie zrzucam winę na alkohol, a następnie odwracam się i idę w stronę kamienicy. Cały czas czuję na sobie wzrok Kuby, ale ani razu się nie odwracam.

Oddycham z ulgą dopiero na klatce. Ściągam szpilki ze zmęczonych stóp i zaczynam powoli wspinać się po schodach. Katuję się myślami o moim nieodpowiednim zachowaniu. Mam tylko nadzieję, że Kuba niczego podejrzanego nie zauważył. Naprawdę nie chcę go stracić. To jedyna mężczyzna, który nie próbuje się do mnie dobrać.

Zatrzymuję się przed drzwiami i przeszukuję torebkę w poszukiwaniu kluczy. W moją dłoń wpada telefon, który nagle się rozjaśnia. Na ekranie widzę wiadomość od Kuby: „Pięknie dzisiaj wyglądałaś i... jeszcze raz dziękuję za ten wieczór. Do jutra!”. Zasycha mi w ustach z wrażenia. Dlaczego to napisał?

Otwieram szybko drzwi i wchodzę do mieszkania. Staję jak wryta, gdy w kuchni dostrzegam Szymona. Siedzi na krześle i zajada się frytkami. Odkładam buty i torebkę, a potem ponownie sięgam po telefon. Dochodzi pierwsza w nocy. Kto je frytki o takiej godzinie?

– Cześć – mówię niepewnie.

Szymon bardzo wolno odwraca głowę i omiata mnie spojrzeniem – w górę i w dół.

– Wcześnie wróciłaś.

– Jutro pracuję – przypominam mu.

– Nie miałabyś bliżej do redakcji z mieszkania Kuby?

Przewracam oczami i wchodzę do kuchni. Wzrok Szymona automatycznie wędruje na moje biodra. Wie, że na niego patrzę, ale chyba ma to gdzieś. Odchrząkuję – to też nie pomaga. Mijam stół i opieram się plecami o lodówkę. Wpatruję się w plecy Szymona i przez chwilę odczuwam satysfakcję.

– Jemu też nie podobała się sukienka?

Prycham.

– Nie włożyłam jej po to, żeby Kuba padł z wrażenia – wyjaśniam. – I może dałbyś już spokój, co? Nie wiem, dlaczego tak bardzo go nie lubisz, ale nie musisz o tym mówić przy każdej możliwej okazji.

Szymon odwraca się i lustruje mnie spojrzeniem. Znowu.

– I mógłbyś przestać się gapić – dodaję.

– Będę robił to, na co mam ochotę – mówi twardo.

Staram się nie dać po sobie poznać, jak bardzo to na mnie działa. Jestem pijana i napalona – to bardzo złe połączenie.

– Jak tam chcesz – burczę i ruszam w stronę swojego pokoju.

– Jeszcze nie skończyłem.

Przystaję w miejscu, a serce łomocze w mojej piersi

Nie mogę wyjść stąd podniecona, ale najwyraźniej ktoś ma zupełnie inne zdanie. Wstrzymuję oddech, bo Szymon podchodzi do mnie, łapie za biodro i zwinnym ruchem obraca. Kładzie dłoń na mojej szyi, a potem kciukiem unosi podbródek. Brakuje mi powietrza. Chcę zmniejszyć dystans i całkowicie się w nim zatracić. Nie robię tego, bo doskonale pamiętam jego słowa – nie chce związku ani dziewczyny.

Zniecierpliwiona czekam na ciąg dalszy, uważnie obserwując twarz Szymona. Ściąga brwi i opuszcza wzrok na moje usta. Jeśli mnie pocałuje, przekroczymy granicę – nieodwracalnie. Kładę dłoń na klatce piersiowej, ale to nic nie daje. Jest nawet gorzej, bo Szymon przysuwa się bliżej. Teraz nasze usta dzielą centymetry.

– Myślałem o twoich biodrach przez cały wieczór – szepcze.

Mrugam.

– To nic złego – dukam.

– Myślenie nie, ale to już tak.

Gwałtownie mnie całuje. Przez chwilę stoję nieruchomo, aż wreszcie niepewnie przesuwam dłoń na jego kark, przyciągając bliżej. Szymon obejmuje ciasno ramionami moje ciało, które zaczyna płonąć – to jakiś obłęd. Wino buzuje w moich żyłach, a w głowie panuje gonitwa myśli. Żadnej z nich do siebie nie dopuszczam. Wiem, że źle robię. Wiem, że...

Szymon ściąga koszulkę przez głowę i przywiera ustami do mojego obojczyka, przesuwając palcami materiał sukienki. Stoję jak sparaliżowana i przymykam powieki. Gorące wargi kierują się w stronę lewej piersi, dokładnie tam, gdzie mniej więcej znajduje się serce, które dudni jak szalone. Nawet jeśli Szymon je słyszy, to w żaden sposób tego nie komentuje. Wolną dłoń zatrzymuje na moim biodrze i ściska je mocno. Nie wiem ile dokładnie mija czasu. Skupiam się na cieple, które wędruje po moim ciele w ślad za ustami Szymona.

Nagle łapie w dłoń garść falbanek, ozdabiających mój dekolt, i zaczyna szarpać.

– Ściągnij to – rzęzi.

Rozchylam powieki i patrzę na niego nieprzytomnie.

– Nie mógłbyś...

– Nie – przerywa mi brutalnie. – Jeśli to zrobię, rozerwę materiał.

Zaczynam drżeć, ale nie trwa to zbyt długo. Spojrzenie Szymona pali najmniejszy kawałek mojej skóry. Chwytam brzegi sukienki i podnoszę. Odruchowo wciągam brzuch, bo czuję chłodne palce na swoim żebrach, które szybko kierują się w górę. Ledwo stoję na nogach, więc cicho piszczę, gdy Szymon nagle łapie mnie za uda i podnosi. Nie chce czekać i ja również nie chcę. Oplatam mocno nogami jego biodra i wzdycham.

– Pójdziemy do ciebie, okej? – rzuca między pocałunkami.

Unoszę kącik ust, przesuwając dłońmi po barkach Szymona.

– Zero seksu w kuchni, tak? – dopytuję.

Uśmiecha się seksownie.

– Zostawimy to sobie na później.

Chcę dopytać, ale zamyka mi usta pocałunkiem. Droga do mojego pokoju zajmuje nam wieczność. Poruszam się niespokojnie w jego ramionach, a on zaczyna się cicho śmiać i popycha drzwi. Wreszcie lądujemy na moim łóżku. Szymon od razu dociska mnie do materaca i blokuje nadgarstki tuż nad moją głową. Coś twardego wbija się w moje udo, a potem ociera o wzgórek łonowy. Jęczę cicho, próbując wyswobodzić ręce, ale Szymon zaciska mocniej palce i całuje jeszcze mocniej. Wypycham biodra i sama zaczynam się ocierać, co Szymon kwituje cichym warknięciem.

– Za szybko – cedzi przez zaciśnięte usta.

– Nie chcę czekać.

– Do jasnej cholery... – nie kończy, tylko puszcza moje nadgarstki i przewraca się na plecy. Ten gest sprawia, że po chwili siedzę już na nim. – Zwolnij trochę...

Pochylam się nad jego twarzą i jednym ruchem odpinam stanik. Mam na sobie już tylko skąpe majtki, które są całe mokre. Rozchylam szerzej nogi, a Szymon łapie mnie za biodra i przytrzymuje.

– Powiedziałem: wolniej – warczy.

Jego ciemne spojrzenie mówi coś zupełnie odwrotnego, dlatego skubię zębami dolną wargę i zaczynam się poruszać. Jestem maksymalnie podniecona, ale lubię ten stan. Chcę jeszcze trochę poznęcać się nad Szymonem, dlatego obejmuję dłońmi swoje piersi i ściskam je mocno.

– O kurwa – jęczy Szymon, dociskając mnie mocniej do swojego krocza.

Nagle świat wiruje mi przed oczami, a moja głowa ląduje na miękkiej poduszce. Wstrzymuję powietrze, gdy gorące usta ślizgają się po mojej szyi, klatce piersiowej i powoli docierają do brzucha. Zerkam w dół, a moje ciało sztywnieje. Szymon wygląda stanowczo zbyt seksownie, gdy jest zajęty moim ciałem. Ściskam jego ramiona, próbując wciągnąć go z powrotem na siebie.  

– Nie – mówi krótko, zgarniając dłońmi moje piersi.

– Tak – jęczę.

Wraca do moich ust i tym razem całkowicie odbiera mi oddech. Wplatam palce we włosy Szymona i przyciągam go bliżej. Nie chcę już dłużej czekać. Pragnę go wreszcie poczuć. Sięgam dłonią między nasze ciała i próbuję zsunąć spodnie z jego bioder, ale łapie mnie nadgarstek i unieruchamia.

– Jesteś bardzo niecierpliwa – szepcze.

– Każesz mi zbyt długo czekać – odpowiadam.

Naciera ustami na moje wargi, więc nawet nie potrafię jęknąć, gdy wyczuwam na brzuchu członka. Poruszam się niespokojnie, ale to nic nie daje. Szymon narzuca tempo, które jest cholernie powolne. Naprawdę nie rozumiem, co chce przez to osiągnąć. Znowu wypycham biodra i odchylam mocno głowę, gdy Szymon we mnie wchodzi. Na krótką chwilę całuje linię mojej szczęki, chociaż oddech mu się rwie. Każde pchnięcie jest mocne i zdecydowane. Czuję naprężony materiał majtek, ocierający się o moje ciało przy każdym ruchu. Z trudem łapię powietrze.

Nagle wpada mi do głowy głupia myśl. Alkohol całkowicie odebrał mi zdolność trzeźwego myślenia.

– Prezer...

– Ciii – ucisza mnie Szymon, nachylając się nad moją twarzą. Zdyszany, nie odrywa wzroku od moich oczu. – O nic się nie martw.

Wierzę mu, pozwalam sobie znów stracić kontakt z rzeczywistością. Wbijam paznokcie w ramiona Szymona. W mojej głowie panuje jeden wielki chaos. Dyszę głośniej, bo zbliżam się do końca. Nie zamierzam na niego czekać, dlatego chwilę później z mojego gardła wypada długi, przeciągły jęk. Szymon jednak nie zwalnia tempa, a wręcz przyspiesza.

– Jeszcze trochę – obiecuje, wbijając palce w moje biodra. Przy każdym kolejnym pchnięciu, dociska mnie mocniej do łóżka. Kręci mi się w głowie. – Jestem już blisko.

Jest bliżej niż sądzi. Czuję jak serce rozrywa moją klatkę piersiową. To nie jest zwykły seks, ale nie powiem tego głośno. Przygryzam wargę, gdy ciało Szymona zaczyna drżeć, a potem opada na mnie.

Niepewnie obejmuję go rękami, a Szymon się rozluźnia. Wsuwa dłoń pod moje plecy i przytula. Trwamy w tym uścisku kilka chwil, które znaczą dla mnie więcej niż wcześniejszy seks.

To jest złe. Bardzo złe.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3720 słów i 22357 znaków.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    :dancing:  :bravo:

    13 gru 2020

  • andkor

    Super bardzo ciekawie opisane i wciąga .

    28 paź 2020