Za bardzo - Rozdział 13

Przygotowuję serniki dla Kuby. Kuchnia jest zbyt mała dla mnie i Szymona, bo chociaż siedzi przy stole i milczy, to wolałabym, żeby robił to w swoim pokoju. Nie wiem, czy po tym długim i cichym weekendzie chce pogadać, czy może to czysty przypadek. Unikał mnie, a teraz nagle znajdujemy się jednocześnie w tym samym miejscu?

Wiem, że w piątek wrócił późno. Obudził mnie hałas. Myślałam, że ktoś wszedł do mojego pokoju, ale tak naprawdę to Szymon tłukł się w kuchni, piekąc frytki o drugiej w nocy! Zerkałam na niego przez szparę w drzwiach i nie dowierzałam. Chciałam podejść, ale zrezygnowałam. W restauracji dał mi jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Kuba mógł mówić, co tylko chciał. Tylko się całowaliśmy, nic więcej. A pocałunki nie są obietnicą spędzenia ze sobą wieczności.

Słyszę głośne pukanie do drzwi. Szymon niespodziewanie zrywa się z krzesła i otwiera.

– Cześć, braciszku – mówi rozentuzjazmowany Bartek. – Natalia! Ty jeszcze w domu?

Zerkam na niego przez ramię, jednocześnie zabezpieczając folią blachę.

– A czemu miałoby mnie tu nie być? – pytam, unosząc brew. – No i cześć!

– Czy to...

– Tak, to serniki – wpadam mu w słowo, a na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. – Niestety, nie mogę cię poczęstować, bo to dla mojego kolegi.

Głośne prychnięcie Szymona nieco wybija mnie z rytmu. Zamieram, a mój uśmiech gaśnie. Mrużę oczy, bo nie rozumiem o co mu chodzi. Naprawdę porównuje Łukasza do Kuby? To jakiś absurd!

– Kolegi? – Brwi Bartka podjeżdżają wysoko do góry. – Tego samego...

– Nie, nie. – Kręcę energicznie głową. – Z Łukaszem wszystko skończone.

– To dobrze – stwierdza, posyłając mi ciepły uśmiech. – Szkoda czasu na takie toksyczne znajomości. A... – Bartek odchrząkuje, pociera dłonią brodę i zerka w stronę serników. – Ten kolega... to jakiś normalny typ?

– Nie bardzo rozumiem – odpowiadam i wracam do owijania folią drugiej blachy.

– Na pewno jest wart tego... wszystkiego?

Wciąż nie rozumiem. Ani Bartka, ani jego brata. Mówią jakimiś zagadkami i najwyraźniej nie mają zamiaru wyjawić rąbka tajemnicy. Z chęcią dowiedziałabym się, dlaczego Kuba – pomimo ogromu innych powodów – nie nadaje się na mojego chłopaka.

Chcę zmienić temat, ale nagle słyszymy pukanie. Znowu. Zerkam niepewnie w stronę Szymona, ale ten tylko wzrusza ramionami i wkłada sobie do ust kilka frytek naraz.

– Otworzę – wyrywa się Bartek i podchodzi do drzwi.

Skupiam się na sprawdzaniu szczelności folii, gdy niespodziewanie słyszę głos Kuby.

– Cześć, dzień dobry i witam – mówi. – Zastałem Natalię?

Odwracam się z zamiarem podejścia do drzwi, ale powstrzymuję się, gdy widzę, że Bartek wpuszcza Kubę do środka. Wygląda na zaskoczonego, ale też jak ktoś, kto wie z kim ma do czynienia. Przenoszę wzrok na Szymona, ale ten wygląda tak, jakby chciał zmiażdżyć zębami widelec. Jest spięty i niezadowolony. Jeśli rzuci tekstem o kuchni, to osobiście go uduszę!

– Cześć, oszustko – syczy Kuba, wchodząc do kuchni. Znów ma na sobie sweter i jeansy. Wygląda całkowicie normalnie. – Ładnie to tak wyjść bez pożegnania i nawet mnie nie obudzić?

Szymonowi z dłoni wypada widelec i uderza o talerz. Bartek otwiera szeroko usta – chyba jest w szoku. Nic sobie z tego nie robię. To przecież tylko Kuba.

– Słodko spałeś, więc...

– Ale nie pozwoliłaś mi się udusić, dlatego ci daruję – oznajmia dobrodusznie.

Parskam śmiechem.

– Przez chwilę to rozważałam, ale mieliśmy świadka. – Przewracam oczami. – Co to za zbrodnia doskonała z naocznym świadkiem w tle?

Wymierza we mnie palec.

– Racja – przyznaje. – Chociaż nie podoba mi się, że ktoś planuje morderstwo za moimi plecami. – Wzdryga się teatralnie, a potem nagle obraca głowę w stronę Szymona. – I witam pana Kelnera. Dziękuję za zagadkę z daniami! To była naprawdę świetna zabawa. Zgadłem wszystkie, więc chyba należy mi się jakaś nagroda, prawda?

– Kuba – warczę.

– No co? Źle mówię? – obrusza się.

– Przyznałeś, że pokochałeś kuchnię Konrada – przypominam mu.

Wzrusza ramionami.

– A co ma jedno do drugiego? – Przekrzywia głowę i przygląda mi się uważnie. – A właśnie, w weekend pogrzebałem trochę w internecie i znalazłem tę trzecią restaurację Konrada. Wstępnie zrobiłem nam rezerwację.

Cieszę się, że nie trzymam niczego w rękach, bo z pewnością bym to upuściła.

– Rezerwację? W ramach...

– Nie. – Uśmiecha się smutno. – Po prostu będziemy mieli co świętować albo opłakiwać. Wszystko zależy od kontekstu.

Kuba podchodzi bliżej i zerka przez moje ramię. Czuję jego ciepły oddech, który wcale nie robi na mnie wrażenia. Ten fakt sprawia, że momentalnie się uspokajam. Kuba ma jakąś tajemnicę, ale wiem, że nie ma ona nic wspólnego ze mną. Sądząc po jego wyrazie twarzy, to coś bardzo poważnego, dlatego nie mam zamiaru się z nim spierać.

– To dla mnie? – pyta, a jego oczy zaczynają błyszczeć.

– Tak, trzy serniki.

– Nie żartowałaś – szepcze. Nagle łapie mnie za rękę i mocno ją ściska. – Chyba naprawdę cię kocham.

Kręcę głową z niedowierzaniem i cicho się śmieję.

– No wiesz... – Kuba kładzie dłoń na swojej klatce piersiowej. – Ranisz mnie. Ja tu ci wyznaję miłość, a ty mnie wyśmiewasz!

Czuję, że muszę zmienić temat. Patrzę kątem oka na Szymona. Siedzi pochylony, zaciskając palce na nasadzie nosa. Ma tak mocno zaciśniętą szczękę, że zaczynam obawiać się o jego zęby. Dostanę kazanie na temat skakania z kwiatka na kwiatek? Bo już naprawdę go nie rozumiem!

Przenoszę szybko wzrok na Bartka, który się nie uśmiecha i tylko nas obserwuje, co chwilę zerkając niepewnie w kierunku swojego brata. Nie chcę tego roztrząsać, więc znów patrzę prosto w niebieskie oczy Kuby. Dzisiaj mają intensywniejszy odcień. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie wina jego obsesji na punkcie sernika.

Na święta zrzucimy się z dziewczynami na sweter z ogromnym rysunkiem sernika.

– Zaczynam żałować, że nie pozwoliłam ci się udusić – mówię, przygryzając wewnętrzną część policzka. – Jesteś nie do zniesienia, rozumiesz?

– Dla twojego sernika zniosę tę zniewagę – odpowiada poważnie.

– Twoja dziewczyna ma przerąbane.

– Wiem. – Oczy Kuby przez chwilę błyszczą mocniej. – Ile sernik ma kalorii? – Marszczy śmiesznie brwi. – Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale w tym momencie obawiam się o swoje zdrowie.

– Zjesz wszystkie... trzy? – duka Bartek.

Kuba obraca się w jego stronę i uśmiecha się szeroko.

– Daj mi tydzień. – Wywraca oczami. – Dobra, to lekka przesada. Pięć dni wystarczy.

Bartek otwiera usta.

– To nie fair – burczy.

– Hmm, a ty kim jesteś? Bo w sumie nikt nas sobie nie przedstawił. Brak manier ze strony pana Kelnera w jakiś tam sposób rozumiem, ale Natalia... – Obrzuca mnie spojrzeniem pełnym nagany. – Nieładnie to tak robić ze mnie tajemnicę.

– Jesteś stuknięty – rzucam poirytowana.

– Wzajemnie.

– Chodzicie ze sobą? – wypala nagle Bartek, zerkając to na mnie, to znów na Kubę.

Pierwszy nie wytrzymuje Kuba i wybucha tak głośnym śmiechem, że dźgam go palcem w żebra. Nie mija jednak nawet minuta, a śmieję się razem z nim.

– Pracujemy razem – wyjaśniam.

– Jesteś dziennikarzem? – dopytuje Bartek.

– Tak. Nie zajmuję się co prawda kuchnią i restauracjami, bo bardziej idę w kierunku sensacji. No wiesz... dramaty, psychologiczne problemy i akcja.

Kontrolę patrzę w stronę Szymona, ale widzę tylko jego profil. Opiera się łokciami o stół i ma zamknięte oczy. Dalej nie wiem, jak powinnam interpretować jego zachowanie. Już brakuje mi pomysłów. Mam jedynie nadzieję, że nie pomyśli... Potrząsam delikatnie głową. To naprawdę nie jest moja sprawa, a Szymon z pewnością nie jest zazdrosny.

– Fajny zawód? – dopytuje Bartek.

Kuba wzrusza niedbale ramionami, opiera się o szafkę i krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Jest ode mnie wyższy i z pewnością dorównuje wzrostowi Szymonowi. Sztywnieję, bo nie powinnam ich porównywać. Kuba jest kolegą z pracy, koniec i kropka.

– Wszystko tak naprawdę zależy od redaktorki. W poprzedniej pracy nie mogłem działać za bardzo na własną rękę. Każdy ruch musiałem konsultować. Na dodatek wszędzie czaili się donosiciele, więc trzeba było uważać na słowa. – Uśmiecha się smutno. – Jedyny plus był taki, że zdobyłem doświadczenie, ale praca w takim miejscu na dłuższą metę... odpada. Okropnie wyczerpująca psychicznie. Nie dość, że ciągle zastanawiałem się, jak działać, żeby nie rozzłościć redaktorki, to jednocześnie musiałem mieć oko na zazdrosnych kolegów i koleżanki. Wariactwo!

– Mam wrażenie, że nie jesteś typem człowieka, który lubi długo siedzieć w jednym miejscu – wyrywa mi się. – To czwarta redakcja, prawda?

Kuba zerka na mnie, a w jego oczach czai się smutek.

– Czwarta i nie ostatnia.

Zaczynam odczuwać niepokój. Sposób w jaki wymówił „nie ostatnia" sprawia, że żołądek wywraca mi się do góry nogami. Chyba nie myśli o... odejściu?

– Zostawiłbyś mnie na pastwę Baśki lub Anki? – Wzdrygam się mimowolnie. – Albo Brygidy?

– Najważniejsza zasada jest taka, żeby się nie przyzwyczajać. To tylko praca. Pamiętaj o tym – szepcze.

Jego słowa mnie ranią, chociaż wiem, że nie powinny. Nie mogę na niego patrzeć, więc odwracam wzrok. Od razu zauważam, że Szymon wpatruje się we mnie w całkowitym milczeniu. Jest dzisiaj bardzo spokojny, ale patrząc na zachowanie jego brata, to musi być coś normalnego. Bartek nie próbuje wkręcić go do rozmowy. Zerkam na niego i dostrzegam, że i on mi się przygląda.

Chryste, co jest grane?

– Dobra. – Kuba odchrząkuje i odwraca się do wszystkich plecami. – Wezmę chyba tylko dwa.

– Dwa? – pytam smutno. – Dlaczego?

– Bo byliśmy tak umówieni, pamiętasz? – wyjaśnia spokojnie. – Załatwię sprawę z Karoliną, ale też nie oczekuję, że będziesz mnie obdarowywała sernikami do końca życia.

– A co z tym trzecim? – wtrąca się Bartek.

Przymykam na chwilę powieki i ciężko wzdycham.

– Co jest z wami? – jęczę. – Jakim cudem można mieć taką obsesję na punkcie zwykłego ciasta?

– Nie znasz się – mówią jednocześnie.

– Idę do siebie – burczy Szymon, wstaje od stołu i wychodzi.

Wszyscy zamieramy.

– Ten pan Kelner to bardzo miły człowiek – drwi Kuba. – Naprawdę wciąż sądzisz, że...

– Kuba – warczę, wskazując dłonią Bartka. – To jego brat!

– O, co za niespodzianka! – Uśmiecha się szeroko. – Znikome podobieństwo, ale to akurat powód do radości. – Wyciąga dłoń. – Kuba.

Brat Szymona od razu ją ściska, odwzajemniając uśmiech.

– Bartek, brat tego pajaca. – Wlepia we mnie swoje orzechowe oczy. – Szymon ma za sobą trudne dni, więc trzeba mu jakoś wybaczyć jego nieodpowiednie zachowanie.

– Konrad raczej zadowolony nie będzie, że jego kelner był chamski w stosunku do klientów – wyrywa się Kubie. – Nie, żebym chciał biec i skarżyć, ale zwróć na to uwagę swojemu bratu. Zaznacz też, że nie powinno go obchodzić z kim spotyka się jego współlokatorka. Z tego, co wiem, nic między nimi nie ma, więc nie rozumiem tej dziecinady.

Wybałuszam oczy na Kubę.

– Naprawdę to powiedziałeś? – pytam żałośnie. – Kuba!

– Lepiej postawić sprawę jasno, co nie? – Patrzy wymownie na Bartka, który bardzo wolno kiwa głową. – No właśnie. Co z tego, że Łukasz jest idiotą? – Wzrusza ramionami. – Przecież to nie znaczy, że każdy inny facet, z którym zaczniesz się spotykać, również nim będzie.

– Koniec tematu – warczę ostrzegawczo.

– Ma rację – odzywa się Bartek. – Łukasz z pewnością jest skończonym idiotą, ale na nim świat się nie kończy. Gdybym miał tak łatwo się poddać, pewnie nigdy nie spotkałbym swojej żony, bo po prostu nie dałbym jej szansy. Teraz jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, nawet jeśli są momenty, gdy mam ochotę zamknąć ją w piwnicy.

Uśmiecham się ciepło.

– Musisz bardzo kochać Klarę.

– Tak, niestety.

Kuba i Bartek parskają śmiechem, a ja wywracam oczami.

– Jesteście niemożliwi!

– Dobra. – Kuba klaszcze w dłonie i zerka na zegarek. – Pora na mnie, bo muszę zawieźć ciasto do domu, a potem wyruszyć w teren. – Mruga do mnie. – Pomyśl o tym wyjściu do restauracji. Już nie pamiętam daty ani godziny rezerwacji, więc prześlę ci wszystko mailem. Pogadamy jutro w redakcji.

– Dobrze, przemyślę. – Uśmiecham się delikatnie. – Fajnie, że wpadłeś.

– Chyba tylko ty jesteś z tego powodu zadowolona.

– No i ja – mówi głośno Bartek. – Zostawiłeś jeden sernik, więc po twoim wyjściu zacznę błagać Natalię, żebym mógł go odziedziczyć.

– Nigdy nic nie jadłeś...

– Nie, bo mój brat to fan frytek, więc w tym mieszkaniu nie można liczyć na nic innego. – Krzywi się. – Dopiero Natalia wprowadziła nowe zasady. Szymon wreszcie zaczyna normalnie jeść, ale sernik... No cóż, wciąż czekam na dzień, gdy go spróbuję.

– Dobra, koniec tego dobrego. – Podnoszę blachę i wciskam ją w ręce Bartka. – Trzeci sernik jest twój. Teraz to chyba wszyscy są zadowoleni.

– Oprócz pana Kelnera – przypomina Kuba.

– Koniec – ucinam.

Kuba uśmiecha się słodko, więc kręcę głową. Chcę go udusić, ale wiem, że i tak tego nie zrobię, bo za bardzo go lubię.

***

Słucham muzyki i przygotowuję nietypowe ciasto do naleśników. Kończę kroić pieczarki, żeby za chwilę zabrać się za kiełbasę. Robię wszystko, żeby kawałki były odpowiedniej wielkości, przez co kompletnie nie skupiam się na otoczeniu. Kreślę biodrami niewielkie ósemki, podśpiewując pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek. Zerkam na telefon, upewniając się, że jest poza moim zasięgiem, a następnie podchodzę do stołu, żeby wyciągnąć z reklamówki przyprawy.

Zamieram w połowie ruchu. Nie potrafię wydobyć z siebie głosu. Ostrożnie cofam się w stronę szafek. Z trudem łapię oddech i nie odrywam oczu od stołu, na którym znajduje się pająk. Jest równie nieruchomy co ja. Z daleka wygląda jak zabawka, ale nie zamierzam tego sprawdzać. Wokalistka właśnie wyciąga długi dźwięk, a pająk zaczyna poruszać swoimi odnóżami, jakby przygotowywał się do uczty. Nie pytałam Szymona o jego pająki. Wiem, że ma takie, które są jadowite, ale...

Zaciskam palce na krawędzi blatu i modlę się, żeby Szymon wrócił wcześniej.

Próbuję sobie przypomnieć wszystkie informacje o pająkach.

Czy skaczą?

Atakują od razu czy czekają?

Jad zabija już przy pierwszym ugryzieniu?

Co jest lepsze: ucieczka czy udawanie martwej?

Czy pająki widzą?

Na żadne z tych pytań nie potrafię odpowiedzieć, dlatego zaczynam panikować. Nigdy nikt mnie nie uczył, jak radzić sobie z pająkami. Te malutkie, które uwielbiają chować się po kątach, nagle przestają wydawać się niebezpieczne. Obiecuję sobie, że jak przeżyję to spotkanie, to poproszę Szymona o lekcje o pająkach. W końcu trzeba poznać wady i zalety swojego wroga, prawda?

Czekanie wydaje się wiecznością. Boję się nawet zerknąć na komórkę, żeby przypadkiem nie sprowokować pająka. Mój oddech jest płytki i równomierny, chociaż serce bije w oszałamiającym tempie, a to wszystko z powodu strachu.

Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i mam ochotę rozpłakać się z radości. Szymon idzie do swojego pokoju, a moje policzki stają się mokre. Zorientuje się od razu czy będzie kazał mi czekać jeszcze kilka godzin?

– Cholera!

Wzdrygam się, tym bardziej gdy do kuchni wpada niespodziewanie Szymon. Obejmuje spojrzeniem całą kuchnię, aż nagle jego wzrok pada na stół.

– Cholera – powtarza i zerka niepewnie w moim kierunku. – Spokojnie, już go biorę.

I robi to. Podchodzi do stołu, wystawia dłoń w kierunku pająka, a ten... Wstrzymuję oddech. Ten włochaty potwór wspina się i zatrzymuje dopiero przy łokciu. Wpatruję się w to zjawisko całkowicie przerażona.

– Zaraz wracam, okej?

Kiwam nieznacznie głową.

Mija dużo czasu. Słyszę trzask drzwi łazienki i po chwili w kuchni pojawia się znów Szymon. Wyciera dłonie w swoje jeansy, nie odrywając ode mnie wzroku.

– Wszystko w porządku?

Chcę odpowiedzieć, bo wciąż nie potrafię wydobyć z siebie głosu. Szymon pokonuje dzielący nas dystans i zatrzymuje się przede mną. Dalej nie czuję się bezpieczna. Co z tego, że go zamknął? Skoro uciekł jeden, to dlaczego miałaby nie uciec reszta?

– Natalia, wszystko w porządku? – pyta ponownie, dotykając dłońmi mojej twarzy. Gładzi kciukami moje policzki i wyciera łzy, a resztą palców obejmuje szyję. Serce zaczyna bić jeszcze mocniej, ale tym razem to nie strach. – Smiti nie jest groźny. To najłagodniejszy pająk, jakiego mam. Nie mogłaś trafić lepiej.

Czy on naprawdę to powiedział? Nie mogłam trafić lepiej?! Staram się wziąć głęboki wdech, ale w tym momencie jest to cholernie trudne. Skupiam wzrok na orzechowych tęczówkach. Nie zaskakuje mnie fakt, że Szymon wpatruje się w moje usta ani to, co dzieje się chwilę później. Przysuwa się coraz bardziej, aż wreszcie całuje. Robi to bardzo delikatnie, jakby bał się, że rozpadnę się w jego ramionach. Ten gest wytrąca mnie trochę z równowagi.

Tygodnie milczenia bez żadnego, poważnego powodu i nagle coś takiego?

Ze wszystkim sił próbuję zebrać myśli, ale jest to wręcz niewykonalne. Dłonie Szymona pozostają na swoim miejscu. Jestem ciekawa, czy czuje mój puls, czy czuje, jak wali mi serce... Nieśmiało oddaję pocałunki, bo nie wiem, jak powinnam się zachować. Gdyby nie akcja z tym włochatym potworem, pewnie bym go odepchnęła i zrobiła awanturę, ale w tej chwili nie myślę jasno. Uratował mnie i najwyraźniej bardzo przejmuje się moim zdrowiem, skoro próbuje skierować moje myśli w inną stronę. Jego usta są bardzo przekonywujące.

Szymon powoli się odsuwa i obrzuca mnie uważanym spojrzeniem.

– Już lepiej?

– Dlaczego to zrobiłeś? – wyrywa mi się.

– Myślałem, że przestałaś oddychać.

Zatyka mnie.

– Uważasz, że w taki sposób ratuje się ludzi?

Styka nasze czoła i kciukiem obrysowuje kontur moich ust.

– Nie, tylko ciebie.

W moim gardle pojawia się gula. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, co mówi? Rozchylam wargi, a Szymon znów mnie całuje. Przesuwa jedną dłoń w dół, dotykając najpierw obojczyka, ramienia, a potem sunie nią po ręce w kierunku nadgarstka. Obejmuje go delikatnie palcami i po chwili robi dokładnie to samo z drugą dłonią. Chcę się wyrwać i przylgnąć do jego ciała.

– Muszę wracać do pająków – szepcze spod moich warg. – Nie wiem, jakim cudem Smiti uciekł, więc jestem zmuszony jak najszybciej rozwiązać tę zagadkę.

Wzdycham cicho i muskam ustami jego gorące wargi. Czuję, że się uśmiecha.

– Mówię poważnie. Chyba nie chcesz, żeby znowu uciekł?

Odsuwam się niechętnie i kręcę głową.

– Mam dość wrażeń.

Szymon pociera kciukami wierzch moich dłoni.

– Na pewno? – dopytuje, przekrzywiając głowę.

Nie rozumiem tej zmiany. Dlaczego jeszcze wczoraj mnie ignorował, a dzisiaj nagle poświęca tyle uwagi? Kuba przecież nie był dla niego miły.

– Chyba wołają cię pająki – szepczę z trudem.

Unosi kącik ust i całuje mnie w sam czubek nosa.

– Widzę, że gotujesz. Nie przeszkadzaj sobie.

– Zjesz ze mną? – pytam, zanim zdążę się porządnie zastanowić.

Wygląda na zaskoczonego, ale szybko marszczy brwi i uśmiecha się głupkowato.

– Uważasz, że twoje jedzenie jest lepsze od frytek?

– Ja nie uważam, ja to wiem.

Szymon kiwa głową.

– Zjem z tobą – mówi cicho.

Między nami przeskakują iskry. Sytuacja jest na tyle nietypowa, że nie wiem, co mam o tym myśleć. Szymon puszcza moje nadgarstki i wycofuje się z kuchni, nie spuszczając ze mnie wzroku. Sama nie potrafię przestać na niego patrzeć. Atmosfera między nami uspokaja się dopiero w momencie, gdy Szymon znika mi z oczu.

Odwracam się i opieram dłońmi o szafkę. Mam miękkie nogi i ciepłe usta. Co mówił ostatnio Kuba? Że nie powinnam skupiać się na facetach? Trudno. Chyba nie potrafię inaczej.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3442 słów i 20696 znaków.

2 komentarze

 
  • Domiii

    Haloo, kiedy kolejna część? Z niecierpliwością czekamy 💙

    2 paź 2020

  • elorence

    @Domiii mam nadzieję, że uda mi się dopisać pół rozdziału do soboty :)

    8 paź 2020

  • Ove

    W końcu!
    Mam nadzieję, że Kuba nie namiesza i że między Szymonem a Natalią się coś rozwinie 🤗
    Dzięki ☺️

    21 wrz 2020

  • elorence

    @Ove zobaczymy jak to będzie z Natalią i Szymonem 😊 Dziękuję za odzew!

    21 wrz 2020