Za bardzo - Rozdział 12

Szymon mnie unika. Od wizyty Łukasza mija tydzień, a Szymon robi wszystko, żebyśmy się nie spotkali. Oznaką, że ktoś ze mną mieszka są jedynie brudne naczynia w zlewie i męskie kosmetyki w łazience.

Maja i Krzysiek również milczą, ale w ich przypadku to oznacza kolejne próby starania się o dziecko. Za to siostra wciąż nalega na spotkanie.

Dziwnie się czuję, jakby cały świat wokół mnie zwariował. Tylko ja stoję w miejscu. Nawet nie stoję, a się cofam.

Nie lubię tego.

***

Wchodzę do mieszkania i od razu słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie spodziewam się kontaktu ze strony Łukasza, ale i tak odczuwam lekki niepokój. Nie jestem pewna, czy będzie jeszcze chciał rozmawiać, czy może ostatecznie zakończyliśmy naszą znajomość. To wina tych przeklętych wyrzutów sumienia. Tak bardzo chcę mieć jeszcze okazję, żeby go przeprosić. Nieważne jaki był, zraniłam go. Nigdy nie zamierzałam nikogo świadomie ranić, bo doskonale znałam to uczucie – przykra sprawa. Wciąż nie do końca rozumiem, dlaczego Szymon...

Przymykam na chwilę oczy i oddycham głęboko. Przenoszę zakupy do drugiej ręki i sięgam po komórkę. Kamień spada z mojego serca, bo to tylko Kuba. Przypomina o wspólnym wypadzie do restauracji. Mamy pójść do drugiego lokalu, w którym również głównym szefem kuchni jest Konrad. Kuba chce się przekonać na własne oczy, że ten kucharz jest naprawdę utalentowany. Z drugiej strony przyda mi się towarzystwo. Jedzenie w pojedynkę nie należy do najlepszych doświadczeń, tym bardziej gdy zamawia się całkiem dużo dań. Żołądek Kuby, a raczej jego czarna dziura, na pewno się przyda.

„Ale nie ubiorę żadnego garnituru. Wybij to sobie z głowy!"

Śmieję się w głos i szybko odpisuję.

„To nie jest zwykła knajpa, więc wysil się trochę..."

„Sernik?"

Kręcę głową, bo naprawdę nie potrafię uwierzyć, że istnieje na tym świecie ktoś, kto kocha AŻ TAK BARDZO sernik.

„Nawet dwa, bo Konrad mnie zna. Czułby się wysoce olany, gdybyś jadł jego posiłki w jeansach."

„Przypomnij mi, dlaczego zgodziłem się z tobą pójść?"

„Bo jedzenie jest za darmo, a to droga restauracja."

„I?"

Przewracam oczami.

„I sernik..."

„Dobrze, że pamiętasz o tak ważnych rzeczach. Mam nadzieję, że zapłata za umieranie w garniaku będzie błyskawiczna i smaczna."

Próbuję wyobrazić sobie Kubę w eleganckich ciuchach, ale jakoś nie potrafię. Ciągle widuję go w swetrach i jeansach. Jestem bardzo ciekawa, co ubierze na swój ślub.

„Nie dam rady nic upiec do wieczora..."

„Jakoś przeżyję, ale na poniedziałek dasz radę?"

„Zaraz pójdę tam sama!" – odpisuję ekspresowo, a następnie kładę zakupy na stole.

„Za późno! Przypominam, że zarezerwowałem stolik na swoje nazwisko, moja droga. Twoja groźba się nie liczy."

Postanawiam mu w ogóle nie odpisywać. Naprawdę go lubię, bo nie jest bufonem jak większość facetów w naszej redakcji, ale czasami mam go dość. To jedna z takich sytuacji. Zaczynam naprawdę żałować, że nie zaproponowałam wspólnego wyjścia którejś z moich koleżanek. Żadna nie suszyłaby mi głowy o sernik. Skupiłyby się bardziej na Konradzie. A Konrad obsypany komplementami to... jego popisowy deser całkowicie za darmo – na dodatek podwójna porcja.

Odkładam telefon na blat szafki i omiatam spojrzeniem kuchnię. Po Szymonie nie ma żadnego śladu. Jakby w ogóle nie wrócił na noc – ewentualnie wrócił, ale nie miał czasu na zjedzenie śniadania. Jestem ciekawa, gdzie pracuje, skoro nie ma go całymi dniami. Nigdy nie widziałam, żeby ubierał się jakoś specjalnie, więc to pewna praca z rodzaju tych, gdzie grafik nie jest spełnieniem marzeń.

Całujemy się, ale nie rozmawiamy o naszym życiu. To jakiś absurd!

***

Dyskretnie zakrywam dłonią usta, żeby nie zacząć się śmiać. Kuba siedzi naprzeciw mnie i wygląda, jakby miał za chwilę umrzeć. Jest blady i co chwilę poprawia kołnierzyk koszuli.

– Chyba przytyłem – wykrztusza, próbując rozciągnąć materiał. – Ostatnio mogłem swobodnie oddychać, ale dzisiaj... Ukończyłaś w ogóle kurs z pierwszej pomocy?

Staram się wyglądać poważnie.

– Akurat wtedy miałam urlop.

– Jezu – jęczy, przymykając powieki. – Z pewnością umrę.

– Na twoją stypę upiekę dużo serników.

Mrozi mnie spojrzeniem.

– Chcesz się nade mną znęcać nawet po śmierci? – pyta chłodno. – Jeśli to zrobisz, będę cię straszył do końca życia.

– W takim razie do końca życia będę piekła serniki – odpowiadam, z trudem powstrzymując się od śmiechu.

Kuba kręci głową, ale po chwili szeroko się uśmiecha.

– Co bierzemy, bo chyba musimy coś wybrać?

Wywracam oczami.

– Wychodzisz czasami z domu? – pytam, a Kuba od razu kręci głową. – Serio? Co robisz w takim razie poza pracą?

Odchrząkuje znacząco.

– Nie chcesz wiedzieć – mówi, otwierając kartę dań.

– Masz rację, nie chcę.

– Ile mamy czasu, zanim... – nie kończy, bo przy naszym stoliku pojawia się kelner.

Uśmiecham się z politowaniem do Kuby, który posyła mi lodowate spojrzenie znad karty.

– Dzień dobry.

Uśmiech automatycznie znika z moich ust na dźwięk znajomego głosu. Podnoszę niepewnie wzrok i zamieram.

O. Mój. Boże. To Szymon.

Świetnie wygląda w czarnej koszuli. Przygląda mi się badawczo, a potem niechętnie zerka na Kubę. Nie wiem, co myśli i... Szybko się powstrzymuję, żeby nie zacząć się tłumaczyć. Jezu. Nie jesteśmy w związku. Tylko się całowaliśmy.

Kuba odkłada gwałtownie kartę i patrzy na mnie wyzywająco, a potem przenosi wzrok na Szymona, który akurat w tym momencie nie odrywa ode mnie oczu.

– W tej karcie jest stanowczo za dużo dań. Co pan poleca? – Krzywi się i poprawia kołnierzyk koszuli. – O ile cokolwiek pan poleca, bo moja towarzyszka zachwalała tę restaurację, ale jakoś nie do końca potrafię jej uwierzyć.

Przymykam powieki. Kuba czasami mógłby się zamknąć.

– Mówiłam ci, że Konrad świetnie gotuje – obruszam się.

– Dużo rzeczy mi mówisz, moja droga – odpowiada szorstko. – Ale ładnie dzisiaj wyglądasz, więc będę miły i spróbuję coś przełknąć.

– Mogę wrócić za chwilę, jeśli państwo jeszcze nic nie wybrali. – Szymon robi krok do tyłu. – To nie będzie żaden problem.

Dlaczego udaje, że mnie nie zna?

– Proszę przynieść trzy najbardziej polecane dania, a potem zdecydujemy co dalej – odzywam się.

– I dobre wino – dodaje Kuba. – A macie sernik? – pyta nagle, jeszcze raz przeglądając kartę. Marszczy brwi i rzuca mi smutne spojrzenie. – Muszę czekać do poniedziałku.

Szymon znów na mnie patrzy, ale nie zaszczycam go spojrzeniem. Jego zachowanie jest mi na rękę, bo chcę za wszelką cenę uniknąć głupiego gadania ze strony Kuby. Pozna imię kelnera i od razu połączy fakty. Cała redakcja do teraz śmieje się z mojej pomyłki, bo wiele osób zna Konrada i jego osobowość.

– Niestety, nie mamy tego typu ciast w ofercie w okresie letnim.

– Nie ma sprawy. – Kuba unosi dłoń i teatralnie zamyka kartę. Posyła mi delikatny uśmiech. – W poniedziałek będę miał najlepszy sernik na świecie!

Przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć.

– Jesteś niemożliwy – szepczę.

– Ty również.

Puszcza do mnie oko, co mnie kompletnie zaskakuje. Szymon chrząka, więc z ogromną niechęcią na niego zerkam. Znowu nie odrywa ode mnie oczu.

– Trzy najbardziej polecane dania i wino – mówi głośno. – Proszę uzbroić się w cierpliwość, niebawem przyniosę państwa zamówienie.

Posyła mi ostatnie spojrzenie, od którego dostaję gęsiej skórki, i odchodzi.

– Dobra, kto to jest?

Mrugam nerwowo i unoszę brwi, przenosząc wzrok na Kubę.

– Co?

– Kto to jest? – powtarza. – Nie potrafił przestać się gapić. Gdybym był twoim facetem, to bym się nieźle wkurzył.

– Ale nim nie jesteś.

– I chwała Bogu!

No tak, cały Kuba.

– Dlatego tu jesteś – mówię szczerze.

– Wiem. – Uśmiecha się szeroko. – I dlatego lubię cię najbardziej z całej naszej ekipy. Jako jedyna niczego sobie nie wyobrażasz.

Parskam cichym śmiechem.

– Potrafisz być słodki, kiedy tylko zechcesz.

– Nie przyzwyczajaj się – ostrzega, grożąc palcem. – Moja miła odsłona nie jest dla każdego. I ani słowa ludziom z redakcji, bo się zacznie...

– Jeśli się dowiedzą o dzisiejszym wieczorze, to i tak zaczną gadać – mówię z lekkim rozbawieniem. – Dziwne, że nigdy nas nie łączyli.

– Oj, łączyli! – Kuba kiwa energicznie głową. – Tylko ty zawsze przeżywasz swoje związki i nikogo nie słuchasz.

Robię naburmuszona minę, a on wzrusza ramionami.

– Taka prawda. Powinnaś wiedzieć, że na facetach świat się nie kończy. To tylko pewien etap w życiu. Masz jeszcze pracę, znajomych i rodzinę.

Mrużę oczy, patrząc na niego z powątpiewaniem.

– Akurat w takiej kolejności?

Wywraca oczami i odsuwa od siebie kartę, żeby oprzeć łokcie o brzeg stołu. Kopię go pod stołem, więc automatycznie się prostuje.

– No tak, zapomniałem. – Wzdycha ciężko i znowu poprawia kołnierzyk koszuli. – Naprawdę zaraz się uduszę, więc lepiej szybko poczytaj, jak udzielać pierwszej pomocy.

– Jeszcze się wstrzymam, bo właśnie rozważam, czy ktoś opłakiwałby twoją stratę.

Kuba posyła mi takie spojrzenie, że mam ochotę parsknąć głośnym śmiechem, ale się powstrzymuję, zagryzając wargę do bólu.

– Ten kelner wciąż tu się gapi – zauważa.

Od razu uśmiech znika z mojej twarzy.

– Wydaje ci się – ucinam.

– Jak myślisz, przyniesie nam zatrute wino?

– Dlaczego miałby chcieć nas otruć?

– Bo myśli, że jesteśmy na randce?

Unoszę wysoko brwi.

– Ma to wypisane na twarzy? – pytam zaczepnie. – Skończ analizować zachowania obcych osób.

– Ale na tym polega moja praca.

– Teraz nie jesteśmy w pracy – przypominam mu. – Nie wiem, kim jest ten człowiek, więc odpuść sobie z domysłami.

– Nie kłam.

Przewracam znowu oczami.

– Dlaczego miałabym kłamać? – pytam niewinnie.

– Specjalnie mnie tu zaprosiłaś...

Kopię go pod stołem, a jego twarz wykrzywia grymas.

– Jezu, przestań, bo za chwilę nie będę w stanie chodzić.

– To się stąd wyczołgasz – syczę.

Nachyla się w moim kierunku i dotyka palcem mojego nosa.

– Złość piękności szkodzi, wiesz?

Wiem, co robi. Próbuje uzyskać informacje. Myśli, że jak wyprowadzi mnie z równowagi, to powiem mu prawdę o kelnerze. Nie wiem, dlaczego go to tak interesuje. Może w jakiś sposób bawi go ta sytuacja, ale problem w tym, że mnie jakoś nie jest do śmiechu.

– Nic ci nie powiem, bo nie ma o czym – odpowiadam stanowczo.

– Mówiłem ci już, że ta sukienka podkreśla kolor twoich oczu? – Mruga do mnie. – Naprawdę pięknie dzisiaj wyglądasz.

Co...

Znacząco chrząknięcie daje mi jasno do zrozumienia, co zrobił Kuba i dlaczego w ogóle to zrobił. Nie mam odwagi, żeby spojrzeć Szymonowi w oczy. Jestem zawstydzona, bo nie zamierzałam wzbudzać w nim zazdrości.

– Przyniosłem wino – mówi i stawia przed nami wysokie kieliszki. Staram się nie odrywać od nich oczu. Szymon nalewa wina, ale robi to bardzo na tyle wolno, że prawie w ogóle nie czuję żołądka z powodu nerwów. – To Oremus Tokaji. Mam nadzieję, że będzie państwu smakować.

Kiwam grzecznie głową, a Kuba uśmiecha się do niego.

– Słodkie?

Szymon prostuje się i posyła mu grzeczny uśmiech.

– Ta pani lubi tylko słodkie wina.

Zamieram. Po co o tym wspomniał? Rzucam ostrzegawcze spojrzenie w stronę Kuby, ale on nawet na mnie nie patrzy.

– Dobry wybór – kwituje. – Słodkie łatwiej wchodzi do głowy. – Zerka na mnie kątem oka. – To będzie miły wieczór.

Krew odpływa mi z twarzy. Lubię go, naprawdę, ale są takie momenty jak ten, gdy mam ochotę go zamordować.

Szymon odchodzi bez słowa, co akurat nawet mnie nie dziwi. W końcu poziom żenady osiągnął dno.

– Co ty wyprawiasz? – syczę wściekła. Kuba wzrusza ramionami, a na jego twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech. – To nie jest zabawne.

– Skoro się nie znacie, to czym się przejmujesz?

Nabieram wody w usta i sięgam po kieliszek. Czuję smak wina na języku. O matko, ale pyszne. Kuba przygląda mi się uważnie.

– Dobre, prawda?

Naprawdę go zamorduję.

– Lubię wszystkie słodkie wina – kłamię.

– Dziwnym trafem zna twój gust.

Na bazie jednej nocy... Może dwóch...

– Jestem kobietą. Miał duże szanse trafić w mój gust.

Nachyla się nad stołem, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

– Co mam jeszcze zrobić, żebyś wreszcie powiedziała prawdę? – Przekrzywia głowę. – Powiem o jedno słowo za dużo i ten koleś nie powstrzyma się od obicia mi twarzy.

– Wydaje ci się – prycham. – Nie jest zazdrosny.

– Bo?

– Bo nie jesteśmy razem – odpowiadam wkurzona.

– Razem w życiu czy razem w sypialni?

Przymykam na chwilę powieki. Jak tylko stąd wyjdziemy, to nie powstrzymam się od długiego kazania na temat poprawnego zachowania się w miejscach publicznych. Również nachylam się nad stołem i nie odrywam wzroku od niebieskich oczu Kuby.

– Dobra, znamy się. To mój współlokator. Nic nas nie łączy.

– Nie wierzę w to trzecie – mówi rozbawiony.

– Szymon już prędzej martwi się, że jesteś dla mnie nieodpowiedni – wyrywa mi się i od razu tego żałuję. Kuba robi wielkie oczy. – Nawet nie próbuj tego komentować!

– To on?!

Ściskam mocniej kieliszek w dłoni.

– Dość – warczę.

– I jeszcze pracuje u Konrada? – Kiwa głową z jednoznacznym wyrazem twarzy. – Konrad na pewno dostałby zawału, gdyby się dowiedział, że pomyliłaś go z kelnerem.

– Nie wiedziałam, że tu pracuje – tłumaczę szybko. – Nie rozmawiamy za dużo.

– Seks nie wymaga rozmowy.

Wzdycham.

– Wiesz, że od kilkunastu minut planuję morderstwo?

– Jesteś za słodka na morderczynię – odpowiada hardo Kuba. – Znam kobiety z naszej pracy, które byłyby zdolne mnie zabić. Ale nie ty.

– Nie jestem słodka – syczę.

– Akurat o to musiałbym zapytać Szymona...

– Kuba!

Milknie – na całe szczęście, bo przy naszym stoliku pojawia się Szymon. Kładzie przed nami talerze i milczy. Chcę go zapytać o dania, ale głos więźnie mi w gardle. Wiem, jak to wszystko musi kiepsko wyglądać. Przyprowadzam faceta do restauracji, w której pracuje, a ten facet robi ciągłe aluzje do naszego nieistniejącego związku. Mam zarumienione policzki, ale to wina tego potwornego wstydu.

Gdybym mogła cofnąć czas, nie proponowałabym Kubie tego spotkania. Albo i nie. Wtedy musiałabym przyjść tu sama. To też wyglądałoby źle.

– Wiemy w ogóle, co jemy? – pyta Kuba, gdy Szymon znika.

Wzruszam ramionami.

– Nie pytałam.

– Ja też nie, bo chyba trochę się go boję. – Poprawia znowu kołnierzyk koszuli. – Siedzimy tu tyle czasu, a wciąż czuję, że się duszę.

– Dobrze ci tak. – Uśmiecham się do niego z satysfakcją. – Nie trzeba było gadać takich głupot. Nie wiem, jak ja się przed nim wytłumaczę.

– To nie wracaj dzisiaj do domu – rzuca.

Kręcę głową z niedowierzaniem.

– To już w ogóle nie będzie podejrzane! – kpię. – Poszłam na kolację z facetem i jeszcze nie wróciłam na noc... – Przewracam oczami. – Masz jakiekolwiek pojęcie o relacjach damsko–męskich?

– Tak, całkiem sporo. – Sięga po sztućce. – Ale możemy o tym porozmawiać później, teraz lepiej jedzmy, póki jest jeszcze ciepłe. Konrad nie będzie zachwycony, gdy napiszesz, że jego dania były zimne.

– Nie napisałabym tak! – oburzam się.

– Z każdą chwilą jestem coraz bardziej pewien, że twoje recenzje dotyczące jego kuchni są zwyczajnie... nieprawdziwe.

Mrużę gniewnie oczy.

– Dobrze, jedzmy – mówię słodkim głosem.

***

Skończyliśmy jeść. Szymon nie powiedział, co jedliśmy, więc sami wydedukowaliśmy wszystko z karty. Kuba był niezwykle z siebie dumny, co kwitowałam cichym śmiechem. Chociaż na początku był bardzo negatywnie nastawiony, to ostatecznie zakochał się w kuchni Konrada. Przez piętnaście minut opisywał smak grillowanego tuńczyka. Ja swoje serce jednak oddałam krewetkom.

O rachunek musieliśmy poprosić innego kelnera, bo Szymon jakby zapadł się pod ziemię. Byłam kilka razy w pierwszej restauracji Konrada i wiedziałam, że Szymon tego wieczoru złamał kilka podstawowych zasad mistrza kuchni. Jestem bardzo ciekawa, czy z tego tytułu zostaną wyciągnięte konsekwencje.

– Konrad ma jeszcze jakieś restauracje? – pyta na koniec Kuba, wyciągając portfel.

– Tak, ma jeszcze jedną, ale to już w innym mieście, więc...

– Pojedziemy – przerywa mi. – Pojadę wszędzie za tym tuńczykiem.

– Schowaj portfel, ja zapłacę, a w poniedziałek rozliczę się z...

Milknę, bo Kuba unosi dłoń i patrzy na mnie znacząco.

– Sam zapłacę, w szczególności za wino, bo Karolina z pewnością padnie na zawał, gdy zobaczy rachunek.

– Chyba żartujesz... To ja cię tutaj zaprosiłam!

– I było bardzo miło – mówi poważnie, patrząc mi prosto w oczy. – Dziękuję.

Nie komentuję tego, bo nawet nie wiem, co mogłabym powiedzieć. Uśmiecham się delikatnie i dopijam wino.

***

W taksówce panuje półmrok. Kuba patrzy przed siebie i milczy. Obserwuję go kątem oka, bo jestem ciekawa, o czym myśli. Nagle odchyla głowę do tyłu, zamyka oczy i bierze głęboki wdech. Nie wiem, co się stało z jego włosami, bo kilka kosmyków opada mu na czoło. Wygląda na zmęczonego, chociaż nie jestem pewna, czy jedzenie może męczyć.

– Chce mi się spać – szepcze.

– Nie musisz mnie odwozić...

– Ale chcę – przerywa mi. – Jest już późno i wypiliśmy wino.

– Całkiem dobre - dodaję.

– Podziękuj Szymonowi – prycha rozbawiony, a na jego twarzy pojawia się nikły uśmiech. – Dziwne, że tak nas zostawił.

– Może miał dużo pracy...

Obraca głowę w moją stronę.

– Inni kelnerzy nie wyglądali na zapracowanych.

Przewracam oczami, co nie umyka uwadze Kuby.

– Jeśli to nie zazdrość, to co? – dopytuje.

Marszczę brwi, bo sama już wcześniej się nad tym zastanawiałam. Szymon nie przepadał za Łukaszem, bo uważał, że na mnie nie zasługuje. Nie chciał mnie dotknąć, nie lubił mojej kuchni i ciągle...

– O Boże – szepczę przeciągle.

Kuba unosi brew.

– Pamiętasz Łukasza?

– Co lizus ma z tym wspólnego? – pyta zaskoczony.

– Zabierał mnie do drogich restauracji i nie lubił mojej kuchni.

– Żartujesz? – Kuba ściąga brwi, a potem obraca głowę i wbija wzrok w przednią szybę. Na jego twarzy odbijają się światła sygnalizatorów. – To wiele wyjaśnia. Pewnie myśli, że jestem taki sam – podsumowuje z krzywym uśmiechem.

– No nie wiem – waham się. – Przyznałeś, że uwielbiasz mój sernik.

Parska cichym śmiechem.

– Zawsze będę go uwielbiał.

Czuję przyjemne ciepło w żołądku.

– Dlatego upiekę aż trzy blachy na poniedziałek.

Kuba niespodziewanie łapie mnie za dłoń i mocno ściska. Jego niebieskie oczy błyszczą. Dopiero teraz zauważam, że kolor koszuli do nich pasuje.

– Powiedziałbym, że cię kocham, ale to byłaby już przesada.

Kręcę głową z niedowierzaniem.

– Czasami naprawdę chcę cię zamordować.

– Chcieć można wiele rzeczy, gorzej z realizacją.

Przytakuję, a Kuba cofa dłoń. Kładzie ją na swoim udzie i znów przymyka oczy.

– Zdrzemnę się, dobrze?

Nie mówię głośno, że za pięć minut będziemy na miejscu. Przypatruję się uważnie jego spokojnej twarzy i zastanawiam się, dlaczego nigdy nie słyszałam o żadnej dziewczynie dłużej niż parę dni. Kuba jest zabawny, mądry i bardzo towarzyski. Do kobiet odnosi się z dużym szacunkiem. Nie wygląda nawet w połowie tak dobrze jak Szymon, ale z pewnością jest atrakcyjny. Szczupła budowa ciała przyciąga spojrzenia koleżanek z pracy. Kilka próbowało się z nim umówić, ale zawsze odmawiał, bo wyznaje tę samą zasadę co ja.

Podnoszę wzrok na kosmyki jego włosów, które znowu opadły mu na czoło. Mam ochotę je odgarnąć, ale powstrzymuję się i zaciskam dłonie.

Wino lubi robić różne psikusy. Kuba zawsze był dla mnie kolegą z pracy i tak już zostanie.

Dojeżdżamy. Taksówkarz odwraca się w moją stronę i zerka w stronę Kuby.

– On tylko śpi, spokojnie – zapewniam go.

– Nie chcę go pani obudzić?

– Niech śpi.

Taksówkarz kiwa głową i odwraca się. Patrzę ostatni raz na Kubę, nachylam się i niepewnie całuję go w policzek. Zwinnym ruchem palców odpinam pierwszy guzik jego koszuli, uśmiechając się pod nosem. Naprawdę dobrze się z nim bawiłam. Zabieram torebkę i wysiadam. Ledwo zamykam za sobą drzwi samochodu, a już czuję dziwny ciężar na żebrach. Idę w stronę kamienicy, zastanawiając się, czy w mieszkaniu powita mnie Szymon, czy może znowu cisza.

Sprawdzam komórkę, wchodząc po schodach, ale nie mam żadnych powiadomień. Nie wiem, czy to dobry znak. Wreszcie zatrzymuję się przed drzwiami i drżącymi dłońmi otwieram zamek. Przekraczam próg i nic nie widzę.

To mrok i cisza. Szymona tu nie ma.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3585 słów i 21422 znaków.

2 komentarze

 
  • Ove

    Boże, nie mogę oddychać bez kolejnej części!
    Czekam niecierpliwie, bardzo mocno. 🙉

    10 wrz 2020

  • elorence

    @Ove bardzo się cieszę i dziękuję ❤❤❤

    11 wrz 2020

  • andkor

    Bardzo na tak ciekawie układasz treść opowiadań ,ja tak nie potrafię mogę tylko pozazdrościć talentu. :jupi:

    8 wrz 2020

  • elorence

    @andkor bardzo dziękuję - miło coś takiego czytać :)

    11 wrz 2020