Za bardzo - Rozdział 3

W redakcji nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Siedzę przed komputerem i próbuję napisać recenzję na temat restauracji, w której byłam kilka dni wcześniej. Nie potrafię skupić, bo ciągle myślę o Szymonie. Nie chcę tego robić, ale… Biorę głęboki wdech i nic. Biorę kolejny – znowu nic. 

Nie wiem, naprawdę nie wiem, w co on ze mną pogrywa. Dlaczego przekracza granice? Czemu używa jakiś tanich sztuczek? Przecież jesteśmy współlokatorami. Od razu odrzucam myśl, że on… Nie, z pewnością nie. Nie podobam mu się. Nie mogę mu się podobać! Nie prowokuję go. Przecież sam powiedział, że nie jest zainteresowany! 

– Ugh – burczę pod nosem i sięgam po komórkę. 

Byłoby mi łatwiej, gdyby Łukasz nie trzymał mnie na dystans. Brak seksu i przelotne pocałunki to nie jest to, czego oczekuję od swojego faceta. 

Piszę szybką wiadomość: „Hej! Wpadnij dziś na kolację, ugotuję coś dla nas”.

Odpowiedź przychodzi niemal natychmiast: „Z pewnością będzie smacznie”. 

Zaciskam uda, bo w mojej głowie usta Łukasza robią cudowną robotę. Jestem w pracy i nie chcę być rozkojarzona, ale obrazy są tak realne… Nie trwa to zbyt długo, bo nagle przed oczami staje mi Szymon z tym swoim głupkowatym uśmiechem. Szybko mrugam i skupiam wzrok na ekranie laptopa. 

Brak seksu. 

Tak, z pewnością właśnie o to chodzi. Szymon mnie nie pociąga. Nie i już. 

***

Poprawiam cienkie ramiączka sukienki i pochylam się, żeby zajrzeć do piekarnika. Włoska zapiekanka wygląda smakowicie, ale potrzebuje jeszcze trochę czasu. Prostuję się i zamieram, bo ktoś kładzie dłonie na mojej talii. 

– Hej – mruczy Szymon, więc od razu się spinam. – Co to za okazja? 

Nie wiem, o co mu chodzi. Odwracam się bardzo powoli. 

– W sensie? – pytam zaciekawiona.

Lustruje mnie wzrokiem. Zauważam w jego orzechowych oczach niebezpieczny błysk. Chcę się cofnąć, ale mi na to nie pozwala. 

– Gdzie uciekasz?

– Przestrzeń, zapomniałeś? – pytam chłodno. 

– No tak – burczy, cofając dłonie. – Całkowicie o tym zapomniałem, mała. – Uśmiecha się głupkowato. – Ta sukienka ma go sprowokować do działania, tak? 

Marszczę brwi. 

– Nieprawda – kłamię. – Zjemy wspólnie kolację, więc chcę ładnie wyglądać. Nie dopisuj sobie idiotycznych teorii. 

– Masz stanik?

Prawie się zapowietrzam z wrażenia. 

– Naprawdę jesteś dupkiem – syczę, odpychając go od siebie. – To nie twoja sprawa. 

– Ale o co ci chodzi? – pyta rozbawiony. – Po prostu chcę ci podsunąć cudowne rozwiązanie twojego problemu. 

– Niby jakie? – drwię. 

– Ściągnij stanik.

Parskam śmiechem. 

– Każdego faceta mierzysz swoją miarą?

– Na miejscu twojego, pożal się Boże, faceta… – Przeczesuje dłonią włosy, nie spuszczając ze mnie wzroku. – ... już dawno bym cię przeleciał. 

– Mówiłeś, że…

– Bo to prawda – mówi znudzony. – Nie jestem zainteresowany. 

– To odwal się ode mnie i Łukasza. 

– Brak seksu źle na ciebie działa.

Posyłam mu lodowate spojrzenie. 

– Nic ci do tego. 

– Okej, okej! – Unosi dłonie. – Jak tam chcesz… Cierp dalej.

Wywracam oczami. 

– Nie cierpię – obruszam się. – To poważny związek, który budujemy na mocnych fundamentach. 

Szymon parska takim śmiechem, że mam ochotę udusić go gołymi rękami. 

– Dobra, jak tam sobie chcesz – mówi z szerokim uśmiechem. – Przypomniałbym ci, że nie toleruję seksu w kuchni, ale i tak wiem, że do niczego nie dojdzie. – Puszcza do mnie oko. – Powodzenia, mała.

Wygląda na zadowolonego, gdy wychodzi z kuchni. Jestem wściekła, ale staram się panować nad emocjami. To tylko stuknięty dupek, więc dlaczego miałabym się przejmować jego głupim gadaniem? Nie zna mnie, nie zna Łukasza… 

Cichy głos w mojej głowie podpowiada mi, że ten stuknięty dupek ma rację. 

Patrzę w dół. Sukienka jest bardzo krótka. Stanik bez ramiączek tylko jeszcze bardziej skupia wzrok na piersiach. Łukasz będzie idiotą, jeśli dzisiejszego wieczoru będzie trzymał mnie na dystans. 

***

Łukasz je bardzo długo. Zmartwiona, marszczę brwi. 

– Nie smakuje ci?

Krzywi się, ale szybko nadrabia uśmiechem. 

– Jest w porządku. 

Odkładam widelec i nabieram wody w usta, co od razu zauważa. 

– Po prostu nie spodziewałem się, że to będzie… zapiekanka – dodaje szybko. – Wiesz, mogliśmy pójść do jakiejś restauracji. Nie musiałabyś gotować i…

– Nie lubisz zapiekanek?

– Lubię, ale nie nadają się na romantyczną kolację.

– Ale to specyficzna zapiekanka – bronię się. – Przygotowanie jej nie zajęło mi piętnastu minut.

– Kochanie – mruczy, łapiąc mnie za dłoń. – Po prostu następnym razem…

– Będziemy chodzić tylko do restauracji, tak? – wyrywa mi się. – Nawet nie dajesz szansy…

– W tej sukience na pewno nie poszłabyś ze mną do restauracji. 

Otwieram usta ze zdziwienia.

– Słucham?

– Jest za krótka i…

– I co? – syczę. – Za dużo odkrywa?

– Powiedziałem już, że nie będziemy się spieszyć. 

Biorę głęboki wdech. Nie chcę się zastanawiać nad jego słowami, bo brzmią dość jednoznacznie… Czy tylko on ma coś do powiedzenia? Moje pragnienia i uczucia się nie liczą? Będzie mnie trzymał na dystans, bo tak mu pasuje? 

– Myślisz, że to prowokacja? – kpię. 

– A jak to inaczej nazwiesz? – Unosi wysoko brew. – Wiem, że wcześniej bywałaś dość… aktywna seksualnie, ale…

– Nie zamierzam tego słuchać – warczę, wchodząc mu w słowo. – Powinieneś już iść. 

– Ale…

– Powiedziałam coś – mówię stanowczo. – Skoro tak ci przeszkadza jak wyglądam, to wyjdź. Nie będziesz musiał już na mnie patrzeć. 

Prycha, a następnie kręci głową z niedowierzaniem. 

– Jak chcesz – rzuca chłodno i wstaje. 

Ukrywam twarz w dłoniach, a chwilę później słyszę dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. 

Chce mi się płakać. Co za dupek! Jak śmiał zarzucić mi, że jestem łatwa? Za kogo on się uważa, do cholery? Jestem przecież dorosła i to nie moja wina, że trafiałam na nieodpowiednich facetów…

***

Piję wino przy kuchennym stole i udaję, że wszystko gra. Moja wyobraźnia zaczyna pracować na coraz wyższych obrotach. Czuję zniecierpliwione dłonie Łukasza na swoim ciele i zagryzam wargę, żeby nie zacząć jęczeć. Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkanie, więc szybko doprowadzam się do porządku. Mam nadzieję, że to Łukasz wraca z przeprosinami… 

Niestety, to tylko stuknięty dupek. 

– O – mówi tylko, zatrzymując się w drzwiach. – Pijesz sama? Gdzie twój cudowny Romeo? Zapomniał kupić prezerwatywy?

Śmieję się histerycznie, chociaż mam ochotę płakać. 

– Jest rozczarowany – odpowiadam rozbawiona. – Nie podobała mu się prowokacja.

Szymon zamiera. 

– Żartujesz?

– Nie. – Kręcę energicznie głową. – Kolacja mu nie smakowała, sukienka mu się nie podobała… i poszedł. 

– Dużo wypiłaś?

Wzruszam niedbale ramionami i nalewam sobie więcej wina do kieliszka. Jest mi wszystko jedno, w końcu zostałam odrzucona. Przez co? Głupią przeszłość… 

– Co mi strzeliło do głowy, żeby być szczerą podczas pierwszej randki? – pytam głośno. – Powiedziałam mu, że trafiałam na nieodpowiednich facetów, którzy szybko znikali. – Zaciskam mocno usta, żeby się nie rozpłakać. – To moja wina, tak? Prowokuję do seksu, więc mnie zostawiają, jak już dostaną to, czego chcą? – Nie daję szansy Szymonowi na odpowiedź, bo mówię dalej: – Wyglądam na głupią idiotkę? Może powinnam inaczej układać włosy? I sukienki… chyba powinnam z nich zrezygnować, prawda?

Szymon dziwnie na mnie patrzy. Jego wzrok zatrzymuje się na mojej klatce piersiowej. Pociera energicznie dłonią zarost, jakby gorączkowo nad czymś myślał. W międzyczasie przyglądam się uważnie jego dużym dłoniom i rozbudowanym ramionom. Zaciskam uda, bo z głowy wyparowuje Łukasz, a jego miejsce zajmuje Szymon. Gorący Szymon bez koszulki…

Patrzę na kieliszek i odruchowo się wzdrygam. Chyba za dużo wypiłam…

– Myślę, że przesadzasz – odzywa się. – To dupek. Po co z nim jesteś?

– Bo go lubię.

– A on cię… lubi?

Wzruszam ramionami.

– Chyba nie…

– To może z nim zerwiesz? – sugeruje, podchodząc wolno do stołu. – Wiesz, dojrzali ludzie tak właśnie robią, gdy sprawy przybierają nieoczekiwany obrót.

Przewracam oczami. 

– Ale dlaczego? Bo nie chce mnie przelecieć? – drwię. – To dla ciebie dobry powód do zerwania?

Szymon siada obok mnie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Uśmiecha się głupkowato i wyjmuje mi z dłoni kieliszek. 

– Brak chemii to dobry powód – prostuje. – Gdyby cię pragnął, to…

– O Boże! Dość! 

– Sama zaczęłaś – mówi rozbawiony. – Całowaliście się chociaż?

Gromię go spojrzeniem, a on parska śmiechem. 

– Jesteś… – Wzdycha ciężko. – Czemu obiad mu nie smakował?

– Bo to tylko zapiekanka – odpowiadam smutno. – Liczył na jakieś wykwintne dania, dlatego następnym razem zabierze mnie do restauracji. 

– Ma gest – burczy Szymon. – Powinnaś być zadowolona, że wydaje na ciebie tyle kasy. 

– Ale ja uwielbiam gotować! – podnoszę głos. – Bywam w wielu restauracjach, bo piszę recenzję do gazety, ale gotowanie w domu jest o niebo lepsze! 

– Masz rację… 

– Widzisz! – Uśmiecham się szeroko. – Nie jesteś takim stukniętym dupkiem jak uważałam. 

– Stuknięty dupek? – pyta rozbawiony. – Dlaczego akurat stuknięty?

– Zero seksu w kuchni – przedrzeźniam go.

– Są pewne wyjątki – stwierdza. – Ale jest ich bardzo mało. 

Wspieram głowę na dłoni i przyglądam mu się uważnie. 

– Jakie wyjątki?

Znowu lustruje mnie wzrokiem, na koniec pocierając dłonią policzek. Mam ochotę go pocałować, ale wiem, że to bardzo głupi pomysł. Jutro z pewnością będę żałować. 

– Już dość wina na dzisiaj – mówi, skupiając wzrok na moich ustach. – Nie musisz jutro iść do pracy?

– Jutro mam wolne.

Kiwa głową. 

– Prześpij się z tym wszystkim i jutro pogadamy. 

Unoszę wysoko brwi.

– Pogadamy? – powtarzam wolno. – Po co?

– Możesz uważać mnie za stukniętego dupka, ale jeszcze potrafię słuchać. 

Mimowolnie się krzywię. Nie zamierzam zwierzać się obcemu facetowi. 

– Chyba nie skorzystam. 

Wstaje i obrzuca mnie dziwnym spojrzeniem. Niewiele potrafię również rozczytać z wyrazu jego oczu. 

– Propozycja będzie cały czas aktualna. – Uśmiecha się. – Nie przepadam za tym typem. 

– Nie znasz go – oburzam się.

Wzrusza niedbale ramionami.

– A muszę? – Unosi brew. – Widzę, jak cię traktuje… Związek to partnerstwo.

– Skąd takie wnioski?

– Mój brat jest żonaty już trzy lata i wciąż szaleje za Klarą. Nie znam bardziej dobranej pary. 

– Czyli to słowa twojego brata? 

– Tak. – Mina mu rzednie. – Ja nie wierzę w związki. 

Marszczę brwi. 

– Dlaczego?

– Koniec na dziś – ucina. – Idę się pierwszy kąpać, więc jeśli…

Policzki zaczynają mnie palić. W głowie mam nagą klatkę piersiową Szymona, po której spływają krople wody… Odwracam szybko wzrok i poprawiam włosy. 

– Poczekam. 

– Dobra. To dobranoc. 

– Dobranoc – mówię cicho.

Czekam aż zamknie się w łazience i ciężko wzdycham. Podnoszę się z krzesła, bo nie chcę tu być, gdy wyjdzie spod prysznica. Nie chcę na niego patrzeć. Nie jestem przekonana, czy dam radę mu się oprzeć. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na testowanie swojej samokontroli. 

Kręcę głową z niedowierzaniem. To wszystko przez Łukasza. 

Idę do siebie i nagle się zatrzymuję. Drzwi do pokoju Szymona są uchylone. Widzę czerwone światło i odruchowo marszczę brwi. Czerwone światło? Po co mu coś takiego? Jest fanem… Czuję się zażenowana. Chwilę wcześniej mówił, że związek powinien opierać się na partnerstwie, potem dodał coś o tym, że nie wierzy w związki. Czyli wierzył jedynie w seks? Stąd te wszystkie przytyki? 

Słyszę skrzypienie drzwi łazienki. Potrząsam głową i wchodzę do swojego pokoju. 

Nie będę myśleć o Szymonie. To nie facet dla mnie. Nie jest zainteresowany i nie wierzy w związki. To bardzo dobre argumenty. 

Ale po co mu, do diabła, to czerwone światło? 

***

Rano nie czuję się najlepiej. Zerkam na komórkę, ale nie mam żadnych powiadomień. Łukasz milczy. Prycham pod nosem, bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Stanowczo przesadził. Nie będę robiła tego, co chce. Też mam swoje uczucia. Nie będę działała wbrew sobie. Zresztą… To nie jest obcy facet. Czego jeszcze potrzebuje, aby nasz związek stał się normalny?

Wychodzę z pokoju. W mieszkaniu panuje cisza. Przy drzwiach leżą porozrzucane buty, więc Szymon z pewnością gdzieś się spieszył. Jezu, nawet nie wiem, gdzie pracuje. Odruchowo patrzę w stronę drzwi do jego pokoju i podchodzę bliżej. Nie wierzę, że będą otwarte, ale ostatecznie naciskam klamkę. Zaskoczona, otwieram szeroko oczy, bo zamek puszcza od razu. 

Nie widzę już czerwonego światła, ale jest przecież dzień. No może nie w środku, bo tam panuje półmrok. Wchodzę niepewnie, kompletnie nie wiedząc czego mam się spodziewać. Najpierw w oczy rzucają mi się ciemne ściany i kilka plakatów, potem łóżko. Zerkam pobieżnie na biurko zawalone papierami i odwracam się. Z mojego gardła nagle wyrywa się przeraźliwy krzyk. Nie jest krótki i cały czas przybiera na sile. Strach obłapia moje serce, a nogi odmawiają posłuszeństwa. 

Krzyczę jeszcze głośniej. 

Nagle czyjeś ramiona obejmują mocno moją klatkę piersiową. 

– Hej, spokojnie! – mówi Szymon, próbując zmusić mnie do wyjścia z pokoju. – Już, już… Chodź, wyjdziemy stąd.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2208 słów i 13846 znaków.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    :boje: Czarny mag? :lol2: Ja nie rozumiem, dlaczego ona nie rzuci tego swojego debila. Dziewczyna się stara, a chamisko, że mu zapiekanka nie pasuje? :smh: No tak, dla dzieciaczka Łukaszka tylko owocowa kaszka. :D Powinna to przemyśleć, a w międzyczasie dogodzić sobie z czarnoksiężnikiem :D Normalnie się zdenerwowałam  :weapon:

    1 maj 2020

  • elorence

    @agnes1709, ja też nie rozumiem 🤷‍♀️ Dziewczyna męczy się z tym typem, a już dawno powinnam kazać mu spadać... Taa, czarnoksiężnik 😂

    1 maj 2020

  • agnes1709

    @elorence Niech wyczaruje Łukaszowi libido, a jak się nie uda, niech użyje swojej RÓŻDŻKI na współlokatorce :D :kolobok:

    1 maj 2020

  • elorence

    @agnes1709 z Łukaszem to skomplikowana sprawa :) Ale można go w jakiś sposób zrozumieć, ale o tym będzie niebawem 😊

    1 maj 2020

  • agnes1709

    @elorence Mam nadzieję, bo narazie to sobie nagrabił.

    1 maj 2020

  • andkor

    Duże pochwały super rozgrzewasz ciekawość czytelnika.A pro po Szymona słuszna uwaga , że  stanika pod sukienką nie powinno być. :boobs:

    1 maj 2020

  • elorence

    @andkor dziękuję!

    1 maj 2020