Za bardzo - Rozdział 11

– Raczej, co ty tutaj robisz? – grzmi Łukasz. – To nie twój interes, co ja tutaj robię, do cholery!

Wpatruję się w niego bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia.

– Ja też tu jestem – odzywam się. – Nie wiem, po co tutaj przychodziłeś. Chyba twoi rodzice wyrazili się jasno podczas tamtej kolacji.

Łukasz nieruchomieje, a po chwili odwraca się w moją stronę. Ma wzrok zbitego psa. Powtarzam sobie kilkukrotnie w głowie, że nie mogę się na to nabrać. To manipulator, a nie mój chłopak.

– Myślałem, że tego właśnie chcesz, kochanie – mówi obcym głosem, od którego dostaję ciarek. – Chcesz przyszłości i dostałaś ją. Może w nieco innym wydaniu, ale jednak jestem w stanie dać ci wszystko, czego tylko chcesz.

Ból ściska moje serce.

– Dlatego naopowiadałeś swoim rodzicom takich bzdur? – pytam kąśliwie. – Nie jestem dziewczyną... – Wzdycham ciężko, bo moje płuca są puste. Gdzie podziało się całe powietrze? – Moje stanowisko cię nie satysfakcjonuje. Moje ciało również. – Marszczę brwi. – Czego ty ode mnie chcesz?

Łukasz łapie się za głowę, chwytając mocno za włosy.

– Chcę ciebie!

Szymon prycha.

– Naprawdę? – kpi. – Dziewczyna rozkłada przed tobą nogi, a ty... – Kręci głową. – Każdy by skorzystał.

– Ty również, prawda? – warczy Łukasz, robiąc niebezpieczny krok w stronę Szymona. – Wiem, że chciałbyś.

– I miałbym to.

Wciągam gwałtownie powietrze do płuc. Dlaczego to powiedział?!

– Co?! – Łukasz jest wściekły. – Co powiedziałeś?!

Patrzę szybko w kierunku Szymona, ale on kompletnie nie zwraca na mnie uwagi. Wygląda na wkurzonego, jakby w każdej chwili mógł się rzucić na Łukasza. Ale dlaczego? Nie chce mnie. Nie chce związku. Nie chce...

– Jakoś przede mną się nie wzbraniała.

Ledwo te słowa padają z ust Szymona, a Łukasz już dociska jego ciało do ściany. Jest naprawdę wściekły. Zaciska dłonie na koszulce swojego rywala i obrzuca go morderczym spojrzeniem, od którego mam ciarki.

– Zaciągnąłeś ją do łóżka, skurwysynie? – warczy.

Szymon łapie go za nadgarstki i gwałtownie odpycha.

– Nie musiałem. Pragnęła, żebym...

Cios przychodzi niespodziewanie. Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia, gdy Łukasz próbuje pięścią dosięgnąć jego twarzy. Szymon blokuje cios i odpycha go.

– To prawda? – syczy Łukasz, świdrując mnie wzrokiem. – Naprawdę rozłożyłaś przed nim nogi?

Otwieram szeroko usta.

– O czym ty gadasz?! – naskakuję na niego.

Nagle jest tak blisko, że czuję jego gorący oddech na swojej twarzy. Wpatruje się w moje oczy i nie zamierza odpuścić. Nie czuję się już tak pewnie, jak przed chwilą. Staram się wytrzymać oceniające spojrzenie, ale przychodzi mi to z trudem.

– Doszło do czegoś?

Nie chcę już kłamać, dlatego milczę.

– Doszło? – Łukasz nie daje za wygraną. – Nie spławisz mnie tym razem!

– Całowałam się z nim – szepczę niespodziewanie.

Łukasz cofa się, jakbym uderzyła go w twarz.

– Zdradziłaś mnie?

Moje serce pęka.

– Jak mogłaś mi to zrobić? – jęczy. – Boże, myślałem, że... – Potrząsa nagle głową. – Mówiłaś, że chcesz założyć rodzinę. Wmawiałaś, że nie jestem facetem na chwilę. Prowokowałaś... Nie wystarczałem ci?

Przymykam powieki. Nie jestem gotowa na tę rozmowę.

– Nie chciałeś... mnie... dotknąć – odpowiadam nieskładnie, odrzucając włosy na plecy. – Myślałam, że...

– Za każdym razem miałem ochotę pozbawić cię ciuchów, wiesz? A ty mi wmawiałaś, że chodzi o coś więcej, o uczucia. Kiedy wreszcie byłem w stanie ci je dać, odrzuciłaś mnie. To ci nie wystarczało, prawda? Ciągle było ci mało!

– Oszukałeś własnych rodziców – wyrywa mi się.

– No i co z tego? – Łukasz przeczesuje dłonią włosy, patrząc na mnie niespokojnie. – Mieli cię polubić i tyle. A ty... – Uśmiecha się złośliwie. – Musiałaś odstawić scenę, prawda? Wrócić do domu i wpaść w ramiona swojego współlokatora, a może powinienem już użyć innego słowa, co? – Jego spojrzenie wywierca dziurę w mojej twarzy. – Może jest teraz twoim chłopakiem od seksu?

Cofam się w głąb pokoju. Chcę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu.

– Jesteś dziwką, wiesz? – dodaje.

W klatce piersiowej czuję pustkę. Przecież i tak zawsze czułam się dziwką. Nikt nie chciał mnie pokochać, uczynić szczęśliwą i związać ze mną swojej przyszłości. Nawet nie jestem zaskoczona, chociaż to tak bardzo boli...

– Zamknij się – warczy Szymon.

– Twoje usta pewnie...

Łukasz nie kończy, bo Szymon niespodziewanie wyrzuca go z mieszkania. Oddycham z ulgą, ale to trwa tylko chwilę. Drzwi zatrzaskują się z hukiem, a moje serce drga boleśnie w piersi.

– Co za dupek! – cedzi przez zaciśnięte zęby.

Nie potrafię się z nim zgodzić. Za plecami swojego chłopaka pragnęłam innego. Łukasz ma rację – jestem dziwką.

– Odpuść – mówię chłodno, chociaż głos mi drży. – On ma rację. Ja...

Szymon nagle jest tak blisko, że odbiera mi oddech. Dotyka dłońmi mojej twarzy i patrzy troskliwie w oczy wypełnione łzami. Nie przypomina siebie. Mam wrażenie, że mu zależy, ale to z pewnością tylko złudzenie...

– Nie ma żadnej racji, do cholery – mówi dobitnie. – Nie zasługuje na ciebie, co już wielokrotnie ci powtarzałem.

Nie zamierzam tego słuchać, więc odpycham go gwałtownie od siebie.

– To twoja wina!

– Moja? – Unosi brew. – To ja wdrapałem się na twoje kolana i zacząłem całować?

– Jakoś niespecjalnie miałeś coś przeciwko – odpowiadam chłodno. – Byłeś podniecony!

– Bo mnie podniecasz – mówi niechętnie. – Dlatego staram się nie przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu, dlatego stale odwracam wzrok. Nie mów, że się nie zorientowałaś!

Pocieram palcami skronie. W głowie mam mętlik.

– To chyba jakiś żart – parskam. – Od kiedy niby ci się podobam?

– Od początku.

Nie panuję nad reakcją swojego ciała, które chce się znaleźć jak najbliżej Szymona. Moje wargi wciąż pamiętają jego gorące usta. Delikatnie ściskał palcami moje sutki, wpychając język do gardła. Gdyby nie miał spodni, prawdopodobnie...

– Nie będę tego słuchać – oświadczam. – Ustaliliśmy, że...

– W dupie mam te ustalenia!

Zamieram. Moje serce rwie się do niego, ale staram się nad nim zapanować. Nie mogę obdarzyć uczuciem kogoś, kto tego nie chce.

– To twoje słowa – przypominam.

– Twoje również – syczy.

Przerzucanie winy jest pozbawione sensu. Chcę uciec do swojego pokoju, ale wtedy Szymon odwraca mnie i przyszpila do ściany. Nabieram gwałtownie powietrza do płuc. Jest tak blisko, że pragnę wtulić się w niego. Nienawidzę się za to. Nienawidzę, że straciłam przez niego Łukasza. Gdyby nie pojawił się w moim życiu, pewnie wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. A tak? Złamałam komuś serce.

– Odsuń się – szepczę błagalnie.

– Bo? – Dociska swoje biodra do moich i patrzy głęboko w oczy. – Przecież tego chcesz... – Jedną dłonią obejmuje moje biodro, a drugą sięga do twarzy. – To już staje się męczące, wiesz? Tamtym wyskokiem zatarłaś ostateczną granicę. Teraz myślę tylko o tym, żeby cię mieć.

Poruszam się niespokojnie, ale zaczyna napierać mocniej. Chcę wtopić się w ścianę i zapobiec dalszym wydarzeniom.

– Nie możesz...

Muska wargami kącik moich ust i wzdycha ciężko.

– A właśnie, że mogę – mówi, a potem całuje mnie. To nie jest delikatny pocałunek i nie ma nic wspólnego z czułością. Zaciskam palce na koszulce Szymona. Sama nie wiem, co chcę zrobić. Przytulić go czy odepchnąć? Mam pustkę w głowie. Moje ciało chętnie odpowiada, a z ust wypada cichy jęk. Tak bardzo pragnęłam, żeby mój sen się spełnił, ale gdy wreszcie... – U ciebie czy u mnie?

Powoli wybudzam się z transu. To tylko pożądanie. Szymon nie pragnie mojej duszy, pragnie jedynie ciała. Przypominam sobie o Łukaszu, a moje ciało niespodziewanie się spina. Zaciskam dłoń w pięść i uderzam nią w brzuch Szymona. Nie reaguje, wpychając język do moich ust. Pozwalam mu na to. Z chęcią pozwoliłabym mu na wiele rzeczy, ale... czy to coś zmieni?

– Szymon – wyrywa mi się między pocałunkami.

– To u ciebie.

Gwałtownie pukanie do drzwi nas otrzeźwia. Zdezorientowany Szymon odsuwa się ode mnie i przeczesuje dłonią włosy. Wygląda na rozkojarzonego. Zerka niepewnie w moją stronę, a ja nie potrafię niczego wyczytać z jego wyrazu twarzy. Podpiera się pod boki i łapie oddech.

– Może wrócił, bo...

– To my! – słyszymy krzyk zza drzwi.

Oddycham z ulgą, a Szymon unosi brew.

– My? – pyta.

– Tak, to moja przyjaciółka – wyjaśniam krótko. – I jej mąż. – Poprawiam podwiniętą koszulkę i zakrywam brzuch. – Nie wiedziałam, że wpadną w odwiedziny.

Szymon podchodzi do mnie i wplata palce w moje włosy.

– Pójdę do siebie, bo nie zamierzam wam przeszkadzać. – Zerka na moje usta i zaciska szczękę. – Dokończymy to wieczorem, tak? – upewnia się.

Nie czuję euforii tylko gorzkie rozczarowanie. Nie chce poznać moich przyjaciół, bo mu na mnie nie zależy. Niespiesznie odwracam wzrok, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jego słowa mnie zraniły. Owszem, sama go sprowokowałam, ale... naprawdę myślałam, że... Zagryzam wargę, jednocześnie powstrzymując łzy wciskające się do moich oczu. Nie rozpłaczę się przed nim.

– Muszę otworzyć – odpowiadam wymijająco.

Czuję na sobie spojrzenie Szymona. Długo wpatruje się w moją twarz, aż ostatecznie kiwa głową.

– Jasne. – Uśmiecha się niedbale. – Bawcie się dobrze.

Mrugam, a on już idzie w kierunku swojego pokoju. Nie odwraca się, tylko wchodzi do środka i cicho zamyka za sobą drzwi. Czuję malutkie ukłucie w sercu. Nie powinnam być zaskoczona jego zachowaniem. Od samego początku jest szczery i jasno mówi, czego chce, a czym gardzi. Z pewnością gardzi uczuciami.

Kolejne pukanie jest głośniejsze i dłuższe, więc biorę kilka głębokich oddechów i otwieram, siląc się na beztroski uśmiech. Maja od razu wpada w moje ramiona, mocno zaciskając ręce na mojej talii.

– To gdzie te pająki? – pyta od razu Krzysiek i rozgląda się po mieszkaniu.

Maja odsuwa się ode mnie i uderza go dłonią w klatkę piersiową.

– No wiesz! Przyszedłeś tu z powodu tych...

Wzrusza ramionami.

– I na sernik, oczywiście.

Wybuchamy jednocześnie śmiechem.

– Czasami się zastanawiam, dlaczego ożeniłeś się ze mną, skoro nie potrafię upiec nawet głupiego ciasta z opakowania – zastanawia się głośno Maja, patrząc z wyrzutem na męża.

– Właśnie dlatego. – Uśmiecha się czule i sięga po jej dłoń. – Zbyt duża ilość wypieków mogłaby mi się znudzić lub mógłbym przytyć. Wtedy zostawiłabyś mnie dla jakiegoś przystojnego mięśniaka. – Puszcza do niej oko. – Nie mogę na to pozwolić.

Coś ściska boleśnie moje serce. Wpatruję się w tę dwójkę i odczuwam autentyczną zazdrość. Pragnę właśnie takiej miłości... Nie zasługuję na nią?

***

Siedzę na blacie. Maja i Krzysiek patrzą na siebie czule, chociaż dzieli ich cały stół. Kazałam im się rozsiąść, bo są w wyjątkowo dobrych humorach. Podejrzewam, że zażegnali chwilowo kryzys związany ze staraniem się o potomstwo. Może skorzystali z mojego pomysłu i postanowili pokombinować z pozycjami...

Nie potrafię przestać myśleć o tym, że nie miałabym nic przeciwko takim problemom, jeśli obok mnie byłby ktoś taki, jak mąż mojej przyjaciółki. Zduszam zazdrość w zarodku, ale niepokojące uczucie w żołądku pozostaje. Wbijam wzrok w szklankę wypełnioną wodą. Co chwilę maczam same usta, próbując wymazać z nich ślad Szymona.

– Jesteś dziwnie milcząca – odzywa się nagle Krzysiek, obracając głowę w moją stronę. Wygląda na zatroskanego. – Stało się coś?

Przymykam powieki, biorę głęboki wdech i powoli zsuwam się z blatu. Czuję łzy w kącikach oczu.

– Natalia? – pyta Maja, podnosząc się z krzesła.

Kręcę energicznie głową.

– Tak, zerwałam z Łukaszem.

Zamierają.

– Co się stało? – drąży Maja. Podchodzi bardzo blisko i zagląda mi w oczy. – Co zrobił tym razem?

Biorę kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Nie chcę płakać. Nie, gdy w tym samym mieszkaniu znajduje się Szymon. Przyjaciółka również nie powinna wiedzieć, że na moje złe samopoczucie dodatkowo wpłynął ten dupek.

Słowa wypadają ze mnie bardzo szybko. Jestem dość oszczędna i nie rozwodzę się nad przykrymi wydarzeniami. Nie chcę robić z siebie cierpiętnicy. I nie chcę, żeby... Spoglądam nerwowo w stronę wejścia do kuchni, ale nikogo tam nie zauważam. Mam cichą nadzieję, że Szymon siedzi w swoim pokoju.

– Nazwał cię dziwką? – warczy Maja i odwraca się niespodziewanie w stronę Krzyśka. – Słyszałeś? Jak ten dupek w ogóle śmiał ją tak nazwać?

Przygryzam wargę, bo nie wspomniałam ani słowem o tamtej nocy, ani o tym, co było tuż po „wyjściu” Łukasza. Mam wyrzuty sumienia, ale jednocześnie nie mam ochoty na słuchanie umoralniających kazań.

– Przecież Szymon trzyma się od ciebie z daleka – mówi głośno Maja. – Powiedziałaś, że będziesz trzymała się od niego z daleka, pamiętasz? – Przygląda mi się badawczo. – Mam nadzieję, że faktycznie sobie odpuściłaś.

– Jest dorosła – odzywa się spokojnie Krzysiek. – A ty nie jesteś jej matką.

– Nie, nie jestem – przyznaje Maja. – Jestem jej przyjaciółką i nie mogę pozwolić, żeby kolejny dupek złamał jej serce, rozumiesz? Nie zasłużyła sobie na to!

Z moich oczu ciekną łzy. Ścieram je szybko palcami, ale przyjaciele i tak je zauważają. Wyraz twarzy Mai łagodnieje. Ujmuje delikatnie moją twarz w dłonie i uśmiecha się ciepło.

– Będziemy najlepszymi mamami na świecie, wiesz?

Patrzy na mnie tak długo, aż ostatecznie zmuszam się do kiwnięcia głową. Role się odwróciły. Teraz to ja jestem smutna, a ona czuje się odpowiedzialna i chce mnie podnieść na duchu. Jestem okropną przyjaciółką, skoro tak bardzo zazdroszczę jej miłości. Powinnam cieszyć się jej szczęściem. Cieszyć samym faktem, że nie jest sama. Ma nie tylko mnie, ale również cudownego męża, który jest jednocześnie jej przyjacielem.

– A właśnie, słyszałem o tej piątce dzieci – burczy Krzysiek, podpierając się pod boki. – Rozumiem, że czwórka będzie mieszkać u ciebie?

Parskam śmiechem, podczas gdy Maja gromi go wzrokiem.

– No co? – obrusza się. – Podobno mówiła, że chce być najlepszą ciocią na świecie.

– Dlaczego ja z tobą jestem?

– Bo mnie kochasz – odpowiada hardo Krzysiek.

– To trochę za mało – drażni go Maja. – Nie samą miłością człowiek żyje.

– My jesteśmy wyjątkiem.

Czuję na języku gorzki smak. Nie chcę się krzywić, więc wypijam duszkiem wodę i odwracam się plecami do moich przyjaciół. Wrzucam szklankę do zlewu i czekam – sama nie wiem na co.

– Hej!

Żołądek podchodzi mi do gardła. Chwytam pierwszy lepszy talerz i zabieram się za zmywanie. Staram się nie skupiać na głosie Szymona. Ignoruję jego krótką prezentację i zapoznanie się z moimi przyjaciółmi. Wypieram rozmowę o pająkach i o moim gotowaniu. Przyciskam gąbkę do dna garnka i energicznie czyszczę z resztek zaschniętego sosu. Czuję ciepły dotyk znajomych dłoni na swoich ramionach. Wiem, że pewnie przyjaciółka cały czas mnie obserwuje. Nie zamierzam dać jej pretekstu do bezsensownego kazania, tym bardziej tuż po oficjalnym zerwaniu z Łukaszem. Nawet trudno jednoznacznie stwierdzić, które z nas jako pierwsze podjęło taką decyzję.

– Nie słuchasz mnie – mówi cicho Szymon, delikatnie pocierając dłońmi moją rozgrzaną skórę. – Powiedziałem, że wrócę bardzo późno.

Późno? Ale w jakim kontekście? Próbuję nawiązać do tego, co się stało tuż przed przyjściem moich przyjaciół?

– Pewnie i tak będę już spała – szepczę, wpatrując się w garnek. – Mam za sobą ciężki dzień.

Odrzucam go i jego durną propozycję. Krótka rozmowa z przyjaciółmi pozwoliła mi spojrzeć na tę sytuację z zupełnie innej strony, dodatkowo wzbudziła wyrzuty sumienia. Łukasz nie był najlepszy, ale nie zasłużył sobie na coś takiego. Gdyby Szymon miał inne zdanie na temat związków, gdyby widział we mnie coś więcej niż ładne opakowanie, gdyby najpierw próbował mnie poznać, a dopiero później...

Mrugam i orientuję się, że milczę, a wokół nas panuje cisza. Szymon wciąż trzyma dłonie na moich ramionach. Czuję ciepły oddech na karku, a na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka. To trwa zbyt długo, zaraz Maja wszystkiego się domyśli.

– Chyba powinieneś już iść, bo inaczej się spóźnisz – kłamię, bo nie mam bladego pojęcia dokąd idzie. – Porozmawiamy jutro. – Kolejne kłamstwo. – Na razie.

– Jeśli wróci...

– Nie wróci – przerywam mu. – Dałeś mu jasno do zrozumienia, że nie ma po co wracać.

– W porządku – mówi cicho, na krótką chwilę mocniej ściska moje ramiona. – Na razie.

Odsuwa się ode mnie, a moje ciało pragnie, żeby znowu był blisko. Jestem zła na siebie, że tak na niego reaguję i wiem czyja to wina. Pozwoliłam na to, do cholery. Pozwoliłam, żeby jakiś przypadkowy koleś znowu zawrócił mi w głowie. Jeśli w porę nie odzyskam kontroli, znowu skończę ze złamanym sercem. A przecież tyle razy powtarzałam sobie, że już nigdy więcej.

– Natalia? – pyta zaniepokojona Maja.

Wciąż stoję przy tym cholernym zlewie i trzymam w dłoniach garnek.

– Jestem tylko trochę smutna, ale to minie. – Przełykam z trudem ślinę i wracam do zmywania. – To zawsze mija.

Przyjaciółka nie odpuszcza i po chwili stoi obok mnie. Czułym gestem odgarnia włosy z mojego policzka i łapie za podbródek.

– Wiem, że to nieodpowiednia pora, ale mówiłaś...

– To nie tak, jak myślisz – kłamię, bo szybko dostrzegam furię w jej oczach. Próbuje się kontrolować, bo myśli, że mam złamane serce. – Szymon był przy tym. Słyszał całą rozmowę z Łukaszem i to on... go stąd wyrzucił.

Maja otwiera szeroko oczy.

– Zrobił to bezinteresownie? – pyta.

– A dlaczego nie? – odzywa się Krzysiek. – Sam bym go wyrzucił.

– Wiem – mówi szybko Maja. – Problem w tym, że ty jesteś jej przyjacielem i zrobiłbyś to, żeby ją ochronić. A Szymon... nie wygląda na kogoś, kto odpuszcza.

Odwracam głowę.

– Mam różne priorytety. Nie zamierzam popełniać tych samych błędów.

Kolejne kłamstwo. Przecież to wyjdzie! Kogo ja oszukuję?

– Dobra, cofam to. – Maja unosi dłonie i podchodzi do stołu. – Może nie taki diabeł straszny jak go malują, co?

To pytanie zawisa w powietrzu. Nie odpowiadam na nie, bo to byłoby kolejne kłamstwo.

***

Późnym wieczorem leżę w łóżku i przeglądam wszystkie rozmowy z Łukaszem. Szybko zdaję sobie sprawę, że częściowo miał rację. Zrobił dla mnie bardzo wiele, żebyśmy mogli stworzyć normalny związek. Między niektórymi wierszami zauważam podteksty seksualne, które wcześniej nie rzuciły mi się w oczy. Do oczu napływają mi łzy. Może poważna rozmowa załatwiłaby sprawę? Może wcale mną nie manipulował? Może tylko tak mi się wydawało?

Odkładam telefon i obracam się do niego plecami. Wtulam policzek mocno w poduszkę, mając cichą nadzieję, że następnego dnia poczuję się lepiej. Staram się ze wszystkich sił nie wspominać naszej ostatniej rozmowy. „Dziwka” już na zawsze zmieni moje zdanie na temat samej siebie. To słowo zawsze będzie kuło moje poranione serce.

Chciałam, żeby wszystko wyglądało inaczej. Pragnęłam prawdziwej i trwałej miłości. Problem w tym, że zawsze sięgam po coś innego. Uczucia nie zrodzą się z seksu. Pewnie Łukasz zdawał sobie z tego sprawę.

Może zwyczajnie powinnam odzyskać kontrolę nad własnym życiem i próbować bardziej kontrolować swoje fizyczne pragnienia? Seks to nie wszystko. A od prawdziwego  mężczyzny chcę czegoś więcej niż niesamowitych doznań w łóżku. Ten punkt nie jest priorytetem. Maja przecież wielokrotnie powtarzała, że dobrego seksu można się nauczyć.

– Bredzę – mówię bezgłośnie do siebie i nakrywam twarz poduszką.

To tylko wyrzuty sumienia. To one są powodem tej niespokojnej gonitwy myśli w mojej głowie. Jutro będzie lepiej. Musi być.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3474 słów i 20753 znaków.

Dodaj komentarz