Za bardzo - Rozdział 19

Nie pytajcie, co się ze mną dzieje, bo znów jest kawałek +18 😅

__________________________

Siedzę przy biurku i wpatruję się w kursor myszki. Nie mam weny na żadne recenzje. Ostatnie dwie wizyty w restauracji były rozczarowujące. Tęsknię za kuchnią Konrada. Tęsknię też za Kubą.  

Wzdycham i zerkam po raz tysięczny na komórkę, ale ona nadal milczy. Co się stało? Dlaczego mnie unika? Mówił, że nie chce o mnie zapomnieć. Przygryzam wargę, bo staram się ignorować głupie myśli. To przecież nie było wszystko. Chciał, żebym nie pozwoliła mu o sobie zapomnieć, ale co to tak naprawdę znaczy? Nie chcę być natrętna. Nasza relacja polegała na swobodzie i nie zamierzam tego zmieniać.

Upijam łyk zimnej kawy, krzywię się i kładę dłonie na klawiaturze. Podnoszę palce, ale te zamierają w powietrzu, bo naprawdę nie wiem, co mam pisać. Jeszcze nigdy nie odczuwałam takiego braku weny. Odchylam się na krześle i mocno obejmuję ramionami.

Może to też wina Szymona. Znowu nie rozmawiamy, bo znowu jest zajęty. Wmawiam sobie, że to tylko próba i nie mam prawa niczego wymagać. Wypuszczam głośno powietrze z płuc. Powoli zaczyna mi brakować cierpliwości.

Nagle komórka zaczyna brzęczeć. Zerkam na wyświetlacz i rozchylam usta z wrażenia. To Kuba. Przez chwilę rozważam udawanie zajętej, ale poddaję się, bo tęsknota wygrywa. Zamykam laptop, biorę telefon i szybkim krokiem zmierzam w stronę szatni, do której praktycznie nikt nie zagląda o tej porze. Chowam się za kawałkiem pustej ściany i szybko odbieram.

– Hej – mówię od razu, opierając się plecami o ścianę.

– Hej.

Biorę głęboki wdech.

– Nie odzywałeś się.

– Wiem.

– Coś się stało? – pytam przejęta,

Po drugiej stronie panuje dziwna cisza. Kuba brzmi bardzo niepewnie, jakby żałował tego połączenia.

– Musiałem sobie uporządkować kilka spraw, zaaklimatyzować w nowym miejscu i... tak jakoś wyszło. – Wzdycha. – A co u ciebie?

Zsuwam się po ścianie i siadam na podłodze.

– Jest w porządku – kłamię.

– Byłaś jeszcze u Konrada?

– Nie miałam okazji. – Przymykam powieki. – Ostatnio mam za sobą dwa niewypały i nie wiem, co mam napisać.

– Prawdę.

Moje kąciki ust zaczynają drgać.

– Zawsze piszę prawdę.

– To dobrze.

Coś ewidentnie jest nie tak. Nerwowym ruchem zakładam kosmyk włosów za ucho, podciągam kolana pod brodę i obejmuję ręką nogi.

– Kuba – szepczę.

– Tak? – pyta bez przekonania.

– Jesteś nieswój. Co się stało?

Znowu cisza, więc wzdycham bardzo cicho.

– Kuba, przecież słyszę, że coś nie gra – mówię poirytowana. – Zawsze byłeś ze mną szczery. Czy coś się w tej kwestii zmieniło?

– Nie czuję się najlepiej.

– Ale to ty pierwszy zadzwoniłeś – przypominam.

– Wiem, bo tęsknię.

Jego głos brzmi źle. Jeszcze nigdy nie brzmiał na pokonanego, ale teraz... Żałuję, że nie ma mnie obok. Gdybym mogła patrzeć mu w oczy, gdybym...

– Ja też tęsknię – szepczę.

– Co z panem Kelnerem?

Pocieram dłonią czoło, a potem wplątuję palce we włosy, opierając łokieć na kolanie. Czuję dziwny niepokój w żołądku, ale nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, co jest jego powodem.

– A co ma z nim być?

– Nie chcę gadać o sobie – odpowiada. – Powiedz coś, co mnie rozbawi.

On myśli, że... Wysuwam z włosów dłoń i zakrywam nią oczy.

– Nie mam ci nic zabawnego do powiedzenia – mówię szczerze, czując ucisk w okolicach serca. – Mieliśmy taką jakby poważną rozmowę.

– Poważną rozmowę? – powtarza wolno. – Brzmi bardzo, bardzo poważnie. – Jego głos staje się jeszcze dziwniejszy. – Widzę, że coś mnie ominęło.

Dlaczego nie potrafimy rozmawiać jak kiedyś? Co się zmieniło, do cholery?

– Próbujemy...

Milczę zbyt długo, dlatego Kuba mnie ponagla:

– Co to oznacza?

Czemu mam wrażenie, że moja odpowiedź go zrani? Skąd to cholernie głupie przeświadczenie?

– Próbujemy być razem – odpowiadam cicho.

Zapada cisza.

Wpatruję się w swoje kolana, a moje serce bije w oszałamiającym tempie. Zaczynam żałować, że odebrałam telefon. Kuba nie jest sobą, a ja nie wiem nawet dlaczego. Kiedyś było łatwiej. Myślałam, że świetnie się dogadujemy.

– Kuba? – szepczę drżącym głosem.

– I jak wam idzie?

Uderzam delikatnie dłonią w kolano.

– To skomplikowane.

– Co może być skomplikowanego w byciu razem?

Przygryzam wargę.

– To bardzo długa historia.

– Jasne – prycha. – Muszę kończyć.

– Zadzwonisz jeszcze? – pytam, zanim zdążę pomyśleć. Przymykam powieki, wyzywając się w myślach od idiotek. – Po prostu tęsknię.

– Ty też możesz do mnie zadzwonić, wiesz?

– Nie odpisałeś na moje wiadomości.

– Wiem i przepraszam – mówi skruszony. – Tym razem zmiana pracy nie wyszła mi na dobre. To nie jest miejsce, w którym chciałem się znaleźć.

To wyznanie boleśnie ściska moje serce.

– Karolina mówiła, że zawsze możesz wrócić – przypominam mu. – Miej to na uwadze.

– Powrót nie będzie dobrym pomysłem – rzuca z wyczuwalną pretensją. – Nieważne. – Wzdycha. – Odezwę się za jakiś czas, gdy będę w lepszym stanie.

– Okej.

– Bądź ostrożna.

Marszczę brwi.

– Ostrożna?

– Pamiętasz, co ci mówiłem? – Nawet nie czeka na moją odpowiedź, tylko mówi dalej: – Nie uzależniaj swojego życia od jakiegoś faceta. Stawiaj siebie na pierwszym miejscu. Zatroszcz się o siebie, bo nikt inny tego za ciebie nie zrobi.

– Uważasz, że Szymon...

– Nie zamierzam nikogo oceniać. Mam tylko nadzieję, że jest dla ciebie dobry.

Czuję łzy w kącikach oczu.

– Czasami się zastanawiam, dlaczego taki facet jak ty... nie ma jeszcze dziewczyny. – Uśmiecham się pod nosem. – Byłaby szczęściarą.

– Wiem o tym.

W pierwszej chwili chcę wybuchnąć śmiechem, bo znowu obudziła się w nim pewność siebie, ale szybko odrzucam ten pomysł. Ton głosu Kuby jest poważny. Zbyt poważny jak na niego.

– Mówiłeś, że musisz już kończyć, więc nie będę cię zatrzymywać.

– Jasne...

– Trzymaj się i powodzenia. – Staram się nadać mojemu głosowi radosnych tonów. – Odzywaj się częściej.

– Ty też. Cześć.

Połączenie zostaje zerwane. Odsuwam komórkę od ucha i wpatruję się w ekran, na którym wciąż widnieje znajome imię. Po chwili pochłania je ciemność.

Nie wiem, jak długo siedzę na podłodze. Nikt mnie nie szuka, więc pozwalam sobie tu zostać. Myślę o Kubie i analizuję jego zachowanie. Coś musiało się wydarzyć, a on milczy. Nagle nie jestem dostatecznie ważna, żeby poznać prawdę. Nienawidzę tajemnic.

Obiecuję sobie, że zadzwonię do niego za kilka dni. Może ma rację i wina leży po stronie nowego miejsca, pracy i tak dalej... Wciąż czuję niepokój w żołądku, ale staram się go ignorować. Nie mogło zdarzyć się nic strasznego. Kuba nie ukrywałby przede mną czegoś takiego. Nie, z pewnością nie.

***

Ściągam szpilki z obolałych stóp i wzdycham ciężko. Mija kolejny tydzień bez Szymona. Naprawdę nie wiem, jak on to robi, że znowu się mijamy. Były takie momenty, gdy jeszcze chciałam na niego czekać, ale szybko się poddawałam.

Rozglądam się po mieszkaniu i uśmiecham się pogardliwie pod nosem. Znowu go nie ma. Nagle otwierają się drzwi z drugiego pokoju i wychodzi Szymon. Zamiera na mój widok. Opuszczam wzrok na czerwone pudło, które trzyma w dłoniach.

– Pająki? – pytam niepewnie.

– Nie. – Zerka na mnie z lekkim strachem. To coś nowego. – Stare rzeczy poprzedniej współlokatorki.

– Późno sobie o nich przypomniała – wyrywa mi się. – Jeśli to było coś ważnego...

– Nie – ucina. – Ale chce je z powrotem. Myślałem, że to ona.

Staram się ukryć rozczarowanie.

– To tylko ja – mówię chłodno i wchodzę do swojego pokoju.

Zamykam drzwi i czekam.

Nic. Cholerne nic.

***

Jestem zła i rozżalona. Staram się skupić na jajecznicy, która okazuje się szczytem moich dzisiejszych umiejętności. Wolną ręką parzę również herbatę. Powinnam postawić na melisę, bo złość niebawem zje mnie od środka.

Nie potrafię wybaczyć Szymonowi, że mnie olał. No i jestem zazdrosna – nawet nie wiem dlaczego. Przede mną mieszkało tu kilka dziewczyn. Szymon musiałby być idiotą, żeby sypiać z każdą. Śmieję się histerycznie. Tak, byłby stukniętym dupkiem do kwadratu.

– Hej – słyszę za plecami.

Nie odrywam wzroku od jajecznicy.

– Cześć – burczę, całkowicie nie panując nad swoim głosem.

Po chwili czuję ciepły oddech na moim karku. Szymon kładzie dłonie na moich biodrach i przyciska je do swojego ciała.

– Wczoraj wyglądałaś na wkurzoną – mówi cicho, a potem zaczyna całować moją szyję. W chwili, gdy zasysa kawałek skóry, wciągam ostro powietrze do płuc. – Już lepiej? – pyta ochrypłym tonem.

Wkurza mnie moje ciało, bo nie powinno tak reagować. Jestem nienormalna. Seks niczego nie załatwi, tylko jeszcze bardziej wszystko pokomplikuje.

– Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiadam.

Szymon nawet nie pyta o pozwolenie, tylko sięga do sznurków moich dresowych spodenek, a następnie wsuwa dłoń w majtki. Chwytam się krawędzi szafki i opuszczam głowę, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Nie spodziewałam się czegoś takiego, dlatego jestem nieco oszołomiona. Chcę w jakiś sposób zaprotestować, ale wtedy Szymon ściąga majtki z moich pośladków i przyciska swoje biodra do moich. Czuję twarde wybrzuszenie, więc odruchowo ocieram się o nie, cicho jęcząc.

Nie odczuwam takiej satysfakcji jak wcześniej. Jestem podniecona, ale nic więcej. Chcę być wkurzona, jednak to mi nie wychodzi. Skupiam się na ruchach Szymona, a złość się gdzieś ulatnia. Mięśnie powoli się rozluźniają. Czuję delikatnie pocałunki na karku, które w ogóle nie pasują do ruchu gorących dłoni na moim ciele.

Szymon sprawia wrażenie nienasyconego. Bierze mnie mocno i ostro. Nawet mi to nie przeszkadza, bo sama wypycham tyłek w jego stronę – jakie to wkurzające.

Wszystko kończy się szybko i bez mojego orgazmu.

– Było ci dobrze?

Moje policzki płoną z zażenowania. Ten seks miał mnie zadowolić, tak? Jakaś chora forma przeprosin?

Nie odpowiadam.

– Hej!

Łapie mnie za łokieć i odwraca. Przygląda się uważnie mojej twarzy i od razu pochmurnieje.

– Za szybko, prawda?

Odwracam wzrok, ale wtedy przytrzymuje dłonią mój podbródek i zmusza, żebym na niego spojrzała. Przykłada swoje czoło do mojego, patrząc mi głęboko w oczy. Ma wciąż przyśpieszony oddech, a jego klata piersiowa unosi się gwałtownie w górę i w dół.

– Byłem stęskniony.

Rozchylam usta ze zdziwienia. Szymon i tęsknota?

– Wiem, że często mnie nie ma, ale nic na to nie mogę poradzić.

Chcę się wtrącić, ale kładzie palec na moich ustach.

– Mówiłaś, że nie będziesz chciała niczego zmieniać w moim życiu – przypomina łagodnym tonem. – Nie zrezygnuję z żadnego etatu, bo potrzebuję pracy. Jestem spokojniejszy, gdy mam zajęte ręce, rozumiesz?

Jak na potwierdzenie swoich słów, wsuwa we mnie dwa palce i zaczyna nimi poruszać. Chwytam się jego ramion, bo znowu jestem oszołomiona. Szymon niechętnie odrywa ode mnie wzrok, dokłada trzeci palec i całuje w bark. Moje pośladki ocierają się o szafkę, a ja powoli tracę kontakt ze światem.

Boże, jest w tym cholernie dobry.

Odchylam głowę i wydaję z siebie przeciągły jęk. Szymon przygryza kawałek mojej skóry, więc jęczę jeszcze głośniej. Przykładam czoło do gorącego ramienia i biorę głęboki wdech. Jeszcze nie dociera do mnie, co tu tak naprawdę się wydarzyło.

Czuję delikatny dotyk na plecach. Szymon kreśli na nich wzory.

– Wspólny wieczór? – pyta. – Z dużą ilością frytek?

Przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć.

– Tak – odpowiadam cicho.

Zamyka mnie w swoich ramionach i całuje w skroń.

– Cieszę się.

W moim sercu rozlewa się przyjemne ciepło. Może Maja wcale nie miała racji? Jak przez mgłę przypominam sobie o słowach Kuby. Szymon stara się być dobry – całkiem nieźle mu to wychodzi.

Może mamy szansę.

***

Ostatnie dwa tygodnie to same przyjemne wspomnienia. Szymon znajduje dla mnie więcej czasu i naprawdę się stara, nawet jeśli wszystko kończy się lub zaczyna seksem. Uwielbiam dotyk jego dłoni i ust. Na swoje nieszczęście zaczynam się powoli od tego uzależniać. W pracy myślę tylko o nim. Brygida i reszta nie szczędzą mi głupich docinek, które olewam, a przynajmniej staram się to robić.

Wpatruję się w ekspres do kawy. To nie jest jego dobry dzień, bo zaciął się już dwa razy, a teraz znowu mu odwala.

– Jak mamy przeżyć poniedziałek bez kawy? – pyta Baśka, niespodziewanie pojawiając się obok. – Trzeba to zgłosić Karolinie.

– Masz rację – odpowiadam krótko.

– Czekaj. – Odsuwa mnie i zabiera się za otwieranie ekspresu. – Szkoda, że nie ma Kuby. On wiedziałby, co trzeba zrobić.

Przewracam oczami.

– Kuba tylko ustawiał dla siebie dodatkową ilość mleka.

– Potrafił wiele rzeczy – rzuca ze złośliwym uśmiechem. – Ale ty wiesz o tym najlepiej, prawda?

Mrużę gniewnie oczy.

– Do czego zmierzasz, Basia?

– Wmawialiście wszystkim, że nic was nie łączy, ale to przecież ściema. Nie ma przyjaźni damsko–męskiej. – Wzrusza ramionami. – Nikt wam nie wierzy.

Krzyżuję ramiona na piersiach.

– Chyba my wiemy lepiej, co nas łączy, prawda?

– Akurat Kuba zwinął się stąd, gdy zaczęłaś spotykać się z tym całym Szymonem... – Patrzy na mnie znacząco. – To mówi samo za siebie.

– Kuba lubi wyzwania i często zmienia redakcje – syczę. – Nie mam nic wspólnego z jego odejściem.

– No nie wiem. – Uśmiecha się złośliwie. – Karolina ostatnio do niego dzwoniła i prosiła, żeby przyjechał. Wymigał się.

Znowu przewracam oczami.

– Bo może jest zajęty? – sugeruję. – Nie wpadłaś na to?

– I co? Nie chciałby tu przyjechać i cię zobaczyć?

Ta rozmowa nie jest na moje siły. Chwytam kubek z zamiarem odejścia, ale Basia łapie mnie za przedramię.

– Jesteś wkurzona – zauważa. – Nie powiesz mi, że to też nic nie znaczy?

Mierzymy się przez chwilę spojrzeniami, aż wreszcie Basia mnie puszcza.

– Chyba Szymon musi być niezły w te klocki, skoro Kubie dałaś kosza – dodaje i odwraca się w stronę ekspresu.

Zaciskam zęby i wychodzę wzburzona z kuchni. Siadam przy biurku, ale nie otwieram laptopa, tylko wpatruję się w pusty kubek.

Nie dokonywałam żadnego, cholernego wyboru. Kuba był i nadal jest jedynie kolegą, a Szymon... to zupełnie inna historia. Mamy za sobą próbny miesiąc.

Nagle mrugam.

Boże, naprawdę minął już miesiąc!

Opieram łokcie na biurku i kładę dłonie na laptopie, próbując go otworzyć. Powstrzymuję się, bo dochodzi do mnie coś jeszcze... Minął miesiąc, a Szymon słowem nie wspomniał o prawdziwym związku. Strach obłapia moje serce. Przecież próba nie będzie trwać w nieskończoność. Mamy za sobą naprawdę całkiem niezły okres. Może zbyt dużo seksu, ale... zero rozmów o przyszłości.

Przygryzam wargę, bo zaczynam odczuwam niepokój. Na samą myśl, że mam poruszyć taki temat, na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Zaciskam dłonie w pięści.

To on chciał spróbować, więc i on powinien zacząć temat bycia na poważnie.

***

Wpatruję się w kolejną wiadomość od mojej siostry. Łatwo wyczytać między wierszami, że jest jej smutno i czuje się zawiedziona.

Podnoszę wzrok znad komórki i przyglądam się, jak kilka kolorowych liści powoli opada. Najpierw przyklejają się do szyby, a potem zsuwają się na parapet. Nawet nie zauważyłam, kiedy przybyła jesień.

Przełykam z trudem ślinę i ponownie czytam wiadomość. Hania mnie potrzebuje. Gdyby odwrócono nasze role, nie musiałabym prosić siostry o cokolwiek. Co jest ze mną nie tak?

Zaciskam zęby i szybko odpisuję:

„Pierwszy weekend listopada?”

Dosłownie po kilku sekundach przychodzi odpowiedź:

„Za późno. Proszę, przyjedź do nas prędzej!”.

Biorę głęboki wdech.

„Nie dam rady wcześniej...”

Prawda jest inna, ale tu chodzi o Szymona. Nie chcę jechać do rodziców sama. Nie chcę znowu pokazać matce, że dokonałam niewłaściwego wyboru. Nie chcę być znowu tą biedną ze złamanym sercem.

„W porządku, ale to ostateczny termin, dobrze?”

Waham się, ale tylko przez chwilę, a później odpisuję:

„Obiecuję!”

Chociaż sprawa jest częściowo załatwiona, to i tak mam wyrzuty sumienia. Ustawiłam siostrę na ostatnim miejscu w kolejce, zamiast rzucić wszystko i do niej pojechać. Przecież niespodzianki są miłe. Hania pragnie tylko mojej obecności, więc dlaczego to dla mnie takie trudne?

Odkładam komórkę i w tym samym momencie słyszę pukanie do drzwi. Zaskoczona, idę do przedpokoju. Pukanie się powtarza. Powoli otwieram drzwi i unoszę wysoko brwi.

– Cześć – mówi niska, szczupła dziewczyna, przerzucając długi warkocz na plecy. Ma zaróżowione policzki i przestępuje nerwowo z nogi na nogę. – Zastałam Szymona?

Kręcę głową.

– Pracuje dzisiaj do późna – wyjaśniam. – Powiedzieć mu, że... Jak masz na imię?

– Justyna. Przyszłam po swoje rzeczy – mówi, splatając dłonie na brzuchu. – Mieszkałam tu kiedyś – dodaje szybko.

Przyglądam się jej uważnie. Brązowe włosy z lekkimi pojaśnieniami, szczery uśmiech i błyszczące, brązowe oczy. Jest całkiem ładna.

Niepokój ściska mój żołądek.

– Tak, wspominał o tym.

Otwiera szeroko oczy.

– Czyli nie muszę tu przychodzić drugi raz? Wiesz, gdzie one są?

Już otwieram usta, żeby zaprzeczyć, ale coś mi na to nie pozwala. Wiem, że Szymon ma pudło w swoim pokoju. Nie powinnam tam wchodzić, ale skoro on już w ogóle nie puka do moich drzwi, tylko wchodzi jak do siebie... Uśmiecham się delikatnie.

– Wejdź – mówię, otwierając szerzej drzwi. – Zaraz przyniosę ci to pudło.

Odwzajemnia uśmiech.

– Dziękuję.

Idę do pokoju Szymona. Staram się nie patrzeć w stronę terrariów i ignoruję wszystkie niepokojące dźwięki. Czerwone pudło leży za drzwiami, więc oddycham z ulgą. Przynajmniej nie muszę grzebać w jego rzeczach. Podnoszę je, ale nie wychodzę. Wpatruję się w nie, a niepokój sieje spustoszenie w moim sercu.

Nie mogę do niego zajrzeć. To nie są moje rzeczy.

Ciekawość jednak wygrywa. Odkładam pudło na podłogę i uchylam wieko. Oceniam wzrokiem zawartość, ale w pierwszej chwili nie zauważam nic podejrzanego. Dokumenty, kilka bransoletek, koszulka, ładowarka, zalotka do rzęs i... Nagle czuję wzbierającą żółć. Wyciągam dwoma palcami zdjęcie i mu się przyglądam. Półnaga Justyna leży na łóżku Szymona. Na jej bladym, prawym obojczyku dostrzegam tatuaż w kształcie pająka. Przymykam powieki, bo czuję łzy w kącikach oczu. Nabieram ostrożnie powietrza do płuc, unoszę powieki i przekrzywiam głowę. Jest tam jeszcze kilka innych zdjęć, ale nie mam odwagi, aby je zobaczyć. Zerkam za to na metkę koszulki i przeklinam w duchu. Oczywiście, że męska!

Sypiał z każdą współlokatorką?

Potrząsam głową. Nie mogę się nad tym teraz zastanawiać. W przedpokoju czeka Justyna, jego... była dziewczyna. Odkładam zdjęcie w to samo miejsce, zamykam pudło i podnoszę je. Mrugam, żeby odgonić łzy, a potem wychodzę z pokoju.

– Znalazłam – mówię z przyklejonym uśmiechem. Staram się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jestem wyprowadzona z równowagi. – Na szczęście zostawił je na widoku.

Justyna odbiera ode mnie pudło, ale nie spuszcza wzroku z mojej twarzy.

– Zaglądałaś do środka? – pyta wystraszona.

– Nie – kłamię. – To nie są moje rzeczy, więc dlaczego miałabym to robić?

Kiwa głową.

– Dziękuję. – Zaciska usta. – Cieszę się, że nie muszę go już oglądać.

Unoszę brew.

– Mam na myśli Szymona – doprecyzowuje. – Czasami potrafi być słodki, ale to pewnie już wiesz. W każdym razie moja wyprowadzka dała nam obojgu popalić.

Nie chcę tego słuchać.

– Tak czasami bywa.

– Niestety – szepcze, robiąc krok w kierunku drzwi. Nagle zamiera. Jej świdrujący wzrok wypala dziurę w mojej twarzy. – Bądź ostrożna.

Wychodzi, zanim zdążę o cokolwiek zapytać.

Mam mętlik w głowie, dlatego stoję w otwartych drzwiach i przysłuchuję się odgłosowi oddalających kroków, a moje serce rozpada się na tysiące kawałków.

„Żadna z poprzednich współlokatorek nie wytrzymała towarzystwa moich pająków.”

Żadna.

Zatrzaskuję drzwi, a potem dodatkowo uderzam w nie dłonią.

Co za cholerny kłamca!

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3488 słów i 20848 znaków.

1 komentarz

 
  • Agaaa

    Ciekawa jestem ile było tych współlokatorek przed Natalią? Mam tylko nadzieję, że nie z każdą z Nich chciał "spróbować". 🙂

    1 gru 2020

  • elorence

    @Agaaa niebawem wszystko się rozwiąże :)

    5 gru 2020