She's the only one for me cz. 3

Perttu wyglądał na bardzo znudzonego, leniwie obracał w palcach papierosa… Prokurator mierzył go bliżej nieokreślonym wzrokiem. Ciężko było stwierdzić, czy była to pogarda, nienawiść? W każdym razie, coś podobnego do owych uczuć biło z jego spojrzenia.
- Więc byliście parą, tak? – mruknął.
- Taa, co? Powiedziała, że ja ją zgwałciłem? – zaśmiał się głupkowato – słuchaj no: odpowiedź jest prosta: nie. Dlatego wypuść mnie stąd i pozwól wrócić na chatę, bo nie chce mi się…
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty” – zmrużył oczy – dla ciebie jestem panem prokuratorem, jasne?
- Acha, ale ty do mnie możesz tak mówić? W czym niby jesteś lepszy ode mnie?!
- W tej chwili jesteś podejrzany o dokonanie przemocy, więc w tym jestem lepszy, że nie dopuściłem się takiej rzeczy! – warknął, okrążając go dookoła.
- A czy mi udowodniono? Chyba się nie rozumiemy, koleś! Jest coś takiego, jak domniemanie niewinności! – prychnął Perttu.
- Nie jesteś tu, żeby roztrząsać, do której gałęzi społeczności należysz, chociaż ja i tak mam już dla ciebie miejsce: najniżej, jak tylko jest to możliwe!
- O… chyba mnie nie lubisz, co? – zarechotał – a to czemu? Znałeś tą konfidentkę, zanim była ze mną? – zmarszczył brwi.
- Skądże i gdyby nie ty, nie poznałbym. Ja po prostu nie lubię takich, jak ty – zasiadł po drugiej stronie biurka, posyłając mu ironiczny uśmiech.
- Bo się popłaczę! Nie znasz mnie, koleś, i nie możesz stwierdzić, czy warto we mnie inwestować – zaśmiał się wyniośle.
- Panie prokuratorze… i masz rację… nie znam cię i nie zamierzam poznać. Nie kogoś, kto używa nad drugimi siły fizycznej… nieźle jej przyłożyłeś w twarz, to dlatego, że bardzo się opierała? – po jego słowach muzyk nerwowo poruszył się na krześle.
- Kiedy ją oglądałeś?! – syknął – to nie ja, ktoś inny jej to zrobił! Zresztą, to tylko niegroźne rozcięcie! Gdyby dostała więcej, to…
- Więc coś jednak wiesz… przecież nie widziałeś jej zaraz po tym – zauważył, mierząc go podejrzliwym wzrokiem.
- Phe! Ojciec mi powiedział! – burknął – jakbyś nie wiedział, to jest gliniarzem i widział ją tamtego dnia!
- Wiem o tym… ale do rzeczy! Więc, co się wydarzyło tamtego wieczora? – przeszedł do sedna sprawy.
- No jak, co? Graliśmy koncert, potem poszliśmy do naszego autokaru i urządziliśmy imprezkę, bo mieliśmy jechać w trasę – wyjaśnił lekceważącym tonem jakby to, że w ogóle coś mówi, było łaską z jego strony.
- Ona też tam była?
- Taa, piła razem z nami.
- Dużo?
- Pewnie! Ledwo trzymała się na nogach! Dlatego nawet nie wie, kto…
- Wystarczy – burknął – co było potem?
- No… kazałem reszcie wyjść i… trochę się zabawiliśmy! – zachichotał – później zasnąłem i jak się obudziłem jej już nie było.
- Zabawiliście, tak? – powtórzył ironicznie – za jej zgodą?
- Pewnie!
- To jakim cudem znalazła się później na obdukcji w szpitalu, z wyraźnymi śladami gwałtu?
- A ja wiem? Może wyszła i wtedy ktoś ją napadł?
- Powiedz mi jedno… - złożył ręce, po czym wycelował w niego oba palce wskazujące – skoro jesteś taki niewinny, to czemu ją tak teraz szkalujesz? Nazywasz pijaczką, naciągaczką i oszustką?
- Bo mnie wrobiła! A to, czego najbardziej nienawidzę, to mieszanie innych z błotem! – warknął podenerwowany.
- Kochałeś ją?
- Co to za durne pytanie?! Nie muszę na nie odpowiadać!
- Kochałeś, czy nie?! Jak nie odpowiesz, to będę cię tu trzymał do tej pory, aż w końcu powiesz! – zagroził, wciąż mierząc go palcem.
- Dobra! Proszę bardzo: tak! I co?! – prychnął w przedrzeźniającym tonie.
- Więc czemu teraz tak o niej mówisz?
- Już powiedziałem!
- A może dlatego, że ona mówi prawdę i jest ci to nie na rękę?! Myślałeś, że skoro jesteś nadziany, to ona się zamknie i nie powie, co tak naprawdę robi Perttu-idol nastolatek, który jest przecież nieskalanie czysty, niczym dziewica?!
- Zamknij się, albo ci przywalę w ryja! – zdenerwowany Perttu zerwał się z siedzenia.
- Obawiam się, że nie będzie to możliwe! – zakpił – po pierwsze: dlatego, że masz unieruchomione ręce, a po drugie: za przyłożenie prokuratorowi dostałbyś pół roku więcej!
- Acha, więc sądzisz, że uda ci się mnie wpakować do kicia?! Nie ciesz się, bo ja nie dam się tak łatwo!
- Więc podtrzymujesz swoje zeznania, że jesteś niewinny, tak?
- Tak, bo jestem! Słyszysz?! Ta lafirynda kłamie, jasne?!
- O… brzydko się wyrażasz o kimś, kogo rzekomo kochasz! – posłał mu drwiący uśmiech.
- KOCHAŁEM, a to różnica! Ci, którzy robią ze mną ścierwo, automatycznie stają się moimi wrogami! – wysyczał wściekle.
- Przepraszam, ale czy wszystko w porządku? Głośno tu trochę – w drzwiach stanął jeden z policjantów, którzy przyprowadzili Perttu na przesłuchanie.
- Tak… na razie to wszystko, możecie go zabrać – mruknął, nieco się uspokoiwszy.
- Na razie?! Kochany, myślisz, że jeszcze tu przyjdę, żeby się przed tobą poniżać?! – parsknął na to „oskarżony” – zapamiętaj sobie: niczego nie zrobiłem i moi kumple to potwierdzą!
- Jeszcze sobie z nimi porozmawiam, a ty nie waż się wpływać na ich zeznania, bo i tak to z nich wyciągnę i zażądam jeszcze wyższej kary! – odparł zdenerwowany prokurator.
- Bo akurat będzie proces! Możesz mnie tu pocałować! – Perttu poklepał się jedną ze skrępowanych dłoni po „siedzeniu”. Nie wytrzymał i skoczył do niego, chwytając za fraki.
- Nie kpij sobie ze mnie, bo jak się spotkamy w sądzie…!
- Spokojnie! Zostaw go! – pomiędzy nich wkroczył „glina” – uspokój się! Porachunki między sobą załatwiajcie prywatnie! – wokalista, wciąż trzymany za fraki, wrednie się uśmiechnął. Oskarżyciel miał ochotę rozkwasić mu ten „zakłamany ryj”! Na pierwszy rzut oka widać było, że ma coś na sumieniu! Ale trzeba to jeszcze potwierdzić… Zmierzył go nienawistnym spojrzeniem i puścił jego ubranie.
- I tak lepiej, panienko! A co do sądu… to czemu nie? Przecież jestem czysty! Nie boję się procesu – uśmiechnął się cynicznie, po czym pchnięty przez policjanta opuścił gabinet.
- To się jeszcze okaże! – mruknął do siebie.

***

    - Ktoś dzwoni do ciebie! – wrzasnęła z pokoju matka – jakiś... Ivo – Tanja niechętnie zwlokła się z łóżka. Musi go szybko spławić...
- Halo? – rzuciła oschle do słuchawki. Wszak, każdy z mężczyzn zasługiwał jedynie na pogardę, więc i kolega ze studiów.
- I po ci to?! Byliśmy parą, myślisz, że ci uwierzą?! – usłyszała jednak inny, znajomy głos.
- Nie dzwoń do mnie! – zawołała drżącym głosem do słuchawki.
- Ktoś jeszcze powinien przetrzepać ci skórę, a wiedziałabyś, gdzie twoje miejsce! – syknął Perttu.
- Zostaw mnie! – robiąc zamach z całej siły rzuciła słuchawką o podłogę, aż ta prawie pękła na pół.
- Co się stało?! Kto to był?! – Krystyna wybiegła z kuchni. Tanja nic nie odpowiedziała, tylko znowu uciekła do pokoju, zamykając się na klucz.

***

    Perttu, po przesłuchaniu, wyszedł za gigantyczną kaucją, którą, jakimś cudem, wyznaczył sędzia. Może przekonało go to, iż podejrzany przyznał, że był w tym autokarze? Może jego prestiż, a może w końcu gotówka, jaką „nielegalnie” otrzymał, a o której nikt nie miał pojęcia...? Aleksi, czyli ów prokurator, wciąż zbierał przeciwko niemu dowody, pomimo, że jego protesty wobec decyzji sędziego zostały zignorowane. Jego nie przekonywała takowa „szczerość”... Czuł, że on jest winny, ale jak na razie zeznania jego kolegów wskazywały, że rzeczywiście byli parą i całkiem nieźle im się układało, aż do tamtego wieczora. Do tego były to aż trzy miesiące… Przez taki czas wiele się przecież mogło wydarzyć! A jeśli to jednak ona kłamie? No, ale to w końcu przyjaciele „oskarżonego”, więc i „męska solidarność”…
    Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Tanji spóźniał się okres, toteż znowu nerwowo krążyła po pokoju. A jeśli jest w ciąży?! Nawet nie dopuszczała do siebie takiej myśli! A jednak... ostatnio czuła się źle. Bez namysłu wybiegła z pokoju. Nikogo nie było w domu: brat był w pracy, matka na zakupach, a siostra wyszła na moment do sąsiadki. Wpadła do łazienki, po czym dopadła do szafki z różnymi lekami. Szlag! Pochowali je! Chociaż nie... jedne z nich, tabletki od bólu głowy, jednak tam były – Krystyna często cierpiała na takową dolegliwość. Wysypała całą zawartość opakowania na rękę. Wystarczy tyle? 5, 10... liczyła nerwowo. Chyba tak... Pobiegła do kuchni, ulała sobie do szklanki trochę wody i wpakowała do ust całą garść specyfiku. Na trzęsących się nogach ruszyła z powrotem do swojego pokoju. Po chwili poczuła ogarniające ją mdłości – skutek nagłego spadku ciśnienia. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż zmorzył ją sen, sen nie do opanowania… Zaraz potem przed oczami stanęła jej ciemość. Zasnęła.

    Rozdział 2
    
    Rozdzierający ból głowy wybudził ją z „letargu”.
- Coś ty najlepszego zrobiła, dziecko?! – zawołała nad nią matka.
- Nie udało się? – wybełkotała z trudem.
- Nie udało?! Jak możesz tak mówić?!  
- Jestem w ciąży, musiałam to zrobić! Nie chcę tego dziecka! – wrzasnęła histerycznie.
- Proszę się uspokoić i wziąć głęboki oddech – obok łóżka stanął lekarz – zrobiliśmy pani płukanie żołądka, tabletki od bólu głowy to nie był najlepszy środek na samobójstwa... - pokręcił głową, jakby miał na myśli to, że źle wybrała: to powinny być np. jakieś psychotropy?
- Co pan mówi?! – oburzyła się jej matka.
- Nie jest pani w ciąży... - westchnął, zupełnie ją ignorując.
- Jak to nie?! – niedoszła samobójczyni zrobiła wielkie oczy.
- Dokładnie panią badaliśmy, matka mówiła, że miała pani takie podejrzenia, ale to były mylne sygnały.
- Ale ja się tak źle czułam... miałam nudności, kręciło mi się w głowie, spóźniał mi się... - zacięła się w pół słowa, gdyż wtem drzwi się uchyliły, a ten, który za nimi stanął, sprawił, że zaniemówiła. Nie wszedł jednak do środka, więc pomyślała, że ma przywidzenia… Nerwowo potrząsnęła głową.
- Raz jeszcze powtarzam: to były mylne sygnały. Ma pani anemię, stąd te zawroty głowy, a reszta symptomów to po prostu nerwica – lekarz wzruszył ramionami – myślę, że potrzebuje pani dobrego psychiatry... Droga pani, pozwoli pani ze mną? – zwrócił się do Krystyny. Ta natychmiast wstała z miejsca i, obserwując córkę, podążyła za nim. Drzwi się zamknęły. Tanja została w sali sama, ale nie na długo… Jednak dobrze widziała! Po chwili znowu ktoś się w niej znalazł… do środka wszedł Markko…
- Tak… wynik to potwierdził, ale sami wiecie… to były bardzo śladowe ilości! Pewnie po przyjściu do domu zaraz się umyła, wszystkie tak robią, a potem się dziwią, że przegrywają sprawy – zeznawał jeden z lekarzy, a jakiś młody policjant wszystko notował – to ten kompleks brudnej kobity! – zaśmiał się bezczelnie.
- Trochę pan chyba przesadza… gdyby pana spotkała taka historia, to jakby się pan czuł? Chyba nie jak nowonarodzony? – mruknął, z lekka tym oburzony, Aleksi, gdyż również był w szpitalu, towarzysząc funkcjonariuszowi. Jego uwaga nieco zmieszała doktorka… - dobrze, a czy, gdy tu przyszła, była pod wpływem alkoholu? – zadał pytanie. To, które dręczyło go od przesłuchania Perttu.
- No, w badaniu krwi wyszedł niewielki procent, ale bardzo śladowy…
- Ach tak… - zamyślił się na moment – proszę mi podać dokładną liczbę…
- Czego pan tu chcesz…? – dukała Tanja, mierząc przybyłego przerażonym wzrokiem. Od samego początku coś nakazywało jej się go bać. Może przez groźny wygląd? Sprawiał bowiem wrażenie surowego i gotowego na wszystko… do tego te jego groźby… dzięki nim już nigdzie nie czuła się bezpiecznie, skoro nawet policja stała po jego stronie…?
- A już myślałem, że po kłopocie… - Ranielli zaśmiał się parszywie – to jak? Zmieniłaś zdanie?
- Jak… jak pan może?! Je… jestem w szpitalu! Nawet tego pan nie uszanuje…?! – wyjąkała blada, niczym ściana za nią.  
- Nie wkurzaj mnie! – warknął cierpko – taką odważną zgrywasz?! Ciekawe, na ile ci starczy tego… męstwa w sądzie?! Myślisz, że pozwolę wsadzić syna za kraty?! Dobrze wiem, że on by tego nie zrobił!
- Wi… wido… cznie go pan do… dobrze… nie zna – wystękała, dygocząc na całym ciele.
- Uuu! Jaka panienka odważna! Aż ci się głos załamuje, idiotko! – wysyczał, trącając szpitalny stołek. Natychmiast drgnęła, jakby to ona otrzymała raz – ile chcesz za milczenie?!
- Co… co?! Te… teraz już pan nie wierzy synowi?! – zebrała w sobie ostatki odwagi, jakie jeszcze tkwiły gdzieś „na dnie”.
- Żarty sobie stroisz?! – zarechotał – po co mamy się bawić w jakieś procesy, skoro sprawa jest prosta: chcesz kasy, dlatego wybrałaś sobie akurat jego na ofiarę, ale ja nie jestem taki głupi i cię przejrzałem! Korzystaj teraz, póki możesz, bo później zamknę portfel!
- Nie jestem na sprzedaż! – oburzyła się.
- Nie, NIE?! No wybacz, ale fakty mówią same za siebie! – warknął ironicznie. Po owych słowach emocje zaczynały brać nad nią górę… do oczu napłynęły łzy… Bez namysłu chwyciła ze szafki śniadanie, które tam postawiła pielęgniarka, i rzuciła w „intruza”. Jakaś biała papka rozprysła mu się na twarzy. Poczerwieniał ze złości…
- Ciekawa sprawa, nie? Jak Perttu pójdzie do kicia, to szef się wścieknie – przeżywał młody „gliniarz” – jak myślisz: zrobił to?
- Na pewno… - mruknął, pogrążony w papierach, Aleksi.
- O… skąd ta pewność? Prokuratorzy zawsze są tacy przekonani o winie przestępców? – zachichotał.
- Przecież chciała się zabić, to chyba wystarczający dowód, nie?
- No nie wiem… to nie musiał być przecież on… A ładna chociaż? – dopytywał „glina”.
- Przestań, Timo… - skrzywił się – nie mnie to oceniać! Ja jestem od udowodniania winy!
- To jednak tak, bo kiedy Aleks nie chce gadać o babce, to znaczy, że jest niczego sobie! – zaśmiał się zaczepnie.
- Daj spokój…! – jęknął przeciągle.
- WYNOCHA STĄD! – wtem usłyszeli krzyk, dochodzący z jednej z sal.
- I widzisz? Wywołałeś ją – mruknął na to prokurator – to jej głos, poznałbym ten wrzask wszędzie… chodźmy tam, może ma problemy – rzekł po chwili, po czym udali się do właściwego pokoju, prowadzeni przez jej „piski”. Chyba w samą porę, bo widząc ich, Markko odechciało się dalszych sprzeczek. A rzeczywiście miał na to ochotę po tym, co zrobiła mu ta „bezczelna dziewucha”.
- Szef? Co się panu stało? – bąknął niepewnie Timo.
- I co pan tu w ogóle robi? – towarzysz zmrużył oczy.
- Chciałem tylko… - wymruczał powoli - …dowiedzieć się, co się dokładnie stało, ale z nią nie da się rozmawiać! – wysyczał, strzepując ze siebie „papkę”.
- Nieprawda! Próbował kupić moje milczenie! – zawołała oburzona, ale i roztrzęsiona dziewczyna. Prokurator zmarszczył brwi.
- Naprawdę? To się nazywa korupcja, policji nie wolno robić takich rzeczy – rzucił w stronę gliny.
- Słuchasz pan tej idiotki?! Kłamie, jak z nut! Chce nas jeszcze bardziej pogrążyć! – warknął wściekle – nie wystarczy ci, że już wkopałaś mojego syna?!
- Wystarczy – Aleksi chwycił go za ramię – już jej pan dosyć nagadał. Timo wyprowadź go stąd – zwrócił się do kolegi.
- Pan nie będzie decydował, co mam robić, a co nie! – syknął na to Ranielli, ale mimo wszystko lekkim ruchem wyrwał rękę i ruszył do drzwi – chcę z panem zamienić słowo – burknął.
- Niech pan najpierw to z siebie zmyje… - odparł z rezerwą, przyglądając się jego upaćkanemu mundurowi. „Glina” prychnął tylko i w końcu wyszedł. Prokurator miał udać się z nim, ale w ostatniej chwili zatrzymał się przy drzwiach, spoglądając na płaczącą ofiarę. Sięgnął do kieszeni, po czym wyciągnął z niej chusteczkę i ruszył w jej stronę – niech się pani wytrze – podał jej ową rzecz.
- Nie, dziękuję… panie Buttler… - burknęła nieprzyjemnie.
- Słucham…? – bąknął zdziwiony – nie musi być pani taka honorowa – niestrudzenie wyciągał do niej rękę. Zapchany nos i wciąż cieknące łzy sprawiły, że musiała się „poniżyć” i skorzystać z jego pomocy. Wzięła chusteczkę – mówi pani prawdę? Chciał panią przekupić? – spojrzał jej wymownie w oczy.
- A po co mam na to odpowiadać?! I tak mi pan nie uwierzy! – prychnęła – to pana! – zdenerwowana rzuciła w niego zasmarkaną chustką.
- Nie jestem z policji, tylko prokuratury… to dwie różne sprawy… - mruknął, nieco poirytowany owym gestem – a tego… nie musi pani oddawać, na pewno się jeszcze przyda – schylił się, po czym podniósł rzecz i położył na łóżku. Wszak, nie uśmiechało mu się nosić ze sobą czyichś zarazek…
- Nie potrzebuję! – warknęła – możesz się już pan stąd wynosić…! Chwileczkę… skoro tu byliście… więc może zastawiliście na mnie pułapkę, co?! Ten glina miał udawać skorumpowanego, a wtedy ja miałabym przyjąć pieniądze, żeby okazało się, że tylko kłamałam i o to mi właśnie chodziło?! – zawołała, jakby coś ją nagle olśniło. Jednakże na takowy wywód mężczyzna „bezczelnie” parsknął śmiechem, po czym pokręcił głową na boki.
- Dobre… nadawałaby się pani na detektywa, co za hipoteza!
- To nie jest śmieszne! Jak chcesz sobie ze mnie kpić, potworze, to wynocha stąd! – wskazała na drzwi.
- Raz „pan”, potem na „ty”… może od razu coś ustalimy?
- To wcale nie jest śmieszne! – zawołała, tracąc cierpliwość, a ponieważ nie miała najmniejszej ochoty na żarty, w oczach znowu błysnęły łzy.
- Dobrze… przepraszam… - spoważniał – nie, nie jest tak, jak pani myśli. Po prostu przesłuchiwaliśmy lekarzy, jacy panią badali po przyjściu do szpitala tuż po zajściu… wierzę, że to na pewno musiało mieć miejsce i, że to musi być on – uniósł wzrok, znacząco na nią patrząc.
- Bo wcześniej było inaczej, co? – zaśmiała się ironicznie – wy, faceci, zawsze uważacie, że to nasza wina! My was prowokujemy, a wy, biedni, potem musicie iść do więzienia za coś, czego przecież nie zrobiliście! A już zwłaszcza ci szanowani! No gdzie to?! Szanowny Perttu Ranielli nie skalałby się w ten sposób, przecież to gwiazda, on jest święty!
- Gwiazda, czy nie, na pewno nie jest wart tego, by ktoś odbierał sobie przez niego życie… - rzucił znacząco, po czym pośpiesznie odszedł do drzwi i wyszedł.
- Chwilę! Co to miało znaczyć?! – zawołała oburzona, nie rozumiejąc owych słów, lecz było już za późno, by dowiedzieć się, jaki był ich sens…
- Długo coś to zeszło! Tylko pan nie mów, że jej „czar” jest taki ujmujący?! – warknął na korytarzu zniecierpliwiony Markko.
- Bez głupich żartów… - mruknął, zakładając rękę na rękę – mówiła prawdę? Bo jeśli tak, to wie pan, co grozi gliniarzowi, który oferuje łapówkę…?
- Tylko mi bez oskarżeń! Wierzysz pan ładnym oczom?! Wiem, że będziesz prowadzić proces mojego syna, dlatego chciałbym, żebyś pan to zostawił! Jest wielu innych prokuratorów w tym kraju!
- A ile mi pan za to zapłaci? – zaśmiał się przebiegle.
- To nie są żarty! Ja mówię poważnie! Zostaw to pan, mój syn jest przecież niewinny!
- Badania mówią co innego.
- Chrzanić badania! To była jego dziewczyna! Dobra, spotkali się na tym zakichanym koncercie, ale przecież to się mogło stać po tym, jak od niego wyszła! Przecież byli parą, to sam pan wiesz! – przekonywał „glina”, znacząco wywracając przy tym oczyma. Prokurator po każdym kolejnym słowie zdawał się coraz bardziej pogrążać w zamyśleniu… Rzeczywiście: to wszystko miało sens!
- Nie! Niech pan przestanie! – w końcu nerwowo pokręcił głową – wszystko orzeknie sąd! A ja już sprawdzę, kto ma rację! Poza tym… jeśli nie ja, to ktoś inny się tym zajmie! Proste! Timo, idziesz? Bo ja tak – mruknął, po czym minął Markko i udał się do wyjścia.
- Do widzenia! – podwładny ukłonił się i pobiegł za nim.
- By to szlag! – warknął do siebie zdenerwowany Ranielli.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3699 słów i 20888 znaków.

3 komentarze

 
  • Freya

    Ale jajca, istny dom wariatów. Od razu podkreślam, że to moje własne zdanie i nie ma na celu zmian twojego opka, które jak rozumiem jest zakończone. Tanja ma 24 wiosny, a zachowuje się jak głupia gówniara, również cała jej rodzina także nie odbiega od niej intelektualnie i emocjonalnie. Ten ojciec "słynnego muzyka" z zespołu "Bajki" huehue, nie powinien się wcinać (w realu ktoś bruździłby w jego imieniu), no chyba, że postanowił zakończyć swoją "karierę". Ufff...prokurator także odstaje od przyjętych zasad swojego zawodu (i jeszcze przeczuwam, a raczej zalatuje romansidłem), chyba wszyscy się zmówili aby wszystko sknocić, yo. Gdy występuje znacząca zmiana planu akcji - warto pomśleć o akapicie. To tyle...rozumiem, że fabuła celowo jest prowadzona w taki sposób, osobiście również uważam, że życie byłoby nudne jak flaki...gdyby wszystko było poukładane i przewidywalne  ;)

    16 wrz 2016

  • nutty25

    @Freya heh, nie bez powodu wrzuciłam do kategorii miłosne ;) co do akapitów, to teraz jestem na nie bardziej wyczulona, a to dawno temu edytowałam, więc możliwe, że nie ma ich we wskazanych miejscach. Przyznam się bez bicia, że nie czytam przed wrzucaniem. No w prawdziwym życiu taka historia nie miałaby miejsca i przez jej absurdalność właśnie tak długo się wahałam, czy aby to komuś w ogóle pokazać, ale postanowiłam zaryzykować ;) dzięki za opinię :)

    16 wrz 2016

  • Beno1

    super  :bravo:

    16 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!:D

    16 wrz 2016