She's the only one for me cz. 28

Rozdział 21

Sala powoli zapełniała się przed kolejną rozprawą. Risto przeglądał notatki, marszcząc przy tym brwi, a reporterzy ustawiali swoje sprzęty. Aleksi usiadł w przedostatniej ławce, w oczekiwaniu na Hannu. Tego jeszcze nie było, uwielbiał się spóźniać… Ze zniecierpliwieniem spoglądał na zegarek. Fakt, że to "wzorowy” kolega będzie występował w jego roli irytował go jeszcze bardziej…
- A ty co tu robisz? Już trzeźwy? – słysząc znajomy chichot aż podskoczył w miejscu.
- No bardzo śmieszne… - mruknął speszony – lepiej szybko zapomnij o tym, co tam widziałaś – zwrócił się do Enni.
- Chyba łatwo nie będzie… widok ciebie, rzygającego na podłogę, chyba będę miała przed oczami już do końca życia! – parsknęła dość głośnym śmiechem, aż zwrócił on uwagę Tanji, która jak zwykle zajęła miejsce z przodu.
- No i gdzie ona znowu polazła?! – syknęła do siebie, rozglądając się po sali, aż natrafiła na nią i znajomego prokuratora. Od razu poczuła w dołku ścisk. Po co przyszedł na jej rozprawę…? Głupie pytanie, przecież jeszcze do niedawna to była JEGO sprawa! Zresztą, gdy ktoś jest tak oddany pracy, jak on, nie może tak po prostu stanąć z boku i zająć się czymś innym. On MUSI być na sali sądowej. Jednakże w owej chwili negatywne uczucia wzięły nad nią górę i w ogóle nie brała tego pod uwagę.
- Na serio tak zrobiłem…? – bąknął tymczasem.
- To nie pamiętasz? I to w dodatku przy barmanie! – wścibska dziewczyna chichotała dalej.
- Dobra… możesz już sobie oszczędzić szczegółów? I tak jestem zakopany, to mi starczy do śmierci – mruknął, do reszty zmieszany – w każdym razie przepraszam za to i dzięki za fatygę.
- E tam, nie ma za co! Co prawda, nie często zdarza mi się opiekować nawalonymi kumplami, ale zawsze jest ten pierwszy raz, nie? – po raz kolejny parsknęła śmiechem – każdy by to zrobił na moim miejscu, Tanja na pewno też! – puściła oczko.
- Jasne – przewrócił oczami.
- Chyba żeście się pożarli, co? – zagaiła w tym swoim stylu. Odpowiedź wolał przemilczeć. Odebrała to więc jako "tak” – idź z nią pogadaj, może się pogodzicie? – zachęciła więc.
- Nie… przepraszam, ale wiesz co? Nie za bardzo chce mi się o niej gadać… To strasznie durna sprawa, także nie ma o czym mówić – odchrząknął, patrząc w inną stronę, czym dał jej do zrozumienia, że ten temat jest dla niego zamknięty.
- No to może… Będę bezczelna! – uprzedziła, wznosząc palec do góry. Na taką zapowiedź od razu parsknął śmiechem – oj, nie wiem, czy długo będziesz taki wesoły – westchnęła, niepewnie mu się przyglądając.
- To dawaj! Inaczej się nie dowiem! – trącił ją żartobliwie.
Tanja bacznie obserwowała przyjaciółkę i Aleksego. Wyglądali na rozbawionych… Była wściekła! Enni to "zdrajczyni”, powinna trzymać jej stronę i nie odezwać się do niego już ani słowem! Do tego wszystkiego czuła w sobie zazdrość, że to nie ona tam siedzi, co jeszcze bardziej ją denerwowało!
- Na co tak patrzysz? – dobiegł ją głos Krystyny, która właśnie usiadła obok niej.  
- Na nic… Enni to idiotka – mruknęła, zwracając się przed siebie. Matka odwróciła się więc za siebie i napotkała ten sam, co ona, widok.
- Czemu? Bo z nim rozmawia? – zdziwiła się – pokłóciłaś się z nim? Zwykle rozmawialiście, a dzisiaj…
- On to przeszłość! Nigdy zresztą nie byliśmy przyjaciółmi! – burknęła z goryczą. Na owe słowa kobieta zmierzyła ją jakimś dziwnym wzrokiem – no co tak patrzysz? Wiem, co sobie myśleliście z tatą, ale się pomyliście! On nigdy nie był, nie jest i nie będzie moim chłopakiem, także możesz sobie schować oczy do kieszeni i przestać tak na mnie gapić! – syknęła bezczelnie, gdyż negatywne uczucia zaczęły ją przerastać. Pani Krysia westchnęła, po czym pokręciła głową. W myślach już układała sobie, jak się wykręcić z tej całej "afery”, jaką rozpętali z Juhą.
- No to… ten… - Enni już się całkiem pogubiła – Kalle… to twój brach? – uniosła na znajomego pytający wzrok, uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy. Na moment zupełnie zamilkł.
- Głupio, nie? – parsknął po chwili drętwym śmiechem.
- Ale jak to tak…?
- No jego matka, to też i moja, nie? – wyjaśnił najprościej, jak się dało.  
Nim zdążyła coś na to odpowiedzieć, na salę został wprowadzony Perttu, toteż przeprosiła i prędko popędziła ku przednim rzędom, by zająć miejsce obok Tanji. Odprowadził ją wzrokiem, po czym utkwił go w jej przyjaciółce. Jeszcze do niedawna wydawała mu się taka słaba i bezbronna, a tu proszę! Tak naprawdę potrafiła pokazać pazurki! No, ale kto wie, jaka była przed tym incydentem z "wyjcem”? W końcu nie znał jej tak dobrze… A nuż była "flirciarą”, która kładła mężczyzn u swych stóp, aż wreszcie jeden z nich pokazał jej swą wyższość w najokrutniejszy z możliwych sposobów? Kto wie? Skoro się na nim "poduczyła”, to może teraz na nowo wychodzi z niej "kokietka”?
Był na siebie wściekły, że po raz kolejny dał się oszukać "babie”! Tym razem bolało równie mocno, jak z Juuli. Choć już parę razy kobieta w jakiś sposób "zalazła mu za skórę”, to jednak w tych dwóch przypadkach dotknęło go to tak bardzo, gdyż były one szczególne i naprawdę mu na nich zależało.
Było jej dziwnie siedzieć tam ze świadomością, że jest tam gdzieś z tyłu. Zastanawiała się, dlaczego w ogóle tutaj jest? No, ale tak… z pewnością przyszedł zobaczyć, jak Hannu będzie sobie radził. Wszak, jeszcze do niedawna była to jego rola… Zapewne boi się, że spóźnialski prokurator "położy” proces. A może już go nie ma? Przyszedł, ocenił i wyszedł?  
Udała, że rozgląda się, żeby zobaczyć, ilu jest ludzi i odwróciła za siebie. Objęła całą salę wzrokiem, aż natrafiła na jego spojrzenie – najwidoczniej też musiał ją obserwować. Jednakże jego wzrok był dziwny, jakby pełen zawodu i w rezultacie powstałych wyrzutów. Nie rozumiała tego, bo to ona powinna się tak czuć. A może coś tu jest nie tak? Może Tarja ją oszukała? W końcu nie wyglądał na takiego, co to ukrywa, co tak naprawdę myśli. Jak to stwierdziła Kaari, raczej na uczciwego.  
Wątpliwości tak bardzo ją pochłonęły, że wciąż wpatrywała się w ten sam punkt, aż w końcu spuścił wzrok, a następnie odwrócił głowę w drugą stronę. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy Enni trąciła ją w bok – właśnie przyszedł sędzia. Rozpoczęła się kolejna rozprawa.
- Wysoki sądzie, prokuratura chce powołać jeszcze trzech świadków oskarżenia – ogłosił Hannu, który wpadł tam dosłownie przed samym prowadzącym rozprawę.
- Dopiero teraz? – mężczyzna uniósł brew.
- Wysoki sądzie, to bardzo ważne osoby, ich zeznania mogą zmienić oblicze całego procesu – tłumaczył prokurator.
- Kogo niby wynaleźli?! Przecież to nieudacznicy! – syknął podenerwowany Perttu.
- Spokojnie – Risto uciszył go ruchem ręki.
- Wzywam na świadka panią Tiinę Saivisto! – zawołał Hannu.
- Do diabła! Dziwka mnie zdradziła! – warknął podenerwowany muzyk.
- Ciszej trochę, bo cię usłyszą! – syknął oburzony prawnik.
- Ona mnie całkowicie pogrąży! Czemuś, bucu, niczego nie zrobił?!
- A skąd miałem o niej wiedzieć?! Nie powiedziałeś mi przecież! I, BUCU, nie obrażaj mnie, bo cię zostawię w tym bagnie! – zagroził urażony.
- Proszę obronę o ciszę! Zakłócacie przebieg rozprawy! – ryknął sędzia. Uspokoili się więc i z grobowymi minami wpatrzyli w blondynkę, która właśnie stanęła przy barierce. Zadano jej standardowe pytania, a następnie prokurator "przeszedł do rzeczy”:
- Zna pani może oskarżonego, Perttu Ranielli?
Kobieta spojrzała na wokalistę i przez dłuższą chwilę nie udzielała odpowiedzi. Niczym w jakimś dreszczowcu, co by przez to jedno słowo ważyły się losy bohaterów. Sędzia już otwierał usta…
- Tak – przyznała w końcu.
- Jak dobrze?
- Przed paroma laty byliśmy parą – po sali natychmiast rozeszły się szepty. Być może niektórzy dojrzeli w niej podobieństwo do ofiary. Na twarzy Aleksego zarysował się lekki uśmiech. Był z siebie dumny, w końcu to on ją odszukał! Tanja poczuła w środku ogromną radość, wszystko szło w dobrym kierunku! Byleby tylko się w ostatniej chwili nie rozmyśliła…
- Cisza! Utrudniacie państwo przebieg rozprawy! – upominał prowadzący – panie prokuratorze, proszę kontynuować – zwrócił się do niego.
- Ach tak… rozumiem – Salminen udał zaskoczenie. Kolega po fachu parsknął pod nosem. W swoim światku Hannu znany był z "aktorskich” zapędów – a jak wyglądała ta znajomość?
- Sprzeciw! Oskarżyciel dąży do wymuszenia na świadku nieprawdziwych zeznań! – zawołał Risto. Zarówno prokurator, jak i sędzia zmierzyli go ogłupiałym spojrzeniem. To, co powiedział nie miało żadnego sensu…
- Oddalam. Pani Saivisto, proszę odpowiedzieć – zwrócił się doń ten drugi.
- Do licha! – spocony adwokat z powrotem zajął miejsce.
- Co ty wyrabiasz?! Jak już, to niech to ma jakiś sens! – syknął wściekły Perttu.
- To sam się broń, jak jesteś taki mądry! – warknął, przecierając czoło.
- Na początku wszystko było w porządku… byliśmy, jak każda para – zaczęła opowiadać Tiina – ale potem coś się zmieniło. Perttu stał się zazdrosny, często wybuchał gniewem…
- CHRZANISZ! Ile ci zapłacili?! – wrzasnął, podrywając się z miejsca.
- Oskarżony, proszę z powrotem zająć miejsce! Wcale pan sobie tym nie pomaga! – skarcił sędzia. Oburzony padł na ławkę.
- Co robisz, idioto?! Żartowałem z tą obroną! – syknął poirytowany prawnik.
- Skoro ty nic potrafisz?! Ty mendo społeczna?! I nie nazywaj mnie idiotą, bo jak cię…! – warknął, chwytając go za fraki. Zebrani natychmiast utkwili w nim wzrok. Czym prędzej go puścił.
- Oskarżony, proszę o spokój, bo karzę pana skuć! Chce pan udowodnić swoją winę bez dowodów?! – prowadzący zgromił go spojrzeniem. Syknął coś pod nosem i odsunął się jak najdalej od obrońcy. Hannu i kolega wymienili się znaczącymi spojrzeniami. Tanja zrozumiała, o co chodzi i szeroko się uśmiechnęła. Tego dla Perttu było już za wiele…
- Jak przejawiała się agresja oskarżonego?
- No… uderzył mnie parę razy… tak poważnie pobił mnie po czterech miesiącach od tego, jak się poznaliśmy.
- Kłamiesz! Gdzie masz dowody, co?! – warknął, wściekle uderzając pięścią w stół.
- Tutaj – wyciągnęła z torebki jakieś papiery – to jest obdukcja, jaką sobie wtedy zrobiłam – Hannu odebrał owe "świstki” z jej ręki i udał z nimi do jednego z policjantów.
- Proszę o włączenie tego do dowodów sprawy – zwrócił się do niego – dlaczego nie zgłosiła pani tego na policję?
- Chciałam, ale… - zawahała się – no, przeprosił mnie! Powiedział, że to się więcej nie powtórzy… uwierzyłam, bo był wtedy pijany, także… puściłam mu to płazem i teraz tego żałuję.
- To ja żałuję, że cię poznałem, zdrajczyni! – wysyczał przeraźliwie ponurym tonem. Tanję aż przeszły ciarki.
- Oskarżony, milczeć proszę! – zawołał sędzia – czy takie zdarzenie, jak to, się powtórzyło? – zwrócił się do kobiety.
- Jeszcze… bo ja wiem? Ze dwa razy? Potem postanowiłam się z nim rozstać i wtedy zaczęły się kłopoty. Nachodził mnie, wybił mi szyby w oknach, dzwonił do mnie… ale, co najciekawsze, gdy poszłam na policję, żeby to zgłosić, jego ojciec – Markko Ranielli – również zaczął mi grozić… - w tym momencie Tiina odważyła się powiedzieć wszystko, co zrobił ów "glina”. Cała sala, łącznie z sędzią, jak i Risto, była w szoku. Gdy skończyła składać zeznanie, prowadzący był zmuszony wprowadzić przerwę. Prokurator żądał przesłuchania jeszcze jednego świadka…  
Havalainen był bezradny, na nic się tym razem zdawały jego podchwytliwe pytania. Na jedno z nich, a które brzmiało "Naprawdę była pani znajomą Perttu R.?”, Tiina odpowiedziała zdjęciem, które również przyniosła na rozprawę. Przedstawiało ono ją i wokalistę w objęciach. Był już właściwie pogrążony…
- Dobrze se radzisz! – uradowany Aleksi przybił kumplowi "piątkę”.
- Sobie! – parsknął w odpowiedzi.
- Też widziałeś ten film? – odparł tym samym, mając na myśli jedną z komedii z Leslie Nielsenem, i obydwaj wybuchli śmiechem.  
Tanja ukradkiem ich obserwowała, a konkretniej, to tego pierwszego. Ceniła w nim owo poczucie humoru. Westchnęła do siebie i odwróciła do tyłu, a wówczas dojrzała Tiinę, która właśnie szukała czegoś w torebce. Nabrała więcej powietrza i ruszyła w jej stronę.
- Dziękuję pani, że zdecydowała się zeznawać… - bąknęła niepewnie. Młoda kobieta, czując na sobie jej cień, prędko uniosła wzrok.
- Pani jest ta Tanja?
- Tak, to ja.
- Fajnie, że pani się odważyła… ja taka nie byłam – uśmiechnęła się drętwo.
- On panią też…?
- Nie, ale, kto wie? Z takimi to nigdy nie wiadomo! – machnęła ręką – to… życzę powodzenia! – wystawiła do niej dłoń – mam nadzieję, że go posadzą!
- Ja też – odpowiedziała sztucznym śmiechem i odścisnęła jej rękę. Aleksi rzucił na nie okiem i opuścił salę. Musiał z kimś porozmawiać.  
Tymczasem wzburzony Perttu zasiadał na jednej z ławek pod ścianą i z pogardą obserwował kręcących się obok niego policjantów.
- Trzeba było mi o niej powiedzieć! Jak ja mam niby cię bronić, skoro prawie niczego o tobie nie wiem?! – właśnie zawisł nad nim Risto.
- Zamknij się i nie chrzań mi o prywatnych sprawach przy pingwinach! – warknął wściekle.
- Trochę szacunku dla mnie, bo…!
- BO CO?! – wrzasnął, podrywając się z miejsca, po czym chwycił mężczyznę za koszulę i docisnął do ściany. Funkcjonariusze natychmiast do nich doskoczyli – nie denerwuj mnie, bo się z tobą policzę! Adwokacina od siedmiu boleści! – prychnął, niemalże plując na mężczyznę. Policjanci chwycili go za ramiona i odciągnęli od atakowanego. Ten natychmiast złapał się za pierś i prędko przetarł czoło, na które wystąpił pot – puszczajcie! – syknął oskarżony, rwąc się, jak dziki zwierz – tu buca przecież nie zabiję!
Risto obserwował go ze strachem w oczach. Praca z takim człowiekiem nie warta była ŻADNYCH pieniędzy.
Aleksi odszukał w tłumie Ann Ranielli i pospiesznie doń zagaił. Zdziwiona, niepewnie odwróciła się w jego stronę.
- Czego pan ode mnie chce? Ja niczego nie wiem! – próbowała przecisnąć się obok, ale skutecznie zastawił jej sobą przejście.
- Chciałbym tylko zamienić parę słów na temat pani syna.
- Już pan wszystko wie! I sam zresztą widział! Wszystko już prawie przesądzone – odparła wymijająco.
- Chciałbym porozmawiać o Siri Hiltunen – popatrzył jej wymownie w oczy. Jej twarz natychmiast dziwnie się odmieniła, jakby owo imię i nazwisko źle na nią działały.
- Dlaczego chce pan o niej rozmawiać? Przecież nie żyje… - mruknęła, nerwowym ruchem odgarniając włosy.
- To bardzo ważne. Możemy przejść gdzie indziej? – spytał, patrząc po przechadzających się wokół ludziach.
- No… no dobrze! – westchnęła ciężko. Przepuścił ją więc i udał za nią.  
Tanja przez cały ten czas, gdy rozmawiali, obserwowała ich kątem oka. Była ciekawa, po co ją zaczepił?
- Hej, żyjesz? – Enni trzepnęła ją w ramię.
- Co jest?! – oburzyła się, masując po nim.
- W kółko się na niego gapisz! Najlepiej po prostu z nim zagadaj i wszystko wyjaśnij! Przecież to nie telenowela, w której para głównych bohaterów musi milczeć do 190-tego odcinka – wywróciła znacząco oczami.
- Oj, przestań! – skrzywiła się z niesmakiem – wcale się na niego nie gapię… myślałam tylko – mruknęła wymijająco.
- Akurat! – parsknęła zadziornie – ale ja serio mówię! Przecież to może być nieporozumienie! On jest spoko, serio! Chwilami to już żałuję, że go odpuściłam i uderzyłam do Kalle – dokończyła smutnym tonem.
- Jak to? Coś z nim nie tak? – zapytała, choć miała już o nim wyrobione jakie takie zdanie.
- Nic takiego… - nabrała więcej powietrza – po prostu… im dłużej go znam, dochodzę do wniosku, że jest zapatrzony tylko w siebie. Z początku wydawał się być taki fajny, ale teraz… - bezradnie założyła włosy za uszy, a jej twarz wykrzywił drętwy uśmiech.
- Nie smuć się… - pogłaskała ją po ramieniu – może tylko tak ci się wydaje? Jeszcze słabo się znacie – uniosła niedbale ramiona, gdyż sama nie wierzyła w to, co mówi.
- Oby… zależy mi na nim, naprawdę! Ale… oni są braćmi, a tak bardzo się różnią. Może to sprawa wieku? Aleksi jest bardziej doświadczony przez życie?
- Czy ja wiem? – skrzywiła się z lekka – z tego, co wiem, to musi się dopiero uczyć! A lekcje postanowił pobierać właśnie u mnie – biednej i nieszczęśliwej, phe!
- Już ci coś mówiłam na ten temat! – oburzyła się – jak dla mnie się wydaje w porządku!
- To kopnij Kalle w tyłek i zajmij się nim! – wystawiła język.
- Taa! On już jest zaklepany! – odwzajemniła się tym samym – a ja w końcu kumpelom chłopaków nie odbijam, mam swoje zasady!
- Tak?! A to z Eiccą wtedy, to co?! – odburknęła zażenowana.  
Tymczasem "obiekt ich rozmowy”, czyli Aleksi oraz Ann, skręcili właśnie w jeden z sądowych korytarzy.
- Więc, co chce pan wiedzieć? – zadała pytanie.
- Z tego, co się dowiedziałem, pani syn i ta dziewczyna byli parą, może więc wie pani, jak umarła? – spytał z nieukrywaną nadzieją.
- Ona… zginęła w wypadku samochodowym – spuściła głowę – samochód prowadził… właśnie Perttu…
Na owe rewelacje szeroko otworzył oczy. To by pasowało do jego "ekscesów za kółkiem” z dawnych czasów.
Młody Ranielli nie zamierzał zasypywać gruszek w popiele, w końcu musi wyjść z aresztu! Nie zamierza tam wracać! Korzystając z okazji, iż policjanci o czymś tam między sobą dyskutowali, sięgnął do nogawki pod którą, w specjalnie doszytej kieszonce, ukrywał nóż, jaki dostarczył mu Janne. Nie było łatwo go przekonać, ale liściki (z groźbami) podsyłane mu poprzez odwiedzających, dobitnie uświadomiły mu, co powinien był dla niego uczynić. Było mu już wszystko jedno, ta "głupia idiotka” już całkiem go "wsypała”, a był to zaledwie jeden z trzech tajemniczych świadków, do których dotarła ta "debilna” prokuratura…  
Wtem "gliniarze” zwrócili się w jego stronę, zaczął więc udawać, że wiąże buta. Gdy z powrotem odwrócili głowy, wyjął narzędzie. Powoli zakradł się ku nim… i chwycił jednego z nich od tyłu. Zaalarmowany policjant natychmiast sięgnął po broń.
- Schowaj pukawkę, albo poderżnę mu gardło! – zagroził, przystawiając do szyi mężczyzny nóż – ostrzegam: dzisiaj go co dopiero ostrzyłem! – jeszcze mocniej docisnął ostre krawędzie. Zakładnik przełknął ślinę. Wyraźnie bał się o swoje życie, a nie mógł się oswobodzić, gdyż uścisk oprawcy był zbyt silny. Kolega zawahał się na moment. Strzelanie było tym bardziej ryzykowne, gdyż znajdowali się w zatłoczonym miejscu.
- Słuchaj no… - z tyłu za sobą dosłyszał głos Risto – co ty wyrabiasz?! – oburzył się, dojrzawszy, iż ten przytrzymuje policjanta. Bez namysłu odepchnął funkcjonariusza, aż ten stracił równowagę i przewrócił się, a następnie zamachnął na prawnika. Havalainen natychmiast chwycił się za twarz i z dzikim rykiem padł na ścianę. Drugi z "gliniarzy” zaryzykował i wystrzelił, Perttu odskoczył w ostatniej chwili. Kula przeleciała tuż obok przechodzącej kobiety i utkwiła w ścianie. Ta od razu wpadła w histerię.
- Co się dzieje?! – zamieszanie oraz strzał przerwały Aleksemu rozmowę z Ann. Kobieta prędko puściła się w kierunku dochodzących krzyków.  
Tanja wraz z Enni padły na podłogę, sądząc, iż strzały się powtórzą. Ta, która cudem uniknęła śmierci, upadła na posadzkę i zaczęła histerycznie wrzeszczeć. Policjant nie wiedział, co ma w takiej sytuacji robić: łapać Perttu, czy ją uspokajać?! Oskarżony skorzystał z owego zamieszania: chwycił pałkę, jaką mężczyzna miał przy sobie, po czym wyrwał mu ją i z całej siły uderzył go w głowę. Gdy ten padł na ziemię, wydostał z jego omdlałej ręki broń.
- Niech się kto zbliży, a zabiję! – zagroził, celując dookoła z lufy. Przerażeni ludzie padli na ziemię, jak podczas napadu. Policjant, którego trzymał uprzednio, jako zakładnika, zaczął się powoli do niego skradać. Mylił się, jeśli sądził, że Perttu działał w nagłym przypływie adrenaliny. Długo rozmyślał nad tym, jak uciec z sądu i dlatego miał "oczy dookoła głowy” – dojrzał go i nadepnął na jego rękę, gdy czołgał się ku niemu. Mężczyzna od razu rozpaczliwie zawył – nie próbuj sztuczek, bo następnym razem ci przestrzelę! – warknął, wyrywając mu broń, po czy chwycił go za włosy i odepchnął. "Glina”, sądząc, iż zaraz wystrzeli, nakrył się rękoma i skuliwszy w sobie, z powrotem padł na posadzkę.  
Oprawca, wciąż mierząc do zebranych, rzucił się do ucieczki, po czym znalazł na głównym korytarzu. Nagle na jego drodze stanęła matka oraz znajomy mu prokurator, którzy właśnie dotarli na miejsce. Przerażona Ann wzniosła ręce do góry, zaś zaskoczony Aleksi zastygł w bezruchu. Napastnik przystanął, po czym wycelował broń wprost w czoło znienawidzonego mężczyzny. Jedyne, co miał teraz przed oczami, to widok lufy, jaka w ułamku sekundy mogła zakończyć jego życie. Całe ciało przeszył nieprzyjemny ból – ból oznaczający śmiertelny strach i bezradność. To chyba koniec…
- NIE! – spośród zebranych dało się słyszeć rozpaczliwy krzyk. To była Tanja, która również się tam znajdowała. Perttu zdezorientowało to na tyle, że zwrócił w jej stronę twarz i przy okazji broń…  
Na szczęście, z głębi korytarza biegła już ochrona wraz z posiłkami, w postaci innych policjantów, którzy mieli na celu jego unieszkodliwienie. Spłoszony opuścił broń i rzucił się do ucieczki pomiędzy ludzi, którzy dociskali się do ścian w wielkiej panice. Dlatego też nikt nawet nie próbował go zatrzymać. Miał dwa pistolety, więc bano się o swoje życie. Pościgowi przedostali się między zebranymi i rzucili za nim w pogoń. Aleksi dopiero wtedy oprzytomniał. Przed oczyma aż do tej pory miał lufę broni.
- By to jasna cholera! – syknął do siebie i trąciwszy lekko Ann, pobiegł za ścigającymi niedoszłego mordercę.
- Co on robi?! Niech on nie idzie! – spanikowana Tanja zerwała się na równe nogi i chciała gdzieś biec.
- Stój! – drogę zatarasowała jej Krystyna – policja się nim zajmie! Złapią go!
- Ale… ale on…! – wyjąkała, pokazując przed siebie palcem, po czym wybuchła płaczem. Matka natychmiast ją do siebie przytuliła.
Wbiegł w pierwszy, lepszy korytarz. Zdawał sobie sprawę z tego, że to już nie są żarty! Jeśli go złapią, to "uziemią” na dobre! Co robić?! Jak ma się stąd wydostać?! Na dworze jest przecież więzienny patrol policji, który go tu przywiózł! Do tego ci tam…  
Myśląc tak, nagle dostrzegł okno, jakie znajdowało się w ścianie na końcu korytarza. Czym prędzej się do niego rzucił. Pościgowi badali każdy zakamarek, aż w końcu wpadli i w ów, "ślepy zaułek”. Dobiegł ich dźwięk rozbrajanego zamka: uciekinier właśnie torował sobie drogę ucieczki.
- JEST! – wrzasnął jeden z policjantów, tuż za nim przybiegł Aleksi. Perttu już przechodził przez okno.
- Na co czekasz?! Łap go! – krzyknął na to prokurator i skierował się ku drzwiom wyjściowym, by dorwać go na zewnątrz. "Glina” zaś popędził ku oknu.  
Czuł "na plecach” ich oddech, lecz mimo to się nie poddawał. Nie miał już nic do stracenia!
Aleksi wybiegł już na dwór, po czym zaczął się rozglądać. Nie bardzo się orientował, dokąd prowadziło okno, którym uciekał "wyjec”. Wtem, z parę metrów dalej, dostrzegł jego sylwetkę – właśnie przeskakiwał płot, jaki okalał parcelę, na której stał budynek. Ruszył więc w owym kierunku, wpadając na ulicę i dzięki temu niemalże potrącił go samochód. Pojazd zahamował z piskiem opon.
- Życia chcesz się pozbawić?! – z wnętrza wychylił się wzburzony kierowca. W odpowiedzi machnął ręką i najzwyczajniej w świecie… wtargnął na drugi pas jezdni, przeciętej przez tory tramwajowe, którym na szczęście już nic nie jechało. Mężczyzna uznał go za dowcipnisia i pojechał dalej. Gdy dotarł na miejsce, z uciekiniera nie było już ani śladu.
- Aleksi, zostaw to nam! Złapiemy go! – zatrzymał go jeden z policjantów.
- Jak to?! Zwiał wam?! – zawołał oburzony, ciężko przy tym dysząc.
- Spokojnie! Wszystko jest pod kontrolą! Lepiej serio wracaj do środka, bo jak cię zobaczy, to jeszcze ustrzeli! Zostaw wszystko nam! Będzie dobrze! – uspokajał "glina”. Odpowiedział bliżej nieokreślonym grymasem i ledwie zipiąc, ruszył do środka. Miał nieodparte wrażenie, że go zgubili i teraz nie chcą mu powiedzieć.  
Kręcąc głową z niedowierzania, padł na jedną z ławek. W budynku wciąż panowało zamieszanie, powietrze przecinało tysiące poruszonych głosów. Logicznym było, iż rozprawa, jak zwykle zresztą, zostanie odroczona… Przymknął oczy, nadal ciężko oddychając. Żartował, że jeszcze go kto kiedy zabije za jego pracę, ale nigdy nie sądził, że rzeczywiście spotka się ze śmiercią…
- Oczy w porządku… to tylko draśnięcie – lekarz właśnie opatrywał twarz Risto, na którego policzku widniała długa, krwista smuga. Na sam jej widok Tanji robiło się słabo… Odeszła więc stamtąd, pozostawiając Enni i matkę, z zacięciem obserwujące "operację”. Uszła kawałek, po czym przystanęła, wpatrując się w jedną z ławek. Serce natychmiast zabiło jej mocniej, a gardło ścisnęło wzruszenie.
- Aleksi! – słysząc "dzikie” piski otworzył oczy i spojrzał w stronę ich pochodzenia. Tanja już "wpakowała się” na ławkę i wbiła w niego te swoje zielone oczy – co ty zrobiłeś?! Po co za nim biegłeś, a jakby cię zabił?! – jej wzrok powoli stawał się coraz bardziej mętny, co oznaczało, że zaraz się rozpłacze.
- Uratowałaś mi życie, dzięki… - popatrzył na nią niepewnie.
- Głupi jesteś! Tak się nie robi! Nic ci nie jest?! – była tak roztrzęsiona, że chyba nawet nie zastanawiała się nad tym, co robi, bo wyciągnęła drżące ręce i zaczęła go nimi "doglądać”.
- Tanja… - w końcu chwycił ją za nadgarstki – nic mi się nie stało, zatrzymałaś go – popatrzył jej wymownie w oczy. Emocje dały o sobie znać – wybuchła płaczem. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Przytuliła się doń, żałośnie szlochając. By ją uspokoić, zaczął głaskać ją po włosach – złapią go… będzie po wszystkim – tłumaczył przy tym.
- Dlaczego tam stanąłeś?! Mógł cię zabić… to przeze mnie… - łkała, co chwila wyrzucając z siebie urywane słowa.  
Enni i Krystyna właśnie stanęły nieopodal. Były przerażone, w końcu im uciekła. Widząc jednak, że chyba jest w "dobrych rękach”, postanowiły na razie nie ingerować.
- Ta to ma dobrze! Ma swojego faceta przy sobie i może ją pocieszyć, a ja? – "kumpela” mruknęła z wyraźną nutką zazdrości w głosie. Towarzyszka wybałuszyła oczy, prawie się już krztusząc własną śliną – no co? – bezradnie wzruszyła ramionami – dobra, chodźmy stąd, muszą sobie coś wyjaśnić! – skinęła po chwili na kobietę, po czym z wielkim trudem odciągnęła ją na bok.
Póki co, jak na razie nie mieli zamiaru rozmawiać, a po prostu trwali w tej samej pozie. Tanja już się trochę uspokoiła i kurczowo trzymając się jego ramienia, patrzyła gdzieś przed siebie. Właśnie zaczęło do niej dochodzić, co zrobiła i było jej z tym strasznie głupio. On, z kolei, nie przestawał gładzić jej po włosach. Wciąż rozmyślał nad tym, co by się stało, gdyby nie zagregowała – z pewnością byłby już martwy.
W korytarz wszedł szef "misji pościgowej”, więc delikatnie ją od siebie odsunął i wstał z ławki.
- I co? Macie go? – zawołał już z oddali. Im bardziej mężczyzna się przybliżał, tym wzrastała w nim złość… "glina” miał tak nieciekawą minę, że oznaczało to tylko jedno: uciekł im! Tanja obserwowała ich przerażonym wzrokiem, wciąż była w szoku.
- Właściwie… - policjant podrapał się w głowę.
- Pozwoliliście mu zwiać, tak?! – nie dał mu dokończyć.
- Aleksi, to było tak szybko… robiliśmy, co mogliśmy…
- Do diabła, jakbym wiedział, to sam bym za nim pobiegł, jak…!
- Nie! – wtrąciła podenerwowana dziewczyna. Od razu przenieśli na nią wzrok, po czym wrócili do rozmowy:
- I co teraz? Co z nią będzie?! - kiwnął w jej kierunku – dajcie jej chociaż ochronę, przecież to wariat! – mruknął oburzony.
- Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą! Chociaż i tak moim zdaniem da sobie spokój! Na pewno chciał zwiać i już nie będzie niczego próbował! Obstawimy lotnisko, stacje kolejowe… myślę, że się tam prędzej, czy później zjawi.
- Od myślenia są twoi przełożeni! Tak żeście ostatnimi czasy działali, że łaził aż do niedawna po wolności, i co?! Wyszło, jaki jest! To świr, a wyście nie tylko nie zapewnili mu właściwej obstawy, a jeszcze pozwolili…!
- Z pretensjami, to nie do mnie! Ja go tu tylko przywiozłem! – policjant w końcu się obruszył – ale dobra, rozumiem! Jesteś zdenerwowany, wszyscy są, zresztą, w szoku! Obiecuję, że jakoś to załatwimy i nie zbliży się do pani – zwrócił się do Tanji, po czym skinął w stronę Aleksego i odszedł. Zostali więc na powrót we dwoje.  
Był zaskoczony jej troską wobec swojej osoby, wydawała się szczerze o niego bać. Może go to nawet trochę… przerażało? Mierzyła go wzrokiem spłoszonego zwierzątka, po czym w końcu go opuściła. Westchnął i przykucnął naprzeciwko niej, uważnie, acz nieśmiało ją obserwując. Był jej wdzięczny za uratowanie życia.
- Dzięki… nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
- Przesadzasz… - bąknęła onieśmielona – musiałam, bo… Ja…
- Tanja – dosłyszawszy głos Krystyny od razu zwrócili ku niej twarze – jest lekarz, może cię przebadać, czy wszystko dobrze – rzuciła, mierząc go jakimś dziwnym wzrokiem.
- Nie trzeba… przecież nic mi nie jest – mruknęła, nieco podenerwowana tym, że matka jej przerwała.
- Lepiej idź. Może coś ci dadzą, żebyś się trochę uspokoiła? – wtrącił, onieśmielony spojrzeniem pani Venerinen.
- Nie jestem…!
- Tak, wiem: nie jesteś szalona – dokończył za nią – i wcale nie o to mi chodzi. Myślisz, że Havalainen nie dostał jakiegoś psychotropu? Na pewno zrobił z nerwów w gacie! – dodał żartem. Odpowiedziała nieśmiałym parsknięciem i westchnąwszy, wstała z miejsca. Wyprostował się więc i rzucił okiem na Krystynę. Wciąż miała tą swoją "interesującą” minę…
- Idź do Enni, zaraz tam podejdę – zwróciła się do niej. Przewrócił oczami, domyślał się, że chyba będzie chciała zamienić z nim słowo – widzę, że ma pan bardzo dobry wpływ na Tanję, ale… - tak, jak przypuszczał, rozpoczęła "litanię”…
- Może mi pani mówić na "ty”, już dawno powinniśmy skończyć z tą szopką. Zbyt dobrze się znamy – przerwał jej, wkładając ręce w kieszenie, co wyglądało dość lekceważąco względem jej osoby.
- Dobrze… jak pan… to znaczy, jak ty chcesz – odchrząknęła niepewnie – w każdym razie chciałam powiedzieć…
- Wiem, co chce pani powiedzieć – ponownie wszedł jej w słowo. Już zaczerpnęła powietrza, by sprostować, lecz nie pozwolił jej mówić – bardzo cenię pani córkę i naprawdę nie chciałbym zrobić niczego przeciwko niej. Mam nadzieję, że złapią tego mordercę i wsadzą za kratki.
- Chodzi mi o to, że… - pokręciła głową na boki.
- Znam trochę Tanję i wiem, jaka jest, dlatego powtarzam: nie mam zamiaru zrobić niczego, co w jakiś sposób źle by na nią podziałało – uciął krótko – niech pani do niej idzie, na pewno już o panią pyta – dodał na "odczepnego” i ruszył gdzieś przed siebie. Zaskoczona kobieta obejrzała się za nim, szeroko otwierając oczy.
- No jaki domyślny! Coś tu jednak śmierdzi! – pokiwała głową, gdy wtem jej komórka rozdzwoniła się na całego – był to zaniepokojony Juha, który już skądś dowiedział się o wydarzeniach w sądzie.
- Chciał mnie zabić! Uderzył mnie w twarz nożem! To szaleniec, więcej się nie wypowiadam! – Risto właśnie "biadolił” do kamery, zgrywając ofiarę. Tanja minęła go, przewracając oczami, po czym zaczęła nimi wodzić w poszukiwaniu Aleksego. Nigdzie nie mogła go jednak dojrzeć, a bardzo chciała dokończyć przerwaną rozmowę. W tej chwili nie liczyło się dla niej, co zrobił, jak się zachował, gdy to rzekomo wykorzystał jej sytuację do własnych celów. Wszystko to teraz zeszło na dalszy plan. W końcu go dojrzała: właśnie szedł ku nim razem z Hannu.
- Ponieważ świr uciekł, proces będzie na razie zawieszony, aż do czasu, gdy go złapią – prokurator przystanął przy nich i zaczął wszystko wyjaśniać.
- Do tego dojdą kolejne zarzuty: napaść na policjantów, uszkodzenie ciała tego adwokacika, no i ucieczka – dokończył Aleksi.
- Zapomniałeś o stworzeniu zagrożenia życia w miejscu publicznym – uzupełnił go kolega.
- Tak… do tego trzeba wszcząć śledztwo przeciwko jego ojczulkowi, na razie zostanie zawieszony w obowiązkach.
- Wszystko więc idzie w dobrym kierunku! Niedługo nawet nie będziecie pamiętać, kto to byli Ranielli! – Hannu aż zatarł ręce. Reszty to jednak nie pocieszało, póki co był przecież na wolności – dobra, uciekam. Żona już z pół godziny temu dzwoniła! Jest roztrzęsiona, także muszę jechać ją uspokoić! – spojrzał na zegarek – Aleks, zabierasz się ze mną? – zwrócił się do niego. Zawahał się, gdyż właśnie wymieniał się z Tanją ukradkowymi spojrzeniami. Miał wrażenie, iż chce z nim pogadać.
- No… już – mruknął niechętnie.
- Tanja, idziemy. Tato zaraz po nas przyjdzie – rzuciła matka.
- No dobra…! – skrzywiła się, po czym oglądając za siebie, udała za rodzicielką. Enni parsknęła pod nosem i puściwszy oczko do Aleksego, dołączyła do nich.  
Wyszły z budynku i skierowały się do rogu. Tanja przez cały ten czas była naburmuszona. Co to ma być, żeby mamuśka nią dyrygowała?! Skoro nie chciała iść, to wcale nie musiała, proste…! Więc czemu tego nie zrobiła, skoro, jak sama uważała, mogła? Cóż, był to po prostu wstyd, że chce tam zostać dla niego. Krystyna z pewnością zaczęłaby już snuć domysły… Właśnie szła i "paplała” o całym zdarzeniu. Wezbrała w niej chęć, by ją najzwyczajniej w świecie… "sprać”! Do tego wszystkiego Enni wdała się z nią w dyskusję, przez co "nadawały i nadawały”! Miała ochotę zostawić je i nawrócić do sądu.  
Nagle komórka zabrzęczała, oznaczając nowy sms. Przewróciła oczami sądząc, iż to Matti, albo Kaari… Sięgnęła jednak po telefon, a owa wiadomość bardzo ją zaskoczyła, bo była od Aleksego: "Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, to zejdź na dół o 16:00, będę tam. Pa” – jej usta mimowolnie rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Całe szczęście, że przynajmniej masz mimo wszystko dobry humor! – zauważyła, jak zwykle, przewrażliwiona matka.
- "A mam i bardzo byś się zdziwiła, gdybym ci powiedziała przez kogo” – parsknęła do siebie w myślach, po czym natychmiast została zdzielona w ramię przez zadziorną "kumpelę” i w ten sposób zaczęły się przekomarzać.

***

Do drzwi mieszkania Janne ktoś zaczął się bardzo głośno dobijać… Prędko do nich pobiegł, wiedział, kto to. Przez moment wahał się, a jego dłoń wisiała nad klamką. Nie, musi otworzyć, inaczej może go to kosztować życie!
- Coś ty, debilu, zrobił?! – syknął, wpuszczając do środka Perttu – jakbym wiedział, że po to chcesz ten nóż, to bym ci go w życiu nie załatwił!
- Nie ględź, jak stara wiedźma i lepiej mnie ukryj! – warknął, prędko przekręcając za sobą zamek.
- Oszalałeś?! Jak cię tu znajdą, to posadzą i mnie!
- Jesteś moim kumplem, czy nie?! – wrzasnął, chwytając go za fraki. Twarz przyjaciela od razu struchlała. Po wydarzeniach w sądzie bał się go jeszcze bardziej.
- No jasne… że tak… - wybąkał pokornie.
- To pozwól mi tu zostać! Jak będziemy ostrożni, to nikt się nie skapuje, że tu jestem! – rozejrzał się na boki, jakby ktoś ich podsłuchiwał.
- A jak długo zamierzasz tu w ogóle być? Przecież ci teraz żyć nie dadzą! Musisz wiać!
- Jakimś ciekawym, zupełnie niewyjaśnionym sposobem wiem o tym lepiej, od ciebie, wiesz?! – syknął poirytowany – jasne, że spylę, tylko musisz mi załatwić papiery! Wszystko poszło na gliny! Muszę mieć fałszywe dokumenty… - odsapnął, padając na wygodny fotel.
- Człowieku, wszyscy cię tu znają, jak chcesz zwiać za granicę?! – przerażony kolega zasiadł na sofie naprzeciwko.
- Chociażby nielegalnie! Nie wiesz, jak to się robi, cymbale?! Powiem ci, co masz robić, a resztą już zajmę się ja! Bylebyś mnie tylko nie wsypał! – wycelował w niego palec.
- Nie no… nie jestem taki… - bąknął niepewnie – skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Stary… - posłał mu sztuczny uśmiech.
- A stąd, że dużo myślałem w drodze tutaj i wiesz, do czego doszedłem? – na owo pytanie Janne pokręcił głową na boki – że tym trzecim świadkiem musi być ten pies, Jyrki! – prychnął z niesmakiem.
- No co ty?! Nie gadaj! – zawołał z niedowierzaniem.
- Taa! Kumpel starego powiedział mu, że był w prokuraturze! Czaisz to?! A skoro tak, to muszę się z konfidentem rozprawić!
- Weź se daj siana… spylisz i…
- NIE! – uderzył pięścią w stolik, tuż obok fotela. Gospodarz aż się wzdrygnął – sam wiem lepiej, co mam robić! Nie wypalę stąd, dopóki tu wszystkiego nie załatwię! Tyle lat kariery poszło w las! Sława, pieniądze… By to wszyscy diabli! Muszą mi za to odpowiedzieć, rozumiesz?! Jakbyś był na moim miejscu, byłbyś tak samo wściekły! – wycelował w niego drżący palec. Janne postanowił to przemilczeć. Mógłby mu powiedzieć, że sam jest sobie winien, ale lepiej "nie ruszać tego, co śmierdzi”… Perttu gotów go jeszcze zabić – nie chrzań nic temu idiocie, Tuomasowi, bo jeszcze zatrzęsie portkami i pobiegnie na policję, jasne?! – popatrzył nań znacząco.
- No pewnie… ma się rozumieć… tylko, co zrobimy, jak gliny przyjdą tu wszystko przeszukać? – bąknął niepewnie.
- O to się będziesz martwić, jak tu już będą, a teraz załatw mi jakieś piwko i papierosa, bo aż się cały z tych nerwów trzęsę! – burknął, wygodnie wyciągając się w fotelu.
- Ty, tak? A co ja mam powiedzieć? – mruknął do siebie i ruszył do kuchni. "Gość” tymczasem wyciągnął z kieszeni broń i uważnie się jej przyjrzał.
- "Gdyby nie ta ladacznica, zabiłbym go…” – przemknęło mu przez myśl – "wszystkie są takie same… ona też! Prostytutki… więc trzeba pozbywać się zarówno ich i ich klientów…” – zaśmiał się do siebie, po czym zaciągnął spust i udał, że strzela – PUF! Tanja dead! – zarechotał kpiąco. Jego śmiech dotarł aż do uszu zaniepokojonego przyjaciela. Zaczął się zastanawiać, co on w ogóle robi?! Przecież trzyma w domu "wariata-przestępcę”!

***

Do czwartej było jeszcze trochę czasu, dlatego też Tanja nie mogła znaleźć sobie miejsca. Podczas obiadu rodzina przeżywała całe dzisiejsze zajście. Ona w ogóle nie słuchała, jedynie grzebiąc w talerzu. W dołku na okrągło czuła ścisk, spowodowany podenerwowaniem przed spotkaniem, więc nie potrafiła niczego przełknąć. Na szczęście bliscy odebrali to jako wynik "stresu pourazowego”.  
Pytanie, jak tu wyślizgnąć się z domu tak, by uniknąć tych wszystkich wścibskich dociekań? W końcu na wolności jest "wariat”, który dwukrotnie próbował zabić, a ona ma tak po prostu wyjść, choć jest na jego "czarnej liście”? Rozmyślała nad tym, przykładając do siebie różnokolorowe ubrania, to znów podkręcając rzęsy. Na powrót wróciła jej owa chęć przypodobania się mu.  
Nagle zadzwoniła jej komórka. Przeraziła się, że to on i wszystko odwoła. Serce natychmiast zabiło jej mocniej. W duchu już zaczęła odczuwać zawód, gdy okazało się, iż to "tylko” Tarja…
- Halo? – mruknęła z nieukrywaną niechęcią. Mimo wszystko miała jej za złe to, że tak "perfidnie” ją wykorzystała, chcąc pomóc swemu "podopiecznemu”.
- Witaj, Tanja, to ja! Dowiedziałam się, co się stało w sądzie! I jak się czujesz?
- Raczej już dobrze… w końcu to nie pierwszy jego wyskok – mruknęła obojętnie.
- Masz jakiś dziwny głos… na pewno wszystko w porządku?
- Właściwie to… nie. Mam pani za złe, że aż zanadto wtrąca się do mojego życia! – wyrzuciła oburzona.
- Nie rozumiem… o co ci chodzi? Co takiego zrobiłam?
- Nie powinna była pani zachęcać Aleksego, żeby… jak to pani powiedziała… żeby się mną opiekował! To oczywiste, że takie coś pomiędzy kobietą, a mężczyzną nie wchodzi w grę! Zrobiła pani z tego niezłą kaszanę! Jeśli chciała mi pomóc, to mogła w inny sposób, bo takim czymś mogła tylko jeszcze bardziej pogorszyć mój stan!
- Tanja, ja nie miałam na myśli niczego złego… jesteście specyficznymi osobami, w pewnym sensie nawet do siebie trochę podobnymi, dlatego pomyślałam sobie…
- Skoro tak, to dlaczego niby do siebie, no załóżmy już! Nie pasujemy, jeśli jesteśmy tacy podobni?! Nie wolno nam się nawet przyjaźnić?! – prychnęła, przewracając oczami. Po drugiej stronie na moment zaległa cisza. Wyglądało na to, że kobieta analizuje to, co chce powiedzieć.
- Bo… szczerze mówiąc, to nie jestem pewna, czy Aleksi byłby w stanie sprostać twojej osobowości… tym bardziej, że nie zna pewnych ludzkich uczuć – wyjaśniła po dłuższej chwili.
- Przecież już się chyba trochę ode mnie nauczył, co?! Chyba, że musi szukać jeszcze u innej kobiety?! Niech zgadnę: to będzie kolejna ofiara gwałtu, tak?! – prychnęła zdegustowana.
- Dobrze… widzę, że cię nie przetłumaczę… Jak chcecie! To w końcu wasze życie! Jeśli zechcecie spróbować być ze sobą bliżej, to wam przecież nie stanę na przeszkodzie! Nie chodzi mi o to, żeby was rozdzielać, ale tylko was PRZESTRZEGAM. W końcu nie jest powiedziane, że rzeczywiście nie dacie sobie rady… ja tak tylko przypuszczam, patrząc na to wszystko trzeźwym okiem.
- Nie bardzo rozumiem… - mruknęła niepewnie. Owe słowa nieco ją zdezorientowały – przecież nie o to mi…
- W każdym bądź razie nie miałabym nic przeciwko temu! Bardzo bym chciała, żeby Aleksi się w końcu ustatkował i, żeby to wreszcie była ta właściwa, to znaczy się ty, dlatego życzę powodzenia i cieszę się, że nic ci nie jest! Niedługo złapią tego wariata i wszystko będzie dobrze! To nie zabieram więcej czasu, do zobaczenia na wizycie, pa!
- Do widzenia… - zakończyła z wahaniem, po czym wpatrzyła się w wyświetlacz komórki, który informował o zakończeniu połączenia – o czym ona bredziła…? – bąknęła do siebie.  
Szybko jednak "zebrała się do kupy” i wróciła do przewalania szafy w poszukiwaniu jakiegoś ładnego ciucha.
Dochodziła czwarta. Zniecierpliwiona przesiadywała w pokoju u rodziców i bezwiednie patrzyła na jakiś telewizyjny program. Ten się po chwili skończył i zaczęto nadawać wiadomości. No, w ich wypadku było oczywiste, że dzisiejszego dnia obejrzą chyba wszelkie, możliwe serwisy informacyjne. Jej wcale na tym nie zależało, ale rodzinie – jak najbardziej.
- O! Może coś o tym powiedzą? – Krystyna wyprostowała się w fotelu.
- Ja… muszę wyjść – bąknęła niepewnie.
- JEST! – Juha zawołał tak głośno, że aż podskoczyła w miejscu.
- Słuchajcie, ja… - próbowała dalej.
- Ten tłusty oszołom będzie gadał! – "nadawała” matka, mając na myśli Risto.
- Dostał po pysku, nie? – wtórował jej Matti.
- Ej! Ja muszę…! – starała się ich przekrzyczeć.
- Ale zarobił! Jaka szrama!
- No jak mu nożem przejechał, to czego chciałeś?
- EJ! – wrzasnęła, po czym wyciszyła głos.
- Co ty zrobiłaś?! Mówili przecież o tym! – oburzył się Juha.
- Gadam, a wy mnie wcale nie słuchacie! Muszę wyjść – wyjaśniła spokojniejszym tonem.
- To idź, broni ci kto? – "mamuśka” wzruszyła ramionami.
- Nie z pokoju… - przymknęła ze zniecierpliwienia oczy – na dwór.
- Ludzie kochani! Po co?! – obruszyła się – no, ale dobra! Matti, ubieraj się, to ją…
- Nie! – zawołała pośpiesznie – muszę iść SAMA!
- Gdzie niby? – Juha zmarszczył brwi.
- No… umówiłam się z Enni, że… że pójdziemy na zakupy, żeby się odstresować – uśmiechnęła się niewinnie. Nie lubiła ich okłamywać. W ręku, w którym trzymała komórkę, już czuła znajomą wibrację: aparat sygnalizował, że Aleksi jest już na dole.
- Też wymyśliła! A jak ten wariat was napadnie?! Matti…! – matka nie dawała za wygraną.
- Nie trzeba! Sama…!
- Nie ma mowy! Albo daj mi tu ten telefon, to do niej zadzwonię i zbesztam! – kobieta wystawiła doń dłoń.
- No co ty?! Zwariowałaś?! Chcę, do diabła, wyjść! Nie wolno mi?! – pisnęła podenerwowana. Aż się piekliła, by stamtąd wybiec i z prędkością światła pokonać schody, ale jej nie dawali! A jak sobie pomyśli, że nie zejdzie i odjedzie?! Na samą myśl o tym aż czuła na plecach nieprzyjemne ciarki.
- O nie! Tym bardziej do żadnego diabła na pewno nie pójdziesz! – ojciec pokręcił głową na boki.
- Ja wcale nie żartuję! – pisnęła poirytowana. Miała wrażenie, że ten się z niej nabija.
- Spokojnie! – wtrąciła Krystyna – przecież możesz wyjść, ale nie sama! Matti…!
- NIE! – warknęła przez zęby.
- To jak w końcu?! – brat poczuł się zdezorientowany.
- Krysa, daj jej wyjść. Może nic się jej nie stanie? – Juha najwyraźniej chciał się jakoś zrehabilitować za swoją lekceważącą postawę.
- Ani mi się śni! – prychnęła małżonka.
- Nosz, kurde! Chłopak Enni będzie z nami! Już mi puszczają sygnały, że mam zejść, a ciągle tu gniję! – warknęła, już zupełnie wyprowadzona z równowagi. Co, jak co, ale rodzinka potrafiła to robić w bardzo krótkim czasie.
- Dobrze już! To idź, ale zadzwoń, gdzie jesteś, jak cię długo nie będzie! – zawołał w końcu ojciec.
- Dzięki! – pisnęła ożywiona, po czym "wpakowała się” na niego i w wielkiej euforii ucałowała w policzek. Mężczyzna, choć tym uradowany, bardzo się też zaskoczył. Wyściskała go jeszcze i rzuciwszy "Cześć!” wypadła z pokoju, jak z procy.
- Juha, wkurzyłeś mnie! – żona założyła ręce na boki – dlaczego pozwoliłeś jej wyjść?! Jeszcze ja tu jestem!
- No co?! Skoro chciała? Ale widziałaś to? Już dawno się tak nie zachowywała! Trzeba jej częściej zezwalać na wypady z Enni! – pomacał się po policzku.
- O jeny, przecież ona ma 25 lat, co to znaczy "pozwolić”?! Zastanówcie się trochę nad tym, co mówicie! – Matti przewrócił oczami.
- Ale ciebie nie ściga jakiś stuknięty wariat! – przedrzeźniała go matka.
- Wystarczy "wariat”, w końcu "stuknięty” znaczy to samo! – parsknął zaczepnie, na co ta trzepnęła go przez ramię.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 8686 słów i 48944 znaków, zaktualizowała 28 paź 2016.

2 komentarze

 
  • beno1

    piszesz super, jedno z lepszych opowiadań jakie tu czytałam  :jupi:

    28 paź 2016

  • nutty25

    @beno1 jej, bardzo dziękuję :)

    28 paź 2016

  • ~~

    Świetne  :jupi:

    28 paź 2016