She's the only one for me cz. 2

Przepraszam za kaleczony angielski, wiem, że się miejscami przewija i chyba już nawet był :P

    - Siostrzyczko! – w drzwiach stanęła Kaari – starsza siostra dziewczyny. Tak, jak ona, była brunetką o zielono-brązowych oczach. Była jednak nieco wyższa i szczuplejsza od Tanji. Obie padły sobie w ramiona, po czym zamknęły w pokoju i długo rozmawiały. Kaari dla Tanji przerwała wakacje w Niemczech. Ojciec przebywał w Szwecji, ale też miał niebawem wrócić. Od zdarzenia minęły dwa tygodnie. Ekspertyza nie wykazała prawie niczego, więc nie można było dokładnie ustalić, czy to on był sprawcą przemocy wobec dziewczyny. Jedyną nadzieją pozostała analiza kodu DNA. Postanowili się jednak nie poddawać, chociaż policja wyraźnie miała taki zamiar… Bowiem od chwili, gdy była na komisariacie, kompletnie nic się nie wydarzyło! Prasa i portale internetowe donosiły o nowych koncertach „Fairy Tales”, a przecież powinien być już w mieście! Co więcej – w areszcie! Czyżby więc „stróże prawa” zignorowali jej donos? A może tak naprawdę nikt o nim nie wie? W końcu to jego ojciec… Co prawda, jako policjant osobiście powinien doprowadzić go przed sąd, w końcu ma rzekomo stać na straży złych występków, ale czy w dzisiejszym świecie wszystko nie jest możliwe i może się okazać, że po prostu takiej sprawy w ogóle nie było…? A jeśli tak jest lepiej? Przecież wcale tego nie chce… żadnego śledztwa, procesów, kpin, przeżywania tego od nowa… nie chce! Była apatyczna, mało jadła, nie wychodziła z domu. Rodzina wciąż bała się, że coś sobie zrobi. Nawet Kaari, która świetnie się z nią rozumiała, nie była w stanie jej pomóc. Dziewczyna nie mogła sobie darować, że była taka głupia i dała się zwieść jakiemuś ledwo znanemu facetowi. Teraz nienawidziła ich wszystkich. Nawet brata i ojca!
- Tanja, rozmawiałam z tatem przez telefon i doszliśmy do wniosku, że skoro policja niczego nie robi, to pójdziemy do prokuratury – powiedziała któregoś dnia pani Krystyna, siadając obok córki, która leżała na łóżku.
- Nie chcę... - mruknęła odwrócona tyłem. Cały czas ściskała w ręce pluszowego misia z dzieciństwa. Jakżeby teraz chciała na nowo wrócić do tamtych lat! Dzieci nie doświadczają tak wielu spraw i dzięki temu są szczęśliwe…
- Proszę cię... może oni się za to lepiej wezmą i może nawet… wytoczą mu sprawę? – matka nie dawała za wygraną, ale mogła się tego przecież spodziewać.
- I co z tego?! Myślisz, że wygramy?! Co mu niby udowodnię?! W świetle prawa, to zawsze baby są winne! – wrzasnęła, gwałtownie się odwracając.
- Może i tak, ale nie zawsze tak jest… Córciu, zrozum... on myśli, że mu wszystko wolno, bo ma jakiś zespolik! Trzeba mu utrzeć nosa, bo zrobi to innej dziewczynie!
- Gówno mnie obchodzą inne! Mam je gdzieś! Patrz, co się ze mną stało! Jestem wrakiem człowieka! Najlepiej byłoby zdechnąć! – łkała żałośnie.
- Nie mów tak! Mamy szansę! Prokurator na pewno stanie po naszej stronie i…
- Myślisz, że mi uwierzy?! Będzie tak, jak na policji! Ktoś, kto jest sławny, nigdy nie może dopuścić się czegoś takiego!  
- Nieprawda! Dobrze wiesz, że tak nie jest! Spróbujmy chociaż! – przekonywała rodzicielka.
- I co z tego?! Co mi z tego, się pytam?! Czy to mi pomoże zapomnieć to, co się stało?!
- Nie! Ale na pewno poczujesz się lepiej wiedząc, że... że kiśnie w pace! – po owych słowach wyraźnie się zamyśliła. Dla Krystyny był to widoczny sygnał, że być może wygra… – proszę cię, córeczko... Jeśli nie załatwimy tego tak, to zobaczysz, co zrobi ojciec, gdy wróci: złapie wiatrówkę i odstrzeli mu te brudne… zabije go! – kontynuowała łagodniejszym tonem – chcesz tego? Żeby go zamknęli przez taki kawał ścierwa? Wiesz, do czego jest zdolny, kiedy o was chodzi...
- Wiem... - przyznała bez wahania.
- Utrzemy nosa temu draniowi? – nachyliła się nad nią, uśmiechając z lekka. Nie odpowiedziała, ale ta wiedziała już, że pójdzie do prokuratury…

***

    Szły wąskim korytarzem pod wskazany pokój. Drzwi takie sobie, wokół mnóstwo szumu, toczyły się rozmowy… jakby cały świat tutaj był taki sam, jak ten na zewnątrz, jakby nie analizowano tutaj poważnych spraw… A może wcale tak nie było? Może dla tych wszystkich ludzi tutaj przestępstwa, to już taka rutyna, iż nie należy nawet rozczulać się nad ofiarami, czy rozmiarami szkód, wyrządzonych przez przestępców…? Tanja bardzo się denerwowała, nie miała ochoty znowu tego powtarzać… Kaari mocno ścisnęła ją za rękę. Zapukały.
- Proszę! – padły niechciane przez nią słowa. Do tego wypowiedziane przez mężczyznę, co zniechęciło ją jeszcze bardziej. Mimo to weszły do środka. Prokurator stał odwrócony tyłem, patrząc przez okno.
- Dzień dobry – rzuciła uprzejmie Krystyna.
- Dzień… o, to pani! – mężczyzna w końcu się odwrócił i wtedy okazało się, że to ten sam, którego opluła i skopała: brunet, wzrostem zbliżony do Perttu – to pani jest Tanja Venerinen? – nie odpowiedziała, tylko cofnęła się do tyłu. Miała ochotę stamtąd uciec! Skąd on wie?!
- Tak… to właśnie ona… - odparła nieco zmieszana Kaari – skąd pan…?
- Po spotkaniu na komisariacie spytałem o nią policjanta, który ją przesłuchiwał – wyjaśnił, mierząc ją jakimś dziwnym wzrokiem. Miała wrażenie, że jest w zmowie z tym „gliniarzem”, że nagadał mu bzdur, a ten teraz śmieje się z niej, jaka to z niej oszustka! Nie miał prawa o to pytać! To szczyt bezczelności – proszę się nie denerwować… - dodał uspokajająco, widząc jej minę – pytałem z dobrej woli… i jak śledztwo?
- Właśnie dlatego tu przychodzimy! Bo nic się nie dzieje! – wtrąciła oburzona Krystyna.
- Wie pani… z tym trzeba trochę zaczekać, nim się okaże, że naprawdę nie zostały podjęte żadne działania…
- Ten cham ciągle koncertuje, czy to nie jest wystarczający dowód na to, że mają gdzieś sytuację mojej siostry?! – uniosła się Kaari.
- Spokojnie… proszę usiąść – zaproponował, wskazując na krzesła. Obydwie kobiety usłuchały rady, z wyjątkiem Tanji, która wciąż stała, mierząc go nieufnym, nienawistnym spojrzeniem. Nadal nie mogła oprzeć się wrażeniu, że on po prostu gra!
- Tanja, usiądź – szepnęła matka.
- Nie chcę!
- Dobrze, to jej wybór – uspokoił mężczyzna – przyjmiemy donos, właściwie to czekałem, kiedy ta sprawa tu dotrze, ale aż do tej pory nic się nie wydarzyło… - kontynuował, patrząc w jakieś papiery – ale będziecie panie musiały złożyć zeznania…
- Zrobimy to – Krystyna pewnie skinęła głową.
- I ona też… przede wszystkim ona – mruknął patrząc na nią niepewnie. Odpowiedziała bliżej nieokreślonym grymasem. Ciężko było zgadnąć, czy się z tym zgadza, czy też żywi do niego bezgraniczną pogardę i żal, który ujawnił się już na komendzie? Sięgnął po słuchawkę i wycisnął jakiś numer. Rozmowa trwała chwilę. Wywnioskowała z niej, że chyba gawędzi z jakimś swoim „koleżką”, aż w końcu ponownie się ku nim zwrócił: - możecie panie wyjść? – dziewczyna natychmiast utkwiła wzrok w rodzinie, jej twarz przybrała przerażony wyraz – spokojnie, to tylko rutynowe przesłuchanie – rzucił na to. Łatwo mu mówić! To w ogóle możliwe, by zaznała spokoju, chociażby tylko na chwilę, skoro zaraz miała przeżywać to samo, co na komisariacie?! Jak ma się więc według niego czuć?! Towarzyszące jej matka i siostra poderwały się z krzeseł i wyraźnie ruszyły do drzwi.
- Gdzie idziecie?! Ja tu nie zostanę! – doskoczyła do nich, chwytając się kurczowo ramienia Kaari.
- Będziemy za drzwiami, w razie czego wejdziemy – próbowała ją uspokoić matka.
- Nie chcę tak!
- Tanja, musimy wyjść, przeszkadzałybyśmy – szepnęła siostra – skoro wytrzymałaś na policji, to i tutaj możesz...
- I na co mi to?! Co żeście mi zrobiły?! – pisnęła z wyrzutem. Prokurator jedynie je obserwował, przewracając oczami. Jeszcze nie miał do czynienia z taką „histeryczką”...
- Dobrze... jedna osoba może zostać – wtrącił po chwili. Kobiety spojrzały po sobie, po czym młodsza z nich ruszyła z Tanją ku biurku. Zasiadły na miejscach, Krystyna opuściła gabinet – zacznijmy od tego, że ja nazywam się Aleksi Kietala, a pani... Tanja Venerinen, dobrze zapamiętałem? – zaczął nieznajomy. Nie miała ochoty się odzywać, nie chciała.
- Tak – Kaari odparła za nią.
- Przepraszam, ale to ona powinna odpowiadać na pytania, w końcu to jej sprawa – mężczyzna zmierzył ją wymownym spojrzeniem. Dziewczyna od razu się speszyła i pokornie spuściła głowę. W Tanji natychmiast wzrosła nienawiść do jego osoby – to ile ma pani lat? – posłał jej pytające spojrzenie.
- 24 – wysyczała wściekle.
- Tak… pracuje pani gdzieś? Uczy się?
- Nie… studiuję…
- To chyba to samo, co nauka? – zaśmiał się, choć wcale jej to nie rozbawiło. Wręcz przeciwnie… Za to Kaari... parsknęła?! – no to… - odchrząknął zmieszany – jak do tego doszło? – zadał pytanie, którego tak bardzo nie chciała…
- Co? – mruknęła, udając, że nie wie o co chodzi.
- No… do tego aktu przemocy…
- A co pana to obchodzi?! – burknęła.
- Tanja, no wiesz?! – oburzyła się siostra. Mężczyzna westchnął, odłożył długopis i wsparł rękoma brodę, po czym popatrzył na nią.
- Przepraszam, że o to pytam – odparł ironicznie – ale skoro złożyła pani doniesienie na policji, to znaczy, że chce pani, żeby on zapłacił za to, co zrobił, a skoro tak, to musimy wszcząć śledztwo, w którym potrzebne są pani zeznania.
- Już powiedziałam wszystko! – warknęła.
- Bądź milsza... – wtrąciła towarzyszka.
- Przestań mi dyktować, co mam robić, sama wiem lepiej! Co?! Jesteś po jego stronie?! – wysyczała zjadliwie.
- Przepraszam! – zawołał prokurator – pozwoliłem jej tu zostać, bo się pani bała być tu sama, ale to nie znaczy, że macie tu rozwiązywać problemy rodzinne! To jest przesłuchanie, jakby pani zapomniała... i tak, zresztą, robię pani łaskę – wytłumaczył, niby to spokojnie, ale w jego tonie czuć było rozdrażnienie.
- Wcale o nią nie prosiłam! Mam was wszystkich gdzieś! – zerwała się z miejsca.
- Tanja, siadaj! – Kaari chwyciła ją za rękę – to ja może wyjdę? Chyba sprawiam problemy – popatrzyła na mężczyznę.
- Nie trzeba! To ja wyjdę! – warknęła, po czym wyszarpnęła rękę i skierowała się do drzwi.
- Niech się pani dobrze zastanowi, co chce zrobić – dobiegło ją, więc się zatrzymała – to pani szansa na to, by on odpowiedział za to, co pani zrobił. By nie wyrządził tego nikomu innemu. Skoro jest zdolny do czegoś takiego, to, kto wie? Może nawet do gorszych rzeczy? Jeśli uda nam się wsadzić go za kratki, to, to go utemperuje, inaczej… - wyjaśnił nieznajomy. Powoli odwróciła wzrok i posłała mu nienawistne spojrzenie, po czym wróciła na miejsce. Siostra odetchnęła z wyraźną ulgą, wolała się już jednak nie odzywać... – więc… powie mi pani, co się wtedy stało? – znowu posłał Tanji pytające spojrzenie.
- Byłam na koncercie… - spuściła głowę najniżej, jak się tylko dało.
- Koncercie?
- Tak… tym festynie z okazji zakończenia lata…
- Sprawca tam był?
- Tak… razem byliśmy…
- Razem? Jak mam to rozumieć?
- Byliśmy parą…
- Słucham?! – zawołał, aż obydwie podskoczyły na krzesłach.
- Coś nie tak? – zdziwiona uniosła wzrok, po czym przeniosła go na Kaari.
- Nie… tylko to komplikuje sprawę… - westchnął, odgarniając włosy.
- Pan mi nie wierzy, prawda? – uśmiechnęła się cynicznie – ale tak… kto mi uwierzy? – pokręciła głową.
- Tu nie jest ważne, czy wierzę, czy nie. Ja jestem tylko od udowadniania winy.
- Tak… pewnie gdybym była oskarżona o zabójstwo, zmiótłby mnie pan z powierzchni ziemi – zaśmiała się kpiąco.
- Dobrze pani wie, że tak i nie liczyłoby się, czy wierzę w pani niewinność, czy nie – spojrzał jej wymownie w oczy. Przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Poczuła, że ma do czynienia z bezlitosnym człowiekiem, który nie wie, co to czyjeś cierpienie. Jak można zostać prokuratorem, by stać się taką „bestią”?! I on śmie mówić, że broni sprawiedliwości?! Dla niego liczy się tylko prestiż, sława! Kolejna wygrana rozprawa! Nie ma miejsca na współczucie, czy litość! Zabija resztki człowieczeństwa, jakie tkwią w niesłusznie oskarżonych… - słyszy mnie pani? – jego słowa wyrwały ją z zamyślenia. Spojrzała na niego nieprzytomnie – pytałem, jak długo się znaliście.
- Od… od trzech miesięcy – mruknęła, po czym znowu spuściła głowę. Nie miała ochoty patrzeć w jego zimne, pozbawione uczuć, oczy!
- Czy wcześniej utrzymywaliście jakąś zażyłą więź?
- Nie rozumiem – zmrużyła oczy.
- No… może tak: czy przed tym wydarzeniem spaliście już ze sobą? – poczuła, że się czerwieni. To pytanie było zupełnie nie na miejscu, do tego od obcego jej mężczyzny… właśnie: mężczyzny!
- Nie… ma pan mnie za dziwkę?! – burknęła oburzona. Towarzyszka od razu posłała jej kuksańca.
- Ależ nie, to rutynowe pytanie, musiałem je zadać… jak pani sądzi? Czy to dlatego, że unikała pani zbliżeń dopuścił się tego czynu?
- No przepraszam, ale to żadne usprawiedliwienie! – wtrąciła poruszona Kaari – jak ktoś jest zboczony, to żadna różnica...!
- Proszę pani... - posłał jej wymowne spojrzenie. Natychmiast zamilkła – więc? Jak pani myśli? – zwrócił się ponownie do Tanji.
- Nie wiem… nie prowokowałam go… wtedy był pijany, a właśnie miał wyjeżdżać w trasę… może dlatego to zrobił…? – odparła z wahaniem.
- Tak… to ten muzyk, Perttu Ranielli… syn policjanta – mruczał, oglądając jakieś kartki – więc byliście parą, tak?
- Tak, już mówiłam – czuła, że powoli traci cierpliwość.
- Gdzie doszło do gwałtu?
- W jego autokarze…
- Byli jacyś świadkowie?
- Gdyby byli, to chyba, by mnie obronili, nie?! – prychnęła oburzona.
- Spokojnie! Myśli pani, że teraz ludzie są skorzy do pomocy? Może pani krzyczeć na środku ulicy, że panią okradają, a i tak nikt nie zareaguje! Takie czasy – wzruszył ramionami. Spojrzała na siostrę: ta pokiwała głową na znak, że się z nim zgadza. Wściekła się!
- Dobra! Byli jego koledzy z zespołu, ale kazał im wyjść! Dlatego zostaliśmy sami! Gdyby nie wyszli, to może to by się nie stało! Nie wiem! – odpysknęła nieprzyjemnie. Same tylko wspomnienia sprawiały, że do oczu zaczęły jej napływać łzy – chciałam się bronić, nie chciałam tego! Co pan myślisz?! Że nie chciałam, żeby mi pomogli, coś zrobili?! Mam gdzieś dzisiejsze czasy! Jak tak ma być, to ja wolę nie żyć! Nikomu... nie można ufać... nikomu! – rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Prokurator wysłuchał tego w zupełnym milczeniu, zresztą, wszelki komentarz był tu zbędny.
- Rozumiem, ale... - odezwał się po chwili.
- Co pan możesz o tym wiedzieć?! – zaatakowała – to tylko puste słowa! Nic pan nie wiesz o cierpieniu drugich! Jak to jest być po prostu człowiekiem! Jesteś wyszkolony na podstawie surowych przepisów, które każą ci widzieć w każdym potwora, który działa z premedytacją! Ofiara? Kto to dla ciebie?! Jakiś nieszczęśnik, który akurat miał pecha i dlatego albo go zabili, albo zgwałcili, jak mnie! – wykrzyczała zdenerwowana, po czym zerwała się z krzesła – nie chcę dłużej o tym rozmawiać! Rozumiesz?! Nie chcę! Bo to jest łatwe, tak?! Obnażać się przed kimś, kogo nie znam?! Z własną rodziną jest mi ciężko o tym mówić! Nic więcej ode mnie nie wyciągniesz, ty krwiopijco! – z  hukiem trzasnęła drzwiami. Przemilczał ów wywód, choć jego nerwy zostały mocno nadszarpnięte. Siostra „wygadanej” dziewczyny mierzyła go zakłopotanym wzrokiem.
- Może pani iść – wzruszył ramionami. Skinęła więc głową, pożegnała się i wyszła. Natychmiast rzucił długopisem o biurko – dlaczego ja się zawsze pakuję w takie trudne sprawy?! – jęknął, ponownie odgarniając włosy. Te opadły na wysokie czoło, które w owej chwili brzydko się marszczyło. Ciemnoniebieskie oczy spoglądały gdzieś przed siebie, rysując przed nim ponurą perspektywę przyszłości: nie będzie łatwo z nią współpracować… o ile w ogóle się da!
- Co się stało?! – matka przeraziła się na jej widok: płakała i była roztrzęsiona.
- Wkurzył mnie! Więcej z nim nie gadam! – pociągnęła nosem.
- Jak to?! Nie powiedziałaś mu wszystkiego? – dopytywała Krystyna.
- Oj, mówiła! Tyle, że nie na temat – Kaari pokręciła głową.
- Zamknij się! Byłaś po jego stronie! – ofuknęła ją.
- Tanja, uspokój się! – zawołała rodzicielka.
- To wy zostawcie mnie w spokoju! Sami sobie z nim rozmawiajcie! – wrzasnęła, skupiając na sobie wzrok ludzi, będących na korytarzu, i pobiegła przed siebie. Po drodze minęła jakąś „pulchną” kobietę, która po chwili zniknęła w gabinecie „bezczelnego” prokuratora.
- Kto tak wrzeszczy na korytarzu? Taka młoda babka z ciemnymi włosami? – mruknął na jej widok.
- Tak… znasz ją? – zdziwiła się.
- Próbowałem ją przesłuchać, ale nic z tego… uraz psychiczny! – pokręcił palcem obok głowy.

***

    Właśnie wybiegła z prokuratury, gdy wtem ujrzała znajomą twarz:
- Markko Ranielli, jak wiesz, ojciec Perttu – rzucił do niej, stojąc przy policyjnym radiowozie. Jak zwykle butny i pewny siebie…
- Czego pan chce? – spytała niepewnie.
- Żebyś zaraz wsiadła do tego samochodu, pojechała ze mną i wycofała te wszystkie fałszywe zeznania.
- Niczego nie wycofa! – krzyknęła, biegnąc za nią, Krystyna.
- Tak? Ona jeszcze niczego nie powiedziała... więc jak? – mężczyzna spojrzał na Tanję.
- Srak! Zostaw nas w spokoju, gnido! – oburzyła się Kaari.
- Nieładnie... – „wycyckał” – „Obraza stróża prawa”... - wypisał mandat – tym razem tylko kara grzywny – z szyderczym uśmiechem podał dziewczynie „kartkę”.
- To niesprawiedliwe! Pański syn poniżył moją córkę! – wtrąciła się matka.
- Wierzysz, babo, w bajki?! Sama dała dupy, a teraz odszkodowanie się jej marzy!
- Wypluj pan te słowa! – krzyknęła poruszona kobieta.
- Najpierw niech ona wyczyści konto mojego syna! Tak dobrze zapowiadająca się kariera, a takie... - zmierzył Tanję wzrokiem od góry do dołu - ...takie byle co robi z niego szmaciarza! – nie wytrzymała i znowu wybuchła płaczem.
- Zostaw nas pan w spokoju! – syknęła Krystyna, prędko odciągając ją stamtąd.
- Pamiętaj! Daję ci trzy dni, i albo wycofasz to gówno, albo całe Helsinki będą wytykać cię palcami! – zagroził, wsiadając do auta.
    Tej nocy nerwowo chodziła po pokoju – znowu miała ochotę skończyć ze sobą. Ta uparta natura jej szalonej rodzinki... zupełnie taka głupia i porywcza, jak ona! Co dobrego wyrządzą tym procesem?! Tyle, co i ona swoją znajomością z Perttu! Długo myślała nad tym, który ze sposobów na szybką śmierć będzie najlepszy. W końcu jednak zmęczona, zasnęła.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3488 słów i 19564 znaków.

3 komentarze

 
  • Ola201

    Trochę wkurza mnie jej zachowanie i wgl ????????????

    23 wrz 2016

  • nutty25

    @Ola201 chyba wszystkich wkurza :P

    23 wrz 2016

  • Nataliiia

    Kiedy next??

    15 wrz 2016

  • nutty25

    @Nataliiia już daję ;)

    15 wrz 2016

  • Beno1

    superasnie  :rotfl:  :bravo:

    15 wrz 2016

  • nutty25

    @Beno1 cieszę się, że się podoba ;)

    15 wrz 2016