She's the only one for me cz. 1

Witam ;) jestem tutaj nowa, piszę amatorsko do szuflady od 10 lat, ale postanowiłam się w końcu z kimś podzielić tym, co wymyślam. Ta historia powstała w 2007 roku, mogą być nieścisłości, błędy gramatyczne itd. ale wtedy dopiero zaczynałam zabawę z pisaniem (i dalej geniuszem nie jestem). Poza tym miałam fioła na punkcie Finlandii i dlatego też akcja dzieje się tam. Tło jest ogólnie ciężkie i mroczne (jak sądzę), jeśli się spodoba, to dodam więcej. Pozdrawiam.

***

    Od autora: z uwagi na to, że nie znam dokładnych metod działania takich instytucji, jak policja, sąd, czy prokuratura, przedstawione poniżej wydarzenia z pewnością mijają się z rzeczywistymi. W głównej mierze wzorowałam się na polskim sądzie, oraz prawie, gdyż nie znam tego fińskiego, więc nie należy się tym sugerować. Większość zdarzeń jest zamierzona, gdyż ma specjalnie wpływać na fabułę opowiadania.  

    Rozdział 1

    Ocierając z twarzy krew powoli poprawiła na sobie sukienkę. Opierała się, więc dostała. Rozejrzała się po pomieszczeniu: wszędzie walały się puszki po piwie, w tym butelka po wódce. Szybkim, mimowolnym ruchem głowy spojrzała na oprawcę. Właśnie spał w najlepsze, jak gdyby nigdy nic. Cicho pochlipując wyszła na zewnątrz, pośpiesznie zeskakując ze schodka. Natychmiast pobiegła przed siebie.
- Hej, co jest? – natknęła się na jednego z nich.
- Czemu płaczesz? – spytał drugi. Nic nie odpowiadając pchnęła ich, przepychając się między nimi, po czym uciekła jak najdalej stamtąd, by nie widzieć już tego miejsca… Drżącą ręką sięgnęła do torebki, którą porwała w dłoń tuż przed tym, nim wyszła. Wycisnęła numer do domu na uprzednio wyciągniętej komórce.
- Halo?! – głos matki wydawał się być podenerwowany, jakby coś przeczuwała…
- Powiedz Mattiemu, żeby po mnie przyszedł! Błagam! – wrzasnęła do słuchawki.
- Coś się stało?!
- Błagam! O nic nie pytaj! Po prostu przyślij Mattiego… jestem na miejscu… koncertu – głos załamał się. Rozłączyła się, po czym rozpłakała na dobre…

***

    To miał być najpiękniejszy dzień tegorocznego lata. Kolejny festiwal fińskiej muzyki, wieńczący rozpoczęcie tejże pory roku. Od tygodni się na niego szykowała, chociaż była już nie na jednym takim koncercie, ale wprost uwielbiała lato i z niecierpliwością czekała, kiedy to się wreszcie zacznie! Festyn był jakby tego wyznacznikiem. Miała na imię Tanja, studiowała. Nie miała chłopaka, ale wyraźnie interesował się nią Ivo – z tego samego wydziału, co ona, chociaż nie bardzo ją to ruszało. Miała iść z przyjaciółką, Enni, ale tej wypadło coś ważnego i w końcowym rezultacie nie mogła jej towarzyszyć. Poszła więc sama. Było ciepło jak na Helsinki, miała więc na sobie swoją ulubioną, zieloną sukienkę w różowe kwiatki. Z zadowoleniem dopchała się na miejsce, czyli pod scenę. Festiwal zaczął się na dobre. Na estradę wychodzili coraz to nowi wykonawcy i zespoły. Skakała, piszczała, muzycy dawali z siebie wszystko. Gdy kolejny band zakończył granie, nieco zawiedziona tą perspektywą, zwróciła uwagę na następny, który pojawił się na scenie: wokalistą okazał się być wysoki, przystojny mężczyzna o włosach koloru ciemny blond. Przez cały czas na nią zerkał – z wzajemnością, zresztą. Była średniego wzrostu brunetką o dużych, zielonych oczach, osadzonych w krągłej twarzy. Mogła też pochwalić się szczupłą, nawet zgrabną sylwetką, jaką „zdobiła” modnymi ubraniami. Całość składała się więc na ładną kobietę, mimo że mieszkanki Finlandii zwykle się do takich nie zaliczają. Być może dlatego, że nie była Finką „czystej krwi”. Miała bowiem polskie i niemieckie korzenie zarazem: matka była Polką, a ojciec Finem, którego z kolei rodzicielka była z pochodzenia Niemką. Gdy w Polsce pogorszyła się sytuacja, wyemigrowali stamtąd i na stałe osiedlili się w Suomi. Nagle silna, męska dłoń wciągnęła ją na scenę. Oszołomiona wpatrywała się w wokalistę. Ten podał jej mikrofon i kazał coś zanucić. Zmieszana, wybełkotała coś pod nosem, w końcu nie znała ani jednej piosenki tej kapeli. Nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Była po prostu pijana ze szczęścia! Gdy impreza się skończyła, zrezygnowana ruszyła przed siebie. Wtem zauważyła, że jeden z „bandów” rozdaje autografy. Przyśpieszyła więc kroku, mając nadzieję, że to ten, o którym myśli. Jej radość szybko się jednak ulotniła: nie, to nie byli oni…
- Lubisz „Fairy Tales”? – spytał, zachodząc ją od tyłu, jakiś nieznajomy. Gdy się odwróciła, zobaczyła wokalistę poszukiwanego przez siebie zespołu…
- Yyy… tak – odparła niepewnie, wlepiając wzrok w ogromne, piwne oczy. Serce od razu zabiło jej mocniej…
- Jak chcesz, poproszę resztę chłopaków, żeby dali ci autografy – uśmiechnął się – tak w ogóle, to Perttu jestem – wyciągnął do niej dłoń – byłaś świetna na scenie – dodał z jeszcze słodszym uśmieszkiem.
- Akurat… Tanja – odwzajemniła uścisk. Chłopak poprowadził ją w kierunku zespołu. Po chwili serdecznie się przywitali. Poznała resztę składu, którego wcześniej w ogóle nie widziała na oczy, a którego ponoć słuchała i którego muzyka się jej podobała… Później Perttu odprowadził ją kawałek, opowiadając o sobie. Dowiedziała się, że on i jego „Fairy Tales” są „młodym” zespołem, który chce zrobić międzynarodową karierę, jak ich sławni „koledzy” z branży. Jak na razie całkiem nieźle radzili sobie w kraju. Cała Suomi nuciła ich kawałek „You’re my heart”. Może go tam słyszała, ale nie miała pojęcia, że to właśnie oni! W całym tym „sławnym” przedsięwzięciu pomagał ojciec lidera grupy. Przez całą, krótką, co prawda, drogę, Tanja wpatrywała się w nowego znajomego, jak w obrazek. Strasznie się jej podobał! Był taki „męski” z lekko opadającymi na ramiona włosami i delikatnym zarostem… Wokalista zostawił jej swoją wizytówkę, gdyby chciała się czegoś więcej dowiedzieć, no i zaprosił na mini koncert, który mieli dać w jednej z helsińskich „knajp”. Tydzień później już na nim była. Tak zaczęło się między nią, a Perttu coś rodzić. Dzięki niemu bywała na różnych imprezach. Zdołała nawet poznać wielu sławnych muzyków. Wszystko wydawało się być bajką. Doskonale pamiętała dzień, w którym chłopak odprowadził ją pod dom, po dyskotece, i na pożegnanie czule pocałował. Wszystko wokół zawirowało! A może to się działo tylko w jej głowie? Wtuliła się w niego, z trudem powstrzymując łzy. Niebawem „Bajki” miały wyjechać na promocję drugiego albumu w ich dotychczasowej karierze. Pierwszy odbił się bez echa, więc z tym musiało być inaczej! Tego dnia jak zwykle udała się na kolejny festiwal, tym razem z okazji zakończenia lata. Właśnie dziś skończyła 24 lata, więc perspektywa spędzenia wieczoru z ukochanym wydawała się jej jeszcze ciekawsza! Znała się z nim niecałe trzy miesiące, a zdawało się jej, że całe życie! Gdy koncert skończył się, chłopak zaprosił ją do zwiedzenia nowego autokaru, którym miał wyruszyć z kolegami w trasę.
- Ładnie tu… - zachwycała się, oglądając „własność” chłopaka. Nagle reszta zespołu wyskoczyła, jak z procy, z butelką wódki w ręku.
- Trzeba oblać miłość w naszym bandzie! – oznajmili. Tanja nie była ucieszona taką perspektywą, matka nie pozwalała jej pić w towarzystwie samych mężczyzn – z wiadomych przyczyn. Zresztą, nie znała dobrze tych ludzi i nie lubiła alkoholu. Zawahała się więc, robiąc krok w tył.
- Spokojnie, kotku, nic ci przecież nie będzie. Ja tu jestem – uśmiechnął się Perttu. Pod wpływem takowego gestu po prostu się „rozpływała”, więc… została. Po godzinie większość była już „schlana”, w tym wokalista. Tanja, która wypiła bardzo niewiele, by w razie czego być przytomną, zaczęła się nieco niepokoić.
- Muszę już iść – rzuciła nieśmiało.
- Kotek… jutro wyjeżdżamy, tak chcesz się pożegnać? – wybełkotał Perttu.
- No jasne, że nie… - nieśmiałym ruchem cmoknęła go w policzek.
- Jazda stąd, niedorobieńcy! – wrzasnął na towarzyszy.
- Dobra, dobra… - bąknęli, z ledwością się podnosząc.
- Chciałem, żeby wyszli, bo chcę pobyć z tobą chwilę sam – wymamrotał lider grupy, na co dziewczyna wyraźnie się zmieszała – chciałem, żebyś… chciałbym, żebyś mi obiecała, że będziesz na mnie czekać i będzie dalej tak, jak jest teraz. Zależy mi na tobie i chciałbym to kontynuować – wyjaśnił.
- No jasne… mnie też na tobie zależy – uśmiechnęła się.
- Cieszę się – odparł, po czym zbliżywszy się, zaczął ją całować. Nie bardzo jej to odpowiadało, gdyż śmierdziało od niego alkoholem na pół kilometra! Do tego położył rękę na jej udzie.
- Przestań – odsunęła się, odpychając jego dłoń.
- Czemu? Boisz się mnie?
- Nie… ufam ci, ale…
- To o co chodzi? – znowu obłapił ją w pasie.
- O to, że muszę już iść!
- Pożegnajmy się jakoś – nie słuchał, zaczął ją całować po szyi.
- Jeśli myślisz, że tak się będę z tobą żegnać, to jesteś w błędzie! – podenerwowała się.
- Kochanie, no co ty… nigdy nie miałem takiej dziewczyny, jak ty, jesteś taka piękna… - zaczął błądzić rękoma po jej plecach, później udach.
- Jedzie od ciebie… proszę, zostaw mnie! – wściekła, w końcu go odepchnęła.
- Co jest?! Brzydzisz się mnie?! – odparł, wyraźnie zdenerwowany.
- Nie! Tylko jesteś pijany! Nie wiesz, co robisz! Nie znamy się na tyle, żebym ci się miała pchać do łóżka! A przynajmniej nie w taki sposób! – rzuciła, wstając, po czym ruszyła do wyjścia. Perttu, mimo że zamroczony, błyskawicznie zerwał się z miejsca i pchnąwszy ją do tyłu, chwiejnym krokiem dotarł do mechanizmu pojazdu, blokując drzwi – co ty robisz?! – wrzasnęła przerażona, prędko zbierając się z twardego siedzenia.
- Może ty mnie nie kochasz, ale ja ciebie tak i dlatego chcę zachować piękne wspomnienia na wypadek, gdybym rozwalił się o jakieś skały tym gratem! – znowu złapał ją w objęcia.
- Walnęło ci! Jesteś psychiczny! – krzyknęła przerażona – puszczaj mnie!
- Kocham cię! – zaczął ją na siłę całować. Choć się wyrywała, nie mogła sobie dać rady. Był postawnym mężczyzną o silnym uścisku. Powalił ją na sofę, znajdującą się w pojeździe, i zaczął całować po szyi, obmacywać. To było obrzydliwe… Co najgorsze, przygniótł ją tak mocno, że nie mogła się ruszyć, by chociaż kopnąć go w „czuły punkt”.
- Puszczaj mnie, gorzelnio! – wrzasnęła, przyłożywszy mu ręką w twarz.
- Tak się nie umawialiśmy! – krzyknął, po czym oddał jej z całą siłą, jaką tylko miał. Jej warga od razu pękła, zalewając się krwią. Wybuchła płaczem, znowu błagając i krzycząc. Nie słyszał…

***

    Właśnie siedziała z pochyloną głową, zatykając rękoma podarte ubranie.
- Takiego chama tylko wykastrować! Zabić! Mój Boże! – lamentowała matka dziewczyny, Krystyna, chodząc w kółko po pokoju. Tanja wybuchła histerycznym płaczem, po czym zerwała się z miejsca z zamiarem ucieczki do łazienki – nie! – zatrzymała ją rodzicielka, najwyraźniej odczytując jej myśli – nie zmywaj z siebie winy tego… tego… psa! – syknęła, mocno ją do siebie przytuliwszy. Po godzinie były już na komisariacie. Matti, jej brat, w zastępstwie matki krążył po poczekalni.
- Urwę chamowi jaja! Zabiję! – mruczał pod nosem.
- Ja nie chcę… nie chcę… - powtarzała w kółko roztrzęsiona dziewczyna.
- Dziecko, musisz na niego donieść – przekonywała matka.
- On ma pieniądze… nie wygram z nim! Sama jestem sobie winna! Nie musiałam…
- Nawet tak nie mów! – obruszyła się Krystyna. Wtem drzwi jednego z pokoi otworzyły się i zawołał ich policjant. Kolejne godziny były dla niej istnym koszmarem. Te wszystkie pytania, przesłuchania, a ona do tego nie chciała wyjawić, kto jest sprawcą. „Stróże prawa” wiedzieli już wszystko, tylko tego jednego nie… Postawny, rosły mężczyzna właśnie przeszywał ją wzrokiem. Wiedziała, że chce usłyszeć odpowiedź, jednak z jego wyrazu twarzy wnioskowała, że jej nie wierzy: zapewne sama tego chciała. Prowokowała, aż w końcu doszło do tego, czego nie chciała, więc sama jest sobie winna! Po co więc zawraca mu teraz głowę?
- Więc zna pani sprawcę, czy nie? – wymruczał pod nosem. Zamilkła, te słowa nie mogły jej przejść przez gardło. Za bardzo się bała, on jest przecież sławny, ma pieniądze, co niby wskóra?! Tak, on ma rację: to jej wina, bo poszła na ten „idiotyczny” koncert i tam go poznała – doczekam się odpowiedzi, czy nie…? – czemu zawsze szukała czegoś lepszego?! Czekała, aż znajdzie się jakiś książę z bajki, który powali ją z nóg, że to będzie coś niesamowitego… Nagle, w jednej chwili się zakocha, będzie wiedziała, że to ten… i tak przecież było! Ale niestety, tylko do czasu… A może jednak nie? Może tak naprawdę nigdy nie był dla niej? Przecież jest zwyczajnym bydlakiem, sama się o tym przekonała w wyjątkowo okrutny sposób – no to jak?! – przesłuchujący zaczynał się już wyraźnie denerwować – słuchaj pani: ja nie mam zamiaru spędzić tu całej nocy! Skoro przyszła pani złożyć zeznanie, to powiedz, co i jak, bo i tak niczego nie jesteśmy w stanie zrobić, dopóki nie będziemy wiedzieć, na czym stoimy! Znasz sprawcę?! – skończył z uprzejmościami. Jego twarz wciąż wyrażała tę bezczelną dezaprobatę i znudzenie. Czuła się, jakby była jakimś przestępcą, którego właśnie przesłuchują w sprawie morderstwa. I istotnie: wiedziała, że ona tu zawiniła!
- Tanja, powiedz wreszcie! Nie możesz tak tego ciągnąć! – nagle do pokoju, w którym była przesłuchiwana, wpadła jej matka. Mężczyzna od razu sposępniał.
- Ale proszę stąd wyjść, to nie targowisko! – zawołał oburzony. Do środka natychmiast wtargnął jakiś młody „glina” i zaczął odciągać stamtąd kobietę.
- Powiedz, że to ten muzyk! – krzyczała, mimo to, do córki.
- Jaki muzyk?! – burknął ten, który ją przesłuchiwał, wbijając weń pełen ciekawości wzrok – któryś z tego festynu?
- Tak! – wrzasnęła w końcu. Miała tego dość, teraz wszystko było jej jedno – to Perttu Ranielli!
- CO?! Odszczekaj to! – syknął, podrywając się z miejsca. Wystraszyła się jeszcze bardziej, głos uwiązł jej w gardle, nie była w stanie nic odpowiedzieć – do diabła… - wymruczał do siebie – to znaczy… jesteś pewna?!
- T… tak… - wykrztusiła, mierząc go przerażonym wzrokiem.
- Tam było tylu ludzi… skąd możesz wiedzieć, że to akurat on?! – policjant był coraz bardziej zdenerwowany, jego rysy bardzo zaczęły jej kogoś przypominać… Perttu, który wyglądał tak samo jeszcze parę godzin wcześniej… No tak! To przecież… jego ojciec! Tak, jego „stary jest gliną”! Mówił jej przecież! Straciła nad sobą panowanie. Zerwała się z krzesła i wybiegła z tego strasznego gabinetu – gabinetu tortur!
- Matko, córcia, co ci?! – zawołała zdenerwowana Krystyna, lecz ta jej nie słuchała. Wyrwała ramię, za które ta ją złapała, i rzuciła się do ucieczki przez długi korytarz. Byleby tylko do wyjścia! Biegła na oślep, gdyż i tak nie widziała niczego przed sobą, bo cały otaczający ją świat przesłaniały jej łzy. Czuła się teraz taka upokorzona, jak najzwyklejsza szmata do podłogi. Coś, co powinno się wyrzucić, bo jest bezużyteczne! Nagle napotkała opór z czyjejś strony – wpadła na osobę, która właśnie wchodziła do budynku.
- Co się stało?! Dobrze się pani czuje? – to był głos mężczyzny. Na sam jego dźwięk przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Nie chciała mieć teraz nic wspólnego z żadnym z nich! Podniosła na niego pełen nienawiści wzrok i… splunęła mu w twarz. Zaskoczony taką reakcją zwolnił ścisk, gdyż tuż po zderzeniu odruchowo chwycił ją za ramiona.
- Niech jej pan nie puszcza! – wrzasnął nadbiegający Matti. Widząc go, kopnęła nieznajomego w kostkę i natychmiast uciekła – Tanja! – krzyknął zań bezradnie.
- Przykro mi, robiłem, co mogłem! – jęknął poszkodowany, natychmiast chwytając się za nogę.
- Przepraszam za nią… wiele dzisiaj przeszła! – odparł na to, właśnie go mijając. Tuż za nim biegła roztrzęsiona matka.
- Łap ją! – wrzeszczała na cały budynek. Zdezorientowani ludzie śledzili całe zamieszanie. Na korytarz wybiegł ojciec Perttu – ten, który ją przesłuchiwał.
- Gdzie ona jest?! – wysapał, rozglądając się na boki.
- Kto? Taka młoda dziewczyna ze śladami pobicia? – spytał „potrącony”.
- A co?! Widział ją pan?!
- Właśnie wybiegła na zewnątrz. Była podejrzana, przesłuchiwana?
- Nie… przyszła donieść na mojego syna! – wysyczał, po czym zawrócił z zamiarem odejścia do siebie.
- Za co? – zaciekawił się mężczyzna.

***

    Gdy wpadła do domu, od razu znalazła się w łazience. W tej chwili była to jedyna rzecz, o jakiej marzyła, gdyż nie mogła znieść tego „brudu” ani minuty dłużej! W ten sposób, jakby wciąż czuła na sobie ten ohydny dotyk. Coś wewnątrz mówiło jej, że tylko woda jest w stanie go z niej zmyć. Ale co ze wspomnieniami? Jak je wykorzenić? Jak zapomnieć ten straszny wyraz twarzy i towarzyszący mu ból?
- Jezu… dziecko, tak nie można – „jęczała” pod drzwiami Krystyna. Tanja, zdzierając ze siebie ubranie, chwyciła do ręki mydło, po czym zaczęła się nim trzeć, lejąc na siebie całe „potoki” wody. Pomimo przekonania, iż coś jej to pomoże, narastało weń obrzydzenie do własnego ciała, ilekroć dotykała go śliską, spienioną kostką. Nagle jej wzrok utkwił na zestawie do golenia brata. Powolnym ruchem uniosła się z klęczek, po czym podeszła do półki z przyborami. Jest tam żyletka…? Drżącymi rękoma zaczęła przeszukiwać akcesoria. Nie ma! Ale maszynka ma niewielkie nożyki… są w stanie zrobić nacięcie? Jak głębokie? Czy wystarczające, by opuścić „ten” świat? Nagle drzwi otworzyły się z rozmachem. Do pomieszczenia wpadł Matti.
- Co ty robisz, dziewczyno?! – wrzasnął na widok siostry z „narzędziem” w ręku.
- Tanja! – Krystyna prawie zemdlała. Chłopak złapał siostrę i chociaż się opierała i wyrywała, wyniósł z łazienki do jej pokoju. Tam, po chwili, matka troskliwie się nią zajęła: pomogła się przebrać, uczesać i ułożyć do łóżka, choć dziewczyna wiedziała, że tej nocy nie zmruży oka. Nafaszerowali ją tabletkami na uspokojenie, pochowali wszystkie noże, inne lekarstwa, które mogłaby zażyć, a także żyletki. Szczelnie pozamykali okna i odcięli dopływ gazu. W tej chwili szczerze ich za to nienawidziła… Krystyna spędziła z nią całą noc. Z rana zaczęła ją przekonywać, że powinny iść do szpitala. Wszak, obdukcja, ale i należało sprawdzić, czy nic jej nie zagraża pod względem fizycznym. Tanja, choć z wieloma oporami, w końcu się zgodziła. Przekonały ją słowa matki, że powinien za to zapłacić. I znowu ten sam koszmar, potem komisariat i twarz tego człowieka – ojca sprawcy. Wyniki analiz miały być za kilka dni. Perttu już nie było w Helsinkach, wyjechał zaraz z samego rana po tym, jak to się stało…

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3549 słów i 19841 znaków.

3 komentarze

 
  • Beno1

    nie wiem czemu pisałaś do szuflady, przecież to jest świetne, super się czyta, szybciutko dawaj kolejną część  :bravo:

    14 wrz 2016

  • nutty25

    @Beno1 dziękuję bardzo :)

    14 wrz 2016

  • Freya

    Wzorowanie się na polskim sądzie i prawie - powinno przypominać skrzyżowanie komedii z tragedią :D  :whip: Wiem, że to trudne, ale "naszym" jakoś to się udaje :devil: Jeśli chodzi o opko, łabuła nieco klasyczna (co nie znaczy, że ujowa), niezły styl. Pozdrawiam ;) Ps. Wychodzi, że robisz jakieś zmiany - wszystko kierwa widzę! hue hue

    14 wrz 2016

  • nutty25

    @Freya tak, opowiadanie przeszło kilka gruntownych zmian, bystre oko ;) pozrawiam również :)

    14 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!:D

    14 wrz 2016