Ostra gra - rozdział 13

Kiedy wróciłam do domu, weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kolację. Jednak na stole zobaczyłam talerz z kanapkami, a za nim mamę, uśmiechającą się do mnie.
– Kolacja dla ciebie – powiedziała.
– Dziękuję.
Bardzo się cieszyłam, kiedy to usłyszałam, ponieważ mama już tak dawno dla mnie nie robiła kolacji, że ciepło w moim sercu było naprawdę nie do opisania. Usiadłam do stołu i zauważyłam, że moja mama w ogóle się nie ruszyła i przyglądała mi się.
– Gdzie byłaś? – spytała o coś, czego się obawiałam.
– Zaraz po szkole poszłam do Iris, a potem...
No i teraz pojawia się pytanie, czy powinnam mamie powiedzieć o Kastielu, czy ją okłamać? Z jednej strony byłoby to rozsądne, jednak z drugiej – skoro mam odzyskać mamy zaufanie, to nie mogę jej okłamywać.

– Potem byłam u Kastiela – dokończyłam w końcu, decydując się powiedzieć prawdę.
– Kastiela? – Nie powiem, w jej głosie było słychać nie tylko ciekawość, ale również i dziwne napięcie. – Alice...
– Chodzimy do tej samej klasy i jesteśmy razem w zespole. Mieszka najbliżej mnie, więc musiałam z nim porozmawiać chwilę na temat piosenek. – No i skłamałam. Ale nie mogłam mamie powiedzieć prawdy, a jestem pewna, że spytałaby o czym z nim rozmawiałam. Może i to nie jej sprawa, ale... jest moją mamą, więc nie mogę tak ordynarnie jej odpowiadać.
Przytaknęłam głową w geście, że rozumie, ale ja wiedziałam, że mimo wszystko się martwi. Przez chwilę wpadł mi do głowy pomysł, żeby powiedzieć jej, że jest to chłopak z naprzeciwka i jeśli chce, to mogę go zaprosić kiedyś do nas. Jednak tylko gdy dokończyłam myśl w głowie, odrzuciłam ją od siebie. Jeśli poznaliby Kastiela, byliby przeciwni mojej znajomości z nim. Może nawet kazaliby mi odejść z zespołu?
Po kolacji poszłam do łazienki, żeby się umyć, a następnie weszłam pod pierzynę i zaczęłam myśleć, co będę robiła jutro.

* * *

Wstałam po trzynastej i pierwsze co zrobiłam, to sprawdziłam telefon. Okazało się, że dostałam SMS-a od Iris.

„Hej, Alice! Wczoraj cię z nami nie było, ale dzisiaj znowu postanowiliśmy wybrać się na miasto. W sumie nie wiemy, gdzie dokładnie, ale ważne, że się spotkamy. Może pójdziemy na karaoke i tym razem uda Ci się zaśpiewać :D Napisz, co o tym sądzisz!”

Spojrzałam na godzinę wysłania wiadomości. Kila minut po dziesiątej, czyli trzy godziny temu. Złapałam się za głowę. Jak można wstawać tak wcześnie w soboty?! Moja znajoma jest porannym ptaszkiem.
Nie zastanawiając się długo, odpisałam:

„Bardzo chętnie się z Wami wybiorę na miasto :D karaoke? Jasne! Napisz, o której godzinie i gdzie się spotykamy. Do zobaczenia!”

Odłożyłam telefon na białą półkę i podniosłam się do pół-siadu, zdejmując z siebie kołdrę. Następnie rozejrzałam się po pokoju i będąc pewna, że na miasto wyskoczymy pod wieczór, postanowiłam dokończyć rozpakowywać pudła. I tak nie mam nic lepszego do roboty, a kiedyś trzeba się tym zająć.
Narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół zrobić sobie kawę. Nie piłam jej dopóki nie zaczęłam spędzać nocy wśród swoich znajomych, gdzie następnego dnia szłam do szkoły – wtedy nie wyobrażałam sobie życia bez dużego kubka czarnej kawy.
Po wypiciu jej i zjedzeniu śniadania, poszłam do pokoju, aby zająć się pudłami.

* * *

Umówiłam się z Iris i pozostałymi przed lokalem na godzinę dziewiętnastą, bo piętnaście minut później zaczynało się karaoke. Kiedy przyszli przywitałam się z nimi buziakiem w policzek. Trochę niepewnie się czułam, gdy robiłam to z Natanielem, ale dziwnie bym się czuła, gdyby tylko jego nie powitała buziakiem w policzek, tylko zwykłym „cześć”.
Weszliśmy do środka i zamówiliśmy sobie wodę.
Kiedy chłopcy poszli do toalety, Iris przysunęła się do mnie.
– Co robiłaś wczoraj po wyjściu ode mnie? – spytała.
Spojrzałam na nią, mrużąc delikatnie oczy.
Czyżby wiedziała, że byłam u Kastiela? Ciekawe skąd – chyba mnie nie śledziła.
– A dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami.
– Nadal uważam, że podobasz się Kastielowi, dlatego tak się wobec ciebie zachowuje – powiedziała, a ja prawie zakrztusiłam się wodą. – Mieszkacie naprzeciwko siebie, więc mógł na ciebie czekać... albo wtargnąć do twojego domu.
Mhm, to raczej ja wtargnęłam do jego domu.
– Nie, nic takiego się nie wydarzyło. – W zasadzie powiedziałam jej prawdę.
– Całe szczęście – odetchnęła z ulgą i odsunęła się na poprzednie miejsce.
Rozejrzałam się po lokalu i kiedy doszłam do drzwi wejściowych, zauważyłam Kastiela, który wchodził ze swoją gitarą. O wilku mowa – pomyślałam, a po chwili przypomniałam sobie, że jest z nami również Nataniel.
Spojrzałam na Iris i zobaczyłam, że ona też go zauważyła.
– Co on tu robi? – spytałam, choć po chwili wydało mi się to głupie, bo mógł tu przyjść tak po prostu jak my.
– Czasem w weekendy gra na gitarze – odpowiedziała, nie przejmując się jego obecnością. – Nie zrobi nic Natanielowi. – Czyta w moich myślach? Z tego wyjdzie przyjaźń... – Kiedy ostatnio dał mu twarz, dostał od szefa lokalu ostrzeżenie, że jeśli jeszcze raz zrobi coś podobnego, to już tu nie zagra.
Nie wiem, skąd Iris to wiedziała, ale ważne było dla mnie, że nie zostaniemy już wyproszeni.
Przyszli chłopcy i zaczęliśmy rozmawiać. Szczerze chciałam iść coś zaśpiewać, ale nie chciałam iść na pierwszy ogień. Poza tym widząc, jak Kastiel oddaje całego siebie, grając na gitarze, nie mogłam oderwać od niego wzroku.
– Przyniósł ci, Natanielu, usprawiedliwienie Kastiel? – spytała, gdy na scenie zrobili sobie przerwę.
– Nie – odpowiedział, dopijaąc wodę. – I wcale się nie spodziewałem, że je przyniesie.
Ciekawe, czy będzie miał z tego powodu jakieś poważniejsze problemy...
Przysłuchując się dalszej rozmowie, dostałam SMS-a. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni, myśląc, że może to być mama, bo nie powiedziałam, kiedy wrócę. Jednak zdziwiłam się, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer.

„Cześć, Alice. Masz ochotę spotkać się ze starym znajomym?” – brzmiała wiadomość.

Kończąc ją czytać, poczułam strach, bo jedynymi znajomymi, jakich miałam... są ci z poprzedniego miejsca zamieszkania.
Rozejrzałam się po lokalu, chcąc wybadać, czy jest tu któraś z tych osób, ale nikogo nie widziałam. Przełknęłam nerwowo ślinę, widząc, że na dworze jest już ciemno.
– Coś się stało? – spytał Kentin, który do tej pory mało się odzywał.
Pokręciłam przecząco głową.
– Nie, moja mama... – zaczęłam gorączkowo myśleć, co mogę powiedzieć. – Moja mama chce, żebym wróciła do domu, bo chce ze mną porozmawiać.
– Tak szybko? – Do rozmowy włączyła się Iris. – Szkoda.
Przytaknęłam głową.
– Będę się zbierać – powiedziałam, wstając z krzesła i zakładając płaszcz. – Do zobaczenia w szkole.
Będąc przy drzwiach, jeszcze raz rozejrzałam się po lokalu, żeby mieć pewność, że nie ma tu nikogo z mojej poprzedniej paczki. Po raz kolejny nikogo nie widząc, wyszłam.
W drodze do domu czułam strach, bo wiedziałam, że jeśli by chcieli, znaleźliby mnie. Wyjechałam po wypadku, nic im nie mówiąc i mogą mieć do mnie o to pretensje.
Przechodząc obok ciemnego zaułka, zatrzymała się na chwilę, bo poczułam, że ktoś za mną idzie. Niepewnie i powoli odwróciłam głowę, ale nikogo nie zauważyłam. Wypuściłam powietrze z ulgą i ponownie chciałam ruszyć, gdy przede mną pojawiła się ubrana na czarno postać. Głos ugrzązł mi w gardle; nie mogła wydać z siebie żadnego głosu. Dopiero kiedy postać zdjęła kaptur, rozpoznałam w niej Xaviera.
– Cześć, Alice – powiedział, podchodząc bliżej. Był wyższy ode mnie o głowę i sporo szerszy w barkach, więc nawet gdybym chciała teraz go wyminąć, nie miałabym szans. – Długo się nie widzieliśmy.
Stałam jak słup soli, nie wierząc, że to właśnie on mnie znalazł. Tym bardziej, że pół roku przed moją przeprowadzką odszedł z naszej paczki, nie podając powodu, choć ja go dobrze znałam.
W moich oczach zebrały się łzy, kiedy wszystko sobie przypomniałam.
– Nie płacz – powiedział beznamiętnie. – Nic ci to nie da. Przyjechałem dokończyć to, co zacząłem.
I zaczął się do mnie zbliżać, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak tylko odzyskać głos i zacząć krzyczeć. Po moich policzkach łzy już leciały ciurkiem. Kiedy Xavier popchnął mnie w głąb zaułka, wydałam z siebie jęk i dopiero wtedy zaczęłam mu się wyrywać.
– Zostaw – powiedziałam słabo przez łzy.
Zacisnęłam nogi, gdy jego ręka schodziła z brzucha coraz niżej.
– Proszę...
– Nie dociera do ciebie, że nie chce. – Usłyszałam ostry głos Kastiela. Odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że stoi tak, jakby zaraz miał walczyć.
Xavier, mimo że był naprawdę postawny, przy Czerwonowłosym wymiękał.
– Znowu się spotykamy – odezwał się, poluźniają uścisk na moim nadgarstku.
– Jak widać. – Nadal utrzymywał ostry ton głosu. – Teraz ją puść.
Znowu się spotykają?
Rozszerzyłam oczy, bo nagle mnie olśniło.
Już wiedziałam, skąd znam Czerwonowłosego... a przynajmniej tak mi się wydawało.

LiyettaLecrie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1706 słów i 9511 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Misiaa14

    cudowne ♡♡♡

    20 mar 2016

  • Użytkownik eM

    Z każdą częścią jest coraz lepiej :) czekam na kolejne bo ciekawość rośnie :)

    20 mar 2016

  • Użytkownik niejestempiekna

    Swietne, kiedy kolejna? <3

    20 mar 2016

  • Użytkownik LiyettaLecrie

    @niejestempiekna Dziękuję ;) nie wiem.

    20 mar 2016

  • Użytkownik Dream

    Musiałaś kończyć w takim momencie? :nunu: Teraz ciekowość mnie będzie zżerać :D Czekam na kolejną  z niecierpliwością ;)

    20 mar 2016