Iluzja – rozdział 7

Iluzja – rozdział 7Harvey miał rację. To naprawdę było wspaniałe uczucie.
Cieszyłam się, że zawczasu pomyślał, wziął dla mnie dodatkowy kask i namówił na jazdę. Trochę się bałam, to jasne, ale szybko przestałam. Jak powiedział, nie jechał szybko. Cholernie mi się podobało, jak przemykały obok mnie budynki i ludzie, drzewa zmieniały się w czerwono–żółte plamy. Wiatr był wyjątkowo ciepły. Choć niezręcznie było mi złapać Harveya w pasie, był to jedyny sposób, by nie spaść z motoru – motocykla – więc wyłączyłam myślenie i po prostu to zrobiłam.
Gdy zatrzymał się przed kawiarnią na rynku, momentalnie odechciało mi się wchodzić do środka. Chciałam dalej jechać.
– To było cudowne – przyznałam, schodząc z pomocą Harveya na kostkę brukową. Odrobinę drżały mi nogi.
– Cieszę się, że ci się podobało. Trochę się bałem, że będziesz wolała iść na pieszo – uśmiechnął się lekko.
– Wyglądam na strachliwą?
– Przeciwnie. Ale już się nauczyłem, że pozory mylą. To była dość bolesna nauka. – Spojrzał na logo kawiarni przymrużonymi oczami, a ja przez chwilę podziwiałam jego profil skąpany w popołudniowym jesiennym słońcu. Miał bardzo ładny odcień skóry, pokryty delikatną opalenizną. – Odruchowo przyjechałem tu. Pasuje ci to miejsce?
– Nigdy tu nie byłam – przyznałam, wyrwana z zamyślenia.  
– W mojej skromnej opinii… jest tu nawet przyjemniej niż w twojej pracy. – Przepuścił mnie przed sobą w drzwiach.
Zastanawiałam się, do czego pije. Chodziło mu o Gavina czy ogólną atmosferę w kawiarni? On chyba nie znał Darrena; zresztą, Darren był nieprzyjemny tylko dla pracowników. Powinnam zapytać?  
– Dlaczego przyjemniej? – zapytałam, wchodząc do środka – i w tym momencie sama sobie odpowiedziałam na to pytanie. Wnętrze naprawdę było prześliczne. Układ był podobny do tego u Darrena; jednak tutaj blat i lada miały kolor turkusowy, wystawa ciast była otoczona ciemną ramą; ściana za ladą była wyłożona brunatnymi cegiełkami, a sufit był delikatnie różowy. Zwisały z niego wysokie metaliczne lampy, w kolorze identycznym jak cegiełki na ścianie. Na podłodze stały gdzieniegdzie duże zielone rośliny w białych donicach, stoliki były wykonane z jasnego drewna i przyozdobione różowymi bądź granatowymi fotelami. Kolorów było sporo, ale jakimś cudem wszystko się ze sobą komponowało.
– Chodźmy tam. – Harvey wskazał na stolik nieco na uboczu, w wydrążonej ścianie, która zapewniała nieco prywatności. – Zanim ktoś zajmie nam najlepsze miejsce w lokalu.
Tam znajdowała się również mała kanapa, w której niemal się zapadłam, bo była tak miękka. Harvey odstawił na podłogę nasze kaski i spojrzał na mnie pytająco.
– Na co masz ochotę? Pójdę zamówić.
– O nie, teraz moja kolej na płacenie – zaprotestowałam, prostując się. – W końcu dałeś mi rabat na naprawę laptopa.
– W podzięce za twój szalony bieg z kawą. Dobrze, że się nią nie oblałaś, wtedy musiałbym dziękować jeszcze bardziej. – Jego uśmiech się poszerzył.
– Wcale nie musisz mi dziękować. Zapłaciłeś za tą kawę, a ja po prostu dbałam o wizerunek firmy i chciałam, żebyś ją wypił. – Też się uśmiechnęłam, dziwiąc się, skąd brała się we mnie taka śmiałość do rozmowy z praktycznie nieznajomym człowiekiem. – Żeby było sprawiedliwie, każdy zapłaci za siebie. W porządku?
– W porządku. Poddaję się. – Uniósł do góry obie ręce w geście kapitulacji. – A więc chodźmy zobaczyć, co tu mają.
Czułam się coraz mniej skrępowana w jego obecności. Wzięłam latte macchiato, a Harvey cappuccino. Zdecydowaliśmy się też wziąć kawałek ciasta czekoladowego na pół – trochę jakbyśmy byli parą, ale Harvey chyba nie postrzegał tego w ten sposób. Na jego twarzy nie widziałam żadnego zażenowania czy niepewności. Nic o sobie nie wiedzieliśmy, a jednak zachowywał się, jakby nasze spotkanie i dzielenie się ciastem było całkiem normalne – to sprawiło, że zapragnęłam przejąć od niego tak beztroskie podejście. Nie chciałam w kółko analizować tego, co się działo, musiałam nauczyć się płynąć z prądem.
Jednak gdy usiedliśmy przy stoliku, a miła dziewczyna z wysokim kucykiem przyniosła nam kawy i przekrojone w połowie ciasto na dwóch małych talerzykach, zaczęłam się nerwowo kręcić.
– No więc… – zaczęłam, nie wiedząc, co chcę powiedzieć.
– No więc – powtórzył Harvey, przyglądając mi się.
– Nie jestem najlepsza w kontaktach towarzyskich – palnęłam, czerwieniąc się. Nie wiedziałam, czemu naszło mnie na taką szczerość i czemu, do cholery, przyznawałam się do tego temu facetowi. – Nigdy dobrze mi nie wychodziło to całe „przełamywanie lodów”.
– Idzie ci bardzo dobrze. Ale nic na siłę. – Usiadł głębiej w fotelu i uśmiechnął się. – Jeśli chcesz, możemy zamilknąć i jeść ciasto. Potem powiesz mi tylko, gdzie cię odwieźć i uznamy spotkanie za przegadane.
Mimo woli cicho zachichotałam.
– Nie chcę milczeć. Wolałam tylko uprzedzić, że… w sumie sama nie wiem, co mówić.
– Więc może ja zacznę. – Wyciągnął rękę po widelczyk i wbił go swój kawałek ciasta. – Zobaczyliśmy się pierwszy raz w ciekawych okolicznościach.
Cóż, na pewno był to jakiś punkt zaczepienia. Równie dobrze mogliśmy zacząć rozmowę od tego.
– W okolicznościach twojego podbitego oka. – Też przyciągnęłam do siebie talerzyk z ciastem.
– W dodatku odezwałem się niezbyt ładnie.
– Nie do mnie.
– Mimo wszystko. Było mi głupio. Tylko… byłem wściekły.
– Dało się zauważyć. – Chwilę grzebałam w cieście, po czym postanowiłam w końcu zapytać o tę sprawę, która nie dawała mi spokoju. – O co chodziło?  
Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że zadawałam to pytanie tylko ze względu na Gavina. Przecież tak nie było. Sama byłam ciekawa, co takiego się tu działo; myśli jednak uciekały mi ciągle do koperty z pieniędzmi i biznesmena, który śledził mnie, Harveya i nasze poczynania. Miałam wrażenie, że nawet tutaj zaglądał mi przez ramię.
– Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz – dodałam po chwili, bo Harvey nie odpowiadał.
– Chcę – odpowiedział po paru sekundach ciszy. – Właściwie miło byłoby porozmawiać o tym z kimś bezstronnym.  
Byłam bezstronna? Raczej tak. Choć gdyby Gavin mnie wcześniej nie dorwał, pewnie byłabym bardziej.
– Zamieniam się w słuch.
– Znasz Gavina? – zapytał, a ja momentalnie poczułam ścisk w żołądku. Cholera. Co miałam powiedzieć? Przyznać się, do czego chciał mnie wykorzystać? Nie, nie mogłam mu tego zrobić. Nawet, gdybym powiedziała, że się nie zgodziłam, i tak mógłby stracić do mnie zaufanie. Mógłby mi nie uwierzyć. Wolałam milczeć, tym bardziej, że nie chciałam mieć z Gavinem nic wspólnego.
– Tak naprawdę to nie – powiedziałam powoli. – Jest klientem kawiarni. Kojarzę go z widzenia. Zawsze zamawiał to samo, a później… – Zawahałam się. – Poprosił mnie o umieszczenie pierścionka zaręczynowego na talerzu. – Przez chwilę oboje milczeliśmy, aż w końcu dodałam: – Ale ta wasza kłótnia… to nie był pierwszy raz, kiedy się zobaczyliśmy.
Harvey wydawał się zaskoczony.
– Nie?
– Widziałam cię z… – O mały włos nie powiedziałam „Kirą”. – Z narzeczoną Gavina. Wtedy, w parku, gdy cię uderzyła. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, ale później zobaczyłam ją z Gavinem i skojarzyłam twarz…  
– Z boku musi to wyglądać na mocno zagmatwaną sprawę – mruknął Harvey. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Westchnął ciężko. – I trochę taka jest. – Przez chwilę szukał słów. – No dobra. Przedstawię ci moją wersję. Poznałem Kirę w kawiarni, w której pracujesz. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Już parę lat temu. Wtedy lokal dopiero się otwierał, a ja jestem z tych, co od razu próbują nowości i pierwsi walą do drzwi nowych miejsc. Tak czy inaczej… któregoś dnia spotkałem Kirę. Była sama. Zaczęliśmy gadać. Wkrótce zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, ale od początku mi się podobała i chciałem czegoś więcej. Nawet słowem nie wspomniała, że kogoś ma. Byłem przekonany, że jest wolna i któregoś wieczora po prostu ją pocałowałem… nie mogłem się powstrzymać. I wtedy… – Uśmiechnął się ironicznie. – Odskoczyła ode mnie i wymamrotała, że ma chłopaka. Szczerze mówiąc, zamurowało mnie. Znaliśmy się parę miesięcy, miała tysiąc okazji, by o tym wspomnieć. Obiecałem się wycofać, bo nie chciałem jej stracić, choć oczywiście bolało mnie to, że skłamała. Niedopowiedzenie to również kłamstwo, przynajmniej według mnie – dodał, a ja powoli skinęłam głową, czując, jak ogarnia mnie lodowata gęsia skórka. – Ale po jakimś czasie coś się zmieniło. Zaczęła narzekać na Gavina, przybliżała się do mnie… W końcu powiedziała, że z nim zerwie, że chce być ze mną. Byłem wniebowzięty, ponieważ… – Westchnął, mieszając łyżką swoją kawę. – Zakochałem się jak głupi. Było już za późno. – Upił łyk beżowego płynu.
– I co było potem? – zapytałam cicho.
Podniósł na mnie wzrok, w którym krył się ból.
– Złamała mi serce.

Leżałam w łóżku, wsłuchując się w odgłosy miasta zza okna i przetwarzałam w myślach rozmowę z Harveyem. Okazało się, że to jednak Kira kłamała. Harvey nie zrobił nic złego. Zdobyłam prawdę, której chciał Gavin, ale na pewno nie zamierzałam mu jej ujawniać. Serce ściskało mi się ze współczucia dla Harveya, gdy przypominałam sobie jego zranione spojrzenie.  
– Ufałem jej całkowicie. Powierzyłem jej swoje najskrytsze tajemnice. Wierzyłem, że naprawdę zostawi dla mnie Gavina. To trwało naprawdę długo, a ja czekałem, niczym wierny pies. – Jego głos był pełen goryczy. – Ale w końcu i moja cierpliwość się skończyła. Zaczęła mnie olewać. Obiecała, że będziemy razem, tymczasem zamilkła, nie odpisywała na moje wiadomości, jakby zapadła się pod ziemię. Poprosiłem ją o spotkanie. Nie chciała, ale powiedziałem, że jeśli kiedykolwiek coś do mnie czuła, ma przyjść. Spotkaliśmy się przy parku. Wtedy, kiedy nas widziałaś. Próbowałem przemówić jej do rozumu, wytłumaczyć, że nie może mnie olewać i traktować jak śmiecia, że nie będę czekał wiecznie, że tak naprawdę nie kocha Gavina, tylko mnie… Nie mogła z nim zostać, to nie był związek, na pewno nie prawdziwy. Po prostu bała się odejść. Ale Kira widziała to inaczej. – Wziął głęboki oddech. – Zachowywała się tak, jakbym wszystko sobie ubzdurał. Serio, grała tak dobrze, że przez chwilę miałem wrażenie, że całkiem zgłupiałem albo że oszalałem… że wszystko sobie wymyśliłem. Ale to przecież bzdura. Kira po prostu okłamała Gavina i nie chciała, by dowiedział się prawdy. Nie chciała się przyznać do tego, że go zdradzała…
– Rozumiem, że sama chęć, a nie fakt bycia razem nie powstrzymywała jej przed kontaktami fizycznymi  – mruknęłam, próbując nakreślić sobie w głowie tę sytuację.
Harvey uśmiechnął się wtedy gorzko.
– Zgadłaś. No więc… wściekłem się. Chciałem jej uzmysłowić, co robi ze swoim życiem. Okłamała jego, mnie, siebie. Zrobiła ze mnie wariata. Później… sama zresztą widziałaś. Dała mi z liścia. Miałem dość, chciałem pojechać do domu, ale później dopadł mnie Gavin, święcie zapatrzony w swoją dziewczynę. Ślepo wierzący w każde jej słowo. – Dotknął oka, które jeszcze niedawno było podbite. – I widziałaś, co działo się później. Napadli na mnie, a Kira udawała, że byłem jej jakimś pieprzonym wielbicielem, który zakochał się w kimś, kogo nie mógł mieć. Nie sądziłem, że jest tak zakłamana. – Gwałtownie odsunął od siebie talerzyk z ciastem. – Głupio zrobiłem, że akurat tam poszedłem po kawę. To… było nasze miejsce. Teraz się tam zaręczyli. – Jego twarz wykrzywił żal. – Wykreśliła mnie ze swojego życia, jakbym był nikim.
Słuchając go, nie mogłam sobie wyobrazić, jak można było być tak potwornym człowiekiem. Gołym okiem było widać, jak bardzo Harvey był w niej zakochany, a ta kobieta… tak jak powiedział – okłamała siebie, jego, Gavina. Przyjęła jego zaręczyny bez mrugnięcia okiem, jednocześnie w paskudny sposób odrzucając człowieka, który szczerze ją kochał.  
Miłości nie można było tak łatwo wymazać, ale gdzieś głęboko czułam żal, że Harvey mimo wszystko jeszcze coś do niej czuł.
Ostatecznie spotkanie zeszło nam na rozmowie o tym. Czułam się niezręcznie, nie wiedząc, czy powinnam powiedzieć mu o Gavinie i pieniądzach. Siedziałam cicho, ale wciąż się zastanawiałam co robić. Miałam ochotę dotknąć ręki Harveya, powiedzieć coś pokrzepiającego, ale uznałam, że nie był na to jeszcze czas.  
Później odwiózł mnie do domu. Odruchowo chciałam go zaprosić do środka, ale nie chciałam tak zaskakiwać rodziców. Zamiast tego spytałam:
– Spotkamy się jeszcze?
Na te słowa uśmiechnął się.
– Liczę na to.
Posłał mi długie spojrzenie i chwilę później rozległ się charakterystyczny warkot. Odjechał. Chwilę stałam, wpatrując się w jego szerokie plecy i wspominając to, jak na mnie patrzył.
Naprawdę chciałam, by to zamieniło się w coś dłuższego.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2396 słów i 13675 znaków, zaktualizowała 27 gru 2020.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    Powinna zmienić imię z Kiry na Kiłę, byłoby bardziej adekwatne :D Taka sucz to gorzej niż zaraza  :krzeslo:

    26 gru 2020

  • candy

    @agnes1709 w punkt :D

    27 gru 2020

  • Pani123

    Fajnie, że nie każesz czekać tygodniami na kolejne części. I jakieś dziwne mam wrażenie, że wersja Harveya ma jakieś drugie dno. Ciekawe jak ta historia wyglądałaby z perspektywy Kiry ;)

    26 gru 2020

  • candy

    @Pani123 wyjątkowo mam trochę tych rozdziałów w zapasie, więc staram się regularnie :D a Kiry to lepiej o zdanie nie pytać :)

    27 gru 2020

  • agnes1709

    @candy Ale fajnie byłoby poznać, co myśli w tej swojej pokręconej czapce :D

    27 gru 2020

  • Pani123

    @candy  no właśnie można by  spytać,  może  miałaby  coś ciekawego do przekazania :D

    27 gru 2020

  • Iga21

    @Pani123 o dobra myśl. Tylko jak tu się zaprzyjaźnić z wariatką :D

    28 gru 2020

  • agnes1709

    @Iga21 Zapytaj moich znajomych :lol2:

    28 gru 2020

  • Iga21

    @agnes1709 ale Ty jesteś wariatką w pozytywny sposób.  
    A to coś o imieniu Kira (Kiła :D) to zwariowany pustak.

    28 gru 2020

  • agnes1709

    @Iga21 Candy mogłaby coś skrobnąć na ten temat. Działajmy! :drinking:

    28 gru 2020

  • Iga21

    @agnes1709 racja  :drinking:

    28 gru 2020