Iluzja – rozdział 20

Iluzja – rozdział 20Większość drogi przespałam, bo całe to przedsięwzięcie z pakowaniem i podróżą w góry całkowicie mnie wykończyło. Gavin nadal obstawał przy swoim szalonym pomyśle, więc nie miałam wyjścia – musiałam odnaleźć swój kombinezon narciarski, ciepłe ubrania, bieliznę termiczną. Choć z początku wydawało mi się zwariowanym, acz dobrym pomysłem na rozproszenie myśli, z każdym kolejnym momentem odechciewało mi się wyjeżdżać. Nie chciałam jeździć na nartach. Nie chciałam wyjeżdżać z Gavinem, co najmniej jakbyśmy byli parą. Chciałam tylko w spokoju przepłakać swój związek, który skończył się wbrew mojej woli.
Skoro jednak Gavin praktycznie mnie porwał, nie miałam wyjścia. Musiałam przetrwać te parę dni. Miałam już w głowie całe przemówienie dla mojej mamy, które zamierzałam jej wygłosić po powrocie. Gavin nie był członkiem naszej rodziny ani kimś, po kogo się dzwoniło, gdy miałam zły dzień.
Skoro już jednak się przypałętał, to mógł się na coś przydać.
Nawet nie zapytałam, dokąd konkretnie jedziemy. Gdy nie spałam, milczałam. Gavin też się nie odzywał, a ja podziwiałam widoki za oknem, które robiły się coraz bardziej białe. Odzyskałam głos dopiero wtedy, gdy wtoczył się samochodem na coś, co wyglądało jak małe osiedle serii drewnianych domków. Szczęka mi opadła, gdy zaparkował przed jednym z nich. Spodziewałam się sztywnego, wypełnionego przepychem hotelu, a nie pięknego domku z ciemnego drewna, który samym swoim widokiem zapraszał do środka.
– Boże, jak tu pięknie! – wyrwało mi się, gdy wychodziłam na zewnątrz, rozprostowując zdrętwiałe nogi. Domek miał długie schody, przestronne, jasne okna, spadzisty dach i nie mogłam się doczekać, aż wejdę do środka.
– Tak czułem, że bardziej ci się spodoba coś takiego. – Gavin uśmiechnął się półgębkiem, wyjmując z bagażnika torby. – Ale przecież nie chciałaś jechać.
– Trzeba było od razu pokazać mi zdjęcie tego domu. – Przerażało mnie, na ile wcześniej musiał robić rezerwację – bo to oznaczałoby, że planował ten wyjazd już od dawna – ale może po raz kolejny użył jednego ze swoich kontaktów.  
– A więc zapraszam do środka.
Moją pierwszą myślą było – mogłabym tu zamieszkać. Na stałe. Drewniane podłogi, drewniane sufity, ściany, ogromny, wysadzany kamieniami kominek, dwa fotele, kanapa, mała półka z książkami. Na fotelach grube, ciepłe koce, lampy z ciepłym światłem, mała kuchnia, na blacie czekające kieliszki oraz butelka wina. Wszystko urządzone nowocześnie, ale z zachowaniem klasyki. W salonie znajdowały się schody, prowadzące na piętro. Miałam nadzieję, że były tam dwa pokoje albo chociaż dwa osobne łóżka, bo na pewno nie zamierzałam spać razem z Gavinem. Jedynym pocieszeniem byłaby wtedy kanapa. Chodziłam po całym domku absolutnie podekscytowana, aż w końcu opadłam na jeden z dużych foteli i dopadła mnie myśl – a gdybym była tu z Harveyem?
Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Mój umysł wytwarzał kompletnie nierealne sceny. Seks na kocu przy trzaskającym ogniu w kominku. Chodzenie na spacery w śniegu. Wspólne wieczory wypełnione brzdękiem kieliszków wina. Tak bardzo chciałam być tu z nim – a nie z tym człowiekiem, z którym obecnie nie łączyło mnie absolutnie nic.
– O czym myślisz? – wyrwał mnie z zamyślenia jego głos. – Jesteś głodna?
Gdy to powiedział, uświadomiłam sobie, że byłam, i to bardzo – jak wilk.
– Owszem.
– A więc podnieś się z tego fotela i chodźmy eksplorować tutejsze restauracje. – Gavin uśmiechnął się lekko, zupełnie jakby znał już finał tego wyjazdu. – Zobaczysz, że ci się spodoba.

Musiałam przyznać, że dawno nie spędziłam takiego dnia, który byłby wypełniony chodzeniem po skrzypiącym śniegu, jedzeniem, które w górach smakowało kompletnie inaczej niż w domu… po absolutnie sycącym obiedzie wzięliśmy na wynos herbatę z cytryną w papierowych kubkach i poszliśmy na małe wzgórze, z którego był widok na rozprzestrzeniające się dookoła góry. Herbata parowała jak szalona, a ja podziwiałam widoki, aż zrobiło się całkiem ciemno. Wtedy wróciliśmy do chatki, a Gavin otworzył wino i napalił w kominku. Musiałam przyznać, że tym mnie kupił – siedzenie w fotelu obok trzaskającego ognia, w dodatku z kieliszkiem wina w ręce, wydawało się idealne. I takie właśnie było – z tym, że przez większość czasu starałam się udawać, że byłam sama. Albo że ze mną był ktoś inny.
Gavin, o dziwo, nie mówił za wiele, za co byłam mu wdzięczna. Łatwiej było udawać, że go tu nie było. Wypiłam wino i moja głowa stała się nieco ciężka. Prawie zasnęłam. W fotelu było tak miękko, ciepło i wygodnie… a trzaskający ogień był tak kojący…
– To moja wina – wymsknęło się nagle z moich ust, aż się gwałtownie poderwałam. Zasłoniłam sobie usta dłonią. Czy ja to powiedziałam? Czy tylko mi się to przyśniło? Czy Gavin to usłyszał? Jedno spojrzenie wystarczyło, bym otrzymała odpowiedź – tak. Musiałam przysnąć i nieświadomie powiedzieć to na głos, ale on nie spał. Usłyszał każde słowo.
– Co jest twoją winą?
– Nic. Nieważne. – Usiłowałam zatuszować sprawę, choć wiedziałam, że już była przegrana.
–  Powiedz. Widzę, że coś cię dręczy. Może gdybyś się tym podzieliła, to… zrobiłoby ci się lżej. – Wzruszył ramionami i jednym haustem dopił wino.
Tęskniłam za Harveyem. Tęskniłam za szklaneczkami do whisky. Tęskniłam za swoją normalnością.
– Harvey i ja… – wyszeptałam, sama nie wiedząc, po co to mówiłam – ale wino robiło swoje. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. – Zerwaliśmy…
Gavin był ostatnią osobą, której powinnam o tym opowiadać. Naprawdę ostatnią. To on był częściowo winny temu, że zerwaliśmy. Powinnam się zamknąć. Powinnam iść spać.
– Domyśliłem się – skwitował cicho Gavin, a moje brwi podjechały do góry.
– Słucham?
– Domyśliłem się, że chodziło o niego. I nie chciałem ci tego mówić, ale… on nie jest stworzony do związku.  
– A ty niby jesteś? – zapytałam tonem ostrym jak brzytwa. – Bo udowodniłeś mi po stokroć, że nie.
Zacisnął szczękę, ale odetchnął i odezwał się:
– Popełniłem błąd. Kilka błędów… czego więcej nie zrobię, bo już poznałem ich cenę. Utratę ciebie. – Odstawił pusty kieliszek na stolik, który przypominał pień drzewa. – Nadal mi na tobie zależy. Wierz lub nie, ale taka jest prawda. – Spojrzał mi prosto w oczy. – A ty zasługujesz na kogoś lepszego niż ja… albo Harvey. – Podniósł się nagle z fotela. – Pójdę już spać. Wezmę mniejszy pokój. – Ruszył w stronę schodów, zostawiając mnie osłupiałą.
Nie chciałam znowu analizować jego słów. Nie mogłam dać mu się omamić. Też odstawiłam kieliszek, bo bałam się, że zaraz go upuszczę i stłukę. Ogień już prawie dogasał, a ja wpatrywałam się w niego pustym wzrokiem. Z jednej strony przepełniała mnie tęsknota, z drugiej pustka. To chyba było normalne po zerwaniu. Myślałam, że przyjazd tutaj dobrze mi zrobi – że oderwie moje myśli, pozwoli na chwilę zapomnieć. Okazywało się jednak, że to nie było takie proste. Tak jak ja przypominałam Harveyowi o Kirze i Gavinie, tak Gavin przypominał mi o Harveyu.
Powoli podniosłam się z fotela i ruszyłam na górę, lustrując wzrokiem trzy pary drzwi. Jedne były zamknięte i tam zapewne spał Gavin. Drugie okazały się być łazienką. Trzecie – przy których stała torba – moim tymczasowym pokojem. Zapaliłam światło, by odkryć skośną ścianę, duże okno, drewniane biurko z krzesłem i duże, małżeńskie łóżko. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam od razu, nie pozwalając sobie na żadne myśli, które tylko przywoływały bolesne wspomnienia.  

Gdy ocknęłam się rano, przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Chwilę zajęło mi zorientowanie się w sytuacji, ale gdy spojrzałam przez okno, wszystko się wyjaśniło. Przez chwilę patrzyłam na piękny krajobraz, na drzewa pokryte grubą warstwą śniegu, aż do moich nozdrzy doleciał zapach kawy. Nawet ona zdawała się tu pachnieć inaczej.
Owinęłam się szczelnie szlafrokiem, przemyłam twarz, a później zeszłam na dół, jeszcze trochę zaspana. Gavin przygotowywał kawę w małym ekspresie, którego wcześniej nie zauważyłam. Gdy usłyszał kroki, odwrócił się w moją stronę.
– Dzień dobry. Jak ci się spało?
– O dziwo, bardzo dobrze. – Usiadłam ostrożnie przy stole, starając się za wszelką cenę odgonić wizję, która właśnie powstawała w mojej głowie – czy tak właśnie by to wyglądało, gdybyśmy zostali parą? Gavin w kuchni, budzący się przede mną, robiący kawę? Nie. Nie chciałam tego oglądać. Mimo wszystko przyjęłam od niego parującą filiżankę. – Dzięki.
– Nie wiedziałem, jaką lubisz…
– Ta jest w porządku – powiedziałam, upijając łyk. Tak naprawdę była gorzka jak diabli, ale nie zamierzałam jej dosładzać, bo ta gorzkość w jakiś sposób pasowała do mojego nastroju. To boleśnie przypominało mi o piciu porannej kawy z Harveyem. On wiedział, jaką lubiłam. Nie zamierzałam narzekać, ale myślałam o tym, co by powiedział, gdyby wiedział, gdzie byłam. Nie powinnam się przejmować jego opinią, ale… To wyglądało, jakbym zamieniła go na Gavina. Jakbym uciekła z drugim ukochanym, a wcale tak nie było. Sama nie wiedziałam, co tu robiłam. – Dziękuję – dodałam. – Jakie plany na dziś?
– Pomyślałem, że możemy w końcu wypożyczyć narty i trochę pozjeżdżać. – Gavin usiadł obok mnie, a ja dopiero zobaczyłam, że nie miał na sobie koszulki. Gwałtownie poczerwieniałam. Jak mogłam tego nie zauważyć parę sekund temu? No tak, byłam zaspana, w dodatku starałam się patrzeć na kawę, a nie na niego. W dodatku sądziłam, że po prostu miał na sobie koszulkę w bardzo jasnym odcieniu. Co on sobie myślał? Czemu paradował tu bez ubrań? Nie mogłam oderwać wzroku od jego nagiej klatki piersiowej, pokrytej gdzieniegdzie czarnymi włoskami. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie takiego sześciopaka – wyglądał aż nienaturalnie. Harvey miał jedynie delikatnie zarysowane mięśnie brzucha, co w pełni mi wystarczało. Uwielbiałam dotykać jego klatki piersiowej… ale to? Gavin wyglądał jak wycięty z gazety. Aż do przesady. Ile godzin musiał katować się na siłowni, by tak wyglądać?
A mimo wszystko i tak nie mogłam oderwać od niego wzroku. W końcu chrząknęłam i wróciłam do rzeczywistości.  
– Tak, jasne, narty. Czemu nie. Może być fajnie.
Po wypiciu kawy czym prędzej uciekłam na górę i przyłożyłam dłonie do rozgrzanych policzków. Co tu się działo? Czy naprawdę siedziałam z półnagim Gavinem w kuchni i piłam kawę? Tak po prostu? Gdyby Harvey to widział…
Ostatkiem sił powstrzymałam koniec tej myśli. Harvey tego nie widział, bo ze mną zerwał. Gdyby tego nie zrobił, w ogóle by mnie tu nie było. Gdyby tylko mi zaufał, Gavin mnie porwałby mnie z mojego własnego domu i nie miałby szans się przede mną rozbierać.
A jednak… te idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha przypomniały mi o naszym pierwszym pocałunku na stole bilardowym. Jak się wtedy czułam. Jakie pożądanie mnie ogarnęło.  
Gavin może nie był najlepszym kandydatem na partnera, ale na pewno byłby pomocny w zatraceniu się. W zapomnieniu.  
Nigdy nie uprawiałam seksu z kimś, kto nie byłby moim chłopakiem – ale co mi z tego przyszło? Co przyszło mi z tego, że zawsze byłam grzeczna i postępowałam według zasad? Wplątałam się w popieprzony trójkąt miłosny i zgubiłam rozum. Czułam coś do dwóch mężczyzn. Obydwaj w jakiś sposób mnie poniżyli i złamali mi serce. Oto, dokąd zaprowadziło mnie wieczne postępowanie w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie potrafiłam nawet nakłonić Harveya do przemyślenia swojej decyzji – tak bardzo chciał ode mnie uciec.
– Gotowa? – Usłyszałam pytanie zza drzwi i uświadomiłam sobie, że od dobrych paru minut nawet się nie ruszyłam.
– Daj mi pięć minut. – Odepchnęłam się od drzwi i poszłam się ubierać. Jeśli chciałam przemyśleć swoje podejście do życia, nie było na to teraz czasu. Zamierzałam zrobić to wieczorem, w łóżku – najlepiej z butelką wina.  

Nasz dzień był cholernie intensywny, ale dzięki temu w końcu osiągnęłam to, co chciałam – oderwałam myśli od Harveya. Nie miałam czasu o nim myśleć. Po szybkim śniadaniu i spakowaniu niezbędnych rzeczy, ruszyliśmy do wypożyczalni butów i nart. Dawno już nie miałam na sobie takich ciężkich butów narciarskich, więc musiałam się przyzwyczaić, ale przypomniało mi to czasy, kiedy jeździłam na narty z rodzicami i Olivią. Jej to nie szło, mnie – wręcz przeciwnie. Uwielbiałam jeździć. Ponownie zaczynałam się cieszyć, że tu byłam.
Na początku zjeżdżaliśmy razem, a ja co rusz wybuchałam śmiechem, bo okazywało się, że Gavin niezbyt potrafił jeździć. Próbowałam go uczyć, ale w końcu brzuch rozbolał mnie od śmiechu, gdy Gavin po raz kolejny wywalił się, upadając twarzą prosto w śnieg. Wychodziła z niego ta urocza nieudolność, którą pierwszy raz zobaczyłam w Święta – ta, która tak mi się podobała. Starałam się jednak pamiętać o tym, jak się zachował wobec mnie. To, że teraz tu razem byliśmy i wygłupialiśmy się jak dzieci, nic nie znaczyło.
Po tak intensywnej aktywności szybko zgłodniałam, więc poszliśmy na obiad do restauracji, gdzie zjadłam naprawdę dużo jak na swoje możliwości. Wszystko popiliśmy gorącą herbatą i po dłuższym czasie mogliśmy znowu ruszać na stok. Szybko zrobiło się ciemno, ale gdy zapalono lampy, uznałam, że w takiej wersji stok wygląda dużo ładniej i przy jeździe jest lepszy klimat. Z głośników umieszczonych przy restauracjach płynęła muzyka. Jakimś cudem udało nam się zapomnieć o wszystkim, co się między nami stało i gdy jedliśmy obiad czy jechaliśmy gondolą na szczyt góry, rozmawialiśmy o błahych, nieistotnych, zabawnych sprawach. Tak jakby Kira i Harvey nigdy nie istnieli. Jakbyśmy byli tu tylko my, nie pamiętając o swoich błędach.
W końcu poczułam intensywne zmęczenie. Jeżdżenie przez cały dzień mocno dawało się we znaki. Czułam, że następnego dnia nie ruszę się z łóżka. Oddaliśmy buty i narty, co odczułam jako dużą ulgę, gdy z powrotem włożyłam stopy do butów o normalnej wadze. Poszliśmy na kolację do baru z hamburgerami. Usatysfakcjonowana, wcinałam frytki. Później zamówiliśmy grzane wino na wynos i znowu poszliśmy w to samo miejsce, co dzień wcześniej. Podziwialiśmy widoki, śnieg skąpany w świetle lamp, ludzi, którzy jeszcze zjeżdżali.  
– Dziękuję – odezwałam się nagle, przerywając ciszę.
– Za co? – Gavin spojrzał na mnie ukradkiem.
– Za to, że mnie tu zabrałeś. Co prawda w kompletnie szalony i impertynencki sposób, ale… to był dobry pomysł.
– Tak czułem. Cieszę się, że mogłem pomóc. – Umilkł, a ja przyglądałam mu się przez chwilę, próbując go rozszyfrować. Nawet po tylu tygodniach nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Raz był uroczym facetem, a raz kompletnym dupkiem. Jak wyglądało życie z nim? Może to dlatego Kira odeszła? Może wina nie leżała tylko i wyłącznie po jej stronie?
Nie chciało mi się już nad tym zastanawiać. To już była przeszłość.  
Zastanawiałam się, czy Harvey wróci do Kiry. Czy to wszystko nie było tylko przekrętem, by do niej wrócić… czy tak naprawdę tęsknił za nią, gdy był ze mną…?
Te myśli uświadomiły mi, że tak naprawdę ja chyba też mu nie ufałam – tak jak on nie ufał mnie. Może jednak miał rację. Może byliśmy dla siebie nieodpowiedni. Może nie umieliśmy stworzyć prawdziwego związku, bo za dużo się między nami wydarzyło.
– Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę wrócić do naszej drewnianej chatki, rozpalić ogień w kominku i włączyć jakiś film. Co ty na to?
Pokiwałam głową i podniosłam się ze śniegu, czując sztywność w mięśniach.
– Będę miała jutro zakwasy.
– Nie takie wielkie jak ja, bo nie wywaliłaś się jakiś tysiąc razy.
Parsknęłam śmiechem, ale już nic nie powiedziałam. W milczeniu wróciliśmy do domku.
Film, który leciał w telewizji, mało mnie interesował. Przy kominku było tak ciepło i przyjemnie, że głowa co i rusz mi opadała na oparcie fotela. Nic jednak nie mówiłam, bo Gavin wydawał się zainteresowany fabułą i oglądał film z zaciekawieniem. Gdy tylko pojawiły się napisy końcowe, zsunęłam z siebie koc i powiedziałam:
– Pójdę pod prysznic i spać. Jestem zmęczona.
– Jasne. Dobranoc.
Pod prysznicem szorowałam uparcie ciało, tak mocno, jakbym chciała zmyć z siebie cały ból, uporczywe myśli i wszystko, co we mnie siedziało i powodowało, że czułam się, jakbym miała tonę kamieni w piersi. O ile ten dzień był fantastyczny, teraz dopadał mnie mój depresyjny nastrój, przez który chciałam zakopać się w łóżku i płakać. Nie mogłam tego zrobić, na pewno nie tutaj – nie z Gavinem obok. Przynajmniej do końca naszego pobytu tutaj, musiałam być silna.
Poszłam się położyć z lekko wilgotnymi włosami. Choć byłam zmęczona, sen nie nadchodził. Przewracałam się z boku na bok, kręciłam się, gapiąc się to w sufit, to w okno. W sąsiednim domku chyba trwała jakaś impreza, bo słyszałam dudniącą muzykę. Słyszałam też, jak Gavin szedł pod prysznic, a później z niego wychodził. Próbowałam liczyć owce, ale ta metoda nigdy się u mnie nie sprawdzała. Próbowałam oddychać powoli, by spowolnić tętno i zasnąć szybciej, ale to też nie zdało egzaminu. Uporczywe myśli wciąż do mnie wracały. Wracało do mnie to, kim byłam i czy nadal chciałam taka być.
Kierował mną ból – a człowiek pod wpływem bólu był w stanie zrobić wiele rzeczy.
Wiedziałam, że to absolutnie zły pomysł. Najgorszy, na jaki mogłam wpaść. Wiedziałam to, próbowałam go od siebie odgonić, ale nie potrafiłam. Z każdą sekundą chciałam tego coraz bardziej.
W końcu wstałam. Serce waliło mi niczym młot. Przeszłam do drzwi, po cichu je otworzyłam i stanęłam przed drzwiami Gavina. Wahałam się przez parę sekund, ale w końcu uniosłam rękę i zapukałam.
– Proszę.
Pchnęłam drzwi. Pokój był skąpany w mroku. Nawet tu nie byłam, więc chwilę zajęło mi zlokalizowanie łóżka. Gavin podniósł się na łokciach i wpatrywał się we mnie zmrużonymi oczami.
– Co się stało?
Zamknęłam drzwi. Teraz widziałam już wyraźniej. Serce waliło mi coraz mocniej, ale wiedziałam, że już się nie wycofam. Zbliżyłam się do łóżka. Gavin znowu był bez koszulki. Opierając się na łokciach, eksponował bicepsy. Zawiesiłam wzrok na jego klatce piersiowej, czując narastające podniecenie.
– Nie mogę spać – powiedziałam cicho. – I… nie chcę być sama.
Chyba nie wiedział, jak na to zareagować.
– Chcesz… posiedzieć tu, dopóki nie zaśniesz?
– Tak. – Zbliżyłam się jeszcze bardziej i wdrapałam się na łóżko, siadając na Gavinie okrakiem – na początku nieśmiało, powoli. Sunęłam do przodu, aż w końcu dotknęłam ręką jego mięśni brzucha. Zaskoczony, gwałtownie wciągnął powietrze. – Jeśli… nie masz nic przeciwko temu.
– Nie mam – powiedział równie cicho, przeczesując mnie wzrokiem. Podniósł się jeszcze bardziej, aż jego twarz znalazła się na wysokości mojej.  
Wyciągnęłam ręce i wplotłam je w jego włosy, starając się odepchnąć od siebie wszelkie myśli od Harveyu. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, już na zawsze coś się we mnie zmieni – nie będzie od tego odwrotu. Ale nie obchodziło mnie to. Wysunęłam rękę z jego włosów, by przenieść ją na obojczyk, później niżej, przez mięśnie brzucha aż do krawędzi jego bokserek. Było jasne, do czego zmierzałam.
– Ale… Jesteś pewna? – wyszeptał, gdy przybliżyłam swoje usta do jego.
– Całkowicie – szepnęłam, po czym z impetem wpiłam się w jego wargi. Smakował miętą. Coś znowu mnie opętało, tak samo, jak za pierwszym razem – moje ręce były wszędzie. Dotykałam go po włosach, po twarzy, po plecach, po klatce piersiowej, czując mrowienie i pulsowanie między nogami.  
Gavin już nie wydawał się zaskoczony. Mocno przycisnął mnie do siebie, jedną rękę przesuwając na moje pośladki. Jednym ruchem rozwiązał supeł szlafroka i zrzucił go ze mnie. W następnej sekundzie zsunął mi majtki, a jego palec znalazł się w moim wnętrzu. Gwałtownie jęknęłam, wbijając paznokcie w jego plecy. Oboje ciężko dyszeliśmy, ale mój oddech nagle się urwał, gdy Gavin nieoczekiwanie zrzucił mnie z siebie, by położyć mnie na plecach i znaleźć się nade mną. Mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności i widziałam wyraźnie wybrzuszone bokserki. Sięgnęłam ręką, by je z niego zsunąć, ale złapał mnie za nadgarstek i przycisnął ramię do łóżka. W następnej sekundzie poderwał do góry moją koszulkę, by mocno przygryźć sutek. Jęknęłam jeszcze głośniej. Zabolało, ale było to cholernie podniecające. Byłam rozpalona, mięśnie mi drżały i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zsunę mu bokserki i dostanę to, po co tu przyszłam. Całowaliśmy się jak szaleni, czułam jego język na swojej szyi i piersiach. Myślałam, że zaraz zwariuję; że dłużej nie wytrzymam.
Lekko przechyliłam się w bok, by po omacku wymacać szlafrok i jego kieszeń, w której schowałam prezerwatywę. Kupiłam ją wcześniej w aptece, gdy Gavin był w łazience – nie ufałam mu na tyle, by wierzyć, że będzie miał odpowiednie zabezpieczenie. Nie ufałam też sobie – wiedziałam, że prędzej czy później nie wytrzymam i tu przyjdę. Wolałam jednak zrobić to na swoich zasadach.  
Podałam mu prezerwatywę, którą rozerwał jednym ruchem, w końcu pozbywając się bokserek. Jego członek stał już w pełnej gotowości. Ledwo zdążyłam mu się przyjrzeć, gdy gwałtownie pociągnął mnie za nogi, przybliżając do siebie, po czym je rozsunął i mocno się we mnie wbił. Z moich ust wydobył się zduszony okrzyk, który szybko przeszedł w regularne jęki.
Wiedziałam, że rano będę tego żałować.
Wiedziałam, ale i tak nie zamierzałam przerywać.
Chciałam po prostu poczuć się dobrze. Chociaż przez chwilę.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 4172 słów i 22880 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    Rozpustnica jedna! :D Ale co tam, nie można żałować sobie przyjemności. :danss:

    21 lut 2021

  • candy

    @agnes1709 no dokładnie xd

    21 lut 2021

  • Mysza

    Głupia, głupia, głupia. Byle nie żałowała :)

    18 lut 2021

  • candy

    @Mysza oj będzie żałować :D ale o to tu chodzi

    21 lut 2021