Iluzja – rozdział 24

Iluzja – rozdział 24Uspokoiłam się i wróciłam na salę, starając się uśmiechać, tak jakby mój ślub i wesele toczyły się normalnym trybem – tak jakby nie zostały już doszczętnie zniszczone. Harvey zrujnował ceremonię, ale Gavin zdążył już zniszczyć nasze małżeństwo, mówiąc mi te okropne słowa. Może popełniłem błąd, żeniąc się z tobą.
Wiedziałam, że był wściekły, ale miałam wrażenie, że tych słów wcale nie powiedział pod wpływem złości. Że naprawdę miał to na myśli. Zaledwie parę godzin po zawarciu związku małżeńskiego, już go żałował.
Szłam razem z Julie, kierując się do stołu Państwa Młodych i ich świadków, ale poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę. Wiedziałam, że tego nie uniknę.  
– Aurora, chodź no tu na chwilę.
Serce skurczyło mi się do rozmiarów małego orzecha. Wiedziałam, że będę musiała wszystko wytłumaczyć. Bałam się, że złamię jej serce.
Mama odciągnęła mnie na bok i patrzyła na mnie szklistymi oczami.
– Dziecko, możesz mi wyjaśnić, co się tam stało? Kim był ten mężczyzna? Dlaczego przerwał ślub? Dlaczego sugerował, że coś do niego czujesz?
– Mamo… – Nie chciałam teraz jej o tym opowiadać, zwłaszcza że niemal czułam na karku oddech Gavina. Wiedziałam, że nas obserwował. Był za daleko, by usłyszeć naszą rozmowę, ale pewnie i tak wszystkiego się domyślał. – Nie tutaj. To za długa historia.
– Czyli jednak kryje się za tym jakaś historia? Jak mogłaś? – Wyglądała na wstrząśniętą. – Jak mogłaś to zrobić Gavinowi? Jak mogłaś przynieść taki wstyd rodzinie?
Zabolało. Po raz kolejny. Moja własna matka uważała, że zdradziłam Gavina, mimo że nie znała całej historii – od razu założyła, że było tak, jak myślała.
– Nic nie zrobiłam. Nie zdradziłam go. To… to był mój były chłopak. – Delikatnie wyswobodziłam się z jej uścisku. – Przed Gavinem. Nie zdradziłam go – powtórzyłam. – Ale to i tak już nie ma znaczenia, bo i tak wszyscy o tym plotkują, prawda?
– A czego się spodziewałaś? Niecodziennie ktoś w ten sposób przerywa ślub…
– To nie moja wina. Nie zaplanowałam tego! Nie prosiłam Harveya, by wbiegł do kościoła niczym w taniej komedii romantycznej! – Znowu zaczynałam pokazywać emocje. Niedobrze. – A Gavin zachowuje się, jakby tak właśnie było! Powiedział… – Zatrzęsły mi się ramiona. – Że żałuje, że się ze mną ożenił.
Mama otworzyła szerzej oczy.
– To na pewno tylko nerwy… – zaczęła, ale nie brzmiała przekonująco.
– Nie byłabym tego taka pewna.
Nie powiedziała już nic więcej, tylko mnie przytuliła, za co byłam jej wdzięczna. Nie zniosłabym kolejnej kłótni.
Wyłączyłam umysł, a wesele toczyło się dalej. W końcu przyszedł czas na nasz pierwszy taniec. Na szczęście nie mieliśmy za skomplikowanej choreografii, dlatego mogłam tańczyć bez obawy, że pomylę kroki. Przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech, bo wokół nas kręciły się kamery i fotograf. Gavin milczał – ja też. Przez cały taniec nie powiedzieliśmy ani słowa. Tak jakbyśmy przed chwilą nie obiecali sobie miłości i oddania do końca życia.
Udało mi się rozluźnić dopiero wtedy, gdy przyszedł czas na toasty i alkohol. Nie mogłam wypić dużo, ale z przyjemnością witałam każdy kieliszek, który pozwalał zapomnieć i sprawiał, że wspomnienia ze ślubu coraz bardziej się oddalały. Już nikt się nie skupiał na mnie – goście zajęli się tańcami, śpiewaniem piosenek, piciem. Nie miałam dużo czasu, by się zadręczać różnymi myślami, bo niemal każdy chciał zatańczyć z Panną Młodą. Często łapałam Julie na tym, że przyglądała mi się badawczo, jakby chciała się upewnić, że wszystko ze mną w porządku. Cieszyłam się z jej obecności i z tego, że o mnie dbała, ale w końcu do mojej zmęczonej głowy dobiła się myśl o Olivii. To moja siostra powinna być moją druhną. Powinna tu być. Wiedziałaby, jak mnie pocieszyć i co zrobić.
Gdy goście wrócili do stolików na kolejne ciepłe danie, chciałam wykorzystać brak tańców oraz muzyki, by poświęcić kilka chwil na podziękowanie rodzicom i wspomnienie Olivii. Uzgadnialiśmy to wcześniej z Gavinem – on nie chciał wspominać swoich rodziców, więc zostawił tę chwilę mnie. Rozumiał, jak ważna była dla mnie obecność Olivii na moim ślubie i jak bardzo bolało mnie, że to było już tylko marzeniem. Gdy jednak poszłam sprawdzić, czy z bukietami dla rodziców nie stało się nic złego, poszedł za mną i złapał mnie za łokieć.
– Darujmy sobie wspominanie Olivii, dobrze?
– Co? – Spojrzałam na niego zszokowana. – Darujmy sobie? Niby dlaczego? Przecież wiesz, jakie to dla mnie ważne.
– Chyba już zapewniliśmy gościom wystarczająco dużo atrakcji na dziś, nie uważasz? – Uśmiechał się, by goście nie widzieli, że coś było nie tak, ale jego uśmiech był sztuczny. – Jeśli wspomnisz teraz o swojej zmarłej na raka siostrze, popsujesz tylko nastrój, a atmosfera w końcu zaczęła się robić odrobinę bardziej weselna.
Myślałam, że się przesłyszałam.
– Sugerujesz, że… wspomnienie o mojej zmarłej siostrze popsuje nastrój? – wycedziłam. – I że jest to jakaś bzdura, którą możemy ot tak wykreślić z planu? – Znowu ogarnął mnie chłód. – Czy ty jesteś poważny?!
– Ciszej – warknął, a jego uśmiech momentalnie zniknął. – Nie rób scen.
– Ja robię sceny? – Boże, kim był ten człowiek, który stał przede mną? – Zabraniasz mi wspomnieć o mojej siostrze na moim weselu?
– Ja za nie zapłaciłem, prawda? Więc chyba jest bardziej moje niż twoje. Zwłaszcza że popisowo je zniszczyłaś. – Obrzucił mnie ostatnim spojrzeniem i odszedł, zostawiając kompletnie zdruzgotaną.
To była już gruba przesada. Nie, to było kompletne przekroczenie granicy i jakichkolwiek norm. Brakowało mi słów na jego bezczelność. Rozumiałam jego złość, ale miała ona granice – powinna mieć. Nie miał prawa decydować o tym, czy mogłam wspomnieć o Olivii. Nie miał prawa wypominać mi, czyje to było wesele, skoro sam się przy nim upierał! Cała trzęsłam się z wściekłości, upokorzenia i żalu. Nie poznawałam tego człowieka. To nie jego dziś poślubiłam.
Przez chwilę obserwowałam mojego męża – jakkolwiek dziwnie brzmiały te słowa – jak wraca do stolika, klepie po plecach swojego drużbę, coś do niego mówi ze śmiechem. Znowu wyglądał jak czarujący młody biznesmen. Złość znikła z jego twarzy, pozostawiając radość i błogość. Jak mogłam wcześniej nie zauważyć tego, jak szybko potrafił zmieniać reakcje i zdanie? Jak szybko potrafił zmieniać swój wyraz twarzy i tak doskonale udawać? To, co do mnie przed chwilą powiedział, było potworne. Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Nie musiałam słuchać się jego rozkazów, ale nie chciałam też rozzłościć go jeszcze bardziej.
Olivia była jednak ważniejsza od wściekłości Gavina, dlatego po podziękowaniu rodzicom zaczęłam o niej mówić – jak bardzo chcielibyśmy, żeby była tu z nami, ale niestety odeszła półtora roku temu. Jak cierpiała i jak walczyła. Głos mi drżał, gdy widziałam pełne wściekłości spojrzenie Gavina, jakie mi posłał, gdy oddałam mikrofon. To sprawiło, że po raz pierwszy zaczęłam się tak naprawdę zastanawiać nad naszą przyszłością. Jak będzie wyglądało nasze wspólne życie? Za każdym razem, gdy popełnię błąd lub zrobię coś wbrew Gavinowi, on będzie właśnie tak reagował? Nie będę mogła mieć własnego zdania? Zrobię coś inaczej, a on wpadnie w szał? Jak mielibyśmy założyć rodzinę, mieć dzieci, gdy już na starcie było z nami tak źle?
Miałam dość tego wesela, które było raczej parodią. Chciałam stąd zniknąć. Straciłam nawet ochotę na nasz miesiąc miodowy, który tak naprawdę był tylko tygodniem, bo tylko na tyle Gavin mógł sobie pozwolić czasowo. W tym momencie wydawało mi się to błogosławieństwem, ale i tak kompletnie odechciało mi się jechać na Kostarykę. Wyglądało na to, że ten raj zamieni się w piekło.
Wyszłam na chwilę na zewnątrz hotelu, by odetchnąć świeżym powietrzem. Zapadał zmierzch. Niedługo wesele miało się skończyć – i dobrze. Nie tak sobie wyobrażałam ten dzień i choć byłam Panną Młodą, chciałam już zakończyć tę imprezę i nigdy więcej jej nie wspominać. Wiedziałam, że pozostaną mi piękne zdjęcia, którymi bliscy będą się zachwycać przez najbliższe lata, a tylko ja będę wiedziała, jak dużo w nich fałszywości.
Nagle usłyszałam powolne brawa, dochodzące gdzieś z boku. Obróciłam się gwałtownie, by odkryć jednego z moich wujków, którego nawet nie kojarzyłam. Siedział przy stoliku, palił papierosa i był wyraźnie podpity.
– Brawo – wycharczał z papierosem wystającym spomiędzy pożółkłych zębów. – Niezłe widowisko było.
Wiedziałam, o czym mówił, ale z całych sił starałam się go ignorować. On jednak kontynuował:
– Ostatni raz jak cię widziałem, byłaś jeszcze dzieckiem… chyba na chrzcinach Olivii. Na pogrzeb nie miałem czasu przyjść. – Wpatrywał się we mnie zmrużonymi oczami. – Byłaś zawsze taka… grzeczna i cicha. Ale w końcu wyszło szydło z worka. – Wyszczerzył zęby. – Doprawiłaś mężowi rogi jeszcze przed ślubem?
– Nie doprawiłam mu rogów – syknęłam, czując uderzenie gorąca. – I nie odpowiadam za tego człowieka, który wbiegł do kościoła ani za jego słowa.  
– Sam by tego nie wymyślił – zarechotał. – Nie wmówisz nikomu, że to jakiś wariat. Znał przecież twoje imię, no nie? Musiałby być cholernie dobrym aktorem…
– Nie będę rozmawiać na ten temat. – Odwróciłam się z piekącymi policzkami, ale on ciągnął dalej:
– Mówię do żony: hej, nasza Aurora w końcu nabrała charakteru. A ona mnie po łbie pacnęła, bo nawet ci współczuła. Ja tam swoje wiem. Twój tak zwany mąż powinien wiedzieć, w co się pakuje. Dziwne, że sam nie przerwał ślubu. Ja na jego miejscu już dawno bym cię kopnął w du…
– Zamknij się! – wrzasnęłam nagle, odwracając się z furią w jego stronę. Nic mnie nie obchodziło, że był moim wujkiem. Że był starszy. Był wrednym starym dziadem, który wypowiadał się na tematy, o których nie miał pojęcia. W dodatku nawet nie był na pogrzebie Olivii, a na wesele pewnie przyszedł tylko się najeść i napić za darmo. – Po prostu się zamknij!
– Aurora? – Nagle w drzwiach pojawiła się zalękniona Julie, patrząca to na mnie, to na wujka. – Wszystko w porządku?
– Nic tu nie jest w porządku – mruknęłam, odchodząc parę kroków. Miałam gdzieś, co pomyśli sobie wuj i co Julie mu powie. Usłyszałam zawziętą dyskusję, a po chwili przyjaciółka podeszła bliżej mnie.
– Ktoś do ciebie dzwonił – powiedziała, podając mi komórkę. – Jakiś nieznajomy numer.
– No i co z tego? – Wzruszyłam ramionami. – Jestem na swoim weselu. Powinnam się bawić, a nie odbierać telefony. – Szczególnie ironicznie zaakcentowałam „bawić” – bo przecież to nie była zabawa, tylko męczarnia.
– Myślę… że to Harvey.
Dopiero wtedy na nią spojrzałam – i mnie olśniło. Przecież Harvey zmienił numer, ale nadal miał mój. Może rzeczywiście to był on.
– I co miałabym mu powiedzieć? – zapytałam po chwili. – Zrujnował mój ślub… i moje małżeństwo. Mam ochotę mu przywalić, a nie z nim rozmawiać. – Głos lekko mi się załamał.
– Nie musisz nic mówić, ale może go wysłuchaj. – Wcisnęła mi komórkę do ręki i zaczęła odchodzić. Ja jednak zawołałam za nią:
– Skoro uważasz, że nie powinnam była wychodzić za Gavina, to dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – Mój głos był przepełniony złością i żalem. Nie na nią byłam zła, ale nie mogłam tego zrozumieć. Dlaczego nie powiedziała mi tego po zaręczynach, kiedy jeszcze mogłam wszystko odwołać? Ponoć była moją przyjaciółką. Czy nie powinna mnie uchronić od tego błędu?
Odwróciła się powoli w moją stronę, a na jej twarzy było wymalowane poczucie winy.
– Nie wiedziałam, czy coś mówić – przyznała. – Nie chciałam, żebyś mnie potraktowała jak kogoś, kto wtrąca się w twoje życie, nie znając całej sytuacji. Nie znałam Gavina. Nie mogłam polegać jedynie na twoich opowieściach. Wydawałaś się przy nim szczęśliwa. Nawet jeśli coś mi tu nie pasowało, to i tak nie do mnie należała ta decyzja.
Powoli skinęłam głową. Rozumiałam ją. Nie miałam jej tego za złe. Spojrzałam na komórkę, na której ponownie wyświetlił się nieznajomy numer.
Postanowiłam odebrać. Choćby po to, by Harvey wiedział, jak skandalicznie się zachował.  
– Halo – rzuciłam.
– Przepraszam – powiedział, chyba nawet nie czekając, aż się odezwę. – Wiem, że musisz być na mnie wściekła. Cholernie wściekła. Co ja mówię… jesteś pewnie pełna furii. To, co zrobiłem, było kompletnie nieprzemyślane i totalnie idiotyczne…
– Tu się zgadzamy – powiedziałam lodowato, choć serce biło mi szybciej na sam dźwięk jego głosu.
– Wiem, że już nie zdołam tego odkręcić. Najbardziej idiotycznego, najgłupszego błędu w całym moim życiu – mówił dalej, a ja uświadomiłam sobie, że był pijany. Choć mówił z sensem, to zaciągał litery i nie brzmiał normalnie. – Ale… musiałem coś zrobić. Za późno się dowiedziałem, a nie mogłem dopuścić do tego, byś za niego wyszła. On nie jest dobry, Aurora. Nie dla ciebie. Zasługujesz na…
– Wyszłam za niego – przerwałam mu, a Harvey zamilkł. – Pobraliśmy się.  
Nie chciałam mu mówić, że najwyraźniej był to błąd.
– Rozumiem – powiedział po chwili przygaszonym tonem. – Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
Po jego słowach poczułam łzy. Szczęśliwa. Czy na pewno? Skoro już teraz czułam się tak źle?
– Nienawidzę cię – wymsknęło mi się nagle, choć nie planowałam tego mówić. Słowa same ze mnie wyleciały. Łzy po raz setny tego dnia potoczyły mi się po policzkach. – Nienawidzę cię, za to co mi zrobiłeś. Najpierw ze mną zerwałeś, a później zrujnowałeś mój ślub… moje małżeństwo… zachowałeś się jak pieprzony gówniarz! Sam mnie nie chciałeś, ale nie pozwolisz nikomu innemu mnie mieć! – Bolało mnie mówienie tych słów do osoby, którą jeszcze do niedawna kochałam – ale ostatecznie mówiłam samą prawdę. – Dlaczego mi to zrobiłeś?
– On nie jest dobrym człowiekiem – powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam.  
– A ty niby jesteś? Zobacz, co zrobiłeś! W dzień mojego ślubu! Z mężczyzną, z którym podobno życzysz mi szczęścia!
– Nie, nie jestem – odparł po chwili. – Źle zrobiłem. Cholernie źle. Nie powinienem był… dałem się nabrać…  
Mimo całej swojej złości, momentalnie wyostrzyłam słuch.
– Nabrać? Komu? – zapytałam słabo. – Gavinowi? Czy… czy on cię szantażował?
– A co to teraz zmieni? – odparł głosem tak smutnym, że coś zakłuło mnie w środku. – Sama to powiedziałaś. Pobraliście się. Jesteś… jego żoną.
Po raz pierwszy ktoś mnie tak nazwał i to było przedziwne uczucie. Nie czułam się jak żona. Czułam się jak ktoś, kto nie widział, że był zabawką. Ktoś głupi, kto nie zorientował się w zasadach gry.
– Masz rację – powiedziałam po chwili. – To już nic nie zmieni. Jestem jego żoną. Spóźniłeś się.
– Wiem.
– Być może dałabym ci szansę, gdybyś przyszedł wcześniej. Być może bym ci wybaczyła. Gdybyś zrozumiał wcześniej. Ale odciąłeś się ode mnie na każdy możliwy sposób. Ale tego… tego, co zrobiłeś, nie mogę ci wybaczyć. – Głos mi drżał, ale musiałam być silna. Każde wypowiedziane słowo było prawdą. Miałam męża. Byłam czyjąś żoną. Harvey spieprzył sprawę. Nie mogłam mu teraz wybaczyć. – Nie po tym.
– Nie spodziewałem się niczego innego – powiedział i usłyszałam, jak pociągnął kolejny łyk alkoholu – zapewne whisky. – Zasłużyłem na to.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, więc milczałam. Nagle Harvey powiedział:
– Mam nadzieję, że jednak się mylę. Że on będzie dla ciebie dobry. Że cię nie skrzywdzi.
– Harvey…
– Jeszcze raz cię przepraszam. I naprawdę mam nadzieję, że się mylę, a ty nie. Pamiętaj, że… zawsze możesz do mnie zadzwonić. Cokolwiek by się nie działo.
– Ale… – Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo połączenie zostało zakończone.  
Powoli opuściłam komórkę i pomyślałam, że już więcej nie zniosę. Ten dzień był zbyt intensywny. Byłam wyczerpana, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie potrafiłam określić uczuć, jakie wywołała u mnie rozmowa z Harveyem. Nie chciało mi się nad tym zastanawiać, dlatego po prostu wróciłam do środka, po raz kolejny przyklejając sobie na twarz sztuczny uśmiech.
Reszta wesela zleciała szybko – kolejne zdjęcia, krojenie tortu, karmienie się nim nawzajem, ostatnie tańce, pierwsi odchodzący goście. Starałam się tego nie okazywać, ale z każdym kolejnym czułam coraz większą ulgę. Chciałam już zdjąć moją piękną suknię, pójść spać, a potem porozmawiać z Gavinem i spróbować przemówić mu do rozsądku. Nie wierzyłam, że reszta naszego życia będzie wyglądać tak jak dzisiejszy dzień. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Teraz to ja musiałam o nas zawalczyć.
W końcu, po pożegnaniu ostatniego gościa, Gavin spojrzał na mnie z uśmiechem, który był w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach fałszywy i zapytał:
– Gotowa na miesiąc miodowy, żono?
Uśmiechnęłam się równie fałszywie, splotłam nasze palce i odparłam:
– Jak najbardziej… mężu.
Kłamstwo.
Ani trochę nie byłam gotowa.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3253 słów i 18119 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto